wtorek, 29 marca 2016

II.7

-Teraz usuwają jej krwiaka, a następnie będą coś z tymi połamanymi żebrami robić. Jak się ustabilizuje to przejdzie kolejną na złamane biodro i potem jeszcze kolejną na złamany kręgosłup- odpowiedziała zapłakana. To był ten moment, kiedy Mikołaj postanowił zapytać się Oli o coś, co go dręczyło od samego początku interwencji.
-Ta Asia, to...?- nie dokończył, bo Ola wiedziała o co chodzi.
-Tak, to moja córka. Mam nadzieję, że jej nie stracę, a jak tylko wyjdzie ze szpitala, to dopilnuję, żeby nie trafiła do Lucińskich.
-Jacek wie?
-Tak, z tydzień temu o tym gadaliśmy- powiedziała i po chwili zadzwonił jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz i zobaczyła zdjęcie roześmianego Jacka. Nacisnęła na zieloną słuchawkę i przyłożyła do ucha.
-Olka, nic ci nie jest?- zapytał zdenerwowany mężczyzna.
-Nie, mi nie, ale ta Asia, co wzywała policję, to moja córka. Ma operację- rzekła.
-Co się tam wydarzyło?
-Jej matka, to znaczy ta cała Lucińska, która ją adoptowała, pchnęła mnie, ja poleciałam do tyłu na  Małą i spadła ze schodów- opowiedziała w wielkim skrócie, co wydarzyło się na interwencji, chociaż Jacek dobrze wiedział, ponieważ Mikołaj mu powiedział.
-Mikołaj mówił. Olka, a kiedy zamierzacie wrócić na komendę? Nie mogę was kryć do końca służby. Matka mi głowę urwie.
-Nie wiem, ale ja muszę być przy Asi. Jak się obudzi, to musi być przy niej ktoś, kogo dobrze zna.
-Ja rozumiem Ola, ale naprawdę musicie wracać na komendę. Zadzwonię do mamy, ale w sensie mamy Eweliny i ją poproszę, żeby przyjechała do tego szpitala. Zostawisz jej swój numer i gdyby coś się działo, to będzie dzwonić, a wtedy ja was jakoś będę krył przed Jaskowską.
-No dobra, niech będzie, ale nie ruszam się stąd, dopóki ona nie przyjedzie tutaj- ostrzegła.
-Dobra, dobra. Na razie jesteście wypisani z działań, bo wpisałem, że jesteś na badaniach. Ja dzwonię do mamy- powiedział i się rozłączył. Ola schowała telefon i wtuliła się w Mikołaja. Dwadzieścia minut później zjawiła się macocha Jacka i patrol 05 mógł wrócić na komendę. Olka od razu pobiegła do dyżurnego i się na niego rzuciła. Zaczęła płakać i nie mogła pohamować łez.
-Olcia, wszystko będzie dobrze. Asia z tego wyjdzie- Jacek zaczął próbę pocieszenia zrozpaczonej kobiety.
-Jak ma być dobrze, jak resztę życia spędzi na wózku inwalidzkim?- spytała przez łzy.
-Ułoży się wszystko kochanie. Do tych Lucińskich już nie wróci. Obiecuję ci to. Proces zanim odzyskasz do niej prawa, trochę potrwa, ale wróci do ciebie. W wolnej chwili zadzwoniłem do koleżanki Krzyśka i powiedziała, że się z tobą spotka. Będzie dobrze Ola, twoja córka wróci do ciebie- odparł, a do gabinetu wszedł starszy aspirant Mikołaj Białach. W ręku trzymał jeszcze nieotwartą kopertę z ekspertyzą tego listu, co go znaleziono u Wysockiego.
-Młoda, wiem że to nie najlepszy moment, ale jeszcze nie sprawdziłaś...?- policjant nie dokończył, bo Ola podeszła do niego i mu wyrwała kopertę. Rozerwała ją, a potem przeczytała, co napisali technicy i wściekła zgniotła kartkę, a następnie rzuciła nią w ścianę.
-Jaki wynik?- zapytał Jacek.
-Nie on napisał ten list.
-Jak nie on, to kto?- tym razem głos zabrał Mikołaj.
-Nie wiem i gówno mnie to narazie obchodzi. Teraz martwię się o moją córkę. Teraz rozumiem, co przeżywał mój ojciec, gdy leżałam na OIOM-ie- westchnęła Ola i siadła Jackowi na kolana. Mikołaj z kolei oparł się o biurko dyżurnego.
-Olka, z Aśką będzie wszystko w porządku. Nie ma innej opcji- Białach zwrócił się do Oli.
-Nie będzie, bo lekarz mi powiedział, że Asia nie będzie chodziła.
-Olka, a czy to wszystko przekreśla?- Mikołaja zaczynała trochę denerwować postawa przyjaciółki- Kochasz Asię?
-No tak- przytaknęła.
-To weź się w garść i uwierz, że z Asią będzie wszystko w porządku. Jeśli ja kochasz, to nie będzie się liczyło dla ciebie, czy chodzi, czy nie- starszy z mężczyzn przeszedł do szantażu emocjonalnego.
-Mikołaj ma rację, przecież...- Jacek nie skończył, bo do gabinetu weszła Jaskowska. Olka zeszła z Jacka jak poparzona. Jacek wstał z fotela i każdy stanął na baczność.
-A co się tutaj wyprawia? Wysocka i Nowak, rozmawialiśmy na temat okazywania uczuć na komendzie?- odezwała się. Ola z Jackiem i Mikołajem nie drgnęli. Jacek chciał już się odezwać, ale nie chciał, żeby ktoś, kto będzie przechodził na korytarzu to usłyszał, a poza tym ktoś mógł w każdej chwili tam wejść- Wysocka, ja rozumiem, że cię ojciec rozpieścił, ale już go nie ma i mam nadzieję, że dostosujesz się do zasad panujących na mojej komendzie.
-Pani komendant, niech pani uważa na słowa- w obronie młodszej koleżanki stanął Mikołaj.
-Białach, nie ładnie wtrącać się w czyjeś rozmowy- zwróciła się do podwładnego, on się jednak jej nie bał.
-Nie będzie pani w taki sposób traktować mojej partnerki z patrolu- zaczął dyskusję, a Ola go zmierzyła wzrokiem. Nie chciała aby Mikołaj skłócił się z szefową.
-Ale to ja będę decydować, jak traktuję moich policjantów.
-Ale nie może pani sprawiać im przykrości. Jeśli pani nadal będzie robiła, to obiecuję pani, że zostanie sama na tej komendzie- powiedział ostro. Zaczynało się robić gorąco, więc do akcji postanowiła wkroczyć Ola.
-Mikołaj, błagam, uspokój się.
-Starsza posterunkowa ma rację. Lepiej będzie jak pan się powstrzyma od zbędnych komentarzy. A teraz piątka wracajcie na patrol- zarządziła i wyszła. Na odchodne dodała jeszcze, że po służbie chce widzieć całą trójkę u siebie w gabinecie.
-Dobra, jedźcie na ten patrol. Będę strarał się unikać tego, żeby was wysysłać do interwencji- odrzekł Jacek i się uśmiechnął. Oli i Mikołajowi nie pozostało nic innego jak opuścić komendę. Pojechali na patrol. Zgodnie z obietnicą Jacka, nie pojechali na żadną z interwencji. Ola cały czas spoglądała na telefon. Czekała niecierpliwie na telefon od pani Eweliny. Nie zadzwoniła ani razu i policjantka się martwiła. Mikołaj w końcu to zauważył.
-Może ją jeszcze operują?- zasugerował partner Aleksandry.
-To już osiem godzin- Ola spojrzała na zegarek, który wskazywał szesnastą piętnaście.
-Ola, sam jestem ojcem i wiem, co przeżywasz. W ogóle to jestem pod wrażeniem, że jesteś aż tak opanowana. Pamiętam jak panikowałem, gdy Dominice migdałki usuwali. Musieli mi podać tabletki na uspokojenie- Mikołaj chciał pocieszyć jakoś Olę historią z serii "Białach i jego córki", ale to nic nie dało. Ola dalej siedziała smutna i łzy cały czas spływały jej po policzkach. Patrzyła się przez okno w dal i nagle poczuła jak ją zemdliło.
-Mikołaj, zatrzymaj się- powiedziała. Mikołaj natychmiast zjechał na pobliski parking.
-Wszystko dobrze?- spytał ze zmartwieniem w głosie. Ola wysiadła z radiowozu, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Wzięła kilka głębokich oddechów i zrobiło jej się lepiej. Mikołaj również wysiadł z auta i podszedł do koleżanki.
-Dobrze się czujesz? Jesteś taka blada.
-To tylko z nerwów- usprawiedliwiła się, poza tym nie widziała innej przyczyny swojego złego samopoczucia. To było jedyne rozsądne wytłumaczenie.
-No dobra, a już lepiej się czujesz?
-Tak, możemy jechać- odparła Ola i wsiedli z powrotem do radiowozu. Pokręcili się jeszcze z godzinę, a potem wrócili na komendę uzupełnić papiery. Około osiemnastej zdali broń i poszli się przebrać. Potem siedzieli w biurze i czekali na Jacka, który jeszcze musiał przekazać wszystko swojemu zmiennikowi. Olka cały czas trzymała w ręku telefon i czekała aż dostanie telefon, co z jej córką.
-Nie martw się, wszystko będzie dobrze.
-Ja od ponad dziewięciu godzin nie mam informacji o Asi- Olka odchyliła się do tyłu i odgarnęła grzywkę do tyłu. Wzięła głęboki oddech i walnęła dłonią w biurko. Do biura wszedł akurat Jacek.
-Ola, wszystko w porządku?- zapytał, gdy zobaczył zachowanie swojej dziewczyny.
-Nic nie jest w porządku- wrzasnęła i wyszła z biura. Po chwili poczuła jak ktoś ją ściska za nadgarstek.
-Co ty robisz?- wyrwała się z uścisku Jacka.
-Chodź. Pójdziemy do Jaskowskiej jak nas prosiła, a potem pojedziemy do szpitala. Ok?
-Ok- przytaknęła. Jacek zawołał Mikołaja i  cała trójka udała się do gabinetu szefowej. Powiedziała to, co myśli. Gdy kończyła swoje kazanie, zadzwonił telefon Oli. Odruchowo sprawdziła, kto dzwoni. Widząc, że to macocha Jacka, nic nie mówiąc wyszła. Po chwili wróciła z minimalnym uśmiechem na buzi i przeprosiła panią komendant. Jaskowska oczywiście skomentowała zachowanie Oli, ale nic sobie z tego nie zrobiła. Gdy wyszli od szefowej, szybko udali się do auta i pojechali do szpitala, gdzie przebywała córka młodej policjantki.
-Olka- po jakimś czasie drogi odezwał się mężczyzna.
-Nom?- spojrzała na Jacka.
-Bo jak wy pojechaliście na patrol, to trochę poszperałem i to nie było pierwsze wezwanie do tego domu. Asia dzwoniła do nas kilka razy. Zeznała, że codziennie są pijani, ale dzwoni wtedy, gdy zaczynają na nią krzyczeć. Kilka razy był u nich mops, ale wtedy było idealnie.
-Nie wierzę, że moje dziecko się w takich warunkach wychowuje- westchnęła Ola.
-Wychowywało- poprawił ją Jacek- Jako matka biologiczna masz prawo do odzyskania praw, jeśli to była adopcja ze wskazaniem.
-No była.
-To teraz wystarczy założyć do sądu rodzinnego sprawę o przywrócenie ci praw rodzicielskich.
-A chcesz zostać ojcem dla Asi?- zaproponowała.
-To trochę brzmi jak oświadczyny- Jacek uśmiechnął się pod nosem.
-A chciałbyś być moim mężem?- Olka na chwilę przestała myśleć o córce.
-Pod warunkiem, że ty chcesz być moją żoną.
-No przecież cię kocham i to bardzo- Ola się uśmiechała, a Jacek się zaśmiał- Co tak zęby suszysz?
-Po prostu nie myślałem, że tak życiową decyzję podejmiemy w aucie.
-No ja w sumie też.
-Ale obiecuję ci, że jak Asia wyjdzie ze szpitala, to zabiorę was w góry albo nad morze do SPA- powiedział z uśmiechem.
-Tylko czekam na to.
-Ok, a teraz wysiadka- Jacek zgasił auto, bo właśnie zaparkował pod szpitalem. Przy rejestracji czekała już na nich Ewelina Nowak. Jacek się z nią przywitał i poszli pod salę, gdzie leżała Asia podpięta do różnych urządzeń. Właśnie badał ją lekarz. Gdy zobaczył przez szklane drzwi Olę, wyszedł do niej.
-Najgorsze już za nami. Na razie będziemy ją monitorować i po dwunastu godzinach, jeśli się nic nie wydarzy wykonamy kolejną operację, pod warunkiem, że się pani zgodzi.
-A wystarczy, że będzie to matka biologiczna? Nie musi być prawny opiekun?- zapytała Ola niepewnie. Lekarz spojrzał na nią podejrzanie, a potem popatrzył zdezorientowany na Jacka. On tylko wzruszył ramionami.
-Czy ja o czymś nie wiem?
-Asia to moja biologiczna córka, a jej prawni opiekunowie siedzą w areszcie. To przez nich tutaj leży.
-No to pani zgoda będzie musiała mi wystarczyć w takim przypadku- Ola odetchnęła na tą informację.
-Dziękuję.
-To ja pójdę po papiery, jeżeli pani chce to może pani wejść do córki- lekarz odszedł od Wysockiej i Nowaków, a Ola weszła do sali, gdzie leżała Asia. Siadła przy niej i wzięła jej drobną dłoń w swoje. Zaczęła cicho szlochać. Jacek również wszedł do sali i prztytulił Olę od tyłu.
-Cróreczko, przepraszam- wyszeptała- Tak bardzo cię kocham. Jak tylko będzie wszystko w porządku, to zamieszkasz ze mną i Jackiem. Pojedziemy wszyscy nad morze albo w góry- mówiła dalej łamiącym się głosem. Nagle urządzenia zaczęły głośno pikać, a na monitorze, który wskazywał pracę serduszka Joasi, pojawiła się prosta linia. Olka zaczęła panikować. Lekarze przybiegli i wyprosili parę z sali. Wyszli, a Ola zaczęła płakać. Jacek nie mógł jej uspokoić. Po dziesięciu minutach na korytarzu pojawił się lekarz, że z dziewczynką już wszystko w porządku i mogą znowu do niej wejść.
-Nie strasz mnie tak Asia- zwróciła się do dziewczynki. Jacek stał za Olą i trzymał swoją dłoń na jej ramieniu. Patrzył na dziewczynkę i tak bardzo przypominała mu Olę.
-Ale jest do ciebie podobna- skomentował.
-Wiem, a Damianek był podobny do ojca- przypomniała sobie Ola.
-Patrysia była podobna do Zosi- Jacek posmutniał na myśl o zmarłej żonie i córce, ale nie chciał się popłakać i szybko się ogarnął. Posiedzieli jeszcze z godzinę u dziewczynki, a potem lekarz poprosił o numer telefonu do Oli i zgodę na kolejną operację. Następnie pojechali po kilka rzeczy do mieszkania Jacka, a potem pojechali do Oli, bo kobieta nie chciała siedzieć sama. Gdy tylko przyjechali, każdy wziął szybki prysznic i położyli się spać.
***
No i podoba się wam opowiadanie? Miałam skończyć w momencie, kiedy zaczęli reanimację Asi, ale uznałam, że nie będę was trzymała w niepewności.
No i jest jedna rzecz. Zawieszam na miesiąc bloga. Tak mi przykro, ale to nie ode mnie zależy.

sobota, 26 marca 2016

II.6

-Ja miałam szkołę, maturę, ojciec pracował, bo ktoś musiał zarabiać, ale na utrzymanie takich niemowląt to nie starczało, dlatego oboje z ojcem uznaliśmy, że oddanie ich do adopcji będzie najbardziej rozsądną decyzją. Znaleźliśmy rodzinę, która dziewięć lat starała się o potomstwo. Oni je adoptowali. Z początku przychodziłam do nich jako opiekunka. Dzięki temu miałam trochę kasy, a do tego mogłam się spotykać. Z początku im to nie przeszkadzało, ale gdy zaczęły dorastać, nie byłam mile widzianym gościem w ich domu. Po jakimś czasie kontakt się urwał. To małżeństwo sprzedało dom i się gdzieś wyprowadziło. Potrzebowali pieniędzy na leczenie dla Damiana, bo jak się okazało, chorował na białaczkę. Byłam nawet dawcą szpiku dla niego, ale zmarł. Ostatni raz go widziałam w dniu jego śmierci, a Asię na jego pogrzebie- Ola opowiadała, a Jacek słuchał i uwierzyć nie mógł w tą historię. Był w szoku. Nie wiedział jak zareagować.
-Ola, ja...- chciał przeprosić swoją ukochaną, ale ona mu nie dała.
-Błagam, tylko nie przepraszaj, bo ja bez winy nie jestem. Mogłam ci powiedzieć na początku naszego związku. Swoją drogą, skąd wiesz o tym wszystkim? O moim narzeczonym, o ciąży?- zapytała Ola, powstrzymując ledwo łzy. Chciała zapomnieć o tym wszystkim, ale wiedziała, że będzie trudno.
-Szukałem coś ostatnio i przypadkiem trafiłem na sprawę sprzed dziewięciu lat, gdzie pojawiło się twoje nazwisko i stąd to wiem- skłamał i źle się z tym czuł, ale nie mógł wydać Mikołaja. Chcieli znaleźć zabójcę ojca Oli i nie mogli dać coś po sobie poznać. Kobiecie dalej leciały łzy i nie umiała ich opanować. Chciał ją jakoś pocieszyć dobrym słowem, ale wszystko wydawało mu się banalne.
-Powinnam była ci powiedzieć sama jak zaczęliśmy się spotykać, ale nie umiałam.
-Rozumiem. Nie mam ci tego za złe- powiedział Jacek i przytulił Olę.
-Ale tak wpadłeś tutaj i zacząłeś krzyczeć...
-Bo ja myślałem, że ty...
-Że ja dokonałam aborcji?- dokończyła- Nigdy w życiu bym nie zabiła własnych dzieci. Nawet do głowy mi to nie przyszło. Gdyby nie to, że byłam w ciąży, zabiłabym się pewnie.
-Nie mów tak Ola- Jacek jeszcze mocniej przytulił dziewczynę.
-Ale taka prawda.
-Nie rozmawiajmy już o tym. Zbieraj się Ola. Zabiorę cię gdzieś- oznajmił Jacek. Skoro on poznał tą historię z życia Oli, to doszedł do wniosku, że on też może podzielić się historią, o której najchętniej by zapomniał, ale nie umiał i musiał powiedzieć o tym Oli. Prędzej czy później musiałby powiedzieć jej o tym, a uznał, że to najwłaściwszy moment, skoro już doszło do takiej sytuacji.
-Gdzie chcesz mnie zabrać?- Ola otarła łzy.
-Zobaczysz, a teraz chodź.
-Chwila, daj mi się przebrać. Nie pojadę w piżamie- powiedziała i poszła do sypialni. Założyła spodnie, zarzuciła ciepły sweter, a następnie na przedpokoju założyła kozaki i kurtkę. Udali się do auta Jacka i pojechali w bardzo dobrze znane miejsce Oli, chociaż nie spodziewała się tego zupełnie.
-Po co przyjechaliśmy na cmentarz?- zapytała zdziwiona.
-Chciałem ci coś pokazać. Ty się ze mną podzieliłaś taką informacją, to uznałem, że ty też coś powinnaś o mnie wiedzieć, a to moim zdaniem jest istotne- oznajmił i pociągnął Olę za sobą. Najpierw kupili znicz, a potem weszli na teren cmentarza. Udali się na czyjś grób. Jacek stanął i łzy mu zaczęły lecieć.
-Ej, co się dzieje?- Ola przytuliła Jacka, a potem spojrzała na napis, który znajdował się na pomnikach, przy których stali. Na jednym było napisane Patrycja Nowak, a na drugim Zofia Nowak. Pomnik, gdzie znajdowało się imię Patrycja, należał do dwumiesięcznej dziewczynki, a drugi, gdzie było imię Zofia, należał do dwudziestotrzylatki.
-Oboje straciliśmy kogoś, kogo bardzo kochaliśmy- odezwał się w końcu- To moja żona i córka.
-Żona i córka? Dlaczego nie żyją?
-Byłem w pracy. Zosia była wtedy na macierzyńskim i któregoś dnia wybrały się po mnie do pracy z Patrysią, ale nie dotarły. Gdy siedziałem i kończyłem wypełnianie papierów, wpadł jeden z kolegów z drogówki i powiedział, że Mała nie żyje, a Zosia walczy o życie. Była w ciężkim stanie. Złamane biodro, dwa krwiaki, zmiażdżoną nogę. W pierwszej
dobie przeszła trzy operacje. Jedna to usunięcie krwiaków i amputację nogi. Potem krwawienia wewnętrzne. Musieli ją czwarty raz operować. Była w śpiączce, ale zmarła. Nie dało się jej uratować. Straciła za dużo krwi- opowiedział jej. To między innymi dlatego ojciec Jacka cieszył się, gdy ten zaczął spotykać się z Olą. Widział jak syn po tragedii stara się układać sobie życie na nowo.
-Tak mi przykro Jacek.
-Patrysia miałaby teraz pięć lat. Brakuje mi ich i wiedz, że jesteś moją pierwszą partnerką od śmierci Zosi, a skoro się z tobą wiążę, to znaczy, że darzę cię silnym uczuciem- powiedział.
-Ze mną jest podobnie Jacek. Cieszę się, że mnie rozumiesz.
-Ola, obiecaj mi jedno. Nie zostawisz mnie nigdy.
-Kocham cię i proszę cię, jedźmy już do domu. Zimno mi bardzo.
-A nie chcesz iść do rodziców?- Jacek zaproponował Oli.
-Skoro już tu jesteśmy, to czemu nie- zgodziła się i poszli na grób jej rodziców. Potem jeszcze zaszli na grób narzeczonego i syna Aleksandry. Gdy już skończyli obchód, wrócili do auta, Jacek odwiózł Olę do mieszkania i wrócił do siebie.
Gdy wrócił do domu, trwała jakaś awantura. Był zdziwiony, bo myślał, że jego siostra Ania razem ze swoim chłopakiem Mieszkiem, swoją drogą jego kolegą, byli w górach, a tu taka niespodzianka.
-Twoja matka jest nienormalna- zarzucił dziewczynie Mieszko.
-No co ty nie powiesz? Jakbym nie wiedziała, że jest rąbnięta psychicznie- odpowiedziała.
-Musiała nam rozwalić wyjazd, musiała?
-Najwidoczniej tak, ale proszę cię, nie obwiniaj za to mnie, bo ja nawet nie wiem skąd ona wie o naszym wyjeździe.
-A co tutaj się dzieje?- Jacek wkroczył do pokoju, zaniepokojony tymi krzykami.
-Wasza mamusia się dzieje.
-Co znowu wymyśliła?
-Przyjechała do nas do Karpacza.
-Skąd wiedziała, gdzie jesteście?
-A bo ja wiem? Pewnie poprosiła kogoś, żeby ustalił, gdzie jesteśmy. Rozumiesz, że zagroziła Mieszkowi, że go zwolni jak ze sobą nie zerwiemy?
-Ja pierdziele, jak ona tak będzie robić, to razem z Olką przenosimy się do innego komisariatu. Mieszko, przeniesz się z nami?
-Nie lepiej poprosić o zmianę szefa?- zasugerował młodszy z policjantów.
-No może i tak. Mniejsza o to, lepiej opowiedzcie, jak było za nim wam został popsuty wyjazd?- zapytał Jacek, chcąz zmienić temat. Miał nerwy na matkę i jak najszybciej chciał zakończyć tą rozmowę.
Mieszko z Anią spojrzeli na siebie i posłali sobie uśmiechy. Jacek na nich patrzył i nie mógł nic odczytać. Dopiero, gdy Ania specjalnie poprawiła grzywkę, na palcu ujrzał złoty pierścionek.
-Siostra, bierzesz ślub?- spytał, nie wierząc. Był szczęśliwy, że jego siostra wkrótce wyjdzie za mąż i to za takiego fajnego faceta jakim jest jego kolega z pracy, Mieszko.
Kobieta razem ze swoim narzeczonym kiwnęła głową na tak. Jacek nie wiele myśląc, podszedł do siostry, złapał ją w talii, uniósł lekko do góry i zakręcił się.
-Moje gratulacje Ania- powiedział, gdy już ją postawił na podłodze. Potem jeszcze ją mocno przytulił.
-Dusisz mnie- odparła jego siostra, dosyć niewyraźnie, bo Jacek ją mocno przytulał. Mężczyzna ją puścił i podszedł do Mieszka. Złapał jego dłoń i mocno potrząsnął.
-Gratuluję i ostrzegam. Raz ją skrzywdzisz, a do końca życia będziesz jadł przez rurkę. Masz jej nie skrzywdzić. To jest rozkaz.
-Tak jest- Mieszko zasalutował i oboje panowie się roześmiali.
-To może jakiś szampan albo wino za wasze zdrowie, co?- zaproponował Jacek i podszedł do barku.
-Daj szampana, bo nie zdążyliśmy wypić- odpowiedziała Anka. Jacek tak też zrobił i po chwili pili już za zdrowie narzeczonych. Panowie mieli ochotę na coś mocniejszego, ale Jacek musiał iść na drugi dzień do pracy, a na wolne nie miał co liczyć. Około 23:00 Jacek poszedł do swojej sypialni, a Ania zabrała Mieszka do swojej sypialni.
Tydzień później
Ola siedziała właśnie w biurze i trzymała w ręku kopertę. Wahała się, czy ją otworzyć, czy nie. W kopercie znajdowały się wyniki ekspertyzy listu, który znalazła razem z Jackiem w mieszkaniu ojca. Już miała otwierać, ale do pomieszczenia wszedł Mikołaj.
-Hej młoda- przywitał się z policjantką.
-Hej- odpowiedziała i spojrzała na kopertę, która teraz znajdowała się na biurku.
-Co tam masz?- zapytał, widząc zmartwioną Olę.
-Wynik ekspertyzy listu, który znaleźliśmy z Jackiem i ojca w mieszkaniu.
-Jeszcze nie otworzyłaś jej?
-Boję się, a jeśli się okaże, że to napisał tata? To będzie jednoznaczne, że popełnił samobójstwo.
-Niekoniecznie. Przecież ktoś mógł go zmusić też do napisania tego- starał się jakoś pocieszyć Olę. Dla Oli łatwiejsze do przyjęcia było to, że ktoś go zabił niż popełnił samobójstwo.
-Możesz ty otworzyć?- wyciągnęła rękę z koperta w jego stronę. Mikołaj wziął kopertę do ręki, a do drugiej wziął nożyczki. Już miał ją otworzyć, ale do ich biura wszedł Jacek.
-Dzisiaj nie idziecie na odprawę. Jedźcie na Zielińskiego 72/3. Dziewięciolatka dzwoniła zapłakana, że tata i mama są pijani i boi się wyjść ze swojego pokoju. Pojedziecie sprawdzić co się tam dzieje? Dziewczynka ma na imię Asia jakby co- powiedział Jacek.
-No ok- Ola wstała z krzesła i założyła kurtkę oraz kamizelkę. Mikołaj zrobił to samo. Wzięli pałki, pistolety i radiostacje, a następnie udali się do radiowozu. Włączyli koguty i pojechali na miejsce wezwania. Weszli do budynku i już na parterze było słychać krzyki. Chwilę potem znaleźli się pod mieszkaniem. Zapukali raz, drugi i po chwili zobaczyli dziewczynkę. Miała brązowe włosy do pasa i Mikołaj od razu zauważył uderzające podobieństwo między nią a Olą. Podobne rysy twarzy, ten sam kolor oczu.
-Ciocia Ola- dziewczynka rzuciła się na starszą posterunkową. Policjantka wiedziała już co to za rodzina. Nie musiała nawet pytać o nazwisko.
-Joasia, co tutaj się dzieje?- zapytała Ola. Już była zdenerwowana, ale starała się nie okazywać tego przed Mikołajem.
-To ten miły pan Jacek ci nie powiedział?
-Powiedział, powiedział Asia. Chcę jednak dowiedzieć się od ciebie o tym.
-Bo mama i tata są bardzo pijani.
-Ok, a byli na jakiejś imprezie może?- Ola wypytywała. Miała nadzieję, że to jakaś jednorazowa sytuacja.
-Ale oni bardzo często piją- skarżyła się, a Oli zrobiło się słabo, jak to usłyszała. Mikołaj stał i przyglądał się im, aż w końcu na przedpokoju pojawił się tata dziewczynki.
-Z kim gadasz smarkulo?- zapytał. Mała schowała się za kobietą.
-Dzień dobry, starszy aspirant Mikołaj Białach i starsza posterunkowa Aleksandra Wysocka- odezwał się Mikołaj.
-Słucham?- teraz wyszła matka dziewczynki- To ty dziwko?- kobieta rzuciła się na Olę i ją pchnęła. Posterunkowa poleciała na Asię, a dziewczynka zleciała ze schodów. Ola podniosła się z ziemi i natychmiast zjawiła się przy dziewczynce.
-Asia, słoneczko? Słyszysz mnie? Córeczko?- potrząsnęła Joasią- Białach wezwij karetkę- zwróciła się do kolegi, który zakładał kajdanki. Miała łzy w oczach. Nie chciała, aby jej córka zmarła. Była jedyną osobą, którą kochała i żyła, oprócz Jacka. Mikołaj wezwał karetkę i dwa dodatkowe radiowozy. Jacek się dziwił, czemu dwa, ale on powiedział, że chce, aby Olka się przebadała, bo uderzyła głową o ścianę. Skłamał, ale wiedział, że będzie chciała jechać do szpitala. Zauważył, że tą dziewczynkę i Olę coś łączy, a Ola i tak postanowiła, że zadzwoni do Jacka jak tylko będzie mogła i mu to wyjaśni.
-Olka, co z Asią?- Mikołaj stał i pilnował małżeństwo.
-Puls słabo wyczuwalny- odpowiedziała spanikowana Ola i jeszcze chwile trzymała palce na szyi dziewczynki, a zaraz potem przestała czuć puls i nie czuła oddechu- Mikołaj ratuj ją, zatrzymała mi się- krzyknęła spanikowana. Mikołaj zbiegł po schodach i przeszedł do reanimacji, a Olka podeszła do ludzi, którzy stali w kajdankach twarzą do ściany.
-Jeśli Aśce się coś stanie, to dopilnuje, żebyście oboje zgnili w pierdlu. Nie po to wam ją powierzyłam, żeby teraz cierpiała. Chciałam aby było im lepiej, ale najwyraźniej to był błąd mojego życia- wrzasnęła na kobietę i mężczyznę.
Mikołaj cały czas wykonywał dziewięciolatce masaż serca. Po pięciu minutach na miejscu była karetka i ratownicy medyczni przejęli Joasię od Białacha. Przełożyli ją na deskę i zanieśli do karetki. Razem z nimi poszła Aleksandra, która bardzo była tym wszystkim przejęta. Mikołaj poczekał na radiowozy, które miały zabrać mężczyznę i kobietę na wytrzeźwiałkę, a potem pojechał do szpitala. Zaparkował samochód jak najbliżej i poszedł do rejestracji.
-Dzień dobry, jakieś piętnaście minut przywieziono tu dziecko. Było razem z matką- rejestratorka spojrzała do papierów i pokazała Mikołajowi, gdzie ma iść. Szybko znalazł Olę. Siedziała pod salą operacyjną i miała twarz schowana w dłonie. Mężczyzna podszedł bliżej kobiety i siadł obok niej.
-Co z Asią?- zapytał po chwili milczenia.
***
No i jak kolejne opowiadanie? Zaskoczeni historią Oli i Jacka? Jak myślicie, co będzie z Asią? Czy Asia przeżyje? Czy trafi do Oli z powrotem?

Miniaturka 100tys.

Dziękuję za 100tys wyświetleń. Powinnam napisać jakiś specjalny post, ale święta są i nie mam zbyt dużo czasu, więc podziękuje kilku osobom: Paulinie, S.t.o, Żabce, Żelkowi 220, Małej, Magdzie i Oldze (wiem, że nie komentujesz, ale Ci dziękuję, bo wiem, że czytasz) i wielu innym, którzy czytają moje opowiadania. A teraz zapraszam na miniaturkę :)
***

2004

Młoda dziewczyna w wieku szesnastu lat przebywała w ośrodku psychiatrycznym od roku. Została tam skierowana, gdy wpadła w depresję po śmierci swojej matki i próbowała popełnić samobójstwo. Od tego momentu nie powiedziała ani słowa. Ojciec jej sam nie wiedział, czemu tak się dzieje. Odwiedzał ją codziennie, ale i tak nigdy nie usłyszał od niej żadnego słowa.
Dziewczyna nazywała się Aleksandra Wysocka. Była wysoka, szczupła, miała długie brązowe włosy i błękitne jak ocean oczy.
Do ośrodka raz w tygodniu, zawsze w środę po zajęciach, jako wolontariusz przychodził pewien siedemnastolatek. Był to dosyć wysoki blondyn z niebieskimi oczami. Nazywał się Jacek Nowak. Przystojny, wysportowany, w szkole podobał się każdej dziewczynie, ale on na żadną nie zwracał uwagi, oprócz na jedną. Była to wspomniana wcześniej Aleksandra, córka policjanta Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.
Gdy zjawiał się w ośrodku, to właśnie jej poświęcał najwięcej uwagi. Uwielbiał spędzać z nią czas mimo tego, że ona nigdy nic nie mówiła. Widać było również, że szesnastolatka lubi jego towarzystwo. Czasem nawet się delikatnie uśmiechała, gdy widziała, że wchodzi do jej pokoju.
-Jak się ma moja ulubienica?- zapytał Jacek, wchodząc do pokoju dziewczyny. Ona jak zwykle siedziała na łóżku i coś malowała. Uwielbiała malować, do tego miała talent, ale jej rysunki czasem potrafiły wywołać nieprzyjemny dreszcz.
-Oj Ola, Ola- westchnął siedemnastolatek- Kiedy będę mógł poznać jaki jest twój głos, co?- starał się mówić normalnie, jak do każdego. Wiedział, że Ola go rozumie, chociaż z czasem zaczynał w to wątpić. Zachowywała się jak robot. Wykonywała każde polecenie, ale jakby bez pomyślunku. Jednak jednego nigdy nie robiła, nie odzywała się. Przychodził do niej nawet psychiatra, ale nic nie pomagało.
-W ogóle, to mieliśmy dzisiaj akcję w szkole. Chłopaki z mojej klasy rozlali przed klasą olej i nauczycielka od matmy się poślizgnęła- zaczął jej opowiadać o wydarzeniach w szkole. Ola kiwnęła tylko głową i się uśmiechnęła- A i jeszcze najważniejsze. Mój starszy brat nareszcie oświadczył się swojej dziewczynie. Zostanę szwagrem- kontynuował z entuzjazmem. Wtedy wydarzyła się rzecz, której chłopak się nie spodziewał. Ola podniosła się z łóżka i podeszła bliżej Jacka. Popatrzyła najpierw w jego błękitne tęczówki, a następnie pocałowała go. Nastolatek był zaskoczony, ale jednocześnie szczęśliwy. To nie był jednak koniec niespodzianek.
-Zakochałam się w tobie- powiedziała, a chłopak pomyślał, że się przesłyszał.
-Możesz powtórzyć?
-Zakochałam się w tobie- powtórzyła Ola. Jacek, nie patrząc pod nogi pobiegł po psychiatrę, który zajmował się Olą. Po chwili wrócił razem z nim.
-Jacek się prawie zabił, biegnąc do mnie- zaśmiał się lekarz- Słyszałem, że wreszcie się odezwałaś. To dobry znak.
-Panie doktorze, mogę zadzwonić do ojca?- zapytała.
-No jasne, że możesz, ale moglibyśmy najpierw porozmawiać?- posłał Jackowi spojrzenie, aby ten opuścił salę.
-Ok- zgodziła się nastolatka.
-To powiesz w końcu, dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego chciałaś się zabić?- zapytał dosyć delikatnie.
-Z początku gdy mama zmarła, tata poświęcał mi każdą wolną chwilę, ale z czasem zaczęliśmy się oddalać. W końcu on oddał się całkowicie pracy, a ja czułam się niepotrzebna. Dlatego to zrobiłam- odpowiedziała.
-Wiesz, że to nie był najlepszy pomysł? Czemu z kimś nie porozmawiałaś?
-Sama nie wiem. Wydawało mi się to prostsze. Zniknąć tacie z oczu. On w ogóle na mnie uwagi nie zwracał, więc myślałam, że nawet mnie nie będzie ratować.
-Ola, twój tata był bliski załamania nerwowego. Wiesz, że to było głupie?
-Wcześniej tego nie dostrzegałam, dopiero gdy Jacek zaczął do mnie przychodzić to zrozumiałam, bo się w nim zakochałam- spojrzała na chłopaka stojącego na korytarzu. On się do niej uśmiechnął. Ola porozmawiała jeszcze z psychiatrą, a potem nastolatka zadzwoniła do ojca, który jak tylko usłyszał jej głos w telefonie, ucieszył się bardzo. Przyjechał do niej najszybciej jak mógł. Ola go przepraszała, on ją również aż w końcu zrobiło się późno i musiał jechać do domu.

19 lat później

Aleksandra stała oparta o framugę w sypialni ze skrzyżowanymi rękami. Patrzyła na męża, który panował właśnie walizki.
-Będzie mi ciebie brakować Jacuś- powiedziała i podeszła, obejmując go od tyłu.
-Wiem skarbie, ale to tylko dwa tygodnie- odparł.
Mężczyzna właśnie się szykował do wyjazdu na szkolenie do Stanów Zjednoczonych, do FBI. Był policjantem od 10 lat. Po skończeniu liceum, Jacek Nowak ożenił się z Aleksandrą Wysocką. W wieku dwudziestu lat Ola zaszła w ciążę i mają córkę Joannę. Mieszkają w domu na przedmieściach Wrocławia.
-Tato, a pamiętasz, co mi obiecałeś?- do sypialni rodziców wpadła piętnastolatka.
-Oczywiście. Jak tylko wrócę, to pojedziemy na ten koncert do Berlina córeczko- odpowiedział, przytulając dziewczynę, już nastolatkę.
-Dziękuję- odparła. Jacek domknął walizkę i postawił ją przy ścianie.
-Kocham was moje skarby- powiedział, rzucając się na tapczan. Żona mężczyzny położyła się z jednej strony, a córka z drugiej i wszyscy się przytulili. Potem zeszli do kuchni na kolację, a następnie położyli się spać, bo na drugi dzień, wcześnie rano, musieli odwieź Jacka na lotnisko.

Nazajutrz

Rodzina Nowaków o szóstej trzydzieści była już na lotnisku. Ola razem z Joasią bardzo przeżywały fakt, że Jacek je zostawia same na dwa tygodnie. Myślał nawet, żeby je zabrać ze sobą, ale nie leciał sam. Gdyby jego kumple mieli brać rodziny, byłoby za dużo zamieszania.
-Będę za wami tęsknić księżniczki- powiedział ze łzami w oczach.
-My za tobą też. Dobrze, że nie lecisz tam na dłużej- rzekła brunetka i uroniła łezkę.
-Mamo, nie płacz. Tata nie jedzie na zawsze- Asia zwróciła się do matki. Ola otarła łzy.
-Ok, masz rację córcia- kobieta się uspokoiła. Ostatni raz przytuliła męża, potem uczyniła to Asia i Jacek udał się na odprawę. Aleksandra stała z córką i patrzyła jak jej małżonek znika wśród setki turystów i nie tylko. Kiedy zniknął im z oczu, udały się do auta i pojechały do domu.

Dwa tygodnie później
Ola właśnie się szykowała, żeby pojechać po Jacka na lotnisko. Jej córka była w szkole. Właśnie słuchała piosenek na swojej ulubionej stacji, aż w pewnym momencie przerwano i usłyszała, że nadawany jest komunikat. Podgłośniła nadajnik i zaczęła słuchać.
O godzinie dziesiątej trzydzieści siedem, samolot lecący ze Stanów Zjednoczonych do Polski rozbił się w odległości pięciu kilometrów od Szczecina, w pobliżu autostrady. Przyczyny oraz liczba ofiar katastrofy jest nieznana, ale prawdopodobnie zginęli wszyscy. Więcej informacji udzielimy w późniejszym czasie.
Ola po usłyszeniu wiadomości zamarła. Wiedziała, że w tym samolocie był jej mąż. Nie wierzyła, że to może być prawda. Miała już iść do sypialni, rzucić się na łóżko i wrzeszczeć, ale zadzwonił jej telefon. Wzięła go z kuchennego blatu i nie patrząc kto to, odebrała.
-Olka, widziałaś wiadomości?- zapytała nerwowo kobieta, po drugiej stronie słuchawki. Była to Emilia- przyjaciółka Oli, a za razem żona kolegi Jacka, z którym poleciał do USA.
-Tak- odpowiedziała i się rozłączyła. Nie chciała z nikim rozmawiać. Nie mogła uwierzyć, że właśnie prawdopodobnie straciła męża. Dziennikarz powiedział, że nie wiadomo, czy wszyscy zginęli, ale były nikłe szanse, że ktokolwiek przeżył. Kobieta podeszła do szafki z trunkami alkoholowymi i wyjęła wszystkie alkohole jakie miała. Zaczęła pić bez opamiętania. Po jakimś czasie straciła przytomność.

Około piętnastej do domu wróciła Asia. To, co zastała w domu przeraziło ją. Podbiegła do matki i zaczęła nią szarpać.
-Mamo, obudź się- krzyknęła spanikowana. W tym momencie w salonie stanął Jacek z walizkami. Rozejrzał się i zobaczył na podłodze mnóstwo butelek. Przeraził się.
-Aśka, co tutaj się dzieje- podbiegł do żony- Olcia, kochanie. Obudź się. Dzwoń na pogotowie- wrzasnął na córkę i ułożył Olę w bezpiecznej pozycji. Całe szczęście oddychała i było czuć puls. Asia wybrała numer na pogotowie, a gdy skończyła rozmawiać, pomogła ojcu.
-Wróciłam dosłownie chwilę przed tobą, a mama już była w takim stanie- powiedziała przerażona.
-Cholera, pewnie słyszała wiadomości- westchnął.
-Jakie wiadomości?- zapytała ciekawska córka?
-Pod Szczecinem była katastrofa lotnicza. Był to samolot, którym miałem lecieć, ale Krzysiek chciał jeszcze załatwić coś w Szczecinie i wróciliśmy pociągiem. Mama pewnie myślała, że ja zginąłem. Dobra, nieważne teraz. Mam nadzieję, że z mamą wszystko w porządku- powiedział córce i usłyszeli dzwonek do drzwi. Było to pogotowie. Od razu zabrali Olę do szpitala. Jacek pojechał z córką za karetką.
-Czemu nie zadzwoniłeś do mamy, gdy dowiedziałeś się o tej katastrofie?- zarzuciła mu nagle dziewczyna, siedząca obok na miejscu pasażera.
-Miała to być niespodzianka. Wsiedliśmy do samolotu, który leciał wcześniej. Chcieliśmy być szybciej.
-Jeden głupi telefon, a mama by pewnie tego nie zrobiła. Wiesz przecież jaka ona jest- kolejny zarzut ze strony Asi.
-Wiem, nie pomyślałem. Mogłem to przewidzieć- przyznał jej rację. Wiedział, że z kobietami się nie dyskutuje.
-Dobra, nieważne. Jedź do tego szpitala.
-Ok.
Po piętnastu minutach byli już na miejscu. Joanna jak poparzona wyskoczyła z auta i chwilę potem była już przy matce. Czekali kilka godzin aż się obudzi. Kiedy tylko odzyskała przytomność. Jacek musiał na chwilę wyjść, dlatego były same i Ola nie wiedziała jeszcze, że Jacek jest w szpitalu. Asia przytuliła kobietę.
-Mamo, czemu to zrobiłaś?
-A co ci do tego. Ojca i tak już z nami nie ma!- wrzasnęła. W tej chwili wszedł nie kto inny, jak jej mąż. Ona przetarła oczy i przypatrywała się mu.
-Witaj skarbie- mężczyzna podszedł i pocałował małżonkę.
-Jacek?
-Nie, święty Mikołaj- zironizował.
-Tato- córka go zmierzyła wzrokiem.
-Ola, ja nie leciałem tym samolotem. Polecieliśmy wcześniej i wróciliśmy pociągiem- wyjaśnił.
-Przepraszam- odparła skruszona kobieta.
-Dobra, nie rozmawiajmy o tym. Ważne, że jesteśmy wszyscy razem- odezwała się najmłodsza z rodziny i wszyscy się uśmiechnęli.

piątek, 25 marca 2016

II.5

Pamiętaj, że demony przeszłości powracają.
Na kartce widniało tylko to jedno zdanie. Mikołaj spojrzał podejrzanie na przyjaciółkę. Zaczął zastanawiać się, o co chodzi.
-Rozumiesz coś z tego?- zapytał Mikołaj.
-Mikołaj, proszę cię, zostaw mnie samą- powiedziała Ola. Nie miała ochoty nic opowiadać Mikołajowi, chociaż zaczęł się domyślać co tu jest grane, gdy przeczytała o "demonach przeszłości". Nie chciała jednak wyciągać pochopnych wniosków. Chciała to wszystko przemyśleć, najlepiej sama.
-Może zadzwonię po Jacka? Nie powinnaś być teraz sama- zaproponował.
-Nie, ja chcę zostać sama. Jeśli będę go potrzebowała, to zadzwonię do ciebie. Dzięki, że wpadłeś- odezwała się dosyć nerwowo.
-No ok, to ja będę jechał Ola. Do zobaczenia- powiedział Mikołaj.
-Pa, pa- odparła tak jakoś bez większego przejęcia. Mikołaj wyszedł. Ola zamknęła drzwi i zaczęła po raz kolejny raz czytać list, a właściwie zdanie. Zastanawiała się, czy ktoś, kto to pisał miał na myśli to, co ona podejrzewa. Miała nadzieje, że nie.

Gdy Ola siedziała w swoim domu i myślała o tych wszystkich wydarzeniach, Jacek właśnie szykował się na wyjście do swojego rodzinnego domu. Był umówiony z rodzicami na kolację. Chciał zabrać ze sobą Olę, ale widział jak to wszystko przeżywa i woli być sama. Myślał też, żeby pojechać do niej, ale dała mu wyraźny znak, że nie. Nie pozostało mu nic innego, jak jechać samemu. Zebrał się i około dziewiętnsstej parkował już auto pod domem ojca i macochy. Jego tata, widząc syna, wyszedł mu na przywitanie.
-No witaj Jacek. Co tam u ciebie słychać?
-Witaj tato, zaraz ci opowiem. Tylko daj mi się rozebrać- otrzepał buty ze śniegu i wszedł do domu. Już w przedpokoju było czuć kolację robioną przez Ewelinę.
-Witaj synku- na przedpokoju pojawiła się niewysoka blondynka. Była ubrana w beżową sukienkę, a włosy miała upięte w koka.
-Cześć- Jacek ją pocałował.
-Zaraz podam do stołu. Idźcie do jadalni- powiedziała z uśmiechem. Jacek się rozebrał i poszli z ojcem zająć miejsca przy stole.
-No to opowiadaj, co tam słychać?- zapytał mężczyzna, ciekawy tego, co dzieje się u jego pierworodnego dziecka.
-No to tak, zeszliśmy się z Olą- zaczął. Bogdan, bo tak miał na imię ojciec policjanta, uśmiechnął się jak to usłyszał. Uwielbiał Olę i przykro mu było, że się rozstali. Teraz był zadowolony, że są znowu razem.
-A czemu nie zabrałeś jej ze sobą tutaj?
-Ola chciała pobyć trochę sama. Cały czas przeżywa to, co się wydarzyło.
-Rozumiem. A właśnie, kto jest waszym nowym szefem?
-Zgaduj- powiedział Jacek, a ojciec jego zaczął szukać w myślach.
-Nie mów mi tylko, że twoja matka- rzucił, a Jacek zaczął się śmiać.
-Bingo.
-A jak się sprawuje?
-Zaczyna mieszać życie zawodowe z prywatnym, co zaczyna mnie irytować.
-Czyli krótko mówiąc, masz przerąbane.
-No dokładnie, jeszcze do tego Ola obrywa. Porażka, ale jak tak dalej pójdzie, to chyba się przeniosę do innego komisariatu, bo nie wytrzymam z tą jędzą- Bogdan zaśmiał się, słysząc słowa syna.
-To teraz rozumiesz, czemu się rozwiodłem z twoją matką.
-Doskonale- Jacek przewrócił tylko oczami.
-Podano do stołu- do jadalni weszła Ewelina z wazą, w której był rosół. Wzięli się za jedzenie. Potem siedzieli i rozmawiali, ale przeszkodził im w tym telefon Jacka. Mężczyzna spojrzał na wyświetlacz i zobaczył napis "Wujek Białach". Tak właśnie miał zapisanego swojego kolegę. Pomyślał, że może być to coś ważnego, dlatego przeprosił i poszedł odebrać.
-Mikołaj, co się dzieje? U rodziców jestem.
-Musimy się spotkać. Najlepiej teraz. Olka może być w niebezpieczeństwie. Dostała jakiegoś dziwnego anonima. Będę w tym barze, co zawsze- oświadczył. Jackowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Od razu się zerwał. Przejął się tym telefonem bardzo. Właściwie to nie telefonem, tylko Olą. Powiedział rodzicom, że nie musi wracać i od razu pojechał do umówionego miejsca.
Musiał przebić się przez całe miasto, ale zajęło mu to niewiele czasu. Była taka godzina, że już wszyscy siedzieli w domach zmęczeni po pracy. Jacek znalazł wolne miejsce na parkingu i udał się do baru, gdzie czekał już na niego Mikołaj.
-Witaj stary- przywitał się blondyn.
-Cześć- Mikołaj chciał mu powiedzieć coś złośliwego za to stary, ale w tej chwili nie miało to większego znaczenia. Martwił się o swoją przyjaciółkę i to było głównym powodem ich spotkania.
-To o czym chciałeś pogadać?- zapytał Jacek.
-Musimy pogrzebać w przeszłości Oli- oznajmił, a Jacka zamurowało.
-Po co chcesz to robić?
-Wydaje mi się, że Olka zna zabójcę Wysockiego, ale nie chce nic powiedzieć.
-Skąd takie przypuszczenia?- spytał Jacek, a Mikołaj zaczął mu powiadać o sytuacji w domu Olki, a gdy skończył Jacek zadał kolejne pytanie- O co może chodzić z demonami przeszłości?
-Też się zastanawiam.
-Właśnie, a jak już rozmawiamy o przeszłości Oli. Wiesz może kto to może być Damian?- przypomniał sobie Jacek rozmowę ze swoją dziewczyną. Pomyślał, że skoro ona nie chce mówić, to zapyta przy okazji Mikołaja. Oszczędziłby jej tej rozmowy.
-Czemu pytasz o Damiana?- jego kolega wyglądał na zaskoczonego, ale jednocześnie pokazał, że wie coś o nim.
-Dzisiaj jak pokłóciliśmy się z moją matką, w złości powiedziałem, że jej nie nawidzę. Ola naskoczyła na mnie, że nie powinienem tak mówić i cieszyć się, że mam do kogo powiedzieć mamo.
-Przejdź do sedna- przerwał mu Mikołaj.
-No i Ola powiedziała, że najpierw jej mama, potem Damian i teraz jej tata. Jak zapytałem o Damiana, to powiedziała, że nie chce o tym rozmawiać. Zaczęło mnie zastanawiać kto to jest ten Damian.
-Jak byś sobie wklepał w komputer i znalazł sprawy sprzed dziewięciu lat i poszukał wszystkie sprawy, które dotyczyły śmiertelnych wypadków motocyklistów, to znalazłbyś na pewno jedną sprawę, gdzie jest nazwisko Oli i obok niego pojawia się imię Damian.
-Jak coś wiesz, to mów. Nie będę szperał, bo Jaskowska jeszcze mnie przyłapie, a mam już z nią spiny.
-To było dziewięć lat temu. To był mój pierwszy patrol z sierżant Kownacką, jeszcze wtedy z posterunkową Muszyńską. Nie było wolnych patroli drogówki, dlatego nas wysłali do śmiertelnego wypadku kawałek za Wrocławiem. Damian był narzeczonym Oli. Pamiętam tą sprawę, bo to córka komendanta. Ktoś wjechał w Damiana i uciekł z miejsca wypadku. Nie dało się nic ustalić. Ola wtedy zeznała, że pewnie ktoś go celowo zabił. Była wtedy w ciąży z tym Damianem. Tylko tyle wiem- powiedział Mikołaj, a Jacka zamurowało. Jego dziewczyna była zaręczona i była w ciąży.
Gdy pierwszy szok minął, udało mu się wydusić.
-Co z dzieckiem?- przełknął ślinę, myśląc, że Ola poddała się aborcji.
-Nie mam pojęcia. Nigdy z nią o tym nie rozmawiałem. Pamiętałem to, ale nigdy nie poruszyłem tematu. Znasz Olkę.
-Ja pierdziele, muszę do niej jechać- Jacek się zerwał, ale Mikołaj go złapał.
-Najpierw, to my musimy dokładnie zbadać przeszłość Olki. Jest już ekspertyza tego listu, co znaleźliście u Wysockiego?
-Nie, pojutrze najwcześniej, ale nawet jeśli jest on napisany ręką Wysockiego, to niewiele da, równie dobrze ktoś mógł go zmusić- odpowiedział Jacek, będąc dalej w szoku.
-Ok. To zrobimy tak. Jedziemy teraz na komendę pogadać z dyżurnym i poprosimy o papiery tej sprawy. Oczywiście wszystko robimy za plecami Olki. Wiemy tylko my, twój zmiennik i Kapslowi jeszcze powiemy o tej sprawie.
-Ok, może być. Ale o dziecku z nią pogadam. Powiem, że przez przypadek wpadłem na tą sprawę, szukając czegoś.
-Tylko niech cię ręka boża broni od tego, żeby powiedzieć, że to ja- ostrzegł Mikołaj.
-Oczywiście. To może ty jedź na komendę, a ja pojadę do Olki pogadać o dziecku. Nie chcę kolejny raz wpadać na szefową- oznajmił Jacek.
-A pro po naszej szefowej. Sorry, że tak bezpośrednio, ale ciebie i Jaskowską coś łączy? Widzę jak się zachowujecie wobec siebie i czuć napięcie między wami.
-To moja matka, ale wnikaj w szczegóły. Ok? I nic nie wiesz- Jacek uznał, że komu jak komu, ale Mikołajowi może zaufać.
-No dobra, to ja jadę na komendę, a ty sobie porozmawiaj z Olą. Tylko nie rób nic, czego byś żałował.
-Ok, to pa- Jacek udał się do swojego auta i pojechał do mieszkania Oli. Mikołaj w tym czasie zamówił sobie taksówkę i pojechał we wcześniej wspomniane miejsce.
Około dwudziestej Jacek stał pod mieszkaniem Oli. Zapukał raz, potem drugi, aż w końcu drzwi otworzyła Ola w piżamie i kapciach z króliczymi uszami. Do tego włosy miała rozczochrane. Jacek miał w planach zacząć delikatnie rozmowę, ale mu to nie wyszło.
-Co zrobiłaś z dzieckiem?- zapytał, nie witając się nawet z Olą. Ola się przeraziła. Nie wiedziała, co zrobić. Uciec z mieszkania i zostawić Jacka samego, czy też usiąść i wszystko na spokojnie wytłumaczyć. Sumienie podpowiadało jej, żeby wyjaśnić to Jackowi, a rozum, żeby uciekała.
-O czym ty mówisz?- spytała niepewnie, ze strachem w oczach.
-O tym, że byłaś w ciąży. Prawda?
-Ale to nie tak- Ola chciała się bronić, ale zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że nie uda jej się wybrnąć z tej sytuacji.
-Usunęłaś je?- zapytał bez wahania.
-Nie, nigdy w życiu- zaprzeczyła i w oczach pojawiła się bezbarwna ciecz.
-To gdzie jest twoje dziecko?- Jacek już nie krzyczał, tylko starał się mówić spokojnie, chociaż bardzo go to dręczyło. Do oczu Oli zaczęło napływać jeszcze więcej łez. Blondyn nic nie powiedział, tylko przytulił brunetkę i razem udali się do salonu. Ola cały czas płakała i nie była wydusić z siebie ani słowa. Długo się uspokajała, ale gdy już się opanowała, podeszła do komody i wyjęła album ze zdjęciami. Otworzyła i wyjęła jedną fotografię. Następnie podała ją Jackowi.
-Ta mała dziewczynka, którą trzymam na ręcach, to moja córeczka, a ten chłopiec, którego trzyma tata, to mój syn. Asia i Damianek- oznajmiła Ola.
-Bliźniaki?
-Tak.
-Co się z nimi stało?- zapytał Jacek. Ola siadła na sofie po turecku i spojrzała prosto w oczy Jackowi. Nie mogła, nie umiała go okłamywać. Musiała mu wyznać prawdę. W końcu byli parą, a taka informacja nie może zostać zatajona.
-Może zacznę wszystko od początku- wzięła głęboki oddech i chciała już mówić, ale odezwał się Jacek.
-Powiedzmy, że fragment tej historii do momentu wypadku twojego narzeczonego znam. Interesuje mnie tylko, co się stało z twoimi... Waszymi dziećmi. Powiesz mi to?
***
Kolejny list, kolejny fakt ujrzał światło dzienne. Jak myślicie, co się stało z dziećmi Oli? Jak Jacek przyjmie tą wiadomość? Czy Mikołaj z Jackiem w swoim śledztwie ujawnią jakieś fakty? Co Ola jeszcze ukrywa?
***
No i jeszcze jedno.
Pragnę Wam życzyć Wszystkim zdrowych, wesołych i spokojnych świąt, spędzonych w gronie najbliższych. Smacznego jajka oraz mokrego dyngusa :)

wtorek, 22 marca 2016

II.4

Droga Olu!
Jeśli to czytasz, to oznacza, że wybudziłaś się ze śpiączki, a ja nie żyję. Przepraszam Cię za to, co zrobiłem. Wiedz, że zawsze Cię kochałem.
Twój kochany ojciec
List był krótki, ale nie pozostawiał wątpliwości, że to samobójstwo. Ola zaczęła płakać po poznaniu treści. Oparła się o ścianę i osunęła na podłogę. Spuściła głowę i zaczęła płakać. Jeszcze kilka minut wierzyła, że jej ojciec tego nie zrobił, ale nadzieja zniknęła wraz z przeczytaniem listu. Jacek z kolei nadal w to nie wierzył. Nie pasowało mu kilka rzeczy. Postanowił nie zwlekać z tym.
-Olka, wstawaj. Jedziemy na komendę- powiedział żywiołowo, a kobieta spojrzała na niego oczami pełnymi smutku.
-Po co? Kryminalni mieli rację, że to samobójstwo.
-I niby czemu miałby to twój tata robić?- zapytał Jacek.
-Nie wiem, może myśl, że może mnie stracić go przerastała- rzuciła Ola, ale to mężczyzny nie przekonało. Z resztą tak samo jak jej, ale nie mogła znaleźć innego sensownego wytłumaczenia.
-Bzdura. Z resztą moim zdaniem ten list jest fałszywy. Myślisz, że twój ojciec nie napisałby powodu samobójstwa. Do tego kryminalni znaleźliby go już wcześniej. Musimy jechać do grafologa- powiedział blondyn i wyciągnął ręce w stronę brunetki, która złapała się ich i wstała z podłogi. Zaczęła analizować to, co powiedział jej partner i doszła do wniosku, że może mieć racje. Nagle odzyskała chęć do działania w tej sprawie.
-Dobra, jedziemy- odparła. Wyszli z mieszkania Wysockiego, zamknęli je i udali się w stronę komendy, na której pracowali.
Na miejsce dotarli jakieś dwadzieścia minut później. Było około godziny dwunastej. Zaparkowali auto dokładnie na przeciwko wejścia. Wysiedli z pojazdu i pokierowali się do budynku. Poszli od razu na piętro, gdzie mieścił się wydział kryminalny.
-Starsza posterunkowa Wysocka i starszy aspirant Nowak. Co was do mnie sprowadza?- przywitał ich Kapsel, a właściwie podkomisarz Patryk Wierzbicki. To on zajmował się sprawą śmierci ojca Oli, a za razem swojego szefa.
-Mamy interes do ciebie. Chodzi o sprawę śmierci Wysockiego- zaczął Jacek.
-No słucham- Patryk zamknął teczkę ze sprawami, które przeglądał zanim przeszkodzili mu koledzy.
-Bo gdy już technicy pojechali z mieszkania mojego ojca i wychodziliśmy z Jackiem, gdy on zobaczył, że między rysunkami, które zabrałam jest koperta. Otworzyliśmy ją i przeczytaliśmy list. Pismo z pozoru wygląda jak ojca, ale Jacek uznał, że to nie mógł napisać tata. Mógłbyś skontaktować się z grafologiem, żeby potwierdził albo zaprzeczył, że to pismo ojca?- spytała z nadzieją w głosie. Gdyby okazało się, że to zabójstwo, węszyłaby dalej, chcąc znaleźć zabójcę, ale gdyby okazało się, że to samobójstwo, to też będzie szukała dalej. W końcu musiał mieć jakiś powód.
-No dobra, załatwię ci. A co z tego będę miał?- spojrzał się na Jacka, który posłał mu złowrogie spojrzenie.
-No nie wiem, może ładny uśmiech- Ola pokazała dwa rządki śnieżnobiałych zębów.
-Dobra, biorę to na siebie- powiedział Patryl i wziął list od koleżanki.
-Dziękuję ci. To dla mnie ważne, żeby znaleźć zabójcę taty.
-Ok, rozumiem. A i jak się domyślam, to szefowa ma o niczym nie wiedzieć, skoro przychodzisz bezpośrednio do mnie?
-Czytasz mi w myślach. Jeśli dasz radę to przed nią ukryć, to będę ci wdzięczna.
-Ok, to jak coś będę miał, to zadzwonię do ciebie- podkomisarz posłał Oli uśmiech.
-Dzięki stary, my się zmywamy, bo nie chcemy na szefową wpaść- odparł Jacek i wyszli z gabinetu. Jednak mężczyzna wywołał wilka z lasu i wpadli wprost na Jaskowską.
-No no no, kogo ja tu widzę? Starsza posterunkowa Wysocka i starszy aspirant Jacek Nowak. A co wy tu robicie?- zapytała, chodząc wokół pary. Oboje starali się nie wybuchnąć.
-Mogłabyś nie robić scen na korytarzu?- odezwał się Jacek- Nie każdy musi wiedzieć, że jesteś moją matką.
-Ale czy ja robię jakiekolwiek sceny?- zwróciła się do syna. On jednak nie odpowiedział i tym razem głos zabrała Ola.
-Przepraszamy, ale musimy już jechać z Jackiem.
-Zapraszam do mojego gabinetu- powiedziała, udając że nie słyszy słów Aleksandry.
-Ale my nie jesteśmy na służbie i nie mamy zamiaru teraz słuchać twoich rozkazów. Poza tym zachowujesz się gorzej niż Wysocki. Nie pamiętam, żeby takie akcje jak ty odwalał.
-Czy ty mi się właśnie postawiłeś? No to ładnie cię tatuś wychował. Chyba będę musiała sobie z nim pogadać- w komendantce kipiała już złość.
-Wiesz co? Nie będę wyciągał brudów rodzinnych w pracy, a tym bardziej że stoimy na korytarzu. A teraz ja i Ola opuszczamy komendę. Do widzenia- odparł Jacek, złapał Olę za rękę i poszli do wyjścia najszybciej jak umieli. Zostawili Jaskowską w osłupieniu. Gdy wsiedli do auta, Jacek wziął kilka głębokich oddechów.
-Jak ja tej kobiety nie nawidzę- odparł.
-Nie mów tak Jacek- skarciła go kobieta. Owszem, zachowanie ich nowej dowódczyni pozostawiało wiele do życzenia, bo mogła sobie oszczędzić uwag, ale to nadal była matka Jacka- Nawet nie wiesz jak ja ci zazdroszczę, że masz do kogo powiedzieć mamo. A ja?
-Sorry, nie wiedziałem, że cię to tak dotknie.
-Nie no, nic się nie stało. Jedziemy już?- zapytała Ola. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu, bo było jej zimno. Termometry na dworze wskazywały -10°C, więc nie było co jej się dziwić.
-Ok, a co będziemy potem robić?
-Sama nie wiem- odpowiedziała i rozpłakała się. Nie mogła dopuścić do siebie myśli, że jej ojciec popełnił samobójstwo.
-Co się dzieje?- zapytał Jacek, widząc jak jego towarzyszka się rozkleja.
-Powiedz mi, czemu mnie to spotkało. Najpierw mama, potem Damian, teraz ojciec- odparła smutno. Jacek spojrzał na nią z przymróżonymi oczami.
-Jaki Damian?- Ola zorientowała się, że powiedziała właśnie coś, o czym zawsze chciała zapomnieć i nigdy o tym nie mówiła. Teraz też nie miała zamiaru o tym mówić.
-Proszę, jedźmy już- powiedziała. Jacek postanowił nie wnikać na chwilę obecną, ale postanowił jeszcze jedno. Na pewno wyciągnie od Olki, co to za chłopak. Był pewien, że to nie jej brat, bo mówiła zawsze, że jest jedynaczką. Narzeczony? W głowie Jacka rodziło się co raz więcej pytań, co ukrywa przed nim jego partnerka, ale odpuścił.
-No ok- odpalił auto i ruszyli spod komendy do mieszkania Jacka. Ola marzyła tylko o tym, żeby zabrać swoje rzeczy, wrócić do swojego domu, wziąć długą kąpiel i położyć się w swoim łóżku.
Całą drogę nic się nie odzywali. Jacek skupiał się na drodze, a Ola patrzyła przez szybę i myślała o swojej przeszłości.
*Wspomnienie*
*Ola*
-Idziesz już?- usłyszałam z przedpokoju.
-Chwilę- odkrzyknęłam, nakładając ostatnią warstwę makijażu. Gdy byłam już gotowa, wyszłam ze swojego pokoju i ujrzałam jego, w kombinezonie na motor. Ja byłam ubrana w skórzane spodnie i skórzaną kurtkę. Wzięłam mój kask i pojechaliśmy motorem. Było tak cudownie. Nie przejmowaliśmy się niczym.
*Teraźniejszość*
*Narrator*
-Olka, słyszysz mnie?- powtórzył Jacek drugi raz.
-Przepraszam, zamyśliłam się- spojrzała na mężczyznę smutnym wzrokiem.
-Pytałem się, czy zostaniesz u mnie na noc.
-Wolałabym wrócić do siebie.
-Jak chcesz- Jacek wzruszył ramionami. Po jakimś czasie dotarli na miejsce. Olka zabrała swoje rzeczy i Jacek odwiózł ją do domu. Zabrał spod jej bloku swoje auto i wrócił do siebie. Ola w tym czasie udała się do swojego mieszkania. Tam wzięła długą kąpiel i położyła się w salonie. Zasnęła szybko. Obudził ją koszmar. Śniło jej się, że ktoś próbował zabić ją i Jacka. Była cała spocona. Podniosła się do pozycji siedzącej, przetarła czoło i odetchnęła z ulgą. Spojrzała na zegarek. Wskazywał godzinę osiemnastą. Poszła do kuchni, żeby zrobić sobie coś do jedzenia, chociaż nie miała w ogóle apetytu. Kiedy wpychała w siebie jajecznicę, usłyszała dzwonek do drzwi. Z niechęcią poczłapała, żeby je otworzyć. Na klatce stał Mikołaj.
-Hej młoda- przywitał się z uśmiechem na twarzy. Brunetka jednak tego nie odwzajemniła.
-Cześć.
-A co ty taka smętna?- zauważył przyjaciel kobiety.
-Wszystko zaczyna się komplikować- westchnęła i weszli dalej do mieszkania. Ola zaczęła wszystko opowiadać od wizyty w mieszkaniu jej ojca aż do powrotu. Pominęła tylko fakt, że Jaskowska to matka Jacka.
-W ogóle, co do twojego ojca, to podejrzewasz kogoś? Może jacyś wrogowie?
-Tata był policjantem, a bo to jeden mu się odgrażał?
-No w sumie, ale musi być jakiś punkt zaczepienia. Długo będziesz czekała na ekspertyzę tego listu?
-Mają sporo do roboty, ale Kapsel się postara załawtić to jak najszybciej.
-Aha. W ogóle to śliczne rysunki- powiedział, patrząc na kartki, które Ola przywiozła z mieszkania swojego ojca.
-Dzięki- uśmiechnęła się do przyjaciela. Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale nie było jej dane, bo znowu zadzwonił dzwonek. Kobieta chciała już iść, ale mężczyzna ją wyprzedził i udał się do drzwi. Otworzył je, ale nikogo nie było. Już miał zamykać, ale zauważył na wycieraczce kopertę. Podniósł ją w taki sposób, żeby nie zostawić dodatkowych odcisków i zaniósł ją do kuchni, gdzie przesiadywali. Rzucił to na stół, a Ola spojrzała z przerażeniem.
-Znalazłem to na wycieraczce- dziewczyna nic nie mówiąc, wstała i podeszła do szafki. Znalazła lateksowe rękawiczki i otworzyła ostrożnie kopertę. Zaczęła czytać, ale list wytrącił ją z równowagi. Położyła go przed Mikołajem, żeby on też mógł przeczytać. Zamarł, poznają jego treść.
***
Mam nadzieję, że rozdział się podoba.
1) Jaki będzie wynik ekspertyzy listu, który Ola znalazła u ojca w mieszkaniu?
2) Kto to jest ten Damian?
3) Co kryje kolejny list, znaleziony tym razem przez Mikołaja?

sobota, 19 marca 2016

II.3

Nastał kolejny dzień. Na dworze było mroźno, leżał śnieg, ale świeciło słońce. To ono obudziło Olę, wkradając się nieśmiało do jej sypialni. Ola otworzyła oczy, przyzwyczajając je po mału do światła. Leżała na klatce Jacka. Uśmiechnęła się delikatnie na ten widok. Mężczyzna tak słodko wyglądał jak spał. Kobieta wzięła telefon do ręki i sprawdziła godzinę. Była siódma trzydzieści. Przeraziła się, bo za pół godziny mieli mieć odprawę. Zaczęła budzić Jacka.
-Daj mi jeszcze pięć minut- wymamrotał, ale brunetka potrząsneła go mocniej.
-Szykuj się lepiej do pracy. Za pół godziny mamy odprawę- odparła, ubierając się w tym czasie.
-O kurwa- poderwał się z łóżka i również zaczął się ubierać. Ola zrobiła sobie na szybko makijaż i bez śniadania udali się na komendę. Postanowili, że pojadą autem Aleksandry, ponieważ kluczyki od pojazdu Jacka gdzieś się zawieruszyły. Całe szczęście z osiedla policjantki nie było daleko na komendę. Dotarli dziesięć minut przed czasem. Ola wjechała na policyjny parking i zaparkowała tam gdzie wczoraj. Na miejscu swojego ojca, pod klonem. Latem, gdy świeciło słońce, drzewo rzucało cień, dzięki czemu auto się nie grzało. Teraz nie było liści i cień rzucały tylko gałęzie. Ola zgasiła silnik i pobiegli jak najszybciej na komendę. Przebrali się w mundury i poszli na odprawę. Pech chciał, że trwała ona już od dwóch minut, a nowa szefowa im tego nie darowała.
-Widzę, że spóźnialscy się już zjawili- skomentowała, patrząc na starszą posterunkową i starszego aspiranta jakby chciała ich zabić.
-Przepraszamy- powiedzieli jednocześnie i chcieli już usiąść, ale Jaskowska im na to nie pozwoliła.
-Ktoś wam pozwolił usiąść? Najpierw chcę znać powód waszego spóźnienia- podeszła do nich bliżej. Ola nie miała pojęcia, co odpowiedzieć, bo nie zdążyli obmyślić wspólnej wersji, ale Jacek za to wybrnął z tej sytuacji.
-Bo widzi pani, popsuło mi się auto i zadzwoniłem po Olę, żeby przyjechała po mnie. To nie jest jej wina to spóźnienie.
-Po odprawie zapraszam waszą dwójkę do mojego gabinetu- rzekła surowo i przeszła do wyznaczania zadań na ten dzień. Ola z Jackiem co chwila na siebie spoglądali, co nie umknęło uwadze młodszej inspektor. Po odprawie, tak jak kazała, Nowak wraz z Wysocką udali się do jej gabinetu.
-A więc co macie mi do powiedzenia?- spytała, siadając na fotel.
-Przecież kolega już pani wszystko wytłumaczył- Ola starała się zachować zimną krew. Jacek też się powstrzymywał ledwo od wybuchnięcia.
-Tak? A mi się wydaje, że powód waszego spóźnienia był chyba inny- Renata przyjrzała się uważniej parze.
-Czy pani coś insynuuje?
-Ja nie muszę nic insynuować- odparła i podeszła do podwładnego- Chcesz mi powiedzieć, że sam sobie to zrobiłeś?- Ola z Jackiem spojrzeli się na siebie z przerażeniem, a Ola dopiero wtedy sobie uświadomiła, że poprzedniego wieczoru zrobiła Jackowi malinkę.
-Ale mamo- wypalił Jacek, a dopiero potem ugryzł się w język. Nie chciał mieszać życia prywatnego z zawodowym, a teraz sam to zrobił. Ola spojrzała na niego zdziwiona i jednocześnie wściekła, że Jacek zataił przed nią ten fakt. Wtedy jednak postarała się nie okazywać tego. Renacie prawie nerwy puściły.
-Żeby mi było ostatni raz takie spóźnienie, bo następnym razem skończy się to obcięciem premii- zagroziła. Olka z Jackiem wyszli wściekli z gabinetu szefowej i pokierowali się do pokoju prewencyjnego.
-Mikołaj, możesz iść do radiowozu? Zaraz do ciebie dołączę- Ola zwróciła się do swojego partnera z pracy, a następnie spojrzała prosto w oczy Jacka- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że Jaskowska to twoja matka? Cały czas myślałam, że, że- Ola szukała odpowiedniego słowa- żona twojego ojca jest twoją matką- odparła.
-Bo ja ją zawsze tak traktowałem i przyzwyczaiłem się do tego- powiedział.
-W ogóle jak to się stało, że twoi rodzice nie są razem i czemu masz inne nazwisko niż ona?- zapytała zaciekawiona Ola. Cała złość na Jacka zaczęła jej po mału uciekać.
-Opowiem ci, ale nie tutaj i nie teraz. Pogadamy o tym jak wpadniesz dzisiaj po pracy do mnie. Co ty na to?- zaproponował brunetce.
-No ok, tylko poczekaj chwilę. Wezmę ci to tylko przypudruje- Ola wyjęła kosmetyczkę z szafki i zrobiła Jackowi makijaż na szybko. Dziwnie się czuł z podkładem i pudrem, ale musiał się poświęcić.
-No to możemy iść do pracy- oznajmiła Ola zadowolona ze swojego dzieła- A i uprzedź może Mieszka, w końcu spotyka się z twoją siostrą- powiedziała, gdy Jacek już wychodził.
-Ok- przytaknął i wyszedł. Ola wzięła swoje rzeczy i udała się do radiowozu, gdzie czekał już na nią zdenerwowany kolega.
-Co tak długo cię nie było?- zapytał, odpalając radiowóz.
-Musiałam załatwić coś z Jackiem- odpowiedziała. Mikołaj spojrzał na Olę podejrzliwie.
-Sorry, że tak bezpośrednio, ale czy to ma związek z tym, co Jacek ma na szyi?
-Błagam cię, nie gadajmy o tym. Ok?
-No ok- przytaknął Białach.
Patrol 05 zakończył rozmowę i ruszył pilnować porządek na ulicach Wrocławia. Był to dosyć długi i męczący dzień. Sprawa za sprawą, do tego dwie dotyczyły kradzieży, a jedna przemocy w rodzinie. Do tego uczestniczyli w akcji poszukiwawczej matki z dzieckiem, która zabłądziła w lesie. To wszystko skutkowało tym, że była masa raportów do wypełniania i trzeba było siedzieć bardzo długo. Ola z tego wszystkiego zapomniała, że umówiła się z Jackiem. Dopiero gdy już siedziała sama w biurze, bo Mikołaj musiał pilnie jechać do domu, przypomniała sobie, widząc stojącego w drzwiach mężczyznę.
-Przepraszam, zapomniałam- szepnęła i złożyła swój podpis na ostatnim dokumencie.
-Spoko, sam jestem wykończony ilością zgłoszeń- westchnął blondyn.
-A wy jeszcze nie opuściliście komendy?- do pomieszczenia wkroczyła matka blondyna. Oboje się przerazili, słysząc głos szefowej.
-Ja kończyłam jeszcze wypełniać raporty.
-Mam nadzieję, że nie znajdę błędów,  a ty aspirancie Nowak, co masz na swoje usprawiedliwienie?- spojrzała na syna.
-Daj spokój z tym oficjalnym tonem, Ola i tak już wie, że jesteś moją matką- skomentował Jacek.
-No a jeszcze przedwczoraj uważałeś, że nie jesteś moim synem?
-Przecież zrzekłaś się praw do mnie- po mały zaczynała się rodzinna awantura.
-Bo to ty wszystko popsułeś- zarzuciła mu Renata- Pojawiłeś się tak nagle, potem jeszcze Ania i całe życie zjebane miałam przez waszą dwójkę- wykrzyczała, a Jackowi zrobiło się przykro, słysząc takie słowa od matki. Ola z kolei zrozumiała, czemu Jacek nie chciał, żeby na komendzie dowiedzieli się, że Jaskowska to jego matka.
-Nie wierzę, że to powiedziałaś. Nie nawidzę cię jeszcze bardziej, niż wtedy, gdy nas zostawiłaś!- krzyknął Jacek i wybiegł z biura. Zostały tylko policjantki. Ola patrzyła na starszą kobietę z niedowierzaniem.
-Co się tak gapisz?- warknęła Jaskowska.
-Po to mam oczy- odgryzła się Aleksandra.
-Jeszcze pyskować będziesz, rozpuszczona córeczko komendanta?- spytała, a Ola nie wytrzymała tego.
-Jest pani podła- brunetka wzięła swoje rzeczy i ze łzami w oczach wyszła,  zostawiając Jaskowską samą. Na korytarzu zarzuciła na siebie kurtkę i wyszła przed komendę. Rozglądała się z Jackiem i dopiero po jakimś czasie dojrzała go. Siedział na ławce i miał twarz schowaną w dłonie. Podeszła bliżej i położyła swoją dłoń na jego ramieniu.
-Wszystko ok?- spytała, próbując powstrzymać łzy jednocześnie. Słowa komendantki mocno ją uderzyły. Nie mogła uwierzyć, że jej nowa przełożona posunie się do takich słów.
-Chyba tak. Nagadała ci coś?- obejrzał się za siebie, żeby widzieć oczy swojej dziewczyny. Ola nic nie powiedziała, tylko siadła na ławce i zaczęła płakać.
-Uznała mnie za rozpuszczoną córeczkę komendanta.
-Kurwa, co za kobieta.
-Możemy jechać do domu? Zimno mi- powiedziała Ola. Jacek nic nie odpowiedział, tylko wstał, wziął Olę za rękę i udali się do auta. Tym razem auto prowadził Jacek. Na osiedle, gdzie mieszka Nowak, dotarli po pół godzinie, bo wpadli jeszcze na chwilę do mieszkania Wysockiej po kilka jej rzeczy. Mężczyzna zaproponował jej weekend u siebie, bo mieli akurat wolne. Tym bardziej, że Ania pojechała z Mieszkiem w góry. Ola oczywiście się zgodziła. Po dwudziestej siedzieli już w kuchni i jedli kolację.
-Jacek, powiesz mi w końcu jak to było z twoją matką?- zagadała Ola. Jacek spojrzał w jej błękitne jak ocean tęczówki i wziął głęboki oddech.
-A więc było tak. Moja mama zaszła w ciążę, mając niespełna siedemnaście lat, ale z moim ojcem bardzo się kochali. Rok później, gdy mama skończyła osiemnastkę wzięli ślub, a pół roku później na świat przyszła Ania. Przez jakieś siedem- osiem lat było nawet nawet. Oboje rodzice mieli pracę. Mama policjantka, ojciec dobry i szanowany chirurg. Nie narzekaliśmy na brak pieniędzy. Jednak, gdy matka dostała propozycję wyjazdu do Stanów, wszystko zaczęło się sypać. Do tego ojciec nakrył ją z kolegą w łóżku. Postanowił się rozwieść. Ona nie robiła żadnego kłopotu i powiedziała, że nigdy nie kochała nas i ojca. No a potem tata poznał Ewelinę i się pobrali, a my z Anią traktowaliśmy ją jak mamę. Nawet do tej pory mówię do niej mama. Dała nam o wiele więcej miłości niż nasza biologiczna matka- Jacek opowiedział swojej dziewczynie historię, którą zawsze trzymał dla siebie. Ola nie wiedziała, co mu odpowiedzieć. Była w szoku. Nie sądziła nigdy, że Jacek miał takie dzieciństwo. Za nim Ola zerwała z Jackiem, była kilka razy w jego rodzinnym domu i nic nie wskazywało na to, że pani Ewelina to nie jego biologiczna matka.
-Przepraszam- zdołała tylko z siebie wydusić.
-Nic się nie stało, skąd mogłaś wiedzieć- westchnął Jacek.
-Słuchaj, bo mam pytanie. Pojechałbyś ze mną jutro do mieszkania mojego ojca?- Ola szybko zmieniła temat.
-No jasne, a możesz mi powiedzieć, po co chcesz tam jechać?
-Chcę zabrać kilka pamiątek po ojcu. Do tego chcę się rozejrzeć po jego mieszkaniu. Może znajdę coś, co mogłoby mnie i dochodzeniówkę utwierdzić, że go ktoś zabił. Jakoś nie wierzę w to jego samobójstwo.
-Ale Ola, przecież znaleziono przy nim broń. Były na niej odciski tylko twojego ojca- Jacek chciał wybić Oli z głowy prywatne śledztwo. Sam nie wierzył w to, że Wysocki się zabił, ale bał się, że gdy Ola zacznie węszyć przy tej sprawie, to zabójca jej ojca, będzie próbował zabić również i ją. Wiedział, że nie zrobiła tego Gruda, bo w tym czasie była w zamkniętym ośrodku psychiatrycznym, więc zabójca był na wolności.
-Posłuchaj mnie Jacek. Wiem, co sobie teraz myślisz, ale ja naprawdę chcę wiedzieć, kto za tym wszystkim stoi i dlaczego to zrobił.
-Ale przecież...- Jacek chciał zaprotestować, ale Ola mu nie dała.
-Nie ma żadnego ale. Chcę poznać prawdę- powiedziała pewnie kobieta. Blondyn podniósł w górę ręce w geście kapitulacji.
-Dobra, jak chcesz. Nie będę cię przekonywał do zmiany decyzji, bo sam chcę się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi.
-Dzięki- Ola delikatnie się uśmiechnęła.
-A teraz co będziemy robić?- spytał Jacek.
-Może jakiś film?- rzuciła pomysł Ola, a on, nie wiele myśląc, wziął ją na ręce i zaniósł do salonu. Usiedli wygodnie na kanapie i włączyli Titanica. Obejrzeli do końca. Nie chciało im się iść do sypialni, dlatego zasnęli na sofie. Wtuleni w siebie.
Rano wstali, około dziesiątej. Obudziły ich promyki słońca, które wkradały się przez niezasłonięte okno.
-Jak się spało mojej księżniczce?- zapytał Jacek i pocałował Olę.
-Mogliśmy się jednak przenieść do tej sypialni. Wszystko mnie boli.
-Oj nie narzekaj już. Co moja niunia zje na śniadanie?
-Kaszkę mannę- wymamrotała żartobliwie. 
-Ok- Jacek wstał z kanapy i poszedł do kuchni.
-Ej, ja żartowałam- krzyknęła, ale Jacek udał, że nie słyszy. Po jakimś czasie Jacek zjawił się z dwoma miskami gotowej kaszy manny oraz z dwoma butelkami soku.
-Masz do wyboru. Wiśnię albo malinę- Ola wzięła jedną z miseczek.
-Poproszę wiśniowy- odparła po chwili namysłu. Jacek polał jej danie, a następnie nalał sobie soku, tyle że malinowego. Zaczęli jeść. Ola delektowała się każdą łyżką.
-Smaczne było- powiedziała, skończywszy jedzenie. Odstawiła miskę na stół i oparła się o Jacka, któremu zostało jeszcze trochę. Gdy już odstawił miskę, objął Olę ręką.
-To co, jedziemy?- zapytał.
-Tak- Ola wstała z sofy i udała się do łazienki. Wzięła szybki prysznic, a następnie zrobiła sobie makijaż, uczesała włosy i się ubrała. Gdy skończyła poranną toaletę, do łazienki poszedł Jacek. Kiedy oboje byli gotowi, wsiedli w auto Aleksandry i ruszyli w stronę osiedla, na którym mieszkał Wysocki. Było ono dwie dzielnice dalej i dojazd zajął im trochę. Zaparkowali auto i udali się do bloku. Ola niepewnie stanęła przed drzwiami. Jacek zauważył jej niepewność.
-Na pewno jesteś gotowa Ola, bo jak nie, to możemy przyjechać kiedy indziej.
-Chcę mieć to już za sobą- wsadziła klucz do zamka i otworzyła drzwi. Weszli do środka, ale to co tam zobaczyli przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Wszystko było porozwalane.
-Tutaj chyba ktoś był- odparła Ola.
-Nie ruszaj niczego- Jacek wyjął telefon i zadzownoł po techników. Przyjechali, zebrali ślady i pozwolili Jackowi i Oli zrobić porządek. Ola nie była w stanie nic posprzątać, więc wzięła tylko rzeczy, które miała zabrać, ale gdy mieli już wychodzić, Jacek zwrócił uwagę na pewien szczegół. W rękach Oli oprócz rysunków, które kiedyś zrobiła, była jakaś koperta. Jacek założył rękawiczki i wyjął to z pomiędzy rysunków.
-Co to za koperta?- spytał. Ola była zdziwiona. Na kopercie widniało imię i nazwisko policjantki.
-Nie mam pojęcia. Otwórz i zobacz- powiedziała. Jacek to zrobił i przeczytał treść listu, który znalazł, a następnie podał go Oli. Ola przeczytawszy go, upuściła wszystkie rzeczy jakie trzymała.
***
Pospieszyłam się trochę i jest kolejne opowiadanie. Mam nadzieję, że się podoba.
1) Co sądzicie o Jaskowskiej i jej zachowaniu?
2) Czy Jacek pogodzi się z matką?
3) Jak myślicie, jaka jest treść listu, znalezionego przez Jacka?

środa, 16 marca 2016

II.2

Uwaga!!!
Zawiera scenę +18
***
Od śmierci inspektora Wojciecha Wysockiego minęły trzy miesiące. Przez ten czas na komendzie rządził podinspektor Przemysław Kwieciński, ale to było chwilowe, bo na komendzie rozpoczęła pracę nowa pani komendant młodsza inspektor Renata Jaskowska.
To był typowy grudniowy dzień. Mróz, padał śnieg, było pochmurno. Jacek jak zwykle wstał o siódmej i chwilę przed ósmą dotarł na komendę. Właśnie szedł na odprawę, gdy natknął się na nową szefową. Nie dowierzał, kogo widzi.
-Dzień dobry aspirancie Nowak- zwróciła się do niego. Jacek jednak nic się nie odzywał. Cały czas przyglądał się kobiecie. W końcu jednak odzyskał mowę.
-Co ty tutaj robisz?- zapytał chłodno.
-Ale ciepłe powitanie- westchnęła.
-Myślałaś, że rzucę ci się na szyję, po tym wszystkim, co zrobiłaś?- odpowiedział.
-Jacek, daj spokój. Przecież to przeszłość- kobieta chciała coś jeszcze powiedzieć, ale Jacek jej to ukrócił.
-Chcę, żebyś wiedziała, że nie mam zamiaru mieszać życia prywatnego z zawodowym i pozwól, że teraz pójdę na odprawę- Jacek wyminął kobietę i udał się do sali odpraw. Pani komendant nie skomentowała tego i poszła za nim, aby przeprowadzić swoją pierwszą odprawę. Starała zachowywać się normalnie, ale za każdym razem, gdy spojrzała na Jacka, zaczynała się jąkać, więc w końcu postanowiła nie patrzeć się na Nowaka. On też raczej starał się unikać jej wzroku. Oboje wytrwali jakoś do końca odprawy i od razu po niej Jacek poszedł do swojego gabinetu, a pani komendant Renata Jaskowska do swojego. Całą służbę starali nie wchodzić sobie w drogę. Unikali siebie jak ogień wodę. Dopiero po służbie wpadli kolejny raz na siebie.
-Jacek, może wpadłbyś do mnie?- zaproponowała mu Renata, on jednak odmówił.
-Przepraszam, ale mam zupełnie inne plany. Jadę właśnie do koleżanki.
-Spotykasz się z kimś?- dopytywała.
-A od kiedy cię to obchodzi?- Jacka zaczynały denerwować pytania Jaskowskiej.
-No wiesz, w końcu jesteś moim...
-Już dawno nim nie jestem, a teraz przepraszam, bo obiecałem koleżance, że do niej pojadę- Jacek wyminął swoją szefową i wsiadł do swojego auta. Odjechał spod komendy z piskiem opon, wściekły na kobietę, ale szybko się opanował. Najpierw udał się na zakupy, a potem do Oli. Posiedział u niej z godzinę, a potem udał się do mieszkania. Gdy tylko wrócił, na Jacka czekała już jego siostra, która ewidentnie była zdenerwowana.
-Stało się coś?- zapytał, widząc siostrę.
-A jak myślisz?- spojrzała na brata, a ten tylko siadł i ciężko westchnął.
-Co ci nagadała?
-Że się zmieniła, że już nie jest tą samą osobą co kiedyś, że to był największy błąd jej życia i jeszcze kilka tego typu tekstów- Ania zaczęła wyliczać teksty jakie usłyszała, gdy odwiedziła ją nowa dowódzczyni komisariatu, na którym pracował jej brat.
-Mogła się zastanowić nad konsekwencjami tego, co zrobiła- skomentował Jacek- Ale dosyć użalania się. Zabieram cię na pizzę. Co ty na to?- zaproponował, a Ania pokręciła przecząco głową.
-Po jej wizycie nic mi się nie chce. Idę się położyć spać- odparła siostra Nowaka.
-No ja od dzisiaj będę musiał ją oglądać codziennie- powalił się Jacek.
-Wiem, słyszałam. Gadałam z Mieszkiem. Krótko mówiąc, masz przerabane Jacuś- odparła kobieta, akcentując to ziewnięciem- Idę spać- Ania pokierowała się do swojej sypialni. Jacek zrobił to samo.
We Wrocławiu nastał kolejny dzień. Dzień, w którym Aleksandra miała rozpocząć pracę po trzymiesięcznej przerwie. Był to również dzień, w którym miały zostać przyznane awanse. Ola wstała o piątej trzydzieści, żeby zdążyć się uszykować. Jak codzień spojrzała na rodzinną fotografię, a potem zjadła śniadanie. Następnie uszykowała się do pracy. Założyła swój mundur galowy, który składał się z czarnej krótkiej spódnicy, białej koszuli, krawatu i szarej marynarki. Na marynarce miała już wyższy stopień. Uśmiechnęła się delikatnie do swojego odbicia w lustrze, a potem spłynęła jej samotna łza po policzku, którą szybko otarła, ale po chwili zaczęły spływać kolejne łzy. Oli było przykro, że to nie jej ojciec wręczy jej pierwszy awans. Po pięciu minutach płakania, brunetce spłynął cały makijaż. Odeszła od lustra w sypialni i poszła do łazienki zrobić sobie nowy makijaż. O siódemej była już gotowa. Zabrała potrzebne rzeczy i udała się na komendę, ponieważ o siódmej trzydzieści miała rozpocząć się krótka ceremonia wręczenia awansów, która została przesunięta ze względu na śmierć inspektora Wojciecha Wysockiego.
Około siódmej dwadzieścia Ola podjechała pod komisariat. Podświadomie gdzieś stanęła na miejscu, gdzie parkował jej ojciec. W tym samym czasie pod komendę podjechał Mikołaj oraz Emilka razem z Krzyśkiem. Jacek już był. Ola wywnioskowała to, widząc auto aspiranta. Kobieta wysiadła ze swojego auta i je zamknęła. Od razu zjawili się przy niej przyjaciele.
-Wiesz, że jesteś pierwszą osobą, która zaparkowała na tym miejscu od trzech miesięcy- zaczął Krzysiek, ale szybko za to oberwał od Emilki szturchnięciem.
-Jak się Ola czujesz?- Emilka zmieniła szybko temat.
-Było puste, to zaparkowałam- Ola odpowiedziała Krzyśkowi, a dopiero potem się zorientowała, że to tam zawsze parkował jej ojciec. Nie chcąc się rozkleić, zaczęła prowadzić rozmowę ze znajomymi. Jednak gdy weszła na komendę, uderzyły w nią wszystkie wspomnienia. Stanęła na chwilę, ale Emilka ją szybko zagadała, zauważywszy, że jej koleżanka zaraz się rozpłacze. Wreszcie dotarli do auli, gdzie siedziała już reszta policjantów. Wyszło na to, że czekali tylko na Emilkę, Olę, Krzyśka i Mikołaja. Równo o siódmej trzydzieści zaczęła się ceremonia. Najpierw była krótka przemowa, a potem wręczenie awansów.
-Starszy aspirant Mikołaj Białach- zaczęła wyczytywanie Jaskowska. Podeszła do Mikołaja i wręczyła mu dyplom.
-Dziękuję- odpowiedział Białach.
-Starszy posterunkowy Aleksandra Wysocka- następnie podeszła do Oli. Ona jednak nic nie odpowiedziała. Nawet się nie uśmiechnęła. Stała cały czas z grobową miną.
-Starszy aspirant Jacek Nowak- dyplom został wręczony dyżurnemu. On się uśmiechnął, chociaż nie bardzo chciał to robić, gdy patrzył na komendantkę.
-Starszy sierżant Emilia Drawska
-Dziękuję- odpowiedziała ze szczerym uśmiechem Emilka.
-Sierżant Krzysztof Zapała- na końcu dyplom został wręczony Krzyśkowi. Cały apel został przypieczętowany krótkimi słowami uznania dla policjantów. Gdy szefowa od nich odeszła prawie każdy zaczął sobie gratulować. Ola jedynie szybko się zmyła.
Około ósmej zaczęła się odprawa. Była ona jak każda inna, tyle że z nowym dowódcą jednostki. Ola słabo uważała i patrzyła się cały czas przez okno. Gdy odprawa się skończyła, każdy ruszył do swoich obowiązków. Za nim patrol 05 ruszył jednak na ulice Wrocławia, Ola została poproszona przez panią inspektor na rozmowę. Kiedy Ola weszła do gabinetu, który kiedyś należał do jej ojca, poczuła się jakoś nieswojo. Co prawda nowa szefowa oraz Kwieciński nic nie zmienili w wystroju, bo na ścianie nadal wisiały dyplomy Wojciecha, ale to nie był już ten sam gabinet. Brakowało Oli jednego szczegółu- ojca siedzącego na fotelu. Jego miejsce zajmowała teraz kobieta o szczupłej sylwetce i czarnych włosach upiętych w kok.
-Nic tu nie ruszałam- powiedziała Jaskowska, żeby przerwać panującą ciszę.
-Zauważyłam- odparła Ola.
-Ola, powiedz mi, czy ty jesteś gotowa na to, żeby wrócić do pracy?- zapytała inspektor. Ola jeszcze raz rozejrzała się po gabinecie, a po chwili odpowiedziała.
-Co prawda od śmierci ojca minęły dopiero trzy miesiące, ale tak, jestem gotowa do pracy. Nie mogę przecież wiecznie siedzieć w domu.
-Ale na pewno, bo jeśli nie, to zaraz poproszę kogoś, żeby cię odwiózł.
-Na pewno proszę pani? Mogę już iść?
-Tak Ola i pamiętaj, że jeśli by się coś działo, możesz mi powiedzieć- kobieta posłała młodej policjantce ciepły uśmiech. Ola go odwzajemniła i udała się na patrol, który minął jej dosyć spokojnie. Po skończonej służbie Ola została wezwana do gabinetu szefowej. Kobieta oddała jej rzeczy Wysockiego. Gdy Ola chciała wyjść, Jaskowska ją zatrzymała.
-Ola chciałam ci powiedzieć, że twój ojciec dostał awans pośmiertnie na stopień nadinspektora.
-Jakoś mnie to nie pocieszała.
-Wiem Ola, ale jeszcze jedno. Śledztwo w sprawie twojego ojca zostało zamknięte. Nie ma wątpliwości, że twój ojciec popełnił samobójstwo- oświadczyła, a starsza posterunkowa się uniosła.
-To jakiś absurd, mój ojciec nigdy by się nie zabił- krzyknęła i wyszła, trzaskając drzwiami. Komendantka chciała coś dodać, ale nie zdążyła. Ola udała się do swojego domu. Tam rozpakowała wszystkie rzeczy, które zabrała z komendy i zaczęła je przeglądać. Były tam głównie dyplomy, ale oprócz tego był jeszcze rysunek, który jej ojciec dostał od syna jednej z koleżanek, Moniki. To między innymi dzięki jemu udało się uzbierać pieniądze na leczenie Franka. Ola uśmiechnęła się na to wspomnienie. Przed oczami ukazał jej się obraz z dnia, kiedy to odbyła się licytacja o policjantów stanu wolnego. Kiedy tak siedziała i to wszystko przeglądała, usłyszała pukanie do drzwi. Domyśliła się, że to Jacek. Od śmierci Wysockiego przyjeżdżał do niej codziennie, zawsze o tej samej porze. Ola już nawet pamiętała sposób pukania do drzwi. Wstała od stołu i ruszyła w stronę wejścia. Otworzyła drzwi i po chwili kierowali się już w stronę kuchni.
-Niech zgadnę, herbata pomarańczowa bez cukru- Ola zwróciła się do Jacka, jednocześnie wstawiając wodę.
-Widzę, że już się nauczyłaś- Jacek się uśmiechnął do Oli.
-Przychodzisz do mnie tutaj od trzech miesięcy. Zawsze jest tak samo. Wchodzisz, zajmujesz miejsce przy kuchennym stole, zawsze to samo. Następnie prosisz mnie o zrobienie herbaty. Zawsze pomarańczowej i to bez cukru. Następnie siedzimy i gadamy. Ty upewniasz się, że nic sobie nie zrobię, a potem gdy mija godzina, wychodzisz- powiedziała, opisując dokładnie jak wyglądała ich rutyna.
-To może coś zmienimy i od jutra to może ty będziesz przyjeżdżała do mnie?- zaproponował Jacek. Ola tylko pokręciła głową i zalała herbatę, bo woda akurat skończyła się gotować.
-Swoją drogą, to co przeglądasz?- zapytał po chwili, gdy parujący napój stał już koło niego.
-Rzeczy ojca, które wisiały w jego gabinecie. Jaskowska mi je spakowała- odpowiedziała. Jacek zaczął je przeglądać.
-To od Franka?- pokazał Olce rysunek, który przedstawiał komendę policji i radiowóz.
-Tak. Bardzo pomógł Monice, organizując tą zbiórkę.
-Brakuje ci go?- blondyn spojrzał na brunetkę, która przetarła oczy.
-Może i czasem na mnie nakrzyczał, czasem się pokłóciliśmy, ale bardzo mnie kochał, a ja jego. On to wszystko robił dla mojego dobra. Nie chciał dla mnie źle.
-Twój tata był najlepszym szefem, jakiego miałem- powiedział. Zapadła niezręczna cisza- Ola, a może poszlibyśmy do jakiejś restauracji?- zaproponował mężczyzna.
-Przepraszam Jacek, ale nie mam jakoś ochoty na wychodzenie z domu. Najchętniej wzięłabym kąpiel i położyła się.
-To ja mam inny pomysł. Ty idź wziąć sobie tą kąpiel, a ja w tym czasie pojadę na niewielkie zakupy i ci przyszykuję kolację.
-Ale ja naprawdę nie chce robić ci kłopotu- powiedziała, chociaż w głębi duszy cieszyła się z tej propozycji. Nie chciała siedzieć sama w domu. Wolała, żeby Jacek był przy niej, chociaż nie chciała okazywać, że jej na tym zależy.
-Ale to żaden problem. Poza tym Anka umówiła się dzisiaj z Mieszkiem, więc siedziałbym sam. I ty wtedy też, więc po co mamy oboje siedzieć sami, skoro możemy- Jacek zaczął się nakręcać, ale Ola go uciszyła jednym pocałunkiem.
-Jedź już na te zakupy- szepnęła, a Jacek z uśmiechem opuścił mieszkanie Oli. Kobieta rzuciła się na sofę i zaczęła zastanawiać się, dlaczego to zrobiła, dlaczego pocałowała Jacka. Nie byli już razem, a jednak to zrobiła. W końcu wzięła piżamy i poszła do łazienki się myć. Siedziała tam z dobrą godzinę. Kiedy już opuściła łazienkę, zobaczyła Jacka, który coś gotował. Podeszła bliżej i siadła na kuchennym blacie.
-Co szykujesz?- zapytała.
-Wiem, że to trochę oklepane danie, ale spaghetti- odparł, a Ola się uśmiechnęła.
-Ostatnio jak je jadłam, to bardzo mi smakowało.
-Ola, wiesz co? Zauważyłem coś- powiedział Jacek, patrząc na koleżankę.
-Co takiego zauważyłeś?- brunetka skrzyżowała ręce.
-Ostatnio co raz częściej się uśmiechasz- odparł, a na twarzy kobiety pojawił się jeszcze większy uśmiech- O, widzisz!- pokazał na nią palcem, a Ola się roześmiała. Jacek dołączył do niej.
-Jacek- zaczęła Ola, ale w tym samym czasie mężczyzna wypowiedział jej imię. Oboje się zmieszali.
-To ty mów pierwszy- kobieta ustąpiła policjantowi.
-Ok, bo widzisz, kiedy znalazłem ciebie wtedy w tym liceum, to ja zrozumiałem, że nadal coś do ciebie czuję- wyznał.
-Czyli to nie był sen, jak powiedziałeś do mnie "kochanie"?- w błękintych tęczówkach Aleksandry można było dostrzec iskierki radości.
-Ty to słyszałaś?- spytała zaskoczony Jacek.
-Słyszałam wszystko, co się wokół mnie działo. Wiem, że jak mojego ojca wyganiano z sali, to ty u mnie przesiadywałeś.
-No to siara na maksa.
-Bo płakałeś?- spytała Ola, patrząc na Jacka spode łba.
-Co? Ja nie płakałem- zaczął się bronić, ale Ola tylko się zaśmiała, ale widząc, że jej kolega nie wie jak wybrnąć z sytuacji, zmieniła szybko temat.
-Właściwie to ja Jacek chciałam ci zaproponować, żebyśmy może zaczęli od początku i znowu, żebyśmy byli parą?- odparła Ola, a na twarzy Jacka pojawił się banan. Tak czekał na tą chwilę, ale sam nie chciał jej proponować pierwszy. Obawiał się, że nie jest jeszcze gotowa, ze względu na niedawną śmierć ojca, a tu sama proponuje mu powrót do siebie. Jacek postanowił jej nie odpowiadać słowami, tylko czynem. Objął delikatnie jej twarz dłońmi i zbliżył się do niej. Ola założyła mu ręce na kark i po chwili się już całowali.
-Może odpuścimy sobie tą kolację?- zaproponowała kobieta.
-Na pewno?
-Tak, dawno tego nie robiłam i chciałabym się poczuć jak dawniej- odparła romantycznym głosem. Jacek wziął siedzącą na blacie Aleksandrę na ręce i zaniósł ją do pokoju. Położył ją delikatnie na łóżku i zaczął ją rozbierać. Nie miał dużo do ściągnięcia, bo Ola była już w piżamie. Brunetka z kolei zaczęła rozpinać koszulę blondyna, którą chwilę potem zrzuciła na podłogę. Następnie rozpięła spodnie i zsunęła je razem z bokserkami. Kiedy wszystkie rzeczy leżały już rozrzucone w sypialni, Jacek zaczął całować Olę. Rozpoczął od ust i schodził co raz niżej: szyja, obojczyk, piersi, brzuch. Następnie Ola wzięła do ust część ciała Jacka, która sprawiała, że czuł się stuprocentowym mężczyzną. Ich czyny były co raz odważniejsze. Jacek siedział na Oli i było tylko słychać ciche jęki. Gdy w końcu skończyli, zasnęli wtuleni w siebie.
***
No hejka!
1)Jak kolejne opowiadanie?
2)Co myślicie o zachowaniu Jacka i Jaskowskiej wobec siebie nawzajem?
3)Jak myślicie, skąd się w ogóle znają?
+Mam już ponad 96100 wyświetleń, ale mam zamiar napisać mega długą miniaturkę na 100000 wyświetleń, które mam nadzieję, będą już niedługo. No ale dziękuję wszystkim moim czytelnikom , a w szczególności tym dziewczynom, które stale komentują każde moje opowiadanie. Wiem, że ja tego nie robię, ale wiedzcie, że czytam opowiadania każdej z komentatorek mojego bloga :)
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu,
Blogerka 1978