środa, 27 lipca 2016

III.1

Jacek wstał jak zwykle rano o szóstej tak, żeby nie obudzić swojej żony i syna, bo wiedział, co się z tym wiąże. Poszedł się szykować do pracy i o siódmej trzydzieści z wielką ulgą opuścił mieszkanie. Na komendę nie miał daleko i po pięciu minutach spacerem, był na miejscu. Poszedł się przebrać i udał się na odprawę. Tam już znajdowali się inni policjanci i wszyscy czekali na młodszą inspektor Renatę Jaskowską, która zjawiła się równo o ósmej. Rozdzieliła rewiry i każdy przystąpił do wykonywania swoich obowiązków. Również patrol 05, w składzie starsza posterunkowa Aleksandra Wysocka i starszy aspirant Mikołaj Białach. Wrócili się tylko do biura po radiostacje i kamizelki, a potem wyruszyli na patrol.
-Jak Ola spędziłaś wczorajszy dzień?- zagadał Mikołaj, którego drażniła już trochę cisza, panująca w aucie.
-Siedziałam w domu i oglądałam telewizję- odparła, ale Mikołaj jej nie uwierzył, bo od razu uciekła wzrokiem od niego. Zawsze tak robiła, gdy kłamała.
-Wiesz co? Zauważyłem, że odkąd z tobą jeżdżę masz tak kilka razy w roku, że chodzisz przygnębiona i na pewno nie jest to spowodowane tym, że to ma związek z twoim ojcem albo twoją mamą- powiedział Mikołaj.
-Dasz mi spokój?- zapytała i spojrzała przez szybę tak, żeby jej kolega nie widział łez. Mężczyzna postanowił nie drążyć tematu. Zapanowała znowu cisza, ale nie na długo, bo zakłócił ją dyżurny.
-Zero zero dla zero pięć.
-Zero pięć zgłaszam się- odezwał się Mikołaj.
-Podjedźcie na Karmelkową, numer 44. Dzwoniła kobieta. Powiedziała, że wróciła od koleżanki, a z domu zniknął szesnastoletni syn i jej auto- odparł.
-Ok, przyjąłem. Bez odbioru- Mikołaj odłożył radiostację i skierował się w stronę wskazanego miejsca. Dotarcie zajęło im około pięciu minut. Zaparkowali radiowóz pod domem zgłaszającej, wysiedli i podeszli do furtki. Była otwarta i jako że nie było żadnego psa, weszli na posesję. Nie zdążyli zapukać, a właścicielka otworzyła im drzwi i nawet nie dała im się przedstawić.
-Dzień dobry, wejdźcie. Nie mogę uwierzyć, że Adrian mógł to zrobić. Ma dopiero szesnaście lat, a on mi kradnie auto- odparła kobieta, która na oko miała czterdzieści lat.
-Dzień dobry, starsza posterunkowa Wysocka, starszy aspirant Białach. Jest pani pewna, że to pani syn?- zwróciła się do niej policjantka.
-No tak, no bo kto inny? Męża nie mam, bo rozwiodłam się z nim i z nikim też się nie spotykam. Tylko Adrian miał dostęp do kluczy.
-Mogę prosić dowód?- zapytał Mikołaj. Kobieta wyjęła z torebki dokument i zaprosiła ich do salonu.
-Więc pani jest pewna, że to pani syn? A może było tak, że syn wyszedł, zapomniał zamknąć drzwi i ktoś po prostu wszedł i ukradł- zasugerował Białach, ale pani Tarnowska- tak wskazywał jej dowód- zaprzeczyła zdecydowanym ruchem głowy.
-Jak przyszłam, drzwi były zamknięte.
-Po proszę dowód rejestracyjny auta, wszystkie dokumenty oraz zdjęcie syna i jego dokładne dane- poprosił policjant i po chwili spisywał wszystkie dane. Zgłosił to dyżyrnemu i wrócili na patrol.
-Mam nadzieję, że chłopak chociaż jeździ rozsądnie- skomentowała Ola już w radiowozie.
-Byle by żadnych szkód nie wyrządził.
-Nie lubię takiego braku odpowiedzialności. Przecież pewnie ten chłopak nie ma doświadczenia. Może to być dla niego tragiczne w skutkach. A co jeśli straci panowanie nad autem? Nieszczęście gotowe- chciała jeszcze coś powiedzieć, ale Mikołaj jej przerwał.
-Skończ młoda. Czemu zakładasz od razu najgorszy scenariusz?
-Przecież statystyk nie oszukasz. To właśnie w wypadkach samochodowych ginie najwięcej ludzi, a młodzi sobie nie zdają z tego sprawy i myślą, że auto to zabawka- Olka prawie krzyczała. Mikołaj nie bardzo rozumiał wybuch złości przyjaciółki. Zjechał w pierwszym lepszym możliwym miejscu i wyłączył silnik.
-Możesz mi Olka wyjaśnić, o co ci biega?
-O nic mi nie biega, jedź już- warknęła. Mikołaj się jednak jej nie posłuchał.
-Za bardzo tą sytuację wzięłaś sobie do serca. Przecież nie jesteś jakimś żółtodziobem, żeby tak robić. Wiesz jak to u nas w robocie jest- mówił spokojnie. Nie wiedział, co jest powodem takiego jej zachowanie, więc wolał nie naskakiwać na nią.
-To moja sprawa- odwróciła głowę w stronę szyby tak, jak poprzednim razem i znowu łzy zaczęły lecieć jej z oczu.
-Młoda, ty płaczesz?- spytał Mikołaj.
-Przepraszam, nie powinnam się rozklejać na służbie- powiedziała, ocierając łzy.
-Stało się coś?
-Tak, ale nie chcę o tym rozmawiać. Możemy już jechać?- Ola spojrzała na kolegę. On już nic nie powiedział, tylko odpalił auto i ruszył na patrol. Po czterech godzinach postanowili sobie zrobić przerwę i zjechali na fabrykę.
-Ola, idź na stołówkę, a ja zaraz do ciebie dołącze- powiedział i udał się do pokoju dyżurnego.
-Agata, powiedziałem, że nie, to nie. Nie możesz go przecież przywieźć na komendę...Ale mnie to nie obchodzi, że idziecie z Kamilą na miasto...Agata, Agata? No i rozłączyła się- westchnął.
-Kolejny tydzień tak samo zaczynają?- zapytał Mikołaj, widząc załamanego policjanta.
-Ja haruję po kilkanaście godzin dziennie, a ona sobie na imprezy chodzi z twoją byłą żoną.
-Nic nie poradzę, że Kamila to była jej bratową i zdążyły się zaprzyjaźnić.
-Mikołaj, a ty nie mógłbyś pogadać z Agatą? Może ty jej przemówisz do rozsądku. W końcu jesteś jej starszym bratem- powiedział błagalnie Jacek. Miał już dosyć tego, że jego żona codziennie coś wymyślała.
-Wątpię. Przecież Kamila pewnie już dawno zrobiła jej pranie mózgu, ale mam pomysł. Dawida podrzucimy dzisiaj Dominice i Ani, a my pójdziemy na jakąś pizzę i spróbujemy coś wymyślić- zaproponował.
-Ok. To po pracy pojedziemy do mnie po młodego.
-Spoko. Dobra, lecę do Oli. Do zobaczenia później- Mikołaj opuścił pokój dyżurnego i poszedł na stołówkę, gdzie Ola już prawie kończyła posiłek. Wziął sobie pierogi ruskie i dosiadł się do niej.
-Gdzie byłeś?- zapytała Ola, odkładając widelec.
-U Jacka- odpowiedział i wziął się za jedzenie. Ola odniosła talerz i wróciła do kolegi. Poczekała na niego i znowu udali się na patrol.
-Nie wiesz, czy wiadomo coś na temat tego chłopaka, co ukradł matce auto?- zapytała Aleksandra, gdy siedzieli już w radiowozie.
-Nie, Jacek nic nie mówił.
-To po co u niego byłeś?
-Prywata- odpowiedział i skupił się na drodze. Dostali kilka wezwań, a gdy mieli interwencję własną, w sprawie jakiegoś pijaczka, zadzwonił telefon Oli. Był to Jacek.
-Chyba zasięgu nie macie. Słuchaj, bo jest sprawa. Trzeba jechać znowu na Karmelkową 44. Musicie powiadomić kobietę, że jej syna odnaleziono. Jest w tej chwili w szpitalu na Borowskiej. Tylko błagam, delikatnie. Stan chłopaka jest poważny. Możecie ją tam zawieź na spokojnie- powiedział.
-No dobra- odparła Ola i się rozłączyła- Mikołaj, musimy jechać- krzyknęła kobieta i zaczęła iść w stronę radiowozu. Mikołaj pouczył faceta i dołączył do swojej partnerki. Piętnaście minut później byli pod domem pani Tarnowskiej. Jeszcze nie wysiedli z auta, a ona już stała na podwórku.
-Znaleźliście już Adriana?
-Tak. Jest w szpitalu na Borowskiej. Zawieziemy panią- powiedziała Ola i wsiedli do radiowozu.
-Jak to w szpitalu?
-Dyżurny nam tylko tyle powiedział. Nic więcej nie wiemy- skłamała Aleksandra. Nie chciała na razie denerwować kobiety. Pani Grażyna siadła z tyłu radiowozu za Olą i ruszyli w stronę szpitala.
-Chciałabym się zapytać, czy wnosi pani oskarżenie przeciwko synowi, że ukradł samochód?- spytała Aleksandra, spoglądając na kobietę w lusterku.
-Nie, pewnie i tak będzie miał kłopoty za ten wypadek.
-No nie da się ukryć- wtrącił Mikołaj.
-Jeny, co on narobił. Byli jacyś ranni w wypadku?
-Tak, dyżurny mi jak do pani jechaliśmy, wysłał SMS-a i okazało się, że Adrian potrącił rowerzystę, który jest w ciężkim stanie- odparła Wysocka. 
-Jak tylko wyjdzie ze szpitala, to dostanie szlaban.
-I słusznie- przyznała jej rację Aleksandra- Każdy wybryk dziecka musi być ukarany.
-Pani też ma dzieci, co?- zapytała Tarnowska, a Ola poczuła ukłócie w sercu.
-Nie, nie mam- odpowiedziała krótko i nic więcej starała się nie mówić, żeby nie wybuchnąć płaczem, gdyż ten temat był dla niej bardzo wrażliwy.
-Przepraszam, jeśli powiedziałam coś nie tak- odezwała się pani Grażyna.
-Nie, nic się nie stało przecież- odpowiedziała.
Piętnaście minut później byli już pod szpitalem. Zostawili panią Tarnowską i wrócili na patrol, który trwał jeszcze godzinę. Potem pojechali na komendę, gdzie wypełnili wszystkie raporty.
-Ola, bo ja jadę teraz z Jackiem coś załatwić, ale może byśmy potem wpadli po ciebie i gdzieś się wybrali w trójkę, co?- zaproponował Mikołaj.
-Nie Mikołaj. Mam do załatwienia jedną sprawę jeszcze- odpowiedziała i wtedy do biura wbiegł pięcioletni chłopiec, a za nim wszedł Jacek.
-Wujek!- krzyknął chłopiec.
-Cześć urwisie- Mikołaj wziął go na ręce i zakręcił się z nim wokół własnej, a potem postawił go na ziemi.
-Ciocia Ola!- chłopiec podbiegł do policjantki.
-Dawid, ile razy ci mówiłem, żebyś...- Jacek chciał strofować syna, ale Ola mu przerwała.
-Spokojnie. Cześć Dawid, kiedy do mnie wpadniesz? Dawno cię u mnie nie było- powiedziała Ola i uśmiechnęła się do chłopca.
-Tato, a może zamiast do Dominiki i Ani, to pojadę z ciocią Olą?- zapytał chłopiec i spojrzał na ojca smutnymi psimi oczętami.
-Ale nawet fotelika nie ma dla ciebie ciocia.
-To ty Jacek idź po fotelik, a ja Mikołaja do ciebie podrzucę i tam wymienię go na Dawida- oznajmiła i wstała od biurka. Udała się ze swoim partnerem do auta, a Jacek z synem do swojego domu.
-Jeny, jak ja Jackowi zazdroszczę takiego syna- powiedziała Ola, gdy jechali w stronę bloku, w którym mieszkał ich przyjaciel.
-To znajdź sobie chłopaka, weźcie ślub i zajdź w ciążę. Proste- odparł mężczyzna.
-Łatwo ci powiedzieć, Mikołaj. Pamiętasz jak kończył się mój każdy związek? Ja już chyba nie umiem nikogo kochać.
-Czemu tak sądzisz?- spytał, przyglądając się uważnie przyjaciółce.
-Proszę, nie rozmawiajmy o tym dzisiaj. Nie mam ochoty.
-A w ogóle, nie miałaś czegoś do załatwienia?
-Mogę to załatwić z Dawidem- odpowiedziała i zaparkowała pod blokiem Jacka. On już czekał z fotelikiem w ręku. Upiął w nim syna, a potem podziękował Oli, że zgodziła się go przypilnować. Ona odjechała, a mężczyźni udali się do pobliskiego pubu.
-Ja już nie wiem, co robić- odparł Jacek. Był załamany całą sytuacją w swoim domu- Agata dzisiaj pierwszy raz podniosła rękę na mnie i na Dawida. Wcześniej tylko tłukła naczynia jak się zdenerwowała, a dzisiaj byłem w szoku. Kurwa, przecież ja jestem policjantem, sam tłumaczę ludziom, jak mają się zachować w takich przypadkach, a jak mnie dotknął taki problem, to nie wiem co robić.
-Nie wiem, może na schizofrenię choruje. Robiliście badania psychiatryczne?- zasugerował Białach. Jacek pokiwał twierdząco głową.
-Jest zdrowa. Mi się wydaje, że tu chodzi o alkohol bardziej. Nadużywa go i przez to potem jest agresywna- Jacek się dalej żalił szwagrowi.
-Może powinieneś się rozwieść? Wiem, że to moja siostra i powinienem ratować jej małżeństwo, ale w tym przypadku chyba nie ma innego rozwiązania. Odważyła się raz podnieść na was rękę, to kolejny raz będzie dla niej prostszy- tłumaczył mu Mikołaj.
-Ja o tym doskonale wiem, ale co z Dawidem? Ma się wychowywać w rozbitej rodzinie?- Jacek jakby nie widział opcji rozwód.
-Jacek, przecież to nie chodzi, czy rodzina jest pełna, czy nie. On ma się czuć bezpiecznie.
-Może i tak- Jacek przyznał rację szwagrowi.

-Ciociu, a gdzie jedziemy?- spytał chłopiec, gdy zauważył, że Ola minęła blok, w którym mieszka.
-Muszę podjechać jeszcze w jedno miejsce- odpowiedziała i skręciła w lewo na najbliższym skrzyżowaniu.
-A daleko jedziemy?
-Nie, spokojnie. Z pięć minut jeszcze będziemy jechać.
-Ok- chłopiec zajął się grą na tablecie. Tak jak mówiła Ola, po pięciu minutach znaleźli się na miejscu. Kobieta wyjęła Dawida z auta i reklamówkę z bagażnika.
-Cmentarz?- zdziwił się chłopiec.
-Tak, chodź- odparła i pokierowali się w stronę odpowiedniej alejki.
-A kto to?- Dawid wskazał ręką na jeden z grobów.
-Moi rodzice- odpowiedziała i wyjęła z torby dwa znicze. Zapaliła je. Następnie przeszli dwie alejki dalej.
-Ale śliczna dziewczynka- chłopiec tym razem pokazał na zdjęcie trzy letniej dziewczynki- Jest nawet podobna do ciebie- stwierdził, a Ola uśmiechnęła się pod nosem.
-Wiem- Ola zapaliła znicz i postawiła go na pomniku. Potem jeszcze jeden i ozdobił on pomnik obok- Chodź, jedziemy do mnie- powiedziała i wrócili do auta. Wsiedli i ruszyli do domu Aleksandry.

-Jacek, patrz- Mikołaj wskazał na jedną z uliczek, którą mijali w powrocie do domu.
-On ją gwałci. Ja idę go odciągnąć od tej dziewczyny, a ty dzwoń na policję i pogotowie.
-Zostaw ją- krzyknął Jacek, biegnąc w stronę kobiety i mężczyzny. On się natychmiast oderwał, a Nowak dostrzegł...

***
No i pierwszy rozdział skończony. Mam nadzieję, że się podoba. Jak myślicie, czemu Ola tak do siebie wzięła interwencję w sprawie skradzionego samochodu przez 16-latka, kim była dziewczynka, o którą pytał się Dawid i do kogo należał grób obok? Kogo dostrzegł Jacek? Podoba wam się początek?

III.0

-Ja Jacek, biorę ciebie Agato za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący i wszyscy święci- powiedział mężczyzna, a następnie to samo wypowiedziała kobieta.
-Ja Agata, biorę ciebie Jacku za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący i wszyscy święci

***
-Ja Paweł, biorę ciebie Aleksandro za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący i wszyscy święci- powiedział mężczyzna, a następnie to samo wypowiedziała kobieta.
-Ja Aleksandra, biorę ciebie Pawle za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący i wszyscy święci.
***
Jest to krótki prolog. Pierwszy rozdział może nawet dzisiaj mi się uda napisać :)

wtorek, 26 lipca 2016

Miniaturka cz.5 (ostatnia)

Dwa dni przed opuszczeniem szpitala przez Olę
Ola czuła się dobrze po tym, co przeszła. Jacek przesiadywał u niej całymi dniami prawie. Dwa dni przed jej wyjściem ubłagał ordynatora o tydzień urlopu. Chciał zaplanować jej przywitanie i niespodziankę, którą szykował razem z jej ojcem. Tego dnia ostrzegł ją, że ma sporo spraw na głowie i nie przyjdzie, ale że nie ma o co się martwić. Oczywiście Ola zaczęła gadkę, że już mu się nie podoba, że znalazł sobie inną, ale nie wziął tego do siebie, bo wiedział, że tak będzie często gadać, ale nie umiał się nią gniewać.
Wstał około 9;00 rano. Od razu wziął swój telefon do ręki i zobaczył, że ma nieprzeczytane wiadomości. Jedna była od Oli, na którą odpisał od razu.

Ola: Będziesz dzisiaj?

Jacek: Nie, przepraszam. Mam dużo spraw do załatwienia.

Ola: Oczywiście…

Jacek: Czy Ty coś insynuujesz?

Ola: Leć do tej Swojej kochanki.

Jacek: Przesadzasz. Nie mam zamiaru się kłócić. Odpoczywaj lepiej. Może wieczorem wpadnę, jak się wyrobię.

Kolejna była od Wysockiego

Wojciech: Ta przeprowadzka Oli nadal aktualna?

Jacek: Oczywiście. Niech Pan przyjedzie tak, jak się umawialiśmy ;)

Wojciech: Będę na pewno

Gdy Jacek się dogadał z Wysockim, odłożył telefon. Poszedł do kuchni i zaczął szykować sobie śniadanie. Gdy zjadł, ubrał się, umył zęby i był gotowy do wyjścia, ale zostało mu dużo czasu do spotkania. Usiadł więc i włączył telewizję. To co zobaczył, zamurowało go kompletnie. Gdzie nie przełączył, wszędzie mówili o pożarze w szpitalu,w którym pracował.
Następnie chwycił za telefon i zaczął dzwonić do Oli. Na szczęście ona odebrała.
-­Olka, do jasnej cholery. Co tam się stało?-­ zapytał.
-­Właśnie miałam do ciebie dzwonić. Jakaś sfrustrowana pacjentka podpaliła szpital.
-­Ale tobie nic nie jest?
-­Nie Jacek. Spokojnie. Mógłbyś przyjechać tutaj?
-­No jasne, zaraz tam będę­- powiedział i się rozłączył. Chwycił za klucze od mieszkania i auta, i jak najszybciej udał się w stronę szpitala. Na miejscu był po jakichś piętnastu minutach. Zobaczył tłum ludzi przyglądający się czynnościom prowadzonym przez strażaków. Zaczął rozglądać się za ukochaną. W końcu ją dostrzegł wśród tych wszystkich ludzi. Podbiegł do niej jak najszybciej.
-­Olka, jak dobrze, że ci się nic nie stało-­ przytulił ją z całych sił.
-­Jacuś­- wyszeptała tylko, a potem straciła przytomność. Obudziła się dopiero w drugim szpitalu. Siedzieli przy niej dwaj mężczyźni Jacek i jej ojciec.
-­Co się stało?­- zapytała jeszcze słabym głosem.
-­Nic takiego. Zwykłe osłabienie-­ odparł Jacek, spokojnym głosem.
-­Pamiętam, że był pożar i ty przyjechałeś i…
-­Tak, zgadza się kochanie, ale już się nie martw, wszystko jest w porządku. Za dwa dni wychodzisz do domu-­ Jacek uśmiechnął się do Oli­- A teraz pozwól, że cię opuszczę, bo mam sporo rzeczy do zrobienia.
-­Naprawdę musisz iść?­- zapytała zawiedziona Ola.
-­Niestety.
-­A chociaż powiesz gdzie?-­ spojrzała na niego smutnymi, psimi oczętami.
-­Żeby się niespodzianka wydała?­- powiedział, unosząc jedną brew.
-­Oj Jacek, Jacek. No idź jak musisz-­ powiedziała zrezygnowana Ola. Jacek się z nią pożegnał i pojechał do Wysockiego. Najpierw pojechali do jubilera, wybrać pierścionek dla Oli. Potem pojechali do domu Oli, gdzie czekali na nich Mikołaj z Krzyśkiem, którzy spakowali rzeczy Aleksandry. Następnie znieśli je do aut i pojechali na osiedle, na którym mieszkał Jacek. Było ono kilka ulic dalej, więc dojazd nie zajął im zbyt wiele czasu. O wiele więcej czasu poświęcili na rozpakowanie tego wszystkiego i poukładaniu w szafkach.
Dopiero koło dziewiętnastej było wszystko zrobione.
-­I to by było na tyle. Dziękuję panu i wam chłopaki, że mi pomogliście. Gdyby nie wy, siedziałbym z tym do jutra. W ramach podziękowania zapraszam was pojutrze na imprezę. Możecie wziąć ze sobą osoby towarzyszące-­ oznajmił Jacek.
-­Oczywiście, że wpadniemy, a teraz musimy już lecieć. Do zobaczenia­- odparł Krzysiek.
Mężczyźni się pożegnali i wyszli z mieszkania młodego lekarza. Jacek jeszcze pojechał później do Oli na chwilę. Kobieta się ucieszyła na jego wizytę, która trwała by o wiele dłużej, gdyby nie pielęgniarka z zasadami, która gdyby mogła, to by wyrzuciła go przez okno. Jacek wrócił do domu i zmęczony położył się spać.
Dzień, w którym Ola ma wyjść do domu
Jacek tego dnia wstał bardzo wcześniej, bo już o szóstej. Chciał jak najszybciej znaleźć się przy ukochanej. Około dziewiątej, zeszli się wszyscy, których Jacek zaprosił dzień
wcześniej. Chciał aby wszystko wypadło jak najlepiej. W jego mieszkaniu pojawili się państwo Nowak, Wysocki, Krzysiek z synem, Emilia, Mikołaj ze swoją partnerką i córkami oraz Monika z mężem i synem. Jacek poprosił, żeby wszyscy się rozgościli, a on w tym czasie pojechał do szpitala.
Gdy był już na miejscu, zastał Olę, która stała przy lustrze i się przeglądała. Czuła się dziwnie, jakby nie była w swoim ciele. Szczupła niż zazwyczaj bez włosów i jednej piersi. Na głowie miała już zawiązaną chustkę. Jacek podszedł do niej od tyłu i ją objął w talii, a potem
pocałował ją w kark. Ona lekko zadrżała. Zawsze tak reagowała, gdy Jacek ją przytulał. Było tak z podniecenia.
-­Jesteś gotowa Słońce?-­ zapytał.
-­Chyba tak, ale boję się reakcji ludzi na mieście i sąsiadów, gdy mnie zobaczą-­ powiedziała z obawą w głosie.
-­Spokojnie Oluś, nie martw się, a niech no tylko ktoś to skomentuje, to mu się oberwie ode mnie­- uśmiechnął się Jacek. Na twarzy Oli automatycznie również pojawił się uśmiech. Jacek miał w sobie coś takiego, że jak się do Oli uśmiechnął, to ona mimowolnie robiła to samo.
Po chwili Jacek obrócił Olę i na jej ustach złożył namiętny pocałunek.
-­To co? Idziemy piękna?-­ zapytał po jakimś czasie. Ola na słowo piękna się zarumieniła. Od czasu gdy zachorowała, wypadły jej wszystkie włosy i została poddana zabiegowi mastektomii, miała niskie poczucie własnej wartości. Jacek próbował zrobić wszystko, żeby Ola była taka jak dawniej. Wesoła optymistka, której niczego nie brakowało. Lubiła siebie taką, jaka była. Nawet jeszcze na początku choroby, a teraz to wszystko zniknęło. Uważała, że jest brzydka i nawet nie jest kobietą.
-­Chodź mój przystojniaku-­ odparła i poszli do lekarza po wypis. Udali się do auta i ruszyli w stronę, gdzie mieszka Jacek. Ola szybko zauważyła, gdzie jadą.
-­Dlaczego jedziemy do ciebie, a nie do mnie?-­ zapytała po jakimś czasie.
-­No chyba nie myślałaś, że pozwolę ci samej mieszkać po operacji. Ty teraz musisz odpoczywać. Ja się tobą zajmę.
-­Jacek, przestań się wygłupiać i proszę cię, zawieź mnie do mnie.
-­Olka, proszę cię, nie dyskutuj ze mną­- odparł i postawił samochód na parkingu. Wysiadł z auta i otworzył drzwi kobiecie. Ona niechętnie wysiadła i udali się do mieszkania Nowaka.
-Niespodzianka- krzyknęli wszyscy, gdy drzwi tylko się otworzyły. Ola stała w osłupieniu. Każdy zaczął się z nią witać.
Potem zasiedli do stołu i zabrali się za obiad i rozmowę. Po jakimś czasie Jacek wyszedł z salonu i poszedł do swojej sypialni. Wrócił po chwili i uklęknął przed Aleksandrą.
-Olu, czy zostaniesz moją żoną?- zapytał. W oczach Oli pojawiła się radość.
-No pewnie- rzuciła się na niego i złożyła na jego ustach pocałunek.

Rok później Ola z Jackiem wzięli ślub i kupili sobie dom na przedmieściach Wrocławia. Pół roku później okazało się, że Aleksandra jest w ciąży. Po dziewięciu miesiącach na świat przyszła ich córeczka Małgosia, a trzy lata później synek Sebastian.
***
No i skończone. Kolejna seria sądzę, że w przyszłym tygodniu, bo dzisiaj wyjeżdżam, chyba że uda mi się coś napisać, ale nie obiecuję.

Miniaturka cz. 4

Miesiąc później, dzień przed operacją Aleksandry, szpital
Ten ostatni miesiąc był dla Oli miesiącem wielu zmian. Po pierwsze, została dziewczyną Jacka­, swojego lekarza. Po drugie, pogodziła się z tym, że jest chora. Po trzecie, zaczęła chemioterapię i jest już po podaniu szóstej chemii. Do tego lada dzień i zostanie poddana mastektomii. Włosy zdążyły już jej wypaść, ale i tak bardziej boi się tej operacji.
W dzień przed operacją Ola była bardzo zestresowana. Jacek, gdy tylko nie musiał być przy którejś ze swoich pacjentek, był przy Oli. Starał jej się dotrzymać towarzystwa i podnieść jakoś na duchu, ale nie tylko on. Gdy siedzieli i rozmawiali, usłyszeli w pewnym momencie jakąś kłótnię. Mężczyzna wstał z krzesła i wyszedł na korytarz, chociaż przypuszczał co się dzieje i nie pomylił się. Na korytarzu zobaczył pięcioosobową grupę i jedną pielęgniarkę, która próbowała ich jakoś opanować.
-­Pani Krystyno, co tutaj się dzieje?-­ zapytał pielęgniarki.
-­Oni wszyscy na raz chcą wejść do pani Wysockiej. Proszę im powiedzieć, że nie mogą.
-­Jacek, powiedz jej coś-­ odparła Emilka, która znała już mężczyznę. Ola ich sobie
przedstawiła, gdy wpadł do niej, a jego dziewczyna właśnie plotkowała sobie z Emilią.
-­Pani Krysiu, to ja ich tutaj ściągnąłem. Biorę to na siebie-­ odparł. Pielęgniarka odpuściła i poszła zająć się czymś innym. Po chwili zwrócił się do przyjaciół swojej partnerki­ -Słuchajcie. Macie się nie pytać o jutrzejszą operację i nie próbujcie jej denerwować­- ostrzegł ich, po
czym otworzył drzwi i wpuścił ich do sali. Ola, myślała, że to Jacek wszedł, ale gdy ujrzała Emilkę, Krzyśka, Mieszka, Mikołaja i Monikę była bardzo zdziwiona, a zwłaszcza widząc Monikę.
-­Co wy tutaj wszyscy robicie?-­ zapytała z niedowierzaniem.
-­Przyszliśmy cię odwiedzić­- powiedziała Monika, pierwsza witając się z Olą.
-­Kiedy wróciłaś z Austrii?-­ dopytywała brunetka.
-­Dwa tygodnie temu, teraz przechodzę szkolenie, żeby móc wrócić do pracy. Mam nadzieję, że jak je skończę to będziemy razem pracować, bo pewnie jak się domyślasz, to tylko ty mi zostałaś, żeby być ze mną patrolu-­ wskazała na znajomych.
-­Nawet nie wiesz, jak ja cieszę, że cię widzę. W ogóle cieszę się, że wszyscy tutaj jesteście.
-­Ola, mamy coś dla ciebie-­ odparła Emilka i wyciągnęła karton z reklamówki, którą trzymała.
-­Co to?-­ zapytała Ola, biorąc od Emilii prezent.
-­Sama zobacz-­ odparł Krzysiek. Kobieta leżąca na szpitalnym łóżku, zaczęła rozpakowywać to, co dostała od przyjaciół. To, co tam zobaczyła, doprowadziło ją do łez.
-­Ale, ale­- zająknęła się­- Skąd taką macie?
-­W Wiedniu znalazłam sklep, gdzie mieli mnóstwo, prze najróżniejszych peruk i znalazłam tą. Jest prawie jak twoja fryzur-­ odparła Monika. Ola założyła perukę, a Monika wyjęła z torebki lusterko i podała je Oli.
-­Dziękuję-­ odparła Ola.
-­W ogóle jak się czujesz?-­ zapytał Mikołaj.
-­Jako tako. Mam bóle głowy i mięśni, ale to normalne-­ odpowiedziała.
-­Mam nadzieję, że szybko do nas wrócisz. Mam dosyć patroli z Mikołajem-­ zaczął się użalać Mieszko.
-­Ale ja już sobie Olę zaklepałam-­ powiedziała z udawanym oburzeniem Monika.

-­Ja to jestem zaklepana przez Jacka­- zażartowała Ola i wszyscy wybuchli śmiechem. Do sali akurat wszedł Jacek. Gdy zobaczył śmiejących się przyjaciół, uśmiechnął się, ale gdy ujrzał
Olkę w peruce, zaniemówił.
-­Gdybym wiedział Ola, że gdy przyjdą przyjaciele to ci tak szybko włosy odrosną, to już bym dawno ich tu ściągnął-­ odparł, całując ją w czoło.
-­Gdybym wiedziała, że tak będzie, sama ich bym tutaj dawno ściągnęła.
-­Jak się czujesz Olu?
-­Zjadłabym coś, najlepiej słodkiego.
-­Jabłko może być?­- zapytał Jacek, chociaż i tak wiedział, że Ola nie tego oczekuje.
-­A czy Ola może ciasto? Pani Zosia, nasza kucharka z policyjnego bufetu przygotowała- powiedział Krzysiek. Ola spojrzała na Jacka smutnymi, psimi oczętami.
-­No dobra, byle byś mi później nie podjadała, bo masz być na czczo.
-­Pamiętam kochanie.
-­No, ja myślę­ Jacek puścił Oli oko i wyszedł z sali, zostawiając ich samych. Długo
rozmawiali. Potem jeszcze dołączył do nich Wysocki i zrobiło się jeszcze weselej. Gdy Jacek skończył swoją zmianę, również u nich się zjawił. O dwudziestej wszyscy poszli. Właściwie to prawie, bo został jeszcze Jacek, ale on również zaczął się zbierać powoli.
-­Ja już będę jechał kochanie-­ odparł, zakładając swoją kurtkę.
-­Jacek, zostań, proszę.
-­Przecież wiesz, że muszę jechać. Jutro rano cię operujemy. Muszę się wyspać i nie bój się. Będę na sali. Poza tym operować cię będą najlepsi lekarze w Polsce.
-­No dobra Jacek. Będę tęsknić.
-­Zobaczymy się jeszcze rano, a teraz odpoczywaj­- powiedział, całując ją i wyszedł. Pojechał
do domu. Ola w tym czasie próbowała zasnąć, co jej marnie wychodziło. Około 21;15 postanowiła napisać do Jacka sms­a.

Ola: Hej, śpisz już? Ja nie mogę. Bardzo się boję jutra.

Jacek: Nic się nie bój. Wszystko będzie dobrze.

Ola: A czy po operacji będę Ci się podobać?

Jacek: No pewnie Kochanie, a teraz śpij. Ja też muszę się wyspać. Dobranoc ;*

Ola: Dobranoc.

Ola odpisała na ostatniego sms­a i wsadziła telefon do szuflady. Potem próbowała zasnąć i około 22;00 udało jej się to, jednak nie na długo, bo w nocy męczyły ją koszmary i co jakiś czas się budziła, a dopiero około 3;00 spała twardym snem.
Dzień operacji
To dla Oli był ważny dzień. Miała mieć amputowaną pierś. Wstała około 7;00 nad ranem.
Była tym wszystkim zdenerwowana. Gdy tylko się obudziła, przy jej łóżku stał Jacek. Pisał coś w jej dokumentacji, ale jak zauważył, że już nie śpi, oderwał się od tego.
-­Jak tam moja najpiękniejsza pacjentka?-­ zapytał z uśmiechem na twarzy Jacek.
-­Jeszcze teraz najpiękniejsza, a po operacji dalej też tak będziesz uważał?
-­No pewnie, że będziesz tą najpiękniejszą Olcia.
-­Jakoś nie chce mi się wierzyć-­ odparła ze smutkiem.
-­To uwierz, bo za tydzień, jak wyjdziesz ze szpitala, to mam dla ciebie niespodziankę. A właściwie to mamy-­ uśmiechnął się tajemniczo. Ola uwielbiała ten jego wyraz twarzy-­ A teraz zabieramy cię na salę operacyjną. Tam cię uśpimy, a za godzinę, maksymalnie dwie przewieziemy cię na salę pooperacyjną, gdzie wybudzimy cię z narkozy i obiecuję ci, że pierwsza osoba, którą zobaczysz, to będę ja.
-­No ja myślę­ odparła Ola i para pocałowała się, a potem zabrali kobietę na salę operacyjną.
Była taka przerażona. Jacek widział ten strach w oczach swojej ukochanej. Był bardzo przejęty tą operacją, bo to chodziło o jego partnerkę. Nigdy się tak nie denerwował.
-­Olka, kocham cię­- szepnął do Oli, gdy anestezjolog ją usypiał, a potem ona już spała i zaczęła się operacja. Jacek stał i przyglądał się pracy chirurga. Bał się, że może on popełnić jakiś błąd. Było mu szkoda Oli, że musi przez to wszystko przechodzić. W końcu operacja
się zakończyła i Wysocka została przewieziona na salę pooperacyjną. Około 10;30 zaczęła wybudzać się z narkozy. Jacek zgodnie z obietnicą był przy niej i to właśnie jego ujrzała jako pierwszego. Gdy już przyzwyczaiła oczy do światła, uśmiechnęła się delikatnie do Jacka, a
on odwzajemnił go.
-­Wyspała się królewna?-­ zapytał, jednak Ola zamiast odpowiedzieć, to posmutniała.
Mężczyzna natychmiast to zauważył-­ Złotko, co się dzieje?
-­Już po? Już nie jestem kobietą?-­ spytała smutno.
-­Ola, o czym ty mówisz? Nadal jesteś kobietą i to najpiękniejszą na świecie-­ odparł, łapiąc ją za dłoń.
-­Jacek, mówisz tak, żebym się nie smuciła.
-­Ale Ola, ja to mówię, bo taka jest prawda. Podobasz mi się taka, jaka jesteś i dla mnie nie ma piękniejszej kobiety­ tłumaczył jej. Ola jednak i tak się popłakała, i wrzasnęła
-­Zostaw mnie, chcę pobyć sama!
-­Ale Ola-­ zaczął Jacek.
-­Wyjdź, nie rozumiesz?­- powiedziała jeszcze głośniej. Jacek jednak nie zamierzał tego zrobić. Wiedział, że jeśli wyjdzie, to Ola odbierze to jednoznacznie, że nie myliła się co do niego. Więc zamiast odejść, zbliżył się jeszcze bardziej do kobiety.
-­Rozumiem­- odpowiedział ze spokojem­- A co jeśli się nie posłucham?
-­Poproszę o zmianę lekarza.
-­Ale to nic nie da, bo ja i tak cię nie opuszczę, tylko będę przy tobie cały czas, bo bez ciebie moje życie nie miałoby sensu. Jesteś dla mnie jak tlen, bez ciebie bym umarł z braku powietrza. Ola, ja cię kocham i dlatego tego nie zrobię-­ odparł, po czym ją pocałował. Ola jednak się nie odzywała, tylko wpatrywała się w mężczyznę. Zaczynało do niej docierać, że chyba źle traktuje Jacka, ale ciągle myślała o tym, że nie wygląda jak dawniej. Jednak myśl, że Jacek nie zmienił nastawienia do niej, dodawała jej siły.
-­Jacek, dziękuję­- odparła i uśmiechnęła się do niego, zaciskając delikatnie jego dłoń.
-­Kocham cię­ szepnął.
-­Ja ciebie też­- odparła i się przytulili.
-­Jesteś piękna­ powiedzia-ł Jacek, ładując się Olce do łóżka. Na jego nieszczęście to
wszystko zauważyła pielęgniarka.
-­Panie doktorze, co pan robi? Przecież sam pan powtarza­ nie dokończyła, bo Jacek jej przerwał.
-­Ale my z Oleńką jesteśmy wyjątkiem i nam wolno.
-­A ty nie musisz iść do pacjentów?­- spytała Ola, patrząc w jego błękitne jak ocean tęczówki.
-­Na dzień dzisiejszy jesteś moją jedyną pacjentką-­ rzekł i objął ją.
-­Ała-­ krzyknęła Ola. Jacek natychmiast zabrał rękę i podciągnął, żeby zobaczyć ranę.
-­Mocno boli?­- zapytał, oglądając miejsce operacji.
-­Teraz już nie, to był chwilowy ból-­ odparła i delikatnie, tak żeby sobie nie podrażnić
operowanego miejsca, wtuliła się w Jacka. Leżeli tak bardzo długo, dopóki nie zrobił się wieczór. W międzyczasie odwiedził ich jeszcze Wysocki, który wpadł tylko na chwilę, żeby nie męczyć córki. Potem pielęgniarka już nie mogła pozwolić na to, żeby Jacek nocował w szpitalu w jednym łóżku z pacjentką po operacji. Mężczyzna niechętnie opuścił ukochaną.
***
Ostatnia część miniaturki ukaże się prawdopodobnie 27.07, ale nie wiem jeszcze, o której godzinie, bo wyjeżdżam na wakacje. Wszystko mam już napisane, ale przy kopiowaniu z dysku google nie ma w ogóle myślników i w dziwnych miejscach jest przeniesienie do nowej linijki. Jak tylko wszystko będzie poprawione, to wstawię.

Miniaturka cz. 3

-­To jak, gotowa?-­ zapytał, stojąc w drzwiach.
-­Jeszcze chwila-­ odparła, biorąc błyszczyk. Pomalowała usta i była gotowa. Wyszli i udali się do restauracji.
Na miejscu byli kilka minut przed czasem, ale gdy doszli do lokalu, okazało się, że jest
zamknięty. Oboje byli bardzo rozczarowani.
-­To co robimy?-­ spytała Ola.
-­Może spacer po rynku?­- zaproponował Jacek.
-­Ok, może być-­ zgodziła się i ruszyli w stronę Ratusza.
-­Ola, a mogę cię o coś zapytać?+­ powiedział nieśmiało Jacek po przejściu kilku metrów.

-­No pewnie.
-­Bo ty wczoraj byłaś u nas z ojcem, a co z twoją mamą?
-­Moja mama zmarła, gdy miałam dziesięć lat. Tak jak ja chorowała na raka piersi-
odpowiedziała smutno.
-­Przykro mi. Wiem co to znaczy stracić bliską osobę. Ta dziewczyna, o którą pytałaś wczoraj, moja siostra. Ona zmarła, mając szesnaście lat. Chorowała na białaczkę, ale chemioterapia i przeszczep szpiku nic nie dał. Tak mi jej brakuje, miała całe życie przed sobą. Tylko, że ona nie zmarła z braku sił, żeby walczyć. Była bardzo silna, ale doszło do
zakażenia, lekarz nie zauważył, rozwinęła się sepsa, a że jej organizm był mało odporny, zmarła. Wściekłem się na tego lekarza i go pozwałem do sądu. Oczywiście wygrałem, ale co z tego, jak Asi już nie ma-­ Jacek opowiedział swoją historię i zaczęły mu lecieć łzy.
-­Moja mama też miała na imię Asia-­ odparła Ola, jak usłyszała to imię.
-­Słuchaj, może zmienimy temat?-­ zaproponował Jacek, ocierając łzy.
-­Dobry pomysł-­ powiedziała Ola-­ To o czym będziemy rozmawiać?
-­Powiedz mi, co studiowałaś?
-­Polonistykę, a potem poszłam do szkoły policyjnej i zostałam policjantką­- Ola,wyprzedziła już kolejne pytania.
-­Ja studiowałem medycynę, ale zanim poszedłem na studia, miesiąc chodziłem do szkoły policyjnej, ale wizja zostania policjantem jakoś mnie nie satysfakcjonowała. Chciałem
pomagać ludziom-­ gdy Ola to usłyszała, zaczęła się śmiać.
-­A czy pracując w policji, nie można pomagać ludziom?-­ spytała, dalej się śmiejąc.
-­Moje wyobrażenie o policji wyglądało wówczas tak, że myślałem, że policjanci to tylko mandaty wystawiają­- odpowiedział jej-­ A ty dlaczego wybrałaś pracę w policji?
-­Mama pracowała w policji, ojciec jest policjantem i ja też chciałam zostać policjantką. Poza tym chciałam mu zrobić nazłość.
-­To po co szłaś na polonistykę?
-­Sama nie wiem, ale teraz tak sobie myślę, że to chyba dobrze, bo jak przejdę przez to
wszystko, to nie wiem czy dam radę wrócić do policji. Z resztą wątpię, że mój ojciec się w ogóle na to zgodzi. Jemu nigdy się nie podobało, że ja idę do policji.
-­Moja matka znowu chciała, żebym został prawnikiem i pracował u nich w kancelarii.
Oczywiście postawiłem się im, a oni kazali mi się wyprowadzić. Nie miałem z nimi długo kontaktu. Spotykałem się tylko z moją siostrą i to ona mi opowiadała co się dzieje w domu. Do czasu, kiedy Asia była zdrowa, widzieliśmy się może ze cztery razy, ale i tak nie rozmawialiśmy ze sobą. Dopiero choroba Aśki nas zbliżyła do siebie, a rodzice zrozumieli moją pracę.
-­Mój ojciec z kolei twierdził, że jestem za bardzo delikatna i wrażliwa do bycia policjantką, ale pogodził się z tym, bo chciał, żebym była szczęśliwa.
Ola z Jackiem długo spacerowali i rozmawiali. Tematy im się nie kończyły, ale niestety czas uciekał, a do tego robiło się chłodno. Postanowili, że będą już wracać. Jacek odwiózł Olę pod jej blok. Odprowadził ją również do mieszkania.
-­Dziękuję ci za miły wieczór­- zwrócił się do kobiety.

-­Masz rację, to był naprawdę miły wieczór-­ odparła zauroczona Ola. Stała oparta o drzwi swojego mieszkania­- Chciałabym, żeby trwał wieczność, żeby się nie kończył, żeby czas zatrzymał się w miejscu-­ Ola zaczęła wyliczać, ale Jacek przerwał jej pocałunkiem.
-­Nie musimy wcale kończyć go teraz-­ powiedział romantycznym głosem. Ola zapatrzona w Jacka, jednocześnie go całując, zaczęła szukać klamki. Po chwili udało jej się otworzyć drzwi. Już w przedpokoju zaczęli pozbywać się ubrań. Wolnym krokiem, nie odrywając się
od siebie, szli w kierunku sypialni, aż w ostateczności wylądowali razem w łóżku.

Miniaturka cz. 2

Brunetka właśnie szykowała się na kolację, która miała odbyć się w domu koleżanki jej ojca. Wysocki oczywiście jej powiedział, że to właśnie tej koleżanki syn jest onkologiem.
Spakowała swoją dokumentację do torby, żeby nie zapomnieć, a potem poszła się ubrać. Wybrała czerwoną sukienkę do kolana i czarne szpilki. Gdy już była ubrana, zrobiła sobie makijaż, wymodelowała włosy i była gotowa do wyjścia. O siedemnastej trzydzieści przyjechał po nią jej ojciec i udali się do domu Nowaków. Dotarli tam pięć minut przed czasem. Wysiedli z auta i weszli na posesję. Był tam duży dom z ogrodem i basenem.
Podeszli do drzwi i zapukali. Drzwi im otworzył syn Nowaków.
-­Dzień dobry, jestem Jacek Nowak. Moja mama mówiła, że państwo przyjdą-­ przedstawił się chłopak. Ola gdy zobaczyła go, zauroczyła się. Jacek był blondynem o niebieskich oczach, niewiele starszym od kobiety. Miał na sobie błękitną koszulę i dżinsy. Jacek z kolei zaniemówił na widok policjantki. Wziął tylko jej dłoń i delikatnie pocałował.
-­Zapraszam do środka-­ powiedział i wpuścił Wysockiego z jego córką do środka. Wziął płaszcz od Oli i powiesił na wieszaku, a potem udali się do salonu, gdzie stół był już zastawiony.
-­Witaj Wojtek-­ powiedziała, wchodząc do pokoju Grażyna razem ze swoim mężem­ -Jacka, mojego syna już zdążyliście poznać, a to mój mąż Krzysztof. Krzysiek to mój kolega Wojciech, o którym ci mówiłam i jego córka Ola­- Grażyna przedstawiła każdego. Panowie podali sobie dłonie, a starszy Nowak pocałował Olę w dłoń.
-­Siadajcie, Grażyna zaraz poda posiłek-­ dodał Krzysztof. Ola i jej ojciec tak też zrobili, a po chwili na stole pojawiła się lasagne i zaczęli jeść. Wysocki z panią Nowak cały czas wspominali czasy liceum. Z kolei Ola spoglądała co chwila nieśmiało na młodego lekarza, a on na nią. W końcu postanowił z nią porozmawiać o tym, o czym mówiła mu matka.
-­Ola, moja mama mówiła, że chcesz ze mną porozmawiać. Może pójdziemy do mojego pokoju?-­ zaproponował.
-­Ok-­ kobieta się zgodziła i wstała od stołu. Młodzi udali się do pokoju Jacka. Gdy tylko
weszli, Ola zaczęła rozglądać się po pokoju. Było tam jedno, podwójne łóżko, kilka ramek ze zdjęciami, jedna szafa i regał z płytami.
-­Mieszkasz z rodzicami?-­ zapytała ciekawska, chcąc poznać lepiej lekarza, który miał ją leczyć.
-­Nie, tylko czasami tutaj śpię­ odpowiedział.
-­Aha. A to kto?-­ wskazała jedno ze zdjęć, na którym Jacek był z jakąś dziewczynką, która była młodsza od niego o jakieś dziesięć lat.
-­Moja siostra­ uśmiechnął się do kobiety­ A masz te dokumenty?-­ zapytał Olę. 27­latka
wyciągnęła teczkę i wręczyła ją blondynowi, a on zaczął ją przeglądać, po czym spojrzał na brunetkę o pięknych błękitnych oczach, w które mógłby wpatrywać się całymi dniami, tak jej się podobały. Aż nie wierzył, że taka młoda, piękna dziewczyna jak ona, może mieć tak przerąbane w życiu.
-­Jest dla mnie szansa?-­ zapytała z nadzieją w głosie.
-­Powiem tak, są dla ciebie duże szanse, że będziesz w stu procentach zdrowa, ale-­ zaciął się.
-­Ale co?
-­To znaczy chemia cię nie ominie, ale patrząc na wyniki, będzie konieczna mastektomia- odparł, ale nie było mu łatwo. Wiedział, że gdy kobiety się o tym dowiadują, reagują płaczem i tak samo było w przypadku Wysockiej.
-­Chcesz mi powiedzieć, że muszę mieć usuniętą pierś? Przecież ja już wtedy nie będę kobietą­- odparła i zaczęła jeszcze bardziej płakać­ -Żaden facet mnie już nie zechce.
-­Olu-­ mężczyzna przytulił kobietę-­ Jesteś piękną, młodą kobietą. Na pewno znajdziesz mężczyznę, który pokocha cię taką jaką jesteś-­ odparł, starając się uspokoić Olę, która na wiadomość o amputacji piersi, była załamana.
-­To naprawdę konieczne?­- zapytała, wpatrując się w błękitne tęczówki młodego onkologa.
-­Patrząc na to, operacja oszczędzająca pierś jest niemożliwa, poza tym patrząc na twój biust, to może jeszcze bardziej cię okaleczyć niż całkowite jej usunięcie.
-­Ok, rozumiem­- młoda kobieta wstała z łóżka i już miała wyjść z pokoju, ale Jacek złapał ją za rękę.
-­Zaczekaj. Co robisz jutro? Może byśmy się spotkali? Tylko nie chcę się z tobą spotykać jako pacjentką, tylko jako znajomą.
-­Pewnie zaszyję się w szafie z chusteczkami i będę ryczeć-­ powiedziała i kolejny raz próbowała wyjść, ale on kolejny raz jej nie dał.
-­Proszę, spotkaj się ze mną. Wiem, że musisz pogodzić się z nową sytuacją, ale nie możesz unikać ludzi. Podobasz mi się-­ odparł Jacek i zbliżył się do Oli, a potem złożył na jej ustach gorący pocałunek. Ola jednak szybko się oderwała.
-­Pewnie tak mówisz każdej pacjentce i tylko teraz ci się podobam, a potem jak będę już bez piersi i bez włosów, zmienisz zdanie.
-­Nie mówię tak każdej, bo jak mam być szczery, to większość pacjentek jest już po
trzydziestce i mają mężów albo narzeczonych, a na twojej dłoni nie widzę ani obrączki, ani pierścionka zaręczynowego, a tych w twoim wieku jest niewiele i żadna mi nie przypadła do gustu. A co do tego, czy mi się podobasz, to wiedz, że nie liczy się tylko zewnętrzny wygląd. Chciałbym poznać również twoje wnętrze­- wskazał na serce kobiety, a ona poczuła jak się rumieni na słowa Nowaka. W jednej chwili przestała płakać i się uśmiechnęła.
-­Masz mnie nie zawieść-­ zwróciła się do mężczyzny i pocałowała go w policzek.
-­Dziękuję, że mi dałaś szansę­- odparł.­
-Zapiszesz mi swój numer telefonu?
-­Tak, masz jakąś kartkę?
-­Wpisz mi do telefonu-­ wyjął przedmiot z kieszeni i dał Oli. Ona mu go wpisała, a on puścił jej strzałkę i ona również zapisała sobie numer. Gdy schowali swoje telefony, ktoś zapukał do drzwi. Jacek je otworzył i zobaczył swoją mamę.
-­Ola, twój tata się pyta, czy możecie już jechać?
-­Tak, już idę-­ odpowiedziała. Pożegnała się z młodym lekarzem i zeszła na dół. Ubrała się i z ojcem opuścili dom Nowaków. Wojciech odwiózł swoją córkę do domu i pojechał do siebie. W aucie oczywiście się dopytywał, jak potoczyła się rozmowa. Ola powiedziała co ją czeka, ale nie wspomniała nic o tym, że wymienili się numerami. To wolała zachować dla siebie.
Gdy Ola była w swoim mieszkaniu, rzuciła klucze na stół w salonie i siadła z uśmiechem na twarzy. Jacek działał na nią w taki sposób, że to, że straci pierś nie miało dla niej znaczenia. Pomyślała, że pierwszy raz tak zakochała się. Miała nadzieję, że coś z tego wyjdzie, ale z drugiej strony bała się wiązać z lekarzem, który miał ją leczyć. Sama nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć, ale postanowiła się przespać z tym wszystkim.
Kiedy już leżała w łóżku, usłyszała, że przyszedł jej sms. Wzięła komórkę do ręki i zobaczyła, że to od Jacka. Zaczęła z nim konwersację.

Jacek: Dobrej nocy :* Mam nadzieję, że się jutro spotkamy ;)

Ola: No nie wiem, nie wiem.

Jacek: Nie daj się prosić.

Ola: Ok, mieszkam w Bielanach Wrocławskich, na Storczykowej 1/ 3

Jacek: 15;30 jestem po ciebie. A teraz spać mi.

Ola: Tak jest. Dobranoc.

Ola odłożyła telefon i zasnęła z mieszanymi uczuciami w sercu, ale z uśmiechem na twarzy.
Kolejny dzień
Ola wstała około 9, ale na łóżku leżała do 10:30, czytając książkę. W końcu zgłodniała i postanowiła pójść do kuchni zrobić sobie śniadanie. Gdy już skończyła je szykować, wzięła telefon do ręki i zaczęła przeglądać facebooka. Gdy chciała zablokować telefon, otrzymała
sms­a od Jacka i zaczęła z nim pisać.
Gdy skończyli pisać, uśmiechnęła się, po czym zadzwoniła do Emilii i poprosiła ją, żeby wybrały się na małe zakupy. Ona oczywiście się zgodziła i już o dwunastej buszowały po wrocławskich galeriach handlowych. Gdy już Emilia odwoziła Olę do domu, postanowiła zapytać się o powód odejścia Oli ze służby.
-­Olka, a możesz mi powiedzieć, dlaczego twój ojciec powiedział, że dopiero za rok wrócisz? Gdy Mikołaj się zapytał, czemu cię nie będzie, tak na niego naskoczył.
-­W sumie i tak nie ma co tego ukrywać. Ja mam raka piersi. Lekarz powiedział, że mam duże szanse na bycie zdrowym, ale…-­ Ola się zawiesiła i zastanowiła się, czy kontynuować.
-­Ale?-­ Emilka spojrzała na koleżankę, bo akurat zatrzymali się na czerwonym świetle.
-­Ale ten lekarz powiedział, że muszę mieć mastektomię.
-­No ale to chyba dobrze, że jest na to jakiś sposób.
-­Niby tak, ale wiesz jak będę potem wyglądać?

-­Jak kobieta pełna doświadczenia. A i obiecuję ci, że dołożę ci do operacji plastycznej, ale musisz wpierw wyzdrowieć. -­Zapamiętam to sobie. Swoją drogą ten lekarz dał mi wiele do zrozumienia i nawet umówiłam się z nim-­ Ola wyznała przyjaciółce.
-­Żartujesz?­- odparła z niedowierzaniem Emilka, ruszając dalej.
-­Nie, sam zaproponował.
-­A jaki on jest? Opowiadaj­- powiedziała ciekawa Emilia, słysząc słowa koleżanki.
-­Blondyn, niebieskie oczy, przystojny i ma podejście do swoich pacjentek.
-­I pewnie każdą zaprasza na wyjście.
-­Nie, wątpię. Jest z dobrego domu. Mój ojciec zna się z jego mamą z liceum i bardzo sobie zachwalali Jacka, gdy tam byliśmy. No a mój ojciec nie gorszy. W końcu oboje poszliśmy do jego pokoju.
-­Synek mamusi?
-­Nie, on nie mieszka z rodzicami. Tylko czasami tam śpi.
-­Nie ma żony, narzeczonej?-­ dopytywała Emilia. Była ciekawa.
-­W jego pokoju stały zdjęcia, ale tylko z rodzicami i siostrą.
-­Podoba ci się?-­ palnęła w końcu.
-­Tak, ale ma być moim lekarzem. Jeśli mi się coś stanie, on może obwiniać za to siebie i co wtedy?
-­Olka, dramatyzujesz. Wiadomo, że włosy ci wypadną, no i niestety stracisz pierś, ale
będziesz żyła. Nie mam zamiaru wydać na kwiaty na twój grób, tylko na operacje plastyczną i perukę dla ciebie. A może jak pojadę z tobą, to powiększę sobie niektóre miejsca- zażartowała Emilka.
-­A co ty chcesz sobie powiększać?
-­Nie wiem, pomyślę, ale zdaje się, że już jesteśmy na miejscu-­ odparła Emilia, parkując auto i wyłączając silnik.
-­Dzięki Emilia.
-­A za co ty mi dziękujesz?
-­Za zakupy i za to, że jako jedyna nie martwiłaś się, że mogę umrzeć tylko od razu zakładasz, że wyzdrowieję-­ Ola uśmiechnęła się.
-­Bo ja jestem optymistką, nie wiem czy zauważyłaś. A teraz leć na tą randkę. I jeszcze jedno. Zadzwoń do Mikołaja, martwi się. Z reszta dzwonił chyba do ciebie.
-­Tak, ale nie miałam ochoty z nim wtedy rozmawiać. Dobra, ja lecę, żeby zdążyć na.to spotkanie i to nie żadna randka-­ odparła Ola. Wzięła swoje torby z zakupami i poszła do siebie. Od razu zaczęła się szykować. Poprawiła sobie makijaż. Pokręciła włosy lokówką, a
potem poszła do sypialni się ubrać. Założyła długą, błękitną sukienkę, do tego czarne buty na koturnie i małą torebkę na telefon i na portfel. Zgodnie z umową, o 15:30 Jacek zjawił się u kobiety.

Miniaturka cz.1

Miniaturkę podzieliłam na kilka części, bo jest mega długa.
Zapraszam na pierwszą część ;)
***
Jacek nie jako policjant, a lekarz
Ola siedziała z kopertą w dłoni w salonie, na swojej skórzanej, kremowej sofie. W drugiej dłoni brunetka trzymała telefon. Zastanawiała się, czy otworzyć kopertę, czy jednak zadzwonić do ojca i poprosić go, żeby był przy niej, gdy ją otworzy. Ostatecznie zdecydowała się, że zadzwoni do ojca, żeby przyjechał.
-­Cześć tato, odebrałam wyniki-­ odparła smutno.
-­I co?­ spytał zdenerwowany.
-­Nie wiem, boję się tato otworzyć tej koperty. Przyjechałbyś do mnie? Proszę­- powiedziała błagalnym, łamiącym się głosem.
-­Oczywiście córeczko, tylko daj mi chwilę. Będę za jakiś kwadrans-­ odpowiedział.
-­Dzięki, to ja idę wstawić wodę na kawę.
-­Ok córeczko-­ odparł Wysocki i się rozłączył. Ola odłożyła telefon i kopertę na ławę i udała się do kuchni zrobić kawę sobie i ojcu. Po kwadransie ojciec kobiety zjawił się w jej mieszkaniu. Ola przywitała się z mężczyzną i udali się do kuchni, gdzie na stole stała już ciepła kawa. Ola zniknęła na chwilę w salonie, a potem wróciła z kopertą i podała ją ojcu. Ręce trzęsły jej się bardzo.
-­Możesz otworzyć?­- zapytała drżącym głosem.
­Oczywiście Oleńko­ odpowiedział i wziął od niej kopertę, po czym wziął nożyk leżący na
stole i otworzył ją. Zaczął czytać po cichu, aż w końcu rzucił kartkę na stół, zdjął okulary i podszedł do Oli.
-­Córciu, tak mi przykro-­ odparł ze łzami w oczach.
-­Mam raka?-­ spytała, a do jej oczu napłynęło mnóstwo łez.
-­Tak Olu. Ale dlaczego ty? Ty jesteś taka młoda, taka śliczna. Ja nie mogę ciebie stracić, ty musisz walczyć. Rozumiesz? Ja nie mogę cię stracić, nie mogę-­ powiedział przytulając Olę z całych sił.
-­Nie, ja nie wierzę. Ja nie mogę być chora. Ja chcę żyć, tato pomóż mi­- mówiła zalana łzami.
-­Pomogę, obiecuję, obiecuję ci córciu-­ rzekł-­ Zostać z tobą?
-­Tak, dziękuję ci­- odparła i poszli do salonu. Ola podeszła do komody, gdzie stało kilka zdjęć. Wzięła jedną ramkę do dłoni i usiadła obok swojego ojca. Zaczęli wpatrywać się w zdjęcie.
-­Ja nie chcę umrzeć tak jak mama. Ona była taka młoda, a ja jestem jeszcze młodsza.
-­Olu, ja ci nie pozwolę odejść, a jeśli umrzesz to ja się zabiję.
-­Ale o czym ty mówisz tato?
-­O tym, że sobie nie poradzę.
-­To ci teraz powiem już, jaka jest moja ostatnia wola. Proszę cię, nie zabijaj się z powodu tego, że ja nie żyję.
-­Nie mów tak nawet córciu, ale mam pomysł. Chodź, pojedziemy na zakupy i zrobimy pierogi. Co ty na to?
-­Z mamą zawsze robiliśmy pierogi-­ uśmiechnęła się na to wspomnienie.
-­No, to były dobre czasy, ale chodź, na te zakupy­- powiedział i tak też zrobili.

Wrócili około osiemnastej i wzięli się za robienie posiłku. Około dwudziestej siedzieli przy stole w kuchni i zabrali się za jedzenie. Gdy zjedli, sprzątnęli po sobie i Ola zaczęła ścielić tapczan ojcu. O dwudziestej pierwszej oboje leżeli w łóżkach i starali się zasnąć, co im niełatwo wychodziło.
Ola po godzinie wiercenia się, wstała do kuchni, żeby się napić wody. Starała się
zachowywać cicho, żeby nie obudzić ojca, który i tak mimo wszystko nie spał, ale jej nie wyszło. Ręce jej się tak trzęsły ze zdenerwowania, że gdy tylko podniosła szklankę, aby wziąć łyka, wyleciała jej z ręki, robiąc hałas. Wysocki natychmiast zjawił się przy córce.

-­Oluś, daj to. Ja to posprzątam-­ Wojciech zwrócił się do córki i wyjął szufelkę z szafki pod zlewem.
-­Tato, daj spokój. Jeszcze nie umieram i mam siłę, żeby po sobie posprzątać-­ odparła i zabrała ojcu szufelkę. Sama sprzątnęła bałagan, a Wysockiemu kazała iść się położyć spać, po czym sama udała się do sypialni, a tam zasnęła.
Na drugi dzień
Wysocki wstał rano, jeszcze przed swoją córką. Uszykował jej śniadanie i zostawił jej kartkę
“Córeczko, nie budziłem Cię, bo od dzisiaj nie będziesz pracować. Nie gniewaj się na mnie za tą decyzję, ale to dla Twojego dobra. Zostawiam Ci śniadanie.

Kocham Cię Oleńko,
Tatuś”
Ola wstała godzinę później po tym jak jej ojciec wyszedł do pracy. Zeszła z łóżka, założyła swoje kapcie z uszami króliczymi i leniwym krokiem poszła do kuchni. Tam znalazła kartkę i kanapki od ojca. Uśmiechnęła się pod nosem i wstawiła sobie wodę na kawę, a potem
zaczęła jeść kanapki, a właściwie to próbowała je w siebie wmusić, bo nie chciało jej się tego jeść, na samą myśl, że ma raka, to świństwo, co zabiło jej mamę.
KMP Wrocław
Wysocki tego dnia był strasznie rozkojarzony i wyżywał się na każdym. Na Mikołaja nakrzyczał, że ma niezawiązane buty, chociaż był jeszcze w biurze i czekał na odprawę. Czekał też na Olę, a gdy się nie pojawiła, spóźniony wszedł na odprawę.

-Białach, gdzie ty się podziewałeś? Odprawa trwa od dziesięciu minut!­- krzyknął komendant.
-­Przepraszam, ale ja czekałem na Olę, ale ona nie przyszła.
-­I nie przyjdzie. Przez co najmniej rok jej nie będzie. Od dzisiaj patrol zero pięć to
posterunkowy Pawlak i aspirant Białach.
-­Ale jak to?-­ zapytał zaskoczony policjant.
-­Chyba nie muszę tłumaczyć się z tego, dlaczego mojej podwładnej nie ma w pracy­- odparł zdenerwowany komendant, a Mikołaj zamilkł i do końca odprawy się nie odzywał. Dopiero po odprawie udał się do gabinetu Wysockiego, porozmawiać na osobności. Zapukał delikatnie i usłyszał donośne “Wejść".
-­O Mikołaj, dobrze, że jesteś-­ powiedział inspektor na widok podwładnego. ­Panie komendancie, wszystko w porządku? Nie wygląda pan najlepiej. W ogóle spał pan w
nocy?-­ zapytał Mikołaj, widząc stan, w jakim jest jego przełożony.

-­Może ze dwie godziny. W ogóle chcę cię przeprosić za ten mój wybuch.
-­Przeprosiny przyjęte, ale powie mi pan co z Olą? Czemu ma nie być jej przez rok?­- zapytał delikatnie Mikołaj-­ W ciąży jest?
-­Białach, nawet nie wiesz jak ja bym chciał, żeby to o ciążę chodziło-­ odparł i poczuł, jak mu łzy lecą do oczu.
-­To czemu ma za rok wrócić?
-­Może i wróci za rok albo nigdy już nie wróci, a teraz proszę cię Mikołaj, zostaw mnie samego-­ rzekł Wysocki i wstał od biurka oraz obrócił się w stronę okna. Mikołaj bez słowa wyszedł z gabinetu i udał się do radiowozu, gdzie czekał na niego posterunkowy Pawlak.
Mikołaj cały patrol myślał o Oli. Próbował się do niej dodzwonić kilka razy, ale nie odbierała, więc odpuścił i pomyślał, że jak będzie chciała to sama zadzwoni. Wysocki cały dzień zastanawiał się z kolei co dalej.
Kiedy Wojciech tak siedział w swoim gabinecie, wziął telefon do ręki i zaczął przeglądać kontakty. W końcu znalazł poszukiwany numer. Był to numer do jego koleżanki z liceum. Po skończeniu liceum się nie widzieli. Spotkali się pół roku temu na spotkaniu klasowym. Chciał się z nią skontaktować, bo gdy rozmawiali Grażyna powiedziała, że jej syn jest onkologiem.
Postanowił, że umówi swoją córkę z nim. Wykręcił numer i po dwóch sygnałach usłyszał głos swojej koleżanki.
-­Grażyna Nowak, słucham.
-­Cześć Grażyna, z tej strony Wojciech Wysocki.
-­Cześć, co u ciebie słychać.
-­A leci jakoś pomału. Słuchaj, ty mówiłaś, że twój syn jest onkologiem.
-­No tak, a co się stało?­- zapytała zaniepokojona.
­Bo chodzi o to, że moja córka zachorowała na raka piersi i czy twój syn, mógłby się spotkać z moją córką.
-­Wiesz co, Jacek teraz pojechał na szkolenie do Berlina i będzie jutro, a do pracy wraca dopiero w przyszłym tygodniu, ale jak chcesz, to wpadnij jutro wieczorem do nas na kolację z córką, tak około osiemnastej. Jacek też będzie.
-­Dziękuję i chyba skorzystam. Tak bardzo chcę jej pomóc.
-­Rozumiem. Jutro ci wyślę sms­ a z adresem. Do zobaczenia.
-­Do zobaczenia­- odparł Wysocki i się rozłączył. Potem wszedł w wiadomości i napisał sms-a do córki.

Wojciech: Córciu, załatwiłem Ci wizytę u onkologa.

Ola: Tato, sama bym sobie załatwiła.

Wojciech: Ale chociaż się z nim spotkań. To syn mojej koleżanki z liceum.

Ola: Ok, zrobię to dla Ciebie;) Miłego dnia :*

Po zakończonej konwersacji odłożył telefon i wziął się za pracę. Już później starał się być miły dla swoich podwładnych i nie wyładowywać złości na nich.
Gdy skończył pracę udał się do swojego domu.

niedziela, 24 lipca 2016

II.22

To będzie ostatnie opowiadanie tej serii, bo już nie wiem, co pisać dalej. Nie zabijajcie mnie tylko za tą końcówkę. Wynagrodzę Wam to kolejną serią i miniaturką, która w odróżnieniu od reszty, będzie miała szczęśliwe zakończenie. Mam nadzieję, że zdołam ją dodać jeszcze dzisiaj, a jak nie, to jutro późnym wieczorem.

***
-Ale dlaczego mi do cholery wcześniej nie powiedziałaś?!- krzyknął Jacek i złapawszy Olę, przycisnął ją do ściany. Aleksandra patrzyła na Jacka z przerażeniem. Nigdy nie widziała swojego narzeczonego tak wściekłego.
-Bo...- Ola chciała mu to jakoś wszystko wytłumaczyć, ale poczuła, że piecze ją policzek- Teraz to już przesadziłeś!- wrzasnęła i wyminęła Jacka.
-Oleńko, prze...
-Daruj sobie te przeprosiny- rzuciła w mężczyznę pierścionkiem zaręczynowym- Jadę z Damianem, czy ci się to podoba, czy nie! Poza tym dawno miałam ci to powiedzieć. Nie kocham cię. Dalej coś czuję do Damiana mimo tego, że mnie skrzywdził. Wybaczyłam mu i to coś znaczy, a fakt, że mamy wspólne dzieci to zwykła wpadka.
-Ale, ale- zająkał się, a Olka zostawiła go zdezorientowanego. Poszła do pokoju córki.
-Spakowałaś wszystko?- zapytała.
-Tak, za ile tata po nas przyjedzie?- dziewczynka spojrzała na Olę, która była z niej dumna. Asia ze spokojem przyjęła do wiadomości, że Damian jest jej prawdziwym ojcem.
-Za chwilę powinien być- i jak na zawołanie usłyszały dźwięk klaksonu.
-Na pewno masz wszystko?- upewniła się matka. Córka kiwnęła głową i bez pożegnania z Jackiem wyszły z domu. Wsiedli do auta i ruszyli w stronę lotniska.
Jacek, załamany tym, co się stało, postanowił się upić. Poszedł do barku i wyciągnął wszystkie butelki z alkoholem jakie miał. Zaczął konsumpcję.

Następny dzień, KMP Wrocław
Jak zwykle o ósmej zaczynała się odprawa. Prawie wszyscy policjanci, mający dyżur w ten dzień czekali na Jaskowską. Zjawiła się ona po dwóch minutach. Spojrzała na funkcjonariuszy i stwierdziła brak dyżurnego.
-A gdzie starszy aspirant Nowak?- zapytała- Wie ktoś może?
Każdy pokręcił głową przecząco.
-Może przejdę się do kryminalnych i Oli zapytam?- zaproponował Białach.
-Nie, Oli nie ma dzisiaj w pracy, ma wolne.
-To może zaszaleli poprzedniej nocy- skomentował Zapała.
-Krzysiek, bez takich tekstów mi tu tylko. Martwię się, bo nie mogę się do niego dodzwonić. Dobra, Mieszko ma wprawę w roli dyżurnego, dlatego to on go zastąpi, a Białach pojedzie z Kownacką. Pierwsze, co zrobicie to pojedziecie do Jacka. Po odprawie tylko na chwilę do mnie przyjdźcie- poprosiła i przeszła do omawiania spraw bieżących.
Po piętnastu minutach Monika z Mikołajem siedzieli w gabinecie młodszej inspektor.
-Tu macie klucze, gdyby Jacek wam nie otwierał. Oli na pewno nie ma w domu, bo poleciała do Hiszpanii z córką i swoim byłym. Sprawdźcie, co u niego. To mój syn- odparła prawie ze łzami w oczach.
-Dobrze, niech pani się nie martwi- Monika wzięła klucze z biurka i udali się z Białachem do radiowozu. Jak najszybciej mogli, znaleźli się w domu Jacka, a raczej pod domem. Tak jak przypuszczała ich szefowa, nikt nie otwierał, dlatego pozwolili sami sobie otworzyć drzwi. Już w przedpokoju było czuć alkohol. Weszli dalej i to, co zobaczyli w salonie ich przeraziło. Jacek pół przytomny leżał na sofie. Wszędzie walały się butelki i jego zdjęcia z Olą. Monika dostrzegła również pierścionek zaręczynowy przyjaciółki. Podniosła go z ziemi i położyła na komodzie.
-Jacek- Mikołaj próbował z nim nawiązać kontakt, ale na marne były jego próby- Monia, co robimy?- spytał bezradny Białach.
-Wiesz co? Artur ma wolne. Zadzwoniłabym do niego i zawieźlibyśmy Jacka do niego, żeby ktoś go przypilnował, bo jak wytrzeźwieje, to znowu się upije- stwierdziła. Policjanci nie mieli większego wyboru, dlatego zawieźli Jacka do domu Kownackiej i wrócili na patrol. Oczywiście o wszystkim poinformowana została Jaskowska.
-To się porobiło- westchnęła Monika i oparła głowę o szybę.
-W sumie to jestem wściekły na Olkę. Jak mogła tak zrobić?
-Też się zastanawiam. Nie znałam jej od tej strony.
-Ja też nie. W ogóle jestem ciekawa, co teraz będzie. W końcu spodziewają się dzieci. Nie może im tak po prostu zabrać ojca, bo kocha kogoś innego- powiedziała Monika i wywiązała się ciekawa dyskusja. Nim się zorientowali, patrol dobiegł końca. Policjantka zaproponowała koledze, żeby pojechał z nią do jej mieszkania, żeby był przy rozmowie. Razem z nimi zabrała się również komendantka.
Gdy weszli do mieszkania, okazało się, że Jacek śpi i musieli czekać aż wstanie. Całe szczęście nie trwało to długo. Zdążyli wypić herbatę i w kuchni pojawił się Jacek.
-Monika, co ja u ciebie robię?- spytał zdezorientowany. To i tak, że wiedział w czyim mieszkaniu się znajduje, więc nie było z nim tak źle.
-Byłeś pijany, ledwo przytomny i przywieźliśmy cię z Mikołajem do nas. Swoja drogą idź weź prysznic. W przedpokoju stoi torba z twoimi ubraniami. Jak skończysz, chodź do nas, do salonu- odparła kobieta.
-Daj mi coś od głowy- wymamrotał. Monika tylko ciężko westchnęła i podeszła do szafki. Dała tabletki koledze, a ten gdy połknął ze dwie, udał się do łazienki. Mikołaj i Artur poszli w tym czasie do salonu, a Monika na chwilę zajrzała do syna, który gadał z Tośkiem Zapałą przez Skype'a, więc opuściła pokój Franka i wróciła do męża oraz kolegi. Dziesięć minut później dołączył do nich Jacek.
-Zerwała ze mną zaręczyny, powiedziała, że mnie nie kocha, woli Damiana, a że ciąża to tylko zwykła wpadka- powiedział i zaczął płakać. Wszyscy współczuli mężczyźnie. Byli ciekawi, do czego zdolna jest jeszcze Aleksandra. Na odpowiedź długo nie czekali. Dostali ją 3 dni później.
Jacek pogodził się, że Ola nie wróci do niego. Po części zasłużył sobie na to. Liczył jednak w głębi duszy, że Ola sobie wszystko przemyśli i jednak będą razem. Mylił się.

Tego ranka Jacek postanowił iść normalnie do pracy, tam przynajmniej nie myślał o tym wszystkim. Uszykował się jak zwykle i wychodząc z domu, zauważył, że przyszedł do niego listonosz. Był to starszy pan z odrobiną siwizny na głowie uwielbiany przez wszystkich w okolicy.
-Dzień dobry panie Jacku, widzę, że pan do pracy. A gdzie pani Ola?- zapytał jak zwykle wesoły.
-Oli na razie nie ma- odpowiedział.
-Ok, a mam dla pana list aż z Hiszpanii- odparł, wręczając kopertę. Jacek podziękował, życzyli sobie miłego dnia i pan Henio poszedł dalej. Jacek wsiadł do auta i postanowił przeczytać list.
Drogi Jacku
Przepraszam Cię, ale ja teraz zrozumiałam ile Damian dla mnie znaczy. Pokazał jak bardzo mu na mnie zależy. Poza tym znalazł Asi świetnego specjalistę. Okazało się również, że kupił dom dla nas w Hiszpanii. Jak tylko dzieci się urodzą, to dam Ci znać. Nie rządam żadnych alimentów. Zapraszamy do nas jak będziesz miał chwilę.
Pozdrawiam, Ola
Ps. Z dziećmi wszystko ok.

Niedługi list, a Jackowi w jednej chwili zawaliło się całe życie. Nie wiedział, co ze sobą zrobić, dlatego udał się do pracy, a wieczorem zabrał z komisariatu jedną sztukę broni i pojechał na cmentarz. Kupił trzy znicze. Najpierw udał się do Eweliny, a potem do swojej żony i córki. Zapalił znicze, po czym wyjął pistolet i przystawił sobie do głowy. Już miał nacisnąć spust, gdy nagle poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Spojrzał do tyłu i ujrzał swoją szwagierkę.
-Paula, co ty tu robisz?- spytał zaskoczony widokiem kobiety.
-Zawsze tu przychodzę, gdy chcę się wygadać Zosi. A ty? Nie mów, że chciałeś się zabić- zwróciła się do niego z troską.
-A po co mam żyć? Jedna z kobiet mojego życia nie żyje, druga mnie zostawiła dla swojego byłego, więc nic innego mi nie zostaje- odparł, ale po chwili schował broń i przytulił się do Pauliny.
-Chodź, może pojedziemy do mnie- zaproponowała i tak też zrobili.

Jacek po wieczorze z Pauliną, zrozumiał, że tak naprawdę to ją kocha. Zamieszkał razem z nią w swoim domu.
Ola została z Damianem w Hiszpanii. Asia stanęła na nogi i urodziły się jej dwie zdrowe siostrzyczki. Jacek zjawił się na ich chrzcinach oraz jeździła na każde ich urodziny, ale relacji z Olą nie udało się odbudować.
***
Przepraszam za taką końcówkę, ale naprawdę nie miałam lepszego pomysłu. Nie zabijajcie mnie. Obiecuję, że kolejna seria będzie lepsza, bo to jest takie nijakie. 

piątek, 22 lipca 2016

II.21

Proszę o przeczytanie notki pod spodem

***
-Anka- Mieszko pierwszy zjawił się przy swojej narzeczonej, która zwijała się z bólu- Oddychaj głęboko kochanie. Wszystko będzie dobrze.
Jacek w tym czasie zadzwonił na pogotowie, które zjawiło się po piętnastu minutach. Mieszko pojechał za karetką, a reszta została w domu.
-Co się w ogóle stało?- zapytała Ola, gdy wszyscy już ochłonęli.
-Otworzyliśmy koperty i zaczęliśmy czytać, a Ania nagle złapała się za brzuch i zaczęła się zwijać z bólu. Mam nadzieję, że nic jej nie będzie.
-No ja też- odparła Ola, siadając na kanapie obok swojego narzeczonego- Co w ogóle wyczytaliście z tych listów?
-Weź mój i sobie przeczytaj- Jacek podał jej kartkę. Ola zaczęła czytać z zaciekawieniem.
Drogi Jacku
Przepraszam za to, co zrobiłam, ale ja już dłużej tak nie mogłam. Kochałam Ciebie i Anię jak własne dzieci, ale świadomość, że zabiłam własne dziecko mnie przerosła. Mieliście mieć przyrodnie rodzeństwo, ale uznałam, że ludzie mnie wyśmieją, jak usłyszą, że urodziłam w wieku 40 lat, dlatego zamówiłam przez internet tabletki poronne i je wzięłam. Zadziałały bez żadnych komplikacji, więc nawet Wasz ojciec się nie zorientował, że coś jest nie tak.
Przepraszam Was Dzieci
Mama
Ps. Jacek, opiekuj się Olą i maleństwami.
-Tak mi przykro, Jacek- Ola przytuliła mocno Jacka.
Dwa dni później
Jacek stał przytulony do Oli. Po prawej stronie stała Ania wtulona w Mieszka, a po lewej ich ojciec, którego o dziwo przytulała Renata. Stała również Paulina, siostra zmarłej żony Jacka oraz siostra Eweliny i Andżelika, przyrodnia siostra Jacka.
-Może będziemy już szli do domu? Stoimy tu z jakąś godzinę- odezwała się Ola w pewnym momencie. Już po zakończonej ceremonii chciała jak najszybciej znaleźć się w domu. Bała się o córkę, która musiała zostać z Damianem, gdyż nie chcieli jej ciągnąć na pogrzeb, a nikt inny nie mógł się nią zająć. Jednak stwierdziła, że wypadałoby zostać chociaż godzinę na cmentarzu. Jacek bez słowa przeżegnał się i odszedł razem ze swoją narzeczoną. Po nich to samo uczynili Mieszko, Ania, Paulina, Andżelika i Renata. Przy grobie został tylko mąż kobiety i siostra. Każdy wrócił do swoich domów bardzo przygnębiony tym, co się stało. 
Ola i Jacek przyjechali do siebie około piętnastej. Mężczyzna od razu poszedł do sypialni i rzucił się na łóżko, nie ściągając nawet garnituru. Renata poszła robić obiad razem ze swoją córką i wnuczką, a Ola tym czasem stała na przedpokoju z Damianem i rozmawiała z nim.
-To co, zastanawiałaś się nad tym wyjazdem?
-Damian, błagam, nie naciskaj- odparła Ola- Z resztą Jacek mnie teraz potrzebuje. Zmarła jego macocha, z którą był bliżej niż z biologiczną matką.
-Proszę cię, to tylko kilka dni. No chyba nie przyjdzie mu do głowy się zabijać. Poza tym Aśka powinna wiedzieć, że jestem jej ojcem, do tego chcę jej w ten sposób wynagrodzić to wszystko. 
-A co z Dominiką, co z twoją żoną?- spytała, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Oparła się o ścianę i przyglądała się Damianowi.
-Dominika powiedziała, że nie chce się ze mną spotykać, ale nie utrudni mi kontaktów z dzieckiem. To samo powiedziała moja żona. 
-A więc szukasz pocieszenia u mnie? To źle trafiłeś, a teraz stąd wyjdź- powiedziała Ola. Damian bez słowa opuścił mieszkanie Nowaka i Wysockiej i pojechał do siebie. Ola dołączyła do swojej córki, przyszłej teściowej i szwagierki.

Kilka tygodni później
Każdy doszedł do siebie po tym jak Ewelina popełniła samobójstwo i pogodził się z tym. Nawet ojciec Jacka i zaczął się dogadywać ze swoją byłą żoną. Zamieszkali nawet razem z córką Renaty.
Był to dzień, w którym Ola z Jackiem mieli wybrać się na badania kontrolne do pani ginekolog. Jackowi udało się wybłagać drugą zmianę tego dnia, a Aleksandrze wolne u Jaskowskiej. Joannę zawieźli do Ani, która tego dnia nie miała nic do roboty i udali się do przychodni. 
-Boję się tych badań- odparła Ola. Miała dziwne przeczucie, że coś nie tak jest z dziećmi. 
-Ola, to przecież tylko zwykłe USG. Czego ty się boisz?- Jacek nie rozumiał obaw swojej narzeczonej. W końcu zostało wyczytane nazwisko kobiety i para weszła do gabinetu. Przywitali się z lekarką i Ola zajęła miejsce na fotelu przeznaczonym do badania USG. Jacek zajął miejsce na taborecie obok partnerki i złapał ją za rękę. Ginekolog zaczęła wykonywać badanie. Długo w milczeniu przyglądała się na ekran. 
-A więc w ciągu najbliższych dwóch tygodni musi pani wykonać badania, czy dzieci nie mają jakiś wad genetycznych- oznajmiła lekarka, gdy siedzieli już przy biurku.
-Czy pani chce powiedzieć, że nasze dzieci mogą być chore?- spytała zaniepokojona Ola.
-Nie, spokojnie pani Aleksandro, to rutynowe badania. Z dziećmi jak na razie jest wszystko ok. Proszę się nie martwić- uspokoiła ją doktor. Ola odetchnęła z ulgą. Ginekolog powiedziała jeszcze kilka zdań i Jacek z Olą mogli opuścić przychodnię. Z początku mieli jechać od razu po Asię, ale Ola poprosiła Jacka, żeby zajechał na cmentarz, do rodziców Oli. Potem zaszli jeszcze do macochy Jacka oraz jego żony i córki. Potem mogli jechać po Asię i wrócili do domu. Jacek postanowił się przespać przed nocną zmianą, a Ola z córką zrobić pierogi. Gdy Jacek pojechał już do pracy, jego narzeczona i córka zrobiły sobie wieczór filmowy i o północy poszły spać. 

***
Hej, o to kolejne opowiadanie. Nie jestem z niego zadowolona. W ogóle ostanie opowiadania wydają mi się takie mdłe. Zastanawiam się, czy zostawić to, wstawić miniaturkę i zacząć kolejną serię, na którą mam wspaniałe pomysły, czy jednak dociągnąć to do końca. Pomóżcie proszę mi w decyzji. Podzielcie się swoim zdaniem w komentarzu.
*** 
Jeszcze jedna sprawa. Zapraszam na mojego nowego bloga siostramotocyklistow.blogspot.com

piątek, 8 lipca 2016

II.20

-Nie spodziewałam się tego- rzekła Ola, gdy się już od siebie odsunęli z Damianem.
-To jak, jedziecie ze mną do tej Hiszpanii?- mężczyzna ponowił pytanie.
-Zastanowię się, ok? Jak coś, to dam ci znać- odparła Ola i wsiadła do auta. Nie odjechała jednak. Dopiero zaczęło do niej docierać, co się wydarzyło. Już miała odpalać samochód, kiedy nagle drzwi się otworzyły i wsiadł do niego Mikołaj.
-Możesz mi kurwa powiedzieć, co to miało znaczyć? Przecież ty jesteś z Jackiem- naskoczył od razu na nią. Domyśliła się, że musiał wszystko widzieć. Była wściekła na siebie, że dała się tak ponieść. Do tego Mikołaj z Jackiem byli przyjaciółmi, więc była pewna, że jej narzeczony prędzej czy później się dowie, ale wolała ubłagać Mikołaja, żeby nic mu nie mówił.
-Słuchaj, ja wiem, że to było głupie, co zrobiłam, ale posłuchaj Mikołaj, Jacek nie może się o tym dowiedzieć. Ja go kocham, a to była tylko chwila uniesienia- tłumaczyła się.
-Myślałem, że jesteś rozsądniejsza- skomentował i wysiadł z auta policjantki. Ona położyła głowę na kierownicy i ciężko westchnęła.

*Wspomnienie*
*Ola*
Byłam na cmentarzu. Siedziałam na ławce przy grobie mojej mamy. Było mi smutno, że nie będzie jej ciałem w najważniejszym dniu mojego życia, że nie będzie jej na mojej uroczystości zaślubin. Gdy byłam mniejsza, wyobrażałam sobie jak moi rodzice stoją razem, przytulając się do siebie w kościele, a ja przyrzekam mojemu wybrankowi, że nie opuszczę go aż do śmierci. Potem marzyłam, że jak będę mieć dzieci, to ona mi na pewno pomoże. A dziś, dwa tygodnie przed ślubem siedzę nad jej grobem. Czuję nagle dłoń na moim ramieniu.
-Chodź skarbie, jedziemy. Mam dla ciebie niespodziankę- słyszę głos mojego narzeczonego. Wstaję z ławki i oboje kierujemy się w stronę bramy, gdzie Damian zaparkowany ma motocykl. Wsiadamy na niego i ruszamy. Damian jedzie w nieznane mi miejsce. Docieramy nad jezioro. Mój ukochany rozkłada koc. Siadamy i gadamy. Dyskutujemy nad imionami dla naszych maluszków. W końcu zaczyna padać, więc się zbieramy. Już mamy zakładać kaski, ale Damian zbliża się do mnie, bierze w swoje dłonie moją twarz i zaczyna mnie całować.

*Teraźniejszość*
*Narrator*
Z zamyśleń wyrwało Olę trzaśnięcie drzwiami. Tym razem do jej auta wsiadła Emilka, która również widziała całe zajście.
-Teraz pewnie cała komenda będzie gadać, że zdradzam Jacka- odparła kobieta, spoglądając na koleżankę.
-A ty tak naprawdę kochasz Jacka?
-Sama nie wiem. Jesteśmy zaręczeni, spodziewamy się dzieci, więc chyba tak- odpowiedziała Ola, ale Emilki ta odpowiedź nie usatysfakcjonowała.
-Chyba?
-No bo z drugiej strony Damian, ale on ma żonę, co prawda bierze z nią rozwód, ale jednak no i będzie miał dziecko z córką Mikołaja, której obiecał, że dla niej się rozwiedzie.
-Ale jest też wasza córka- powiedziała Emilka.
-No właśnie. W ogóle kto by przypuszczał, że będę miała dzieci z dwoma facetami. Sama się sobie dziwię, a rodzice to się chyba w grobie przewracają, jak patrzą, co ja robię ze swoim życiem. Gdyby chociaż jedno z nich żyło, pomogłoby mi w jakiś sposób, a tak to sama jestem z moimi problemami.
-Nie jesteś sama. Przecież wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, a teraz odpalaj samochód, jedź go zostawić pod domem, zamówimy taksówkę i pojedziemy do jakiegoś klubu. Co ty na to?
-A zapomniałaś, że ja pić alkoholu nie mogę?- Ola przypomniała koleżance o tym, że jest w ciąży.
-No to jedziemy do mnie. Krzysiek ma na drugą zmianę, Antek nocuje u kolegi, więc mam wolną chatę. Co ty na to?
-Sorry Emilka, ale Jacek jest chory i muszę do niego jechać. Poza tym jeszcze muszę Asię odebrać od koleżanki.
-Ale ty ewidentnie potrzebujesz się komuś wygadać.
-No ja wiem Emilka, tylko- Ola nie skończyła mówić, bo do jej auta tym razem wsiadła Monika.
-Już, czy może lepiej odjadę spod komendy?- spytała retorycznie Ola. Była ciekawa, ile osób ją jeszcze widziało w tej niekomfortowej dla niej sytuacji.
-Nie wiem, ale ja nie o tym chciałam gadać- odparła Monika, która również widziała zaistniałą sytuację, ale nie miała zamiaru tego komentować. Miała ważniejszą sprawę do przekazania- Ewelina Nowak to rodzina Jacka?
-Macocha- dopowiedziała Ola.
-Masz iść do Marysi- zwróciła się do jedynej w aucie funkcjonariuszki dochodzeniówki.
-Ok- Ola wysiadła z auta. Poczekała aż jej przyjaciółki zrobią to samo, zamknęła samochód i udała się do koleżanki.
-Cześć- przywitała się, siadając na swoim biurku- Coś z macochą Jacka jest nie tak?
-Patrz- Marysia podała jej teczkę z dokumentami. Ola nie pewnie otworzyła, ale zauważywszy zdjęcia natychmiast ją zamknęła.
-Co to ma być?
-Samobójstwo na dziewięćdziesiąt procent, ale patolog musi jeszcze to potwierdzić- wyjaśniła- Miała podcięte żyły. Znalazła ją siostra w ich domu. Nowaka nie było.
-O kurwa. Jacek i jego ojciec już wiedzą?- Ola nie mogła nadal uwierzyć w to, co zobaczyła na zdjęciach załączonych do protokołu.
-Nie wiem, może jej siostra już dzwoniła do jej męża i Jacka, ale mogłabyś pojechać jak najszybciej do nich- oznajmiła. Ola bez dłuższego zastanowienia, gwałtownie wstała z biurka i pobiegła do auta. Po krótkim zastanowieniu postanowiła, że pojedzie do domu przyszłego teścia i przywiezie go do nich, gdyż Jacek leżał chory w łóżku.
Po pół godzinie była na miejscu. Podjechała pod blok i zaparkowała na wolnym miejscu. Weszła do klatki i szybko udała się na odpowiednie piętro. Zapukała delikatnie i poczekała aż ktoś otworzy drzwi. Po chwili usłyszała przekręcanie kluczy. W drzwiach stał Bogdan Nowak. Widać było po nim, że już wiedział co się stało.
-Tak mi przykro- odparła Ola i go przytuliła- Jacek już wie?
-Nie zdążyłem z nim porozmawiać- odpowiedział.
-To może pojedziemy do nas, co? Dobrze by było, żeby nie był pan sam. Siostra pani Eweliny też może jechać.
-Ale Olu...
-Nie ma żadnego ale. Jedziemy do mnie i Jacka- powiedziała twardo. Mężczyzna nie protestował. Przedstawił Oli swoją szwagierkę. Zebrali się i ruszyli do domu Jacka i Oli. Zbliżała się dwudziesta. Gdy zajechali pod dom było już kwadrans po. Dobrze, że mama koleżanki Asi zgodziła się ją przywieźć, bo przynajmniej tym nie musiała się martwić.
-Jestem- krzyknęła już od progu Aleksandra. Na przedpokoju zjawił się Jacek. Był cały spocony.
-Tata?- zdziwił się, widząc człowieka, dzięki któremu był na tym świecie- Ciocia Matylda? Wy płakaliście?
-Ewelina nie żyje- odparł i wtulił się do syna. Nagle przed oczami przeleciały Jackowi wszystkie wspomnienia z udziałem jego macochy, którą kochał i traktował jak matkę. W jego oczach również stanęły łzy.
-Ale jak to się stało?
-Twoja mama poprosiła mnie, żebym się z nią spotkała. Przyjechałam i jak weszłam, to znalazłam ją z podciętymi żyłami. Na stole leżało to- podała młodszemu z Nowaków kopertę- Jest jeszcze do Ani, ale nie odbiera telefonu w ogóle.
-Zadzwonię do Mieszka- Ola wyjęła telefon z torebki i wykręciła numer do kolegi. On odebrał za pierwszym razem i poprosiła go o przyjazd razem z Anną. Byli akurat niedaleko, więc zjawili pięć minut później.
-Ktoś umarł, że musieliśmy tak szybko przyjechać?- spytała zupełnie nieświadoma.
-Mama nie żyje.
-Ale?
-Ewelina- uzupełniła Ola.
-Nie, nie mówicie poważnie?- kobieta zaczęła zaprzeczać.
-Popełniła samobójstwo- odparł ojciec rodzeństwa.
-Wy żartujecie. Nie mogła tego zrobić. Nie ona- Ania zaczynała wpadać histerię- Zaraz do niej zadzwonię. Zobaczycie, że żyje.
-Siostra- Jacek podszedł do niej- Uspokój się. Musi to do ciebie dotrzeć, że mama nie żyje.
-Nie, nie, nie- zaczęła powtarzać. Było widać, że jest w szoku. Siadła na sofie. Spojrzała na starszego brata.
-Ona nie może nie żyć- rzuciła się po chwili na niego. Olka chciała pomóc narzeczonemu, ale została odepchnięta. Całe szczęście poleciała na Mieszka i nic się nie stało.
-Anka, uspokój się- Jacek zamknął ją w szczelnym uścisku, starając się uspokoić histeryzującą siostrę.
-A co tu się dzieje?- w domu zjawiła się Renata i Andżelika.
-Andżelika, idź może do Asi- zwróciła się Ola do nastolatki. Ona bez słowa się posłuchała.
-Ola, Jacek, Anka, Bogdan?- Renata stała zdezorientowana.
-Ewelina nie żyje- odezwał się najstarszy.
-Jacek puść mnie- odparła Anka, która cały czas stała w jego objęciach. Jacek się posłuchał. Niestety pożałował.
-Jadę do mamy- powiedziała i skierowała się do wyjścia.
-Anka- Jacek za nią pobiegł.
-Puść mnie!- krzyknęła i się szarpnęła, dlatego Jacek mocniej uścisnął rękę siostry.
-Nie, Anka, popatrz na mnie. Mama nie żyje- powiedział Jacek, który starał się nie pokazywać jak bardzo wstrząsnęła nim ta wiadomość.
-Nie, nie, nie- zaczęła powtarzać. Była w jakimś amoku.
-Aniu, słyszysz mnie?- Jacek pomachał jej dłonią przed oczami, ale ona nie zareagowała- Anka- Jacek zaczął niepokoić się stanem siostry.
-Powiedz mi Jacek, dlaczego ona to zrobiła?- kobieta zaczynała rozumieć, co się stało.
-Nie wiem siostra. Ciocia Matylda ma dla nas listy, które przy niej znalazła. Może tam coś będzie- oświadczył i ruszyli z powrotem do salonu.
-Przepraszam- wyszeptała i oboje siedli na sofie obok ojca. Przytulili się do niego. -Zrobię wam herbatę- Ola wyszła z salonu, zostawiając rodzinę narzeczonego samych. Po chwili dołączyła do niej również Renata z Mieszkiem.
-Szkoda mi Bogdana i dzieciaków- westchnęła kobieta, wyciągając szklanki z szafki. Ola w tym czasie wstawiła wodę.
-Nie sądziłam, że ona będzie zdolna do takiego czegoś. Współczuję im- Ola siadła na krześle i schowała twarz w dłoniach. Po chwili usłyszeli krzyk dochodzący z salonu. Wszyscy się poderwali, aby zobaczyć co się stało.
***
No i mamy kolejny rozdział.
Jak myślicie, dlaczego Ewelina popełniła samobójstwo? Kto i dlaczego krzyknął?