środa, 9 listopada 2016

III.12+ akcja stop hejtom+ załamanie

-Dzwoniła moja mama, że wracali do Wrocławia i dziesięć kilometrów za Warszawą mieli wypadek. Jej, Dawidowi i Dominice nic nie jest, ale ojciec i Ania są w ciężkim stanie. Mikołaj to mnie chyba zabije- odparł Jacek. Ola objęła go ręką, a on położył głowę na jej ramieniu- Jeżeli oni umrą to ja sobie tego nie wybaczę.
-Jacek, nie mów tak. Chcesz jechać do Warszawy? Pojadę z tobą. Ja wypisuję się na żądanie, im zostawiamy auto, a my jedziemy pociągiem. Co ty na to?- zaproponowała Ola. Jacek kiwnął głową.
-A co powiemy Mikołajowi?- zapytał.
-No jak to co? Prawdę i tylko prawdę. Jeśli chcesz to...
-Nie, sam muszę to zrobić- Jacek podniósł się z podłogi i wszedł na salę. Ola zrobiła to samo.
-Mikołaj, bo muszę ci coś powiedzieć. Ania...- Jacek się kompletnie zaciął i nie wiedział, co ma robić dalej. Bał się reakcji kolegi. W końcu chodziło o jedną z jego córek, a córki dla Mikołaja były najważniejsze w życiu.
-Co Ania?
-Nie, ja nie dam rady. Olka, ty to zrób.
-Co jest z Anią?- zapytał Mikołaj na tyle podniesionym jak mógł.
-Tylko się nie denerwuj. Rodzice Jacka wracali dzisiaj do Wrocławia i mieli wypadek. Dominice i dziecku nic nie jest. Tak samo jak mamie Jacka i Dawidowi, ale Ania jest w stanie krytycznym jak i jego ojciec- powiedziała najdelikatniej jak umiała, a Mikołaj zemdlał. Spodziewali się wszystkiego po nim, ale nie tego.
Po dwudziestu minutach doszedł do siebie. Ola z Jackiem powiedzieli mu, co zamierzają, na co Mikołaj przystał. Cztery godziny później siedzieli w pociągu do Warszawy. Ola właśnie skończyła rozmawiać z Gosią. Wytłumaczyła jej całą sytuację. Dziewczyna przyjęła to całe szczęście z pokorą. Kobieta spojrzała na przygnębionego kolegę, który skończył rozmawiać z mamą.
-Wiadomo coś więcej?
-Ania już jest po operacji i leży na OIOM-ie, a ojca cały czas operują.
-Musisz wierzyć, że będzie dobrze- powiedziała. Wiedziała, że to są jedyne odpowiednie słowa adekwatne do tej sytuacji. Nie chciała go zapewniać, że będzie dobrze, bo nie miała takiej pewności.
-Ola- zaczął dosyć nieśmiało Jacek- Dziękuję ci, że jesteś tu ze mną. Sam bym nie dał rady.
-Na mnie zawsze możesz liczyć- uśmiechnęła się do niego i oparła głowę o jego ramię.
-Wiem to- również się uśmiechnął. Zapadła cisza. Byli sami w przedziale, więc nikt im nie przeszkadzał. Było jedynie słychać szum pędzącego pociągu. Jednak jak to bywa, cisza zawsze musi zostać przerwana. Był to telefon Jacka. Mężczyzna spojrzał na wyświetlacz. Była to jego teściowa. Po chwili zastanowienia, odebrał telefon.
-No co tam mamo?- zapytał. Słyszał tylko szloch kobiety- Halo, co się dzieje?
-Jacek, ja nie wiem, co robić. Agata wpadła do mnie kompletnie pijana, zaczęła się wydzierać, żebym jej syna oddała. Nie docierały do niej żadne argumenty.
-A gdzie teraz jesteś?
-W łazience. Co ja mam zrobić.
-Jedyne wyjście jakie mi przychodzi do głowy, to takie, żebyś na policję zadzwoniła, ale to twoja córka, więc zrób to, co uważasz za stosowne. Zadzwonię później.
-Ok, pa Jacek- mężczyzna się rozłączył. Zauważył, że Ola zasnęła na jego kolanach. Pomyślał sobie, że wygląda ona uroczo, gdy śpi. Zaczął ją delikatnie głaskać po głowie. Ona się uśmiechnęła przez sen. Jacek po chwili też zasnął. Obudził ich dopiero budzik Jacka, który miał nastawiony, żeby się nie okazało, że miną swoją stację. Godzinę później siedzieli już w tramwaju i jechali w stronę szpitala. Jacek był bardzo zdenerwowany, a Ola starała się go uspokajać. Pół godziny później stali na szpitalnym korytarzu przy rejestracji, czekając na swoją kolej. Gdy już się dowiedzieli co i jak, pobiegli pod salę operacyjną, gdzie siedziała matka Nowaka z jego synem, który spał na jej kolanach.
-Mamo- Jacek ją przytulił z całych sił- Cały czas go operują?- zapytał.
-Tak, cholernie się o niego boję.
-A gdzie Dominika?
-Siedzi przy Ani.
-To ja może pójdę zobaczyć, gdzie one są- zaproponowała Ola i gdy dowiedziała się, gdzie są dziewczyny, od razu do nich poszła, zostawiając kolegę z matką i synem.
Po kilku minutach Ola odnalazła salę, którą wskazała jej pani Nowak. Weszła po cichu, żeby nie wystraszyć Dominiki. Nastolatka siedziała i trzymała za dłoń swoją młodszą siostrę, bez której nie wyobrażała sobie życia.
-Aniu, obudź się proszę.
-Dominika- Aleksandra położyła dłoń na ramieniu córki swojego przyjaciela.
-Ola, jak dobrze, że jesteś- dziewczyna gwałtownie wstała i wtuliła się w kobietę- Ja nie mogę jej stracić.
-Ciiii, uspokój się- brunetka jeździła dłonią góra dół po plecach Dominiki. Ona cały czas płakała. Dopiero po jakimś czasie się uspokoiła. Wtedy Ola postanowiła pójść dowiedzieć się, co z ojcem Jacka. Nie zdążyła jeszcze dobrze opuścić sali, a Jacek ją minął bez żadnego słowa. Wyglądał na bardzo zdenerwowanego. Kobieta pobiegła za nim. Dotarła do parku i tam zgubiła Jacka. Dopiero po jakimś czasie go dojrzała. Siedział na jednym z kamieni i trzymał w ręku papierosa. Brunetka podeszła do niego bliżej. Po jego oczach mogła odczytać, co się stało. Przepełniał je smutek i żal.
-Jacek- wypowiedziała tylko imię, a ten się obrócił plecami do niej.
-Chcę być teraz sam- odparł i zaciągnął się, a po chwili wypuścił dym z ust. Ola nie miała go jednak zostawić.
-A moim zdaniem kto teraz przy tobie powinien być- położyła swoją dłoń na jego ramię. Jacek spojrzał na nią smutnym wzrokiem.
-On nie żyje- rzucił papierosa na ziemię i się skulił. Dwudziestoośmiolatka siadła obok niego.
-Wiem, co teraz czujesz, ale musisz pokazać, że jesteś silnym facetem i nie wolno się załamać tobie, bo twoja mama nie tego teraz potrzebuje.
-On był dla mnie najważniejszy- wyszeptał i rozpłakał się jak małe dziecko. Ola bez zastanowienia go przytuliła.
***
Jako, że moje koleżanki-blogerki miały przykry incydent, ruszyła akcja.

Stop! Nikt nie ma prawa obrażać mnie ani innych osób piszących blogi dotyczące serialu "policjantki i policjanci" pragniemy aby każdy czuł się jednakowo. To że piszesz blog oznacza że jesteś bardzo utalentowany i odwarzny. Jeśli ktoś wyśmiewa cię ponieważ piszesz takie cudowne opowiadania zgłoś się do mnie! Pomogę! ♥♡♥
***

Jestem załamana faktem tego, że Mieszko umrze, a Wy?
Ps. Kiedy wybieracie się po zapas chusteczek na odcinek, kiedy Mieszko umrze?
***

Kolejne opowi niebawem :)

wtorek, 8 listopada 2016

III.11

-Za dwa, góra trzy miesiące, możecie mu urządzić imprezę powitalną w pracy- oznajmił lekarz, a na twarzy policjantów zagościła radość i ulga, że Mikołaj tak bardzo nie ucierpiał. Ola z Alą postanowiły wrócić na salę. Kiedy szły, Aleksandra na korytarzu ujrzała siedemnastoletnią córkę kuzynki, która siedziała załamana. Było po niej widać, że jest w ciąży. Kobieta siadła, koło nastolatki.
-Cześć Gosia- powiedziała i dziewczyna spojrzała na dobrze znaną jej sylwetkę.
-Jeny, ciocia Ola, jak dobrze cię widzieć- Gosia od razu się rzuciła na nią i mocno przytuliła.
-To może ja was zostawię- wtrąciła Alicja i się ulotniła.
-Co tu robisz w ogóle? Przecież Wrocław jest kawał drogi stąd.
-Sprawy służbowe, ale to teraz nieważne. Mów lepiej, czemu płaczesz?- Ola szybko zmieniła temat. Wiedziała, że dziewczyna chce uciec od tematu, ale nie mogła na to pozwolić. Musiała dowiedzieć, co się dzieje.
-A nie widać? Mam siedemnaście lat i będę matką.
-Wiesz co? Mam pomysł. Chodźmy do mojej sali. Tam będzie spokojniej- odparła i obie udały się we wskazane przez policjantkę miejsce. Ala leżała i słuchała muzyki na słuchawkach dosyć głośno, więc i tak ich raczej nie słyszała.
-Pojechaliśmy na wycieczkę z klasą mojego chłopaka. No i specjalnie ja z przyjaciółką wzięłyśmy dwójkę, a Sebastian z jej chłopakiem. W nocy się zamieniliśmy. No i stało się, wpadłam, a rodzice nie chcą mnie znać. Błagam ciociu, zabierz mnie do Wrocławia.
-Gosia, ja nie mam nic przeciwko, ale przecież tu masz szkołę, znajomych, a poza tym twoja matka by mnie chyba zabiła. Poza tym wiesz, że ona nie przepada za mną- odparła Ola, przypominając sobie czasy dzieciństwa.
-Ale wiesz, że ja cię zawsze lubiłam i lubię mimo jej zdania. Ciocia, błagam, pozwól mi z tobą jechać do tego Wrocławia- Gosia nalegała. Nie miała zamiaru dłużej zostawać w Choszcznie.
-A co z ojcem dziecka?- zapytała Ola.
-Sebastian chciał mi dać na skrobankę, ale ja nie chcę usuwać tego dziecka.
-No i mądrze. Wiesz co? Ja jeszcze z Choszczna nie wyjeżdżam. Zastanowię się i dam ci odpowiedź.
-Tylko błagam, nawet nie mów nic mojej mamie. Będzie wściekła.
-Nie powiem, spokojnie- powiedziała Ola i nagle do sali wpadła jakaś dziewczyna na oko w wieku Gosi i rzeczywiście miała tyle lat, bo okazała się być jej koleżanką.
-Dziewczyno, wszędzie cię szukam. Myślałam już, że stało ci się coś.
-Spokojnie, żyję. Nic mi nie jest. Ciocia, to moja przyjaciółka Karolina, Karolina, to moja ciocia Ola- nastolatka przedstawiła je sobie.
-Dzień dobry. Pani jest policjantką, prawda?
-Widzę, że Gosia o mnie wspominała.
-No raczej. Jesteś najlepszą ciocią. Ja już będę szła. Jak się zdecydujesz, to zadzwoń. Pa- Gosia przytuliła na do widzenia Olę i opuściła salę z przyjaciółką. Kobieta rzuciła się na łóżko i głęboko westchnęła. Ala zdjęła słuchawki i spojrzała na koleżankę.
-Może mogę jakoś pomóc?- zaoferowała się.
-To miło z twojej strony. Nie wiem, co zrobić. Przecież jak zabiorę Gośkę ze sobą do Wrocławia, to moja ukochana- wymawiając to słowo, Ola zrobiła cudzysłów w powietrzu- kuzynka mnie zabije.
-A nie możesz z nią pogadać?
-Wiesz jakby się to skończyło? Któraś z nas by na izbie przyjęć wylądowała.
-To może lepiej nie, ale musi być jakieś inne rozwiązanie. A ojciec Gosi? Z nim też się nie dogadujesz?
-Jego wręcz nienawidzę. Powiem ci coś, ale obiecaj, że nikomu nie powiesz- odparła Ola i przesiadła się na łóżko koleżanki.
-No dobra.
Ola zaczęła mówić tak, żeby nikt tego nie usłyszał. Czuła, że może zaufać Alicji mimo, że długo się nie znały, ale dogadywały się świetnie.
-To było pięć lat temu, po pogrzebie mojego męża i mojej córki. Tamara z Gosią pojechały zrobić zakupy, a ja sama zostałam z jej mężem Darkiem. On wtedy zaczął się do mnie dobierać. Gdy dziewczyny weszły, Darek całą winę zwalił na mnie, a moja wersja się w ogóle nie liczyła. Jedynie Mieszko, który jest bratem Pawła, mojego męża dla jasności, mi wierzył. Od tego czasu nie odzywamy się do siebie. Jedynie z Gosią utrzymujemy kontakt. Z resztą może zmieńmy temat, nie chcę o tym rozmawiać- poprosiła Ola. Ala się zgodziła. Pół godziny później zjawili się Jacek z Krzyśkiem i oznajmili, że Mikołaj się obudził. Dziewczyny zerwały się z łóżek i razem z chłopakami pobiegli pod salę Białacha. Kamień im spadł z serca. Co prawda obrażenia sprawiły, że Mikołaj musiał przejść długą rekonwalescencję, ale to i tak była ulga. Niestety na salę mogły wejść tylko dwie osoby. Była to Ola i był to Jacek.
-Tak się Mikołaj o ciebie bałam- odparła brunetka, siadając na łóżku. Blondyn stanął za nią i położył ręce na jej ramiona, co ją trochę speszyło.
-Jak się czujesz stary?
-Bardzo mnie boli głowa i klatka.
-Jak cię zobaczyłam jak cię wywożą z tej sali, takiego nieprzytomnego, pod tą całą aparaturą, to myślałam, że mi serce pęknie. Już miałam przed oczami jak z Jackiem mówimy Dominice i Ani, że nie żyjesz.
-A właśnie, co z dziewczynami? Gdzie one są?
-Pojechali z moimi rodzicami do Warszawy- odparł Jacek.
-No a szkoła?
-Wyobrażasz sobie je w szkole, jeśli niewiadomo co z tobą się dzieje?- zadała pytanie Ola.
-No nie- przyznał jej rację.
-A w ogóle czego chcieli ci mężczyźni od ciebie?- zapytał Jacek.
-Mówili coś, że zapłacę za błędy mojej siostry, że ma jakieś powiązania z mafią- odpowiedział i spojrzał na szwagra, pytającym wzrokiem.
-Przysięgam ci, że nic nie wiem, chyba, że- Jackowi w tym momencie przyszła jeszcze jedna myśl do głowy. Spojrzał się na kolegów, którzy dali mu znak, że może kontynuować- Chyba że to o Jaskowską chodziło.
-Nie rozumiem?
-Próbowaliśmy znaleźć jakiś punkt zaczepienia i poszperaliśmy trochę. Znaleźliśmy dokumenty, które mówią o tym, że nasza komendantka jest twoją siostrą- tym razem odezwał się Krzysiek. Zapadła chwilowa cisza, którą przerwał telefon Jacka. On przeprosił i wyszedł na korytarz. Dosyć długo nie wracał, więc Ola postanowiła sprawdzić, co się dzieje. Wyszła z sali i zobaczyła Jacka, który siedział pod ścianą i płakał. Ona się dosiadła.
-Co się dzieje?

***
No, nareszcie skończyłam. Od następnego rozdziału będzie zdecydowanie więcej JacOla, bo mogę powiedzieć, że to co się wydarzy, zbliży ich i to bardzo do siebie.

poniedziałek, 31 października 2016

Miniaturka

"Moja wizja powrotu Oli i Jacka do siebie"

Jacek jak zwykle wstał o szóstej i uszykował się do pracy. Wyjechał o siódmej spod domu, bo nie chciał się spóźnić, a ostatnimi czasy zdażało się to mu dosyć często. Tylko, że zazwyczaj jeździł do Oli, aby sprawdzić jak się czuję po śmierci Michała, jej sąsiada, który zajął szczególne miejsce w jej sercu, a potem odwoził jego syna, który mieszkał z nią. Tego dnia nie było takiej potrzeby, ponieważ Ola miała wrócić do pracy po miesięcznej przerwie.
Mężczyzna na komendzie zjawił się o w pół do ósmej. Poszedł się przebrać w mundur, a następnie udał się do biura, gdzie był Krzysiek.
-Jest już Olka?- spytał, opierając się o komodę, stojącą zaraz przy wejściu.
-Nie, jeszcze nie- odpowiedział Zapała, a Nowak bez słowa opuścił pomieszczenie i udał się do sali odpraw, gdzie siedział już patrol 07. Piętnaście minut później zjawił się też Krzysiek, patrol 08 i komendantka. Na odprawie nadal jednak nie było Oli. Jacek zaczął się nie pokoić. Jaskowska pierwsze, co zrobiła, to zapytała się, czy ktoś nie wie, co się dzieje z Olą. Wszyscy pokręcili przecząco głowami.
-W takim razie patrol zero sześć dzisiaj to sierżant Zapała i starszy aspirant Nowak. Jacek, po odprawie pójdziesz się przebrać w mundur patrolowy, a ja po Dorosza zadzwonię.
-Tak jest pani komendant- odpowiedział Jacek. Cały czas martwił się o Olę. Gdy tylko zmienił mundur, udał się do Jaskowskiej.
-Jacek, co cię do mnie sprowadza?- zapytała, oderwawszy się od czytania raportów.
-Proszę pani, martwię się o Olę. Czy byłaby szansa, żebyśmy z Krzyśkiem podjechali do jej mieszkania, a jak jej tam nie zostaniemy, to na cmentarz?
-Owszem, ale bądźcie cały czas na radiu, gdyby się coś działo- ostrzegła inspektor. Jacek podziękował i poszedł do radiowozu, gdzie czekał już na niego Krzysiek.
-Wiesz, gdzie mieszka Ola?- zapytał. Krzysiek pokiwał głową i bez słowa ruszył w stronę osiedla, gdzie mieszkała ich koleżanka. Jacek jak najszybciej znalazł się przy drzwiach od mieszkania, jednak nikt nie otworzył. Wrócił do radiowozu i policjanci pojechali na cmentarz, gdzie pochowany był Michał. Dotarli po pięciu minutach. Już na parkingu zwrócili uwagę, że zaparkowany jest tu samochód Wysockiej. Jacek wysiadł z samochodu i od razu się skierował na alejkę, gdzie leżał mężczyzna. Z daleka dostrzegł drobną sylwetkę, która należała do Aleksandry. Stała, a w ręku trzymała znicz. Jacek podszedł delikatnie tak, aby jej nie wystraszyć. Zauważył, że jest strasznie zziębnięta. Nic dziwnego, gdyż na dworzu panował mróz, do tego sypał śnieg, a Ola miała na sobie tylko cienki płaszczyk. Po jej policzkach spływały łzy. Nowak położył dłoń na jej ramieniu. Kobieta się odwróciła i spojrzała w błękitne tęczówki blondyna.
-Brakuje mi go bardzo- wyszeptała i wtuliła się w mężczyznę.
-Wiesz, że nie możesz być bezsilna. Marek potrzebuje teraz tego, że mu pokażesz, że nie wolno się załamywać.
-To nie miało być tak. On miał żyć. Lekarze mówili, że serce się przyjęło.
-Chodź, jesteś przemarznięta. Pojadę z tobą twoim samochodem, poproszę Jaskowską o wolne i pojedziemy do mnie- Jacek objął Olę ramieniem i tak też zrobili. Pół godziny później dotarli na osiedle, gdzie mieszkał Nowak. Wcześniej jednak zajechał do mieszkania kobiety i zabrali kilka potrzebnych rzeczy jej i Markowi, a potem pojechali na drobne zakupy.
Gdy tylko znaleźli się w mieszkaniu aspiranta, Ola rzuciła się na sofę, która stała w salonie. Salon był połączony z niewielką kuchnią.
-Marek o której kończy?- zapytał Jacek, układając rzeczy do szafek.
-O piętnastej- odpowiedziała i zmieniła pozycję na leżącą. Jak tylko mężczyzna ogarnął kuchnię, wrócił do Oli. Delikatnie uniósł jej głowę i usiadł. Ona również chciała usiąść, ale Jacek powiedział, żeby leżała. Zaczął głaskać ją po głowie. Wtedy Ola sobie coś uświadomiła. Ułożyła się tak, żeby widzieć twarz Jacka. -Dziękuję, że jesteś- wyszeptała- I przepraszam, że wtedy ciebie tak skrzywdziłam, ale chyba musiało dojść do takiej sytuacji, żebym to sobie uświadomiła jak jesteś dla mnie ważny.
-Poważnie?- Jacek w duchu ucieszył się, słysząc te słowa.
-Michał też był dla mnie ważny, ale poprosił mnie o trzy rzeczy. Opiekę nad Markiem, o to, żebym długo nie rozpaczała po jego śmierci i o to, żebym sobie jeszcze z kimś życie ułożyła. Z kimś kto zaakceptuje mnie i jego syna. A przez ten miesiąc zauważyłam, że takim mężczyzną jesteś ty- Ola podniosła się i pocałowała Jacka. Skończyło się jednak tylko na tym. Ani ona, a ani on nie mieli ochoty na miłosne uniesienia. Wystarczyło im tylko, że siedzieli wtuleni w siebie.
Przed piętnastą oboje pojechali odebrać Marka ze szkoły, a następnie Jacek zaprosił ich na łyżwy. Następnie pojechali na pizzę. Po miło spędzonym czasie wrócili do Jacka, gdzie razem z Olą mieli mu powiedzieć o czymś ważnym.
-Chcecie mnie oddać do domu dziecka?- zapytał, za nim cokolwiek jeszcze padło z ust kobiety i mężczyzny- Wiedziałem, że prędzej czy później to nastąpi.
-Marek, nie wyciągaj pochopnych wniosków. Właściwie to chcielibyśmy się ciebie zapytać, czy nie miałbyś nic przeciwko temu, żebyś mieszkał ze mną i Jackiem. Nie chcemy cię oddawać do domu dziecka pod żadnym pozorem- Ola przytuliła chłopaka- Kocham cię jak własnego syna- wyszeptała i pocałowała go w czoło.
-A ja zdaję sobie sprawę z tego, że ojca ci nie zastąpię i nie oczekuje od ciebie, że ty mnie tak zaczniesz traktować, ale wiedz, że jeśli będziesz potrzebował porozmawiać o męskich sprawach, to na mnie zawsze możesz liczyć- Jacek stanął za Markiem tak, że ten znajdował się po środku. Objął Olę i teraz całą trójką się przytulali.

Trzy lata później
Ola, Jacek, Marek i półtoraroczna Olga spacerowali po parku. Córka Nowaków zaciągnęła swojego ukochanego braciszka na plac zabaw, a małżeństwo siadło na ławce.
-Miło patrzeć jak Marek tak zajmuje się Olgą- odparła dumnie Ola.
-Szczerze? Myślałem, że ją odrzuci, że będzie robił nam awantury, że pewnie będziemy chcieli go oddać do domu dziecka, a on ją kocha jak rodzoną siostrę i jest bardzo chętny do zabawy- powiedział Jacek i objął swoją ukochaną. Ona położyła głowę na ramieniu ukochanego i wpatrywali się jak dzieciaki się bawią.
-Pomyśl, że za jakieś dwa lata tu przyjdziemy jeszcze z Gosią- stwierdziła Ola. Jacek postanowił się z nią podroczyć.
-A co jeśli będzie Filipek?
-Już bym wolała Konrada.
-A ja chciałbym Alę- ni stąd ni z owąd przy dorosłych pojawiły się dzieciaki.
-Ja tes Ale- zawołała mała Olga. Małżeństwo się do siebie uśmiechnęło.
-Idźcie się jeszcze pobawić, bo będziemy szli do domu zaraz- oznajmił Nowak. Olga i Marek pobiegli na plac, a małżeństwo jeszcze chwilę wpatrywało się w ten radosny obrazek, po czym w dobrych humorach wrócili do domu.

***
Opowiadanie może w piątek. Mam je zaczęte, ale skończyć nie mogę
***
Mam jeszcze kilka pytanek odnośnie przyszłych odcinków serialu
1) Myślicie, że Michałowi uda się wyzdrowieć?
2) Co sądzicie o pobiciu Mieszka?
3) Myślicie, że Pawlak wyjdzie z tego cało?
4) Co sądzicie o Mikołaju na miejscu Kobielaka? Dlaczego była taka decyzja Jaskowskiej?
5) Czy tylko ja mam takie nerwy na tego psychologa, że widząc jego gębę, mam ochotę go rozszarpać? Co sądzicie o zamieszaniu jego w pobicie Mieszka?

środa, 12 października 2016

III.10

-O kurwa, jakim cudem oni są rodzeństwem?- spytała retorycznie Ola.
-Co? Jaskowska jest moją szwagierką?- Jacek wyrwał Oli wszystkie dokumenty i zaczął czytać.
-Na to wygląda. Mniejsza o to. Musimy znaleźć Mikołaja- odparła Ola, odbierając Jackowi kartki.
-To co? Wchodzimy do środka?- zapytał Mieszko, dla którego była to pierwsza taka sprawa i był bardzo podekscytowany.
-Mieszko, nie zrozum mnie źle, ale ty zostaniesz tutaj. Będziesz obserwował budynek- powiedział Jacek. Wiedział, że trochę zawiódł kolegę, ale nie chciał też ryzykować. Mieszko był młody, mało doświadczony, mógł popełnić jakiś błąd. Jacek się najzwyczajniej bał się go brać do środka.
-No dobra- najmłodszy policjant zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma sensu dyskutować na ten temat z Jackiem. Ola, Alicja, Krzysiek i Jacek wysiedli z furgonetki i ruszyli w stronę opuszczonego szpitala. Przeszukali cały budynek, ale ich kolegi nie było w żadnym z pomieszczeń. W ostatnim widniał tylko napis na ścianie "Spóźniliście się. Nas dawno już tutaj nie ma".
-No zajebiście po prostu- mruknęła Ola i kopnęła w drzwi z taką siłą, że odpadły.
-Nie wiedziałem, że jesteś taka silna- skomentował Jacek.
-Jakoś mnie to nie bawi.
-Dobra, uspokój się Olka. Nie denerwuj się, bo ci żyłka pęknie. Wracajmy lepiej do auta- powiedział Jacek i cała czwórka ruszyła w stronę wyjścia. Dziesięć minut później siedzieli w radiowozie i dowódca grupy rozmawiał przez telefon z Jaskowską. Ustalili, że mają wrócić na komendę. Tak też zrobili.
Do końca dnia nie było żadnych wieści, dlatego każdy wrócił do domu. Jacek odebrał Dawida i córki Białacha od mamy Mieszka i pojechał do mieszkania szwagra. Nie chciał wracać do domu po tym, co zrobiła mu Agata.
-Wiecie już coś na temat taty?- spytała Dominika, wyciągając z szafki kubki na herbatę.
-Pojechaliśmy do tego szpitala miejskiego, ale się spóźniliśmy.
-Spóźniliście się? Ale jak to? Jak mogliście?- Dominika rzuciła się na Jacka.
-Dominika, uspokój się. Przecież to nie nasza wina.
-Przepraszam wujku- odparła Dominika i przytuliła się do Jacka.
-Jeszcze znajdziemy twojego tatę. A ty się nie denerwuj, bo to źle wpływa na dziecko.
-Wiem, nie powinnam, ale martwię się o niego.
-Jak tylko moi koledzy będą coś mieli, zadzwonią do mnie- powiedział Jacek.
-A tak w ogóle, to ciocia Agata tak naprawdę nie pojechała do spa, co nie?- spytała Dominika. Była bardzo bystra i nic jej nie umykało. Zauważył, że chyba wszyscy od Białachów tak mają. Nawet jego syn go czasem zaskakiwał- Znowu?
-Dominika, nie obraź się, ale nie wtrącaj się w nasze sprawy. Wiem, że nie jesteś już małym dzieckiem i widzisz już pewne rzeczy, ale to sprawa między mną, a ciocią- odparł Jacek, zalewając w międzyczasie herbatę.
-W ogóle myślisz, że nie widać tego twojego limo pod okiem? Może i Ola ci zrobiła taki makijaż, że przed znajomymi z pracy to ukryłeś, ale makijaż nie jest trwały i już trochę widać tego siniaka- zwróciła się do niego. Jacek siadł na krześle bezradnie- Wujek, widzę, co się dzieje u was w domu. Poza tym Dawid mi opowiadał i wiedz, że jeśli dojdzie do sprawy rozwodowej, to będę zeznawać przeciwko cioci, mimo że to siostra taty.
-Dzięki Dominika, ale możemy zmienić temat?
-No pewnie. To co robimy?
-Ja bym poszedł spać. Nie wiem jak ty- Jacek uśmiechnął się do bratanicy swojej żony.
-Też chce mi się spać, ale nie wiem czy zasnę. Cały czas o ojcu myślę. Mam nadzieję, że żyję, że nie jest za późno.
-Dobra, wypijmy tą herbatę i chodźmy spać.
Jak powiedzieli tak też zrobili i koło północy położyli się spać. Jednak każdemu z nich było trudno zasnąć. 
Trzy dni później
Ola siedziała razem z Jackiem w biurze i czekali na Alicję i Krzyśka, którzy byli u szefowej. Mieszko miał tego dnia wolne.
-Jak tam się Jacek czujesz?
-Przedwczoraj Agata odstawiła taką akcję, że wczoraj byłem u adwokata.
-Rozwodzicie się?- Ola spojrzała na Jacka, który coś rysował.
-Na chwilę obecną mam napisane same papiery i szukam jakiegoś mieszkania dla siebie i Dawida.
-Po co szukasz mieszkania? Zamieszkajcie u mnie- zaproponowała Ola, bez dłuższego zastanowienia się.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale. Dzisiaj widzę was u mnie w mieszkaniu. Ja robię kolację- odparła Ola i wtedy do pokoju weszli Ala z Krzyśkiem i jakimiś papierami.
-Jacek, Ola, każde z nas ma jechać do domu i przyszykować się na tygodniowy wypad do Choszczna. Dostaliśmy informację, że na dziewięćdziesiąt procent Mikołaj przebywa właśnie tam- oznajmiła Alicja.
-W Choszcznie?- zapytali jednocześnie policjanci.
-Tak i Jacek, jeśli nie ma się kto zająć dzieciakami, to Jaskowska chętnie to zrobi.
-O to się nie martw. Są z moimi rodzicami w Warszawie.
-No ok, to jedźcie.
-I już po naszej kolacji- westchnęła Ola, wstając od biurka. Podeszła do wieszaka i odwiesiła swoją kamizelkę. Jacek zrobił to samo. Poszli się przebrać w swoje prywatne ciuchy i każde pojechało do swojego domu. Siedem godzin później siedzieli na komisariacie w Choszcznie u miejscowego komendanta.
-Słuchajcie, nasze patrole kontrolowały praktycznie wszystkie auta na numerach dolnośląskich. Jeden z patroli chciał zatrzymać samochód na oławskich numerach. Kierowca jednak nie zatrzymał się i im uciekł. Jak tylko znowu udało się namierzyć auto, to nasi w cywilu je obserwowali. Dotarli do opuszczonej szkoły.
-Panie inspektorze, ale zdaje sobie pan sprawę z tego, że to daleki strzał? Może to czysty przypadek- zauważył Krzysiek. Reszta kolegów przyznała mu rację.
-Ja to wiem, ale spróbować zawsze można. To, co? Idziecie po kamizelki, ja organizuje AT i udajecie się tam? Nowak, będziesz dowodził całą tą akcją.
-Mówi pan poważnie?- zdziwił się mężczyzna. Z jednej strony się bał, a z drugiej czuł dumę, że obdarzono go takim zaufaniem.
-Masz najwyższy stopień, chyba nie bez powodu, co? Dobra, nie ważne. Idźcie się przyszykować. Wasza szefowa mówiła, że to sprawa priorytetowa, więc trzeba się pośpieszyć.
-No dobrze- policjanci wstali z krzeseł i udali się ubrać odpowiednio. Do szatni zaprowadził ich jeden z miejscowych policjantów. Pół godziny później wszyscy zebrali się, aby ustalić plan działania i wyruszyli w drogę.
-Błagam was wszystkich, uważajcie na siebie- odparł Jacek do swoich przyjaciół, w szczególności zatrzymując wzrok na Oli.
-Jacek, Krzysiek, wy wyjątkowo uważajcie, macie dla kogo żyć- Alicja zwróciła się do mężczyzn.
-Weźmy nie zakładajmy takiego czarnego scenariusza- odezwał się Krzysiek.
-Popieram cię Krzysiek- dodała Ola. 
Po piętnastu minutach dotarli na miejsce. Był to stary, opuszczony budynek w pobliżu jeziora, daleko od drogi. Część policjantów zabezpieczyła budynek z zewnątrz, a część weszła do środka, w tym Ala, Ola, Krzysiek i Jacek. Zaczęli przeszukiwać pomieszczenia. Morawska szła na końcu i w pewnym momencie poczuła uderzenie i straciła przytomność. Reszta natychmiast się odwróciła i zobaczyła dwoje mężczyzn, którzy mieli w dłoniach pistolety. 
-Zimny, zabierz stąd panienkę- powiedział jeden z nich. 
-Zostawcie ją w spokoju, bo was postrzelimy- krzyknął Jacek. Faceci się tylko zaśmiali. 
-Jak będziecie niegrzeczni, to to samo zrobimy z waszą drugą koleżanką- broń została skierowana w stronę Oli. Policjanci nie wiedzieli, co robić. Nie wiedzieli nawet, gdzie są osoby z oddziału AT. Byli przerażeni. Bali się, że komuś stanie się krzywda. 
-Może się jakoś dogadamy?- zaproponował Jacek, chociaż sam nie wierzył w to, co mówił.
 -Wasz kolega zabił naszego przyjaciela i wy chcecie się dogadywać? To są żarty? Jakoś nieudane. 
-Ale co ty pierolisz? Przecież Mikołaj nigdy nikgo nie zabił. Zaraz wy będziecie odpowiadać za próbę zabójstwa- odezwała się Ola, co okazało się być błędem, bo została ogłuszona. Jacek z Krzyśkiem nie wiedzieli co robić. Pomału wkradała się panika. 
-Który z panów następny- jeden z przestępców pomachał mężczyznom przed oczami pistoletem. 
-Na ziemię!- usłyszeli nagle. Okazało się, że to antyterroryści i po chwili porywacze leżeli zakuci w kajdanki na ziemi.
-Gdzie jest Mikołaj?- zapytał Jacek, przystawiając broń do skroni jednego z bandytów. 
-Szukajcie a znajdziecie- odparł, śmiejąc się. 
-Wezwijcie karetki. Ola i Ala są nieprzytomne. Mikołaj pewnie też nie będzie w dobrym stanie- zarządził starszy aspirant. Mężczyźni tak też zrobili. Zawołał też innych mundurowych, którzy zajęli się Olą i Alą, a Jacek z Krzyśkiem zaczęli rozglądać się za ich przyjacielem. Wreszcie w jednym z pomieszczeń go znaleźli. Widać było, że jest w stanie krytycznym. Cały we krwi, nieprzytomny. Całe szczęście oddychał i dało się wyczuć puls. Policjanci ułożyli go w pozycji bezpiecznej i sprawdzając co chwilę puls, czekali na karetkę pogotowia. W końcu Mikołaj został przewieziony do szpitala. Tak samo jak Ola i Ala, które musiały zostać na obserwacji. Jacek i Krzysztof pojechali za karetkami. Na miejsce przyjechali pięć minut po karetkach. Od razu udali się do rejestracji, gdzie dowiedzieli się, gdzie w tej chwili są ich koleżanki i kolega. Mikołaj był na sali operacyjnej, gdyż jego stan był naprawdę ciężki. Krzysiek postanowił siedzieć przed salą, a Jacek poszedł do Aleksandry i Alicji. Kobiety siedziały i rozmawiały. Zauważywszy Nowaka, obie w tym samym momencie zapytały
-Co z Mikołajem?
Jacek usiadł obok Oli.
-Nie jest z nim najlepiej. Ma dużo urazów wewnętrznych i lekarze mówią, że może mieć przerwany rdzeń kręgowy. 
-O kurwa. W ogóle co my Ani i Dominice powiemy?- spytała Ola.
-Już ja to wezmę na siebie, więc się nie przejmuj. W ogóle to trzeba zadzwonić do Jaskowskiej, że jest już po całej akcji.
-Ala dzwoniła- powiedziała Aleksandra. 
-No dobra, idę się dowiedzieć, czy wiadomo coś na temat Białacha, a wy odpoczywajcie.
-Dobrze tatusiu- zażartowała Ola dla rozluźnienia sytuacji. Jacek wyszedł z sali dziewczyn i dołączył do Krzyśka, który siedział pod blokiem operacyjnym. Wszystko trwało bardzo długo. Dziewczyny jak tylko odpoczęły dołączyły do kolegów. Po siedmiu godzinach oczekiwania w końcu wyszedł lekarz, który miał dla nich wiadomości...

***
Przepraszam, przepraszam, przepraszam wszystkich, którzy czekali na opowiadanie chyba prawie dwie miesiące, ale za dużo nauki miałam i tak wyszło. 


piątek, 30 września 2016

150 tys wyświetleń

150 000 wyświetleń, nie wierzę, że już tyle. Bardzo serdecznie Wam dziękuję za to, że odwiedzacie mojego bloga. Nie mam pomysłu na jakąś przemowę, więc zapraszam na opowiadanie

***
-Olu, może pojedziesz do domu, odpoczniesz trochę?- zaproponował Wysocki, kładąc rękę na ramieniu córki.
-Tato, ale ja muszę przy nim być jak się wybudzi- zwróciła się do ojca osiemnastolatka, która siedziała przy szpitalnym łóżku swojego chłopaka Jacka, który w wyniku poważnego wypadku motocyklowego w stanie ciężkim trafił do szpitala. Brał udział w wyścigu. Chciał wygrać pieniądze, które miały iść na leczenie jego starszej siostry, Nikoli, która od roku chorowała na nowotwór mózgu. Glejak nieoperacyjny w najgorszym stadium. Znalazł klinikę, która była w stanie pomóc dwudziestotrzylatce, ale na to było potrzebne sto tysięcy złotych. Dowiedział się od kolegi, że są wyścigi i można wygrać takie pieniądze, a nawet i więcej. Zapisał się na nie. Podczas jazdy zaczął padać deszcz. Jacek na jednym z ostrzejszych zakrętów wpadł w poślizg i z dużą siłą uderzył w drzewo. Jak się okazało, jego obrażenia były poważne. Złamany kręgosłup, krwiak w mózgu i do tego trzeba było usunąć śledzionę. Groziła mu nawet amputacja prawej ręki, ale lekarzom udało się ją uratować. Teraz przebywał w śpiączce. Ola pamiętała, gdy zadzwoniła zapłakana Nikola do niej, że Jacek miał wypadek i walczy o życie. Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć, a gdy zobaczyła swojego ukochanego, gdy lekarze zawozili go na OIOM wpadła w histerię i nikt nie był w stanie jej uspokoić. Siedziała przy nim całymi dniami i żadna siła nie była w stanie jej od Jacka odciągnąć.
-Ola, twój tata ma rację. Ty nie możesz tutaj siedzieć całymi dniami. Musisz kiedyś spać- odparła Nikola, która siedziała z drugiej strony łóżka na wózku- Ja i tak się nie ruszam ze szpitala, będę przy Jacku, a jeśli jego stan ulegnie poprawie bądź nie daj Boże pogorszy się, to na pewno do ciebie zadzwonię. Jedź razem z tatą.
-Przyjdę jutro rano- szepnęła i pocałowała go w czoło. Ruszyła do wyjścia. Ostatni raz spojrzała tego dnia na ukochanego i opuścili z ojcem jego salę, a następnie szpital. Pojechali do domu. Ola całą drogę nie odzywała się do Wysockiego, a gdy tylko dotarli do domu, nastolatka pobiegła do swojego pokoju. Wzięła do ręki zdjęcie, na którym była ona i Jacek na jego motocyklu. Przejechała palcem po sylwetce Jacka, po czym rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać. W końcu udało się jej zasnąć, ale nie na długo, bo po dwóch godzinach obudziła się z krzykiem. Wysocki, gdy tylko usłyszał, od razu wpadł do pokoju swojej córki. Ola siedziała na łóżku, a w oczach miała łzy. Wojciech usiadł obok osiemnastolatki.
-Co się stało kochanie?
-Śniło mi się, że Jacek zmarł- odpowiedziała i się wtuliła mocno w ojca.
-Spokojnie Olu, to tylko zły sen. Jakby się coś z Jackiem działo, to jego mama albo siostra dzwoniłyby do ciebie. W ogóle przydałoby się, żebyś wreszcie do szkoły wróciła.
-Tato, ale jak ty to sobie wyobrażasz? Ja mam tak po prostu iść do szkoły, kiedy Jacek leży nieprzytomny w szpitalu- wrzasnęła.
-Słońce, nie denerwuj się proszę- odparł Wysocki, a Olę nagle zemdliło i pobiegła do łazienki. Wojciech bez zastanowienia poszedł za córką- Co jest córcia?
-Chyba się zatrułam tym jedzeniem ze szpitalnego bufetu.
-Jesteś pewna?
-Tato, ty chyba nie myślisz, że…- Ola nie dokończyła, bo zaczęła się śmiać- Nie no, ty serio pomyślałeś, że jestem w ciąży? Przecież mam dopiero osiemnaście lat. Nie jestem taka głupia, jak niektóre dziewczyny w moim wieku- powiedziała, ale dopiero po chwili zaczęła kalkulować, że w tym i zeszłym miesiącu nie miała okresu. W jej oczach pojawiły się łzy. Nie wierzyła, że to mogłaby być prawda, a zwłaszcza teraz.
-Olu, co się dzieje?
-A co by było, gdyby się okazało, że jednak jestem w ciąży i jeszcze się okaże, że Jacek nie przeżyje tego. A poza tym jeśli nawet będzie żył to wiesz, że będzie jeździł na wózku. Jak ty to sobie wszystko wyobrażasz?
-Córeńko, nawet nie wiadomo, czy to ciąża, a nawet jeśli, to przecież nie jesteście sami. Jestem ja, są rodzice Jacka, jakoś sobie damy radę.
-Pójdziesz mi po test ciążowy do apteki? Wiem jak to będzie wyglądać, ale proszę, tato- poprosiła Ola.
-No dobra- mężczyzna się zgodził. Ubrał się i udał do pobliskiej apteki. Do domu wrócił po kwadransie.
-Masz Olu- krzyknął jak tylko wszedł do domu. Ola zbiegła i wzięła pudełko od ojca. Bez zastanowienia poszła do łazienki. Wyjęła test i ulotkę. Przeczytała wszystko uważnie i przystąpiła po kolei do czynności. Po piętnastu minutach miała już wynik. Wyszła z łazienki zalana łzami. Sama nie wiedziała, czy to łzy bezsilności, czy radości. Z jednej strony cieszyła się, że nosi w sobie nowe życie, ale wizja tego, że Jacek będzie jeździł na wózku inwalidzkim, przerażała ją.
-Będę dziadkiem?- zapytał Wojciech, widząc córce. Ona kiwnęła twierdząco głową.
-Tato, ja sobie nie poradzę.
-Przecież ci pomożemy z rodzicami Jacka.
-A gdybym chciała wyjechać do mamy, do Niemiec?
-No cóż, jesteś już pełnoletnia i ja ci nie mogę zabronić. Na pewno chcesz to zrobić? Przecież Jacek będzie cię teraz potrzebował.
-Ja wiem. Dalej go kocham, ale ja chcę jechać do mamy.
-Jak już powiedziałem, to twoje życie. Zrobisz to, co będziesz uważała za słuszne.
-To ja idę się pakować- odparła i ruszyła do swojego pokoju.
Na następny dzień, Ola pojechała do szpitala z samego rana, aby ostatni raz pożegnać się z Jackiem. Jego rodzicom oraz Nikoli nie powiedziała, dlaczego tak postanowiła zrobić. Skłamała tylko, że matka potrzebuje jej pomocy. Po wizycie w szpitalu pojechała do domu po walizki, a następnie ojciec zawiózł ją na lotnisko, z którego samolotem udała się do Berlina. Tam przywitała ją matka.
-Cześć córeczko- Joanna powitała się z Olą. Ola mocno się w nią wtuliła.
-Jak dobrze cię mamo widzieć- wyszeptała dziewczyna.
-Rozmawiałam z Wojtkiem przez internet. Powiedział mi o wszystkim.
-A możemy porozmawiać o tym wszystkim w domu, a nie tutaj?
-No pewnie, chodź Olu- Wysocka objęła córkę i ruszyły w stronę auta kobiety, które stało na parkingu przy wyjściu z lotniska. Po godzinie przebijania się na drugą stronę Berlina znalazły się pod blokiem Joanny. Wyjęły z bagażnika walizki Oli i ruszyli do mieszkania.
-Napijesz się czegoś?
-Zrób mi kawę- poprosiła, a mama spojrzała na nią spode łba- No dobra, herbatę.
-Nie byłaś jeszcze u lekarza, prawda?- krzyknęła Asia z kuchni.
-Nie. Znasz jakiegoś dobrego ginekologa?
-No pewnie. Umówię cię z nim córeńko. Jak się w ogóle czujesz?
-Cały czas mnie mdli. Jakaś masakra, ale jak mam być szczera, to cieszę się, że zostanę mamą. Wiem, że jestem jeszcze na to za młoda trochę, ale stało się i jestem z tym pogodzona.
-A co z Jackiem?
-Sama nie wiem mamo, ale przerasta mnie to wszystko. Ja już nie będę umiała żyć z Jackiem tak, jak kiedyś.
-Olka, ja ci nic nie będę doradzać. Ty sama zdecydujesz, co z tym wszystkim zrobisz. To twoje życie córeńko- Joasia siadła obok Oli na sofie z kubkami gorącej herbaty. Jeden podała córce.
-Mamo, ja nie wrócę do Polski i nie powiem Jackowi o tym dziecku.
-A czy ktoś ci każe? Wiesz, że do niczego cię z tatą nie zmusimy, ale zastanów się, czy nie chcesz aby twoje dziecko miało pełną rodzinę?
-Mówi to kobieta, która zostawiła rodzinę dla pracy w Niemczech.
-Ale ty jesteś starsza i wszystko rozumiesz, a co powiesz swojemu dziecku, gdy zapyta o tatę?
-A co powiem dziecku, gdy zapyta się ojca, czy pójdzie z nim na rower. Z resztą ja sama nie wiem, czy chcę na to wszystko patrzeć. Ja jestem za mało dojrzała na to wszystko.
-Dobrze, że chociaż sama do tego doszłaś- westchnęła Wysocka- Nieważne jaką decyzję podejmiesz i tak będę cię wspierać.
-Dziękuję mamo- Ola się mocno wtuliła w rodzicielkę.

13 lat później
Sierżant Aleksandra Wysocka razem ze swoim partnerem starszym aspirantem Mikołajem Białachem po dosyć trudnej interwencji postanowili udać się na przerwę. Gdy szli w stronę biura, żeby zostawić kamizelki, policjantów zaczepił ojciec Wysockiej, który był komendantem KMP we Wrocławiu.
-Ola, możesz pozwolić na chwilę do mnie?
-A co się dzieje tato?- Ola się zaniepokoiła.
-Chodź ze mną.
-Czekam na stołówce- odparł Mikołaj i zostawił ojca z córką samych. Oni udali się do gabinetu inspektora. Weszli do środka. Tam czekał na nich mężczyzna. Był to blondyn o błękitnych oczach. Był ubrany w mundur. Miał stopień aspiranta.
-Cześć- policjant wyciągnął rękę w stronę sierżant.
-Cześć- Ola niepewnie podała swoją dłoń- Jak mniemam, jesteś nowym dyżurnym?
-Ola, serio mnie nie poznajesz?
-Nie, jakoś nie- kobieta przyglądała się uważnie nowemu koledze z pracy, ale nie widziała w nim nikogo znajomego. Mężczyzna wtedy wyciągnął swoją legitymację i podał ją Oli. Ona otworzyła ją i aż zaniemówiła.
-Jacek?
-Tak.
-Ale, ale co ty robisz w policji?
-Co, myślałaś, że do końca życia będę zdany na wózek. Myliłaś się- Jacek wyminął Olę i skierował się do drzwi. Ola złapała Jacka za rękaw.
-Zaczekaj. Moglibyśmy się spotkać dzisiaj po pracy?- zaproponowała kobieta- Ja ci to wszystko wytłumaczę.
-Dobra, o dwudziestej w szczytnickim- Jacek się zgodził. Oboje opuścili gabinet Wysockiego. Na nieszczęście Oli na korytarzu siedziała Paulina, córka Aleksandry.
Ola przeklęła w duchu dzień, w którym przyszła na ten świat.
-Cześć mamo- Paulina podeszła do matki i ją przytuliła.
-Paula, a co ty tu robisz?
-Po klucze przyjechałam- odpowiedziała. Jacek postanowił zostawić Olę samą z córką i udał się do swojego gabinetu. Wciąż jednak nie dawało mu spokoju  uderzające podobieństwo Pauliny do niego. Niestety z zamyślenia wyrwał go głos jednego z patroli i musiał zająć się swoimi obowiązkami.
-Nie rozumiem, jak można było zatrzasnąć klucze w piwnicy- skomentowała Ola.
-To twoja wina, przecież ci mówiłam, żebyś inną kłódkę kupiła.
-Dobra, nie ważne. Pomyślimy w domu, co z tym fantem zrobić. Chodź, odwieziemy cię do domu- Ola objęła córkę i ruszyły w stronę radiowozu. Ola jeszcze weszła po klucze od mieszkania do biura i udali się na osiedle, gdzie mieszkały Wysockie. Policjantka cały czas myślała o tym, kogo spotkała w biurze ojca. Jej partner zauważył, że dzieje się z nią coś niedobrego, ale nie chciał wypytywać przy trzynastolatce. Dopiero, gdy odstawili ją do domu i byli sami, Mikołaj poruszył temat, który nie dawał mu spokoju.
-Ola, tylko bez ściemniania, co się dzieje?- zapytał.
-Nasz nowy dyżur to ojciec Pauliny- wymamrotała kobieta.
-Poważnie mówisz?
-Nie, tak sobie dla jaj to powiedziałam. Chcę po prostu wrobić Nowaka w ojcostwo- odparła z ironią w głosie, którą dało się "wyczuć na kilometr".
-Ale jak to możliwe, że przyjęli go do pracy w policji, skoro mówiłaś, że jest niepełnosprawny?
-Pewnie przeszedł jakąś rehabitację. Ale mam się w ogóle z nim dzisiaj spotkać po pracy. Chcę z nim pogadać o tym wszystkim. Wytłumaczyć mu moje postępowanie wtedy i może przyznać się do tego, że Paula to jego córka.
-Może? Czyli nie jesteś pewna, co do tego?
-No nie, wolę tak jak jest. Paulina myśli, że jej ojciec nie żyje, a ja sobie wiodę spokojne życie. Mamy Michała, Marka i to nam zdecydowanie wystarcza.
-Wiesz, nie żeby coś, ale Jacek sam może się domyślić, że Paula jest jego córką. W końcu widać i to bardzo ich podobieństwo. Nie wiem, czy uda ci się to ukryć.
-Sama nie wiem, zobaczę, a teraz błagam, zmieńmy temat.
-Okej, to co? Jak mamy już przerwę, to jedziemy na kawę?
-Mi pasuje.
Policjanci udali się do pobliskiej kawiarni na małą kawę, a potem wrócili do swoich obowiązków. O 19.30 Ola skończyła pracę, uprzedziła córkę, że wróci później i udała się do Parku Szczytnickiego. Sama nie wiedziała, ale pokierowała się w miejsce, gdzie często przesiadywali z Jackiem. Jak się okazało, mężczyzna już na nią czekał. Siedział na kamieniu i palił papierosa. Gdy tylko zobaczył Olę, od razu go zgasił.
-Ile razu ci powtarzałam, żebyś rzucił to świństwo?- spytała Ola. Jacek tylko pokręcił głową.
-O, a od kiedy to cię tak interesuje moje zdrowie?- odparł dość opryskliwym tonem- Jakoś wtedy, gdy cię najbardziej potrzebowałem, nie było cię.
-Przecież wiesz, że musiałam jechać do Niemiec, do mamy.
-Tak nagle? A to dziwne.
-Stchórzyłam, okej?- Ola przyznała się do błędu.
-Bałaś się życia z inwalidą? Wiesz, że to żałosne?- Jacek już miał odejść, ale kobieta złapała go za rękę.
-Tak, wiem i żałuję tego, a nawet bardzo- Ola spojrzała głęboko w niebieskie tęczówki mężczyzny. On zrobił to samo. W pewnym momencie ich usta zbliżyły się i pocałowali się.
-Olu, mimo tylu lat i tego, co mi zrobiłaś, wiedz, że nadal cię kocham, ale to chyba nie możliwe, żebyśmy byli razem- Jacek przypomniał sobie o Paulinie.
-Jeśli chodzi o Paulę, to ma trzynaście lat. Jest twoją córką.
-Ja mam córkę?
-Tak, nie mów mi, że nie zauważyłeś podobieństwa.
-Może trochę- wzruszył ramionami i ruszyli powolnym spacerem w stronę bloku Oli.

20 lat później
-Mamo, kocham cię- powiedziała dziesięcioletnia dziewczynka, kładąc białą różę na trumnie i wróciła do swojego taty oraz dziadków. Wszyscy bardzo płakali. Właśnie pożegnali najukochańszą żonę, mamę i córkę. Nikt nie umiał pogodzić się z tym, że tak młoda osoba, jaką była Paulina, odeszła. Wciąż do nich nie docierało to, co się stało, a najbardziej do Aleksandry, która kochała swoją córkę ponad wszystko. To przy niej stawiała pierwsze kroki, przy niej powiedziała pierwsze swoje słowo, to ona patrzyła jak z małego niemowlaka robi się duża pannica, a potem kobieta. Doskonale pamięta dzień, w którym dowiedziała się o chorobie córki. Rzuciła pracę na policji, aby opiekować się nią i wnuczką. Patrzyła jak z dnia na dzień Paulina słabnie. Jacek razem z Adamem, jej mężem, musieli z kolei ciężko pracować, gdyż leczenie Pauli było bardzo kosztowne. Starali się jednak być jak najwięcej przy kobiecie. Gosia zaczęła się buntować, bo nie chciała chodzić do szkoły, tylko do mamy, a Adam nie umiał jej odmówić. Zdawał sobie sprawę, że jego żona wkrótce odejdzie i chciał aby jego córka spędziła z mamą jak najwięcej czasu. W końcu nadszedł dzień, w którym Paulina od nich odeszła, a oni się zebrali na cmentarzu, żeby ją pożegnać.

***
Koniec

niedziela, 11 września 2016

III.9

...dopóki nie zadzwonił telefon Jacka. Mężczyzna niechętnie wstał po komórkę. Gdy on odebrał i zaczął gadać, zadzwoniła komórka Oli. Oboje rozłączyli się w tym samym czasie.
-Muszę jechać na komendę- oznajmili równocześnie. Po policzkach Oli zaczęły po mału spływać łzy. Jacek bez wahania podszedł do niej i zamknął ją w żelaznym uścisku.
-Chodź, jedziemy- odparł blondyn po chwili. Oboje poszli założyć buty i kilka minut później siedzieli w aucie. Całą drogę przemilczeli. Oli co chwila po policzkach spływały łzy. Wciąż nie wierzyła w to, co przekazał jej Zapała. Jacek jadąc, starał się nie myśleć o tym, co usłyszał z kolei od Morawskiej. Wolał skupić się na drodze. Gdy na chwilę spojrzał do lusterka, przypomniał sobie o siniaku pod okiem.
-Cholera- zaklął.
-Co się dzieje?
-Zapomniałem o tym siniaku pod okiem- odpowiedział. Ola zaczęła przeszukiwać torebkę i w końcu znalazła podkład. Jak tylko dotarli na miejsce, zamaskowała Jackowi siniaka i mogli iść na komendę. Wyszli z samochodu i weszli do budynku komisariatu.
-Wujek- Ania i Dominika powiedziały w tym samym czasie i przytuliły się do Jacka.
-A gdzie macie Dawida?
-Spokojnie Jacek, Dawid jest z Mieszkiem- odpowiedziała Alicjs.
-Wujek, co z tatą? Znajdzie się?- zapytała Ania.
-No pewnie, że tak. Już my się o to postaramy. Na czym stoimy, Ala?
-Jest kilka grup poszukiwawczych. Tylko nie wiem, czy to będzie dobry pomysł jak ty i Ola będzie uczestniczyć w poszukiwaniach.
-Jak to nie wiesz, czy to dobry pomysł?!- wrzasnął Jacek.
-Właśnie dlatego. Za bardzo emocjonalnie wasza dwójka do tego podejdzie- wyjaśnił Krzysiek.
-Oboje bierzemy udział- powiedziała stanowczo Ola- I nawet nie próbujcie się kłócić z nami o to.
-Dobra Jacek, to ty zawieź dzieciaki do swojej żony.
-Emmm, tylko że...Agata pojechała do SPA z koleżanką- Jacek spojrzał porozumiewawczo na Olę.
-A wiesz co? Ja mam pomysł z kim ich zostawić i gdzie będą bezpieczne, o ile nikt nas nie obserwuje.
-Kogo masz na myśli?- wzrok znajomych kobiety skupił się niej.
-Mama Mieszka mogłaby się nimi zaopiekować. Ona mieszka kilkaset metrów dalej ode mnie. Często do mnie wpada- odparła Ola, pomijając część prawdy.
-No dobra, to Ola zawieź dziewczyny, a potem wracaj na bazę- zarządziła Alicja- Będziemy razem w jednej grupie. Wezmę jeszcze Mieszka.
-Ok.
Godzinę później
Alicja, Aleksandra, Krzysiek, Jacek i Mieszko stali w gabinecie Jaskowskiej. Komendantowa co chwilę z kimś gadała.
-To jest sprawa priorytetowa. Białach musi się znaleźć żywy- wrzasnęła i rzuciła słuchawką.
-Pani inspektor, spokojnie- powiedział Krzysiek.
-Ok. Słuchajcie, chłopaki z dochodzeniówki ustalili ostatnie miejsce logowania telefonu było w okolicach Sky Tower i to trzy godziny temu. Teraz równie dobrze może być gdzieś za granicą, czy coś.
-A w ogóle mamy jakichś podejrzanych?- zapytał Krzysiek.
-Olka, Jacek?- szefowa policjantów spojrzała na dwójkę policjantów. Wiedziała, że to dwie najbliższe osoby Mikołaja na komendzie.
-Ja chyba wiem, kto mógł coś zrobić Mikołajowi- odezwała się Ola.
-Ja chyba też- Jacek spuścił wzrok.
-Wysocka, Nowak, co się dzieje?
-Pamięta pani, jak Dominika trafiła do szpitala?
-Tak, a co to ma do rzeczy?
-Mikołaj wtedy dowiedział się, kto dał młodej te dopalacze i pobił tego gościa. On mu potem groził- wyjaśnił Jacek.
-Dobra. To postaramy się...- zaczęła mówić Jaskowska, ale nie skończyła, bo do biura wpadła Dominika. Miała rozmazany makijaż. Była cała zapłakana.
-Młoda, co się dzieje?
-Tata nie żyje- oznajmiła i pokazała zdjęcie Jackowi. Ola stanęła obok i również się przyjrzała.
-Dominika, uspokój się. Z tego zdjęcia nie wynika, że twój tata nie żyje- odparła Ola ze spokojem. Próbowała robić dobrą minę do złej gry.
-Ola ma rację. Na zdjęciu widać, że twój tata jest tylko nieprzytomny.
-A co jeśli?...
-Dominika, daj spokój. Chodź, pójdziemy do WTO. Ustalą skąd to zdjęcie wysłali i przeanalizują je. Może coś dostrzegą- odparła Ala spokojnie i wyprowadziła Dominikę z gabinetu Jaskowskiej.
-To co robimy?- zapytała Ola- W okolice Sky Tower nie ma co jechać. Może by tak objechać wszystkie opustoszałe fabryki we Wrocku?
-Też o tym myślałam- stwierdziła Jaskowska- To może...- kobiecie znowu nie było dane skończyć, bo do pokoju wpadła Alicja.
-Słuchajcie, chyba wiem, gdzie może być przetrzymywany Mikołaj- pokazała szefowej zdjęcie nieprzytomnego Mikołaja i przybliżyła na pewien szczegół.
-Tu jest napisane jeden msk łącznik. Wie pani co to za skrót.
-Pierwszy miejski szpital kliniczny. Zamknięty po jakiejś aferze ze sprzedażą organów. Nawet wiem, gdzie to jest- wyskoczył bez zastanowienia Zapała.
-Brawo Krzysiek. To co? Możemy tam jechać?
-No ale to, że zdjęcie było zrobione tam, nie oznacza, że dalej tam są- zauważyła Jaskowska.
-Wiem to, ale pojechać możemy. Wszyscy biorą kamizelki kuloodporne- zarządził Jacek. Jako że był najstarszy stopniem, to on dowodził ich grupą.
-Jacek, jak będzie coś wiadomo, to daj znać. Martwię się o niego- poprosiła Jaskowska. Wszyscy opuścili gabinet i popatrzyli na siebie zdezorientowani.
Gdy siedzieli już w dostawczaku, pożyczonym od męża ich przełożonej, pierwszy odezwał się Mieszko.
-Wiecie, czemu Jaskowska się tak w ogóle przejęła tym zaginięciem Mikołaja?
-Ciii- Ala uciszyła kolegę, zapatrzona w dokumenty, które dostała od kolegów z dochodzeniówki.
-Co tam czytasz?- Krzysiek zajrzał do papierów.
-No bo nie jest powiedziane, że Mikołaj został porwany przez tego gościa, którego pobił. Może to ktoś z jego przeszłości. Ale Darek kazał mi zwrócić uwagę na rodzinę Mikołaja. Czekaj chwilę- Ala szybko prześledziła tekst i znalazła odpowiedni fragment, którego szukała- O. Mam- wskazała palcem.
-Mikołaj miał jeszcze starszą, Renatę, ale ona trafiła do domu dziecka zaraz po urodzeniu.
-Coś więcej?- zapytała Ola.
-No tak. Z resztą czytaj sama- Morawska podała plik papierów z zaznaczonym fragmentem.
-O kurwa...
***
No i udało mi się skończyć. Przepraszam za błędy z góry. Myślicie, że Mikołaja znajdą i czy będzie on żywy? Co Alicja wyczytała w dokumentach?

III.8

-Kto to?- zapytał Jacek. Ola przymknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Otworzyła drzwi i ujrzała sylwetkę szczupłej brunetki o brązowych oczach. Włosy miała krótko ścięte, wymodelowane lokówką. Na oko miała 60 lat.
-Cześć Olu. Dzwonił do mnie Mieszko. Martwi się, bo nie odbierasz telefonu i poprosił, żebym do ciebie wpadła i sprawdziła, czy wszystko z tobą w porządku- wparowała do mieszkania kobieta.
-Dzień dobry. Wszystko jest w porządku.
-O, a to kto?- zapytała, przyglądając się Jackowi- Ja wiedziałam, że ty jeszcze sobie ułożysz życie.
Ola czuła jak zapada się pod ziemię. Jacek patrzył to na Olę, to na kobietę, pytającym wzrokiem.
-Mamo, przestań- odparła zażenowana Wysocka. Jacek jeszcze bardziej był zdziwiony zaistniałą sytuacją- To jest Jacek. Mój kolega z pracy i nikt więcej. Jacek, to jest moja teściowa, Alina- powiedziała, przymykając oczy.
-Te...teściowa?- wydukał, cały czas nie wierząc w to, co słyszy.
-Alina Pawlak- wyciągnęła rękę w stronę Jacka- Dobrze się znacie? Jak długo?- Jacek podrapał się prawą dłonią po głowie. Wtedy uwagę Aliny przykuła obrączka- Pan jest chyba żonaty. Przepraszam. Myślałam, że Ola wreszcie kogoś poznała.
-Możesz mi to wszystko wytłumaczyć, Olka?
-Mamo, idź do domu. Powiedz Mieszkowi, że ze mną wszystko ok i może być o mnie spokojny. Nie mam zamiaru nic sobie robić- Ola prawie wypchnęła kobietę na klatkę.
-To potem się zdzwonimy. Pa Olu- Alina opuściła mieszkanie Wysockiej, a Ola wróciła do salonu, gdzie czekał na nią Jacek. Aleksandra opadła na sofę i wzięła dwa głębokie oddechy.
-Mama Mieszka, to też mama Pawła, mojego zmarłego męża- odparła Ola, starając się unikać wzroku kolegi.
-Ty miałaś męża?
-I córkę- dodała jeszcze.
-Ale co się stało, że nie żyją?- zapytał.
-Pijany nastolatek w nich wjechał, gdy jechali odebrać mnie ze szpitala- w oczach Oli pojawiły się łzy- Kornelia zginęła na miejscu, a Paweł zmarł w szpitalu. Po tym wszystkim się załamałam i gdyby nie Mieszko, rodzice chłopaków i mój ojciec, to pewnie bym się zabiła.
-Nie płacz Ola- Jacek objął Olę. Ona oparła głowę o jego ramię.
-Tak mi ich brakuje.
-Domyślam się. Współczuję ci.
-Minęło już pięć lat, ale i tak dalej to jakoś mi siedzi w głowie. Nigdy nie zapomnę ich pogrzebu. Nawet nie wyobrażasz sobie jaki to ból stracić dziecko.
-I tak i nie. Zanim się urodził Dawid, Agata kilka razy poroniła- powiedział i posmutniał, przypominając sobie te wszystkie nieudane ciąże swojej żony i to jak bardzo cierpiała.
-Za nim urodziłam Kornelkę, poroniłam dwa razy, ale i tak ból po jej stracie był największy.
-Ola, a musimy gadać o takich smutnych tematach? Może obejrzyjmy jakiś film? Może horror- zaproponował.
-A będziesz mnie przytulał?
-Nie mów, że się boisz.
-Tak trochę- przyznała.
-Oj dobra, będę.
-To ja idę po laptopa- Olka wstała z sofy i poszła do pokoju po urządzenie. Po chwili z nim wróciła, podłączyła do telewizora, a Jacek wyszukał film. W międzyczasie Ola przyniosła jeszcze chipsy, colę i dwie szklanki. Siedli na sofie i oglądali telewizję, dopóki...

***
Dopóki co? Jak myślicie. W ogóle pewnie nie spodziewał się nikt, że to będzie teściowa Oli, a tu taka niespodzianka. Wiem, że to opowiadanie nie jest długie, ale wczoraj było jedno i do tego miniaturka, a uczyć też się kiedyś muszę.

Miniaturka

-Cześć!- Ola usłyszała głos swojej siedemnastoletniej córki Alicji, która wróciła ze szkoły. Po chwili usłyszała jak jej druga córka, czteroletnia Gosia, wita się z siostrą.
-Cześć mamo- Aleksandra poczuła całusa na policzku.
-Cześć. Jak było w szkole?- zapytała matka.
-Były wyniki konkursu na bloga- oznajmiła Ala z uśmiechem na twarzy.
-No i?- kobieta odwróciła się w stronę córki, która siadła przy kuchennym stole.
-Pierwsze miejsce zajęła Alicja Nowak- nastolatka rzuciła się na matkę z radości. -Poważnie? To moje gratulacje. Idź pochwal się tacie.
-Mam taki zamiar mamo- Ala popędziła do salonu, gdzie Jacek oglądał telewizję. Siadła na sofie obok ojca i oparła głowę o jego ramię.
-Cześć Ala, jak tam w szkole?
-Mam to! Pierwsze miejsce należy do mnie- oświadczyła dziewczyna.
-To jakaś nagroda ci się należy. Co powiesz na zakupy po obiedzie?- zaproponował jej ojciec.
-A to nie idziesz dzisiaj do pracy?- zdziwiła się Ala.
-Nie, do końca tygodnia mam wolne.
-Obiad!- usłyszeli wszyscy z kuchni głos pani domu i po chwili cała rodzina siedziała przy stole. Gdy skończyli jeść, Jacek ze starszą córką pojechał na zakupy, a Aleksandra z młodszą umówiła się w parku ze swoją przyjaciółką Emilią i jej czteroletnią córką Karoliną.
-Cześć Emilka, co tam u ciebie słychać- przywitała się Ola, przytulając się do koleżanki. Córki kobiet od razu pobiegły na plac zabaw się bawić.
-A jakoś leci. Tosiek postanowił się wyprowadzić z domu, Justyna weszła w okres buntu, a Karolcia jak na razie grzeczna, tylko żeby nie zapeszyć- zaśmiała się Emilka- A co tam u ciebie?
-A bardzo dobrze. Ala zajęła pierwsze miejsce w konkursie na bloga i Jacek postanowił, że zabierze ją na zakupy- odpowiedziała Ola i spojrzała w stronę swojej córeczki, która wspinała się na ślizgawkę. Kobiety posiedziały z godzinkę i postanowiły, że będą się zbierać. Gdy miały już się rozejść, zadzwonił telefon Oli. Była zdziwiona, widząc, że dzwoni do niej Krzysiek. Odebrała niepewnie.
-Ale jak to?...To niemożliwe...Będę za jakieś dwadzieścia minut...Pa
-Olka, co się stało?- Emilka się zaniepokoiła.
-Weźmiesz Gosię do siebie? Muszę jechać do szpitala. Ala z Jackiem mieli wypadek- powiedziała nerwowo Ola. Przyjaciółka bez zastanowienia zgodziła się przypilnować córki Oli i kobieta mogła iść do domu po auto i pojechać do szpitala.

-Co z nimi?- spytała Ola, gdy tylko spotkała Krzyśka przed szpitalem.
-Jacek jest operowany, tak samo jak Alicja. Stan Ali jest dużo poważniejszy niż Jacka. Co prawda on ma przerwany rdzeń kręgowy, ale twoja córka ma poważne uszkodzenia mózgu- oznajmił Zapała. Ola myślała, że się przesłyszała i nie chciała wierzyć w słowa kolegi.
-Ty nie mówisz poważnie, prawda? Powiedz, że żartujesz!- Nowak rzuciła się na policjanta.
-Olu, uspokój się. Nerwy nic nie tu nie dadzą. Teraz trzeba tylko wierzyć, że wszystko będzie dobrze- Krzysiek objął ją w żelaznym uścisku. Aleksandra się trochę uspokoiła.
-Zaprowadź mnie pod salę operacyjną- poprosiła. Mężczyzna bez słowa to zrobił.

Ola siedziała pod salą operacyjną już szóstą godzinę. Do tej pory nie zdołała się dowiedzieć ani co z Alicją, ani co z Jackiem. Za każdym razem, gdy próbowała zaczepić pielęgniarkę, była ignorowana.
-Olcia- kobieta usłyszała głos mężczyzny, który odkąd pamięta, działał na nią uspokajająco- Co z nimi? Rozmawiałem z Emilką. Mówiła, że Gosia cały czas o was dopytuje.
-Jacek ma przerwany rdzeń kręgowy. Prawdopodobnie do końca życia będzie sparaliżowany, a Alusia ma poważne uszkodzenia mózgu. Jeśli nie umrze, to i tak do końca życia będzie roślinką- Ola wtuliła się mocno w ojca i zaczęła płakać. Wojciech cały czas głaskał ją po plecach.
-Nie płacz skarbie. Łzy tu nic nie pomogą. Trzeba być dobrej myśli.
-Ty siebie słyszysz tato? Przecież to brzmi banalnie.
-Wiem, zdaję sobie z tego sprawę, ale...
-Ale co? Nie mogę okazywać słabości? Czy ty siebie tato słyszysz? Jak chcesz mi jakoś pomóc, to jedź po Gosię do Emilki- córka Wysockiego prawie wrzasnęła, a wtedy drzwi od bloku operacyjnego otworzyły się. Ola ujrzała, że na łóżku, które wyjeżdża z sali, jest Jacek. Od razu podeszła do lekarza.
-Co z moim mężem?- zapytała.
-Pewnie pani wie, że mąż ma przerwany rdzeń kręgowy. Jedyna pociecha jest w tym, że uszkodzenie nie jest wysoko i sparaliżowany jest tylko od pasa w dół. Życiu pana Jacka nic nie zagraża na chwilę obecną- oznajmił lekarz. Ola odgarnęła grzywkę z oczu i wzięła głęboki oddech. Była szczęśliwa, że jej mąż żyje. Teraz jedynie zostało martwić się jej o córkę. Nie wiedziała, co z nią. Postanowiła ubłagać lekarza, który operował jej męża, żeby dowiedział się o stanie jej córki. Doktor okazał się mieć serce i wszedł na salę, gdzie była operowana Alicja. Ola w tym czasie siadła na krześle i schowała twarz w dłoniach. Po chwili z bloku operacyjnego wyszło dwóch lekarzy.
-Pani Olu, myśleliśmy, że obrażenia pani córki są o wiele poważniejsze, ale po otwarciu okazało się, że krwiak nie jest duży. Ala będzie żyła i nie będzie żadną roślinką- oznajmił lekarz- Może mieć kłopoty z pamięcią, ale większych ubytków nie powinno być. Gratuluję pani tak silnej córki.
-Dziękuję- powiedziała Ola. Gdy lekarze odeszli, rzuciła się na ojca z rogalem na twarzy.
Dziesięć minut później kobieta siedziała na sali. Udało jej się uprosić lekarzy, żeby jej córka i mąż leżeli razem. Ola patrzyła smutnym wzrokiem na Alę i Jacka. Nadal byli nieprzytomni, ale lekarze zapewniali ją, że wszystko będzie dobrze, że będą żyli. Starała się im wierzyć. Nieważne było dla niej, że Jacek do końca życia będzie jeździł na wózku inwalidzkim. Tak siedziała, że w końcu zmożył ją sen.

-Mamo, wstawaj- Olę zaczęła szturchać Alicja. Kobieta pomału otworzyła oczy i ujrzała swoją córkę, która była już przytomna. Uśmiechnęła się na jej widok.
-Córeczko, nawet nie wiesz, jak bałam się o ciebie.
-Co z tatą?- spytała jeszcze słabym głosem.
-Żyje, ale nadal jest nieprzytomny. Lekarze powiedzieli, że ma złamany kręgosłup- Ola się rozpłakała.
-Mamuś nie płacz. Przecież zawsze mogło się to skończyć o wiele gorzej. A gdzie jest Gosia w ogóle?
-U Emilki- odpowiedziała. Nagle dziewczyny usłyszały, że ktoś się dusi. Był to Jacek, który znajdował się pod respiratorem. Na salę szybko wbiegli lekarze i rozintubowali Jacka. Gdy tylko opuścili salę, Ola rzuciła się na mężczyznę i go mocno przytuliła.
-Kocham cię Jacuś- wyszeptała.

Kilka miesięcy później
-Olka, nie rozumiesz, że nie chcę tej rehabilitacji?!- wrzasnął mężczyzna.
-Ale Jacek, zrozum, że nie możesz się poddawać- odparła Ola, siadając obok męża na łóżku.
-Mama ma rację- w sypialni pojawiła się Alicja i stanęła oparta o ścianę tak, żeby widzieć ojca.
-Jacek, przyjdzie dzisiaj mój kolega ze szkoły. Jest naprawdę dobrym fachowcem. Daj mu chociaż szansę. Tyle już zwlekasz z tą rehabilitacją, że chyba czas najwyższy się za to wziąć- odparła Ola- Zrób to dla mnie.
-I dla mnie- dodała Ala. Do pokoju wpadła czteroletnia dziewczynka.
-Tato, kiedy wrescie bedzies mógł sie ze mną pobawić? Tylko lezsys i lezys- Gosia wdrapała się na łóżko i położyła się na ojcu. Jacek pogłaskał Gosię po głowie. Spojrzał na starszą córkę i żonę, które wpatrywały się w niego jak sroki.
-Dobra, chcę tej rehabilitacji- uśmiechnął się do dziewczyn. Ala i Ola odwzajemniły uśmiech. Były szczęśliwe, że Jacek dał się wreszcie namówić.

Kilka lat później
Mimo intensywnej rehabilitacji, Jackowi nie udało się odzyskać władzy w nogach, ale za to jest lepiej nastawiony do życia. Znalazł sobie pracę jako redaktor we wrocławskiej gazecie. Gosia poszła do szkoły, a Ala pracuje jako policjantka w miejscu, gdzie kiedyś pracowali jej rodzice. Ola postanowiła pracować w szkole jako polonistka i bardzo to lubi. Rodzina Nowaków jest teraz szczęśliwa.
***
Zdaję sobie sprawę, że ta miniaturka nie jest jakaś super, ale zaczynają mi się kończyć pomysły na nie. Może wy macie jakieś propozycje. W ogóle planuje zrobić tak, że raz w miesiącu będzie jakaś miniaturka, ale Wy musicie podrzucać mi pomysły.
Ps. Jak odrobię lekcje to może uda mi się jeszcze dzisiaj dodać kolejny rozdział ;)

niedziela, 4 września 2016

III.7

Rozdział ten dedykuję Princess -s
***
-Jacek?- zapytała Ola, wkładając klucz do zamka- Co ty tutaj robisz?
-A możemy nie gadać na klatce?
-No jasne, wchodź- Wysocka zaprosiła Nowaka do mieszkania- Napijesz się czegoś?- spytała, kierując się w stronę kuchni.
-Nie, nie chcę nic.
-Czemu nie zdejmiesz tych okularów?- Olka spojrzała na kolegę. Mężczyzna zsunął delikatnie je i kobieta zobaczyła, że Jacek ma spuchnięte oko. Pierwsze,co zrobiła, to podeszła do lodówki i wyjęła z zamrażalnika fileta. Podała go koledze- Masz, opuchlizna ci zejdzie trochę. Kto ci to w ogóle zrobił?
-Chcesz wiedzieć? Agata mnie uderzyła. Pokłóciliśmy się
-A gdzie jest Dawid?- zaniepokoiła się Ola.
-O niego możesz być spokojna. Jest u Dominiki. Miała go zabrać dzisiaj do parku, bo umówiła się w parku z przyjaciółką, a ona wzięła swojego kuzyna- odparł.
-I co zamierzasz robić?
-Mogę spać u ciebie? Poprosiłem Dominikę, żeby Dawida przenocowała u siebie, a ja nie chcę wracać do Agaty.
-Nie mam nic przeciwko temu, ale nie powinieneś jednak jechać do Agaty i z nią spróbować na spokojnie pogadać?
-Na spokojnie? Też mi coś- prychnął Jacek, spoglądając przez okno.
-To może złóż doniesienie?- zaproponowała Wysocka, a Nowak spojrzał na nią jak na wariatkę.
-Zwariowałaś? I co ja im powiem? Przecież mnie wyśmieją. Policjant i dał się pobić żonie- mężczyzna wstał od stołu kuchennego i udał się w stronę salonu. Rzucił się na sofę jakby był u siebie w domu.
-Głowa mnie boli, masz jakieś tabletki?
-No pewnie- Ola wzięła leki i wręczyła koledze.
-Dzięki. Mogę się przespać?
-Śpij, mi to nie przeszkadza, ale nie będziesz miał nic przeciwko jak pójdę na zakupy. Nie mam nic na obiad. Nie myślałam, że tak szybko wrócę do domu.
-To gdzie ty byłaś?- zapytał Jacek.
-Michał zaproponował mi wyjazd nad jezioro z jego siostrą, ale trochę się źle poczułam i Michał mnie odwiózł- skłamała. Nie chciała Jackowi podawać prawdziwego powodu, bo potem musiałaby mu wszystko wyjaśnić, a nie miała ochoty- Będę za godzinę- rzuciła szybko i wyszła z mieszkania. Najpierw udała się na cmentarz do rodziców, męża i córki, a potem pojechała do sklepu na niewielkie zakupy. Kupiła produkty jej potrzebne i wróciła. Jacek jeszcze spał, więc postanowiła zrobi zapiekankę ziemniaczaną. Gdy danie było gotowe, poszła obudzić Jacka.
-Jacek, wstawaj- powiedziała, delikatnie ruszając go za ramię. On nawet nie drgnął. Ola postanowiła przejść do bardziej skutecznej metody. By najmniej tak jej się wydawało, że podziała na Jacka- Jacek, auto ci kradną- on dalej spał. W końcu kobieta uśmiechnęła się cwaniacko i pociągnęła go za rękę tak, że wylądował on na ziemi. Szybko się obudził. Ola stała z założonymi rękoma i się śmiała. Jacek spojrzał na nią i przyszedł mu pewien pomysł do głowy. Wstał z podłogi i podszedł do koleżanki. Zaczął ją łaskotać. Ona zwijała się ze śmiechu. W końcu przestał ją męczyć. Spojrzał jej głęboko w oczy i zaczął się zbliżać. Ich usta dzieliły milimetry. Ola się jednak gwałtownie odsunęła.
-Możesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz?- zapytała.
-Przepraszam, wygłupiłem się- Jacek się odwrócił i zaczął iść w stronę drzwi wyjściowych.
-Zaczekaj- odparła Ola.
-Tak?- mężczyzna znowu patrzył w stronę Oli.
-Powiem tak. Może i mi się podobasz, ale ja nie mam w zwyczaju rozwalać czyichś małżeństw, więc proszę. Zapomnijmy o tamtej sytuacji.
-A co jeśli ty mi też się podobasz?
-Ale ty masz żonę, syna. Jak ty to sobie wyobrażasz?
-Normalnie. Wezmę z nią rozwód. Jeszcze dwie, trzy takie akcje i składam pozew. Ola, jak tylko ciebie poznałem, to zrozumiałem, że małżeństwo z Agatą było pomyłką. Mamy syna, o którego długo się staraliśmy, ale i tak mimo wszystko dociera do mnie, że mój związek z Agatą nie ma sensu.
-Jacek, ja naprawdę nie chce rozwalać wam rodziny- Ola się broniła.
-Ale ty jej wcale nie rozwalasz. To Agata to robi, swoim zachowaniem. Poza tym wiem, że mnie zdradza. Jak byłem u teściowej, to wysłali mnie do sklepu. Tam spotkałem mojego kolegę jeszcze z czasów szkolnych i pokazał mi zdjęcie. No i o to w sumie poszło. Chciałem na spokojnie pogadać na ten temat.
-Przykro mi Jacek. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć...- Ola chciała coś dodać, ale zadzwonił dzwonek do drzwi. Olka wyjrzała przez wizjer.
-O cholera...- wyszeptała.
***
No hejka. Jak tam pierwszy tydzień szkoły wam minął. Mi całkiem spoko. Nauczycieli mam nawet spoko w nowej szkole, ale niektórzy mogliby być lepsi.
Wracając do opowiadania. Zadowoleni, że w końcu jakaś scena z Jackiem i Olą zbliżającą ich do siebie się pojawiła? Jak myślicie, kto postanowił odwiedzić Olę i czym te odwiedziny się skończą.
Wgl mam miniaturkę zaczętą, ale nie wiem, kiedy ją dodam.

wtorek, 30 sierpnia 2016

III.6

...jak jego siostra opróżnia butelkę wódki.
-Agata, weź to odłóż- podszedł do niej i wyrwał jej butelkę- Co ty odstawiasz? Przepraszam za to, co powiedziałem. Naprawdę się zapomniałem- brat kobiety zaczął się tłumaczyć. Siadł obok Agaty i przytulił ją do siebie. Nowakowa płakała. Mikołaj czuł, jak jego bluzka robi się mokra- Siostra, nie płacz już. Naprawdę przepraszam.
-Przecież doskonale wiesz, że temat drugiego dziecka jest tematem tabu.
-Wiem siostra, a teraz wytrzyj te łzy, uśmiechnij się i chodź na dół.
-Ok, zaraz przyjdę- odpowiedziała Agata. Mikołaj ją zostawił. Kobieta się ogarnęła i dołączyła do reszty rodziny.

-I pamiętaj, nie próbuj pisnąć nic o tym, że jesteś moim szwagrem- Ola ostrzegła Mieszka. Stali oni właśnie i czekali aż przyjedzie po nich Michał ze swoją siostrą.
-A co ci tak na tym zależy?- spytał Mieszko- Czyżbyś się zakochała?
-Och, zamknij się- kobieta walnęła mężczyznę w ramię i w tej chwili pod blok podjechał czarny, sportowy Mercedes. Ola z Mieszkiem wsiedli do auta. Kiedy każdy z każdym się zapoznał, Michał ruszył spod bloku. Na miejsce dotarli po pół godzinie jeździe. Gdy tylko wysiedli z samochodu, Ola zamarła w bezruchu. Nie mogła się w ogóle ruszyć i nie docierały do niej słowa ich kolegów.
-Ola, co się dzieje?- zapytała Hania, siostra Michała.
-Mieszko, nie wiesz, co się dzieje?- zaniepokoił się Michał.
-Chyba się domyślam- westchnął Mieszko.
*Wspomnienia Oli*
Paweł zadzwonił po mnie, że jedzie nad jezioro i chce, żebym pojechała z nim. Bez wahania się zgodziłam. Ogarnęła się i po piętnastu minutach byłam gotowa do wyjścia. Paweł przyszedł po mnie dziesięć minut później i wyruszyliśmy w drogę. Pół godziny później byliśmy na miejscu. Wysiadłam z auta i zobaczyłam mojego ojca, rodziców Pawła i Mieszka. Spojrzałam  na mojego chłopaka zaskoczona.
-Co ty znowu wymyśliłeś?- zapytałam.
-Chodź bliżej nich- mężczyzna złapał swoją partnerkę za rękę i pociągnął za sobą. Po chwili uklęknął na jedno kolano, wyjął z kieszeni czerwone pudełeczko i zapytał- Aleksandro Wysocka, czy zostaniesz moją żoną?
-Ależ oczywiście- rzuciłam się Pawłowi na szyję. Wszyscy zaczęli nam bić brawo i po kolei gratulować.
*Teraz*
-Michał, mógłbyś mnie odwieź do domu?- zapytała Aleksandra, kiedy wróciła do rzeczywistości.
-No jasne, ale co się stało?
-Źle się poczułam. Możemy jechać?- Ola nie chciała wyjawiać, dlaczego chwilę wcześniej stała jak słup soli i jak najszybciej chciała znaleźć się w domu.
-To może ja pojadę z tobą?- zaoferował się Mieszko.
-Zostań z Hanią. To nia ma sensu, żebyś z nami jechał. Poza tym chcę pobyć sama- powiedziała Ola i ruszyła w stronę auta.
-Tylko nie zrób niczego głupiego- dodał, gdy ta wsiadała do auta. Ola przewróciła tylko oczami i zamknęła drzwi. Michał dołączył do niej i ruszyli.
-O co chodziło Mieszkowi?- to było pierwsze pytanie, jakie padło.
-O nic. Jedź i nie wypytuj- Ola powiedziała stanowczo i spojrzała przez szybę.
Całą drogę do domu Wysockiej jechali w ciszy. Gdy tylko dotarli, Ola bez pożegnania wysiadła z auta. Michał miał zamiar ją do gonić, ale stwierdził, że to nie ma sensu, więc postanowił wrócić do Mieszka i Hani.
Jak tylko Aleksandra weszła do klatki, ulżyło jej. Weszła po schodach na drugie piętro. Zauważyła, że koło mieszkania na podłodze siedzi jakiś mężczyzna w bluzie z kapturem na głowie i okularami przeciw słonecznymi. Z początku kobieta się przestraszyła, ale potem zorientowała się, kim jest facet.
***
Hejka. Opowiadanie miało być w środę, ale nie miałam czasu. W ogóle chyba wrócę do tego, że opowiadania będą długie i dodawane w weekend. Może jeszcze dopóki będzie w miarę luźno w szkole, od czasu do czasu w tygodniu się pojawi, ale tak to nie ma szans. W tym roku muszę się wziąć za historię, dlatego, że ocena wystawiona w tym roku znajdzie się u mnie na świadectwie dojrzałości, a z tym przedmiotem u mnie krucho.
W ogóle miała być w tym tygodniu miniaturka na koniec wakacji, ale jakoś nie mogę się wyrobić. No nie wiem, zobaczę, co jeszcze z tego wyniknie.
A wracając do opowiadania. Jak wam się podoba? Jak myślicie, kto siedział pod drzwiami Oli?

sobota, 27 sierpnia 2016

III.5

-Wiesz co? Myślę, że to nie najlepszy pomysł- odparła Ola i wróciła do swoich kolegów.
-Ale ja wypiłem dwa piwa i drinka. Nie mam nawet jak do was przyjechać- gdy Wysocka podeszła do stolika, Jacek rozmawiał akurat przez telefon ze swoją teściową- Nie, Mikołaj jest w barze razem ze mną i też już wypił... No to jutro rano przyjadę, a Agata może do tego czasu wróci. Wtedy z nią pogadam...Dobra, zobaczę, co da się zrobić- mężczyzna się rozłączył i rzucił telefon na stolik.
-Teściowa?- zapytała Ola.
-Tak. Muszę jechać do Dobrzykowic, tylko nie mam jak.
-Może do Krzyśka zadzwoń?- zaproponował Mieszko, a Jacek bez wahania wykręcił numer. Była co prawda północ, ale miał nadzieje, że Zapała odbierze. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, gdy usłyszał, że jego kolega odebrał.
-Krzysiek, obudziłem cię?...Jak to po lody?...No fakt, wiem to z doświadczenia...Słuchaj, a zawiózł byś mnie i Mikołaja do Dobrzykowic?...Teściowa panikuje...W tym barze, co często siedzimy...Ratujesz mi tyłek. Masz u mnie zgrzewkę piwa...Pa- Jacek się rozłączył i odetchnął z ulgą- Krzysiek będzie za dziesięć minut.
-To jak, płacimy i zmywamy się stąd?- zapytał Mikołaj.
-Tak, pójdę poprosić o rachunek- Jacek poszedł do barmana.

-Na kogo czekasz?- z zamyślenia Olę wyrwał znajomy głos. Odwróciła się i zobaczyła Michała, którego poznała w barze.
-Na taksówkę- odpowiedziała.
-A daleko mieszkasz? Bo jak nie, to mogę cię odprowadzić- zaproponował brunet. Ola chwilę się zastanawiała, aż w końcu wyjęła telefon i zadzwoniła odwołać taksówkę.
-Idziesz?- zapytała, gdy zorientowała się, że mężczyzna nie idzie obok niej.
-Tak, tak- Michał wyrównał do Oli i udali się w stronę osiedla, na którym mieszkała policjantka.

-Naprawdę, nie wiem jak ci mam Krzysiek dziękować- zwrócił się Jacek, stojąc oparty o dach auta policjanta.
-Wystarczy, że będę mógł na ciebie liczyć przy przeprowadzce, tylko Emilce nic nie mów i Tośkowi, bo to niespodzianka.
-Nie ma problemu. Jeszcze raz dzięki. Na razie.
-Pa- Krzysiek się pożegnał i odjechał spod domu państwa Białachów. Jacek z Mikołajem weszli do środka. W przedpokoju czekała już na nich zdenerwowana Halina Białach.
-Dobrze, że jesteście. Agata mi mówiła, że do dwudziestej trzeciej będzie w domu, a jak jej nie było, tak nie ma.
-Mamo, wiesz, że panikujesz?- zapytał Mikołaj, opierając się o ścianę.
-Ale telefonu też nie odbiera.
-Może jej się rozładował, a ona zasiedziała się u koleżanki- Jacek próbował uspokoić jakoś swoją teściową.
-A co jeśli..
-Mamo, nic jej nie będzie. Zobaczysz, że do południa pojawi się w domu. Chodź się położyć- Mikołaj zaczął prowadzić matkę do jej sypialni. Gdy był pewny, że już śpi, rzucił się na sofę w salonie, a Jacek poszedł spać do starego pokoju swojej żony. Stary pokój Mikołaja zajmował syn Nowaka. Noc minęła im nawet spokojnie. Rano, gdy Jacek się obudził, zauważył, że jego żona musiała wrócić, bo na krzesełku stała jej torba, której wczoraj nie było. Wstał z łóżka i pokierował się do kuchni. Tam ujrzał swoją małżonkę.
-Hej, gdzie byłaś wieczorem?- Mężczyzna oparł się o kuchenny blat, tak, że widział twarz Agaty.
-Na wieczorze panieńskim- odpowiedziała zdecydowanie. Jacka jednak jakoś nie satysfakcjonowała taka odpowiedź. Zaczął więc dopytywać dalej.
-To która twoja koleżanka ma zamiar wyjść za mąż?
-Taka Gośka, nie kojarzysz jej na pewno- odpowiedziała, starając się uniknąć wzroku męża.
-Nie ściemniasz mi tu czasem?
-Nie rozumiem czemu miałabym to robić.
-O której wróciłaś?
-A co to? Przesłuchanie?- kobieta zaczynała się ewidentnie denerwować.
-Żadne przesłuchanie. Martwiłem się tylko o ciebie, tak jak i twoja mama.
-Pół godziny temu wróciłam, a i wyprzedzam kolejne pytanie. Rozładował mi się telefon.
-No dobra- Jacek skapitulował. Nie chciał kłótni z żoną i to jeszcze przy jej mamie. Postanowił nie drążyć tematu. Po pięciu minutach do kuchni wpadł Dawid i rzucił się na ojca, widząc go.
-Cześć tato, cześć mamo- chłopiec przywitał się z rodzicami.
-Cześć synku. Jak ci się spało?
-Dobrze. Mamo, co to za pan, który wczoraj po ciebie przyjechał?
-Jaki pan?- zdziwił się Jacek, słysząc słowa swojego syna.
-No wczoraj po mamę jakiś pan przyjechał.
-A to był brat mojej koleżanki. Zawoził nas do klubu- wytłumaczyła się szybko. Jacek zaczynał pomału wątpić w wyjaśnienia swojej żony. Czuł, że coś przed nim ukrywa, ale nie chciało mu się bawić w detektywa. Był zmęczony i najchętniej wróciłby do łóżka, ale syn mu na to nie pozwolił. Zaciągnął go do salonu i chciał układać puzzle. Jacek nie mógł oprzeć się namową Dawida. Jednak cały czas trapiło go to, czy jego żona mówi prawdę.

-Dawno nie byłam na basenie- odparła Ola, machając nogami w wodzie. Siedziała na kafelkach i zajadała batonika- Uwielbiam pływać, ale nie mam jakoś czasu.
-Mi to już zaczyna się nudzić. Ty przynajmniej masz ciekawą pracę.
-A ja bym chętnie się z tobą zamieniła- odparła. Kobieta skończyła jeść akurat batonika. Rzuciła do kosza papierek i wskoczyła do wody. Zaczęła płynąć do drugiego brzegu. Michał zaczął się z nią ścigać, ale nie miał szans z Olą.
-Olka, a co byś powiedziała na wypad nad jezioro?
-Ciekawa propozycja, a kiedy?- Olka podpłynęła bliżej znajomego.
-Jutro pracujesz?
-Nie, przecież mówiłam, że ten cały weekend jestem w domu. Nie słuchałeś mnie- Olka chlapnęła Michała, a on w odwecie zanurkował i pociągnął Wysocką pod wodę. Gdy się wynurzyli, zaczęli chlapać wodą jak małe dzieciaki. Nie patrzyli na to, że wokół nich są ludzie. Podobała im się ta zabawa i nie mieli zamiaru zaprzestać. Ale po jakimś czasie znudziło im się.
-Co powiesz na wypad nad jezioro jutro?- zapytał w końcu Michał.
-W sumie fajny pomysł. Ale to jakiś bardziej grupowy, czy ja i ty?
-Chciałem zabrać moją siostrę. Chyba nie masz nic przeciwko?
-Czyli ja też mogę kogoś zabrać?- Ola uśmiechnęła się cwaniacko.
-No pewnie. A mogę wiedzieć kogo?
-Kolegę z pracy- odpowiedziała krótko. Miała oczywiście na myśli Mieszka, ale nie miała zamiaru przyznać się, że był jej szwagrem.
-Ok, nie ma problemu.
-A ile lat ma twoja siostra?
-Tyle co ja- odpowiedział, a Ola zmarszczyła brwi.
-Bliźniaczka?
-Nie- odpowiedział i posmętniał trochę.
-Co jest?
-Nie ważne. Mieliśmy się dobrze bawić, więc róbmy to. Kto ostatni na zjeżdżalni, ten stawia shake'a w McDonaldzie- krzyknął Michał i ruszył w stronę zjeżdżalni, która znajdowała się na poziomie piątego piętra. Ola z przerażeniem spojrzała na nią. W końcu ruszyła za Michałem i po jakimś czasie stali już na górze, czekając na swoją kolej.
-To kto pierwszy jedzie?- zapytała kobieta.
-Może razem? Nie wyglądasz na taką, która chciałaby zjechać sama.
-Czyli ja siadam pierwsza, a ty za mną i mnie będziesz trzymał?
-Owszem- mężczyzna uśmiechnął się cwaniacko.

-Mikołaj, ty mówisz poważnie? Będziesz dziadkiem?- zdziwiła się Halina.
-A ty prababcią, mamo- zauważyła słusznie Agata.
-Aż mi się nie chce wierzyć, że Dominiczka będzie mamą. Ja to nie zapomnę dnia, kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy. Jak ten czas szybko minął- westchnęła kobieta- Potem pojawiła się Ania na świecie, a w końcu Dawid.
-Agata, wy musicie się jeszcze o jedno dziecko postarać- odparł Mikołaj, bez zastanowienia. Agata, usłyszawszy słowa brata wstała gwałtownie od stołu. Jacek z kolei zmroził szwagra wzrokiem.
-Chyba się zapomniałeś- skomentował tylko i chciał iść za żoną. Mikołaj jednak go zatrzymał.
-Masz rację, zapomniałem się. Może lepiej będzie jak pójdę ją przeprosić- odparł Mikołaj i ruszył w stronę pokoju siostry. Wszedł do środka i zobaczył...
***
I co zobaczył Mikołaj? Jak myślicie?
A co sądzicie o Michale? Mam mnóstwo pomysłów i mam nadzieję, że się spodobają. I jak nowy styl bloga?