sobota, 25 lutego 2017

III.14

-Udało nam się ustabilizować stan Ani- zwrócił się do mamy dziewczynki. Wszyscy odetchnęli z ulgą- Ale może wejść do niej tylko jedna osoba.
-To my z Olą zaczekamy- odparła Dominika. Kamila weszła do córki, a dziewczyny udały się do Jacka.
Mężczyzna siedział w ciszy ze swoim synem i swoją mamą.Malec usnął na kolanach ojca. Ola poczuła ukucie w sercu. Przecież przez to doniesienie na Agatę być może odbierze Dawidowi matkę. Dominika zauważyła, że cos nie tak.
- Ola co jest? - Dziewczyna spojrzała na kobietę.
- Nic. - Rzekła krótko Ola i podeszła do Jacka i jego syna.
- Przepraszam, że wam przerywam. - Zaczęła mówić dyplomatycznie.
- Jesteś już zmęczony, mały prawie zasypia jedźcie do mieszkania Mai. - Dokończyła na jednym wydechu. Jacek wziął syna na ręce i podszedł do Oli
- Tu masz kluczę. - Wręczyła mu metalowe przedmioty.
- Dzięki, a ty masz gdzie spać?
- Przyjadę do was, ale później.
- Traficie?- zapytała.
-Spokojnie, weźmiemy taksówkę- odparł i Jacek wraz z rodziną opuścił szpital. Ola usiadła na wcześniejsze miejsce Jacka i głośno westchnęła.
-Co ja zrobiłam?- schowała twarz w dłoniach. Dominika siadła obok Oli.
-Zrobiłaś to, co każdy pożądny obywatel zrobiłby na twoim miejscu.
-Wpakowałam siostrę twojego taty do pierdla i to być może na długie lata, a Dawidowi odbiorę mamę- powiedziała.
-Ojciec wiesz jaki ma stosunek do ciotki, a co do Dawida, to może i racja, ale w końcu Jacek ma ciebie- Dominika poklepała przyjaciółkę ojca po plecach o wstała- Ja idę do mamy, a ty może jedź już, prześpij się, bo chyba dosyć długo nie spałaś, co?
-Masz rację- Ola wyjęła telefon z kieszeni i zadzwoniła po taksówkę. Pół godziny później była w domu Mai. Drzwi otworzyła jej mama Jacka. Jacek spał z synem na sofie, a mama mężczyzny w pokoju gościnnym. Oli nie zostało nic innego, jak iść do sypialni swojej koleżanki. Rzuciła się na łóżko i zasnęła w ubraniu.

***
Teraz powinnam się rozkręcić z opowiadaniami, o ile uda mi się szkołę pogodzić z prowadzeniem bloga.

Ps. Wiem, że krótkie, ale w tej chwili nie stać mnie na nic lepszego.

czwartek, 23 lutego 2017

III.13

-Jacek, proszę cię, przestań płakać i chodź do swojej mamy, bo ona teraz tego potrzebuje- powiedziała Ola, schodząc z kamienia. Wyciągnęła rękę w stronę Jacka. Pomogła mu zejść i wrócili do matki i syna mężczyzny. Jacek ze swoją rodzicielską poszedł się pożegnać z ojcem, a Ola została na korytarzu z Dawidem. Jacek po chwili wybiegł z sali z płaczem.
-Co się stało tacie?- zapytał chłopiec. Ola nic nie odpowiedziała. Do Dawida wyszła babcia, a ona poszła szukać Jacka. Znalazła go dopiero w łazience. Siedział oparty o ścianę z żyletką w ręcę.
-Jacek, weź się ogarnij. Jesteś dorosłym mężczyzną. Chcesz się ciąć? Poważnie? Przecież to robią małolaty- kobieta wyrwała koledze ostry przedmiot. Jacek się rozpłakał jak dziecko.
-Ja go Ola kochałem.
-Ja też swoich rodziców kochałam i może po śmierci mamy się cięłam, ale wtedy byłam nastolatką, a teraz jesteśmy dorosłymi ludźmi, więc weź się ogarnij i nie zachowuj się jak pieprzony gówniarz- brunetka prawie krzyknęła na mężczyznę. On nic nie powiedział, tylko wstał z kafelków, przemył twarz zimną wodą i ruszył w stronę bufetu, gdzie przebywała jego matka. Zdziwił się, gdy wszedł do środka i zobaczył swoją żonę, która przytulała płaczącą kobietę. Olę, która szła za nim, również zamurowało. Postanowiła się wycofać. Nie chciała mieć do czynienia z Agatą. Jacek jednak złapał ją za rękę i pociągnął za sobą.
-Agata, co ty tutaj robisz?
-Kochanie, Jacuś, tak mi przykro- żona mężczyzny podeszła do niego i mocno go przytuliła. On się jednak wyrwał z jej objęć.
-Kto ci powiedział, co się stało?
-Mikołaj zadzwonił do mamy, a ja akurat u niej byłam. Nie mogłam nie przyjechać, tym bardziej, że są tutaj moje siostrzenice- powiedziała, głaszcząc go po policzku.
-To są jakieś żarty. Od kiedy cię to tak interesuje?- zapytał zdeorientowany.
-Jacek, naprawdę myślisz, że jestem podłą suką?
-Tak, dokładnie tak myślę, aż zastanawiam się nad tym, jakim cudem ty i Mikołaj jesteście rodzeństwem.
-Jacek, przestań, to przecież twoja żona- do rozmowy wtrąciła się pani Nowak.
-Ciekawe, jak długo jeszcze- mężczyzna wyminął kobiety, zabrał syna i poszedł do parku. Musiał trochę ochłonąć. Aleksandra postanowiła iść i zobaczyć jak się czuję Dominika. Gdy weszła na salę, ujrzała, że dziewczyna stoi przy oknie i wpatruje się w jeden punkt. Kobieta spojrzała w tą stronę i zauważyła, że córka jej przyjaciela przygląda się czarnemu, sportowemu BMW.
-Widzisz to auto?- nastolatka pokazała palcem pojazd.
-Widzę, no i?
-Jakiś facet przywiózł ciocię Agatę tym samochodem. Tego samego mężczyznę widziałam na miejscu wypadku i ktoś tym samym autem po niego przyjechał, ale nie widziałam kierowcy- odparła Dominika. Ola domyśliła się, co chce przez to powiedzieć i domyśliła się też, czego oczekuje od niej dziewczyna.
-Rozumiem, że mam teraz jechać na komisariat i powiedzieć o twoich spostrzeżeniach?
-A mogłabyś?
-Mam kilka koleżanek w policji tutaj. Może z którąś z nich uda mi się skontaktować- kobieta puściła oczko. Dominika się na nią rzuciła i mocno przytuliła. Wtedy w sali zjawiła się matka Dominiki i Ani. Ola ze starszą z sióstr stały jak słup soli.
-Ma ma?- wydukała córka czterdziestolatki.
-Myślałam, że ucieszysz się na mój widok- powiedziała Kamila.
-Jak widać nie sprawiłaś mi radości, zjawiając się tutaj. Później się nie dało?
-Przepraszam, że wam się wtrące, ale chyba nie powinniście się kłócić w szpitalu- weszła im w słowo Ola.
-A ty co tu robisz szmato jedna?
-Przestań obrażać Olę.
-Dominika, lepiej będę jak już pójdę. Załatwię, to co mam załatwić i ci potem zadzwonię- kobieta zostawiła matkę z córkami. Poszła powiedzieć potem tylko Jackowi, że ma coś do załatwienia i opuściła szpital. Zadzwoniła do jednej z koleżanek, pracującej na jednym z warszawskich komisariatów i upewniła się, że jest ona w pracy.
Pół godziny później znajdowała się na komendzie. Dowiedziawszy, się od recepcjonistki, gdzie może znaleźć koleżankę, poszła na spotkanie.
-Olka, jak fajnie cię widzieć- Maja oderwała się od biurka i rzuciła na znajomą.
-Ciebie też Majka, ale muszę cię rozczarować, to nie jest kumpelskie spotkanie. Mam do ciebie interes.
-Siadaj i opowiadaj.
-Słyszałaś o tym ostatnim wypadku dziesięć kilometrów za Warszawą?
-Żebym tylko słyszała. Byłam na miejscu zdarzenia, a co?
-Wydaje mi się, że to było z premedytacją wszystko- powiedziała prosto z mostu Ola.
-Interesuje cię ten wypadek?- zdziwiła się Majka.
-Tak. Kierowcą jednego z aut był ojciec mojego kolegi, który zmarł w szpitalu, a bratanica jego żony leży nieprzytomna w szpitalu.
-A więc tak się sprawy mają. No dobra, co chcesz wiedzieć?
-To znaczy mam informacje, które mogą wnieść coś do sprawy.
-O, no to słucham.
-A więc...- Ola zaczęła opowiadać to, co powiedziała jej Dominika. Maja słuchała uważnie, notujc wszystko, co jakiś czas przerywając jej pytaniami o szczegóły.
-To wiele zmienia. Dobra Olka, biorę swojego partnera i jedziemy do tego szpitala.
-To ja czekam przed komendą- Ola wstała i wyszła przed budynek. Chwilę potem troje policjantów jechało w stronę szpitala. Gdy dotarli, trwała tam głośna awantura z udziałem Jacka, Agaty i Kamili.
-Co się tutaj dzieje?!- partner Mai, Adam, od razu zaczął uspokajać rozwcieczonych ludzi- Która to pani Agata Nowak?
Wszystkie spojrzenia zostały skierowane na żonę Jacka.
-Pojedzie pani z nami. Jest pani podejrzewana o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym- odparła Maja.
-Że co? Ten wypadek to twoja wina?- Jacek chciał się rzucić na swoją żonę, ale Ola go powstrzymała.
-Ty Jacek nic nie rozumiesz.
-Wiesz co? Nic już lepiej nie mów. Zabierzcie ją z moich oczów.
Policjanci wykonali prośbę kolegi po fachu. Jacek nie mógł w to wszystko uwierzyć. Ta cała sytuacja go przerastała.
-Olka, błagam, zabierz mnie stąd.
-Chodź, pojedziemy i wynajmiemy jakiś pokój w hotelu.
-Mam inny pomysł- odezwała się Maja- Ja dzisiaj jadę i tak do mamy, więc trzymajcie- kobieta wręczyła Oli klucz do swojego mieszkania- Wyśle ci zaraz sms-em adres.
-Dziękuję ci Maja.
-Spoko, nie ma za co. Jak przyjadę kiedyś do Wrocka, to ty mnie przenocujesz, a teraz lecę.
-Cześć- odparła Ola.
Postanowiła przejść się do sali Ani. Jednak nie tylko ona miała to w planach, bo Kamila również.
-Ola, zaczekaj- zawołała ją kobieta. Ola była już przygotowana na atak kobiety. Było jednak inaczej.
-Ola, przepraszam cię.
-Ty mnie przepraszasz? Chyba się przesłyszałam.
-Nie przesłyszałaś się. Dotarło do mnie, że Agata prawie zabiła moje córki i wnuka albo wnuczkę, a tak to przynajmniej pójdzie siedzieć i to dzięki tobie.
-Nie dzięki mnie, tylko Dominice. Ja tylko przekazałam im to, co powiedziała mi Dominika.
-Ale i tak przepraszam. Niepotrzebnie tak na ciebie naskoczyłam. W końcu ty nic nie zawiniłaś.
-Dobra, przeprosiny przyjęte- Ola posłała uśmiech Kamili. Udały się na salę córki kobiety. Gdy dotarły, ujrzały Dominikę, która siedziała na korytarzu zapłakana i ogólne zamieszanie.
-Córcia, co się dzieje?- Kamila natychmiast do niej podeszła.
-Ania, ona, ona umiera.
-Ale Dominika, nie mów tak- skarciła ją Ola.
-Jak to umiera? Powiedz coś więcej.
-Siedziałam, mówiłam do niej, a nagle te wszystkie urządzenia zaczęły piszczeć. Zbiegli się lekarze, a mnie wyprosili z sali- odparła nastolatka, a jej matce zakręciło się w głowie.
-Kamila, wszystko w porządku?
-Nic nie jest w porządku!- wrzasnęła i uderzyła dłonią w ścianę. Dominika wstała z krzesła i przytuliła matkę.
Po jakimś czasie wyszedł lekarz.
***
No i moje plany legły w gruzach ogólnie, ale dzisiaj wstawiam opowiadanie i mam nadzieję, że w sobotę mi się uda jakiś krótki rozdzialik napisać ;)

sobota, 11 lutego 2017

Miniaturka walentynkowa

Ola siedziała razem ze swoją siedemnastoletnią córką Nikolą w kuchni i lepiły razem pierogim. Osiemnastoletnia córka Oli Karolina z kolei siedziała u siebie w pokoju i rozmawiała ze swoim chłopakiem przez telefon. Mąż Oli około siedemnastej wrócił zadowolony z pracy.
-Cześć wszystkim- krzyknął z przedpokoju.
-Cześć kochanie- Ola wyszła z kuchni i pocałowała swojego męża w usta- A ty co taki zadowolony?
-Niech dziewczyny zejdą do salonu.
-To może idź do kuchni, bo z Nikolą lepimy pierogi, a ja pójdę po Karolinę- zaproponowała Ola. Pięć minut później wszyscy siedzieli przy kuchennym stole.
-To co takiego się stało, że musiałam przerwać rozmowę?- zapytała niezadowolona Karolina. Nikola ją szturchnęła, a matka posłała jej ostrzegawcze spojrzenie. Karola tylko przewróciła oczami.
-Otóż ja, Krzysiek i jeszcze kilku chłopaków z komendy jedziemy w Himalaje- odparł z entuzjazmem. Myślał, że Ola i jego córki też go podzielą. Jednak było inaczej. 
-Zwariowałeś tato?- Karola z Niką krzyknęły jednocześnie.
-Ty chyba Jacek nie mówisz poważnie?
-Ja nie żartuję. Wszystko jest już załatwione.
-Ty tato jesteś nienormalny?! Chcesz zginąć tak jak mama Zosi?!- wrzasnęła Karolina i wyszła z kuchni.
-Jacek, błagam, nie rób tego- po policzkach Oli zaczęły płynąć łzy. Położyła swoje dłonie na dłoniach męża- Ja nie chcę ciebie stracić.
-Ola, jeśli mnie kochasz to pozwól mi jechać.
-Chcesz mnie szantażować?
-Myślałam tato, że masz więcej oleju w głowie- teraz to Nikola opuściła kuchnie i udała się do pokoju swojej siostry.
-Lecimy jutro do Katmandu- odparł ściszonym głosem.
-Że co? I dopiero teraz mi to mówisz?
-Nie chciałem cię wcześniej denerwować. -Nie odzywaj się do mnie- Ola wstała od stołu przewracając krzesło i poszła do córek. Jacek został sam w kuchni. Mimo sprzeciwu córek i żony nie miał zamiaru zrezygnować z wyprawy.

-Karola, a może byś powiedziała no wiesz o czym?- zaproponowała Nikola.
-O czym Karolina ma powiedzieć?
-Mama?- osiemnastolatka spojrzała w stronę drzwi.
-Stało się coś?- Ola siadła obok córki.
-Mamo, ale nie będziesz zła?
-Jeśli uda ci się powstrzymać ojca, to nie.
-Jesteś pewna tego, co mówisz?
-No nie, ale postaram się nie być zła. W końcu jesteś dorosła córuś.
-Zostaniecie dziadkami- Karolina podniosła się z łóżka, wyjęła z szafki zdjęcie USG, a następnie podała je Aleksandrze.
-Kochanie, nawet nie wiesz jak się cieszę. A teraz idź to ojcu powiedz.
-Nie musi- w drzwiach stanął Jacek- I tak decyzji nie zmienię.
-Fajnie, że ci zależy na naszej rodzinie- Ola podeszła do Jacka i przywaliła mu z liścia, nie zwracając uwagi na obecność córek- Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę.
-Gratulacje- Nikola podeszła do ojca i wypchnęła go z pokoju siostry, a następnie zamknęła drzwi. Karolina się rozpłakała. Nie dość, że ojciec naraża się na śmierć, to jeszcze hormony jej buzowały. Nikola przytuliła swoją siostrę.
-Ja jadę do Arka, nie mam zamiaru dłużej tutaj siedzieć. Jedziesz ze mną? Weźmiemy jeszcze rzeczy mamy i zabierzemy ją z cmentarza.
-No spoko. To idę się pakować.

Godzinę później
-Dzięki Arek, że nas przygarnąłeś- Karolina wtuliła się w swojego chłopaka.
-Spoko. Rodzice akurat są w delegacji, więc chata wolna. Zaraz pokażę, gdzie kto będzie spał.
-Jeszcze raz dzięki- Karola dała ukochanemu całusa. Potem zjedli kolację i postanowili obejrzeć film dla rozluźnienia. Ręka Arka co chwila lądowała na brzuchu Karoliny. Aleksandra patrzyła ze wzruszeniem na to wszystko. Około północy wszyscy poszli spać.
Następnego dnia były walentynki. Oli było smutno, że jej mąż tego dnia miał wyjechać do Azji. Zawsze w ten dzień chodzili do knajpki, gdzie byli na pierwszej randce. Tego dnia miało być inaczej. Przynajmniej tak myślała. Kiedy wszyscy siedzieli rano w kuchni i jedli śniadanie, zadzwonił ktoś do drzwi. Jako że Ola siedziała na wylocie, to ona poszła otworzyć drzwi. Ujrzała wielki bukiet róż. Nagle mężczyzna, który się za nimi schował opuścił kwiaty i ukazał się Jacek.
-Nie jadę w Himalaje- oznajmił. Ola uradowana rzuciła się na niego.
-Co się tutaj dzieje?- w przedpokoju zjawiła się młodzież.
-Tato?
-Nie jadę w Himalaje- Jacek podszedł do  córek i je przytulił. Następnie podszedł do Arka i uścisnął jego dłoń- Gratuluję. Masz się opiekować moją córką i wnuczką lub wnukiem.
-Oczywiście. W ogóle to miałem to zrobić inaczej, ale skoro taka sytuacja już zaistniała, to Karolino Nowak, zostaniesz moją żoną?
-No pewnie- Karolina rzuciła się na swojego narzeczonego i go wycałowała. Wszyscy zaczęli im gratulować.

Roku później odbył się ślub Karoliny i Arkadiusza oraz chrzciny ich synka Wojtka.
Jacek nigdy nie wspomniał o wyprawie w Himalaje. Odpuścił po tym, jak jeden z jego kolegów zginął.

***
Wiem, miniaturka krótka, ale przynajmniej się coś pojawiło od dłuższego czasu. W tym tygodniu planuje jeszcze ze dwa opowiadania, gdyż nareszcie ferie i mam trochę czasu.