czwartek, 31 grudnia 2015

Miniaturka na Nowy Rok

On się zakochał w niej, a ona w nim. Jednak ona z pewnych przyczyn nie chciała z nim być. Poznajcie historię dwójki policjantów.
26 grudzień 2015
Drugi dzień świąt. Dla większości jest to dzień wolny od pracy. Jednak nie każdemu jest dane mieć wolne. Strażacy, lekarze i policjanci muszą niestety udać się w ten dzień do pracy. Tak było w przypadku Aleksandry Wysockiej oraz Jacka Nowaka, którzy pracowali na Komendzie Miejskiej Policji we Wrocławiu.
Aleksandra miała zjawić się na komendzie najpóźniej piętnaście minut przed dziewiątą. Zjawiła się około ósmej czterdzieści. Szła korytarzem bardzo rozkojarzona. Myślała o tym, co czeka ją po nowym roku. Kilka tygodni wcześniej, gdy zasłabła na odprawie, jej ojciec i jednocześnie szef prawie na siłę zaciągnął ją do lekarza. Biopsja, mnóstwo wkłóć po pobraniu krwi. Do tego potem zaczęły pojawiać się siniaki na jej ciele spowodowane chorobą. Tydzień temu Ola odebrała wyniki. Było pewne, że ma białaczkę. Kiedy tylko Wysocki się o tym dowiedział, chciał aby jego córka od razu zrezygnowała z pracy. Ona jednak się uparła, że do końca roku będzie pracować. Niechętnie zgodził się na to. Ola jednak była przerażona tym wszystkim. Szpital, rany po wkłóciach, nudności po podaniu chemii, wypadanie włosów. Dwudziestosiedmiolatka doskonale wiedziała jak wygląda przebieg chemioterapii. Jej mama miała raka piersi i często jako dziecko przebywała na oddziale onkologii. Poznała też kilka dziewczynek chorych na to, co ona. Wiedziała jak to wszystko wygląda.
Kiedy tak szła, wpadła na dyżurnego Jacka.
-Ola, co ty taka zamyślona?- zapytał, widząc koleżankę.
-A nic- odpowiedziała.
-Nie wyglądasz najlepiej. Dobrze się czujesz?- powiedział, widząc, że na twarzy Oli maluje się smutek.
-Są święta, ojciec spędza czas u ciotki na wsi, a ja muszę kwitnąć tutaj. Dobrze, że w Sylwestra i Nowy Rok mam wolne.
-No właśnie Ola, a co do Sylwestra to masz jakieś plany?
-Tak, siedzenie w domu z moimi wiernymi przyjaciółmi, czyli telewizor, łożko, koc i kubek gorącej czekolady lub lampka jakiegoś dobrego wina- odparła. Jacek się uśmiechnął, bo wiedział, że jego plan zabrania Oli na Sylwestra może się powieść.
-No to będziesz musiała zostawić swoich przyjaciół, bo zabieram cię do Karpacza- oznajmił posterunkowej.
-Jacek, nie mam ochoty na wyjazdy, sorry- rzekła i poszła się przebrać, zostawiając Jacka zdezorientowanego. Uśmiech zszedł mu z twarzy i udał się do swojego pokoju. Idąc, spotkał Mikołaja, który widział całe zajście.
-Ej, Jacek, co ty taki nie w sosie?- zapytał łysy mężczyzna.
-Jak przekonać kobietę, żeby zgodziła się pojechać ze mną w góry na Sylwestra?
-Wyczuwam zawód miłosny- Mikołaj zaczął sobie żartować z młodszego kolegi.
-No może...
-Postaraj się bardziej, a ja w tym czasie idę do Olki. Muszę z nią pogadać, bo od czasu kiedy odebrała wyniki badań zachowuje się jak nie ona.
-Ok- Jacek odszedł od kolegi, zastanawiając się, czy to może wyniki badań Oli były powodem podjęcia takiej decyzji. Opadł na krzesło i splótł dłonie na karku, dalej myśląc o niebieskookiej brunetce, która była powodem jego zauroczenia.
***
-Hej Ola- przywitał się Mikołaj, wchodząc do biura, gdzie była Ola i czytała kryminał.
-Cześć- odpowiedziała i wróciła do lektury.
-Młoda, możemy pogadać?- zapytał, zamykając jej książkę.
-Nie mam ochoty na rozmowę- odparła i wyszła z gabinetu. Udała się do parku za komisariatem. Siadła na ławce i schowała twarz w dłoniach.
Mikołaj siedział przy biurku i wypełniał jakieś papiery. Po chwili do piątki odezwał się dyżurny.
-Piątka, słyszysz mnie?
-Głośno i wyraźnie, co jest?
-Jedźcie do centrum onkologii. Jakaś bójka- powiedział Jacek.
-Przyjąłem- Mikołaj wziął rzeczy swoje i Olki i udał się do radiowozu.
-Olka, mamy wezwanie- krzyknął do kobiety. Ona podniosła się z ławki i poszła do auta.
-Co mamy?- zapytała, gdy byli już w drodze.
-Bójka w centrum onkologii- odpowiedział, a Oli zrzedła mina. Myślała, że chociaż przed nowym rokiem nie będzie musiała tam przebywać, a tu wezwanie. Gdy dotarli na miejsce, bójka nadal trwała.
-Dzień dobry, aspirant Białach i posterunkowa Wysocka- przedstawił ich Mikołaj- Mogą się panowie uspokoić?
-Jak mam się uspokoić, kiedy ten facet zastrasza moją chorą na białaczkę żonę- wrzasnął jeden z nich.
-Mikołaj, uspokój ich, a ja idę pogadać z tą kobietą- odparła Ola- Gdzie leży pana żona?
-Trzecie drzwi na lewo- wksazał mężczyzna. Ola zostawiła Mikołaja z mężczyznami i udała się do kobiety. Stanęła przed drzwiami i wzięła głęboki oddech. Nacisnęła klamkę i otworzyła drzwi. Zobaczyła swojego lekarza, który stał przy bladej kobiecie i z nią rozmawiał.
-O, pani Ola. Dzień dobry- przywitał się lekarz.
-Dzień dobry, czy mogę porozmawiać z tą panią?- zapytała, wskazując na bladą kobietę.
-Tak, tylko proszę jej nie męczyć- lekarz się uśmiechnął do policjantki. Ola podeszła do kobiety niepewnie. Widok ją trochę przerażał, ale uzmysłowiła sobie, że ona po chemii też tak pewnie będzie wyglądać.
-Proszę pani, ja się nazywam Ola Wysocka. Pani mąż się szarpał z jakimś mężczyzną. Może mi pani powiedzieć o co poszło?- zapytała delikatnie kobietę.
-To mój były mąż- szlochnęła.
-On panią zastrasza?
Przestraszona kobieta kiwnęła głową na tak.
-Dlaczego?- dopytywała posterunkowa.
-To wszystko zaczęło się, gdy zachorowałam. Wtedy zaczął się nade mną znęcać. Wzięłam z nim rozwód i wyszłam za mąż za Piotrka, ale on mi nie dał spokoju- mówiła szlochając- Przepraszam, czy mogłaby pani dać mi odpocząć. Jestem po chemii.
-No dobrze, rozumiem. Niech pani wraca szybko do zdrowia- powiedziała Ola i uśmiechnęła się delikatnie do kobiety.
-Dziękuję.
Ola opuściła salę kobiety odrobinę przygnębiona. Przed salą czekał na nią lekarz.
-Co pani taka smutna?- zapytał Olę.
-Myślę sobie jak to będzie, gdy będę na miejscu tej kobiety- powiedziała Ola do swojego onkologa.
-Na pewno będzie dobrze, niech pani nie myśli o tym na razie. Przecież białaczka to nie wyrok. W ogóle uważam, że przed chemią powinna pani udać się na jakiś urlop- mówił lekarz, gdy zbliżali się do Mikołaja. Ola nie zdawała sobie sprawy tego, że jej partner to słyszy.
-Ale i tak się boję tego wszystkiego. Ta chemia przeraża mnie najbardziej.
-Spokojnie pani Olu, wszystko będzie dobrze- lekarz posłał jej oczko i odszedł. Mikołaj do niej podszedł razem z zatrzymanym. Postanowił, że zapyta się Oli, gdy odstawią mężczyznę do Kobielaka, o czym rozmawiała z lekarzem, bo bardzo go zaniepokoiła.
-Jedziemy Ola?
-Tak, tak- rzekła i udali się do radiowozu. Pojechali na komendę, przesłuchali mężczyznę, Mikołaj zaprowadził go do profosa, a Ola poszła do biura pisać notatkę. Kiedy Mikołaj wrócił od Kobielaka, siadł na biurku i wyjął Oli z dłoni długopis.
-Co ty robisz?- Ola się oburzyła.
-Słyszałem twoją rozmowę z tym onkologiem. Ty jesteś chora?- zapytał, a w oczach Oli pojawiły się łzy- To dlatego wtedy zasłabłaś?
-Tak Mikołaj, mam białaczkę, ale nie chce, żeby ktokolwiek o tym wiedział- powiedziała ze łzami w oczach.
-Nie no, spoko Ola. Tylko czemu nie powiedziałaś mi wcześniej?
-Po prostu nie chciałam, to dla mnie zbyt bolesny temat. Boję się tego wszystkiego- mówiła, ocierając łzy.
-To dlatego odmówiłaś Jackowi tego wyjazdu?
-Widzę, że jest we mnie zakochany. Ja nie ukrywam, że też mi się podoba, ale boję się, że on się we mnie jeszcze bardziej zakocha, a ja go zranię. Przecież niewiadomo, czy przeżyję ten rok. Nie chce mu robić przykrości- tłumaczyła Ola.
-Ale widziałem, jaką przykrość sprawiłaś mu odmówieniem wyjazdu. Może byś jednak pojechała z nim do tego Karpacza?- zasugerował starszy kolega, który dla posterunkowej był jak brat. Ola popatrzyła na Mikołaja. Po chwili zastanowienia odparła:
-W sumie to przydałby mi się jakiś wyjazd. Może masz rację, może i mu sprawiłam przykrość, ale chyba większy mu zawód sprawie, jeśli zostaniemy parą, a on się o tym dowie, a potem umrę i go zostawię.
-Chociaż z nim pojedź. Nie marnuj życia- odparł Mikołaj, wycierając spływające łzy po policzku posterunkowej.
-Ok, idę z nim pogadać- rzekła i wstała z krzesła. Udała się do gabinetu kolegi porozmawiać z nim.
-Cześć Jacek- przywitała się niepewnie i podeszła bliżej biurka.
-Ola? Co cię do mnie sprowadza?- zapytał, widząc kobietę.
-Bo ja chciałam cię przeprosić za to moje poranne zachowanie. Poprostu jakoś ostatnio horomony mi nieco buzują. Chyba przed okresem jestem- powiedziała z żartem. Próbowała robić dobrą minę do złej gry.
-Spoko, przeprosiny przyjęte- blondyn się uśmiechnął.
-A wyjazd nadal aktualny?- zapytała Ola, wpatrując się w niebieskie tęczówki młodego aspiranta, które jej się tak bardzo podobały.
-Hmm, no nie wiem. Mam do wyboru zabrać moją młodszą siostrę albo koleżankę z pracy- Jacek udawał, że się zastanawia, a po chwili powiedział, chociaż i tak odpowiedź była jasna- No pewnie, że ciebie- uśmiechnął się do policjantki.
-Ale jest jeden warunek- Ola oparła dłonie o biurko kolegi- Śpimy w osobnych pokojach, żeby było jasne.
-No dobra, niech ci będzie Ola. Cieszę się, że zgodziłaś się chociaż jechać. Co byś powiedziała, gdybyśmy się jutro spotkali i omówili wszystko?- zapytał.
-No ok.
-Pracujesz jutro?- Ola pokręciła głową, że nie- To co byś powiedziała, gdybyśmy u mnie o szesnastej się spotkali?
-Mi pasuje.
-To do jutra Ola.
-Do jutra- odparła i wyszła z pokoju kolegi, a następnie udała się do Mikołaja, który siedział i kończył pisać notatkę, którą wcześniej pisała Ola. Gdy usłyszał, że wchodzi, jego wzrok od razu powędrował na nią.
-I jak?- zapytał, ciekawy jej rozmowy.
-No zgodziłam się na wyjazd. Widać, że się ucieszył- powiedziała z lekkim smutkiem.
-No to chyba dobrze? Nie rozumiem twojego smutku.
-No bo w czasie, kiedy będzie ze mną, mógłby sobie poszukać kogoś innego, kogoś kto jest zdrowy, ktoś kto go nie zostawi- Ola zaczęła lamentowanie. Bała się tego wszystkiego, było po niej widać, ale według Mikołaja przesadzała. Mówiła o tej chorobie, jakby nie była uleczalna.
-Ola, zaczynasz przesadzać. Chodź jedziemy na patrol, bo zaczynasz mnie denerwować takim gadaniem. Owszem, białaczka w niektórych przypadkach prowadzi do śmierci, ale nie zawsze...- prawie krzyknął. Mikołaj czuł jak się w nim gotuje, chciał coś jeszcze dodać, ale się powstrzymał, bo nie chciał przestraszyć tym przyjaciółkę. Ona potrzebowała teraz wsparcia, a nie straszenia. To co chciał powiedzieć, wiązało się z jego przeszłością, ale się powstrzymał w odpowiednim czasie. Olę zaskoczyła reakcja kolegi, ale nie wnikała. Chociaż była również przerażona, dlatego zarzuciła kurtkę oraz kamizelkę, wzięła radiostację i poszła do radiowozu. Do Mikołaja po chwili doszło, że prawie nakrzyczał na koleżankę, chociaż nie była niczemu winna. Postanowił naprawić swój błąd, dlatego wziął swoje rzeczy i poszedł za Olką. Wsiadł do auta i ruszył. Gdy jechali, spoglądał cały czas na Olę i widział, jak ukradkiem wyciera łzy. W końcu zdobył się na odwagę przeproszenia koleżanki.
-Słuchaj, bo ja nie chciałem na ciebie nakrzyczeć, tylko po prostu...- chciał kontynuować, ale Ola mu przerwała.
-Tylko co? Uważasz, że się nad sobą użalam?
-Nie, to chodzi o coś innego.
-A o co?
-O mojego syna- powiedział i zjechał na parking, bo do jego oczu zaczęły napływać łzy, a jego ręce zaczęły drżeć.
-Syna?- Ola spytała zaskoczona.
-Oskar miałby teraz dziewiętnaście lat, gdyby nie jeden głupi błąd lekarzy. Gdy Ania się urodziła, wykryto u niego białaczkę. Całe leczenie przebiegało pomyślnie, był już przygotowany do przeszczepu szpiku, ale jeden z lekarzy, gdy miał podawaną ostatnią chemię, podał mu za dużo. Serce się zatrzymało, pół godziny reanimacji, a w końcu lekarze stwierdzają zgon. Gdyby nie to, że brat Kamili był wtedy z nami, to bym zabił tego lekarza. No a Kamila, mimo tego że miała dwie córki, wpadła w depresje po tym wszystkim. Ten alkoholizm jest skutkiem właśnie śmierci Oskara- powiedział ze łzami w oczach.
-Tak mi przykro- powiedziała Ola, spuszczając wzrok.
-Wybuchłem tak, bo jesteś jak młodsza siostra, którą zawsze chciałem mieć. Boję się o ciebie- zwrócił się do Oli.
-Ja też się tego wszystkiego boję, ale jak mam takiego starszego brata to przestaje się bać- zaśmiała się Ola delikatnie. Nastała cisza. Ola myślała o chemioterapii, a Mikołaj o swoim synu. Jednak po kilku minutach odgonili te myśli i odezwał się Mikołaj.
-Wracamy na patrol?
-Tak- odpowiedziała i ruszyli dalej.
Patrol minął im dosyć spokojnie, jako że były święta i większość ludzi o tej godzinie siedziała w domu. Na pewno więcej pracy mieli ci z nocnej zmiany. Po patrolu i sporządzeniu raportów każdy udał się do swojego domu na zasłużony odpoczynek.
28 grudzień 2015
Ola miała ten dzień wolny, jako że pracowała w święta. Tak samo z resztą jak jej partner z patrolu, Mikołaj. Kobieta zaplanowała sobie, że cały dzień przeleży na sofie, oglądając filmy. Z kolei jej przyjaciel zaplanował sobie na ten dzień, że zabierze swoją koleżankę na zakupy. Miał zamiar kupić jej jakąś sukienkę na Sylwestra. Czuł, że jest jej to winien po wybuchu. Do tego to on ją zmusił do tego wyjazdu. Wstał około godziny dziesiątej. Uszykował się i udał się do mieszkania posterunkowej. Ola w tym czasie szykowała sobie śniadanie. Gdy szła do salonu, zauważyła jak krew jej leci z nosa. Zdążyła się już do tego przyzwyczaić. Postawiła talerz jak najszybciej na stole i sięgnęła po chusteczkę. Przyłożyła do nosa i siadła z głową pochyloną do przodu. Kiedy siedziała i czekała aż krwawienie ustanie, zadzownił dzwonek do drzwi. Zdziwiła się bardzo, bo nie spodziewała się żadnego gościa. Podeszła do drzwi i je otworzyła. Ujrzała Mikołaja.
-Co ty tu robisz?- zapytała, sprawdzając jednocześnie czy krew jej przestała lecieć.
-Tak sobie pomyślałem, że skoro już zmusiłem cię do tego wyjazdu z Jackiem, to powinienem cię zaopatrzyć w jakąś kreację. Zbieraj się Ola bez dyskusji- powiedział z uśmiechem na twarzy.
-O nie, nie ma mowy. Kup lepiej coś córką, a nie mi- rzekła Ola i chciała Mikołajowi zamknąć drzwi przed nosem. On jednak był silniejszy.
-Ola, proszę cię.
-Mikołaj, powiedz mi jedną rzecz. Czy ty się nade mną litujesz?- zapytała Ola, dla której ta sytuacja stawała się niezręczna.
-Nie, po prostu chce, żeby moja przyjaciółka ślicznie wyglądała- rzekł. Ola na niego popatrzyła i pokręciła głową.
-Niemożliwy jesteś. Daj mi piętnaście minut- Aleksandra w końcu uległa i poszła się szykować. Zrobiła sobie delikatny makijaż, założyła leginsy i czarny top, a na to bluzę. Zarzuciła na siebie swoją zimową kurtkę sportową oraz buty i była gotowa do wyjścia. Ola zamknęła mieszkanie i Mikołaj zabrał ją do butiku, gdzie często zakupy robią jego córki. Zaparkowali auto kilka metrów dalej i udali się do sklepu. Ola zaczęła przeglądać sukienki. Wybrała sobie trzy. Patrzyła jeszcze na jedną, ale po pierwsze była dosyć droga i nie chciała naciągać Mikołaja, a po drugie miała odkryte plecy, była na krótki rękaw i nie rzuciło się jej nic w oczy, co by mogła założyć do niej na wierzch, żeby zakryć siniaki i ślady po dużej ilości wkłuć na swoich rękach.  Odwiesiła ją na miejsce i poszła do przymierzalni.
Pierwsza sukienka, jaką wybrała była koloru czarnego. Była do ziemi, na krótki rękaw. Do tego jeszcze czarne bolerko. Jednak Ola źle się czuła w tym kolorze, dlatego przymierzyła kolejną.
Druga sukienka była biała do kolan. Miała rękaw trzy czwarte. Do tego z tyłu była delikatnie dłuższa niż z przodu. Z przodu Ola wyglądała idealnie, ale na plecach marszczyła jej się bardzo. Do tego i tak było widać te nieszczęsne siniaki, więc odpadała.
Kolejna sukienka była koloru czerwonego. Długi rękaw, do kolana, wydawałaby się idealna, ale również nie leżała najlepiej.
-Chyba nic z tego- westchnęła Ola, pokazując się w tej ostatniej.
-Poczekaj chwile- powiedział Mikołaj i poszedł po sukienkę, którą oglądała Ola, ale nie zdecydowała się jej przymierzyć. Po chwili wrócił z sukienką oraz sprzedawczynią.
-Masz- podał Oli sukienkę.
-Ale wiesz jak wyglądają moje ręce, a ja do niej nic nie wybiorę, żeby je zakryć.
-Niech pani przymierzy, może mi się uda coś dobrać- zwróciła się do niej ekspedientka.
-Ale Mikołaj to jest...
-Nie ma żadnego ale, przymierzaj- Mikołaj przerwał Oli, bo wiedział co chciała mu powiedzieć. Ola spojrzała na Mikołaja, pokręciła głową na znak, że jest niemożliwy i przymierzyła ją dla świętego spokoju. Miała nadzieję, że będzie coś nie tak z tą sukienką. Myliła się niestety. Sukienka leżała idealnie. Nie miała żadnych wad. Spojrzała w lusterko i patrzyła się na siebie. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jeden szczegół- siniaki.
-Założyłaś już?- zapytał Mikołaj, bo Ola długo się nie pokazywała. Kobieta odsunęła zasłonkę. Mikołaj ujrzawszy koleżankę zagwizdał z wrażenia. Czerwona sukienka z krótkim rękawem, odsłoniętymi plecami, kokardą w miejscu, gdzie kończyło się wycięcie. Była gładka bez żadnych zbędnych ozdobników. W talii dopasowana, u dołu poszerzana. Prezentowała się bardzo dobrze.
-No Ola, na pewno spodobasz się Jackowi.
-Z posiniaczonymi rękami na pewno- rzekła Ola i zasłoniła zasłonkę.
-Niech pani jej jeszcze nie zdejmuje- powiedziała sprzedawczyni stojąca przy policjantach i odeszła by po chwili wrócić ze skórą- Proszę jeszcze to przymierzyć.
Ola założyła to i pokazała się koledze.
-Jest idealnie, bierzemy to- powiedział Mikołaj.
-Ale to jest fortuna, lepiej byś córkom to dał.
-Ola, nawet mnie nie denerwuj. Przebieraj się- odparł, zasłaniając koleżankę. Ola wykonała polecenie i po chwili była już w swoich ubraniach. Odwiesili resztę sukienek na miejsce i poszli do kasy. Gdy Mikołaj już zapłacił wyszli ze sklepu i udali się do mieszkania posterunkowej.
-Moim zdaniem wyrzuciłeś kasę w błoto- stwierdziła Ola, gdy już siedzieli w aucie- Przecież ja jej nigdzie nie założę więcej. Przecież do szpitala nie będę w takiej sukience chodzić.
-Znajdą się okzaje na pewno- Mikołaj próbował jakoś pocieszyć koleżankę, bo wiedział co czuje w tej chwili.
-Ale ci dziękuję- powiedziała cicho. Nigdy nikt jej jeszcze nie kupił tak drogiej sukienki. Pomijając to, że tata kupił jej sukienkę na studniówkę.
-Zobaczysz, spodobasz się Jackowi- Mikołaj puścił jej oko i skupił się na drodze. Po dwudziestu minutach byli na miejscu. Ola wyjęła reklamówkę z tyłu auta, jeszcze raz podziękowała Mikołajowi i udała się do mieszkania. Weszła do domu, rozebrała się i wyjęła sukienkę z reklamówki. Wzięła się za wyprasowanie jej, po czym powiesiła na szafie.
31 grudzień 2015
Ola razem z Jackiem dzień przed Sylwestrem wybrali się do Karpacza. Na prośbę kobiety nie spali w tym samym pokoju. Ola bała się, że Jacek może zobaczyć jej siniaki, albo jak krew jej leci z nosa. Temu drugiemu było trudniej zapobiec, ale to zawsze jakieś zabezpieczenie.
Zabawa w sali hotelu miała rozpocząć się o dwudziestej, a była dziewiętnasta. Ola siedziała i robiła sobie makijaż. Jacek z kolei od godziny nawijał ze swoim bratem.
-A co jeśli cię nie będzie chciała?- zapytał Przemek, gdy Jacek mu opisał Olę.
-Myślisz, że nie będzie mnie chciała? Jak taka kobieta jak Aśka cię zechciała to myślisz, że Ola mnie nie zechce? Przecież jestem od ciebie o wiele lepszy- powiedział dosyć egoistycznie- Powiem jej dzisiaj o swoim uczuciu, a już w przyszłym roku zostaniemy parą.
-Życzę powodzenia braciszku.
-Nie dzięki.
-Dobra, ja kończę, bo zaraz chłopaki wpadają.
-No ja też kończę i zacznę się szykować. Do zobaczenia- powiedział Jacek i się rozłączył, a następnie poszedł wziąć szybki prysznic. Gdy wyszedł był w pół do dwudziestej. Założył swój garnitur, żel na włosy i wyszedł ze swojego pokoju. Zamknął go i poszedł w stronę pokoju Oli. Stanął przed drzwiami, wziął głęboki oddech i zapukał. Ola jeszcze nie miała na sobie skóry i malowała sobie usta. Gdy usłyszała pukanie, chwyciła szybko za skórę leżącą na tapczanie i ją założyła. Poprawiła włosy i poszła otworzyć.
-Wow- tylko tyle Jacek był w stanie z siebie wydusić. Był zachwycony Olą.
-Idziemy?- zapytała Ola, śmiejąc się z kolegi.
-Tak, tak, ale będę musiał cię pilnować- zażartował.
-Chodźmy- Ola wzięła klucze i zamknęła pokój- Schowasz?- zapytała, podając klucze. Jacek wziął jej klucze i udali się na salę. Było już sporo ludzi, ale i tak znaleźli sobie miejsce. Okazało się, że obok nich siedział ich kolega z pracy z żoną. Wieczór minął im bardzo, bawili się, tańczyli, śmiali. Ola nawet zapomniała o ostatnich wydarzeniach.
W końcu nadeszła północ. Każdy wziął lampkę szampana i wyszedł na dwór, żeby oglądać fajerwerki. Kiedy petardy zaczęły strzelać, zaczęło się składanie życzeń.
-No Jacek, życzę ci zdrowia, szczęścia, pomyślności, awansu, znalezienia drugiej połówki, no i wszystkiego co sam sobie życzysz- zaczęła pierwsza Ola.
-Ja również życzę ci zdrowia, szczęścia, pomyślności, spełnienia marzeń i jeszcze jedno Olu. Gdy tylko cię poznałem, poczułem, zacząłem być jakiś inny i w końcu zrozumiałem, że cię kocham. Gdy tylko wchodzisz do mojego gabinetu, serce zaczyna mi bić. Za każdym gdy wywołujesz mnie przez radio, rozpływam się. Olu, czy zechcesz być moją dziewczyną?- zapytał, a Ola jak to usłyszała, straciła humor. Wiedziała, że to pytanie padnie. Nie wiedziała co odpowiedzieć. Z jednej strony czuła do blondyna to samo, ale nie chciała też mu robić nadziei. Gdyby nie to, że jest chora na pewno powiedziałaby tak, a w owej sytuacji nie mogła tego zrobić. Nie daj Boże okazałoby się, że umrze to Jacek cierpiał by o wiele bardziej. Z kolei nie chciała też mu psuć wieczoru, jednak jej to nie wyszło. Pod wpływem emocji pocałowała go.
-Ja ciebie też, ale nasz związek nie ma szans- powiedziała ze łzami w oczach- Daj mi klucz.
Jacek będąc w szoku, wykonał prośbę koleżanki. Ona poszła do swojego pokoju i rzuciła się na tapczan. Płakała długo. Zastanawiała się, dlaczego to ją spotkało. Nie wiedziała nawet kiedy zasnęła w swojej sukience. Jacek zdezorientowany udał się pod pokój Aleksandry. Zaczął pukać, ale nikt nie otwierał, więc poszedł zrezygnowany do siebie.
Po południu Ola i Jacek spakowali swoje rzeczy i wrócili do Wrocławia. Całą drogę a aucie panowała cisza. Żadne z nich nie chciało zabierać głosu. Kobieta miała łzy w oczach, a Jacek skupiał się na drodze. W końcu dotarli pod osiedle posterunkowej. Jacek dał Oli torbę i już miał odjeżdżać, ale jakiś szósty zmysł mu podpowiedział, że musi z nią porozmawiać.
-Zaczekaj- krzyknął i podbiegł do Oli.
-Możesz mi chociaż powiedzieć, dlaczego nie możemy być razem?- złapał ją za rękę.
-Kiedyś zrozumiesz- odparła i zniknęła w klatce. Mężczyzna wrócił do auta przygnębiony i odjechał.
Ola, gdy tylko wróciła do mieszkania, rzuciła torby w przedpokoju i poszła do sypialni. Rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać. Po kilku godzinach, gdy zabrakło jej sił, zasnęła.
4 styczeń 2016
Był to pierwszy dzień, kiedy Ola miała udać się do szpitala. Od tego czasu Jacek non stop do niej wydzwaniał, ale ona udawała niedostępną. Był nawet kilka razy u niej w mieszkaniu, ale ona ani razu nie otworzyła. Miał nadzieję, że uda mu się spotkać ją tego dnia w pracy. Jednak nawet to mu nie było dane.
Siedział na odprawie i myślał o brunetce. Myślał, że wpadnie spóźniona na odprawę, ale komendant pozbawił go ostatniej nadziei.
-W związku z odejściem posterunkowej Wysockiej, patrol zero pięć od dzisiaj to aspirant Białach i posterunkowy Pawlak.
Do głowy Jacka zaczęły przychodzić różne myśli, co może być powodem jej odejścia. Tylko Wysocki i Mikołaj wiedzieli o tym, że Ola ma zacząć dzisiaj chemię. Po odprawie każdy udał się do swoich zajęć, poza Jackiem, który poszedł do biura Mikołaja.
-Cześć Mikołaj, możemy pogadać?- zapytał, wchodząc?
-No co tam Jacek?
-Możesz mi powiedzieć co z Olą? Od Nowego Roku nie miałem z nią kontaktu. Martwię się o nią- odparł. Mikołaj na niego popatrzył i zaczął mieć mieszane uczucia. Zastanawiał się, czy mu powiedzieć, ale w końcu lojalność wobec koleżanki wygrała.
-Przykro mi Jacek, ale nie odpowiem ci na to. Próbuj się z nią dalej kontaktować.
-Ale ty wiesz?
-Powiem ci tylko tyle. Jak będzie chciała, to ci powie, a ty się o nią nie martw.
-No ok, dzięki Mikołaj- rzekł Jacek i wyszedł.
W czasie, gdy koledzy Aleksandry mieli służbę, ona pakowała najpotrzebniejsze rzeczy do szpitala. Kiedy była już gotowa, wzięła torbę, wyszła na klatkę, zamknęła drzwi i zeszła na dół. Po chwili zjawił się ojciec Oli, który zwolnił się na chwilę z pracy, żeby zawieść córkę do szpitala. Wsiadła do auta i dała całusa swojemu ojcu.
-Jak się czujesz Oleńko?- zapytał, gdy już ruszyli.
-Co mam ci powiedzieć? Boję się tato- rzekła.
-Będzie dobrze Olu.
-Też mam taką nadzieję tato- wymusiła uśmiech.
Po godzinie przeciskania się przez korki, byli na miejscu. Wojciech odprowadził córkę i zostałby z nią, ale musiał wracać do pracy. Przerażoną Olę przywitał doktor Szewczyk, który już na nią czekał.
-Gotowa jest pani?- zapytał.
-Tak- odpowiedziała bez przekonania.
-Spokojnie, to dopiero pierwszy raz. Na razie musi być pani przygotowana tylko na to, że będziemy musieli pani włożyć cewnik, który umożliwi podawanie chemii i na nudności. Nie ma się co obawiać. Idziemy?- zapytał lekarz. Ola kiwnęła głową i udali się do sali. Jak się okazało, Ola  miała dzielić salę z kobietą, którą zdążyła już poznać.
-Dzień dobry- przywitał się lekarz z kobietą, która była widocznie zaskoczona widokiem policjantki- Panie zdążyły się już poznać. Od dzisiaj będą dzieliły panie salę razem. Pani Olu, proszę się przygotować i za godzinę zjawię się u pani- zwrócił się do Oli. Ola siadła na łóżko i wzięła głęboki oddech. Spojrzała przez okno. Wszędzie było biało od śniegu. Marzył jej się wyjazd na narty, ale niestety nie było jej dane w tym roku pojechać na stok, jak co roku.
-Pani Olu, co pani tutaj robi?- zapytała jej nowa znajoma.
-Sama nie wiem- powiedziała i wtuliła się w poduszkę, ale po chwili wzięła telefon, który cały czas jej wibrował.
Olka do cholery, co się z tobą dzieje.
Odczytała wiadomość od Jacka.
Jestem u cioci w Szczecinie. Nie martw się
Odpisała koledze. Potem nie dostała już żadnych wiadomości.
Po godzinie przyszedł lekarz i zabrał Olę na podstawowe badania. Następnie została zabrana na wprowadzenie cewnika, który umożliwi podanie chemii, a następnie podali jej leki. Musiała tak leżeć przez kilka godzin. Myślami cały czas była przy Jacku, którego tak zraniła. W końcu zasnęła. Obudził ją dopiero lekarz, który przyszedł odpiąć od Oli kabelki. Był z nim ojciec i jej przyjaciel. Gdy opuścił salę, ojciec zaczął zadawać pytania czy wszystko dobrze. Ola odpowiadała, że tak, bo nie chciała im dokładać zmartwień. Starała się rozmawiać z nimi normalnie. Pod wieczór goście Aleksandry poszli. Ona się położyła i wzięła książkę do poczytania.
4 marzec 2016
Jacek przez trzy miesiące nie miał kontaktu z Aleksandrą. Cały czas zastanawiał się, dlaczego powiedziała, że nie mogą być razem. Nie raz próbował wyciągnąć informację od Mikołaja i Wysockiego. Oni za każdym razem odpowiadali, że Ola musiała wyjechać, a prawda była taka, że ona całymi dniami była w szpitalu. Jej wyniki z początku były zadowalające, dopóki nie pojawiły się problemy z nerkami, niewydolność oddechowa oraz zapelenie jelit. Później stan się poprawił i lekarz podjął decyzję, że to jest dobry czas na podjęcie się przeszczepu szpiku. Jednak tutaj pojawił się problem. Ojciec Oli jako krewny nie mógł być dawcą, dlatego Mikołaj postanowił się przebadać, ale on też nie mógł być dawcą. W końcu Wysocki postanowił powiedzieć podwładnym o tym.
-I ze spraw organizacyjnych to na tyle, ale jest jeszcze jedna sprawa- powiedział i usiadł na krześle. Przetarł oczy i już miał powiedzieć, ale łzy naleciały mu do oczu. Mikołaj, wiedząc o co chodzi, postanowił kontynuować.
-Słuchajcie, chodzi o Olkę. Ona to ukrywała przed większością, ale teraz nie ma to sensu. Ona jest w centrum onkologii. Ma białaczkę i trzeba jej pomóc. Potrzebny jest dawca. Wysocki i ja niestety nie możemy być. Może ktoś z was?- zapytał. Każdy na siebie popatrzył i był zaskoczony wyznaniem aspiranta. W największym szoku był dyżurny. Teraz zrozumiał słowa Oli, które padły w Nowy Rok. Postanowił jej pomóc.
-Ja na pewno- zgłosił się Jacek.
-Ja
-I ja- zgłosili się jeszcze Emilia z Krzyśkiem. Umówili się, że po służbie każdy chętny pójdzie się przebadać i na dodatek odwiedzić policjantkę. Komendant zarządził, że ta trójka, która się zgłosiła, skończy pracę o piętnastej i pojadą do Oli. Tak też zrobili.
Około piętnastej trzydzieści byli już w szpitalu. Chcieli wejść do Oli, ale niestety lekarze nie pozwolili im. Zaczęli się bać o Olę. Po kilkunastu minutach usłyszeli wyraz "Zgon". Zamarli w bezruchu. Po chwili wyjechali łóżkiem, na którym leżała kobieta i wyszedł do nich lekarz.
-Przepraszam, że musieliście państwo czekać. Możecie już wejść do koleżanki- zwrócił się doktor do trójki przerażonych policjantów. Myśleli, że to Ola, a to była kobieta, która leżała z nią. Weszli do sali i ujrzeli Aleksandrę. Była blada jak ściana, nie miała włosów, podłączonych do niej było mnóstwo kroplówek. Do tego jeszcze bardzo wychudzona i pokłuta. Rurka w nosie, która służy do tlenoterapii.
-Cześć Ola- powiedzieli jednocześnie jej znajomi.
-Cześć- odpowiedziała cicho i ze łzami w oczach. Była wstrząśnięta śmiercią swojej znajomej, z którą przegadała tyle nocy. Znały siebie bardzo dobrze. Polubiły się, wspierały nawzajem, a ona odeszła. Choroba ją zniszczyła. Po mału zaczynała niszczyć również organizm Oli. Przeszczep był dla niej jedynym ratunkiem.
-Jak się czujesz Ola?- zapytała Emilka, siadając na krześle przystawionym do łóżka. Mężczyźni stali z drugiej strony.
-Wszystko mnie boli od tych lekarstw, ale staram się nie poddawać. Muszę walczyć dla taty. Nie chce go zostawić samego- powiedziała i posłała delikatny uśmiech. Mimo braku sił i czasami chęci odebrania sobie życia walczyła. Nie chciała zostawić ojca samego, bo tylko ona mu została. Starała się uśmiechać i nie okazywać jak bardzo cierpi.
-To chociaż dobrze, że myślisz w ten sposób- zwrócił się Jacek.
-Taa- westchnęła Ola- A w ogóle skąd wiedzieliście, gdzie ja jestem? Prosiłam ojca i Mikołaja, żeby nikogo nie informowali.
-Ale my chcemy ci pomóc- tym razem głos zabrał Krzysiek- Mikołaj i twój tata nam dzisiaj powiedzieli prawdę i że potrzebujesz przeszczepu, a oni nie mogą być dawcami. Zgłosiliśmy się, żeby się zbadać.
-Dziękuję- powiedziała Ola. Po kilku minutach zjawił się lekarz.
-Zapraszam państwa na badania- rzekł i trójka policjantów razem z lekarzem opuścili salę posterunkowej. Po badaniach wrócili do koleżanki. Teraz trzeba było czekać na wyniki.
-Krzysiek, Emilia, czy możecie zostawić mnie i Jacka samych?- zapytała, bo chciała porozmawiać z mężczyzną i wyjaśnić mu swoje zachowanie z przed kilku miesięcy. Kiedy byli już sami zabrała głos.
-Jacek- zaczęła, ale on jej przerwał.
-Ciii- mężczyzna położył palec na jej ustach, a potem złożył na jej ustach gorący pocałunek. Gdy już się od niej odsunął, Ola zapytała zaskoczona.
-Co to miało być?
-Dowód na to, że dalej cię kocham. Ty już wiedziałaś w czasie Sylwestra o chorobie?
-Tak. Bałam się, że jak się z tobą zwiążę, a nie przeżyję, to będziesz bardziej cierpiał. Do tego bałam się twojej reakcji- wyznała.
-Bardziej cierpiałem, gdy się do mnie nie odzywałaś. Zastanawiałem się, co takiego się stało, że bez pożegnania odeszłaś z pracy. Myślałem, że to z mojej winy, a ty zachorowałaś i to poważnie. Cholera, że ja wcześniej tego nie zauważyłem- Jacek przejechał dłonią po włosach.
-Przepraszam- powiedziała z pokorą- Nie zdziwię się, jeśli teraz wyjdziesz i nie będziesz chciał mnie znać.
-Ola- Jacek złapał kobietę za dłoń i popatrzył w jej błękitne oczy, które nie miały takiego blasku jak kiedyś- Gdybym nie chciał cię znać, olałbym to wszystko i nie byłoby mnie tutaj, a ja przyjechałem, bo chce ci pomóc.
-Ale dlaczego? Przecież ja cię zraniłam.
-Bo cię nadal kocham. Nie przestałem cię kochać.
-Też cię kocham- ścisnęła delikatnie dłoń, a z jej oczu zaczęły kapać łzy- Tylko boję się, że ja umrę.
-Nie bój się Ola. Ja cię nie zostawię.
-Dzięki Jacek- kobieta posłała mu uśmiech i to bardzo szczery.
Tą chwilę przerwał im lekarz.
-Pani Aleksandro, mam dobrą wiadomość. Pani Emilka i pan Krzysiek niestety nie mogą być dawcami, ale za to pan Jacek jak najbardziej. Kilka miesięcy i powinna pani wrócić do zdrowia- powiedział lekarz. Zakochani popatrzyli na siebie z uśmiechem na twarzy. Teraz musiało być już tylko lepiej.
Kilka dni później odbył się przeszczep, a kilka miesięcy później Ola była już zdrowa.
5 maj 2016
Tego dnia Ola miała opuścić szpital. Jacek miał dla niej niespodziankę. Zaprosił do swojego domu swoich rodziców, ojca Oli, Emilkę i Krzyśka z Tośkiem oraz Mikołaja z rodziną. Emilka z mamą Jacka miały zrobić coś do jedzenia, a Jacek z Mikołajem i jego żoną pojechali wybrać pierścionek zaręczynowy, bo zakochany w brunetce blondyn postanowił się jej oświadczyć właśnie dzisiaj. Wysocki z kolei miał za zadanie przywieź rzeczy Oli do mieszkania aspiranta. Uznali, że najlepiej będzie jak Ola zamieszka właśnie z Jackiem. Około piętnastej zjawił się w szpitalu, bo właśnie o tej był umówiony z Aleksandrą. Ona była już gotowa od rana. Nie mogła się doczekać opuszczenia szpitala.
Jacek wszedł do sali i zobaczył szczupłą kobietę bardziej niż zwykle z chustką, która zakrywała jej głowę, na których nie było włosów. Podszedł do niej i ją pocałował.
-Nareszcie do domu, co?- zapytał, dając całusa.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę. Mam dosyć tego szpitala. Miejmy nadzieję, że nie prędko znajdę się tu znowu.
-Zakład, że nie minie rok, a znowu się zjawisz w szpitalu?- zapytał. Wcale nie miał na myśli choroby, ale Ola to tak odczytała.
-Nie strasz mnie Jacek. Mam dosyć szpitali do końca swojego życia.
-Czyli co? Rodzić to będziesz w domu?- zażartował.
-Czy ty coś knujesz kochanie?- zapytała splatając ręce na jego szyi.
-Może, chodź jedziemy do domu- odparł i wziął torbę w rękę. Udali się na parking, gdzie stało auto, wsiedli i ruszyli w stronę osiedla, gdzie mieszka Jacek. Ola od razu zauważyła, że jadą do niego.
-Czemu nie jedziemy do mnie?- zapytała, gdy wjeżdżali na strzeżone osiedle.
-Mam dla ciebie niespodziankę kochanie- powiedział i wjechał na wolne miejsce niedaleko klatki. Mężczyzna i kobieta wysiedli z auta. Blondyn wyjął z bagażnika torbę i udali się do mieszkania. Gdy weszli, wszyscy zaproszeni przez gospodarza już czekali. Ola była mile zaskoczona. Każdy zaczął ją witać. Nastepnie zasiedli do stołu. Kiedy już każdy zjadł, Jacek na chwilę zniknął w sypialni, by po chwili pojawić się z czerownym pudełeczkiem. Uklęknął przed Olą, otworzył pudełko, a jej oczom ukazał się piękny złoty pierścionek, z drobnymi diamencikami.
-Olu, uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zostaniesz moją żoną?- zapytał, patrząc w jej błękitne oczy, które od jakiegoś czasu zaczęły nabierać blasku.
-No pewnie Jacek- odpowiedziała i przytuliła swojego narzeczonego z całych sił. Wszyscy zaczęli bić brawa, a potem wypili za zdrowie narzeczonych.
Po kolacji, kiedy już goście poszli, a Jacek sprzątał, Ola poszła do sypialni i siadła na łóżku. Cały czas była zaskoczona tym, co wydarzyło się kilka godzin temu. Pół godziny później w sypialni zjawił się Jacek. Ola zdążyła w tym czasie zasnąć, ale gdy tylko usiadł na łóżku, kobieta zbudziła się.
-I jak się czujesz Ola?
-Jako twoja narzeczona wspaniale- uśmiechnęła się.
-Cieszę się- powiedział, kładąc się obok ukochanej.
-Jacek, dziękuję ci za wszystko. Gdyby nie ty- Oli załamał się głos.
-Ej, no chyba nie będziesz mi tutaj teraz płakać.
-Postaram się- Ola położyła rękę na ukochanym, a on ją mocno przytulił do siebie. Czuła się szczęśliwa, że ma przy sobie mężczyznę, któremu zawdzięcza tak wiele, bo to dzięki niemu żyje i leży z nim na jednym łóżku, wtulając się w niego. Mimo, że starała się nie płakać to i tak łzy szczęścia zmoczyły Jackowi koszulę.
Kilka miesięcy później, kiedy Oli wróciła siła, razem z Jackiem się pobrali i użądzili huczne wesele. Dwa miesiące później Ola zaszła w ciążę. Urodziła zdrową córkę i razem z Jackiem zostali szczęśliwymi rodzicami. Dali jej imię Zuzanna. Zamieszkali na jednym z osiedli domków jednorodzinnych na obrzeżach Wrocławia. Kiedy ich pierworodna córka skończyła dwa lata okazało się, że Ola znowu jest w ciąży. Tym razem był to chłopiec. Ta ciąża również przebiegła bez żadnych komplikacji i w 2019 na świat przyszedł Damianek. Byli cudowną, kochającą się rodziną.
*****************************************
No hej, przepraszam że dopiero dzisiaj dodałam, ale kilka razy usunęły mi się niektóre fragmenty, a ja nie miałam nigdzie ich zapisanych i trzeba było pisać od nowa. Mam nadzieję, że się podoba. A w ogóle to trochę spóźnione życzenia noworoczne ślę wszystkim czytelnikom. Zdrowia, szczęścia i pomyślności.

poniedziałek, 28 grudnia 2015

44.1

-Nie wiem, to wszystko się dla mnie dzieje za szybko. Może to i moja matka, ale to co ona zrobiła jest nie do wybaczenia- powiedziałam, wiążąc swoje białe Conversy. Wstałam i zabrałam swoją torebkę. Już miałam wychodzić, ale jednak coś mi nie pozwoliło. Zatrzymałam się i chciałam wrócić do salonu, gdzie była moja mama, ale nie wiedziałam co jej powiedzieć. Miałam mieszane uczucia. Z jednej strony to moja matka, ale z drugiej oszustka. To był jakiś absurd. Gdy stałam tak w przedpokoju, zadzwonił mój telefon, który mnie uratował.
-Cześć córeczko, co robisz?- zapytał mój ojciec.
-Mama Jacka chciała, żebym do niej przyjechała i aktualnie jestem z Emilią, Dominiką i Anią w Trzebnicy, a stało się coś?
-A za ile będziecie wracać?
-Czy ja wiem?- spojrzałam w stronę salonu- Maksymalnie za godzinę- odparłam po chwili namysłu. Zaraz zadzwonię po Emilkę i jedziemy do Wrocławia.
-O, to dobrze się składa, bo mam do ciebie prośbę. Może ci się to trochę nie spodobać, ale czy mogłabyś zabrać Ewę na zakupy? A skoro jesteś z Emilką, to czy mogłaby mi pomóc przy wyborze pierścionka? Nie mam kogo innego poprosić- tato zwrócił się do mnie z prośbą. Zastanawiałam się, co zrobić. Nie lubiłam Ewy, ale jak patrzyłam tak na to z drugiej strony to była mamą mojego przyrodniego rodzeństwa, które ma przyjść na świat za kilka miesięcy. Poza tym mój tata był z nią szczęśliwy i naprawdę musiał ją kochać, dlatego postanowiłam zabrać Ewę na te zakupy. Poza tym ja również potrzebowałam się trochę wyluzować. Chociaż pojawił się dylemat. W salonie siedziała moja mama, która prosiła mnie o przebaczenie kilka minut temu, a ja miałam jechać i bawić się z moją być może macochą. Nigdy mi nie przyszło do głowy, że będę musiała wybierać pomiędzy matką, a partnerką ojca. Podjęłam w końcu decyzję.
-Mogę ją zabrać na te zakupy. Jak już będziemy jechać to do niej zadzwonię, tylko wyślij mi sms-em jej numer.
-Dzięki córeczko, kocham cię- powiedział tato. Ja również powiedziałam, że go kocham i rozłączyliśmy się. Zajrzałam jeszcze do salonu, gdzie przebywała mama Jacka, mama moja i Magdy oraz Magda. Spojrzałam w stronę mamy.
-Daj mi chociaż tydzień- powiedziałam i wyszłam z domu. Napisałam do Emilii, żeby przyjechała. Zjawiła się razem z dziewczynkami po dziesięciu minutach. Wsiadłam do auta i ruszyliśmy w stronę Wrocławia. W międzyczasie napisałam sms-a do Ewy, czy ma ochotę na zakupy. Ona odpisała mi, że chętnie i umówiłyśmy się na szesnastą. Następnie musiałam pogadać z Emilką, żeby zgodziła się pomóc przy wyborze pierścionka jej ojcu.
-Emilka?- powiedziałam niepewnie.
-Tak Ola?
-Słuchaj, bo jest sprawa. Mój ojciec chce się oświadczyć Ewie, no i ja ją zabieram na zakupy, ale tata potrzebuje jednak pomocy przy wyborze pierścionka i czy byś mu pomogła?- zapytałam.
-W sumie, to mogę mu pomóc. A w ogóle chciałam się zapytać, po co mama Jacka cię tu ściągnęła?- spytała ciekawa Emilia. Gdy usłyszałam to pytanie, obróciłam głowę i spojrzałam przez szybę na jesienny krajobraz. Wszędzie były złote liście. Uwielbiam takie widoki, uspokajają mnie i to zawsze. W domu mam nawet obraz z parkiem w kolorach jesieni. W ogóle lubię jesień. Różni się bardzo od tych wszystkich pór roku. Wiosna i lato- obie te pory roku zielone. Zima z kolei biała albo w ogóle nie ma śniegu, a jesień? Jest taka kolorowa.
-Olka, mówiłam coś do ciebie- z zamyśleń wyrwała mnie Emilia.
-W sumie, to chciała, żebym jej pomogła poszukać w internecie jakiegoś prezentu dla Jacka na urodziny- zmyśliłam na poczekaniu, jednak się nie udało, bo moja koleżanka zauważyła, że coś kręce.
-Pół roku przed? Kręcisz coś, ale nie chcesz to nie mów- powiedziała i skupiła się na drodze. Po godzinie drogi byłyśmy pod blokiem mojego ojca. Ja wysiadłam z auta i poszłam do jego mieszkania. Drzwi otworzyła mi Ewa.
-Cześć- przywitała się ze mną.
-Cześć- odpowiedziałam i weszłam do mieszkania.
-Hej córeczko- mój ojciec do mnie podszedł i mnie przytulił.
-Cześć tato. Słuchaj, a mógłbyś pożyczyć nam auto? Moje się popsuło, a nie będziemy jechać tramwajem- zapytałam. Tak naprawdę to i tak był pomysł ojca. Ustaliliśmy, że my pojedziemy jego autem, a on z Emilią i dziewczynkami moim. Wzięłam klucze, pożegnałyśmy się z moim ojcem i wyszłyśmy.
-A tobie co się stało?- zapytała Ewa, gdy już siedzieliśmy w aucie i jechałyśmy w stronę galerii.
-A co mi się miało stać?
-Nie udawaj greka, dobrze wiesz o czym mówię- zwróciła się do mnie- To takie dziwne, że nie nie nawidziłaś, obwiniałaś za wypadek Jacka, a teraz jesteś taka inna.
-Ewa, jesteś partnerką mojego ojca, poza tym jesteś matką mojej siostry lub brata. No i tata jest z tobą szczęśliwy, a ja doszłam do wniosku, że jeśli on jest szczęśliwy to nie powinnam mieć nic przeciwko.
-Dzięki Ola- Ewa uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłam go- Mam nadzieję, że mnie polubisz, a jak nie to chociaż zaczniesz tolerować.
-Na pewno bardziej niż moją matkę- powiedziałam cicho, tak żeby nie usłyszała, ale usłyszała to.
-A co się takiego stało?- zapytała, a ja posmutniałam.
-Nieważne- powiedziałam i skręciłam na parking galerii. Znalazłam wolne miejsce i udałyśmy się do galerii.
                                  ~
~Wojciech~
-A może ten?- zapytałem Emilkę, wskazując na złoty pierścionek z diamencikami ułożonymi w kształt serca.
-Ładny proszę pana, a ten?- Emilia wskazała na pierścionek, z dość dużym diamentem w kształcie serca- A w ogóle wie pan, jaki rozmiar pierścionka nosi Ewa?- zapytała mnie, a ja zamarłem- Niech mi pan nie mówi, że nie wiedział pan, że pierścionki też mają rozmiary?
-No nie- powiedziałem, a córki Mikołaja razem z Emilią oraz sprzedawczynią wybuchły śmiechem.
-Bez komentarza. Zaraz zaradzę coś na to- powiedziała Emilia i wyjęła telefon. Podejrzewałem, że dzwoni do mojej córki i się nie pomyliłem.
-Hej Ola, mamy problem. Twój tata chce kupić pierścionek zaręczynowy, ale nie wpadł na to, że pierścionki też mają rozmiary....Tak, jeden jest złoty z diamiencikami ułożonymi w serce, a drugi jest z jednym diamentem także w kształcie serca...Dzięki Ola, czekam na telefon- rozłączyła się i podeszła do mnie.
-Ola powiedziała, że weźmie ją do Apartu tego w galerii i przymierzą takie pierścionki jeśli będą.
-Dzięki ci Emilia- uśmiechnąłem się do niej.
-Patrz Dominika, taki sam jak daliśmy mamie na trzydzieste piąte urodziny- Ania wskazała na złoty zegarek z tarczą w kształcie serca.
-Nom- powiedziała przygaszona Dominika. Patrzyłem na nie i widziałem w nich moją Olę, gdy straciła matkę. Wszystko jej przypominało matkę, tak samo jak im. One do tego straciły ojca. Podziwiałem moją córkę, że im pomaga. Ona przechodziła przez podobną sytuację i doskonale je rozumiała. Z zamyśleń wyrwał mnie głos Emilki.
-Panie Wojciechu, Ola mi wysłała sms-a z rozmiarem. Mamy wziąć osiemnastkę i jak przymierzała to bardziej podobał jej się ten z jednym większym diamentem. No i jeszcze jedno. Niech pan następnym razem bardziej się postara, bo już Ewa się domyśla o co chodzi.
-Oczywiście. Proszę zapakować ten pierścionek- pokazałem, na wybrany.
-Dać jakieś pudełeczko?- zapytała sprzedawczyni.
-Tak.
-Trzysta czterdzieści siedem złotych poproszę- zwróciła się do mnie sprzedawczyni, a ja wyciągnąłem portfel. Okazało się, że mam tylko trzysta złotych. Emilia popatrzyła na mnie i ze śmiechem pokręciła głową, a następnie wyjęła swój portfel, wręczając mi pięćdziesiąt złotych. Zapłaciłem, schowałem pierścionek i opuściliśmy jubilera.
-Dziękuję i przepraszam- powiedziałem, gdy szliśmy w stronę auta.
-Podziękuje mi pan, jak pierścionek będzie się podobał. A i nie mam panu tego za złe. Za pewne się pan denerwuje, ale do jutra niech pan te emocje opanuje, bo zginiemy wszyscy na komendzie.
-To jest rozkaz?
-Raczej prośba- zaśmialiśmy się oboje. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę marketu, na drobne zakupy, jednak wcześniej wstąpiłem do bankomatu, żeby znowu nie zadłużać się u Emilii. Przy okazji oddałem jej te pięćdziesiąt złotych. Następnie wróciliśmy do mojego mieszkania. Poprosiłem Emilkę, żeby została. Zadzwoniłem także po Krzyśka, żeby przyjechał razem z Tośkiem.
                                   ~
~Ola~
-Słuchaj, możemy jeszcze zajechać do szpitala? Chcę Jackowi zawieź kilka rzeczy?- zapytałam, gdy wkładałyśmy nasze zakupy do bagażnika.
-No pewnie, a powiedz mi jedno. Twój ojciec na pewno niczego nie knuje?- zapytała po raz kolejny.
-No na pewno Ewa- starałam się zataić informację o oświadczynach. Nie chciałam psuć ojcu niespodzianki. Wsiadłyśmy do auta, odpaliłam je i ruszyłam w stronę szpitala. Dotarłyśmy tam po piętnastu minutach. Ewa została w aucie, a ja poszłam do mojego narzeczonego.
-Cześć skarbie- przywitałam się, dając mu całusa.
-Hej Oleńko, jak się czujsz?- zapytał mnie, gdy usiadłam obok.
-Tak sobie. Z jednej strony cały czas się zastanawiam o tym, kto zabił Mikołaja i o tych groźbach skierowanych w stronę Dominiki. Jeszcze twoja matka ingeruje w sprawy pomiędzy mną a moją matką, no a z drugiej strony ojciec postanowił oświadczyć się Ewie i nawet się cieszę- zwróciłam się do Jacka.
-Nie rozumiem, zjawia się twoja mama, a twój ojciec chce się już oświadczyć Ewie? Akurat dzisiaj?
-Ja tam nie wnikam, może rzeczywiście trochę się pospieszył, ale mi to nie przeszkadza. Byłam z Ewą na zakupach i to naprawdę miła spoko babka i zaczynam ją lubić- wyznałam Jackowi- Poza tym potrzebowałam się wyluzować.
-A w ogóle jak tam z twoją matką?
-Sama nie wiem, to moja mama, ale ja jej chyba nie wybaczę.
-Zrobisz co chcesz, ta decyzja powinna należeć do ciebie- powiedział do mnie, a ja posłałam mu lekki uśmiech. Wtedy przyszedł do mnie sms od ojca, żebyśmy wracały już do domu.
-Wiesz co, ojciec mi napisał, że kolacja jest już gotowa i żebyśmy wracały już do domu.
-A pamiętasz, że jutro wychodzę?- zapytał mnie, a ja czułam, że zapadam się pod ziemię- Zapomniałaś?
-Sorry Jacek, ale to wszystko się na jeden czas złożyło i mi wyleciało to zupełnie z głowy.
-Oj Ola, Ola. Tylko nie zapomnij jutro przyjechać
-Oczywiście- powiedziałam i dałam mu całusa. Cieszyłam się, że Jacek wychodzi i na tym kończyły się moje powody do zadowolenia. Potem zaczynały się same powody do zmartwień. No ale postanowiłam nie okazywać tego i z uśmiechem opuściłam salę. Udałam się do auta i pojechaliśmy w stronę osiedla, na którym mieszkał mój ojciec. Wysiadłyśmy z auta. Podeszłyśmy do bagażnika i wyciągnęłyśmy nasze torby. Już szłyśmy do auta, kiedy przypomniałam sobie o tym, że zostawiłam telefon na tylnym siedzeniu. Wróciłam się do auta, a w tym momencie do Ewy podeszła kobieta, a po chwili zauważyłam jak się szarpią i Ewa upada na ziemię. Podbiegłam do nich i zobaczyłam nieprzytomną Ewę oraz...
*****************************************
I tak wiem, że każdy domyśla się kto tam stoi, ale musiałam to jakoś zakończyć :)

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Świąteczna miniaturka

Mam dla was miniaturkę z okazji 60.000 wyświetleń i jednocześnie świąt ;)
*****************************************
*Maj '95
Wrocław*
Ośmioletnia Ola wróciła ze szkoły razem ze swoim ojcem Wojciechem do domu. Tam czekała już na nich Joanna z obiadem.
Wojciech pracował na komendzie miejskiej we Wrocławiu, a Joanna zajmowała się domem. Razem tworzyli szczęśliwą rodzinę.
Ola pierwsze co zrobiła, to wpadła do kuchni, przywitać się z mamą.
-O, już jesteście- powiedziała Joanna, przytulając córkę- Jak tam w szkole?
-Było super mamo. Dostałam pochwałę od pani- odparła dumna dziewczynka.
-Cieszę się Olu, a teraz leć szybko umyć ręce- powiedziała mama ośmiolatki, która wykonała jej polecenie. Chwilę potem siedziała już na krześle przy stole i czekała, aż jej mama nałoży obiad. Chwilę później wszyscy siedzieli już przy stole i w rodzinnej, ciepłej atmosferze zjedli posiłek. Następnie Ola udała się do swojego pokoju odrabiać lekcje, a małżeństwo Wysockich udało się do salonu.
-Wojtek, chciałam z tobą porozmawiać o jednej rzeczy- zaczęła Joanna.
-No mów Asiu- zachęcił ją mąż, dając jej całusa.
-A może by tak postarać się o jakieś rodzeństwo dla Oli? Całymi dniami chodzi i mówi mi o tym, że chciałaby mieć rodzeństwo. Co byś powiedział na to Wojtuś?
-To jest całkiem dobry pomysł kochanie- Wojciech uśmiechnął się do żony i ją przytulił- To co? W weekend zawozimy Olę do dziadków i jedziemy nad jezioro?
-Dobry plan kochanie- Joanna złożyła gorący pocałunek na ustach Wojciecha.
-A może dzisiaj byśmy poszli na spacer?
-Ok, to ja idę pomóc Oli w pracy domowej- Asia się podniosła i udała do pokoju córki, który znajdował się na piętrze.
-No i jak tam Olu? Radzisz sobie?- zapytała kobieta, stając w drzwiach do pokoju córki.
-Skończyłam już mamo- odpowiedziała jej Ola, chowając zeszyty do plecaka.
-O, to super. To może pójdziemy na spacer Oleńko?
-O tak, super. Idę się ubierać- powiedziała Ola i zbiegła na przedpokój, żeby założyć buty. Jej mama zeszła z góry i również zaczęła się ubierać.
-Wojtek, idziesz, czy zostajesz?
-Idę, idę- powiedział, odkładając gazetę na stół. Uszykowali się i wyszli na spacer.
Spacerowali do około godziny 20. Był maj i było bardzo ciepło. Byli na lodach, Ola bawiła się na placu zabaw z chłopcem w mniej więcej jej wieku, który miał na imię Jacek. Był z Trzebnicy i przyjechał z rodzicami do dziadków. Poszli również nad Odrę.
Po spacerze, gdy byli w domu, zjedli kolację, każdy po kolei wziął prysznic i poszli spać.
Wreszcie nastał weekend. Wysoccy mieli już zaplanowane te dwa dni. W sobotę rano zawieźli Olę do rodziców Joanny i udali się nad jezioro, gdzie mieli swój domek letniskowy. Mieli ze sobą tylko jedną torbę w sumie, żeby mieć ubrania na przebranie. Po drodze również zajechali do sklepu po drobne zakupy.
Gdy tylko dotarli i się ogarnęli, Wojciech zaczął rozpinać koszulę swojej małżonki. Zaczął ją całować, pieścić i powoli udali się do łóżka.
Po godzinie postanowili odpocząć.
-To co moja Asieńka chce zjeść?
-W sumie, to nie jestem głodna. Napiłabym się czegoś.
-To może białego wina?- zaproponował Wojciech.
-Z miłą chęcią kochanie- Joanna zgodziła się na propozycję męża i poszli do niewielkiej kuchni. Znajdowały się tam raptem dwie szafki, zlew i kuchenka elektryczna. Joanna wyciągnęła z szafki dwie lampki i postawiła na kredensie. Wojciech nalał im wina i zaczęli je pić. Gdy wypili, wrócili do sypialni i zaczęli kontynuować to, co robili przed przerwą.

*Trzebnica*
-Jacek, szykuj się spać- powiedziała mama ośmioletniego chłopca, który siedział na podłodze w swoim pokoju i układał klocki lego.
-Już?- zapytał zawiedziony chłopiec.
-No tak synku. A i jutro jedziemy do babci do Wrocławia- rzekła kobieta.
-Jedziemy do babci? Ale super, może spotkam Olę- powiedział ucieszony chłopiec.
-Fajna jest, co nie?- zapytała Bogusława, swojego syna, który chował klocki do kartonu.
-Ma śliczne oczy i ładne, długie włosy- rozmarzył się chłopiec. Mama chłopca uśmiechnęła się pod nosem.
-No dobra, idź się myj, a ja pościelam ci tapczan- rzekła kobieta. Jacek udał się do łazienki, a Bogusława wzięła się za ścielanie. Po piętnastu minutach chłopiec wrócił do swojego pokoju i wskoczył pod kołdrę. Zasnął, myśląc o niedawno poznanej koleżance.

*Grudzień '95
Wrocław*
Zbliżały się święta. Joanna była już w siódmym miesiącu ciąży. Badanie USG wykazało, że będzie to chłopiec. Ola bardzo się cieszyła, że w końcu zostanie starszą siostrą. Całymi dniami chodziła w skowronkach. Podśpiewywała sobie pod nosem, tańczyła z radości.
W końcu przyszedł dzień wigilii. Od rana w domu Wysockich było zamieszanie, jednak gdy obowiązki zostały przydzielone i każdy zajął się swoim przydzielonym zadaniem, zaczął panować ład i porządek. Ola z ojcem ubierała choinkę, Joanna lepiła pierogi, jej mama gotowała barszcz, a jej teściowa nakrywała do stołu. Całe szczęście ciasta były upieczone już wcześniej. Z kolei ojciec Wojciecha i ojciec Joanny chodzili i wyjadali potrawy świąteczne. W końcu damska część rodziny się zdenerwowała i kazała mężczyzną odśnieżyć przed domem.
W końcu nadszedł wieczór. Zjechali się wszyscy zaproszeni goście, to znaczy rodzeństwo Wysockich wraz ze swoimi dziećmi. Gdy byli już wszyscy, odmówili modlitwę, zaśpiewali kolędę "Cicha noc", został przeczytany fragment ewangelii i każdy z każdym podzielił się opłatkiem, składając sobie życzenia. Następnie wszyscy zasiedli do stołu i zaczęli próbować wigilijnych potraw, każdej po trochu. Dzieciaki zjadły tylko pierogi z barszczem, a potem zaczęły się dopytywać, kiedy czas na prezenty. Dorośli odpowiadali im, że kiedy pojawi się pierwsza gwiazdka. Ola razem ze swoim kuzynostwem siedziała w oknie i wypatrywała pierwszej gwiazdki. Każdy pomyślał, co chciałby dostać, a potem wpadli do salonu, gdzie byli dorośli. Wojciech usiadł przy choince i zaczął wyczytywać imiona. Specjalnie wyczytał najpierw dorosłych, a na końcu dzieci. Gdy każde dziecko miało już swoje prezenty, udali się do pokoju Oli, gdzie je rozpakowały i zaczęły się nimi bawić. Dorośli siedzieli i rozmawiali przy stole. W pewnym momencie zadzwonił telefon Wojciecha z pracy. Mężczyzna przeprosił gości i wyszedł odebrać telefon do sypialni. Po kilku minutach wrócił z niezbyt zadowoloną miną. Poprosił swoją żonę na słówko.
-Asiu, muszę jechać na komendę- oznajmił.
-No ty chyba żartujsz, przecież jest wigilia- oburzyła się jego żona.
-Ja wiem skarbie, ale to pilne. Muszę jechać- powiedział, zakładając buty.
-No dobrze, ale uważaj na siebie.
-Oczywiście kochanie- dał Asi buziaka i wyszedł z domu, zapinając kurtkę. Joanna wróciła przygaszona do gości. Każdy wiedział co jest grane, dlatego postanowili odciągnąć Joannę od zamartwiania się o męża i zaczęli ją zagadywać. Następnie zaczęło się przechwalanie, czyje dziecko lepsze. W końcu po jakimś czasie, zaczęły się kończyć tematy i goście zaczęli się po mału zbierać do domu. Zostali tylko rodzice Wojciecha, którzy nocowali u młodych Wysockich. Zaczęli sprzątać w salonie. Gdy tylko skończyli, każdy po kolei poszedł się myć. W momencie, kiedy Joanna miała wchodzić do łazienki, usłyszała dzwonek do drzwi. Myślała, że to jej mąż, bo zapomniał kluczy. Jednak bardzo się myliła. Otworzyła drzwi i ujrzała dwójkę policjantów.
-Sierżant Nowicki, aspirant Kowalski, komenda miejska. Pani Joanna Wysocka?- zapytał jeden z policjantów.
-Tak, stało się coś?
-Tak, możemy wejść i porozmawiać?
-Oczywiście, zapraszam- powiedziała dosyć niepewnie Joanna i zaprowadziła ich do salonu.
-Mogę wiedzieć o co chodzi?- zapytała, gdy już siedzieli przy stole. Policjanci spojrzeli na siebie.
-Jakby to powiedzieć- zaczął jeden z nich.
-Chodzi o to, że podczas akcji zginął jeden z policjantów i to był pani mąż- dokończył drugi. Joanna jak to usłyszała, rozpłakała się. Nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Straciła jedną z najważniejszych osób w jej życiu. Ból był nie do opisania.
-Babciu, poprosisz mamę, żeby przyszła do mnie na chwilę?- zapytała Ola, sprzątając zabawki.
-Oczywiście, zaraz po nią pójdę- powiedziała babcia dziewczynki i udała się do swojej synowej. Gdy zeszła, zauważyła dwóch policjantów i zapłakaną Joannę. Nie była pewna, co się stało, ale wiedziała, że to na pewno chodzi o jej syna.
-Asia, co się dzieje?- starsza kobieta podeszła do ciężarnej.
-Wojtek, on- mówiła, szlochając- on nie żyje.
Gdy mama mężczyzny to usłyszała, siadła na krześle obok synowej i w jej oczach również pojawiły się łzy.
-Jak ja sobie poradzę z dwójką dzieci?- powiedziała Joanna, wstając od stołu i podchodząc do okna.
-Babcia, przecież cię prosiłam- krzyknęła ośmiolotka, zbiegając ze schodów i podbiegając do mamy.
-Mamusiu, czemu płaczesz? Kiedy tata wróci?- zapytała Ola, widząc łzy w jej oczach. Joanna spojrzała na córkę, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
-Olu, bo tatuś do nas nie wróci- zaczęła Joanna.
-Nie kocha nas już?- zapytała nieświadoma niczego Ola. Nie zdawała sobie powagi z sytuacji.
-Nie, tatuś nas bardzo kocha i zawsze będzie w twoim serduszku, ale już go nigdy nie zobaczysz- Ola wsłuchiwała się w słowa mamy, a po krótkiej analizie tego spytała.
-Czy tata umarł?
-Tak Oleńko- odpowiedziała Joanna i mocno przytuliła do siebie córkę.
-Ale dlaczego?
-Bo taki nie dobry pan, jak strzelał to źle wycelował- odpowiedziała jej. Nie powiedziałaby prosto z mostu, że ktoś zabił jej ojca. Ola się rozpłakała, a Joanna nie była w stanie jej uspokoić. Nie było co się jej dziwić, bo sama nie potrafiła się uspokoić.
Kilka dni później odbył się pogrzeb Wojciecha. Zjawiła się na nim najbliższa rodzina oraz prawie cała komenda, na której pracował Wysocki. Każdy bardzo przeżył śmierć mężczyzny. Ola mało się odzywała, nie chodziła do szkoły. Joanna uczęszczała z nią do psychologa. Dwa miesiące później Joanna urodziła syna, któremu dała na imię Wojtuś, po jego ojcu.
*Marzec '96*
Któregoś dnia Joanna poszła z dziećmi na cmentarz do swojego męża.
-Mamo, a spotkam jeszcze kiedyś tatę?- spytała Ola, która stała i wpatrywała się w zdjęcie swojego taty na pomniku?
-Olu, na pewno jeszcze kiedyś spotkasz tatę, a teraz chodź, bo zimno się robi- rzekła Joanna do córki.
-Mamo, idź. Zaraz cię dogonię- powiedziała dziewczynka i wyciągnęła z torebki kartkę. Była narysowana cała rodzina Wysockich na spacerze.
-Kocham cię tato- szepnęła dziewczynka i odeszła. Odchodząc, Ola nie zauważyła chłopca i się oboje przewrócili.
-Jacek, nic ci nie jest?- zapytała kobieta.
-Nie mamo- powiedział wstając, a następnie pomógł wstać swojej rówieśniczce- Ola?- zapytał chłopiec, widząc dziewczynkę.
-Tak, a ty jesteś Jacek?- dziewczynka zwróciła się do chłopca.
-Tak, to ja.
-Przepraszam, ale muszę iść do mamy- rzekła dziewczynka i poszła do Joanny.

*19 lat później
Lipiec 2015*
To był pierwszy dzień pracy Jacka Nowaka na komendzie miejskiej we Wrocławiu, który przeniósł się z komisariatu w swoim rodzinnym mieście. Tego samego dnia, na tej samej komendzie, pracę miała rozpocząć Ola Wysocka, która poszła w ślady swojego ojca.
Kobieta wstała na tyle wcześnie, żeby zdążyć na ósmą do pracy.
Jacek wstał około 7 i o 7.30 był już gotowy.
Oboje wyszli o tej samej godzinie z domów i udali się w kierunku miejsca pracy. Na miejsce dotarli chwile przed ósmą, ze względu na korki w mieście. Wpadli na siebie przed wejściem.
-Oj, przepraszam- powiedział blondyn, schylając się, żeby pozbierać rzeczy Oli, które wysypały się jej z torby.
-Nic się nie stało- powiedziała brunetka, odgarniając grzywkę z oczu. Mężczyzna podał jej torbę.
-Jacek jestem- przedstawił się.
-A ja Ola- kobieta uśmiechnęła się do mężczyny. Jacek otworzył drzwi i wpuścił ją do środka i udali się szybko na górę. Każdy poszedł w swoją stronę z myślą o drugiej osobie. Jacek myślał o uroczej pani posterunkowej, a Ola o przystojnym panu aspirancie.
Kiedy byli już w mundurach, udali się na odprawę, wpadając znowu na siebie w drzwiach. Oboje zaczęli się śmiać.
-Ile razy jeszcze na siebie dzisiaj wpadniemy?- zapytał Jacek.
-Nie wiem- odpowiedziała Ola, chociaż w głebi duszy liczyła, że jeszcze kilka razy na pewno. Spodobał jej się nowy kolega z pracy.
Uśmiechnęła się do mężczyny i weszli do pokoju odpraw. Tam komendant przedstawił nowych policjsntów i każdemu przydzielił zadania. Aleksandra, jako policjantka wydziału prewencji, została zapoznana ze swoim partnerem. Był to dobrze zbudowany mężczyzna z ala irokezem na głowie. Przedstawił się posterunkowej jako aspirant Mikołaj Białach. Po odprawie wszyscy udali się wykonać wszystkie przydzielone im zadania.
Ola świetnie się dogadywała z Mikołajem. Z kolei Jacek świetnie sobie radził jako nowy dyżurny na komendzie. Po skończonej służbie Mikołaj z Olą zjechali na bazę, zdać raporty. Gdy siedzieli już przebrani w biurze, Mikołaj postanowił zaprosić Olę na piwo, żeby lepiej się poznali.
-Ola, co byś powiedziała, gdybyśmy wyskoczyli razem na piwo? Tu niedaleko jest całkiem dobry bar.
-To miło z twojej strony, ale mam inne plany na dzisiaj. Muszę jechać jeszcze do taty, a potem do mamy- odpowiedziała Ola.
-Ok, to może innym razem- rzekł Mikołaj. W tym momencie do biura wszedł Jacek i Mikołaj postanowił, że zaproponuje mu to samo co Oli.
-Jacek, masz ochotę na piwo dzisiaj?- spytał Mikołaj.
-Ok, nie problemu. Ale może być trochę później. Tak około dwudziestej? Muszę jeszcze podjechać w jedno miejsce.
-No dobra. Nie ma problemu.
Ola jak usłyszała to, że Jacek też będzie, szybko zmieniła zdanie.
-Wiecie co? O dwudziestej to i też mi pasuje Mikołaj.
-O, to super. Czyli jesteśmy umówieni. Później wyślę wam adres baru. Tylko dajcie mi do siebie numery telefonu- rzekł z uśmiechem Mikołaj, a Ola z Jackiem zapisali mu na kartce numery telefonów. Następnie każdy udał się w swoją stronę. Mikołaj pojechał do swojego domu, Ola do ojca, a Jacek do brata. Jednak ta ostatnia dwójka nie spodziewała się takiego obrotu spraw.
Ola dojechała na cemntarz i zaparkowała niedaleko bramy. Kupiła znicze i udała się na grób ojca. Stanęła, zrobiła znak krzyża, pomodliła się, a następnie zaczęła odgarniać liście. Sprzątnęła znicze, które już się nie paliły i postawiła nowe. Stała i patrzyła się w pomnik, a dokładniej w napis na nim "Zginął śmiercią tragiczną w wieku 35 lat". Oli poleciały łzy. Zawsze płakała na myśl o ojcu. Zastanawiała się, jakby to było, gdyby nie pojechał wtedy na tą akcję, tylko został w domu na wigilii. Może pracowaliby razem na komendzie. Siedziała tak dłuższą chwilę. Kiedy spojrzała na telefon, zobaczyła dwa sms-y od Mikołaja. Pierwszy był z adresem baru, a drugi że przeprasza i nie może się jednak zjawić. Ola ze spuszczoną głową zaczęła się kierować w stronę swojego auta. W pewnym momencie wpadła na jakiegoś mężczyznę i oboje się wywrócili. Kiedy Ola ujrzała blondyna z błękitnymi tęczówkami, uśmiechnęła się.
-Znowu dzisiaj na siebie wpadamy- zażartowała.
-Masz rację- odparł Jacek- Przypomina mi się, jak w dzieciństwie byłem tutaj z rodzicami i wpadłem na jakąś dziewczynkę. Z tego co pamiętam, też miała na imię Ola. Pamiętam też, że kilka miesięcy wcześniej, bawiliśmy się razem na placu zabaw. Jak to moja mama opowiadała, byłem w niej bardzo zakochany- zaśmiał się. Ola popatrzyła na blondyna z przymróżonymi oczami, jakby próbowała sobie coś przypomnieć.
-Czekaj, czekaj. Ja też pamiętam taką sytuację ze swojego dzieciństwa. Miałam wtedy jakoś dziewięć lat.
-Czy wtedy jak byłaś, to byłaś z mamą i z małym dzieckiem?
-Tak- potwierdziła Ola.
-Czyli to musiałaś być ty- uśmiechnął się Jacek, na samą myśl, że spotkał osobę, w której się kiedyś kochał.
-Życie to jednak pisze różne scenariusze.
-Ola, to może skoro Mikołaj nie może, yo we dwoje gdzieś pójdziemy?- zaproponował Jacek.
-Czemu by nie- zgodziła się Ola.
-Ok, tylko pójdę postawić znicz bratu- rzekł Jacek i na samą myśl o nim posmutniał. Podszedł do grobu i się przeżegnał. Ola stanęła obok Jacka. Widziała jak ociera łzy. Po chwili milczenia zapytała.
-Jacek, a mogę wiedzieć, dlaczego twój brat nie żyje?
-Ja miałem wtedy sześć, a on trzy lata. Wykryto u niego białaczkę. Walczył z nią dwa lata, ale był co raz słabszy i niestety przegrał walkę w wieku pięciu lat- mówił ze łzami w oczach, ale po chwili je otarł i zwrócił się do Oli.
-A ty do kogo tu przyjechałaś?
-Do mojego taty- wskazała na grób, kilka alejek dalej.
-A co się stało?
-To była wigilia. Zadzwonili po tatę, że musi jechać na komendę. Kilka godzin później zjawiło się dwóch policjantów i powiedzieli, że mój tata nie żyje. Zginął na akcji. Kula trafiła w mózg- tym razem to Ola płakała, opowiadając swoją historię.
-Tak mi przykro- rzekł Jacek i otarł Oli łzy. Postali tak jeszcze chwilę, a potem opuścili to przygnębiające miejsce. Stanęli przy aucie posterunkowej.
-To co robimy?- zapytał Jacek.
-Jesteś samochodem?
-Nie, tramwajem przyjechałem, a co?
-To wsiadaj- rzekła Ola i otworzyła auto- Pojedziemy do mojego domu odstawić auto i pójdziemy nad Odrę, co ty na to?
-Świetny pomysł Ola- Jacek wsiadł do auta. Ola uczyniła to samo. Odpaliła auto i ruszyła w stronę osiedla, na którym mieszkała. Zaparkowała auto przed blokiem i oboje z niego wysiedli.
-Jacek, ja szybko odniosę zakupy do mieszkania, a ty tutaj na mnie zaczekaj- rzekła, wyjmując reklamówki z bagażnika. Jacek, widząc ilość zakupów, postanowił nie stać bezczynnie i podszedł do Oli.
-Daj to, pomogę ci- powiedział i wziął od Oli najcięższe reklamówki.
-Dzięki- Ola zamknęła auto i udali się do mieszkania posterunkowej. Było ono niewielkie. Sypialnka, salon, łazienka i kuchnia z jadalnią. W sam raz jak na jej potrzeby. Mieszkanie było urządzone w biało-czarnych barwach, bardzo nowocześnie.
-Tam jest kuchnia- Ola wskazała ręką na pomieszczenie. Jacek zaniósł zakupy. Ola zmieniła szybko pantofle na wygodne tenisówki i mogli iść na spacer. Ola zamknęła mieszkanie i udali się w stronę Odry.
Idąc, każdy opowiadał o sobie. Ola opowiadała o swojej rodzinie trochę. Potem opowiedziała Jackowi, że studiowała polonistykę, ale że chciała być jak ojciec i wstąpiła do policji. Jacek z kolei opowiedział o swojej poprzedniej pracy, o tym że studiował germanistykę i również o swojej rodzinie.
W miłej atmosferze dotarli nad Odrę. Mogli sobie długo posiedzieć, ponieważ pogoda im sprzyjała. W końcu było lato. Siedzieli w zupełnej ciszy, ale Ola postanowiła ją przerwać.
-Uwielbiam tutaj przychodzić- westchnęła- Można tutaj uciec od problemów, przemyśleć sobie pewne sprawy.
-Masz coś konkretnego na myśli?- zapytał Jacek, słuchając koleżanki.
-Gdy zmarł mój ojciec, byłam za mała, żeby rozumieć co to znaczy śmierć. Dopiero później to zrozumiałam. Będąc nastolatką brakowało mi go bardzo. Mimo, że mama dawała mi dużo luzu, to patrząc na moje koleżanki, było mi przykro, że nie ma przy mnie ojca, który dałby mi ochrzan, gdy się spóźnię do domu, albo będzie próbował odgonić jakiego kolwiek chłopaka. Czasami żałowałam niektórych znajomości i myślałam sobie, że szkoda, że go nie ma. Może by któregoś odgonił.
-Wiesz, ja też nie miałem łatwego dzieciństwa. Gdy się urodził Kacper, byłem z początku zazdrosny, ale potem go pokochałem, jednak gdy zachorował, rodzice mi nie poświęcali w ogóle uwagi. Skupiali się na nim. Czasami nawet myślałem, że chciałbym, żeby go nie było, ale gdy zmarł, żałowałem swoich myśli. Brakowało mi go i to bardzo.
-Ja się zastanawiam, dlaczego niektórzy mają w życiu z górki, a niektórzy pod górkę.
-Wyjaśnię ci to Ola. Wyobraź sobie drogę, taką, po której jeździsz samochodem. To nie od ciebie zależy jak one wyglądają. W niektórych miejscach masz cały czas pod górę, ale dojeżdżasz do pewnego momentu i potem masz już z górki. Tak samo jest z życiem. Najpierw masz pod górkę, ale przychodzi taki moment w życiu, że masz z górki- gdy Jacek to mówił, Ola wpatrywała się w błękit jego oczu. Znali się dopiero od kilku godzin, a ona już miała wyrobione zdanie o nim. Pogodny mężczyna, który pomimo przykrych wspomnień ma w sobie mnóstwo energii. Poza tym jest bardzo mądry.
-Ty na pewno studiowałeś germanistykę?- zapytała Ola, po chwili namysłu.
-Ja, naturlich- zaśmiał się Jacek.
-Gdy to mówiłeś, myślałam, że filozofię- zaśmiała się Ola.
-Ja i filozofia? Dobre sobie.
-No co?
-Nic Olu.
Oboje zaczęli się śmiać. Gdy zbliżyła się północ, postanowili wrócić do domu. Jacek odprowadził Aleksandrę na jej osiedle, a sobie zamówił taksówkę, bo jednak mieszkał dobre trzy kilometry dalej.

*Grudzień 2015*
Oli i Jackowi dobrze się pracuje na komendzie. Świetnie się z każdym dogadują, ale najbardziej to ze sobą nawzajem. Zostali nawet parą, po miesiącu znajomości.
Nadeszła wigilia. Ola miała dla Jacka niespodziankę, tak samo jak Jacek dla Oli. Tego dnia mieli wolne. Całe szczęście. Wigilię organizowali u siebie w mieszkaniu. Zaprosili na nią rodziców Jacka, mamę Oli oraz jej brata z dziewczyną. Goście przybyli o siedemnastej. Tradycyjnie odśpiewali kolędę, odmówili modlitwę i podzielili się opłatkiem. Następnie zaczęli wręczać sobie prezenty. Prezent dla Oli od Jacka i dla Jacka od Oli był szczególny. Te prezenty odmieniły ich życie zupełnie. Pierwsza prezent otworzyła Ola. Zobaczyła złoty pierścionek, z diamentem. Zaniemówiła. Do pierścionka była przyczepiona karteczka. Jeśli zgodzisz zostać moją żoną, załóż pierścionek i daj mi całusa.
Ola zrobiła to, co było napisane na karteczce. Następnie swój prezent otworzył Jacek. Zobaczył pudełeczko i kopertę. Najpierw otworzył pudełeczko, które było owinięte w papier. Zobaczył test ciążowy, na którym były dwie kreski. Następnie otworzył kopertę i ujrzał zdjęcie USG. Było napisane, że to siódmy tydzień ciąży. Jacek widząc to, uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na ukochaną. Do Jacka podeszła jego mama i spojrzała na prezent.
-Gratuluję wam dzieci- rzekła Bogusława, widząc prezent swojego syna.
-Ola, to jest najcudowniejszy prezent, jaki mogłem dostać- powiedział i przytulił swoją narzeczoną.
-Jacek, twój prezent również jest najcudowniejszy- rzekła Ola ze łzami w oczach. Ale łzami wzruszenia.
-To co dzieci- rzekł ojciec Jacka- Pijemy za wasze zdrowie.
-Chwila, chwila- powiedziała Ola- Moglibyśmy na chwilę was zostawić samych? Chciałam z Jackiem podjechać w jedno miejsce- odparła.
-Ależ oczywiście.
Młodzi się zebrali i pojechali w miejsce, gdzie Ola planowała pojechać od samego rana. Był to cmentarz. Tego dnia była dziewiętnasta rocznica śmierci ojca Oli. Stanęli przy grobie Wojciecha. Było mroźno i Jacek obejmował swoją narzeczoną.
-To już dwadzieścia lat, jak mój tata nie żyje- westchnęła Ola i uroniła łzę- Nawet się wnuków nie doczekał- kobieta popatrzyła na swój brzuch.
-Oleńko, nie płacz. Twój tata jest z tobą i czuwa nad tobą.
-Ja wiem to kochanie. Szkoda, że nie doczekał się ani wnucząt, ani mojego ślubu, ale wiem jedno. To na pewno jego sprawka, że stoimy dzisiaj tutaj wspólnie nad jego grobem jako narzeczeni.
-Coś tak czuję, że to też dzięki Kacprowi- Jacek się uśmiechnął- Wracamy do domu? Zimno się robi, jeszcze mi się zaziębisz.
-Już chwila- Ola się przeżegnała. Poszli jeszcze na chwile do brata Jacka, a potem wrócili do gości.

*Maj 2016
Międzyzdroje*
Najpiękniejszy prezent od córki dla ojca to wyjście za mąż.
21 maja 2016- data ślubu Aleksandry i Jacka. Jest to również dzień urodzin ojca Oli, którego niestety nie ma z nią w najważniejszym dniu w jej życiu, za to ma przy sobie swoją mamę i brata, który jest świadkiem na jej ślubie. Świadkową została wspólna przyjaciółka pary- Emilia.
-No to jak, gotowa?- zapytała Emilia, wpinając welon pannie młodej.
-Wydaje mi się, że tak- na twarzy Oli malował się smutek.
-Chyba nie chcesz teraz zrezygnować?
-To nie o to chodzi- powiedziała Ola, próbując się nie rozpłakać.
-Chodzi ci o tatę?
-Tak bym chciała, żeby poprowadził mnie do ołtarza.
-No ej, nie smuć się. To wesele, a nie stypa- powiedziała do Oli Emilka.
-Ok, postaram się, ale nie oczekuj ode mnie zbyt dużo.
-Spoko Ola. A tak w ogóle to ślicznie wyglądasz. Ten brzuszek dodaje ci urody, chociaż bardziej słodko wyglądałabyś z dzieckiem na rękach niż w brzuchu.
-Dzięki- Ola uśmiechnęła się do przyjaciółki.
-To jak, już można wołać Jacka- do pokoju Aleksandry wszedł jej brat bez pukania.
-Pukać nie nauczyli- Ola rzuciła w swojego brata poduszką.
-Gdyby nie to, że jesteś w ciąży, przywaliłbym ci teraz- uśmiechnął się do siostry.
-Wiem o tym, a tak na poważnie, to możecie już tutaj przyjść. Tylko najpierw zawołaj mamę- poprosiła Ola. Wojtek tak też uczynił. Gdy Joanna weszła do pokoju córki, ujrzała śliczną kobietę, w białej sukni z odznczającym się brzuchem.
-Widzę, że ciąża ci służy córeczko- uśmiechnęła się kobieta na widok córki- poprawiłaś się trochę.
-Nie musisz mi przypominać, że wyglądam jak bombka.
-Oj tam. Ślicznie wyglądasz.
-Dzięki mamo. Jak się trzymasz? Tata miałby dzisiaj swoje pięćdziesiąte szóste urodziny.
-Staram się jakoś o tym nie myśleć. Cieszę się, że moja pierworodna córka wychodzi za mąż- Joanna przytuliła Olę. Po chwili do pokoju weszli rodzice Jacka, brat Oli, a na końcu sam Jacek. Podszedł do Oli i wręczył jej kwiaty.
-Witam moje skarby- zwrócił się do Oli, całując ją i kładąc rękę na jej brzuch.
-Cześć kochanie, gotowy na najważniejszy dzień w naszym życiu?- spytała Ola.
-No jasne- Jacek się uśmiechnął.
Następnie rodzice państwa młodych udzielili błogosławieństwa i udali się do kościoła, gdzie czekali już zaproszeni goście. Do ołtarza Ola szła razem ze swoim narzeczonym. Uśmiechała się do kamery, która nagrywała ten ważny dzień. Msza się zaczęła. Do przysięgi małżeńskiej czas im płynął długo, ale w końcu nadszedł ten moment. Ksiądz poprosił ich przed ołtarz. Podeszli i stanęli na przeciwko siebie. Podali sobie prawe dłonie i zaczęli powtarzać słowa przysięgi małżeńskiej. Pierwszy był Jacek:
-Ja Jacek, biorę ciebie Aleksandro za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy Święci.
Następnie te same słowa wypowiedziała Ola.
-Ja Aleksandra, biorę ciebie Jacku za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy Święci.
Jacek puścił Oli oczko. Ola się uśmiechnęła.
-Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Na znak małżenśtwa nałóżcie sobie obrączki.
Do młodych podszedł ministrant i podał im obrączki. Pierwszy obrączkę wziął Jacek.
-Aleksandro, przyjmij tą obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
Następnie Ola uczyniła to samo.
-Jacku, przyjmij tą obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
-Możecie się pocałować- powiedział ksiądz, a młodzi to uczynili. Goście zaczęli bić brawo.
Gdy skończyła się msza, przy Marszu Mendelsona opuścili kościół i na zewnątrz zaczęli składać życzenia. Następnie udali się do hotelu, gdzie odbyło się wesele. Pierwszy taniec tradycyjnie zatańczyli młodzi do piosenki "Wielka miłość". Potem bawili się wszyscy. O północy odbyły się oczepiny. Welon złapała Emilia, a muszkę Krzysiek, kolega z pracy Oli i Jacka. Był to znak, że pobiorą się w ciągu najbliższego roku. Potem zaczęły się podziękowania dla rodziców. Głos zabrała Ola.
-Drodzy Rodzice, razem z Jackiem chcielibyśmy wam bardzo podziękować. Gdyby nie wy, nie byłoby nas dzisiaj tutaj. To dzięki wam jesteśmy na tym świecie. To dzięki wam odbyło się to wesele. Bez waszego wsparcia, nie dalibyśmy sami rady. Dziękujemy wam również, za wiedzę nam przekazaną i za wszystko co dzięki wam mamy- Ola mówiąc to, płakała, ale po policzkach jej mamy oraz teściów również spływały łzy.  Następnie wręczyli im kwiaty i zaczęli tańczyć do piosenki "Cudownych rodziców mam". Gdy zabawa się skończyła, młode małżeństwo udało się do swojego apartamentu gdzie odpoczęli po zabawie. Dla Oli była to wyczerpująca noc, ze względu na jej stan. Na drugi dzień udali się na plażę robić zdjęcia.

*Lipiec 2016
Wrocław*
-Jacek, gdzie jest moja torba- krzyknęła Ola, zwijając się z bólu.
-Pod łóżkiem, już ją biorę- powiedział Jacek. Następnie wziął swoją żonę na ręce i poszli jak najszybciej do auta. Jacek jechał tak szybko i łamał wszystkie przepisy. Dobrze, że był wieczór i nie było tyle ludzi na mieście. W końcu dotarli do szpitala i Olę wzięli na salę porodową. Jacek był cały czas przy Oli i trzymał ją za rękę. Po kilku godzinach porodu usłyszeli płacz dziecka i podali Oli jej dziecko. Była to dziewczynka.
-Ale ona śliczna. Czysta mamusia- powiedział Jacek ze łzami w oczach.
-Ale blond włosy to ma po tatusiu- uśmiechnęła się do męża.
-Mogę ją na ręce?- zapytał Jacek.
-No pewnie- Ola podała córeczkę mężowi.
-To jak jej damy na imię?
-A może Ala?- zaproponowała szczęśliwa mama.
-A mi się podoba Olga- rzekł Jacek.
-No to niech będzie Alicja Olga Nowak- odparła dumnie Ola.
-Ok, może być- zgodził się Jacek.
Gdy już przewieźli Olę na salę poporodową, w szpitalu zjawili się teście Oli oraz jej mama. Ola leżała z małą.
-To pokażcie mi moją wnusię- rzekła Bogusława do synowej i wzięła małą na ręce. Uśmiechnęła się do wnusi, a potem podała ją drugiej babci. Były bardzo dumne ze swojej wnuczki.
-To jak ma na imię?- zapytał dziadek dziewczynki.
-Alicja Olga, bo nie mogliśmy się zdecydować.
-Alutka- uśmiechnęła się Joanna.

**
Ola z Jackiem zamieszkali na przedmieściach Wrocławia razem ze swoją córeczką. Kilka lat później urodził się Ali braciszek, któremu dali na imię Kacper. Ala i Kacper pokończyli dobre szkoły i córka Nowaków została prawniczką, a ich syn lekarzem w austriackiej klinice, a Ola i Jacek żyli długo i szczęśliwie.

*****************************************
Przepraszam, że miniaturka tak późno, ale święta i w ogóle. Mam nadzieję, że wam się podoba. No ale życzę wszystkim wesołych świąt i szczęśliwego Nowego Roku. Może na Sylwestra napiszę kolejną miniaturkę.