poniedziałek, 27 czerwca 2016

II.18

-Damian? Co ty tutaj robisz?- zdziwiła się Ola, widząc ojca swojej córki- Właśnie mieliśmy wychodzić.
-Miałaś jakiś kontakt z Dominiką?- zapytał zdenerwowany i wszedł do ich domu.
-Nie, a u Mikołaja byłeś?- spytała kobieta.
-Tak. Olka, ja się o nią martwię. Nie odbiera moich telefonów. U matki też jej nie ma.
-Jak ja byłam w ciąży z Asią i Damianem, to jakoś się nie martwiłeś, tylko zostawiłeś mnie samą. Może gdyby nie to, nasz syn by żył, a nasza córka nie jeździłaby na wózku!- krzyknęła Olka. Trochę ją zirytowała postawa Damiana. Nie zauważyła jednak Aśki, która przysłuchiwała się rozmowie.
-Mamo? On jest moim tatą? Przecież mówiłaś, że on nie żyje- powiedziała nagle dziewczynka. Ola popatrzyła w jej stronę.
-Joasiu, ale to nie tak. Ja też myślałam, że on nie żyje- zaczęła się bronić.
-Nienawidzę was- wrzasnęła dziewczynka i skierowała się do swojego pokoju. Jacek poszedł za nią, zostawiając niedoszłych małżonków razem.
-Chyba nie tak miało to wyglądać- stwierdził Damian.
-No nie- przyznała mu rację. Była wściekła na siebie, że wyszło to na jaw w taki, a nie inny sposób- A tak w ogóle, to o co z tą Dominiką? Pokłóciliście się?
-Tak, ale to chyba mniej ważne. Chyba musimy pogadać z Asią? I to oboje najlepiej- zauważył Damian i udali się do pokoju dziewczynki. Jacek starał się uspokoić Asię, która nie mogła opanować łez.
-Emmm, możesz nas zostawić samych?- spytała niepewnie Ola. Jacek bez słowa wyszedł z pokoju. Aleksandra siadła na łóżku córki, a za nią stanął Damian.
-Okłamałaś mnie mamo. Jak mogłaś?- dziewięciolatka była wściekła na kobietę. Ola ją doskonale rozumiała. Też nie chciałaby, żeby tak ją rodzice oszukiwali. Ale to nie była też jej wina, że wyszło, jak wyszło.
-Wtedy, jak byłaś w szpitalu Asiu, nie wiedziałam, że twój tato żyje. Dowiedziałam się dopiero wtedy, gdy wujek Mieszko cię zabrał do pracy. Ja pojechałam wtedy do szpitala z Mikołajem do Dominiki. Nie chciałam cię okłamywać, ale nie wiedziałam, jak ci to powiedzieć. Miałam to zrobić w najbliższym czasie- zaczęła wszystko tłumaczyć. Całe szczęście jej córka okazała się bardzo wyrozumiała.
-Przepraszam, że powiedziałam, że cię nienawidzę. Ja cię tak naprawdę kocham. Ale to teraz nie będziesz już z tatą Jackiem?
-Będę. Bardzo kocham Jacka i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Poza tym będziesz miała rodzeństwo i to dwójkę. No dobra, trójkę, bo Dominiki dziecko też będzie twoim rodzeństwem, ale mowa o mnie i Jacku. No i pozwolę też ci się widywać z Damianem, jeśli będziesz chciała.
-A jak mam do ciebie mówić?- dziewięciolatka spojrzała na swojego biologicznego ojca.
-Nie ukrywam, że cieszyłbym się, gdybyś mówiła do mnie tato, ale jeśli nie chcesz, to wystarczy Damian- mężczyzna posłał jej ciepły uśmiech. Cała trójka się przytuliła. Akurat obok pokoju przechodził Jacek, który to wszystko zobaczył i poczuł dziwne ukłócie w sercu. Poczuł, że jest zazdrosny. Postanowił jednak, że nie będzie się wtrącał. Poszedł do sypialni, rzucił się na łóżko i włączył telewizor.
-A może pojedziemy do Warszawy albo do Krakowa?- zaproponował w pewnym momencie Damian- Ja i wy dziewczyny.
-Ale ja nie wiem, czy to dobry pomysł. Z resztą musisz teraz zająć się Dominiką, ja mam pracę, a Asia szkołę.
-No ale chociaż na weekend.
-Mamo, mamo, zgódź się- Asia się bardzo ucieszyła. Podobała jej się wizja wspólnego wyjazdu.
-Asia, ale naprawdę...
-Ola, chyba nie odmówisz tej cudownej księżniczce.
-Porozmawiam z Jackiem i zobaczę, co on powie- kobieta nadal nie była chętna do wyjazdu.
-Ale co będziesz z nim rozmawiać?- Damian zwrócił się do niej ściszonym głosem- Przecież jesteś dorosła, poza tym to my jesteśmy rodzicami Asi. On niewiele ma dogadania.
-Sama nie wiem- westchnęła Ola i spojrzała na córkę, która patrzyła na nią oczkami smutnego psiaka.
-Mamo, no proszę.
-Dobra, niech wam będzie- zgodziła się w końcu, a Asia przytuliła się mocno do mamy. Damian też był szczęśliwy, że Ola się zgodziła. Przypomniał sobie jednak, że musi jeszcze dowiedzieć się, co z Dominiką, bo w końcu tutaj po to przyjechał.
-To szczegóły wyjazdu dogadamy później, a teraz mogłabyś mi pomoc w odnalezieniu Dominiki?- spytał mężczyzna.
-Chyba wiem, gdzie może być- odparła Aleksandra i wstała z łóżka Asi. Poszła do sypialni i oznajmiła Jackowi, że wychodzi szukać Dominiki. Jacek miał pretensje, bo mieli jechać do Mikołaja i Ani, a poza tym to nie była Oli sprawa, ona jednak udała, że nie słyszy i wyszła z domu. Razem z Damianem wsiedli do jego auta i ruszyli we wskazane przez Aleksandrę miejsce. To samo, gdzie Ola ją znalazła w dzień, w którym dowiedziała się, że jej niedoszły mąż żyje.
-Myślisz, że tutaj będzie?- Damian zaparkował auto niedaleko opuszczonego budynku.
-Widziałam ją tu jakiś czas z naszymi znajomymi- powiedziała i wysiadła z auta. Skierowała się w stronę budynku.
-Może lepiej, żebyś tam nie wchodziła- zasugerował Damian i podbiegł do Oli, która nie miała zamiaru go słuchać.
-A co ty się tak nagle o mnie martwisz?
-Nie chcę mieć jakiś porachunków z Jackiem, jeśli ci się coś stanie- odpowiedział obojętnie, chociaż na myśli miał zupełnie co innego.
-Dobra, chodź- weszli do środka i zaczęli się rozglądać. Od razu zauważyli ich dwaj mężczyźni i zbliżyli się do nich.
-Kogo ja tu widzę. Aleksandra i Damian. Co was tu sprowadza?- spytał jeden z nich. Damian odruchowo stanął przed Olą. Widać było, że obaj faceci są naćpani. Nie chciał aby kobiecie stała się jakaś krzywda. W końcu była matką jego córki.
-Szukamy jednej dziewczyny- oznajmił.
-Dziewczyny powiadacie?- spytał drugi z nich. Miał na imię Radek i był starym znajomym Oli i Damiana- E, Dominika, chodź tutaj- krzyknął nagle, a u Damiana pojawiła się nadzieja, że to Dominika, której szukają- To jedyna dziewczyna, która tutaj jest.
Nagle pojawiła się krótkościęta czarnowłosa nastolatka. Widząc jednak Damiana i Olę zawróciła. Mężczyzna natychmiast do niej podszedł.
-Jedziesz z nami- powiedział ostro, łapiąc ją za bluzkę. Radek i drugi facet, o imieniu Filip, chcieli ją bronić, ale Damian nie dał im się, dlatego rzucili się na Aleksandrę. Ona nie miała tyle siły, żeby się bronić. Były narzeczony kobiety nie wiedział, co robić. Rzucił się na nich dwóch, ale to nic nie dało, bo Ola była nieprzytomna. Sprawcy pobicia od razu uciekli, a Damian wykręcił numer na pogotowie. Według instrukcji dyżurnego sprawdził puls i oddech. Nie wyczuł jednak ani pierwszego, ani drugiego. Przystąpił do RKO. Karetka przyjechała po pięciu minutach i przejęli od niego Aleksandrę.
Damian zabrał Dominikę do auta i pojechał do Jacka. Musiał mu jakoś powiedzieć o tym, co się stało. Zatrzymał się przed garażem. Wysiadł i nerwowo zapukał do drzwi. Po upływie minuty drzwi zostały otworzone.
-Jacek, musimy porozmawiać- odparł.
-Gdzie Ola?
-No właśnie to chcę ci powiedzieć. Ona się domyśliła, gdzie jest Dominika i my tam pojechaliśmy. No i gdy wyprowadzałem Dominikę, bo ledwo na nogach się trzymała, dwóch gości pobiło Olę.
-Jak to pobiło?- Jacek złapał Damiana za koszulkę i przyciągnął do siebie.
-Mówiłem jej, żeby tam nie wchodziła, ale ona się uparła. Przykro mi, że nie zrobiłem nic więcej, żeby temu zapobiec- zaczął się tłumaczyć i do Jacka dotarło, że on nie jest niczemu winien.
-Dlaczego ona musi być taka uparta?- westchnął blondyn- W którym szpitalu jest?
-Na Borowskiej.
-Weźmiesz Asię ze sobą? Ja muszę jechać do Oli- zapytał. Damian bez problemu się zgodził.
Godzinę później Jacek był w szpitalu. Zajęło mu trochę ubłaganie babki w rejestracji, żeby powiedziała mu, gdzie jest Ola, ale udało mu się w końcu. Udał się pod salę operacyjną, bo jak się dowiedział Oli zrobił się duży krwiak i musieli ją operować. Jacek zadzwonił do swojej siostry i jej wszystko opowiedział. Po dwudziestu minutach zjawiła się przy nim.
-Co z nią?- spytała Ania. Jacek jej nie odpowiedział, tylko wtulił się w nią i rozpłakał. Po jakimś czasie dopiero się ogarnął.
-Nie mogę jej stracić. Już jedną kobietę w moim życiu straciłem- odparł, ale znowu się rozpłakał jak małe dziecko. Ania wiedziała doskonale, co przeżył jej brat po śmierci swojej pierwszej żony i do czego będzie zdolny, jeśli Ola umrze.
-Uspokój się Jacek. Wszystko będzie dobrze.
-A jeśli nie? Jeśli ją też stracę? Ja się wtedy zabije.
-Ciii, Jacek, nie płacz- kobieta próbowała go uspokajać jak małe dziecko, ale on i tak dalej płakał. Po jakichś dwóch długich godzinach wyszedł lekarz.
-Państwo są kimś z rodziny Aleksandry Wysockiej?- zwrócił się do nich lekarz.
-Ja jestem narzeczonym- powiedział Jacek.
-A pani?
-Jestem siostrą Jacka- odpowiedziała Ania, ale zaraz potem zaklęła, dlaczego nie skłamała, że jest jej kuzynką.
-Przykro mi, ale nie mogę w takim razie udzielać wam informacji o stanie zdrowia pani Aleksandry- rzekł lekarz i odszedł, ale niedaleko, bo Jacek go zatrzymał.
-Niech pan posłucha. Ola jest jedynaczką, a jej rodzice nie żyją. Jestem jedyną bliską jej osobą zaraz po jej córce. Poza tym ona nosi moje dzieci pod sercem. Błagam, niech pan mi powie- powiedział Jacek bliski płaczu- Ja nie mogę jej stracić.
-No dobra, zapraszam pana do mojego gabinetu- lekarz mu uległ i po chwili obaj panowie siedzieli w gabinecie doktora.
-Więc powiem tak, pani Aleksandra została bardzo dotkliwie pobita. W jej mózgu zrobił się krwiak podtwardówkowy, który udało nam się usunąć, ale nie jesteśmy w stanie stwierdzić, jak rozległe są obrażenia mózgu. Dowiemy się dopiero, jak pani Ola się wybudzi ze śpiączki, o ile się wybudzi. Do tego niestety muszę pana poinformować, że dzieci nie udało się uratować- wyjaśnił wszystko po kolei lekarz, a w Jacku się aż gotowało.
-Czyli co? Trzeba czekać? Czekać jak się wybudzi, a i tak niewiadomo, czy dalej będzie taka jak była, czy może zostanie warzywem, tak?- Jacek się uniósł.
-Proszę pana, trzeba być dobrej myśli.
-Dobrej myśli? Wie pan, co pan mówi? To samo mówili lekarze, gdy moja żona leżała w szpitalu po wypadku. Zmarła kilka dni później.
-Ja rozumiem, że dla pana to szok. Nie może się pan denerwować.
-Ja mam się nie denerwować? Ja? Wie pan, co ja myślę o służbie zdrowia? Jest pan...- Jacek chciał dokończyć swoją myśl, ale nie miał jak. Zaczął ciężko oddychać, serce zaczęło go boleć i stracił przytomność.

Kilka godzin później
-Ania, co z Jackiem i Olą?- na szpitalnym korytarzu pojawiła się przerażona Jaskowska. Po telefonie od córki wsiadła w pierwszy samolot do Polski i przyleciała. Do szpitala przyjechała prosto z lotniska.
-Ola jest po operacji i jest w śpiączce. Nie wiadomo czy się obudzi i jeśli się już obudzi, to w jakim stanie będzie. Dzieci nie dało się uratować. A u Jacka podejrzewają zawał. Nadal jest nieprzytomny. Cały czas go badają, a ja nawet nie mogę do niego wejść.
-A Asia?- Renata rozejrzała się po korytarzu, nigdzie nie widząc dziewczynki.
-Asia jest u swojego biologicznego ojca.
-Żeby im się tylko nic nie stało- Renata przytuliła się do córki i spojrzała na syna, który leżał podpięty do kardiomonitora.
-A gdzie Ola?
-Leży na OIOM-ie- odpowiedziała Ania, a kobieta od razu udała się na ten oddział. Szybko udało jej się dostrzec Olę przez szybę. Była taka blada, posiniaczona. Na głowie miała zawinięty bandaż. Miała wykonaną również tracheostomię. Do jej ciała podpięto o wiele więcej maszyn niż do ciała jej syna. Krew cały czas była uzupełniana. Z oczu Renaty popłynęły łzy. Zdążyła polubić Olę i cieszyła się, że jej syn się jej oświadczył, że zostanie babcią. A teraz jej przyszła synowa walczy o życie. Zosi nie zdążyła poznać na tyle, ile Olę, dlatego gdy jej syn oświadczył, że nie żyje, nie przyjęła tego do siebie bardzo.
-Ola z tego wyjdzie- kobieta usłyszała dobrze znany jej głos. Odwróciła się i zobaczyła Mikołaja.
-Jacek nie może jej stracić- odparła Jaskowska- Przecież po tej całej akcji z Grudą ona może się nie obudzić.
-Jacek odzyskał przytomność. Lekarze powiedzieli, że to był stan przedzawałowy i nie może się teraz denerwować- odparł mężczyzna- Wydaje mi się, że powinna pani teraz być przy nim.
Renata kiwnęła twierdząco głową i udała się do swoich dzieci. Mikołaj z kolei postanowił czuwać przy przyjaciółce. Siadł na krześle pod salą. Przed oczami miał wszystkie wspomnienia z Olą. Te dobre, jak i te złe. Do tych dobrych zaliczał się między innymi remont kawalerki Mikołaja. Do tych złych scena, gdy znaleźli nieprzytomną Olę w opuszczonym liceum. Wtedy tak jak teraz była taka bezbronna.

-Jacek, jak ja się przestraszyłam, gdy Ania do mnie zadzwoniła. Jak ty się czujesz?- Renata od razu rzuciła się na syna i go przytuliła.
-Serce mnie boli- odpowiedział szczerze- Mamo, nie mogę stracić Oli tak, jak straciłem Zosię- prawie krzyknął.
-Jacek, spokojnie.
-Jakie spokojnie?- mężczyzna dalej był zdenerwowany. Anka nie wytrzymała i w końcu na niego krzyknęła.
-Do jasnej cholery, Jacek, weź się opanuj. Słyszałeś, co lekarz powiedział? Masz się nie denerwować, bo to się skończy zawałem- ostrzegła go młodsza siostra, która przejęła się stanem brata.
-Łatwo powiedzieć. Muszę iść do Oli- Jacek podniósł się z łóżka i chciał odpinać urządzenie, ale Anka pchnęła go z powrotem.
-Masz leżeć. Mikołaj jest przy Olce, a ty się nigdzie stąd nie ruszasz- rozkazała Ania. Jacek bez dyskusji położył się na łóżku, a po chwili spał.
-Wiesz, że trzeba będzie Asi o tym powiedzieć?- zapytała Renata Anię.
-Mieszko ma z nią pogadać. Zabrał ją od Damiana. Przed chwilą mi SMS-a napisał. Jak tylko dojadą do domu, powie jej o wszystkim. On ma podejście do dzieci, więc jestem pewna, że nie nawali.
-Ania, wiesz co? Ja chyba pojadę do domu. Bardzo się zmęczyłam po podróży- oznajmiła Jaskowska i wstała z krzesełka.
-Ok mamo, do zobaczenie później- Ania pożegnała się z mamą. Renata wyszła, a Ania spojrzała na bladego brata. Tak było jej go szkoda. Tyle się już w życiu nacierpiał. W końcu i Ania zasnęła.

***
No i opowiadanie skończone. Jak się wam podoba? Myślicie, że Ola z tego wyjdzie? Czy Jacek będzie umiał funkcjonować ze świadomością, że Ola może się już nigdy nie obudzić? Jak na to wszystko zareaguje Asia?
Ps.
Mam dla was info. Tą serię planuję skończyć na dwudziestu pięciu, maksymalnie trzydziestu opowiadaniach. Potem pojawi się miniaturka (o ile coś mi się uda wymyślić, bo mi się już kończą pomysły na miniaturki, chyba, że wy macie jakieś pomysły, to piszcie w komentarzach), a potem ukaże się nowa seria, mam nadzieję, że jeszcze w te wakacje. Mam ciekawą wizję następnej serii, gdzie więcej uwagi poświęce Jackowi niż Oli.

piątek, 17 czerwca 2016

Miniaturka z okazji rozpoczęcia wakacji

-Mamo, mamo, pobaw się ze mną- do pokoju Aleksandry wbiegła siedmioletnia Zosia i wskoczyła na łóżko, przytulając się mocno do swojej mamy.
-A w co chcesz się bawić?- zapytała Ola, głaszcząc ją po jej blond włosach, które odziedziczyła po swoim tatusiu. Miała również niebieskie oczy jak jej oboje rodziców.
Zaraz za Zosią w sypialni pojawiła się również Daria, siedemnastoletnia córka Aleksandry i Jacka Nowaków.
-Zosiu, rozmawialiśmy przecież o tym. Wiesz, że mama nie ma siły. Musi odpoczywać- zwróciła się starsza do młodszej. Ona miała brązowe włosy i brązowe oczy. Wszyscy się temu dziwili, ale jej babcia miała taki kolor oczu i to po niej odziedziczyła właśnie takie.
-No zobaczymy, co Zosia wymyśli. To co chcesz robić Zosiu?
-Puzzle?- zapytała dziewczynka, patrząc swojej rodzicielce prosto w oczy.
-Na puzzle mam jeszcze siłę- pani Nowak zmierzyła wzrokiem starszą córkę- Idź przygotuj je, a ja jeszcze pogadam z twoją siostrą.
-Ok- dziewczynka odparła z uśmiechem na buzi i wyszła z pokoju, zostawiając Darię i Olę same.
-Mamo, jak się czujesz? Przecież wiesz, że jak nie masz siły, to nie musisz tam iść. Ja się nią doskonale zajmę- nastolatka siadła na brzegu łóżka i złapała mamę za rękę.
-Ale ja nie będę całymi dniami leżała w łóżku. Już w szpitalu się należałam i kolejne dni przede mną. Chcę z wami ten czas, kiedy jestem w domu, spędzić jak najlepiej- rzekła pewna siebie i wstała z łóżka. Następnie po woli wyszła z sypialni i skierowała się do pokoju swojej młodszej córki. Tam Zosia siedziała już z rozłożonymi puzzlami.
Daria, którą Ola zostawiła samą, rzuciła się na łóżko rodziców. Głowę położyła na poduszce swojej mamy i łzy jej do oczu napłynęły. Zastanawiała się, czemu Bóg tak ukarał jej rodzicielkę i w ogóle całą rodzinę. Babcię i dziadka ze strony mamy znała tylko z opowiadań, a z kolei ze strony taty, dobrze znała tylko babcię. Ojciec Jacka zginął w wypadku, gdy Daria była w wieku Zosi. Była ulewa, mgła i oszroniona jezdnia. Nowak wracał właśnie od swojego brata, kiedy nie wyrobił na zakręcie i wjechał w autobus. Zginął na miejscu. Doskonale pamiętała, jak jej tata wrócił z pracy wcześniej niż zwykle razem z mamą. Ona była wtedy właśnie z babcią, która była mamą Jacka. Oboje byli zapłakani, ale tata bardziej i wtedy opowiedzieli o tym wypadku. Gdy minęła żałoba, wrócili do codzienności i nic nie zapowiadało, że wydarzy się coś jeszcze. Urodziła się Zosia, było wszystko ok, dopóki Ola nie wybrała się do ginekologa na kontrolne badania rok temu. Jako, że mama kobiety zmarła na raka piersi, Ola chodziła co pół roku na kontrole. I wtedy usłyszała od lekarza, że w jej piersiach są guzki. Były one wyczuwalne w badaniu palpacyjnym. Wtedy wszystko się zaczęło. Najpierw operacja, aby pobrać próbkę do badania histopatologicznego. Potem pada diagnoza: nowotwór złośliwy piersi. Pierwsze tygodnie były próbą pogodzenia się. Daria wszystkich po kolei obwiniała za chorobę matki. Zosia nie bardzo rozumiała, co się dzieje. Jacek od początku był pozytywnie nastawiony do tego wszystkiego, a Ola prawie wpadła w depresję.
Kolejne tygodnie to była chemioterapia. Daria zaczęła wagarować, aby tylko być przy mamie. Zosia nadal nie wiedziała, co się dzieje. Czemu mamy nie ma w domu, dlaczego jest w szpitalu, czemu mama nie ma włosów. Najgorsze było tłumaczenie. Daria nawet się nie podjęła próbie wyjaśnienia siostrze, bo gdy tylko myślała o matce, zaczynała płakać. Jacek na czas pobytu Oli w szpitalu wziął urlop. Po odpowiednim leczeniu chemioterapią, Ola opuściła szpital na miesiąc. Dziewczyny były bardzo szczęśliwe, że mama spędzi z nimi chociaż trochę czasu, chociaż pierwszy tydzień w domu, Aleksandra dochodziła do siebie. Następnie znowu szpital, znowu kroplówki i mastektomia. Co prawda lekarze wybrali oszczędzającą mastektomię, ale to i tak było najgorsze, bo przez tydzień nie odezwała się ani słowem, ale pierwsze co wypowiedziała, to: Kocham was, moje skarby.
Potem znowu powrót do domu. Mieli nadzieję, że najgorsze mają już za sobą. Niestety okazało się, że lekarze, wykonując mastektomię częściową, nie usunęli wszystkich komórek nowotworowych i przy ostatnich badaniach to dopiero wyszło. Podjęli decyzję o całkowitym usunięciu piersi wraz z węzłami chłonnymi. Zabieg miała wyznaczony na przyszły tydzień i bardzo się denerwowała. Wakacji niestety sobie nie zaplanowali, a Daria się wściekła, bo przecież wszystko było ok już, lekarz pozwolił jechać, więc nie rozumiała czemu nie mogą z początku. Dopiero potem powiedzieli o kolejnym zabiegu córce. Z początku była wściekła, ale w końcu pogodziła się z tym. Do tego jeszcze nie dawno odkryła dwie rzeczy.
-Cześć wszystkim!- każda z dziewczyn usłyszała głos Jacka i po chwili Zosia była już na przedpokoju wtulona w Jacka. Ola podniosła się z podłogi po mału i również wyszła do przedpokoju, przywitać się z mężem.
-Hej skarbie- Ola pocałowała Jacka.
-Cześć Oluś, jak się czujesz?- zapytał z troską w głosie. Kobieta się uśmiechnęła do mężczyzny swojego życia.
-Zadziwiająco dobrze.
-A gdzie nasza pierworodna córka?
-Coś mi się tak wydaje, że chyba w naszym pokoju- odparła Ola- Jak poszłam układać z młodą puzzle, to nawet nie słyszałam, żeby stamtąd wyszła.
-Zosia, idź do swojego pokoju- poprosił Jacek i razem z Olą poszli do swojej sypialni. Tam zastali zapłakaną Darię. Leżała ze zdjęciem rodzinnym w ręku. Ola usiadła z jednej strony łóżka, a Jacek z drugiej.
-Daria, czemu ty płaczesz?- zwróciła się do niej Ola, kładąc rękę na ramieniu. Dziewczyna siadła i spojrzała na rodziców, którzy ze zmartwieniem się w nią wpatrywali.
-Nie wasz interes- odburknęła i zeszła z łóżka. Udała się do swojego pokoju. Wychodząc, trzasnęła drzwiami. Potem usłyszeli drugi trzask. Tym razem drzwi od pokoju córki. Spojrzeli na siebie oboje, zdziwieni jej zachowaniem.
-Idę z nią pogadać- oznajmiła Ola i wstała. Po chwili stała w drzwiach pokoju córki. Zastała ten sam widok, gdy weszła z Jackiem do sypialni.
-Możesz mi Daria powiedzieć, co się stało?- spytała. Nastolatka wzięła dwa głębokie wdechy. Zerknęła na matkę i otarła łzy.
-Mamo, obiecaj mi, że nie zostawicie mnie z tatą na lodzie- wyrzuciła z siebie, łkając.
-Przecież jesteś naszą córką, czemu mielibyśmy to zrobić?
-Pamiętasz mamo, jak dowiedziałaś się o chorobie i płakałaś, bo bałaś się, że nawet swoich wnuków nie poznasz?
-Daria, ty chyba nie chcesz mi powiedzieć, że...- Ola nie dowierzała w to, co słyszy od córki.
-Tak, mamo. Będziesz babcią i tak, wiem, zawiodłaś się na mnie i to bardzo- dziewczyna się rozpłakała i znowu wtuliła w poduszkę.
-Daria, uspokój się. Nie płacz.
-Ola, a może ja...- do pokoju wszedł Jacek i chciał zaproponować, że zamówi pizzę, ale jednak się wycofał.
-Skarbie, chodź tu na chwilę- powiedziała Ola i przesunęła się, żeby zrobić miejsce Jackowi- Nasza córka ma ci coś do powiedzenia.
-Sama mu to powiedz- wymamrotała do poduszki Daria.
-Mówcie do cholery, co się stało?- mężczyzna się zaniepokoił zachowaniem Oli i Darii.
-Będziemy dziadkami- odparła jego żona, kładąc dłoń na jego dłoni. Jacek dosyć długo przetrawiał tą informację, ale w końcu udało mu się wydusić z siebie zdanie.
-Wiesz chociaż, kto jest ojcem?
-Tak, tylko z Kamilem spałam- odparła córka, siadając na przeciwko rodziców- Tylko, że ani ja, ani Kamil nie jesteśmy przygotowani na takie coś.
-Daria, zawiodłem się na tobie- rzekł Jacek i zrobił coś, czego żadna z kobiet znajdujących się w pomieszczeniu nie spodziewała. Ścisnął Darię mocno za rękę, a drugą złapał za bluzkę.
-Masz dopiero siedemnaście lat. Nie rozumiem, więc skąd to dziecko? Masz w ogóle pewność, że to Kamil jest ojcem dziecka, czy może któryś z tych kolesi z klubu, mała puszczalska- krzyknął, a w oczach brunetki pojawiły się łzy. Nie myślały, że wyskoczy z takim tekstem.
-Jacek, uspokój się- zwróciła się do niego Ola, ale on się jej nie posłuchał.
-Słuchaj szmato, masz godzinę na spakowanie się i wyjście z tego domu! Rozumiesz?
-Jacek, błagam- Oli zaczęło robić się słabo i chciała, żeby jak najszybciej ta kłótnia się skończyła, jednak jej córka bardzo ją zaskoczyła swoją reakcją. Ola myślała, że Daria się rozpłacze, a jednak nie.
-Puść mnie ojciec- dziewczyna wyszarpnęła się z jego uścisku- i może lepiej sam spakuj swoje walizki. Myślisz, że nie wiem o twojej zdradzie?! Widziałam cię, jak z tą Paulinką od was z komendy byłeś w klubie i się z nią całowałeś. Postanowiliśmy cię z Kamilem śledzić i dotarliśmy aż pod stare mieszkanie mamy- krzyknęła, a Ola usłyszawszy to, zdenerwowała się na tyle, że ledwo łapała powietrze.
-No i widzisz, co narobiłaś- Jacek się uniósł. Daria tego nie skomentowała, tylko chwyciła za telefon i wybrała numer karetki pogotowia. Gdy skończyła przekazywać dyspozytorni niezbędne informacje, spojrzała na ojca wzrokiem typu "Gdyby można było zabijać spojrzeniem, nie żyłbyś". Z Olą było co raz gorzej. Zaczęła robić się sina.
-Mamo, uspokój się proszę. Oddychaj głęboko- Daria starała się zachować spokój. Jacek również przeraził się stanem swojej żony. Do pokoju weszła Zosia.
-Dlaczego...- chciała zapytać, dlaczego krzyczą, ale jak zobaczyła w jakim stanie jest jej mama, wpadła w histerię. Jacek postanowił się, że to on zajmie się młodszą córką. Wyprowadził ją z pokoju starszej siostry i zaprowadził do salonu. Po około pięciu minutach zjawiła się karetka, która zabrała Aleksandrę do szpitala.
-Daria, masz zostać z siostrą, a ja jadę do waszej matki. Muszę jej to wszystko wyjaśnić. Nie wiem, jak mogłaś coś takiego powiedzieć. Dlaczego ją okłamałaś?- powiedział pewnie Nowak, jednak dziewczyna się sprzeciwiła.
-Nie, ja jadę do mamy, a ty zostajesz z Zośką. I nie wmawiaj, że okłamałam mamę, bo oboje doskonale wiemy, że tak nie jest- odparła Daria, zakładając buty. Pod dom zdążyła podjechać siostra cioteczna Aleksandry Danuta, do której Daria zdążyła wysłać SMS-a. Wychodząc, trzasnęła drzwiami. Wsiadła zdenerwowana do auta cioci i ruszyły w stronę szpitala.
-Daria, co dokładnie się stało z twoją mamą?- zapytała w pewnym momencie Danusia, która martwiła się o swoją kuzynkę.
-Powiedziałam mamie i tacie o ciąży. Mama to przyjęła ze spokojem, ale tata na mnie naskoczył. W przypływie emocji powiedziałam mamie o zdradzie i bardzo się zdenerwowała. Pojawiły się duszności i wezwałam karetkę- w oczach siedemnastolatki pojawiły się łzy. Więcej nie mogła nic powiedzieć. Kobieta postanowiła nie ciągnąć tematu. Po dziesięciu minutach znalazły się przy szpitalu. Daria jak poparzona wybiegła z auta. Akurat przy rejestracji stał lekarz prowadzący jej mamy.
-Doktorze, co z moją mamą?- zapytała. Nie musiała już nawet mówić, o kogo chodzi, bo lekarz sam doskonale wiedział.
-Duszności ustąpiły, ale jest teraz na badaniach. Potem będę mógł więcej powiedzieć.
-Błagam, niech pan powie, że to tylko dlatego, że mama się zdenerwowała- Daria popatrzyła na lekarza z nadzieją. On jednak pokręcił głową.
-Podejrzewamy przerzuty do płuc jak i do kości- oświadczył doktor, a nastolatka się załamała.
-Co, jeśli diagnoza się potwierdzi?- spytała.
-Mastektomię wykonany planowo. A potem już tylko chemioterapia, dopóki...- lekarz nie skończył. Daria nagle w przypływie emocji, rzuciła się na onkologa.
-To wszystko wasza wina, gdybyście posłuchali się mamy, do niczego by nie doszło. Tak chciała tą całkowitą mastektomię, ale nie, wy lekarze oczywiście jesteście nieomylni- krzyczała. Na szczęście zjawiła się Danusia, która zaczęła uspokajać nastolatkę. Kiedy jej się to udało, poprosiły o to, żeby mogły zobaczyć się z Olą. Lekarz odparł, że jak tylko Ola będzie po wszystkich badaniach, to im powie i wtedy będą mogły z nią pogadać. Obie siadły na krzesełku. Daria mocno wtuliła się w ciocię.
Dwa kwadranse później przyszedł lekarz i powiedział, że mogą już iść do Oli. Udały się na wskazaną przez doktora salę. Olę zastały całą zapłakaną z zapuchniętymi oczami. W ręku trzymała komórkę. Córka kobiety podeszła do niej bliżej i zauważyła, że jej mama wpatruje się w rodzinną fotografię.
-Mamo, jak się czujesz?- zapytała delikatnie nastolatka, łapiąc mamę za rękę.
-Są przerzuty do płuc i kości- słowa Oli potwierdziły tylko to, co powiedział lekarz. Daria nie wiedziała co powiedzieć. Łzy jej poleciały. Wtuliła się mocno w mamę.
-Mamo, nie możesz mnie zostawić. Rozumiesz? Chyba chcesz poznać swoją pierwszą wnuczkę albo pierwszego wnuka? Poza tym my nie możemy mieszkać z tatą po tym, co ci, wróć, co nam zrobił- w głosie Darii było słychać desperację.
-Znajdę najlepszego onkologa w Polsce. Ba, nawet w Europie. Musisz wyzdrowieć. Nie pozwolę ci umrzeć. Ja sobie sama z dzieckiem nie poradzę.
-Przecież wiesz, czy to, że umrę, czy nie, nie zależy ode mnie.
-Wiedz, że ja zrobię wszystko, abyś przeżyła mamo, bo kocham cię najmocniej na świecie.
-Aha, tak myślałem. Narozrabiałaś, a teraz próbujesz się przypodobać mamie- w drzwiach stanął Jacek, który nie wyglądał na zadowolonego.
-Wyjdź stąd- powiedziała słabym, ale stanowczym głosem Aleksandra.
-A to już nie mogę wiedzieć, jak się moja żona czuje?- blondyn podszedł do Oli i chciał ją pocałować, ale ta mimo tego, że nie miała dużo siły, uderzyła Jacka z liścia w policzek.
-Powiedziałam raz i nie mam zamiaru powtarzać- wycedziła przez zęby.
-Ale ty chyba nie wierzysz Darii w te bzdury?- Jacek próbował się wybielić.
-Tak? Uważasz, że gadam bzdury?- siedemnastolatka wyjęła z kieszeni swojego smartfona i weszła w galerię- Dalej uważasz, że kłamię?- pokazała zdjęcie jego z ciemnowłosą koleżanką z pracy, jak się całują.
-Jacek, wyjdź stąd i nie pojawiaj się tutaj więcej. Wieczorem, o siódmej Zosia ma być spakowana i Danka ją od ciebie zabierze- Ola spojrzała na swoją siostrę cioteczną, która kiwnęła twierdząco głową.
-Pożałujesz jeszcze tej decyzji- zagroził Jacek.
-Jedyna decyzja jakiej żałuję, to ślub z tobą- zwróciła się jeszcze Ola do Jacka, po czym ten wyszedł. Ola się rozpłakała.
-A nie mówiłam- odparła triumfalnie Danusia- Od samego początku byłam wrogo nastawiona do Jacka.
-Nie wiem, jak to zrobię, ale pokonam tego cholernego raka i jeszcze wezmę z nim rozwód. Daria, masz mi znaleźć najlepszą klinikę w Europie, a ty Danka najlepszego adwokata.
-I takie myślenie mi się podoba- Daria uśmiechnęła się, zadowolona pozytywnym nastawieniem matki do wszystkiego.

***
Kamil zajechał pod dom ojca swojej żony. Po tym, jak przetrawił myśl, że zostanie ojcem, oświadczył się Darii. Potem, gdy Daria skończyła osiemnastkę i wzięli ślub. Gdy wnuczka Aleksandry skończyła dwa miesiące, okazało się, że jej wyniki są rewelacyjne. Przeszła rekonstrukcję piersi. Znalazła nawet sobie partnera, którego obie z Zosią bardzo polubiły.
Wysiedli z auta, Daria wyjęła z fotelika córeczką i udali się na ganek. Nacisnęła dzwonek i po chwili usłyszeli przekręcanie klucza. Na ich nieszczęście otworzyła obecna żona ojca dwudziestolatki.
-Dzień dobry pani- młoda matka zwróciła się oficjalnie do swojej macochy.
-Czego chcecie?- spytała opryskliwym tonem. Od samego początku za sobą nie przepadały.
-Po pierwsze, mama mnie poprosiła, żebym zabrała Zosię, a po drugie, ja i Kamil chcieliśmy pogadać z tatą.
-Jacek będzie dopiero za godzinę- oznajmiła. W Darii zaczęło się gotować, bo oznaczało to jedną godzinę z tą całą, pożal się Boże, Pauliną. I jeszcze potem rozmowa z tatą.
Kamil, Daria i mała Amelia weszli do środka domu. Domu, w którym kiedyś Daria mieszkała. Wszystko przypominało jej ten okropny dzień sprzed trzech lat. Utrzymywała kontakt z ojcem mimo wszystko, ale ograniczało się to do spotkań w święta i wtedy, kiedy mama ją prosiła o odebranie Zosi od nich, bo nienawidziła tam jeździć. Daria pamiętała doskonale ten dzień, kiedy powiedziała o tym, że jest w ciąży. Wtedy ojciec ją bardzo przestraszył, a mama trafiła do szpitala i jeszcze ta diagnoza. Potem rozwód i przeprowadzka. No ale w końcu jakoś się to ułożyło. Ola z Zosią mieszkają na nowym osiedlu blokowym, a kilka bloków dalej Daria z Kamilem.
-Sosia!- dwu i półletnia Amelka podreptała w stronę swojej cioci, która kolorowała coś. Zosia się uśmiechnęła na widok swojej ukochanej siostrzenicy i posadziła ją sobie na kolanach. Zaraz jednak tego pożałowała, bo mała chwyciła za pracę, która miała być do szkoły. Zosia chciała jej delikatnie ją odebrać, ale dziewczynka postanowiła nie odpuścić tak łatwo. Mocno zacisnęła kartkę w piąstce i w końcu rysunek nadawał się do wyrzucenia.
-Robisz mi nowy rysunek Daria- oburzyła się dziesięciolatka, a jej starsza siostra wytknęła jej język.
-Zapomnij siostra.
-Ja ci zrobię Zosia- zażartował Kamil, a obie siostry wybuchnęły śmiechem. Każdy wiedział, że Kamil i plastyka, to dwa różne światy.
-Nie możecie ciszej?- w salonie zjawiła się Paula, która wcześniej poszła na chwilę do kuchni- Ja cierpię na migrenę.
-Oj, jak mi przykro- odparła Daria z udawanym współczuciem. Zaczęła się modlić, żeby jej ojciec zjawił się jak najszybciej.
-A nie możecie mi powiedzieć? Ja bym mu przekazała- zaproponowała.
-Wolimy osobiście mu coś powiedzieć- dwudziestolatka spojrzała na swojego młodego małżonka.
-Jasne, oczywiście. Tylko błagam, bądźcie ciszej.
-Zobaczymy pani Paulino- powiedziała Daria, a pomyślała coś innego.
Na Jacka czekali pół godziny, a Daria miała wrażenie, że mijają wieki. W końcu drzwi się otworzyły i po chwili w salonie stanął Jacek.
-O, widzę moją ukochaną wnuczkę- Jacek ucieszył się na widok Amelki. Mała zsunęła się z kolan Zosi i podreptała do dziadka. Jacek wziął ją na ręce i mocno wyściskał. Mimo, że z początku był wściekły na to, że jego córka zaszła tak szybko w ciążę, to po narodzinach małej zmienił zdanie. Zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Amelia również bardzo kochała dziadka. Czasem Nowakowi było przykro, że tak rzadko ją widzi, ale sam do tego doprowadził.
-Cześć tato. Mamy ci coś z Kamilem do powiedzenia i chcemy to jak najszybciej załatwić, bo chcę jechać do mamy- Daria podeszła z Kamilem do Jacka- Otóż, jestem w ciąży.
-Gratuluję ci córeczko- Jacek się ucieszył na wieść, że będzie miał kolejną wnuczkę albo tym razem wnuka. Chciał przytulić ciężarną, ale ona dał mu do zrozumienia, że nie chce więc odpuścił.
-Napijecie się czegoś?- zaproponował. Daria pokręciła głową przecząco.
-Powiedziałam, chcę jechać jeszcze do mamy. Zośka, zbieraj się.
-Ja chcę zostać u dziadka- zaprotestowała mała Amelka, która cały czas była u Nowaka na rękach. Spojrzała na rodziców prosząco- Ja chcę spać u dziadka.
-Ale nie możesz córeczko. Nawet nie masz ubranek na jutro i do spania- zaczęła jej tłumaczyć. Mała patrzyła na nią błagalnym wzrokiem.
-To przywiezie jej ktoś. Dla mnie to żaden problem, a wy z Kamilem będziecie mieli wolny wieczór- odparł Jacek, puszczając wnuczce oczko. Ona się mocno wtuliła do niego.
-No dobra- Daria się poddała w końcu. Nie miała w końcu nic przeciw temu, żeby zostawić ją z dziadkiem. Bardziej bała się zostawić Amelię z Pauliną, bo znała jej stosunek do małych dzieci.
-Słyszałaś mała? Mama się zgodziła. Dzisiejszy dzień spędzisz ze mną- Jacek poszedł z wnuczką do salonu, a Zosia, Daria i Kamil pojechali do Oli. Mężczyzna wysadził siostry pod blokiem swojej teściowej i pojechał po rzeczy dla córki. Córki Aleksandry weszły do klatki i udały się pod mieszkanie mamy. Zapukały raz, drugi, ale nikt nie otwierał. W końcu weszły za pomocą klucza Zosi.
-Mamo, jesteś?- krzyknęła Daria i skierowała się do salonu. Jak się okazało, ich matka była w domu. Siedziała na sofie cała zapłakana.
-Mamo, co się dzieje?- zapytała starsza, siadając obok niej.
-Są przerzuty. Tym razem do mózgu- wyjaśniła. Daria objęła mocno mamę i wtuliła się w nią.
-Jakoś to przetrwamy- odparła, chociaż nie wierzyła w to jakoś.
-Czy mama znów trafi do szpitala?- spytała Zosia, stojąca w drzwiach i w jej oczach pojawiły się łzy. Wiedziała już, co znaczy słowo przerzut.
-Niestety, ale jak chcemy, żeby była zdrowa, to musi.
-Ale nie będę musiała mieszkać z tatą? Nie lubię tej Pauliny. Jest okropna.
-Zamieszkasz ze mną i Kamilem na razie- odparła Daria. Doskonale rozumiała swoją młodszą siostrę. Kto by chciał mieszkać z kimś takim, jak ona.
-Zosia, chodź tu do nas- Ola posunęła się i zrobiła miejsce córce. Przytuliła ją mocno- Kocham was, moje córeczki.

***
-Cześć mamo- Daria i Kamil przywitali się z Aleksandrą. Daria na rękach trzymała małego synka, który był na świecie od sześciu godzin. Rodziła w tym samym szpitalu, gdzie była jej mama, dlatego Darii i Kamilowi udało się ubłagać lekarzy, żeby pozwolili im wejść z dzieckiem do matki kobiety.
-Cześć dzieciaki- odparła bardzo słabym głosem Ola. Nie było z nią najlepiej, a Daria bardzo chciała, żeby jej mama mogła potrzymać wnuka na ręcach.
-Poznaj małego Wojtusia- dziewczyna podała swojej matce chłopczyka. Kamil od razu chwycił za telefon i zaczął pstrykać zdjęcia. Chciał, aby ich syn miał jakąś fotografię z babcią.
-Dałaś mu imię po swoim dziadku- Ola uśmiechnęła się na myśl, że jej wnuk będzie nosił imię jej ojca.
-Nie mieliśmy zbytnio pomysłów, dlatego został Wojciech.
-Ładnie- kobieta zaczęła kołysać wnuk- Ale jest do ciebie podobny Kamilu- zwróciła się po chwili do zięcia, a Wojtuś zaczął płakać. Daria wzięła noworodka na ręce i próbowała go uspokoić. On dalej płakał w niebogłosy i musiała wrócić do swojej sali, bo kobieta z sąsiedniego łóżka się skarżyła. 
Dwie godziny później, gdy Wojtek już spał, a Kamil pojechał po Zosię i Amelkę do swojego teścia, Daria postanowiła odpocząć. Była bardzo zmęczona. Chciała zasnąć, ale coś nie dawało jej spokoju. Sama nie wiedziała jednak co. Kręciła się z boku na bok, dopóki nie zasnęła. Jej sen nie trwał jednak długo, bo pół godziny później, zaczął ją budzić zdenerwowany Kamil.
-Daria, wstawaj. Obudź się- mówił. Ola po mału otworzyła oczy. Przestraszyła się, że z ich synem się coś dzieje.
-Coś z Wojtkiem?- spytała przerażona.
-Nie, z nim wszystko ok- uspokoił ją na chwilę, by potem powiedzieć, o co chodzi. -Lekarze walczą o życie twojej mamy- oznajmił. Daria się rozpłakała.
-Kamil, ja nie mogę jej stracić, rozumiesz?
-Daria, mama i tak już dużo przeszła. To, że tamte przerzuty udało się cofnąć, to był cud. Teraz przynajmniej nie będzie cierpieć- mąż próbował uspokoić dziewczynę. Przytulił ją, ale ona wyrwała się z jego objęć i wybiegła z sali. Mały Wojtuś zaczął płakać, dlatego Kamil wziął synka na ręce i ruszył po mału w stronę oddziału onkologicznego. Zatrzymał się przed wejściem. Ujrzał Olę, która stała wtulona w partnera swojej matki. Oboje płakali. Krótko potem wyszedł lekarz. Ona zaczęła jeszcze bardziej płakać i rzuciła się na lekarza. Postanowił wkroczyć do akcji. Nie obchodziło go to, że nie powinien był wchodzić z noworodkiem. Musiał być przy swojej żonie w tak trudnej dla niej chwili.
-Gdzie Amelia i Zosia?- spytał Wiktora, bo nigdzie nie widział córki i szwagierki.
-Poszły z Danką na dół do sklepiku, jak tylko to się zaczęło dziać- odpowiedział.
-Ok- Kamil cały czas lulał Wojtka, bo ten nie przestawał płakać, jakby wiedział, że dzieje się coś nie dobrego.
-Daria, wiesz, że będziesz musiała powiedzieć Zosi, że wasza mama nie żyje- zwrócił się do swojej żony Kamil, cały czas uspokajając ryczącego syna.
-Ja, ja nie dam rady- Daria wtuliła się w męża.
-Chodź, zejdziemy do nich na dół- Kamil objął ją w pasie- Wiktor, chodź z nami, nie powinieneś być teraz sam- tym razem słowa skierował do partnera swojej zmarłej teściowej. Nie protestował, podążył za nimi. Weszli do szpitalnej kawiarenki, gdzie było prawie pusto. Przy stoliku siedziała kuzynka Aleksandry, a w kąciku dla dzieci Zosia bawiła się z Amelką. Kiedy jedenastolatka ujrzała partnera i siostrę z czerwonymi oczami, zrozumiała, co się stało. Była już przygotowana, że w końcu jej mama umrze, ale nie spodziewała się, że będzie to w dzień, kiedy jej siostra urodzi. Dziewczyna podeszła do dwudziestojednolatki.
-Czy mamy już z nami nie ma?- zapytała, a Daria przytuliła ją mocno do siebie. Zosia się rozpłakała. Zmoczyła jej całą piżamę, w którą ubrała się po tym, jak wzięła prysznic po porodzie.

***
Mroźny styczniowy dzień.
Daria stała mocno wtulona w swojego męża Kamila, a w nią wtuliła się jej siostra Zosia. Kamil wolną ręką bujał w wózku małego Wojtusia, który miał ledwo trzy dni. Wiedzieli, że to nie najlepszy pomysł brać go ze sobą, ale nie mieli go z kim zostawić. Ich ostatnim ratunkiem była Paulina, która nadal była z Jackiem, ale się nie zgodziła, tłumacząc to migreną.
Obok Kamila stał Wiktor, a bliżej sióstr ich ojciec, który nie mógł nie przyjść na pogrzeb. Trzymał on na rękach swoją starszą z wnuczek, Amelkę. Za nimi stali jeszcze rodzice Kamila, którzy przyjaźnili się z Aleksandrą i inni bliscy znajomi kobiety. Pogrzeb był piękną ceremonią. Po wszystkim Kamil, na prośbę Darii, zabrał dzieciaki do domu. Wiktor pojechał do siebie tak jak reszta osób. Zostali tylko Daria, Zosia i Jacek.
-Jaki ja byłem głupi- zaczął ojciec dziewczynek- Dlaczego zrozumiałem to dopiero teraz?
-O czym mówisz?- zdziwiła się Daria.
-Tak bardzo kochałem waszą matkę, a jednak pozwoliłem jej odejść. Teraz dopiero widzę, jaki błąd popełniłem, zdradzając Olę z Pauliną.
-Co się stało, to się nie odstanie.
-Ale mogło być zupełnie inaczej- westchnął i z jego oczu poleciały łzy.
-Tato, ty płaczesz?- zdziwiła się bardzo kobieta.
-Nie mogę uwierzyć, że Oli z nami nie ma. Pamiętam nasze pierwsze, jakby to było wczoraj.
-A jak się z mamą poznaliście?- zapytała Zosia, która nie miała okazji poznać tej historii.
-To był pierwszy dzień mojej pracy na komendzie waszego dziadka. Szedłem na salę odpraw. Wzrok miałem wlepiony w telefon. Wasza mama była zagadana z kolegą, z którym jeździła w patrolu. Wpadliśmy na siebie. A żeby było śmieszniej, wasz dziadek szedł za naszym kolegą i nas nie zauważył. Prawie  na nas upadł, gdyby nie Mikołaj, który go w samą porę złapał.
-A jak to się stało, że zostaliście razem.
-Zaprosiłem ją do teatru, potem ona chciała się odwdzęczyć i zaprosiła do siebie. Potem mama zerwała ze mną, a po śmierci waszego dziadka znowu się do siebie zbliżyliśmy. Wzięliśmy ślub. Potem urodziła się Daria, a potem ty.
-Tato, powiedz mi jedno. Czy gdyby mama żyła teraz, zdecydowałbyś się na próbę przekonania mamy, żeby wróciła do ciebie?- zapytała nagle Daria. Już wcześniej myślała, żeby pogadać o tym z ojcem, ale uznała, że lepiej zostawić tak jak jest. Lubiła Wiktora i widziała, że jej mama jest szczęśliwa.
-Tak- odpowiedział krótko i objął córkę. Ona się w niego wtuliła. Nagle poczuła się jak dawniej, gdy jej mama przebywała w szpitalu. Ona wtedy przychodziła do ojca razem z Zosią i się do niego wtulały.
-Kocham cię tato- wyszeptała.

***
-Dzieci, prosiłam. Nie kłóćcie się dzisiaj- Daria prawie wrzasnęła na trzyletniego Wojtka i sześcioletnią Amelkę, ale szybko się opanowała. Nie powinna na nie krzyczeć, a zwłaszcza w taki szczególny dzień. Kiedy chciała już ubierać Wojtka w zimowy kombinezon, zadzwonił jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz i zobaczyła zdjęcie swojego męża z dzieciakami. Odebrała.
-No co tam kochanie?- zapytała.
-Jesteś pewna, że nie chcesz, abym z tobą jechał? Jedno słowo, a jestem w domu- odparł.
-Spokojnie. Tato z Zosią ma po nas przyjechać.
-No dobra, to nie przeszkadzam. Do zobaczenia później.
-Pa kochanie- nacisnęła czerwoną słuchawkę i zawołała Wojtka, który szybko przybiegł do niej. Za nim przyleciała Amelka. Dziewczynka zaczęła się ubierać, a Daria syna. Tego dnia oboje dzieci było w domu, bo w końcu była sobota, tylko, że Kamil musiał pracować. Po kwadransie ubierania kręcącego się Wojtka, matka była bardzo zgrzana. Dobrze, że nie miała już takiego problemu z córką.
Cała trójka wyszła na podwórko, bo na podjeździe czekał na nią ojciec z siostrą. Po śmierci Aleksandry Jacek odszedł od Pauliny. Mieszkanie Oli sprzedali, on z Zosią zamieszkał w mieszkaniu starszej córki, a ona z Kamilem i dziećmi przeprowadziła się do domu, w którym się wychowała. Pogodziła się również z ojcem.
Gdy każdy siedział już w aucie z zapiętymi pasami, Jacek odjechał i pokierował się w stronę cmentarza. Na miejsce dotarli po piętnastu minutach. Najpierw zaszli do dziadków Darii, a potem udali się do celu swojej wizyty. Na grób Aleksandry. Po zapaleniu zniczy, stali dość długo w ciszy.
-Mamo, a kto to jest?- zapytał Wojtuś. Daria się do niego uśmiechnęła, po czym wzięła go na ręce. Oczywiście kurtka została ubrudzona przez buty, ale nie przejęła się tym.
-To jest twoja babcia- odparła, przytulając małego- moja i Zosi mama- dodała po chwili, a z jej oczu poleciały łzy. Odstawiła chłopca na ziemię i wtuliła się w ojca. Tak samo jak jej siostra.
-Mamo, a babcia Ola mnie słyszy?- zapytała sześciolatka.
-No jasne- odpowiedziała jej.
-A mogę ją o coś poprosić?
Daria przykucnęła tak, żeby widzidć oczy córki.
-Zawsze jeśli coś chcesz, możesz jej o tym powiedzieć.
Sześciolatka odeszła od mamy, dziadka i cioci.
-Babciu, proszę cię, pociesz jakoś mamę, bo nie lubię jak ona płaczę- Daria się zaśmiała z prośby swojej córki, ale po chwili zdała sobie sprawę z tego, co Amelia powiedziała. Ona też nie lubiła jak jej mama płakała. Postanowiła, że nigdy więcej nie uroni łzy przy dzieciach.
-Mamo, zimno- Wojtuś zatupał nóżkami.
-No już zaraz idziemy. Ty pojedziesz z dziadkiem, a ja Zosia i Amelka na zakupy. Co ty na to?- zaproponowała, a mały się ucieszył. Lubiał spędzać czas z Jackiem, a Daria w spokoju mogła przygotować imprezę urodzinową dla Wojtka.
-Ok.
Ruszyli w stronę wyjścia, ale nie wszyscy. Daria chciała zostać jeszcze na chwilę sama.
-Kocham cię mamo. Dziękuję, że nade mną czuwasz i że tak dbasz o to, żeby niczego mi nie zabrakło- szepnęła i również udała się do samochodu.

***
No i miniaturka na rozpoczęcie wakacji skończona. Mam nadzieję, że się podoba. Mam również nadzieję, że z kolejnym rozdziałem szybko się uwinę.

poniedziałek, 13 czerwca 2016

II.17

Kiedy Jacek leżał na sali obserwacji, przyjechała do niego Emilka z Krzyśkiem, którzy chcieli z nim porozmawiać. Musieli mu powiedzieć, że zatrzymana przez nich kobieta wyjawniła, gdzie przetrzymywana jest Joanna, ale że niestety znaleźli ją martwą. Do tego motyw był również zaskakujący i wyjaśniał sprawę sprzed kilku lat, kiedy to w wyniku wypadku zmarła córka i żona Jacka. Za zgodą lekarza mogli z nim porozmawiać.
-Cześć Jacek- przywitali się z nim policjanci. On jednak się nie odezwał, tylko leżał i gapił się w sufit.
-Jak się czujesz?- zapytała Emilka z troską w głosie.
-Może państwo dadzą na razie mu spokój. Pan Nowak jest w szoku. Podajemy mu leki uspokajające- zwróciła się do nich pielęgniarka.
-Niech zostaną- odezwał się w końcu Jacek.
-Ok- pielęgniarka odeszła od nich.
-Jacek- zabrał głos Krzysiek- Znaleźliśmy Asię. Ona niestety też nie żyje- oświadczył Krzysiek, a Jacek podniósł się do pozycji siedzącej.
-Moje życie bez Oli i tak nie ma sensu. Jak tylko stąd wyjdę, to skończę ze sobą- wyznał blondyn- Straciłem kolejną ważną osobę w moim życiu. Jak zmarła Zosia, myślałem, że już nigdy nie będę umiał kochać, ale w moim życiu zjawiła się Ola, potem Asia, Ola zaszła w ciążę, a teraz- z oczu Jacka zaczęły lecieć łzy. Emilka z Krzyśkiem popatrzyli na siebie. Nie wiedzieli zupełnie, jak pocieszyć Jacka. Do tego jeszcze musieli mu powiedzieć o jednej rzeczy.
-Wiesz, że to Paulina zabiła twoją żonę i córkę?- zapytała delikatnie Emilka. Jacek przyjrzał się uważniej koleżance.
-Nie.
-Powiedziała jeszcze, że byliście razem. To prawda?
-Tak, planowałem się jej nawet oświadczyć, ale przespała się z innym i z nią zerwałem. Wkrótce związałem się z Zosią, siostrą Pauliny. Była bardzo zazdrosna o to- odpowiedział, a potem spojrzał na Krzyśka.
-Tak nam przykro z tego powodu, co się stało, ale prosimy cię, nie załamuj się.
-Łatwo wam mówić. Najlepiej idźcie i się nacieszcie sobą- odparł Jacek i położył się. Znów patrzył się w sufit. Emilii i Krzyśkowi nie pozostało nic innego, jak opuścić salę.
Dwa dni później odbył się pogrzeb Aleksandry i Joanny, na którym zjawiła się ich rodzina i rodzina Jacka oraz znajomi. Był nawet Damian. Jaskowskiej udało się przylecieć z Ameryki. Po całej ceremonii na cmentarzu została tylko nieliczna grupka ludzi. Jacek, Ania z Mieszkiem, mama Jacka, jego ojciec ze swoją żoną oraz Damian. Blondyn stał nad grobem i marzył tylko o tym, żeby położyć się obok Oli oraz Asi i zasnąć na zawsze. Cały czas mu leciały łzy.
-Jacek, chodź. Pojedziemy do domu na obiad, a potem jeszcze przyjdziemy tutaj- zwróciła się do niego siostra, przytulając go. On nic nie odpowiedział. Właściwie od rozmowy z Krzyśkiem i Emilką nie powiedział jakiś bardziej rozbudowanych zdań, niż "Ok", "Tak" i "Nie".
-Jacek- zbliżyły się do niego matka i macocha jednocześnie. Ewelina jednak postanowiła tego dnia odpuścić i dopuściła Renatę do niego.
-Przecież wiesz, że Ola była dla mnie również ważna. Miała mi urodzić wnuki. Miałam zostać babcią- odparła Jaskowska i z jej oczu również poleciały łzy.
-To moja wina, że ona nie żyje. Gdybym został z nią w aucie, gdybym zadzwonił chociażby do Krzyśka- Jacek zaczął siebie obwiniać. Wściekły odszedł od bliskich i poszedł do swojego auta. Wsiadł za kółko i pojechał na autostradę w stronę stolicy. Specjalnie wjechał na nią pod prąd i rozpędzony wjechał w ciężarówkę.
***
Jacek obudził się z silnym bólem głowy i przymrużył oczy, bo światło go strasznie raziło. Kiedy już przestało, rozejrzał się po pomieszczeniu. Dobrze je rozpoznawał. Był to salon w domu, w którym mieszkał. Próbował sobie przypomnieć, co się stało poprzedniego wieczoru. Pamiętał tylko, że poszedł z Mieszkiem, Krzyśkiem i Mikołajem do klubu. Dalej mu się film urwał. Usiadł powoli i uświadomił sobie, co mu się śniło. Był szczęśliwy, że to tylko koszmar. Nie wyobrażał sobie straty Oli i Asi, a zwłaszcza po tym, co przeszedł po śmierci Zosi i Patrycji. Mało brakowało, a stoczyłby się. Całe szczęście miał osoby, które pomogły mu wrócić do normalności. Najbardziej przyczyniła się do tego Ania, ale gdyby z Olą tak się stało, nikt by mu już nie pomógł.
Jacek zwlókł się z sofy i powłóczył nogami do kuchni, skąd dochodziły przyjemne zapachy. Ujrzał Olę, która smażyła naleśniki. Część już leżała na talerzu, który stał na stole. Jacek najpierw chciał się przytulić do Oli, ale ona jednak szybko i zgrabnie uniknęła tego. Mężczyzna nie próbował kolejny raz. Siadł na krześle i chciał wziąć jednego naleśnika, ale Ola zabrała mu spod nosa talerz i postawiła na blacie. Zdjęła kolejnego z patelni.
-Nawet cześć nie powiesz?- Jacka zdziwiło zachowanie narzeczonej. Ona nic nie odpowiedziała. Nalała ciasto na kolejnego placka i skupiła się na smażeniu.
-Czemu nic nie mówisz? Zrobiłem coś nie tak?- zapytał po raz kolejny, nie uzyszkawszy odpowiedzi.
-Chcesz wiedzieć czemu?- Olka obróciła się w jego stronę z groźną miną. Jacek się domyślił, że coś przeskrobał, gdy był pod wpływem alkoholu, ale nie wiedział co.
-No chcę- odparł.
-Otóż, byłeś tak najebany, że rzuciłeś się na ochroniarza klubu, twierdząc, że widziałeś nas razem. Gdy zabrali cię na komendę do nas, stwierdziłeś, że Kobielak jest pedofilem i molestował Aśkę. Na niego też się rzuciłeś i już miał składać skargę, ale ja przyjechałam i go ubłagałam, żeby jednak odpuścił. Twoi koledzy też nie byli lepsi. Całą czwórką trafiliście na ten komisariat. Do tego Mikołaj się do mnie przystawiał, za co pewnie dostanie od Anki. Nie wspomnę już, że cała komenda wie, że komendantka jest twoją mamą i że bardzo ją kochasz. No ale mniejsza o to. Gdy wróciliśmy do domu, tak się wydzierałeś, że obudziłeś Aśkę i prawie do czwartej zasnąć nie mogła. Do tego komenda dzisiaj jest w totalnej rozsypce. Całe szczęście, że dwa patrole udało mi się jakoś skompletować- Wysocka podniosła głos. Jacek pierwszy raz widział ją taką wkurzoną na niego.
-Zostawiłaś Asię samą?- postanowił ominąć temat swojego zachowania. Wtedy jak na zawołanie w kuchni zjawiła się zaspana Paulina w za dużej koszulce Jacka.
-Co to za krzyki?- spytała, ziewając. Podeszła do blatu i wzięła z talerza jednego naleśnika. Ola na chwilę znowu stanęła tyłem do Jacka, żeby zdjąć naleśnika.
-Powiedz mi, czy jak on był z twoją siostrą, to też takie numery odwalał?- padły słowa z ust Oli i dopiero po chwili się zorientowała, jaką gafę popełniła. Paulina jednak nie wzięła zbyt tego do siebie, bo doskonale rozumiała, że jest na niego wściekła i powiedziała to w przypływie emocji.
-Nie przypominam sobie- odparła.
-Ja, ja, przepraszam- odparła zakłopotana kobieta.
-Przecież nic się nie stało Ola- Paula ją pocieszyła- To może ja was samych zostawię- odparła, kładąc kilka naleśników na oddzielny talerz- Wezmę to do pokoju Asi.
Chwyciła jeszcze za słoik z Nutellą i opuściła pomieszczenie. Jacek wstał z krzesła i podszedł bliżej Oli.
-Naprawdę przepraszam- ta jednak tylko się skrzywiła i odsunęła się od niego.
-Nie ruszaj mnie- powiedziała chłodno i poszła do pokoju córki, zostawiając go samego. Jacek siadł na krześle załamany. Zawiódł Olę i musiał to jakoś odkręcić. Pierwsze, co zrobił, to poszedł wziąć zimny prysznic. Musiał również najpierw wytrzeźwieć. Kiedy już był ubrany w czyste ubrania, udał się do pokoju Asi, gdzie były również Paulina i Ola.
-Olu, mogę cię prosić na chwilę?- zapytał. Ola o dziwo wstała, a myślał, że będzie udawała, że go nie słyszy.
-Czego chcesz?- zapytała tym samym tonem, jakim rozmawiała z nim w kuchni.
-Ja przepraszam, po prostu Mikołaj chciał opić fakt, że zostanie ojcem.
-Mikołaj będzie ojcem?- zdziwiła się Ola i zatkała ręką usta ze zdziwienia.
-Tak, Anka jest w ciąży.
-Ale super, muszę do niej zadzwonić- Ola natychmiast poszła do sypialni po telefon i chciała dzwonić do koleżanki, ale Jacek ją powstrzymał.
-Chyba nie skończyliśmy rozmawiać, co Olu? To jak, przyjmujesz moje przeprosiny?- spytał, patrząc na ukochaną maślanymi oczami. Ola nie mogła się oprzeć i mimo, że z jego ust było czuć jeszcze trochę alkoholu, to złożyła na jego ustach gorący pocałunek.
-W końcu każdy czasem musi się upić, ale obiecaj mi, że więcej nie upijesz się tak, że będę musiała cię odbierać z komisariatu.
-Tak jest pani starsza posterunkowa- zasalutował i oboje wybuchnęli śmiechem, ale po chwili się opanował- Kocham cię Olu- mocno przytulił do siebie narzeczoną.
-Ja ciebie też Jacuś- cmoknęła go w policzek. We dwoje poszli do kuchni. Zjedli wspólnie śniadanie, po czym postanowili, że pojadą odwiedzić Anię i Mikołaja. Ola musiała dać opierdziel Mikołajowi za to, że się jej nie pochwalił. Nie zdążyli nawet wyjść, bo w ich domu ktoś się zjawił.
***
No i zaskoczeni obrotem spraw? Ktoś się domyślił, że tak to się skończy? Jak myślicie, kto postanowił odwiedzić Olę i Jacka?
I jeszcze jedno info
Następny post to nie będzie ciąg dalszy opowiadania, bo mam zamiar napisać miniaturkę tak na rozpoczęcie wakacji ;)