środa, 10 maja 2017

Na konkurs Aniołeczka

*Jacek*
Ja, moja dziewczyna Ola i jej przyjaciółka Karolina siedzieliśmy w domu Oli. Dziewczyny przygotowywały ciasto na gofry, a ja brzdękałem na gitarze. Byłem w trakcie pisania piosenki na konkurs.
-Jacek, a co byś powiedział, gdybyśmy pojechali do McDonalda?- zaproponowała Ola.
-Jedziemy moim autem!- wyrwała się Karolina, która od miesiąca miała prawo jazdy i wszędzie poruszała się samochodem.
-A co? Nie chce wam się tych gofrów robić?- spytałem. One się tylko uśmiechnęły do siebie- No spoko- przytaknąłem na ich propozycję. W sumie to nie miałem ochoty na ich gofry.  Zawsze wychodziły oklapnięte, ale nie komentowałem tego głośno. Dziewczyny schowały ciasto do lodówki i zaczęły się szykować. Piętnaście minut później siedzieliśmy w srebrnej Toyocie Yaris Karoliny. Ola siadła z przodu, a ja z tyłu za nią. Zapięliśmy pasy i wyruszyliśmy w stronę Wrocławia. Z Bielan mieliśmy niedaleko. Gdy byliśmy jakieś cztery kilometry od Wrocka, z naprzeciwka wyjechał jakiś kierowca, który jechał naszym pasem. Karolina chcąc uniknąć zderzenia, odbiła w lewo i uderzyła w drzewo. Poczułem silny ból i po chwili staciłem przytomność.
***
Powoli zacząłem otwierać oczy. Światło mnie raziło. Po chwili zobaczyłem swoją siostrę Marylę i Karolinę ze złamaną ręką.
-Brachu, jak się czujesz?- zapytała moja siostra.
-Co z Olą?- to było pierwsze pytanie, jakie zrodziło się w mojej głowie. Maryla z Karolą spojrzały się na siebie- Co z moją Olą?!- poderwałem się i poczułem silny ból. Karolina wyszła bez słowa. Ja patrzyłem na siostrę rozpaczonym wzrokiem. Widziałem w jej spojrzeniu, że z Olą nie jest najlepiej. Rzuciłem się na łóżko.
-Ola żyje, ale na poważne uszkodzenie mózgu. Lekarze mówią, że jeśli się obudzi, to będzie cud. Karolina się strasznie obwinia o ten wypadek.
-Jeśli Ola z tego nie wyjdzie, to zabiję Karolinę a potem siebie- odparłem z nienawiścią.
-Przecież to nie jej wina, ani nie twoja, tylko tamtego kierowcy.
-A właśnie, że jej- wrzasnąłem.
-Jacek, uspokój się. Obwinianie Karoliny nic ci nie da.
-Ja muszę zobaczyć Olkę.
-Teraz to musisz odpoczywać. Śpij lepiej- powiedziała.
-Ale Maryla, ja muszę ją zobaczyć. Błagam.
-No dobra, pójdę po pielęgniarkę i zobaczę, co ona powie- zaproponowała, a ja przytaknąłem. Pięć minut później wróciła moja siostra z pielęgniarką i wózkiem. Siadłem na niego powoli, bo wszystko mnie bolało. Maryla zawiozła mnie na OIOM, gdzie leżała moja dziewczyna. Siedziała przy niej Karolina. Widziałem, że płakała. Wtedy dotarło do mnie, że nie mogę jej obwiniać. Weszliśmy do sali.
-Karolina, Maryla, możecie wyjść?- poprosiłem. One bez słowa opuściły salę.
-Oleńka, błagam cię walcz- wyszeptałem- Pamiętaj o tym, że jestem ja i poddać się nie możesz. Walczyć musisz dla mnie, bo kocham cię*- zacząłem nucić tekst ostatnio napisanej piosenki przeze mnie- Bardzo cię kocham- powiedziałem, patrząc na nieprzytomną Olę. Po chwili Maryla weszła i zabrała mnie na moją salę. Gdy dotarliśmy na miejsce, położyłem się na swoim łóżku. Maryla miała już wyjść, kiedy złapałem ją za dłoń, bo sobie przypomniałem o jednej rzeczy.
-A tata Oli wie o wszystkim?
-Tak, już jedzie z Warszawy.
-A rodzice?
-Dopiero za godzinę mają samolot do Polski.
-Siostra, proszę, zostań ze mną.
-No dobra- siadła na krzesełku. Po chwili zacząłem zasypiać.
*Rok później*
Siedziałem w hospicjum razem moją obecną dziewczyną Karoliną przy Oli. Po tym jak zapadła w śpiączkę, nie mogłem się pozbierać, a Karolina mi pomogła. To nas zbliżyło do siebie i to bardzo.
-A co będzie, jeśli Ola się wybudzi z tej śpiączki? Co jej powiemy?- zapytała mnie Karola. Spojrzałem to na nią, to na Olę.
-Nie wiem, zależy w jakim stanie będzie. Jeśli będzie wszystko pamiętać, to powiemy prawdę- odparłem.
-Wciąż nie mogę sobie wybaczyć tego wypadku- powiedziała Karolina. Z jednej strony rozumiałem ją, ale z drugiej, to nie była jej wina, że tamten gościu wtedy jechał pijany i zjechał na nasz pas.
-Chodź, idziemy do domu kochanie- powiedziałem. Wstaliśmy z krzeseł i pojechaliśmy do naszego mieszkania, które znajdowało się piętnaście minut samochodem od hospicjum, gdzie była Ola. Po drodze zajechaliśmy do sklepu i kupiliśmy ryż i sos słodko kwaśny na obiad. Gdy byliśmy już na miejscu, Karola się położyła, a ja wziąłem się za szykowanie obiadu. Gdy skończyłem, poszedłem ją obudzić.
-Wstawaj, obiad gotowy- powiedziałem, delikatnie trząść ją za ramię,
-Już Jacuś, idę- odparła zaspanym głosem. Ja poszedłem do kuchni nałożyć. Po chwili zjawiła się Karolina. Siadła przy stole i przetarła oczy. Wzięła pałeczki i zaczęła dziubać ryż.
-Ej, skarbie, co jest?- zapytałem, widząc jej zachowanie.
-No bo czuję, że to nie fair, że jestem z tobą. W końcu gdyby nie ta tragedia byłbyś pewnie z Olą.
-A może to był jakiś znak, że powinienem być z tobą, a nie z nią? - posłałem uśmiech Karolinie.
-No tak, ale to dla mnie jakieś dziwne. Jeszcze rok temu byłeś z Olą, a teraz jesteś z jej najlepszą przyjaciółką.
-Karolina, ja ciebie naprawdę kocham- ukucnąłem przed nią i spojrzałem jej prosto w oczy, chociaż gdzieś w głębi, nie byłem przekonany do tego co mówię- Jedz- powiedziałem tylko i zasiadłem do stołu. Obiad zjedliśmy w ciszy. Ja pozmywałem naczynia, a Karolina położyła się spać.
*Dwa miesiące później*
Siedziałem na zajęciach teoretycznych w szkole policyjnej. Od początku dnia nie dawało mi coś spokoju. Było chyba trzydzieści minut przed końcem, gdy poczułem, że wibruje mi telefon.
-Panie Nowak, a pan o czymś nie zapomniał?- zwrócił się do mnie policjant, który wykładał nam o technikach przesłuchiwania.
-Przepraszam- odparłem i wyłączyłem telefon całkowicie, nie patrząc nawet na to, kto dzwonił, Nagle rozległ się dźwięk dzwonka policjanta, który miał z nami tego dnia zajęcia. Odebrał on telefon, a po chwili usłyszałem swoje nazwisko.
-Nowak, dzwonił młodszy inspektor Wysocki. Masz jechać do hospicjum na Karmelickiej- odparł. Ja nie mówiąc nic, zabrałem swoje wszystkie rzeczy i pobiegłem do samochodu. Jechałem najszybciej jak się da, starając się nie łamać przepisów. Nie wiedziałem, co mam sądzić o tym telefonie od Wysockiego. Nie wiedziałem, czego się spodziewać. Bałem się, że Ola umarła, Na miejsce dotarłem po dwudziestu minutach. Znalazłem wolne miejsce i zamknąłem auto. Pobiegłem najszybciej jak się da do Oli. Tam przed pokojem Maryla i ojciec Oli.
-Co się dzieje?- zapytałem zaniepokojony.
-Ola się obudziła- powiedział ojciec Oli
-Poważnie?- zapytałam z niedowierzaniem.
-Tak. Lekarze mówią, że to cud.
-A w ogóle, gdzie Karolina?- zapytałem, orientując się dopiero, że jej nie ma.
-Dzwoniłam do niej i powiedziałam jej o wszystkim, a ona się rozłączyła i potem nie odbierała już telefonów- odparła Maryla.
-No dobra, trudno, a jak się Ola czuje? Gadał z nią ktoś?
-Jest u niej neurolog i psycholog. Zbyt wiele jeszcze nie wiemy, ale stan Oli jak na taką śpiączkę jest zadziwiająco dobry- odparł Wysocki.
-No to dobrze.
-Jacek, chodź na bok- poprosiła mnie siostra. Ja nie dyskutowałem, tylko poszedłem za nią- Jest jedna sprawa do omówienia. Wiesz, że jak Ola dojdzie do siebie, to będziesz jej musiał powiedzieć o wszystkim?
-No tak, wiem, ale kocham Karolinę i nie mam zamiaru z nią zrywać.
-Jacek, kogo jak kogo, ale mnie nie oszukasz. Widzę, że Karolina była dla ciebie pocieszeniem.
-Nie, mylisz się. To nieprawda- starałem się zaprzeczać. Przecież kocham Karolinę i Maryla mi nie wmówi, że jest inaczej.
-Czy tak czy siak, którejś z nich złamiesz serce, więc już dzisiaj zacznij się dobrze zastanawiać, którą wybierzesz- powiedziała i odeszła. Z tym, że złamie którejś serce miała rację i przede mną teraz był trudny wybór. Wiedziałem jednak, że i tak będę musiał Oli powiedzieć o związku moim i Karoliny. Postanowiłem, że pomyślę o tym później i wróciłem do siostry i Wysockiego. Akurat tata Oli gadał z lekarzem. Ze skrawka rozmowy usłyszałem, że teraz Ola będzie wymagała intensywnej rehabilitacji i ćwiczeń z logopedą. Zastanawiało mnie to, czy pamięta cokolwiek sprzed wypadku. Postanowiłem podejść i zapytać.
-Przepraszam, a czy Ola coś pamięta.
-Tak, o dziwo pamięta i pierwsze, co powiedziała po przebudzeniu, to Jacek, także chyba coś do pana czuje- odparł lekarz i odszedł. Ja bez słowa pojechałem do domu. Tam czekała na mnie Karolina. Zdziwiło mnie, bo w przedpokoju stały spakowane walizki. Moja dziewczyna siedziała na sofie.
-Kochanie, co się dzieje?- podszedłem do niej.
-No bo Ola się  obudziła- powiedziała.
-No to co z tego, że się obudziła?- zapytałem.
- To to, że ja nie mogę z tobą być. Nie umiem tak. Musimy się rozstać. Wyprowadzam się- powiedziała i wstała z kanapy. Poszła w stronę przedpokoju. Ubrała się i chwyciła walizki.
-Po resztę przyjadę jutro- dodała i wyszła, a ja nawet jej nie zatrzymałem. Nie wiedziałem, czy dobrze robię tak postępując, ale nie miałem zamiaru jej zatrzymywać. W sumie to nawet mi ułatwiła, odchodząc ode mnie. Położyłem się spać, ale co chwilę w nocy się budziłem. Nie mogłem jakoś sobie znaleźć miejsca. W końcu o szóstej nad ranem zasnąłem porządnie.
*Dwa miesiące później*
Siedziałem i przyglądałem się Oli jak ćwiczy razem z rehabilitantką. Szło jej bardzo dobrze. Byłem szczęśliwy, że tak szybko wraca do formy. Myślałem, że będzie to trwało zdecydowanie dłużej, a Ola każdego dnia mnie zaskakiwała. Już świetnie radziła sobie z kulami i nie potrzebowała ani wózka ani balkonika.
-No, to na dzisiaj kończymy- usłyszałem głos pani Gosi. Podszedłem do Oli i ją ucałowałem.
-Twój tata zaraz po nas przyjedzie.
-A co ty na to, żeby go zaprosić na kolację do nas?- zaproponowała.
-To nie taki głupi pomysł- stwierdziłem i znowu ją pocałowałem.
-To ja idę się przebrać.
Po chwili zniknęła mi z oczu.
-Twoja dziewczyna jest bardzo wytrwała- stwierdziła rehabilitantka.
-Ma tak po ojcu. Jak jej tata się uprze, to nie ma zmiłuj się.
-Sama taka jestem. Smykaj już Jacek.
-Do widzenia.
-Do widzenia.
Po kwadransie Ola była już gotowa. Wziąłem jej torbę z dresami i wyszliśmy z ośrodka. Tam czekał na nas jej tata. Wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy.
*Siedem lat później*
-Ola, jesteś gotowa?- krzyknąłem zniecierpiowolny. Stałem od piętnastu minut ubrany w kurtkę i czekałem na moją żonę, aż się uszykuje do pracy. Tak, tak, wzięliśmy z Olą ślub i od pięciu lat jesteśmy małżeństwem.
-Już możemy wychodzić- odparła, wkładając telefon i portfel do torebki. Wyszliśmy z naszego mieszkania i spacerem udaliśmy się do naszego miejsca pracy. Po piętnastu minutach spaceru byliśmy na komendzie miejskiej policji  we Wrocławiu, gdzie szefem był ojciec Oli. Każde z nas udało się do swojej szatni, a za dziesięć ósma spotkaliśmy się w pokoju odpraw. Siedzieliśy na przeciwko siebie. Obserwowałem cały czas moją żonę i miałem wrażenie, że jest z nią coś nie tak, ale nie wiedziałem co. Była jakaś taka blada i nieobecna. Po odprawie razem ze swoim partnerem Białachem udała się na patrol, a mi komendant kazał poczekać.
-Jacek, słuchaj, zauważyłem, że Ola siedziała całą odprawę nieobecna i była blada.
-Też to widziałem.
-Lepiej doradź jej, żeby test ciążowy zrobiła. Jak jej mama była z nią w ciąży, zachowywała się bardzo podobnie.
-Myślisz, że to ciąża? Przecież się zabezpieczamy.
-Jacek, a co ty? Nastolatek jesteś?- mój pokręcił tylko głową i wyszedł z sali odpraw. Ja po chwili też ją opuściłem i udałem się do swojego królestwa. Około czternastej Ola wraz z Białachem zjechali na przerwę. Od razu poprosiłem Mikołaja, aby przyszedł do mnie sam.
-No co tam stary, co się dzieje?- zapytał, zamykając drzwi.
-Jak się czuje Ola?
-Się mnie o to pytasz? Jej się zapytaj.
-Ale ja chcę od ciebie wiedzieć. Nie zachowuje się jakoś dziwnie?- próbowałem wyciągnąć od kolegi.
-No może trochę za ostro zareagowała podczas jednej z interwencji i trochę blada jest, ale nic poza tym.
-A nie zatrzymywaliście się gdzieś, bo jej było niedobrze?
-Jacek, czy ty myślisz, że ona jest w ciąży?
-No może- przyznałem racje- Tylko nic jej nie mów.
-No wiadomo, ale jeśli masz jakieś wątpliwości, to tylko szczera rozmowa może je rozwiać. Ja lecę do bufetu coś zjeść- powiedział Mikołaj i się ze mną pożegnał. Ja zająłem się swoją pracą. O godzinie dwudziestej skończyłem służbę. Postanowiłem pójść do biura Oli i Mikołaja. Siedzieli oboje i wypełniali raporty.
-Dużo wam zostało?- spytałem, zaglądając Oli do papierów.
-Z piętnaście minut- odpowiedziała mi moja małżonka.
-Jak się czujesz?
-A co ty? Uwziąłeś się na mnie jak ojciec?- naskoczyła na mnie.
-Spokojnie kochanie. Tylko zapytałem- odparłem i zacząłem masować jej kark.
-Jest ok- powiedziała już mniej ostro.
-A słuchaj, co sądzisz o tym, że weźmiemy parę dni urlopu i pojedziemy sobie w góry albo nad morze- zaproponowałem.
-To nie głupi pomysł. Tylko czy ojciec da nam urlop?
-O to się już nie martw. Ja to z nim załatwię- odparłem i poszedłem do teścia. On nie protestował, tylko bez zastanowienia dał nam wolny tydzień. Gdy tylko Ola skończyła, pojechaliśmy do domu, gdzie miło spędziliśmy czas.
*Cztery dni później*
Leżeliśmy sobie na plaży. Bawiłem się włosami Oli. Widziałem, że się trochę zaczęła zmieniać. Jej twarz była taka inna i do tego jej brzuch zaczął się zaokrąglać. Zwróciłem też uwagę, że ma poranne mdłości, jednak nie chciałem jej nic sugerować, bo by na mnie naskoczyła jak na swojego ojca przed wyjazdem.
-Jacek, muszę ci coś powiedzieć- odezwała się nagle.
-Co jest Oluś?- zapytałem.
-No bo jest sprawa, ale ty się chyba już z moim ojcem domyślasz- na moje usta zaczął się wkradać uśmiech, ale nie chciałem odebrać jej tej przyjemności, więc postanowiłem udawać.
-Co się dzieje kochanie?
-No bo zostaniemy rodzicami- odparła, a ja wstałem z koca, wziąłem Olę na ręce i zakręciłem się wokół.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę- powiedziałem i jak tylko ją postawiłem na ziemi, wycałowałem ją.
-Powiem ci, że jesteś inteligentny jak na faceta- zaśmiała się.
-Kocham cię kochanie- mocno ją przytuliłem.

*Rok później*
Razem z Olą jesteśmy szczęśliwymi rodzicami małego Damianka. Bardzo się cieszę, że nasze losy się tak potoczyły, bo jestem bardzo dumny, że mam tak wspaniałą rodzinę.