wtorek, 30 sierpnia 2016

III.6

...jak jego siostra opróżnia butelkę wódki.
-Agata, weź to odłóż- podszedł do niej i wyrwał jej butelkę- Co ty odstawiasz? Przepraszam za to, co powiedziałem. Naprawdę się zapomniałem- brat kobiety zaczął się tłumaczyć. Siadł obok Agaty i przytulił ją do siebie. Nowakowa płakała. Mikołaj czuł, jak jego bluzka robi się mokra- Siostra, nie płacz już. Naprawdę przepraszam.
-Przecież doskonale wiesz, że temat drugiego dziecka jest tematem tabu.
-Wiem siostra, a teraz wytrzyj te łzy, uśmiechnij się i chodź na dół.
-Ok, zaraz przyjdę- odpowiedziała Agata. Mikołaj ją zostawił. Kobieta się ogarnęła i dołączyła do reszty rodziny.

-I pamiętaj, nie próbuj pisnąć nic o tym, że jesteś moim szwagrem- Ola ostrzegła Mieszka. Stali oni właśnie i czekali aż przyjedzie po nich Michał ze swoją siostrą.
-A co ci tak na tym zależy?- spytał Mieszko- Czyżbyś się zakochała?
-Och, zamknij się- kobieta walnęła mężczyznę w ramię i w tej chwili pod blok podjechał czarny, sportowy Mercedes. Ola z Mieszkiem wsiedli do auta. Kiedy każdy z każdym się zapoznał, Michał ruszył spod bloku. Na miejsce dotarli po pół godzinie jeździe. Gdy tylko wysiedli z samochodu, Ola zamarła w bezruchu. Nie mogła się w ogóle ruszyć i nie docierały do niej słowa ich kolegów.
-Ola, co się dzieje?- zapytała Hania, siostra Michała.
-Mieszko, nie wiesz, co się dzieje?- zaniepokoił się Michał.
-Chyba się domyślam- westchnął Mieszko.
*Wspomnienia Oli*
Paweł zadzwonił po mnie, że jedzie nad jezioro i chce, żebym pojechała z nim. Bez wahania się zgodziłam. Ogarnęła się i po piętnastu minutach byłam gotowa do wyjścia. Paweł przyszedł po mnie dziesięć minut później i wyruszyliśmy w drogę. Pół godziny później byliśmy na miejscu. Wysiadłam z auta i zobaczyłam mojego ojca, rodziców Pawła i Mieszka. Spojrzałam  na mojego chłopaka zaskoczona.
-Co ty znowu wymyśliłeś?- zapytałam.
-Chodź bliżej nich- mężczyzna złapał swoją partnerkę za rękę i pociągnął za sobą. Po chwili uklęknął na jedno kolano, wyjął z kieszeni czerwone pudełeczko i zapytał- Aleksandro Wysocka, czy zostaniesz moją żoną?
-Ależ oczywiście- rzuciłam się Pawłowi na szyję. Wszyscy zaczęli nam bić brawo i po kolei gratulować.
*Teraz*
-Michał, mógłbyś mnie odwieź do domu?- zapytała Aleksandra, kiedy wróciła do rzeczywistości.
-No jasne, ale co się stało?
-Źle się poczułam. Możemy jechać?- Ola nie chciała wyjawiać, dlaczego chwilę wcześniej stała jak słup soli i jak najszybciej chciała znaleźć się w domu.
-To może ja pojadę z tobą?- zaoferował się Mieszko.
-Zostań z Hanią. To nia ma sensu, żebyś z nami jechał. Poza tym chcę pobyć sama- powiedziała Ola i ruszyła w stronę auta.
-Tylko nie zrób niczego głupiego- dodał, gdy ta wsiadała do auta. Ola przewróciła tylko oczami i zamknęła drzwi. Michał dołączył do niej i ruszyli.
-O co chodziło Mieszkowi?- to było pierwsze pytanie, jakie padło.
-O nic. Jedź i nie wypytuj- Ola powiedziała stanowczo i spojrzała przez szybę.
Całą drogę do domu Wysockiej jechali w ciszy. Gdy tylko dotarli, Ola bez pożegnania wysiadła z auta. Michał miał zamiar ją do gonić, ale stwierdził, że to nie ma sensu, więc postanowił wrócić do Mieszka i Hani.
Jak tylko Aleksandra weszła do klatki, ulżyło jej. Weszła po schodach na drugie piętro. Zauważyła, że koło mieszkania na podłodze siedzi jakiś mężczyzna w bluzie z kapturem na głowie i okularami przeciw słonecznymi. Z początku kobieta się przestraszyła, ale potem zorientowała się, kim jest facet.
***
Hejka. Opowiadanie miało być w środę, ale nie miałam czasu. W ogóle chyba wrócę do tego, że opowiadania będą długie i dodawane w weekend. Może jeszcze dopóki będzie w miarę luźno w szkole, od czasu do czasu w tygodniu się pojawi, ale tak to nie ma szans. W tym roku muszę się wziąć za historię, dlatego, że ocena wystawiona w tym roku znajdzie się u mnie na świadectwie dojrzałości, a z tym przedmiotem u mnie krucho.
W ogóle miała być w tym tygodniu miniaturka na koniec wakacji, ale jakoś nie mogę się wyrobić. No nie wiem, zobaczę, co jeszcze z tego wyniknie.
A wracając do opowiadania. Jak wam się podoba? Jak myślicie, kto siedział pod drzwiami Oli?

sobota, 27 sierpnia 2016

III.5

-Wiesz co? Myślę, że to nie najlepszy pomysł- odparła Ola i wróciła do swoich kolegów.
-Ale ja wypiłem dwa piwa i drinka. Nie mam nawet jak do was przyjechać- gdy Wysocka podeszła do stolika, Jacek rozmawiał akurat przez telefon ze swoją teściową- Nie, Mikołaj jest w barze razem ze mną i też już wypił... No to jutro rano przyjadę, a Agata może do tego czasu wróci. Wtedy z nią pogadam...Dobra, zobaczę, co da się zrobić- mężczyzna się rozłączył i rzucił telefon na stolik.
-Teściowa?- zapytała Ola.
-Tak. Muszę jechać do Dobrzykowic, tylko nie mam jak.
-Może do Krzyśka zadzwoń?- zaproponował Mieszko, a Jacek bez wahania wykręcił numer. Była co prawda północ, ale miał nadzieje, że Zapała odbierze. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, gdy usłyszał, że jego kolega odebrał.
-Krzysiek, obudziłem cię?...Jak to po lody?...No fakt, wiem to z doświadczenia...Słuchaj, a zawiózł byś mnie i Mikołaja do Dobrzykowic?...Teściowa panikuje...W tym barze, co często siedzimy...Ratujesz mi tyłek. Masz u mnie zgrzewkę piwa...Pa- Jacek się rozłączył i odetchnął z ulgą- Krzysiek będzie za dziesięć minut.
-To jak, płacimy i zmywamy się stąd?- zapytał Mikołaj.
-Tak, pójdę poprosić o rachunek- Jacek poszedł do barmana.

-Na kogo czekasz?- z zamyślenia Olę wyrwał znajomy głos. Odwróciła się i zobaczyła Michała, którego poznała w barze.
-Na taksówkę- odpowiedziała.
-A daleko mieszkasz? Bo jak nie, to mogę cię odprowadzić- zaproponował brunet. Ola chwilę się zastanawiała, aż w końcu wyjęła telefon i zadzwoniła odwołać taksówkę.
-Idziesz?- zapytała, gdy zorientowała się, że mężczyzna nie idzie obok niej.
-Tak, tak- Michał wyrównał do Oli i udali się w stronę osiedla, na którym mieszkała policjantka.

-Naprawdę, nie wiem jak ci mam Krzysiek dziękować- zwrócił się Jacek, stojąc oparty o dach auta policjanta.
-Wystarczy, że będę mógł na ciebie liczyć przy przeprowadzce, tylko Emilce nic nie mów i Tośkowi, bo to niespodzianka.
-Nie ma problemu. Jeszcze raz dzięki. Na razie.
-Pa- Krzysiek się pożegnał i odjechał spod domu państwa Białachów. Jacek z Mikołajem weszli do środka. W przedpokoju czekała już na nich zdenerwowana Halina Białach.
-Dobrze, że jesteście. Agata mi mówiła, że do dwudziestej trzeciej będzie w domu, a jak jej nie było, tak nie ma.
-Mamo, wiesz, że panikujesz?- zapytał Mikołaj, opierając się o ścianę.
-Ale telefonu też nie odbiera.
-Może jej się rozładował, a ona zasiedziała się u koleżanki- Jacek próbował uspokoić jakoś swoją teściową.
-A co jeśli..
-Mamo, nic jej nie będzie. Zobaczysz, że do południa pojawi się w domu. Chodź się położyć- Mikołaj zaczął prowadzić matkę do jej sypialni. Gdy był pewny, że już śpi, rzucił się na sofę w salonie, a Jacek poszedł spać do starego pokoju swojej żony. Stary pokój Mikołaja zajmował syn Nowaka. Noc minęła im nawet spokojnie. Rano, gdy Jacek się obudził, zauważył, że jego żona musiała wrócić, bo na krzesełku stała jej torba, której wczoraj nie było. Wstał z łóżka i pokierował się do kuchni. Tam ujrzał swoją małżonkę.
-Hej, gdzie byłaś wieczorem?- Mężczyzna oparł się o kuchenny blat, tak, że widział twarz Agaty.
-Na wieczorze panieńskim- odpowiedziała zdecydowanie. Jacka jednak jakoś nie satysfakcjonowała taka odpowiedź. Zaczął więc dopytywać dalej.
-To która twoja koleżanka ma zamiar wyjść za mąż?
-Taka Gośka, nie kojarzysz jej na pewno- odpowiedziała, starając się uniknąć wzroku męża.
-Nie ściemniasz mi tu czasem?
-Nie rozumiem czemu miałabym to robić.
-O której wróciłaś?
-A co to? Przesłuchanie?- kobieta zaczynała się ewidentnie denerwować.
-Żadne przesłuchanie. Martwiłem się tylko o ciebie, tak jak i twoja mama.
-Pół godziny temu wróciłam, a i wyprzedzam kolejne pytanie. Rozładował mi się telefon.
-No dobra- Jacek skapitulował. Nie chciał kłótni z żoną i to jeszcze przy jej mamie. Postanowił nie drążyć tematu. Po pięciu minutach do kuchni wpadł Dawid i rzucił się na ojca, widząc go.
-Cześć tato, cześć mamo- chłopiec przywitał się z rodzicami.
-Cześć synku. Jak ci się spało?
-Dobrze. Mamo, co to za pan, który wczoraj po ciebie przyjechał?
-Jaki pan?- zdziwił się Jacek, słysząc słowa swojego syna.
-No wczoraj po mamę jakiś pan przyjechał.
-A to był brat mojej koleżanki. Zawoził nas do klubu- wytłumaczyła się szybko. Jacek zaczynał pomału wątpić w wyjaśnienia swojej żony. Czuł, że coś przed nim ukrywa, ale nie chciało mu się bawić w detektywa. Był zmęczony i najchętniej wróciłby do łóżka, ale syn mu na to nie pozwolił. Zaciągnął go do salonu i chciał układać puzzle. Jacek nie mógł oprzeć się namową Dawida. Jednak cały czas trapiło go to, czy jego żona mówi prawdę.

-Dawno nie byłam na basenie- odparła Ola, machając nogami w wodzie. Siedziała na kafelkach i zajadała batonika- Uwielbiam pływać, ale nie mam jakoś czasu.
-Mi to już zaczyna się nudzić. Ty przynajmniej masz ciekawą pracę.
-A ja bym chętnie się z tobą zamieniła- odparła. Kobieta skończyła jeść akurat batonika. Rzuciła do kosza papierek i wskoczyła do wody. Zaczęła płynąć do drugiego brzegu. Michał zaczął się z nią ścigać, ale nie miał szans z Olą.
-Olka, a co byś powiedziała na wypad nad jezioro?
-Ciekawa propozycja, a kiedy?- Olka podpłynęła bliżej znajomego.
-Jutro pracujesz?
-Nie, przecież mówiłam, że ten cały weekend jestem w domu. Nie słuchałeś mnie- Olka chlapnęła Michała, a on w odwecie zanurkował i pociągnął Wysocką pod wodę. Gdy się wynurzyli, zaczęli chlapać wodą jak małe dzieciaki. Nie patrzyli na to, że wokół nich są ludzie. Podobała im się ta zabawa i nie mieli zamiaru zaprzestać. Ale po jakimś czasie znudziło im się.
-Co powiesz na wypad nad jezioro jutro?- zapytał w końcu Michał.
-W sumie fajny pomysł. Ale to jakiś bardziej grupowy, czy ja i ty?
-Chciałem zabrać moją siostrę. Chyba nie masz nic przeciwko?
-Czyli ja też mogę kogoś zabrać?- Ola uśmiechnęła się cwaniacko.
-No pewnie. A mogę wiedzieć kogo?
-Kolegę z pracy- odpowiedziała krótko. Miała oczywiście na myśli Mieszka, ale nie miała zamiaru przyznać się, że był jej szwagrem.
-Ok, nie ma problemu.
-A ile lat ma twoja siostra?
-Tyle co ja- odpowiedział, a Ola zmarszczyła brwi.
-Bliźniaczka?
-Nie- odpowiedział i posmętniał trochę.
-Co jest?
-Nie ważne. Mieliśmy się dobrze bawić, więc róbmy to. Kto ostatni na zjeżdżalni, ten stawia shake'a w McDonaldzie- krzyknął Michał i ruszył w stronę zjeżdżalni, która znajdowała się na poziomie piątego piętra. Ola z przerażeniem spojrzała na nią. W końcu ruszyła za Michałem i po jakimś czasie stali już na górze, czekając na swoją kolej.
-To kto pierwszy jedzie?- zapytała kobieta.
-Może razem? Nie wyglądasz na taką, która chciałaby zjechać sama.
-Czyli ja siadam pierwsza, a ty za mną i mnie będziesz trzymał?
-Owszem- mężczyzna uśmiechnął się cwaniacko.

-Mikołaj, ty mówisz poważnie? Będziesz dziadkiem?- zdziwiła się Halina.
-A ty prababcią, mamo- zauważyła słusznie Agata.
-Aż mi się nie chce wierzyć, że Dominiczka będzie mamą. Ja to nie zapomnę dnia, kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy. Jak ten czas szybko minął- westchnęła kobieta- Potem pojawiła się Ania na świecie, a w końcu Dawid.
-Agata, wy musicie się jeszcze o jedno dziecko postarać- odparł Mikołaj, bez zastanowienia. Agata, usłyszawszy słowa brata wstała gwałtownie od stołu. Jacek z kolei zmroził szwagra wzrokiem.
-Chyba się zapomniałeś- skomentował tylko i chciał iść za żoną. Mikołaj jednak go zatrzymał.
-Masz rację, zapomniałem się. Może lepiej będzie jak pójdę ją przeprosić- odparł Mikołaj i ruszył w stronę pokoju siostry. Wszedł do środka i zobaczył...
***
I co zobaczył Mikołaj? Jak myślicie?
A co sądzicie o Michale? Mam mnóstwo pomysłów i mam nadzieję, że się spodobają. I jak nowy styl bloga?

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

III.4

Wróciła do salonu i złapała młodego mężczyznę za koszulkę.
-Przez ciebie moja córka i mój mąż nie żyją- wysyczała.
-Olka puść go, nie rób sobie kłopotów- powiedział spokojnie Mikołaj, chcąc powstrzymać ją od popełnienia błędu.
-Pani to chyba coś na mózg padło.
-Aleksandra Pawlak, pamiętasz mnie? Pięć lat temu wsiadłeś po pijanemu za kółko, spowodowałeś wypadek, zginęła dwulatka i mężczyzna. Pamiętasz to, pamiętasz?- Ola prawie wrzeszczała.
-Igor, o czym ta policjantka mówi?
-Olka, uspokój się- Mikołaj odciągnął koleżankę od Małaszyńskiego- Proszę pani, niech mi pani powie, co tu się stało?
-Nic, wszystko w porządku.
-Przecież widziałem, jak on panią bije.
-Ale ja nie składam doniesienia.
-Ale pan Igor i tak złamał zasady zwolnienia warunkowego. Musimy go zatrzymać- oznajmiła Ola, trzymana cały czas przez Mikołaja.
-Wezwiemy drugi patrol, który zabierze pani...
-Partnera- dokończyła pani Marta.
-A pani z córką pojedzie z nami.
-No dobra.

-Cześć Jacek, co chciałeś?- do pokoju dyżurnego wszedł Mieszko.
-Hej, Mikołaj z Olą wiozą kobietę i dziewczynkę. Zrobicie to z Olą, a Mikołaj zajmie się przesłuchaniem faceta, którego wiezie szóstka- odparł.
-Ok, a w ogóle jak Agata?
-Nawet dobrze. Idź do niebieskiego pokoju i czekaj na Olę.
-Dobra- Mieszko wyszedł i udał się do pokoju przesłuchań dla dzieci. Po pięciu minutach zjawiła się Ola z partnerką Małaszyńskiego i jego córką. Zaczęli ich przesłuchanie, jednak Ola nie mogła się nie powstrzymać od powiedzenia Mieszkowi o tym, że Mikołaj przesłuchuje zabójcę jej męża i córki, a Mieszka brata i bratanicy.
-Mieszko, źle się czuję- powiedziała Ola i się podniosła, żeby opuścić pomieszczenie.
-Przepraszam, zaraz wrócę- odparł Mieszko i wyprowadził Olę.
-Co się dzieje?
-Wiesz kogo przesłuchuje w tej chwili Mikołaj?- zapytała.
-Kogo?
-Małaszyńskiego.
-O kurwa. Nie mówisz poważnie chyba?- Mieszko był zdziwiony- Ten sam, co zabił Pawła i Kornelię? Ja pierdole.
-I tak wróci za kratki i tak. Złamał zasady zwolnienia warunkowego. Błagam cię, nie rób niczego głupiego- poprosiła go Ola i wróciła do Klaudii i jej mamy. Mieszko stał i zastanawiał się, co ma zrobić. W końcu zrezygnował z robienia awantury i dołączył do Wysockiej.
Gdy cała sprawa się wyjaśniła, a Małaszyński trafił za kratki, Ola, Mikołaj i Mieszko udali się ma stołówkę. Po chwili dołączył do nich również Jacek.
-Słuchajcie, a może dzisiaj zrobimy sobie po pracy wypad na jakieś piwko- zaproponował Nowak.
-A ty młody nie powinieneś wracać do żony i syna po pracy?- Mikołaj spojrzał na szwagra.
-Agata z Dawidem postanowili pojechać do mamy. To jak?
-Ja chętnie- odparł Białach. Jacek skierował wzrok na Wysocką i Pawlaka.
-A wy?
-W sumie i tak nie mam nic do roboty, więc mogę iść- powiedziała Ola.
-No dobra, to ja też już pójdę- zgodził się Mieszko.
-To po pracy wszyscy spotykamy się pod komendą- zarządził Jacek i wziął się za jedzenie, bo powoli mu stygło. Jego koledzy również zaczęli jeść. Po posiłku Jacek wrócił do swojego gabinetu, Mieszko poszedł do szefowej, bo go wzywała, a Ola z Mikołajem na patrol.
-Dobrze, że mamy tą sprawę już za sobą- westchnęła Ola, patrząc w okno.
-Domyślam się, że nie była ona dla ciebie zbyt łatwa- stwierdził Mikołaj, cały czas skupiając się na drodze.
-Jak i dla Mieszka. Jak powiedziałam mu, kogo przesłuchujesz, to myślałam, że wpadnie ci do pokoju i narobi sobie kłopotów.
-Dobrze, że na ciebie skargi nie złożył.
-Jakoś bym to przeżyła- Ola wzruszyła ramionami.

-To co? Idziemy?- spytał Jacek, gdy stali w komplecie pod komendą.
-No wszyscy są, więc tak- odparł Mikołaj i ruszyli w stronę ulubionego baru wszystkich policjantów. Auta postanowili zostawić pod komendą, a wrócić mieli zamiar taksówką.
-A tak w ogóle, to muszę wam coś powiedzieć, ale nie wiem, czy zrobić to teraz, czy później- odezwał się Mikołaj.
-Dajesz teraz- zadecydowała Ola.
-Ok, a więc, zostanę dziadkiem- oznajmij, a pozostała trójka się zatrzymała.
-Ty sobie żarty robisz?- zapytał Jacek, nie dowierzając w to, co słyszy.
-Nie, Dominika jest w ciąży.
-A ona przypadkiem nie jest za młoda?- tym razem głos zabrał Mikołaj.
-Wiem, nie byliśmy z Kamilą zadowoleni na początku, ale w końcu ma skończone osiemnaście lat, a poza tym ten Szczepan, to spoko chłopak.
-Sorry Mikołaj, że o to zapytam, ale macie pewność, że ojcem jest Szczepan? Nie, żebym wątpił w twoje wychowanie, ale Dominika nie jest święta- powiedział Mieszko.
-Wiem, Szczepan też ma obawy, ale powiedziałem, że jak tylko urodzi się dziecko, opłace mu test na ojcostwo.
-To za ile zostaniesz dziadkiem?
-Za około sześć miesięcy- odpowiedział Oli Mikołaj.
-Czyli wiemy już, co świętujemy- krzyknął Jacek, wchodząc do baru. Wszyscy się zaśmiali. Znaleźli wolny stolik i zasiedli przy nim. Po chwili podszedł do nich barman i złożyli zamówienia. Po jakimś czasie zjawił się DJ i Mikołaj zaciągnął Olę na parkiet. Bawiła się świetnie. Gdy wracała do stolika, żeby się napić, wpadła na mężczyznę. Był to brunet o brązowych oczach.
-Uważaj jak...- chciał ją ochrzanić, ale gdy spojrzał w jej błękitne tęczówki, przeszło mu.
-Przepraszam- odparła zarumieniona Ola.
-Nic się nie stało, ale na następny raz bądź uważniejsza.
-Na pewno będę.
-Sama jesteś?- spytał mężczyzna.
-Nie, z kolegami.
-Kolegami?
-Tak, a co w tym takiego dziwnego?
-Nie, nic. Dasz mi swój telefon?
-A po co ci? Przecież nawet nie znamy swoich imion- Olę trochę zirytowała nachalność nowo poznanego faceta.
-Michał- mężczyzna podał dłoń kobiecie- Zdradzisz swoje imię?
-Ola- Wysocka odwzajemniła jego gest.
-A może zamiast w barze, poszlibyśmy na spacer?- zaproponował Michał.
-Wiesz co?...

***
No hej ludziska. Jest kolejne opowiadanie. Myślcie, że Ola zgodzi się na spacer z Michałem. Tak swoją drogą, to zainspirował mnie zwiastun 5.serii serialu. Co o nim sądzicie? Jedyne, co mi się podoba to to, że Emilka będzie w ciąży z Krzyśkiem. Ten Michał mi się jakoś nie widzi. Jestem również ciekawa, dlaczego dojdzie do walki między Mikołajem i Jackiem (osobiście kibicuje Jackowi). No i mam nadzieję, że Ola nie zgodzi się na przeniesienie do wojewódzkiej.
A Wy, co sądzicie o tym wszystkim?
Dla tych, co nie widzieli, link: https://youtu.be/FvF9gBTUVfs

III.3

-Dzień dobry pani starsza posterunkowa- powiedział Mikołaj, zauważywszy swoją partnerkę, która wysiadła akurat z auta.
-Cześć Mikołaj- powiedziała, zamknęła drzwi i skierowała się w stronę komendy, nie wchodząc z kolegą w rozmowę. Poszła się jak najszybciej przebrać, a potem do biura.
-Co tak uciekłaś?- do pomieszczenia wszedł Białach. Ola nic nie odpowiedziała, tylko dalej pisała jakiś raport- Przecież wiesz, że nie unikniesz rozmowy na temat twojego wczorajszego i przedwczorajszego zachowania.
-Ile jeszcze czasu do odprawy?- zapytała zrezygnowana, odkładając długopis.
-Dwadzieścia minut.
-No dobra, opowiem. To było pięć lat temu. Paweł z Kornelką jechali po mnie do szpitala. Nie dojechali. Jakiś pijany siedemnastolatek jechał na czołowe zderzenie. Uderzył w auto, w którym podróżował mój mąż i moja córeczka. Kornelka zginęła na miejscu. Paweł w stanie krytycznym trafił do szpitala, ale nie udało się go uratować. Nastolatkowi się nic nie stało.- Ola starała się powstrzymać od uronienia łez.
-Wczoraj pod szpitalem miałem wrażenie, że Mieszko o tym wszystkim wie. Skąd?
-Mieszko to brat Pawła. Po ich śmierci tylko dzięki niemu się nie załamałam. Wróciłam do panieńskiego nazwiska, poszłam do szkoły policyjnej i dzięki temu chyba jeszcze nie trafiłam do wariatkowa- odpowiedziała- Ale proszę, skończmy tą rozmowę, bo się zaraz poryczę.
-Przykro mi Olu. Ok, możemy skończyć. Najlepiej to może po mału pójdziemy na odprawę- zaproponował Mikołaj. Ola się zgodziła. Opuścili we dwójkę biuro i ruszyli w stronę sali odpraw. Gdy doszli, było w niej już kilkoro policjantów. Patrol 05 zajął wolne miejsca. Po chwili obok Mikołaja siadł Jacek, który wpadł zdyszany.
-A ty co?- szepnął do niego szwagier.
-Budzik mi nie zadzwonił- odparł i do pomieszczenia wkroczyła młodsza inspektor Jaskowska. Wszyscy zamlikli. Odprawa przebiegła jak zwykle i po piętnastu minutach każdy udał się zająć swoimi obowiązkami. Białach z Wysocka wyjechali na miasto. Długo jeździli w ciszy. Nie mieli żadnego wezwanie przez trzy godziny, ale w końcu odezwał się dyżurny.
-05 zgłoś się dla 00.
Ola chwyciła za szczekaczkę.
-Tak, 00?
-Jedźcie na Piławską 23/17. Pięcioletnia dziewczynka zadzwoniła na numer alarmowy i powiedziała, że tata bije jej mamę. Spradźcie to.
-Ok, przyjęłam- odparła Ola- Włączamy bomby.
Mikołaj przyśpieszył i po pięciu minutach byli na miejscu. Zaparkowali auto jak najbliżej się dało i pobiegli pod wskazany przez dyżurnego numer. Gdy tylko znaleźli się pod drzwiami, Ola zapukała. Po chwili usłyszeli, że ktoś przekręca klucz i ujrzeli dziewczynkę, która prawdopodobnie wezwała policję.
-Tata bije mamę. Zróbcie coś.
-Spokojnie. Jak masz na imię?- spytał Mikołaj.
-Klaudia- odpowiedziała dziewczynka.
-A więc, Klaudia. Ty zostaniesz z moją koleżanką Olą, a ja wejdę do środka i spróbuje powstrzymać twojego tatę. Ok?- dziewczynka kiwnęła twierdząco głową. Mężczyzna tak też zrobił. Po dwóch minutach Mikołaj poprosił Olę, żeby weszli do środka. Dziewczynka rzuciła się na mamę.
-Chcę zobaczyć pański dowód- odparła Ola. Przerażona kobieta, która nie wyglądała na więcej niż dwadzieścia dwa- trzy lata, podała dowód osobisty ojca swojego dziecka policjantce. Starsza posterunkowa odeszła na bok, żeby skontaktować się z dyżurnym i sprawdzić faceta. Gdy tylko przeczytała nazwisko, skojarzyła je, ale nie wiedziała skąd.
-00 dla 05.
-00 zgłaszam się.
-Sprawdź mi faceta. Igor Małaszyński, urodzony piętnastego lipca, tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego czwartego, zameldowany na Czeskiej 12.
-Ok, chwila- Jacek zamilkł, ale po chwili miał dla Oli potrzebne informacje- Gościu jest na warunkowym od pięciu tygodni.
-A za co siedział?
-W wieku siedemnastu lat spowodował wypadek po pijanemu. Przez niego zginęło dziecko, a w szpitalu zmarł mężczyzna, który był kierowcą auta, w które przywalił Małaszyński- wyjaśnił Jacek, a Ola poczuła jak nogi się pod nią uginają. Już wiedziała skąd kojarzy to nazwisko.
-Wszystko w porządku Ola?- Jacek się zaniepokoił.
-Tak, tak. Dzięki- Ola schowała radiostację i oparła się o ścianę. Wróciła do salonu i...
***
No hej, hej. Jak myślicie, co się stało, gdy Ola wróciła do salonu?
Mam dla Was jeszcze wiadomość. Uznałam, że będę pisała krótsze opowiadania, ale będę dodawała je częściej. Co Wy na to?

czwartek, 4 sierpnia 2016

III.2+ 5 seria serialu

-Agata, słyszysz mnie?- Jacek próbował ocucić swoją żonę, ale ona była nieprzytomna. Do tego było czuć, że jest pod wpływem alkoholu- Agata, obudź się- potrząsnął ją za ramię.
-Karetka zaraz będzie- oznajmił Mikołaj.
-Agata, błagam, nie możesz zostawić mnie i Dawida. Obudź się skarbie- blondyn cały czas mówił do swojej żony, a ona nie reagowała.
-Siostra, błagam, nie rób mi tego- powiedział Mikołaj.
Po pięciu minutach zjawiło się pogotowie ratunkowe i przetransportowało Agatę do szpitala. Mąż i brat kobiety szybko poszli po auto do Nowaka i pojechali do szpitala wskazanego przez ratowników. W międzyczasie Jacek skontaktował się z Olą i zapytał się, czy jego syn może u niej przenocować. Koleżanka bez wahania się zgodziła.

-No to dzisiaj śpisz u mnie- oznajmiła Ola, a na twarzy Dawida pojawił się banan.
-A obejrzymy jakąś bajkę? Proszę- spojrzał na nią maślanymi błękitnymi oczami.
-Nie-e- kobieta pokręciła głową na znak sprzeciwu- Oboje idziemy spać.
-Ale ciociuuuu, tylko pół godziny- chłopiec próbował wynegocjować, ale Aleksandra była nieugięta.
-Idziemy spać Dawid- odparła stanowczo, gasząc telewizor. Syn przyjaciela kobiety położył się naburmuszony na pościelonej wcześniej sofie i przykrył się po uszy.
-Zgaś chociaż światło ciocia.
-A piżamy? Mam gdzieś jeszcze z poprzedniego twojego nocowania.
-Śpię w ubraniach- powiedział i przekręcił się tak, że leżał twarzą do ściany. Oli nie pozostało nic innego, jak zgasić światło i iść do swojej sypialni. Gdy ściągała dżinsy, przez swoją nieuwagę strąciła przedmiot, stojący na szafce nocnej. Okazało się, że to ramka na zdjęcie. Na jej nie szczęście potukła się. Poszła po cichu po szufelkę do kuchni, sprzątnęła szkło, wyrzuciła je razem z ramką, a zdjęcie wzięła do ręki i siadła z nim na na łóżku. Łza zakręciła się w jej oku.
*Wspomnienia Oli*
-Ta operacja jest niezbędna. Musimy ją wykonanać jak najszybciej. Serce pani córki jest naprawdę słabe- oznajmił lekarz. Byłam zdruzgotana. Bałam się o Kornelkę, że coś może stać się podczas operacji, że będą jakieś powikłania, przez co rokowania będą gorsze. Bałam się jak każda matka, która dowiaduje się, że jej małe dziecko musi przejść poważną operację.
-Przepraszam- ze łzami wstałam z krzesła i wybiegłam z gabinetu. Udałam się na salę szpitalną, gdzie przebywał mój mąż z córeczką. Nie musiałam nic mówić. Siadłam na kolanach Pawła i wtuliłam się w niego.
-Damy radę- wyszeptał.
*Teraz*
-Tak mi was brakuje- Ola wyszeptała, patrząc się cały czas w zdjęcie, na którym była ona, jej mąż, jej córka i jej tata. Poleciały jej łzy. Odłożyła zdjęcia na szafkę, żeby nie zniszczyć, położyła się i spojrzała na miejsce, gdzie kiedyś spał Paweł, a potem na łóżeczko, stojące w kącie. Mimo pięciu lat, nie potrafiła go złożyć, a gdy ktoś do niej przychodził, zawsze zamykała drzwi od sypialni na klucz. Nie chciała, aby ktokolwiek wiedział o jej tragedii. Mimo powrotu do panieńskiego nazwiska, rzucenia się w wir pracy, nie umiała zapomnieć o przykrych wydarzeniach. W końcu udało się jej zasnąć.

-Udało się ustabilizować stan pańskiej żony- zwrócił się do Jacka lekarz. Mężczyzna odetchnął z ulgą, że nic się nie stało poważnego Agacie. Doktor odszedł, a Jacek siadł na krześle. Ulżyło mu.
-Jak dobrze, że nic jej nie jest- powiedział Mikołaj.
-Niech no ja tylko dorwę drania, który jej to zrobił, to nie będzie litości.
-Pomogę ci.
-Heh, co za ironia losu. Jeszcze dwie godziny temu siedzieliśmy i rozmawialiśmy o tym, co zrobić, żeby przestała chlać, o rozwodzie, a teraz się o nią zamartwiam- Jacka zaczęła bawić zaistniała sytuacja.
-No rzeczywiście, ale może to ją czegoś nauczy?
-Miejmy nadzieję, chodź do niej- mężczyźni wstali z krzeseł i poszli na salę do Agaty.

Nastał kolejny dzień. Olę obudził budzik o szóstej trzydzieści. Wstała z łóżka, założyła kapcie i podreptała do salonu. Zdziwiła się, widząc bałagan, ale przypomniała sobie, że nocował u niej syn Jacka. Najpierw postanowiła wziąć szybki prysznic. Potem się umalowała i poszła szykować śniadanie. Gdy skończyła, obudziła Dawida i poszli zjeść. Dwadzieścia minut później siedzieli w aucie i Ola jechała w stronę domu kolegi. Niestety go nie zastali. Zaczęła próby skontaktowania się z nim bezpośrednio i przez Mikołaja, ale nic nie dawało. W końcu nie starczyło jej czasu, żeby jechać do szpitala, bo znajdował się on z drugiej strony miasta i pojechała z Dawdiem na komendę.
-Ciocia, ale ja nie chcę kolejny raz siedzieć na komendzie. Tu jest tak nudno. -Pretensje do taty i wujka Mikołaja- odparła, parkując na swoim miejscu. Wysiedli z auta i policjantka zamiast iść się przebrać, udała się z Dawidem do gabinetu pani komendant. Zapukała i po usłyszeniu zezwolenia, weszli do środka.
-Dzień dobry- przywitała się nie śmiało starsza posterunkowa, siadając na krześle. Dawid siadł na jej kolanach.
-Dzień dobry- odpowiedziała zaskoczona Jaskowska, widząc swoją podwładną z synem dyżurnego- Przepraszam, że zapytam, ale co syn Nowaka robi z tobą starsza posterunkowa? I nie wiesz gdzie on jest? Tak samo nie ma Mikołaja, a ty się spóźniasz i przychodzisz z młodym Nowakiem.
-No bo to się wydarzyło wczoraj. Powiem pani, ale nie chce, żeby Dawid słyszał- odparła, spoglądając na chłopca, który bawił się samochodzikiem stojącym na biurku.
-To zaprowadź go do Pawlaka i przyjdź- powiedziała Jaskowska. Ola była zaskoczona jej wyrozumiałością. Myślała, że szefowa będzie na nią krzyczeć, że komenda to nie przedszkole, i tym podobne. Młoda policjantka zaprowadziła chłopca do kolegi, który zawsze opiekował się dziećmi i wróciła do Jaskowskiej.
-No to co się dzieje?- spytała komendant, uważnie wpatrując się w podwładną.
-Żona Jacka, a siostra Mikołaja jest w szpitalu. Oni pewnie tam siedzą, ale ja nie odbierają ode mnie telefonów. Jacka w domu też nie ma, a Mikołaj to nie wiem. Nie miałam już czasu. Chciałam zdążyć- tłumaczyła Ola. Jaskowska się do niej uśmiechnęła.
-Spokojnie Wysocka. Nic się nie stało. Idź się przebiesz, a potem z Pawlakiem przyprowadźcie syna Nowaka do mnie. Jedźcie zobaczyć, co z Jackiem i Mikołajem, a potem na patrol. Ok?- zaproponowała Jaskowska. Ola była jej wdzięczna.
-Dziękuję- wstała z krzesła i po chwili nie było jej w gabinecie szefowej.

-Ale skąd ci to przyszło do głowy?- zdziwił się Jacek.
-Bo tak się złożyło, że moja koleżanka słyszała całą waszą rozmowę i mi powiedziała. Kochasz mnie? Akurat. A ty Mikołaj? Przecież jesteś moim bratem. Powinieneś stać po mojej stronie- Agata spojrzała na Białacha, który stał oparty o ścianę.
-Ale Agata, ty nie widzisz, co robisz? Staczasz się tak samo jak Kamila i wiesz co ci jeszcze powiem? Jeśli dojdzie do rozwodu, to uwierz mi. Będę po stronie Jacka- powiedział stanowczo, podchodząc do łóżka siostry- Zastanów się dobrze, co robisz ze swoim życiem.
Mikołaj zawinął się i wyszedł z sali. Małżonkowie popatrzyli na siebie. Jacek zabijał żonę wzrokiem, a w jej oczach były mieszane uczucia. Z jednej strony czuła wściekłość na męża, że pomyślał o rozwodzie, a z drugiej strony smutek, bo przypomiała sobie wszystkie szczęśliwe chwile z ich życia, a Jacek chciał to wszystko zniszczyć.
*Wspomnienia Agaty*
Siedziałam zamknięta w łazience i wpatrywałam się w test ciążowy. Bałam się, że będzie tak jak zwykle i nie zobaczę tych dwóch kresek. Dwa lata starania, kilka prób in vitro i cztery nieudane ciążę. Do tego hektolitry wylanych łez.
-Kochanie, wszystko w porządku?- usłyszałam głos Jacka, który oderwał mnie od przykrych wspomnień. Spojrzałam na test i nie mogłam uwierzyć. Dwie kreski oznaczające ciążę. Rzuciłam przedmiot na podłogę i wybiegłam z łazienki, rzucając się na męża.
-Udało się wreszcie, jestem w ciąży i wierzę, że to dziecko na pewno uda mi się urodzić- odparłam ze łzami szczęścia.
-Wiesz, że musisz iść do ginekologa?
-Pójdziemy, pójdziemy. Zaraz się z nim umowię na wizytę- powiedziałam i poleciałam po telefon, aby umówić się na wizytę.

-To ósmy tydzień- oznajmiła lekarka. Posłaliśmy sobie uśmiechy z Jackiem.
-Proszę pani, a co zrobić, żeby kolejny raz nie koronie?- odważyłam się zapytać.
-Na pewno będzie pani przychodzić co dwa tygodnie na kontrole, do dwudziestego tygodnia. Wiadomo, że wiele nie można na to poradzić. Odpowiednia dieta, nie wykonywanie czynności wymagających trzymanie rąk w górze, nie przemęczanie się, nie dźwiganie. O tym powinna pani pamiętać przede wszystkim- powiedziała lekarka, podając mi ręcznik, żebym wytarła brzuch. Zrobiłam to i przenieśliśmy się na krzesła stojące przy biurku. Zapisała coś na karteczce, podała mi ją i mogliśmy opuścić jej gabinet.
-Zobaczysz Agatko, ta ciąża na pewno przebiegnie prawidłowo- Jacek mnie mocno przytulił i udaliśmy się do domu.
*Teraz*
-Jacek, a jeśli ci przyrzeknę, że się zmienię?- kobieta spojrzała na męża z nadzieją w oczach.
-Sam nie wiem. Muszę to wszystko przemyśleć- Jacek opuścił salę żony. Przy wyjściu wpadł na Olę i Mieszka.
-Cześć Jacek, jak tam Agata. Dobrze się czuje?- spytała Ola.
-Tak- odpowiedział krótko i ich wyminął. Musiał się przejść i wszystko przemyśleć. Ola postanowiła pójść za nim.
-Jacek, zaczekaj!- zawołała kobieta.
-Co chcesz?
-Jacek, przecież widzę, że coś się dzieje- rzekła. Mężczyzna prychnął.
-To jest jakaś farsa. Przecież jeszcze wczoraj wieczorem myślałem o rozwodzie, a dzisiaj siedziałem przy jej szpitalnym łóżku, bo ktoś ją napadł.
-Skoro tak, to musisz ją kochać.
-Kocham ją, ale co z tego, jeśli ona tak dalej będzie robić? Jeśli dalej będzie znikała na całe dnie, a do domu będzie wracać kompletnie pijana?
-Sama sobie z tym nie poradzi. Musisz okazać jej wsparcie, zawalczyć o to, żeby było lepiej. Ona musi zobaczyć, że tobie na niej zależy, no chyba, że jest inaczej.
-Nie no, oczywiście, że mi na niej zależy- Jacek rozwiał wątpliwości swojej przyjaciółki.
-To walcz. A i Dawid jest na komendzie. Zabiorę go potem do siebie. Przyjedź proszę po niego, bo mam dzisiaj plany i nie mogę ich zmienić- Ola zostawiła Jacka samego na środku parku i wróciła do Mieszka, który gadał z Mikołajem.
-Słyszałaś, że ten chłopak, który ukradł wczoraj matce auto, odzyskał przytomność?- spytał ją Białach, jak tylko do nich doszła.
-Jak dla mnie to on zasługuje na śmierć- wycedziła przez zęby policjantka.
-Możesz mi w końcu powiedzieć, o co ci od wczoraj chodzi?
-Przez takich jak on, giną potem niewinne osoby- warknęła i poszła do radiowozu. Nie miała ochoty spowiadać się Mikołajowi.
-O co jej chodzi?- spytał z Białach. Pawlak tylko wzruszył ramionami i poszedł za Olą. Gdy oboje siedzieli w radiowozie, Aleksandra wybuchła płaczem.
-Ola, nie płacz- Mieszko położył dłoń na ramieniu Wysockiej.
-Ja cały czas nie wierzę w to, że ich już z nami nie ma- zaniosła się jeszcze bardziej i nie mogła się uspokoić.
-Wiem, że trudno ci się z tym pogodzić. Mi również, ale nie możemy żyć przeszłością. Czasu się nie cofnie.
-To wszystko moja wina. Po co ja się zgadzałam wyjść dzień wcześniej, no po co? Gdybym poleżała jeszcze dzień w tym szpitalu, to by do tego wszystkiego nie doszło- Ola zaczęła się obwiniać. Już nie pierwszy raz.
-Skąd możesz wiedzieć? Przecież nawet jeśli byś nie wychodziła tego dnia ze szpitala, to równie dobrze oni mogliby jechać, żeby cię odwiedzić. Ty naprawdę nie miałaś wpływu na bieg wydarzeń tamtego dnia.
-Czasem bym wolała, żeby to się stało, jakbyśmy wracali, żebym ja była tam razem z nimi i z nimi zginęła.
-Zaczynasz badać głupoty. Może wracajmy na fabrykę i poprosimy Jaskowską o dzień biurowy. Nie wyglądasz na taką, co byłaby w stanie jeździć w patrolu- odparł Mieszko i odpalił silnik radiowozu. Następnie zgłosił dyżurnemu, który był na zastępstwie za Jacka, że wracają na komendę, bo Ola się źle poczuła. Po prawie godzinie byli na miejscu. Wysiedli z radiowozu i udali się na jednostkę.
-Wysocka, Pawlak, a co wy tu robicie?- zdziwiła się Jaskowska.
-Zmarkotniej bardziej- szepnął do Oli Mieszko, a potem zwrócił się do szefowej- No widzi pani, Ola się źle poczuła i postanowiliśmy wrócić na komendę, żeby poprosić panią o dzień biurowy.
-No dobra, zgadzam się. Rzeczywiście Ola nie wygląda najlepiej. Może byś poszła do domu lepiej?
-Nie jest aż tak źle. Jeszcze jestem w stanie wypełniać raporty.
-No dobra, ale jak coś, to mów- powiedziała Jaskowska i razem z Dawidem, którego pilnowała, udała się na stołówkę, a Mieszko z Olą do biura.

-Na pewno chcesz wyjść na własne żądanie?- zapytał Jacek, idąc razem z żoną do jej lekarza prowadzącego.
-Tak, na pewno- Agata zapukała do drzwi i jak tylko usłyszeli, że mogą wejść, zrobili to.
-Pani Agato, powinna pani odpoczywać- odparł lekarz, widząc ją.
-Chcę się wypisać na własne żądanie i jestem tego pewna- kobieta przeszła od razu do rzeczy.
-Ale jest pani pewna. Została pani pobita, może warto jednak jeszcze trochę poleżeć, tak z jedną dobę- zasugerował doktor.
-Proszę pana, ja mam dziecko, mój mąż pracuje, kto się nim zajmie?
-A dziecko z kim teraz jest?
-Koleżanka z pracy mojego męża go pilnowała, a teraz jest z ich szefową, bo ona miała służbę.
-No wie pani, ja nie mogę zmusić pani do zmiany decyzji, ale niech się pani jeszcze zastanowi.
-Jestem zdecydowana. Chcę wyjść dzisiaj- oznajmiła.
-No dobra, przygotuję wypis. Przyniosę go pani za kwadrans- zgodził się w końcu i małżeństwo wróciło na salę, gdzie leżała Agata.
-Masz siostra- do sali akurat wszedł Mikołaj z rzeczami kobiety.
-Dzięki- podeszła do brata i wzięła od niego torbę. Poszła do łazienki się przebrać i zrobić sobie makijaż. Wyszła po pół godzinie. Czekał na nią już lekarz z wypisem. Wzięła go od niego i cała trójka opuściła szpital. Pojechali jeszcze po Dawida, Mikołaj odwiózł Nowaków do ich mieszkania, a sam wrócił do siebie.

-Cześć Mieszko- mężczyzna usłyszał kobiecy głos. Obrócił się i zobaczył Olę.
-Cześć, myślałem, że to ty będziesz pierwsza dzisiaj i zdziwiłem się jak ciebie nie było, gdy przyszedłem- odparł.
-Niedawno Jacek odebrał Dawida ode mnie- wyjaśniła.
-Ok. Jak ty się w ogóle trzymasz Ola?- spytał Mieszko.
-Jak zwykle w ten dzień. Pewnie jak wrócę to wezmę album, siądę na łóżku i znacznę go przeglądać.
-I pewnie będziesz płakać.
-Skąd wiedziałeś?
-Intuicja. W ogóle wciąż nie wierzę w to, co się stało.
-Kornelia by szła teraz do pierwszej klasy- westchnęła Ola i wtuliła się w Mieszka- Może miałaby siostrę.
-No może, ale wiesz, że nie ma co gdybać. W ogóle pamiętam jak przyjechaliście do rodziców, jak wziąłem pierwszy raz swoją bratanicę na ręce, jak Paweł wariował, że trzymam ją nie tak, że jedna ręka za wysoko, druga za nisko.
-Nie zapomnę tego. Był bardziej przewrażliwiony na jej punkcie niż ja i wasza mama.
-No właśnie. Szkoda, że ich już nie ma. Paweł był wspaniałym bratem...
-Mężem i ojcem- dokończyła Ola- Pamiętasz jaki zdesperowany był, żeby pomóc Kornelce?
-No pewnie Ola, że pamiętam.
Ola z Mieszkiem jeszcze z godzinę wymieniali się wspomnieniami, a potem oboje wrócili do swoich domów. Ola tak jak zwykle w rocznicę śmierci męża oraz córki wzięła album ze zdjęciami i ze łzami w oczach zaczęła go przeglądać. Długo nie mogła zasnąć, ale w końcu jej się to udało.
***
Witam po chwilowej przerwie. Naprawdę nie miałam kiedy napisać. Myślałam, że dam radę w poniedziałek wstawić, ale przeceniłam swoje możliwości.
Mam nadzieję, że rozdział się chociaż podoba ;)
W ogóle widzieliście opisy pierwszych czterech odcinków nowej serii serialu? Jeśli nie, to macie:
Odc. 185
Trwa proces polityka, który zabił komendanta Wysockiego. Mężczyźnie zostaje przedłużony tymczasowy areszt. Tymczasem Ola i Mikołaj będą musieli znaleźć bardzo nietypowych uciekinierów: dwójkę staruszków, którzy samowolnie oddalili się z domu opieki. Okazuje się, że za ich postępowaniem kryje się wielki dramat. Czy ktoś będzie w stanie im pomóc? Wysocka i Białach zdemaskują też osobnika, który postanowił zareklamować produkty swojej firmy w bardzo nietypowy sposób. Po patrolu komendant Jaskowska wzywa do siebie Olę Wysocką. Jaskowska gratuluje Wysockiej awansu. Ma też dla niej propozycję przejścia do Komedy Wojewódzkiej. Musi tylko podpisać odpowiednie papiery. Ola prosi o kilka dni na zastanowienie. Mikołaj wraca do domu. Gdy wchodzi do bramy widzimy, że ktoś go obserwuje.

Odc. 186
W drugim odcinku nowego sezonu oglądamy patrol 06 w bardzo nietypowym składzie. Partnerką Krzyśka jest nowa policjantka w zespole - sierżant Alicja Morawska. Funkcjonariusze zostają wezwani do stadniny koni, gdzie doszło do awantury. Zwolniony z pracy weterynarz oskarża władze stadniny o to, że nie dba należycie o zwierzęta. Wkrótce dwa konie zostają otrute. Podejrzenie pada na weterynarza. Jednak policjanci mają coraz więcej wątpliwości. Morawska i Zapała dostają też zgłoszenie o kolejnym przypadku niebezpiecznego procederu wypalania traw. Początkowo policjanci podejrzewają samych właścicieli posesji ale sprawy szybko się komplikują. Po zakończeniu służby poznajemy powody dla których Krzysiek pracuje z nową partnerką.

Odc. 187
W kamienicy w centrum miasta zostaje napadnięta i okradziona starsza kobieta. Policjantom z patrolu szybko udaje się ustalić sprawcę. To sąsiad staruszki, 23-letni Mateusz, który mieszka w tej samej kamienicy. Młody mężczyzna zostaje zatrzymany, ale nie przyznaje się do winy. Twierdzi natomiast, że poszkodowana wraz z innymi starszymi lokatorkami kamienicy prześladuje go od jakiegoś czasu. Mateusz wysnuwa nieprawdopodobną teorię, że kobiety stworzyły swoisty gang, którego celem jest pozbycie się młodego sąsiada. Wysocka i Białach dostają też wezwanie do parku miejskiego. Właścicielka rasowego psa championa twierdzi, że jej pupil został skradziony. Wskazuje nawet sprawczynię, która od pewnego czasu nadmiernie interesowała się jej psem. Funkcjonariusze sprawdzają ten trop, ale wydaje się mylny. Jednak po pewnym czasie wracają na miejsce, do domu podejrzanej kobiety, ponieważ właścicielka championa Armanda postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce... Mikołaj nadal myśli, że jeszcze odzyska Anię Radecką, tymczasem jego córce Dominice marzy się, że rodzice się pogodzą i znów będą razem.

Odc. 188
W czwartym odcinku nowej serii Zapała i Morawska będą musieli rozwiązać zagadkę dziwnej kradzieży skorpionów ze sklepu zoologicznego. Kto i dlaczego poluje na te zwierzęta? Zajmą się też sprawą pewnego wyjątkowo uciążliwego mieszkańca kamienicy, który terroryzuje sąsiadów. Krzysiek jest szczęśliwy i ma ku temu powody. Uważa, że życie wreszcie się do niego uśmiechnęło. Mniej powodów do radości ma sierżant Alicja Morawska. Podczas patrolu poznajemy lepiej nową partnerkę Zapały.

Co o tym wszystkim sądzicie? Mam nadzieję, że Ola nie zdecyduje się przenieść do wojewódzkiej i zostanie na miejskiej. Mam też taką cichą nadzieję, że powód, dla którego Krzysiek pracuje z Emilką to to, że ta jest z nim w ciąży. Co do tego, czy Mikołaj powinien wrócić do Radeckiej? Nie wiem. Lubię ją, ale czy aż tak bardzo. Na pewno Mikołaj nie powinien odbudowywać związku z Kamilą, jeśli nic do niej nie czuje.
Jestem ciekawa jaka będzie ta Alicja Morawska, ale i tak bardziej nie mogę się doczekać aż pojawi się Karolina Rachwał na komendzie.

Tylko odliczam dni do 5.09

Na konkurs Małej

-No dobra Gosia, tylko nie za długo... Jak chcecie, to po pracy możemy po was zajechać...No dobra, kończę, pa. Tylko ostrożnie- Ola się rozłączyła i schowała telefon do kieszeni. Zajęła się przeglądaniem raportów swoich podwładnych. Jak zwykle znalazło się kilka do poprawki. Kiedy zamknęła ostatnią teczkę usłyszała, że dostała sms-a od męża, że wychodzi ze swojej komendy, gdzie jest komendantem i jedzie po nią. Ola odpisała krótkie ‘Ok’ i poszła się przebrać w swoje prywatne ubrania.
-Pani komendant- przy wyjściu Aleksandrę zaczepił jeden z jej podwładnych, który nota bene był dyżurnym.
-Tak?
-Jest jedna sprawa. Chodzi o pani córki- odparł.
-Karolinę i Gosię? Co się stało?
-Dzwonił do mnie przed chwilą lekarz z pogotowia ratunkowego. Jakąś godzinę temu dostali wezwanie, że jakiś wariat wjechał w przystanek autobusowy. Jednej z pani córek nic nie jest, a druga jest operowana. Z tego, co mi wiadomo, ma złamany kręgosłup- powiedział na jednym wdechu, a Oli zrobiło się ciemno przed oczami i straciła przytomność.
Obudziła się dopiero w szpitalu. Siedział przy niej Jacek i Małgosia.
-Co z Karoliną?- takie pierwsze pytanie padło z jej ust, gdy przypomniała sobie, co się stało. Jacek spuścił wzrok- Co z Karoliną?- powtórzyła pytanie.
-Nadal operują, ale ma uszkodzenie rdzenia kręgowego- powiedział w końcu mężczyzna. Gosia się odwróciła na pięcie i wyszła z sali matki. Poszła do łazienki i zaczęła płakać. Tak bała się o swoją starszą o rok siostrę. Nie chciała jej stracić. Wyjęła z plecaka żyletkę, którą zawsze ze sobą nosiła. Zrobiła najpierw jedną kreskę, potem kolejną i kolejną, ale w końcu wstała i ruszyła pod salę, gdzie przebywała jej siostra. Siadła na krześle i zaczęła płakać. Była wściekła na siebie, że jednak nie zgodziła się na to, żeby rodzice po nich przyjechali. “Paraliż”- to słowo cały czas chodziło jej po głowie. Była już pewna, że nigdy nie pojeździ z siostrą na deskorolce, nie pójdzie z nią do skateparku, na spacer. Nawet Karolina nie zatańczy na jej weselu. Była załamana.
-Mała- usłyszała głos dwóch znajomych jej chłopaków. Rzuciła się na Sebastiana i zaczęła ryczeć jak dziecko.
-Co z Karoliną?- spytał Kuba, chłopak Karoli.
-Operują cały czas- odpowiedziała, stojąc cały czas wtulona w Sebastiana. W końcu we trójkę usiedli na krzesełkach tak, że Gosia była pomiędzy chłopakami. Po godzinie dołączyli do nich również rodzice dziewczyn. Siedzieli tak z dobre osiem godzin i czekali aż operacja się skończy. Gosia zdążyła zasnąć oparta o ramię swojego chłopaka. Aleksandra spała oparta o ramię Jacka, a Kuba siedział z głową między kolanami pod ścianą. W końcu wyszedł do nich lekarz.
-Są rodzice Karoliny Nowak?- spytał. Ola natychmiast się przebudziła. Razem z Jackiem zostali zaproszeni do gabinetu doktora.
-I co z Karoliną?- spytała Nowakowa.
-Nie będę owijał w bawełnę. Uszkodzenia są tak poważne, że szansa na to, że kiedyś będzie chodzić, jest nikła- oznajmił, a Ola się rozpłakała i wtuliła mocno w męża.
-Możemy ją zobaczyć?- spytał Jacek.
-Tak, ale jedynie państwo mogą wejść i ewentualnie Małgorzata. Tych chłopków nie wpuszczę- powiedział. Małżeństwo podziękowało i ruszyło na salę swojej starszej córki. Gosia oczywiście poszła razem z nimi. Weszli do pomieszczenia, gdzie wszędzie było biało. Siostra Karoliny siadła przy jej łóżku. Ola wtuliła się z kolei w Jacka. Łzy każdemu spłynęły mimowolnie.
-Siostra, przepraszam. To moja wina. Gdybym się zgodziła, żeby rodzice po nas przyjechali, to byśmy nie szły na ten jebany przystanek.
-Gosiu, nie mów tak. To nie twoja wina, że tak się stało- ojcu dziewczyn nie spodobało się to, że obwinia się o ten wypadek.
-Ale taka jest prawda- wrzasnęła i wybiegła z sali. Matka ruszyła za nią. W końcu dorównała jej przy wyjściu ze szpitala.
-Skarbie, tata ma rację. Nie powinnaś się obwiniać o to. Przecież mogło się wydarzyć przy skateparku podczas czekania na nas. Nie miałaś na to żadnego wpływu- Ola przytuliła córkę, która po raz kolejny zaniosła się płaczem- Chodź, wrócimy do taty i Karoli.

Kilka miesięcy później
Gosia z chłopakiem swojej siostry siedziała na materacu, oparta o ścianę na szpitalnej sali gimnastycznej. Przyglądali się oboje jak rehabilitantka wykonuje różne ćwiczenia z Karoliną.
-Myślisz, że pojeździ z nami jeszcze na deskorolce?- spytał Jakub. Gosia głośno westchnęła.
-Nie wiem. Ona się w żaden sposób nie stara. Na rehabilitację chodzi dla świętego spokoju.
-Wiem to. Widzę to po niej. W ogóle boli mnie to, że się ode mnie oddaliła. Kocham ją, ale po tym wypadku jest nie do zniesienia.
-Muszę się z tobą zgodzić- Gosia przyznała mu rację.
-A jak rodzice sobie z tym wszystkim radzą?
-Mama płacze po każdej wizycie w pokoju Karoliny i każdej nocy. Ojciec stara się podtrzymywać każdego na duchu, ale jak widzę w jaki sposób patrzy na Karolinę. Przecież mu żal serce ściska- dziewczyna opowiadała wszystko Kubie.
-Dlaczego to wszystko takie chujowe musi być?
-A bo ja wiem?
-Dobra, na dzisiaj kończymy- usłyszeli głos fizjoterapeutki- Kuba, mógłbyś zabrać swoją dziewczynę. Chcę pogadać chwilę z Gosią.
-Jasne- chłopak chwycił za rączki od wózka i pokierował się do szatni. Kobieta zaś pokierowała się z Małgorzatą do swojego gabinetu.
-O czym chciała ze mną pani rozmawiać?- spytała, gdy obie siedziały już na krzesłach. -Karolina się w ogóle nie stara. Musicie ją jakoś przekonać do tego, żeby się przyłożyła do rehabilitacji, jeśli chce stanąć na nogi- odparła dosyć stanowczym głosem.
-A co my możemy zrobić, jeśli ona sama tego nie chce? Żadne argumenty nie przemawiają do niej- Gosia schowała głowę w dłoniach i zaczęła szlochać.
-Jak się zachowujecie wobec Karoliny?
-Mama robi wszystko, żeby niczego jej nie brakowało, ojciec jest taki jak zawsze, a ja? Sama nie wiem. Nie umiem pogodzić się z tym wszystkim i nie potrafię na nią spojrzeć, gdy siedzi na wózku- wyznała dziewczyna. Kobieta tylko westchnęła.
-Ja zawsze powtarzam rodzinom osób na wózkach, że nie wolno się litować i nie wolno ich unikać. Należy ich traktować tak, jak przed wypadkiem. Spróbuj porozmawiać na ten temat z rodzicami. Możesz iść do siostry- kobieta pozwoliła opuścić Gosi gabinet. Nastolatka udała się na parking przy szpitalu, gdzie czekali na nią Sebastian, Kuba i Karolina. Wsiadła do auta, przywitała się całusem ze swoim chłopakiem i ruszyli w stronę domu Nowaków.
Gdy byli na miejscu, każdy doznał szoku. Przed domem Karoliny i Gosi stała karetka pogotowia. Młodsza siostra wysiadła z auta, gdy tylko się zatrzymało. Zauważyła jak jej matka stoi zapłakana na ganku.
-Co tu się stało?- spytała zdyszana.
-Ojciec zaczął się zwijać z bólu kręgosłupa
-Ubierz się i jedziemy do szpitala.
Aleksandra szybko wykonała prośbę córki i po chwili siedzieli już w samochodzie Sebastiana.
Dojazd zajął im aż półtorej godziny przez liczne korki na mieście spowodowane godziną szczytu. Gdy tylko chłopak Gosi znalazł miejsce na parkingu, ona i jej matka pobiegły do szpitala. Chłopaki pomogli wysiąść z auta Karolinie i podążyli za Olą i Gosią. One stały przy rejestracji.
-Jak to onkologia?!- wrzasnęła nastolatka- Musiała pani coś pomylić. Niech pani sprawdzi jeszcze raz. Jacek Nowak, lat czterdzieści osiem.
-Wszystko się zgadza. Pan Jacek znajduje się w tej chwili na onkologii. Oddział znajduje się na piątym piętrze- oznajmiła spokojnie rejestratorka.
-Ojciec jest na onkologii?- Karolina podjechała bliżej siostry i matki.
-Dobra dziewczyny, chodźmy lepiej zobaczyć, co się stało, że tam wylądował- powiedziała opanowana Aleksandra. We trójkę udały się do windy i pojechały na wskazane przez kobietę piętro, zostawiając Kubę i Sebastiana na dole. Gdy drzwi windy się otworzyły, kolana ugięły się pod Olą. Wróciły do niej wszystkie wspomnienia sprzed czterdziestu lat.
-Mamo, dobrze się czujesz?- zapytała Karolina, która pierwsza spostrzegła, że kobieta jest strasznie blada.
-Tak, tak- 47-latka wróciła do rzeczywistości i opuściły windę.
Szły i rozglądały się po salach, gdzie mógłby leżeć Jacek. W końcu go dostrzegły. Weszły do sali, gdzie oprócz niego przebywał lekarz. Mężczyźni nie zwrócili uwagi, że ktoś jest w sali, dlatego doktor kontynuował swoją wypowiedź.
-Jedyne co może przedłużyć panu życie, to chemioterapia- usłyszały.
-Ja... Jacek- żona mężczyzny się zająknęła- O czym ten lekarz mówi?
-Oleńka? Dziewczynki?- Jacek był zaskoczony widokiem swojej rodziny.
-To ja państwa zostawię- lekarz opuścił salę. Ola siadła na krześle, Gosia na łóżku, a Karolina podjechała wózkiem do ojca tak blisko, jak mogła.
-Tato, co się dzieje?- spytała starsza z córek, mając łzy w oczach.
-Mam raka i są przerzuty- powiedział.
-A...a...ale jak to?- Aleksandra nie mogła wierzyć w to, co słyszy- Czemu wcześniej mi nie powiedziałaś?
-Bo nie wiedziałem. Dopiero przed chwilą lekarz przyszedł z wynikami.
-Tato, ty nie możesz umrzeć. Musisz być na ślubie moim i Seby, Karoliny i Kuby, musisz poznać swoje wnuki. Tato, mieliśmy z Sebastianem poczekać, ale w tej sytuacji muszę wam powiedzieć- odparła Gosia. Popatrzyła niepewnie na matkę i ojca. Karolina się uśmiechnęła, bo wiedziała już, co jej siostra chce powiedzieć- Zostaniecie dziadkami.
-Naprawdę? Ale super. Gratuluję ci córeczko- Jacek podniósł się i przytulił córkę- Mam nadzieję, że doczekam się narodzin.
-A ja chcę, żebyś zobaczył, jak wstaję na nogi. Jak robię pierwsze samodzielne kroki od czasu wypadku. Nie przyznałam się nikomu, ale dzisiaj na rehabilitacji poruszyłam palcami u stóp- wyznała i wszystkie oczy zwróciły się w kierunku Karoliny- No co tak patrzycie? Może i wyglądam jakbym się nie starała, ale mam ochotę pojeździć na deskorolce- odparła z szerokim uśmiechem.
-Dziewczyny, kocham was i niezależnie od tego, co się stanie, nie rezygnujcie z waszych marzeń- Nowak uśmiechnął się delikatnie, ledwo powstrzymując łzy.

2 lata później
-To już półtora roku jak ich z nami nie ma- westchnęła Gosia, stojąca wtulona w swoją starszą siostrę.
-Nie wierzę, że mama to zrobiła- na samą myśl o zdarzeniach z dnia, w którym zmarł ich ojciec, Karolinie poleciały łzy.
-Nadal mam ją przed oczami, leżącą w kałuży krwi.
-A ja to nie? Dobrze, że mam taką siostrę jak ty, Mała.
-A ja taką jak ty, Stara- Gosi lekko uniosły się kąciki ust -Lecimy do skateparku? Sebastian ma tam być za kwadrans z Klaudią i mają też zgarnąć Kubę.
-No jasne.
Dziewczyny opuściły groby rodziców i udali się do wspomnianego miejsca, gdzie czekali już na nie narzeczeni razem z córką Sebastiana i Gosi.
-Hej- przywitały się z chłopakami i roczną Klaudią.
-Mama- dziewczynka podążyła w stronę swojej rodzicielki, pociągając za sobą ojca. Gdy tylko Gosia zeszła z deski, wzięła córeczkę na ręce i ją wycałowała.
-Cześć Mała. Widzę, że dbasz o kondycję twojego staruszka- zażartowała dziewiętnastolatka.
-Nie przesądzaj, że jest tak źle. Mam dopiero dwadzieścia lat.
-Nie dąsaj się skarbie- Sebastian dostał całusa od ukochanej i wcisnęła mu córkę na ręce. Sama wskoczyła na deskę i krzyknęła -Kto ostatni na rampie, ten nie je dzisiaj kolacji.
Oczywiście ona wygrała. Jej siostra jak zwykle była ostatnia, bo nie była tak sprawna jak dawniej, ale udało jej się stanąć na nogi i znowu może poświęcać się swojej pasji, czyli deskorolce.

Kilka miesięcy później, gdy już do końca siostry doszły do siebie po przykrych wydarzeniach, zdecydowały się na najważniejszy krok w swoim życiu i wyszły za mąż. Małgorzata za Sebastiana, a Karolina za Kubę. Nie żałują swoich decyzji i do dziś są szczęśliwymi żonami i matkami.