poniedziałek, 31 lipca 2017

III.18

*3 miesiące później*
Agata razem ze swoim wspólnikiem została skazana na 25 lat pozbawienia wolności. Jacek bez problemu dostał rozwód i zamieszkał razem z Olą. Córka kuzynki Oli pogodziła się z matką i wróciła do domu.
Ola, Jacek i Dawid siedzieli właśnie przy śniadaniu, kiedy chłopiec postanowił zaskoczyć kobietę.
-A ja mam do ciebie pytanie- spojrzał na brunetkę. Ola spojrzała na niego.
-Stało się coś?- Ola się zaniepokoiła, bo ton głosu Dawida był bardzo poważny.
-Nie, chcę wiedzieć, czy mogę do ciebie mówić mama?- zapytał, a Ola nie wiedziała, co zrobić. Przecież nie wiedziała, czy Jacek to ten, z którym będzie teraz na dobre i na złe. Spojrzała na Jacka. On był cały czerwony jakby zawstydził się pytaniem syna. Bał się też reakcji Oli. Przecież ona straciła córkę i nie wiedział, czy będzie chciała, aby ktoś inny mówił do niej "mama". Kobieta wstała z krzesła i podeszła do malca. Uklęknęła przed nim.
-Zaskoczyłeś mnie i to bardzo, ale tak, jeśli chcesz, możesz mówić do mnie mama- Ola przytuliła Dawida do siebie.
-Kocham cię- powiedział, a po jej policzku spłynęła łza.
-Ja ciebie też- odparła- A teraz jedz śniadanie, bo spóźnisz się do przedszkola.
-Ok- chłopiec wrócił do jedzenia. Ola siadła na swoim miejscu i również wzięła się za jedzenie.
Po siódmej wszyscy wyszli z domu. Para odwiozła Dawida do przedszkola i udała się na komendę. Gdy tylko weszli, wyczuli jakąś nerwową atmosferę. Nie wnikali jednak, bo w myśleli, że to może mieć związek z nowym policjantem który miał pracować  Olą.  Poszli się przebrać i udali się na odprawę.
-Stało się coś, że tak nerwowo?- zapytała w końcu Ola, widząc nastrój kolegów.
-To Wy nic nie wiecie?- odezwała się Karolina.
-A co mamy wiedzieć? Wydarzyło się coś w przeciągu ostatniego tygodnia, jak byliśmy na urlopie?
-Morawska ma raka- powiedział Krzysiek ze smutkiem. Widać było po nim, że to on jest najbardziej tym przejęty. W końcu jeździł z nią w patrolu.
-Ale jak to?- Wysocka nie wierzyła w to, co słyszy- Mieszko nic mi nie mówił, a gadałam z nim codziennie.
-Może nie chciał was denerwować jak byliście na wyjedzie. Mniejsza o to, szukają dawcy szpiku. Chcą działać, póki nie jest za późno. Jutro po pracy wszyscy idziemy się przebadać, bo może któreś z nas może być dawcą. Jej mama nie może i brat to samo. Może ktoś z nas jej pomoże.
-No tak. Dobrze wiedzieć. Na pewno będziemy z Jackiem. Po chwili zjawiła się Jaskowska z Szymonem Zielińskim, nowym partnerem Wysockiej. Przedstawiła go wszystkim. Omówiła sprawy bieżące, przypomniała o tym, że każdy ma iść się przebadać, przydzieliła rewiry i kazała się wszystkim rozejść.
-To co? Do zobaczenia potem- odparła Ola i dała Jackowi całusa w policzek. Udała się do swojego biura, gdzie czekał już na nią Szymon.
-Jak tam? Gotowy?- spytała policjantka.
-No pewnie. A kto prowadzi radiowóz?
-A jak dobrze znasz Wrocław?
-Dawno tu nie byłem. Pewnie wiele się pozmieniało. Może lepiej będzie jak przez pierwsze dwa tygodnie ty będziesz prowadziła- zaproponował młodszy aspirant. Wysocka przystała na jego propozycję i udali się na patrol.
-Dużo miałaś partnerów?- rozmowę w radiowozie rozpoczął mężczyzna.
-Słucham?
-W sensie partnerów z patrolu.
-Aaa. Jeśli chodzi tak, że na dłuższy okres czasu, to jesteś moim trzecim. A tak to jeździłam jeszcze z kilkoma osobami.
-Sorki, że tak zapytam, ale dzisiaj jak przechodziłem obok zdjęć komendantów, to widziałem Wojciecha Wysockiego.
-To mój tata, ale nie chcę o tym rozmawiać- Ola urwała temat swojego ojca. Z jednej strony była pogodzona z tym, że nie żyje, ale z drugiej nie lubiła o tym mówić.
-Spoko. A mam jeszcze jedno pytanie. Bo widziałem na korytarzu jak ca...- Szymek nie skończył, bo Ola mu przerwała.
-Tak, jesteśmy z Jackiem razem od jakiegoś czasu. Co jeszcze chcesz wiedzieć. Jaki rozmiar buta noszę, czy może jaki rozmiar biustonosza kupuje?- zapytała trochę chamsko, ale te pytania ją już odrobinę irytowały.
-Dobra, nie denerwuj się tak, tylko lepiej skup się na drodze- odparł i przestał zadawać pytania.
Całą służbę Ola nie najlepiej się czuła. Mdliło ją cały czas. Wszystko ją denerwowało. Nie chciała jednak nikomu nic mówić, bo wolała pracować niż siedzieć w domu.
-Ola, ty się dobrze czujesz?- zapytał Jacek, gdy siedzieli razem na obiedzie.
-Tak, a czemu pytasz?
-Bo jakaś taka blada jesteś.
-Też to zauważyłem- wtrącił Szymon.
-Mówiłam ci już Zieliński, żebyś nie wtykał nosa w nie swoje sprawy?- odparła, posyłając mu mordercze spojrzenie.
-Olka, uspokój się. Przecież on nic takiego nie powiedział- Nowak wstawił się za nowym kolegą.
-A dajcie wy mi wszyscy święty spokój!- wrzasnęła Wysocka i opuściła stołówkę, zostawiając pół obiadu na talerzu.
-Przepraszam za nią- powiedział Jacek, trochę zawstydzony zachowaniem partnerki.
-Luz, nic się nie stało. Na moje oko, to ona w ciąży jest.
-Też mi się tak wydaje, bo ostatnio jakaś taka dziwna chodzi. W ogóle mam pomysł Szymon. Co powiesz na piwo? Odwiozę złośnicę do domu i w jakimś klubie się spotkamy. Oczywiście tylko jedno dwa, bo jutro służba- zaproponował Jacek.
-Ja mam lepszy pomysł. W sobotę zapraszam ciebie i Olę do siebie. Co ty na to?
-Nie chcemy ci się narzucać.
-Nie przyjmuje do wiadomości odpowiedzi, że nie przyjdziecie- uprzedził policjant.
-No dobra, jakoś ją wyciągnę.
-Ok. To ja lecę po nią i na patrol lecimy.
-Miej na nią oko- dodał jeszcze Jacek i Szymona nie było. Gdy dotarł do biura, Ola siedziała przy biurku ze zdjęciem w ręku. Szybko je schowała, widząc swojego partnera z patrolu.
-I co? Możemy jechać?
-No pewnie. W ogóle, to sorki, że taka niemiła byłam, ale mam gorszy dzień po prostu- odparła.
-Nic się nie stało. Każdy ma prawo.
-Wiem, ale to nie znaczy, że każdy po kolei musi przez to obrywać.
-Nic się nie stało- powiedział i już się mieli zbierać, kiedy do biura wpadł Mieszko.
-Siema bratowa.
-Cześć Mieszko, co chciałeś?
-Mam nadzieję, że przyjedziecie dzisiaj z Jackiem do mamy?
-O kurde, zapomniałam. Dzisiaj jej urodziny są. Oczywiście, że będziemy. Dzięki, że mi przypomniałeś o tym w ogóle.
-Spoko, to do zobaczenia- Mieszko opuścił biuro Wysockiej i Zielińskiego, a oni udali się na patrol. Pracę udało im się skończyć w miarę wcześnie. Jackowi również. Para pojechała po syna Nowaka do jego mamy, a następnie udali się na urodziny mamy Mieszka.
-Dzień dobry kochani- kobieta ich przywitała z uśmiechem.
-Dzień dobry mamo. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin- powiedziała Ola i wręczyła prezent kobiecie. Jacek z Dawidem również złożyli życzenia i wszyscy udali się do salonu. Zaczęło się świętowanie urodzin pani Pawlak. Ola i Jacek do domu wrócili około dwudziestej drugiej. Dawid zasnął w aucie. Para od razu poszła spać, bo na drugi dzień mieli służbę.
Dzień rozpoczął się jak zwykle. Oli i Jackowi służba minęła w spokoju. Po pracy wszyscy policjanci udali się do szpitala, gdzie była ich koleżanka. Przygotowali nawet dla niej prezent- misia, który był ubrany w koszulkę z imieniem każdego. Każdy poszedł oddać krew i czekali na wyniki. Siedzieli razem z Alą. Po jakiejś godzinie przyszedł lekarz. Poprosił do siebie dwie osoby. Karolinę i Olę. Karolinie oznajmił, że to ona może być dawcą szpiku, a dla Oli miał inne wieści.
-Pani Olu, czy pani ma świadomość tego, że....
***
No hejka. Przybywam z kolejnym opowiadaniem. Mam nadzieję, że się spodoba ;)

niedziela, 9 lipca 2017

III.17

...i ujrzał Jacka z kwiatami.
-Mieszko?- spytał zmieszany.
-Wejdź- Mieszko się przesunął, żeby mężczyzna mógł wejść.
-Jacek?- w przedpokoju zjawiła się Ola. Jacek bez słowa odszedł. Ola spojrzała na Mieszka, a po chwili założyła buty i postanowiła pobiec za Jackiem. Dogoniła go, kiedy otwierał już drzwi od samochodu.
-Jacek, co jest?- zapytała, widząc smutek w oczach swojego kolegi.
-A co ma być?
-No przecież widzę- odparła.
-Wracaj do Mieszka.
Ola się roześmiała.
-Ty serio myślałeś, że ja, że on, że my razem jesteśmy? Nie no, dobry żart. Z resztą ja kocham kogoś innego.
-No tak, czego mogłem się spodziewać. W końcu mam żonę i dziecko- spuścił wzrok. Ola się uśmiechnęła.
-Jacy mężczyźni są mało domyślni- westchnęła. Miała powiedzieć, że go kocha, ale postanowiła go pocałować. Blondyn był na początku zmieszany, a potem zaczął odwzajemniać. Gdy już skończyli, spojrzeli sobie prosto w oczy.
-Ciebie kocham głuptasie- wyszeptała brunetka- Mieszkowi zalało mieszkanie, a że się pokłócił z mamą, to przyszedł do mnie. W ogóle co ci przyszło do głowy, że ja z nim? To mój szwagier i tyle.
-Ola, ja nie wiem co powiedzieć. Zaskoczyłaś mnie totalnie. Ja też cię kocham, tylko wiesz, że to skomplikowane u mnie.
-Wiem, rozumiem.
-Powiem tak, wniosek o rozwód już złożyłem. Jak tylko się rozwiodę, zamieszkamy razem. Co ty na to? Agata i tak zgnije w więzieniu za to co zrobiła.
-A co ty taki szybki?- zapytała Ola, widząc entuzjazm Nowaka.
-Bo cię kocham- odparł i wziął kobietę na ręce. Doszli do samochodu Jacka. On otworzył drzwi i wsadził Olę do środka.
-Ej, ja telefonu nie wzięłam ani nic z domu.
-Przynajmniej przeszkadzać ci nie będą. Napisz jedynie do Mieszka SMS-a, żeby się nie martwił- powiedział blondyn i podał jej swój telefon.
-A gdzie my w ogóle jedziemy?
-W moje jedno z ulubionych miejsc.
-Coś tak czuję, że dopiero na miejscu się dowiem- stwierdziła Ola. Jacek się tylko tajemniczo uśmiechnął. Po godzinie jazdy dotarli na miejsce. Wysocka pierwsza wysiadła z samochodu i się rozejrzała. Dookoła było pełno drzew, usłyszeć się dało szum strumyka. Było jeszcze jezioro i drewniany domek.
-No i jak?- zapytał Jacek, zamykając drzwi od auta.
-Tu jest przepięknie- odparła.
-No wiem- mężczyzna zaczął całować Olę i prowadzić do domku. Tam ją rozebrał i rzucił na łóżko.
Gdy byli już zmęczeni, zaczęli rozmawiać.
-Ja pierdole, co ja robię?- zapytał Jacek.
-Ale co?
-No bo zamiast się użalać nad tym, że straciłem ojca i nad tym, że moja żona jest jaka jest, to ja się zabawiam tutaj z tobą. Zachowuje się jak nastolatek- westchnął.
-W sumie też się jakoś dziwnie czuję z tym wszystkim. Wiesz, jeżeli potrzebujesz trochę czasu, to ja to zrozumiem.
-Nie o to mi chodzi. Owszem, śmierć ojca mną wstrząsnęła, ale taka kolej rzeczy, a Agaty dawno nie kocham. Nasze małżeństwo od dawna było fikcją, ale nie sądziłem, że ona coś takiego odwali. Moja żona, matka mojego dziecka, odebrała mi ojca, a mojej mamie męża- po policzkach Jacka zaczęły spływać łzy, gdy zaczął sobie wszystko uświadamiać.
-Jacek, nie płacz. Wiesz co jest teraz najważniejsze? Twój syn. Musisz o nim myśleć przede wszystkim. Nie możesz robić nic głupiego- powiedziała z troską w głosie.
-I ty- dodał, całując Olę w czoło. Na policzki kobiety wkradły się rumieńce
-Dlaczego nie spotkałem ciebie wcześniej? O ile moje życie byłoby teraz prostsze z taką kobietą jak ty.
-Ja też w swoim życiu przeszłam wiele. Nie mogę zapomnieć o Pawle i Kornelii. Co noc mi się śnią. Jeszcze mama i tata. Dlaczego wszystkie osoby, które kocham, mnie opuszczają? Niedługo zostanę sama na tym świecie.
-Weź tak nawet nie mów- Jacek mocno przytulił Olę do siebie. Tak też zasnęli.

***
Witam moich czytelników po bardzo długiej przerwie, spowodowanej szkołą. Wiem, że ten rozdział powinien być wow, ale jest trochę naciągany, bo nie miałam w ogóle przez ten czas weny, ale teraz wakacje, więc powinnam się postarać, żeby do końca sierpnia skończyć tą serię z mega zakończeniem. 

środa, 10 maja 2017

Na konkurs Aniołeczka

*Jacek*
Ja, moja dziewczyna Ola i jej przyjaciółka Karolina siedzieliśmy w domu Oli. Dziewczyny przygotowywały ciasto na gofry, a ja brzdękałem na gitarze. Byłem w trakcie pisania piosenki na konkurs.
-Jacek, a co byś powiedział, gdybyśmy pojechali do McDonalda?- zaproponowała Ola.
-Jedziemy moim autem!- wyrwała się Karolina, która od miesiąca miała prawo jazdy i wszędzie poruszała się samochodem.
-A co? Nie chce wam się tych gofrów robić?- spytałem. One się tylko uśmiechnęły do siebie- No spoko- przytaknąłem na ich propozycję. W sumie to nie miałem ochoty na ich gofry.  Zawsze wychodziły oklapnięte, ale nie komentowałem tego głośno. Dziewczyny schowały ciasto do lodówki i zaczęły się szykować. Piętnaście minut później siedzieliśmy w srebrnej Toyocie Yaris Karoliny. Ola siadła z przodu, a ja z tyłu za nią. Zapięliśmy pasy i wyruszyliśmy w stronę Wrocławia. Z Bielan mieliśmy niedaleko. Gdy byliśmy jakieś cztery kilometry od Wrocka, z naprzeciwka wyjechał jakiś kierowca, który jechał naszym pasem. Karolina chcąc uniknąć zderzenia, odbiła w lewo i uderzyła w drzewo. Poczułem silny ból i po chwili staciłem przytomność.
***
Powoli zacząłem otwierać oczy. Światło mnie raziło. Po chwili zobaczyłem swoją siostrę Marylę i Karolinę ze złamaną ręką.
-Brachu, jak się czujesz?- zapytała moja siostra.
-Co z Olą?- to było pierwsze pytanie, jakie zrodziło się w mojej głowie. Maryla z Karolą spojrzały się na siebie- Co z moją Olą?!- poderwałem się i poczułem silny ból. Karolina wyszła bez słowa. Ja patrzyłem na siostrę rozpaczonym wzrokiem. Widziałem w jej spojrzeniu, że z Olą nie jest najlepiej. Rzuciłem się na łóżko.
-Ola żyje, ale na poważne uszkodzenie mózgu. Lekarze mówią, że jeśli się obudzi, to będzie cud. Karolina się strasznie obwinia o ten wypadek.
-Jeśli Ola z tego nie wyjdzie, to zabiję Karolinę a potem siebie- odparłem z nienawiścią.
-Przecież to nie jej wina, ani nie twoja, tylko tamtego kierowcy.
-A właśnie, że jej- wrzasnąłem.
-Jacek, uspokój się. Obwinianie Karoliny nic ci nie da.
-Ja muszę zobaczyć Olkę.
-Teraz to musisz odpoczywać. Śpij lepiej- powiedziała.
-Ale Maryla, ja muszę ją zobaczyć. Błagam.
-No dobra, pójdę po pielęgniarkę i zobaczę, co ona powie- zaproponowała, a ja przytaknąłem. Pięć minut później wróciła moja siostra z pielęgniarką i wózkiem. Siadłem na niego powoli, bo wszystko mnie bolało. Maryla zawiozła mnie na OIOM, gdzie leżała moja dziewczyna. Siedziała przy niej Karolina. Widziałem, że płakała. Wtedy dotarło do mnie, że nie mogę jej obwiniać. Weszliśmy do sali.
-Karolina, Maryla, możecie wyjść?- poprosiłem. One bez słowa opuściły salę.
-Oleńka, błagam cię walcz- wyszeptałem- Pamiętaj o tym, że jestem ja i poddać się nie możesz. Walczyć musisz dla mnie, bo kocham cię*- zacząłem nucić tekst ostatnio napisanej piosenki przeze mnie- Bardzo cię kocham- powiedziałem, patrząc na nieprzytomną Olę. Po chwili Maryla weszła i zabrała mnie na moją salę. Gdy dotarliśmy na miejsce, położyłem się na swoim łóżku. Maryla miała już wyjść, kiedy złapałem ją za dłoń, bo sobie przypomniałem o jednej rzeczy.
-A tata Oli wie o wszystkim?
-Tak, już jedzie z Warszawy.
-A rodzice?
-Dopiero za godzinę mają samolot do Polski.
-Siostra, proszę, zostań ze mną.
-No dobra- siadła na krzesełku. Po chwili zacząłem zasypiać.
*Rok później*
Siedziałem w hospicjum razem moją obecną dziewczyną Karoliną przy Oli. Po tym jak zapadła w śpiączkę, nie mogłem się pozbierać, a Karolina mi pomogła. To nas zbliżyło do siebie i to bardzo.
-A co będzie, jeśli Ola się wybudzi z tej śpiączki? Co jej powiemy?- zapytała mnie Karola. Spojrzałem to na nią, to na Olę.
-Nie wiem, zależy w jakim stanie będzie. Jeśli będzie wszystko pamiętać, to powiemy prawdę- odparłem.
-Wciąż nie mogę sobie wybaczyć tego wypadku- powiedziała Karolina. Z jednej strony rozumiałem ją, ale z drugiej, to nie była jej wina, że tamten gościu wtedy jechał pijany i zjechał na nasz pas.
-Chodź, idziemy do domu kochanie- powiedziałem. Wstaliśmy z krzeseł i pojechaliśmy do naszego mieszkania, które znajdowało się piętnaście minut samochodem od hospicjum, gdzie była Ola. Po drodze zajechaliśmy do sklepu i kupiliśmy ryż i sos słodko kwaśny na obiad. Gdy byliśmy już na miejscu, Karola się położyła, a ja wziąłem się za szykowanie obiadu. Gdy skończyłem, poszedłem ją obudzić.
-Wstawaj, obiad gotowy- powiedziałem, delikatnie trząść ją za ramię,
-Już Jacuś, idę- odparła zaspanym głosem. Ja poszedłem do kuchni nałożyć. Po chwili zjawiła się Karolina. Siadła przy stole i przetarła oczy. Wzięła pałeczki i zaczęła dziubać ryż.
-Ej, skarbie, co jest?- zapytałem, widząc jej zachowanie.
-No bo czuję, że to nie fair, że jestem z tobą. W końcu gdyby nie ta tragedia byłbyś pewnie z Olą.
-A może to był jakiś znak, że powinienem być z tobą, a nie z nią? - posłałem uśmiech Karolinie.
-No tak, ale to dla mnie jakieś dziwne. Jeszcze rok temu byłeś z Olą, a teraz jesteś z jej najlepszą przyjaciółką.
-Karolina, ja ciebie naprawdę kocham- ukucnąłem przed nią i spojrzałem jej prosto w oczy, chociaż gdzieś w głębi, nie byłem przekonany do tego co mówię- Jedz- powiedziałem tylko i zasiadłem do stołu. Obiad zjedliśmy w ciszy. Ja pozmywałem naczynia, a Karolina położyła się spać.
*Dwa miesiące później*
Siedziałem na zajęciach teoretycznych w szkole policyjnej. Od początku dnia nie dawało mi coś spokoju. Było chyba trzydzieści minut przed końcem, gdy poczułem, że wibruje mi telefon.
-Panie Nowak, a pan o czymś nie zapomniał?- zwrócił się do mnie policjant, który wykładał nam o technikach przesłuchiwania.
-Przepraszam- odparłem i wyłączyłem telefon całkowicie, nie patrząc nawet na to, kto dzwonił, Nagle rozległ się dźwięk dzwonka policjanta, który miał z nami tego dnia zajęcia. Odebrał on telefon, a po chwili usłyszałem swoje nazwisko.
-Nowak, dzwonił młodszy inspektor Wysocki. Masz jechać do hospicjum na Karmelickiej- odparł. Ja nie mówiąc nic, zabrałem swoje wszystkie rzeczy i pobiegłem do samochodu. Jechałem najszybciej jak się da, starając się nie łamać przepisów. Nie wiedziałem, co mam sądzić o tym telefonie od Wysockiego. Nie wiedziałem, czego się spodziewać. Bałem się, że Ola umarła, Na miejsce dotarłem po dwudziestu minutach. Znalazłem wolne miejsce i zamknąłem auto. Pobiegłem najszybciej jak się da do Oli. Tam przed pokojem Maryla i ojciec Oli.
-Co się dzieje?- zapytałem zaniepokojony.
-Ola się obudziła- powiedział ojciec Oli
-Poważnie?- zapytałam z niedowierzaniem.
-Tak. Lekarze mówią, że to cud.
-A w ogóle, gdzie Karolina?- zapytałem, orientując się dopiero, że jej nie ma.
-Dzwoniłam do niej i powiedziałam jej o wszystkim, a ona się rozłączyła i potem nie odbierała już telefonów- odparła Maryla.
-No dobra, trudno, a jak się Ola czuje? Gadał z nią ktoś?
-Jest u niej neurolog i psycholog. Zbyt wiele jeszcze nie wiemy, ale stan Oli jak na taką śpiączkę jest zadziwiająco dobry- odparł Wysocki.
-No to dobrze.
-Jacek, chodź na bok- poprosiła mnie siostra. Ja nie dyskutowałem, tylko poszedłem za nią- Jest jedna sprawa do omówienia. Wiesz, że jak Ola dojdzie do siebie, to będziesz jej musiał powiedzieć o wszystkim?
-No tak, wiem, ale kocham Karolinę i nie mam zamiaru z nią zrywać.
-Jacek, kogo jak kogo, ale mnie nie oszukasz. Widzę, że Karolina była dla ciebie pocieszeniem.
-Nie, mylisz się. To nieprawda- starałem się zaprzeczać. Przecież kocham Karolinę i Maryla mi nie wmówi, że jest inaczej.
-Czy tak czy siak, którejś z nich złamiesz serce, więc już dzisiaj zacznij się dobrze zastanawiać, którą wybierzesz- powiedziała i odeszła. Z tym, że złamie którejś serce miała rację i przede mną teraz był trudny wybór. Wiedziałem jednak, że i tak będę musiał Oli powiedzieć o związku moim i Karoliny. Postanowiłem, że pomyślę o tym później i wróciłem do siostry i Wysockiego. Akurat tata Oli gadał z lekarzem. Ze skrawka rozmowy usłyszałem, że teraz Ola będzie wymagała intensywnej rehabilitacji i ćwiczeń z logopedą. Zastanawiało mnie to, czy pamięta cokolwiek sprzed wypadku. Postanowiłem podejść i zapytać.
-Przepraszam, a czy Ola coś pamięta.
-Tak, o dziwo pamięta i pierwsze, co powiedziała po przebudzeniu, to Jacek, także chyba coś do pana czuje- odparł lekarz i odszedł. Ja bez słowa pojechałem do domu. Tam czekała na mnie Karolina. Zdziwiło mnie, bo w przedpokoju stały spakowane walizki. Moja dziewczyna siedziała na sofie.
-Kochanie, co się dzieje?- podszedłem do niej.
-No bo Ola się  obudziła- powiedziała.
-No to co z tego, że się obudziła?- zapytałem.
- To to, że ja nie mogę z tobą być. Nie umiem tak. Musimy się rozstać. Wyprowadzam się- powiedziała i wstała z kanapy. Poszła w stronę przedpokoju. Ubrała się i chwyciła walizki.
-Po resztę przyjadę jutro- dodała i wyszła, a ja nawet jej nie zatrzymałem. Nie wiedziałem, czy dobrze robię tak postępując, ale nie miałem zamiaru jej zatrzymywać. W sumie to nawet mi ułatwiła, odchodząc ode mnie. Położyłem się spać, ale co chwilę w nocy się budziłem. Nie mogłem jakoś sobie znaleźć miejsca. W końcu o szóstej nad ranem zasnąłem porządnie.
*Dwa miesiące później*
Siedziałem i przyglądałem się Oli jak ćwiczy razem z rehabilitantką. Szło jej bardzo dobrze. Byłem szczęśliwy, że tak szybko wraca do formy. Myślałem, że będzie to trwało zdecydowanie dłużej, a Ola każdego dnia mnie zaskakiwała. Już świetnie radziła sobie z kulami i nie potrzebowała ani wózka ani balkonika.
-No, to na dzisiaj kończymy- usłyszałem głos pani Gosi. Podszedłem do Oli i ją ucałowałem.
-Twój tata zaraz po nas przyjedzie.
-A co ty na to, żeby go zaprosić na kolację do nas?- zaproponowała.
-To nie taki głupi pomysł- stwierdziłem i znowu ją pocałowałem.
-To ja idę się przebrać.
Po chwili zniknęła mi z oczu.
-Twoja dziewczyna jest bardzo wytrwała- stwierdziła rehabilitantka.
-Ma tak po ojcu. Jak jej tata się uprze, to nie ma zmiłuj się.
-Sama taka jestem. Smykaj już Jacek.
-Do widzenia.
-Do widzenia.
Po kwadransie Ola była już gotowa. Wziąłem jej torbę z dresami i wyszliśmy z ośrodka. Tam czekał na nas jej tata. Wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy.
*Siedem lat później*
-Ola, jesteś gotowa?- krzyknąłem zniecierpiowolny. Stałem od piętnastu minut ubrany w kurtkę i czekałem na moją żonę, aż się uszykuje do pracy. Tak, tak, wzięliśmy z Olą ślub i od pięciu lat jesteśmy małżeństwem.
-Już możemy wychodzić- odparła, wkładając telefon i portfel do torebki. Wyszliśmy z naszego mieszkania i spacerem udaliśmy się do naszego miejsca pracy. Po piętnastu minutach spaceru byliśmy na komendzie miejskiej policji  we Wrocławiu, gdzie szefem był ojciec Oli. Każde z nas udało się do swojej szatni, a za dziesięć ósma spotkaliśmy się w pokoju odpraw. Siedzieliśy na przeciwko siebie. Obserwowałem cały czas moją żonę i miałem wrażenie, że jest z nią coś nie tak, ale nie wiedziałem co. Była jakaś taka blada i nieobecna. Po odprawie razem ze swoim partnerem Białachem udała się na patrol, a mi komendant kazał poczekać.
-Jacek, słuchaj, zauważyłem, że Ola siedziała całą odprawę nieobecna i była blada.
-Też to widziałem.
-Lepiej doradź jej, żeby test ciążowy zrobiła. Jak jej mama była z nią w ciąży, zachowywała się bardzo podobnie.
-Myślisz, że to ciąża? Przecież się zabezpieczamy.
-Jacek, a co ty? Nastolatek jesteś?- mój pokręcił tylko głową i wyszedł z sali odpraw. Ja po chwili też ją opuściłem i udałem się do swojego królestwa. Około czternastej Ola wraz z Białachem zjechali na przerwę. Od razu poprosiłem Mikołaja, aby przyszedł do mnie sam.
-No co tam stary, co się dzieje?- zapytał, zamykając drzwi.
-Jak się czuje Ola?
-Się mnie o to pytasz? Jej się zapytaj.
-Ale ja chcę od ciebie wiedzieć. Nie zachowuje się jakoś dziwnie?- próbowałem wyciągnąć od kolegi.
-No może trochę za ostro zareagowała podczas jednej z interwencji i trochę blada jest, ale nic poza tym.
-A nie zatrzymywaliście się gdzieś, bo jej było niedobrze?
-Jacek, czy ty myślisz, że ona jest w ciąży?
-No może- przyznałem racje- Tylko nic jej nie mów.
-No wiadomo, ale jeśli masz jakieś wątpliwości, to tylko szczera rozmowa może je rozwiać. Ja lecę do bufetu coś zjeść- powiedział Mikołaj i się ze mną pożegnał. Ja zająłem się swoją pracą. O godzinie dwudziestej skończyłem służbę. Postanowiłem pójść do biura Oli i Mikołaja. Siedzieli oboje i wypełniali raporty.
-Dużo wam zostało?- spytałem, zaglądając Oli do papierów.
-Z piętnaście minut- odpowiedziała mi moja małżonka.
-Jak się czujesz?
-A co ty? Uwziąłeś się na mnie jak ojciec?- naskoczyła na mnie.
-Spokojnie kochanie. Tylko zapytałem- odparłem i zacząłem masować jej kark.
-Jest ok- powiedziała już mniej ostro.
-A słuchaj, co sądzisz o tym, że weźmiemy parę dni urlopu i pojedziemy sobie w góry albo nad morze- zaproponowałem.
-To nie głupi pomysł. Tylko czy ojciec da nam urlop?
-O to się już nie martw. Ja to z nim załatwię- odparłem i poszedłem do teścia. On nie protestował, tylko bez zastanowienia dał nam wolny tydzień. Gdy tylko Ola skończyła, pojechaliśmy do domu, gdzie miło spędziliśmy czas.
*Cztery dni później*
Leżeliśmy sobie na plaży. Bawiłem się włosami Oli. Widziałem, że się trochę zaczęła zmieniać. Jej twarz była taka inna i do tego jej brzuch zaczął się zaokrąglać. Zwróciłem też uwagę, że ma poranne mdłości, jednak nie chciałem jej nic sugerować, bo by na mnie naskoczyła jak na swojego ojca przed wyjazdem.
-Jacek, muszę ci coś powiedzieć- odezwała się nagle.
-Co jest Oluś?- zapytałem.
-No bo jest sprawa, ale ty się chyba już z moim ojcem domyślasz- na moje usta zaczął się wkradać uśmiech, ale nie chciałem odebrać jej tej przyjemności, więc postanowiłem udawać.
-Co się dzieje kochanie?
-No bo zostaniemy rodzicami- odparła, a ja wstałem z koca, wziąłem Olę na ręce i zakręciłem się wokół.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę- powiedziałem i jak tylko ją postawiłem na ziemi, wycałowałem ją.
-Powiem ci, że jesteś inteligentny jak na faceta- zaśmiała się.
-Kocham cię kochanie- mocno ją przytuliłem.

*Rok później*
Razem z Olą jesteśmy szczęśliwymi rodzicami małego Damianka. Bardzo się cieszę, że nasze losy się tak potoczyły, bo jestem bardzo dumny, że mam tak wspaniałą rodzinę.

wtorek, 18 kwietnia 2017

Miniaturka

Dedykacja dla Małej Malinki z okazji jej szczególnych urodzin, bo 18. Wszystkiego najlepszego w tym dorosłym życiu Staruszko :*
Trochę spóźniona miniaturka urodzinowa
*Ola*
To był mój pierwszy dzień w nowym liceum, gdzie przeniosłam się po bardzo nieprzyjemnej sprawie. Byłam bardzo, ale to bardzo zdenerwowana. Spakowałam książki do plecaka, założyłam czarne trampki i wyszłam do szkoły. Co prawda miałam trochę dalej niż do swojej starej szkoły, ale nie było tragedii. Na miejsce dotarłam dziesięć minut przed dzwonkiem. Bez problemu znalazłam salę, gdzie odbyć się miała pierwsza lekcja. Stanęłam z boku i przyglądałam się nowej klasie.
-Cześć, ty jesteś Ola?- podeszła do mnie grupka dziewcząt.
-Tak- odpowiedziałam.
-Ja jestem Karolina, a to jest Gosia, Nikola, Emilka i Klaudia. Witaj w naszej klasie. Jak będziesz chciała, żeby ci pokazać szkołę, to chętnie cię oprawadzimy.
-Dziękuję- powiedziałam i się uśmiechnęłam. Po chwili zadzwonił dzwonek. Ustawiliśmy się przy ścianie i weszliśmy do klasy. Lekcje minęły mi nawet szybko. Po zajęciach z nowymi koleżankami poszłyśmy na pizzę.
-W ogóle zauważyłam, że Jacek ci się przyglądał Olka- odezwała się Gosia.
-Który to był?- spytałam z ciekawości.
-Taki blondyn z klasy mundurowej. Siedział przy stoliku obok dzisiaj na stołówce.
-Chyba kojarzę.
-A w ogóle czemu przepisałaś się do naszej szkoły?- no i padło pytanie z ust Emilki, którego nie chciałam słyszeć. Spuściłam wzrok.
-Jeśli nie chcesz, to nie odpowiadaj- powiedziała Gosia.
-No to nie będę mówiła.
-Ale wiedz, że możesz na nas liczyć.
-Dziękuję.
Po chwili przynieśli nasze zamówienie i wzięliśmy się za jedzenie. Gdy skończyłyśmy, zebrałyśmy się i opuściłyśmy pizzerię. Po Gosię przyjechał jej chłopak Eryk, a ja z resztą dziewczyn poszłyśmy na przystanek. Tam się rozstałyśmy, ponieważ każda z nas mieszkała w innej części Wrocławia. Wróciłam do domu zadowolona. Nie było aż tak strasznie w tej szkole. Opowiedziałam wszystko ojcu, a potem wzięłam się za odrabianie lekcji. Myślałam, że będę miała zaległości, ale oni są trochę do tyłu z materiałem, więc na chwilę obecną miałam luzy. Gdy już skończyłam, położyłam się i zaczęłam myśleć o tym, co powiedziały dziewczyny o Jacku. On był bardzo przystojny i mógł mieć każdą. W końcu przysnęło mi się.
*Jacek*
-Ej, idźcie, ja do was dołączę- powiedziałem, zauważając, że dziewczyna, która mi się od dłuższego czasu podobała, siedzi sama. Wiedziałem, że jej koleżanki pojechały na wycieczkę szkolną do Czech. Postanowiłem podejść do niej i zagadać. Siadłem obok brunetki.
-Cześć, jestem Jacek.
-Cześć, jestem Ola- odpowiedziała, a ja dostrzegłem, że się rumieni.
-Co tak sama siedzisz?
-Dziewczyny do Czech pojechały, a z innymi z klasy nie mam tak dobrego kontaktu jak z nimi, a więcej osób nie znam- odparła.
-A co robisz dzisiaj po szkole? Może skoczymy na kebaba albo pizzę?- Ola zaczęła się robić jeszcze bardziej czerwona na buzi. Rumieńce dodawały jej uroku.
-Z miłą chęcią.
-To o której kończysz lekcje?
-Dzisiaj o trzynastej piętnaście.
-To super, ja też. Spotkamy się przed szkołą, a ja lecę, bo się na lekcje spóźnię- wstałem i poszedłem pod klasę, gdzie stali moi przyjaciele. Byłem szczęśliwy, że mi się udało umówić z Aleksandrą. Nie mogłem się doczekać. Lekcje strasznie mi się dłużyły. W końcu się skończyły. Pożegnałem się z kolegami i wyszedłem przed szkołę. Tam czekała już na mnie Ola. Podszedłem do niej i poszliśmy w stronę pizzerii. Po zjedzonej pizzy poszliśmy na spacer do parku.
-W ogóle czemu się przeniosłaś do naszej szkoły?
-Przez pewien incydent w mojej szkole, ale nie chcę o tym mówić.
-Spoko, rozumiem. Też nie mam w życiu łatwo. Moja mama nie żyje, a tata jest alkoholikiem- powiedziałem. Nie wiem czemu z taką łatwością mi to przyszło.
-Przykro mi. Moja mama też nie żyje, więc cię rozumiem po części, ale całe szczęście mój ojciec nie pije.
- Tata nie będzie się o Ciebie martwić? - Spytał Jacek.
- Nie. - Odrzekła krótko dziewczyna.
*Ola*
Nagle dwóch dobrze zbudowanych facetów zaszło nam drogę. Nie ukrywam, przestraszyłam się.
- No proszę Nowak z jakąś suczką. - Odezwał się jeden z nich
- Suczką to ty jesteś. - Syknął Jacek.
- Chyba nie chcesz, żebyśmy jej poszerzyli uśmiech. - Tym razem głos zabrał drugi z mężczyzn.
- Ola uciekaj. - Szepnął Jacek.
Szybko odwróciłam się i uciekłam. Było mi głupio, że tak postąpiłam, więc po przejściu bezpiecznej odległości schowałam się za drzewem, skąd wszystko obserwowałam. Nie minęła chwila, a ci goście bili Jacka. Chciałam już interweniować, ale bałam się. Dlatego szybko wyjęłam telefon i zadzwoniłam na policję. Radiowóz przyjechał po kilku minutach. Policjanci szybko zakuli mężczyzn i wezwali pogotowie do nieprzytomnego  Jacka.
Uparłam się, że pojadę z Jackiem i postawiłam na swoim.
Czekałam na szpitalnym korytarzu. W końcu z sali Jacka wyszedł lekarz, a ja natychmiast się poderwałam.
- Co z nim?
- A jesteś kimś z rodziny lub kimś bliskim? - Zapytał lekarz.
- To mój kolega ze szkoły. - Oznajmiłam.
-W takim razie nie mogę udzielić Ci żadnych informacji. - Oznajmił lekarz.
W tym momencie zjawił się mój ojciec.
- Tato mój kolega tam leży, a ten pan nie chce mi powiedzieć co z nim.
- Zaraz to załatwię. - Rzekł.
- Dzień dobry panu. Inspektor Wojciech Wysocki komenda miejska policji co z tym chłopakiem?
- Ma on połamanych kilka żeber i siniaki, ale wyjdzie z tego. - Oznajmił lekarz.
- A możemy tam wejść? - Spytałam.
- Tak. - Oznajmił lekarz. Wbiegłam do sali. Jacek leżał na łóżku taki blady. Był podłączony do kroplówki. Podeszłam bliżej i złapałam go za rękę, a on otworzył oczy. Posłałam mu uśmiech. Zauważyłam, że podniósł kąciki ust lekko do góry.
-Hej, martwiłam się o ciebie- rzekłam.
-Poważnie?- spytał zaskoczony. Ja kiwnęłam jedynie twierdząco głową.
-Jak się czujesz?- zapytałam.
-W miarę, chociaż żebra mnie bolą- odpowiedział.
-Będzie dobrze, a teraz odpoczywaj. Jutro do ciebie wpadnę.
-Ola, tylko proszę, nie mów nikomu w szkole o tym incydencie.
-No spoko, nie ma problemu- puściłam mu oczko- Do jutra.
Opuściłam salę i razem z tatą udaliśmy się do domu. Tam się wykąpałam, odrobiłam lekcje, trochę popisałam z dziewczynami, obejrzałam swój serial i poszłam spać.
*Rok później*
Od kilku miesięcy jesteśmy z Jackiem parą. Jest nam ze sobą bardzo dobrze. Ostatnio miałam mdłości, więc zrobiłam test i wyszło mi, że jestem w ciąży. Wczoraj Jacek mi powiedział, że musimy się spotkać. Dobrze się złożyło, bo chciałam mu powiedzieć o tej nowinie. Założyłam swoją czarną sukienkę, do tego baleriny w tym samym kolorze z jasną kokardką. Wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Udałam się do parku, gdzie się umówiłam z Jackiem. On już czekał na mnie w miejscu, gdzie pierwszy raz się pocałowaliśmy.
-Ola, muszę ci coś powiedzieć. Nie chcę przeciągać. Wyjeżdżam do mojej ciotki do Gdańska. Taki wyrok orzekł sąd rodzinny.
-Ale jak to, kiedy?- zapytałam zdezorientowana.
-Jutro z rana mamy pociąg- powiedział, a oczy mi się zaszkliły. Nie mówiąc nic wstałam z ławki i zaczęłam iść w stronę swojego domu. Po chwili Jacek mnie dogonił i złapał za rękę. Ja się mu wyrwałam.
-Nie odzywaj się do mnie!!!- wrzasnęłam.
-Zrozum, muszę jechać- powiedział opanowany- Kocham cię, ale jeszcze nie mam osiemnastu lat. Z resztą wiesz jaka jest sytuacja.
-Wiem, kocham cię. Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy- odparłam trochę uspokojona i go pocałowałam. Odeszłam od niego. Wróciłam do domu zapłakana. Zamknęłam się w swoim pokoju i rzuciłam się na łóżko.
*Dwadzieścia lat później*
Razem z moją przyjaciółką Gosią i jej mężem jechaliśmy do pracy, czyli na komendę policji, gdzie pracowałam od dwunastu lat. Całą drogę męczyło mnie jedno pytanie: "Z kim będę jeździła teraz w patrolu?" Mój poprzedni partner ze służby a za razem wieloletni przyjaciel odszedł na emeryturę. Komendantka nie wiem czemu, ale nie chciała mi wyjawić nazwiska policjanta, z którym będę jeździła. Dotarliśmy na miejsce pół godziny przed odprawą. Ja z Gosią udałyśmy się do naszej szatni i tam przebrałyśmy się w nasze mundury. Wszyscy spotkaliśmy się w sali odpraw. Brakowało tylko młodszej inspektor Renaty Jaskowskiej i nowego policjanta. W końcu się zjawili. Gdy ujrzałam blondyna o niebieskich oczach, moje serce mocniej zabiło i czułam, że się rumienie. Jednak przeszło mi, gdy komendant przedstawiła nam go.
-Poznajcie nowego kolegę, starszego aspiranta Jacka Nowaka. Będzie on jeździł z młodszą aspirant Wysocką- słysząc to, myślałam, że eksploduje, ale nie chciałam robić cyrku w tym momencie. Widziałam, że Gośka też się powstrzymuje od głupiego komentarza. Po odprawie wyszłam wściekła z sali i bez słowa udałam się do radiowozu. Długo nie musiałam czekać na Jacka. Zjawił się po pięciu minutach.
-Cały czas miałem nadzieje, że się w końcu spotkamy- powiedział, a ja myślałam, że padnę ze śmiechu.
-A ja miałam nadzieję, że już więcej się nie zobaczymy- odparłam, starając się być oschła, ale w głębi duszy chciało mi się płakać. Zostawił mnie samą z dzieckiem. Nie umiałam mu tego wybaczyć. Z resztą zerwał kontakt zaraz po wyjeździe. Kiedy ja już zaczęłam sobie układać życie od nowa z innym facetem, on się tak nagle zjawił, a najgorsze było to, że dalej coś do niego czułam.
-Co u ciebie?- zapytał. Ja spojrzałam tylko przez okno, bo czułam, że mi zaraz łzy zaczną lecieć. Nic nie odpowiedziałam- Ok, rozumiem, nie chcesz gadać, to się może udajmy na patrol- powiedział. Byłam wdzięczna, że na to wpadł. Marzyłam, żeby mieć dzisiaj jak najwięcej zgłoszeń. Moje błagania zostały wysłuchane, bo co kończyliśmy jedną interwencje, to dostawaliśmy kolejną i tak cały dzień. Całe szczęście, bo przynajmniej nie było czasu na rozmowy prywatne, a nie miałam na to ochoty. Po tym jak skończyłam już definitywnie służbę, udałam się do pani komendant.
-Dzień dobry, możemy porozmawiać?- zapytałam niepewnie.
-No jasne, wchodź, ja też chciałam pogadać. Jak ci się pracuje z Nowakiem?
-Jacek to dobry policjant,- stwierdziłam fakt- ale ja z nim nie mogę pracować.
-Czemu?
-Po prostu nie jestem w stanie pracować z Nowakiem.
-No ale podaj mi jakiś konkretny powód- Jaskowska ciągnęła mnie za język. Ja tylko westchnęłam.
-No bo ja mam z nim dziecko- wydusiłam z siebie, a pani inspektor zrobiła wielkie oczy.
-I jak się nie mylę nie macie ze sobą dobrych relacji?
-No nie- przyznałam.
-No dobra, to pomyślę, co z tym zrobić. Gdybym wiedziała, że tak jest, to nigdy bym nie przydzieliła go do twojego teamu. Jutro się z nim jeszcze pomęczysz, ale pojutrze zmienię ci partnera. Ok?
-No ok. Nie ma problemu- odparłam- Do widzenia.
Opuściłam komendę, a tam czekali na mnie moja pasierbica, mój syn ze swoją żoną i moim partnerem.
*Jacek*
Stałem przed komendą i czekałem na Olę. Chciałem z nią porozmawiać na spokojnie. Gdy zauważyłem, że wychodzi z komisariatu, ruszyłem w jej stronę, ale szybko się wycofałem, jak tylko zobaczyłem, że bierze na ręce na oko pięcioletnią dziewczynkę. Potem przytula się do niej chłopak i dziewczyna, a potem całuje ją mężczyzna. Nie mogłem znieść tego widoku.
-No no, widzę, że zazdrość cię zżera- usłyszałem głos Gosi. Odwróciłem się w jej stronę.
-Ja pierdziele, jaki ja byłem głupi, że nie odpisywałem na jej listy, że nie przyjechałem tu jak skończyłem osiemnaście lat. Ten chłopak jest do mnie taki podobny.
-Bo to twój syn- powiedziała.
-Ona mi wtedy chciała powiedzieć, że jest w ciąży- westchnąłem, przypominając sobie w dzień, w którym oznajmiłem Oli, że wyjeżdżam Gdańska.
-No raczej. Chcesz ją odzyskać? Mogę ci powiedzieć, że nie ma ślubu z tym gościem, a ta dziewczynka nie jest córką Oli. Ta młoda dziewczyna to twoja synowa.
-Dlaczego mi to mówisz?- zaskoczyło mnie, że Gośka stanęła po mojej stronie.
-Bo wiem, że Ola nadal cię kocha. Jak się postarasz, to może i ci się ją uda odzyskać- odparła. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Poważnie?
-Wiem, że tobie zależy na Oli a Ola nadal ciebie kocha. Nie mogę patrzeć jak ona cierpi. Jest niby z tym profesorkiem Krzyśkiem, jest niby ok, ale to nie jest to samo. Jej ciebie brakuje- stwierdziła- Chodź, mam pewien pomysł.
Gosia razem z Erykiem zabrali mnie do galerii, a tam do Apartu. Wybraliśmy złoty pierścionek z oczkiem diamentowym. Gosia zadzwoniła też do jakiegoś kolegi, ale nie chciała mi powiedzieć co z nim uzgodniła, a kolejnego dnia rano kazała mi kupić bukiet dwudziestu róż. No tak, dwadzieścia lat. Posłuchałem jej. Potem Gosia z Erykiem odwieźli mnie  do domu.
*Ola*
Wstałam jak zwykle o szóstej. Obok mnie leżał Krzysiek. W kuchni słyszałam, że krzątała się moja synowa. Podniosłam się z łóżka i zeszłam na dół.
-O, dzień dobry mamo, akurat zrobiłam śniadanie.
-Dziękuję Martuś. Bartek jeszcze śpi?
-Tak, ma dzisiaj staż i idzie dopiero na trzynastą- odpowiedziała dziewczyna.
-Ok, a zawieziesz Lenkę do przedszkola? Krzysztof mnie prosił, ale chcę być dzisiaj wcześniej w pracy.
-No pewnie, mi i tak jest po drodze. 
-Dzięki.
Po zjedzonym śniadaniu i przygotowaniu Lenki do przedszkola, razem z synową wyszłyśmy z domu. Przełożyłyśmy fotelik do auta Marty i każda z nas udała się w swoją stronę. Dzisiaj jechałam swoim autem, bo Gosia z Erykiem musieli coś załatwić. Gdy tylko podjechałam na komendę, zauważyłam jakieś zamieszanie. Widziałam, że są jakieś samochody z telewizji i tłum przy zachodniej ścianie budynku komendy. Postanowiłam sprawdzić, co się dzieje. Podeszłam bliżej i ujrzałam wielki plakat ze zdjęciem, na którym byłam ja z Jackiem jeszcze w liceum. Gdzieś w tłumie wyhaczyłam Gosię i Eryka. Podeszłam bliżej nich, kiedy poczułam, że ktoś mnie ciągnie za rękę. Po chwili stałam pod plakatem.
-Olu, ja chyba całkowicie zwariowałem. Po pierwsze to chciałbym cię za to wszystko przeprosić, że cię zostawiłem samą, kiedy mnie potrzebowałaś, że się tyle nie odzywałem. Po drugie wiem, że masz partnera, ale chciałbym, żebyś wiedziała, że nadal cię kocham- odparł i podszedł do mnie z bukietem róż i czerwonym pudełeczkiem, a ja nadal stałam w osłupieniu. Jacek miał prawie czterdzieści lat, a zachowywał się jak nastolatek- To nie mają być oświadczyny, ale chciałbym cię szczerze przeprosić, Olu. Kocham cię- wykrzyczał, a mi się chciało płakać. Płakać ze szczęścia. Nie wiem, co ja w nim widziałam, ale czułam, że uczucie do Jacka nie osłabło. Dalej go kochałam jak kiedyś. Teraz to się biłam z myślami, czy mu wybaczyć, ale z kolei miałam Krzysztofa i go też kochałam i nawet byłam z nim szczęśliwa. Nie wiem, co mnie ciągnęło do Jacka. Chociaż jak to mówią, stara miłość nie rdzewieje. No ale jednak mnie zostawił. Długo się biłam z myślami.
-Ja ciebie też kocham- powiedziałam jak najciszej. Nie wiem czemu to wypłynęło z moich ust. Nagle się do niego przytuliłam- Wariat- szepnęłam mu do ucha.
-Od zawsze. Nie wiedziałaś?
-No fakt. Daj mi ten mikrofon- odparłam- Proszę o rozejście się- krzyknęłam i zabrałam Jacka z mini sceny, która tam była. Gdy tylko weszliśmy na komendę, przy wejściu stała Jaskowska.
-Nowak, Wysocka, jak tylko skończy się odprawa, macie przyjść do mnie do gabinetu- powiedziała surowym głosem, a gdy tylko odeszła z Jackiem wybuchnęliśmy śmiechem. No ale po odprawie wykonaliśmy polecenie służbowe.
-Nowak, co to za szopka miała być?
-Ale pani komendant...- zaczął. Ja stałam przerażona, spoglądając to na Jacka, to na szefową.
-Nie ma żadnego ale. Przesadziłeś Jacek. Jeszcze gdyby nie ta telewizja. Wiesz ile teraz mam telefonów. Już komenda główna do mnie dzwoniła.
-Nie wiedziałem, że to tak wyjdzie, ale zrozumiem jeśli mnie pani teraz wywali.
-Nie, przez najbliższe trzy miesiące nie będzie premii i jeszcze odnotuje w aktach, że przeprowadziłam rozmowę dyscyplinującą. Zrozumiano? Wysocka nie ponosi żadnych konsekwencji, bo domyślam się, że nie miała nic wspólnego z tym.
-Tak- przytaknął.
-No to odmaszerować na służbę- wyszliśmy z gabinetu. Ja zmroziłam tylko Jacka wzrokiem, a po chwili zaczęliśmy się śmiać. Służba minęła nam w miłej atmosferze. Było kilka poważnych tematów, ale poza tym dobrze się ze sobą czuliśmy. Po służbie pojechałam do domu, gdzie czekała mnie poważna rozmowa z moim partnerem i synem przede wszystkim. Gdy przyjechałam, w domu była tylko Marta. Dziwne było to, że nie było Krzyśka i Lenki. Po chwili się wszystko wyjaśniło.
-Jesteś z siebie zadowolona?- zapytała Marta.
-Chodzi ci o tą akcje z ojcem Bartka?
-No raczej. Krzysiek się załamał.
-Serce nie sługa- odparłam. 
-Ale Krzysiek cię kocha.
-Ale po dzisiaj przekonałam się, że kocham Jacka. 
-Mamo, zachowujesz się jak nastolatka, która skacze z kwiatka na kwiatek. 
-Ale jestem dorosła i nikt nie będzie mi mówił, co mam robić. Kocham ojca Bartka i nic tego nie zmieni. 
-Szkoda słów- westchnęła moja synowa. 

*Pół roku później"
Razem z Jackiem wzięliśmy ślub i jesteśmy ze sobą szczęśliwi. Mój syn i moja synowa to zaakceptowali. Wkrótce z moim mężem zostaniemy dziadkami. A z Krzysztofem nie utrzymuje kontaktu. Jedynie przez przypadek usłyszałam, że wrócił do mamy Leny. Podziękować mogę Gosi, że jestem panią Nowak.

wtorek, 21 marca 2017

III.16

Dziewczyna skakała z radości, a widząc w drzwiach Olę, rzuciła się na nią.
-Co się stało?- zapytała Gosia.
-Ania się obudziła- krzyknęła z radości, mocno ściskając Olę.
-Zaraz mnie udusisz- stwierdziła kobieta.
-Sorki Ola, ale nawet nie wiesz jak ja się cieszę.
-Domyślam się. Chodź, skończymy szybko obiad i jedziemy do szpitala.
Pół godziny później były już na miejscu. Dominika od razu pobiegła na oddział, na którym znajdowała się jej siostra. Ola i Gosia postanowiły się nie śpieszyć. Chciały dać dziewczynie czas, żeby mogła się na cieszyć swoją siostrą. Wolnym krokiem dotarły na oddział i szły korytarzem, rozglądając się. W końcu dostrzegły sale, gdzie leżała córka Białacha. Stanęły obok i przez szybę przyglądały się szczęściu rodziny. Po chwili wyszła do nich Kamila.
-Ola, czemu nie wejdziesz? Chodź
-Nie chcę przeszkadzać.
-Idź, ja pójdę się przewietrzyć- Gosia pchnęła swoją ciocię w stronę sali.
-No dobra- Ola weszła do pomieszczenia, a dziewczyna poszła na dwór.
-Ania, ja ciebie tak kocham- powiedziała Dominika. Nie odrywała się od swojej siostry.
-Hej Ania- odezwała się Ola.
-Cześć- odpowiedziała słabym, zachrypniętym głosem- Dominika, boli.
-Przepraszam- dziewczyna odsunęła się od Ani i posłała jej ciepły uśmiech.
-Siostra, wiesz jak ja się martwiłam? Nie rób nam więcej takich numerów.
-Dominika, mama, kocham was- odezwała się Ania.
W czasie, kiedy Ola była z rodziną swojego przyjaciela, Gosia spacerowała po parku, znajdującym się przy szpitalu. Nagle zauważyła, że jakichś dwóch napakowanych gości, okłada trzeciego. Nie co słabszego, ale za to bardzo przystojnego. Gosia miała podejść, ale bała się o dziecko. Schowała się więc za drzewem i dopiero, gdy poszli sobie, udała się na miejsce bójki. Zobaczyła chłopaka, który był bity.
-Hej, wszystko w porządku?- zapytała. Chłopak po mału podniósł się z ziemi.
-Będę żył- odparł i przetarł nos, z którego leciała mu krew.
-Lekarz powinien to obejrzeć- stwierdziła dziewczyna- Chodź może do szpitala. Dasz radę iść?
-Nie potrzebuję lekarza- powiedział pewnym głosem, ale nagle zakręciło mu się w głowę i oparł się o Gosię.
-O nie, idziesz do szpitala.
-Ale ja nie chce mieć problemów. Zostaw mnie lepiej- prawie krzyknął. Gosia odeszła zawiedziona. Po przejściu kilku metrów, obróciła się jeszcze i wtedy zobaczyła, że chłopak leży na ziemi. Pobiegła po ratowników i po chwili wrócili z noszami. Zabrali go do szpitala. Dziewczyna udała się razem z nimi. Gosia postanowiła poczekać aż wykonają wszystkie badania. 
-Co z nim?- nastolatka się poderwała, gdy wyszedł lekarz.
-A pani jest kimś z rodziny, czy kimś bliskim?
-Nie, ale to ja znalazłam tego chłopaka w tym parku.
-No to zapraszam ze mną- lekarz skierował się w stronę sali, gdzie leżał chłopak- Muszę ci powiedzieć moja droga, że uratowałaś mu życie.
-Nie mogłam się inaczej zachować- odparła i weszli do sali. Na łóżku leżał już przytomny blondyn. Spojrzał się na nich swoimi błękitnymi oczami.
-Uratowałaś mi życie- odparł słabym jeszcze głosem. Siedemnastolatka się uśmiechnęła
-Gosia jestem- przedstawiła się.
-Eryk, miło mi.
-Gośka, tu jesteś- do sali Eryka wpadła nagle Aleksandra- Szukałam cię wszędzie.
-Przepraszam ciocia.
-Nic się nie stało, ale włącz sobie telefon. Idziemy do domu?- zapytała Ola.
-Jasne- Gosia się podniosła. 
-Ej- Eryk złapał nową koleżankę za rękę- Przyjdziesz jutro do mnie?
-Pomyślę, a teraz lecę do domu. Cześć- Ola razem z córką swojej kuzynki opuściły szpital i udały się do mieszkania Wysockiej. Gdy wchodziły do klatki, zauważyły na schodach mężczyznę. Blondyna, którego Ola dobrze znała. Miał przy sobie torbę podróżna.
-A co ty tutaj robisz?- spytała zaskoczona Ola.
-Cześć Ola. Jest sprawa.
-No dajesz szwagier.
-Mogę u ciebie przenocować kilka nocy?
-A co się stało?
-No bo mieszkanie mi sąsiad zalał, a do matki nie chcę jechać, bo się pokłóciliśmy ostatnio- odparł mężczyzna.
-Tylko, że u mnie to nie ma gdzie spać ci powiem. Co prawda Dominika jest w szpitalu, ale jest jeszcze Gosia i ona zajmuje sofę w salonie. Nie wiem jak ty to sobie wyobrażasz.
-No a Gosia nie może spać z tobą? Masz duże łóżko.
-Chodź, pomyśimy coś.
Cała trójka weszła do mieszkania pani sierżant. Siedli na sofie. Ola głośno westchnęła.
-No i co ja mam zrobić?- zapytała, patrząc to na Gosię, to na Mieszka. Oni tylko wzruszyli ramionami- Dobra. Ty Gosia śpisz ze mną, a Mieszko na sofie.
-Spoko.
-Mi tam pasi taki układ.
-No to jesteśmy dogadani, ale Mieszko szykuje kolacje- powiedziała Ola.
-Ale- Mieszko chciał już zaprzeczyć, ale wiedział, że nie ma szans- Naleśniki mogą być?
-Oczywiście- odparły Ola i Gosia. One włączyły telewizor, a Mieszko poszedł do kuchni. Nagle znowu zadzwonił dzwonek. Mieszko zaoferował się, że otworzy drzwi. Przekręcił klucz, nacisnął klamkę i ujrzał...

CDN.
Wiem, że długo czekaliście na rozdział, ale nauczyciele nie mają w ogóle litości. Jeszcze miałam konkurs z historii i trzeba było się mocno do niego przyłożyć. Na święta na pewno napiszę jakąś miniaturkę.
Pozdrawiam was serdecznie





niedziela, 5 marca 2017

III.15

Tydzień później
Jacek stał, przytulając swoją mamę i syna. Byli właśnie po pogrzebie jego ojca. Jacek dalej był w szoku, po tym, co się stało, jednak starał się być silny dla mamy i Dawida. Ola stała z boku, przyglądając się zrozpłaczonej rodzinie ze współczuciem. W końcu sama wiedziała, jak to jest stracić bliską osobę. Po jakimś czasie odważyła się dopiero podejść do Nowaków.
-Jacek, tak mi przykro.
-Wciąż nie wierzę, że to przez Agatę. Równie dobrze to Dawid mógł być.
-Ale nie był.
-I tak jeszcze wciąż nie wiadomo, co z Anią. Jak rozmawiałem z Mikołajem ostatnio, to mówił, że dalej jest w śpiączce. A moi rodzice chcieli tylko zabrać dzieciaki, żeby sobie pozwiedzały- westchnął Jacek- Ola, mogłabyś zabrać Dawida ze sobą? Ja potem po niego przyjadę.
-No pewnie. Chodź młody- Ola złapała chłopca za rękę i opuścili cmentarz. Udali się do mieszkania Oli, gdzie były Gosia i Dominika. Dziewczyny siedziały i oglądały film. Dawid od razu podleciał do Dominiki i się w nią wtulił.
-Moja mama dzwoniła. Chciała z tobą gadać- odparła córka kuzynki Oli.
-Ale ja nie mam zamiaru gadać z nią- powiedziała stanowczo Ola.
-Tylko ci mówię. Przecież wiem jak jest. W ogóle i tak mnie nadal dziwi fakt, że pozwoliła mi u ciebie zamieszkać- stwierdziła Gosia.
-No tak, to jest dziwne, ale ja nie wnikam- Ola tylko wzruszyła ramionami i spojrzała na Dominikę i Dawida- Ej, a ty gadałaś z rodzicami?
-Tak. Już dzisiaj mają przetransportować helikopterem Anię do Wrocławia. Na wieczór ma być, a tata pojutrze wychodzi ze szpitala. Jego kuzyn dzisiaj już pojechał do Choszczna.
-No to same wspaniałe wiadomości- Ola posłała Dominice uśmiech.
-Czy ja wiem? I tak dalej nie wiadomo, czy Ania kiedykolwiek się obudzi?
-Obudzi, obudzi. Twoi rodzice nigdy się nie poddają, ty się nie poddajesz, to czemu Ania miałaby się poddać?
-No tak, a w ogóle jak tam wujek Jacek się trzyma?
-Tata jest cały czas smutny- odezwał się malec. Ola już miała coś powiedzieć, ale zaczął dzwonić telefon Gosi. To była Tamara, jej mama. Dziewczyna odebrała niechętnie. Po krótkiej rozmowie rozłączyła się i wybiegła z płaczem z pokoju. Ola pobiegła za dziewczyną, znalazła ją w innym pokoju, leżała na łóżku i płakała.
- Gosia co się stało? - Spytała delikatnym głosem.
- Matka znowu zaczęła mnie wyzywać od dziwek.- Wychlipała dziewczyna.
- Nie płacz wiesz, że pomogę Ci i zawsze możesz na mnie liczyć. - Ola przytulia Gosię.
- Dzięki Ola.
Wtedy do pokoju weszła Dominika.
- Ola idź do Dawida bo pyta o ciebie, ja zostanę z Gosia. - Powiedziała Dominika.
Ola wyszła a Dominika usiadła obok Gosi.
- Wiem, że to trudne, ale jak to było z twoją ciążą i rodzicami? - Spytała Dominika.
-Wpadłam na wycieczce klasowej z chłopakiem. A niedawno ze sobą zerwaliśmy, jak chciał, żebym usunęła. Cała historia.
-Też jestem w ciąży- ręka Dominiki powędrowała na brzuch.
-A co na to ojciec dziecka?
-Jest szczęśliwy, chyba. Zanim urodzę, planujemy też wziąć ślub, a jak się nie uda, to po urodzeniu razem z chrzcinami- dziewczyna się uśmiechnęła- Ale najpierw Ania musi wybudzić się ze śpiączki.
-Domyślam się, a który to tydzień u ciebie?
-Jedenasty, a ty Gosia?
-Siedemnasty już. Za miesiąc będę wiedziała już czy będę miała córeczkę, czy synka.
-A co byś wolała?
-Córkę, a mój ojciec się nastawił na wnuka- odpowiedziała Dominika.
-Dziwisz się mu? Ma sam babiniec w domu- zaśmiała się Gosia. Wiedziała już nieco o swojej nowej koleżance.
-Ma siostrzeńca, wystarczy mu.
-Ale to nie to samo.
-Tak naprawdę, to wszystko jedno, jak dla mnie. Byleby zdrowe było.
-Dziewczyny, jadę odwieź Dawida, jedziecie ze mną?- rozmowę nastolatkom przerwała Ola.
-Jedź sama- powiedziała pewnie Dominika. Wpadła na pewien pomysł i dobrze, że udało jej się pozbyć Oli na jakiś czas.

Godzinę później
Ola zajechała pod rodzinny dom Jacka. Zaparkowała na podjeździe. Gdy tylko wysiadła, na podwórku pojawił się policjant. Ola otworzyła drzwi Dawidowi, a chłopiec wybiegł z auta i przytulił się do ojca. 
-Dziękuję ci- mężczyzna zwrócił się do kobiety, która siedziała na masce samochodu.
-Dajecie radę?
-Jakoś dajemy- odparł Nowak- Może wejdziesz na kawę albo herbatę.
-Nie chcę wam przeszkadzać. Teraz powinieneś zająć się mamą i Dawidem. Poza tym pewnie Dominika będzie chciała jeszcze dzisiaj jechać do szpitala jak Anie przywiozą. Leć do mamy.
-No dobra. Dzięki za przypilnowanie Dawida.
-Spoko, polecam się na przyszłość. Trzymajcie się- Ola przytuliła odruchowo Jacka- Do zobaczenia- dodała jeszcze i odeszła od Nowaka. Wsiadła do auta.
-Kocham cię Ola- wyszeptał Jacek a ona odjechała. Zawołał swojego syna, który bawił się z psem i weszli do domu. Mama Jacka siedziała na sofie ze zdjęciem swojego męża.
-Mamo, może się prześpisz? Wyglądasz na bardzo zmęczoną. Ja tu ogarnę trochę.
-Nie trzeba Jacek, ja sama to zrobię. Muszę się czymś zająć- kobieta wstała z sofy i wzięła do ręki kubek. Ręka jednak jej się tak trzęsła, że go upuściła i się potłuk.
-Mamo, zostaw. Ja się naprawdę zajmę tym. Idź się prześpij.
Kobieta posłuchała się syna i udała się do sypialni. Jacek sprzątnął bałagan. Dawid mu pomógł na tyle, ile mógł i po pół godzinie ojciec z synem siedli na kanapie.
-Tato, a mogę się ciebie o coś zapytać?
-No pewnie.
-A mama już do nas nie wróci?- Jacka zatkało. Pierwszy usłyszał od syna to pytanie. Jakoś wcześniej o tym nie rozmawiali. Jackowi przez natłok spraw nawet nie przyszło do głowy wytłumaczyć dziecku wszystkiego.
-Synku, bo widzisz. Mama zrobiła bardzo złą rzecz. No i teraz dostała musi wykonać karę.
-Będzie w więzieniu?
-Tak, będzie w więzieniu, ale nie we Wrocławiu, tylko w Warszawie, więc nawet jeśli, to nie będziemy jej mogli odwiedzić.
-Aha.

Tym czasem Ola po drobnych zakupac wróciła do domu. Na stole czekał na nią ciepły obiad, który przygotowały Gosia z Dominiką.
-Dziewczyny, ale nie musiałyście, ja bym coś zrobiła- powiedziała Ola, mile zaskoczona.
-No wiemy, ale mieszkamy obie tu u ciebie i jakoś odwdzięczyć się chciałyśmy.
-To miło z waszej strony. To ja idę umyć ręce i możemy siadać.
-Ok. W ogóle Ania jest już z mamą we Wrocławiu. Pojedziemy, jak zjemy?
-No pewnie- krzyknęła Ola z łazienki i po chwili wróciła do kuchni. Kiedy jadły one ten obiad w ciszy, zadzwonił telefon Dominiki. Poderwała się, żeby odebrać. Po paru minutach do kuchni dobiegł krzyk nastolatki. Ola najpierw spojrzała na Gosię, a potem obie się poderwały, żeby sprawdzić, co się dzieje.

***
No hejka.
Skończyłam nareszcie, ale powiem, że masakra. Mam nadzieję, że się podoba.
Ps. Ostatnie opowiadanie pisałam z Małą Malinką, którą serdecznie pozdrawiam i życzę powodzenia na konkursie, który ma jutro. Trzymajmy wszyscy kciuki.

sobota, 25 lutego 2017

III.14

-Udało nam się ustabilizować stan Ani- zwrócił się do mamy dziewczynki. Wszyscy odetchnęli z ulgą- Ale może wejść do niej tylko jedna osoba.
-To my z Olą zaczekamy- odparła Dominika. Kamila weszła do córki, a dziewczyny udały się do Jacka.
Mężczyzna siedział w ciszy ze swoim synem i swoją mamą.Malec usnął na kolanach ojca. Ola poczuła ukucie w sercu. Przecież przez to doniesienie na Agatę być może odbierze Dawidowi matkę. Dominika zauważyła, że cos nie tak.
- Ola co jest? - Dziewczyna spojrzała na kobietę.
- Nic. - Rzekła krótko Ola i podeszła do Jacka i jego syna.
- Przepraszam, że wam przerywam. - Zaczęła mówić dyplomatycznie.
- Jesteś już zmęczony, mały prawie zasypia jedźcie do mieszkania Mai. - Dokończyła na jednym wydechu. Jacek wziął syna na ręce i podszedł do Oli
- Tu masz kluczę. - Wręczyła mu metalowe przedmioty.
- Dzięki, a ty masz gdzie spać?
- Przyjadę do was, ale później.
- Traficie?- zapytała.
-Spokojnie, weźmiemy taksówkę- odparł i Jacek wraz z rodziną opuścił szpital. Ola usiadła na wcześniejsze miejsce Jacka i głośno westchnęła.
-Co ja zrobiłam?- schowała twarz w dłoniach. Dominika siadła obok Oli.
-Zrobiłaś to, co każdy pożądny obywatel zrobiłby na twoim miejscu.
-Wpakowałam siostrę twojego taty do pierdla i to być może na długie lata, a Dawidowi odbiorę mamę- powiedziała.
-Ojciec wiesz jaki ma stosunek do ciotki, a co do Dawida, to może i racja, ale w końcu Jacek ma ciebie- Dominika poklepała przyjaciółkę ojca po plecach o wstała- Ja idę do mamy, a ty może jedź już, prześpij się, bo chyba dosyć długo nie spałaś, co?
-Masz rację- Ola wyjęła telefon z kieszeni i zadzwoniła po taksówkę. Pół godziny później była w domu Mai. Drzwi otworzyła jej mama Jacka. Jacek spał z synem na sofie, a mama mężczyzny w pokoju gościnnym. Oli nie zostało nic innego, jak iść do sypialni swojej koleżanki. Rzuciła się na łóżko i zasnęła w ubraniu.

***
Teraz powinnam się rozkręcić z opowiadaniami, o ile uda mi się szkołę pogodzić z prowadzeniem bloga.

Ps. Wiem, że krótkie, ale w tej chwili nie stać mnie na nic lepszego.

czwartek, 23 lutego 2017

III.13

-Jacek, proszę cię, przestań płakać i chodź do swojej mamy, bo ona teraz tego potrzebuje- powiedziała Ola, schodząc z kamienia. Wyciągnęła rękę w stronę Jacka. Pomogła mu zejść i wrócili do matki i syna mężczyzny. Jacek ze swoją rodzicielską poszedł się pożegnać z ojcem, a Ola została na korytarzu z Dawidem. Jacek po chwili wybiegł z sali z płaczem.
-Co się stało tacie?- zapytał chłopiec. Ola nic nie odpowiedziała. Do Dawida wyszła babcia, a ona poszła szukać Jacka. Znalazła go dopiero w łazience. Siedział oparty o ścianę z żyletką w ręcę.
-Jacek, weź się ogarnij. Jesteś dorosłym mężczyzną. Chcesz się ciąć? Poważnie? Przecież to robią małolaty- kobieta wyrwała koledze ostry przedmiot. Jacek się rozpłakał jak dziecko.
-Ja go Ola kochałem.
-Ja też swoich rodziców kochałam i może po śmierci mamy się cięłam, ale wtedy byłam nastolatką, a teraz jesteśmy dorosłymi ludźmi, więc weź się ogarnij i nie zachowuj się jak pieprzony gówniarz- brunetka prawie krzyknęła na mężczyznę. On nic nie powiedział, tylko wstał z kafelków, przemył twarz zimną wodą i ruszył w stronę bufetu, gdzie przebywała jego matka. Zdziwił się, gdy wszedł do środka i zobaczył swoją żonę, która przytulała płaczącą kobietę. Olę, która szła za nim, również zamurowało. Postanowiła się wycofać. Nie chciała mieć do czynienia z Agatą. Jacek jednak złapał ją za rękę i pociągnął za sobą.
-Agata, co ty tutaj robisz?
-Kochanie, Jacuś, tak mi przykro- żona mężczyzny podeszła do niego i mocno go przytuliła. On się jednak wyrwał z jej objęć.
-Kto ci powiedział, co się stało?
-Mikołaj zadzwonił do mamy, a ja akurat u niej byłam. Nie mogłam nie przyjechać, tym bardziej, że są tutaj moje siostrzenice- powiedziała, głaszcząc go po policzku.
-To są jakieś żarty. Od kiedy cię to tak interesuje?- zapytał zdeorientowany.
-Jacek, naprawdę myślisz, że jestem podłą suką?
-Tak, dokładnie tak myślę, aż zastanawiam się nad tym, jakim cudem ty i Mikołaj jesteście rodzeństwem.
-Jacek, przestań, to przecież twoja żona- do rozmowy wtrąciła się pani Nowak.
-Ciekawe, jak długo jeszcze- mężczyzna wyminął kobiety, zabrał syna i poszedł do parku. Musiał trochę ochłonąć. Aleksandra postanowiła iść i zobaczyć jak się czuję Dominika. Gdy weszła na salę, ujrzała, że dziewczyna stoi przy oknie i wpatruje się w jeden punkt. Kobieta spojrzała w tą stronę i zauważyła, że córka jej przyjaciela przygląda się czarnemu, sportowemu BMW.
-Widzisz to auto?- nastolatka pokazała palcem pojazd.
-Widzę, no i?
-Jakiś facet przywiózł ciocię Agatę tym samochodem. Tego samego mężczyznę widziałam na miejscu wypadku i ktoś tym samym autem po niego przyjechał, ale nie widziałam kierowcy- odparła Dominika. Ola domyśliła się, co chce przez to powiedzieć i domyśliła się też, czego oczekuje od niej dziewczyna.
-Rozumiem, że mam teraz jechać na komisariat i powiedzieć o twoich spostrzeżeniach?
-A mogłabyś?
-Mam kilka koleżanek w policji tutaj. Może z którąś z nich uda mi się skontaktować- kobieta puściła oczko. Dominika się na nią rzuciła i mocno przytuliła. Wtedy w sali zjawiła się matka Dominiki i Ani. Ola ze starszą z sióstr stały jak słup soli.
-Ma ma?- wydukała córka czterdziestolatki.
-Myślałam, że ucieszysz się na mój widok- powiedziała Kamila.
-Jak widać nie sprawiłaś mi radości, zjawiając się tutaj. Później się nie dało?
-Przepraszam, że wam się wtrące, ale chyba nie powinniście się kłócić w szpitalu- weszła im w słowo Ola.
-A ty co tu robisz szmato jedna?
-Przestań obrażać Olę.
-Dominika, lepiej będę jak już pójdę. Załatwię, to co mam załatwić i ci potem zadzwonię- kobieta zostawiła matkę z córkami. Poszła powiedzieć potem tylko Jackowi, że ma coś do załatwienia i opuściła szpital. Zadzwoniła do jednej z koleżanek, pracującej na jednym z warszawskich komisariatów i upewniła się, że jest ona w pracy.
Pół godziny później znajdowała się na komendzie. Dowiedziawszy, się od recepcjonistki, gdzie może znaleźć koleżankę, poszła na spotkanie.
-Olka, jak fajnie cię widzieć- Maja oderwała się od biurka i rzuciła na znajomą.
-Ciebie też Majka, ale muszę cię rozczarować, to nie jest kumpelskie spotkanie. Mam do ciebie interes.
-Siadaj i opowiadaj.
-Słyszałaś o tym ostatnim wypadku dziesięć kilometrów za Warszawą?
-Żebym tylko słyszała. Byłam na miejscu zdarzenia, a co?
-Wydaje mi się, że to było z premedytacją wszystko- powiedziała prosto z mostu Ola.
-Interesuje cię ten wypadek?- zdziwiła się Majka.
-Tak. Kierowcą jednego z aut był ojciec mojego kolegi, który zmarł w szpitalu, a bratanica jego żony leży nieprzytomna w szpitalu.
-A więc tak się sprawy mają. No dobra, co chcesz wiedzieć?
-To znaczy mam informacje, które mogą wnieść coś do sprawy.
-O, no to słucham.
-A więc...- Ola zaczęła opowiadać to, co powiedziała jej Dominika. Maja słuchała uważnie, notujc wszystko, co jakiś czas przerywając jej pytaniami o szczegóły.
-To wiele zmienia. Dobra Olka, biorę swojego partnera i jedziemy do tego szpitala.
-To ja czekam przed komendą- Ola wstała i wyszła przed budynek. Chwilę potem troje policjantów jechało w stronę szpitala. Gdy dotarli, trwała tam głośna awantura z udziałem Jacka, Agaty i Kamili.
-Co się tutaj dzieje?!- partner Mai, Adam, od razu zaczął uspokajać rozwcieczonych ludzi- Która to pani Agata Nowak?
Wszystkie spojrzenia zostały skierowane na żonę Jacka.
-Pojedzie pani z nami. Jest pani podejrzewana o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym- odparła Maja.
-Że co? Ten wypadek to twoja wina?- Jacek chciał się rzucić na swoją żonę, ale Ola go powstrzymała.
-Ty Jacek nic nie rozumiesz.
-Wiesz co? Nic już lepiej nie mów. Zabierzcie ją z moich oczów.
Policjanci wykonali prośbę kolegi po fachu. Jacek nie mógł w to wszystko uwierzyć. Ta cała sytuacja go przerastała.
-Olka, błagam, zabierz mnie stąd.
-Chodź, pojedziemy i wynajmiemy jakiś pokój w hotelu.
-Mam inny pomysł- odezwała się Maja- Ja dzisiaj jadę i tak do mamy, więc trzymajcie- kobieta wręczyła Oli klucz do swojego mieszkania- Wyśle ci zaraz sms-em adres.
-Dziękuję ci Maja.
-Spoko, nie ma za co. Jak przyjadę kiedyś do Wrocka, to ty mnie przenocujesz, a teraz lecę.
-Cześć- odparła Ola.
Postanowiła przejść się do sali Ani. Jednak nie tylko ona miała to w planach, bo Kamila również.
-Ola, zaczekaj- zawołała ją kobieta. Ola była już przygotowana na atak kobiety. Było jednak inaczej.
-Ola, przepraszam cię.
-Ty mnie przepraszasz? Chyba się przesłyszałam.
-Nie przesłyszałaś się. Dotarło do mnie, że Agata prawie zabiła moje córki i wnuka albo wnuczkę, a tak to przynajmniej pójdzie siedzieć i to dzięki tobie.
-Nie dzięki mnie, tylko Dominice. Ja tylko przekazałam im to, co powiedziała mi Dominika.
-Ale i tak przepraszam. Niepotrzebnie tak na ciebie naskoczyłam. W końcu ty nic nie zawiniłaś.
-Dobra, przeprosiny przyjęte- Ola posłała uśmiech Kamili. Udały się na salę córki kobiety. Gdy dotarły, ujrzały Dominikę, która siedziała na korytarzu zapłakana i ogólne zamieszanie.
-Córcia, co się dzieje?- Kamila natychmiast do niej podeszła.
-Ania, ona, ona umiera.
-Ale Dominika, nie mów tak- skarciła ją Ola.
-Jak to umiera? Powiedz coś więcej.
-Siedziałam, mówiłam do niej, a nagle te wszystkie urządzenia zaczęły piszczeć. Zbiegli się lekarze, a mnie wyprosili z sali- odparła nastolatka, a jej matce zakręciło się w głowie.
-Kamila, wszystko w porządku?
-Nic nie jest w porządku!- wrzasnęła i uderzyła dłonią w ścianę. Dominika wstała z krzesła i przytuliła matkę.
Po jakimś czasie wyszedł lekarz.
***
No i moje plany legły w gruzach ogólnie, ale dzisiaj wstawiam opowiadanie i mam nadzieję, że w sobotę mi się uda jakiś krótki rozdzialik napisać ;)

sobota, 11 lutego 2017

Miniaturka walentynkowa

Ola siedziała razem ze swoją siedemnastoletnią córką Nikolą w kuchni i lepiły razem pierogim. Osiemnastoletnia córka Oli Karolina z kolei siedziała u siebie w pokoju i rozmawiała ze swoim chłopakiem przez telefon. Mąż Oli około siedemnastej wrócił zadowolony z pracy.
-Cześć wszystkim- krzyknął z przedpokoju.
-Cześć kochanie- Ola wyszła z kuchni i pocałowała swojego męża w usta- A ty co taki zadowolony?
-Niech dziewczyny zejdą do salonu.
-To może idź do kuchni, bo z Nikolą lepimy pierogi, a ja pójdę po Karolinę- zaproponowała Ola. Pięć minut później wszyscy siedzieli przy kuchennym stole.
-To co takiego się stało, że musiałam przerwać rozmowę?- zapytała niezadowolona Karolina. Nikola ją szturchnęła, a matka posłała jej ostrzegawcze spojrzenie. Karola tylko przewróciła oczami.
-Otóż ja, Krzysiek i jeszcze kilku chłopaków z komendy jedziemy w Himalaje- odparł z entuzjazmem. Myślał, że Ola i jego córki też go podzielą. Jednak było inaczej. 
-Zwariowałeś tato?- Karola z Niką krzyknęły jednocześnie.
-Ty chyba Jacek nie mówisz poważnie?
-Ja nie żartuję. Wszystko jest już załatwione.
-Ty tato jesteś nienormalny?! Chcesz zginąć tak jak mama Zosi?!- wrzasnęła Karolina i wyszła z kuchni.
-Jacek, błagam, nie rób tego- po policzkach Oli zaczęły płynąć łzy. Położyła swoje dłonie na dłoniach męża- Ja nie chcę ciebie stracić.
-Ola, jeśli mnie kochasz to pozwól mi jechać.
-Chcesz mnie szantażować?
-Myślałam tato, że masz więcej oleju w głowie- teraz to Nikola opuściła kuchnie i udała się do pokoju swojej siostry.
-Lecimy jutro do Katmandu- odparł ściszonym głosem.
-Że co? I dopiero teraz mi to mówisz?
-Nie chciałem cię wcześniej denerwować. -Nie odzywaj się do mnie- Ola wstała od stołu przewracając krzesło i poszła do córek. Jacek został sam w kuchni. Mimo sprzeciwu córek i żony nie miał zamiaru zrezygnować z wyprawy.

-Karola, a może byś powiedziała no wiesz o czym?- zaproponowała Nikola.
-O czym Karolina ma powiedzieć?
-Mama?- osiemnastolatka spojrzała w stronę drzwi.
-Stało się coś?- Ola siadła obok córki.
-Mamo, ale nie będziesz zła?
-Jeśli uda ci się powstrzymać ojca, to nie.
-Jesteś pewna tego, co mówisz?
-No nie, ale postaram się nie być zła. W końcu jesteś dorosła córuś.
-Zostaniecie dziadkami- Karolina podniosła się z łóżka, wyjęła z szafki zdjęcie USG, a następnie podała je Aleksandrze.
-Kochanie, nawet nie wiesz jak się cieszę. A teraz idź to ojcu powiedz.
-Nie musi- w drzwiach stanął Jacek- I tak decyzji nie zmienię.
-Fajnie, że ci zależy na naszej rodzinie- Ola podeszła do Jacka i przywaliła mu z liścia, nie zwracając uwagi na obecność córek- Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę.
-Gratulacje- Nikola podeszła do ojca i wypchnęła go z pokoju siostry, a następnie zamknęła drzwi. Karolina się rozpłakała. Nie dość, że ojciec naraża się na śmierć, to jeszcze hormony jej buzowały. Nikola przytuliła swoją siostrę.
-Ja jadę do Arka, nie mam zamiaru dłużej tutaj siedzieć. Jedziesz ze mną? Weźmiemy jeszcze rzeczy mamy i zabierzemy ją z cmentarza.
-No spoko. To idę się pakować.

Godzinę później
-Dzięki Arek, że nas przygarnąłeś- Karolina wtuliła się w swojego chłopaka.
-Spoko. Rodzice akurat są w delegacji, więc chata wolna. Zaraz pokażę, gdzie kto będzie spał.
-Jeszcze raz dzięki- Karola dała ukochanemu całusa. Potem zjedli kolację i postanowili obejrzeć film dla rozluźnienia. Ręka Arka co chwila lądowała na brzuchu Karoliny. Aleksandra patrzyła ze wzruszeniem na to wszystko. Około północy wszyscy poszli spać.
Następnego dnia były walentynki. Oli było smutno, że jej mąż tego dnia miał wyjechać do Azji. Zawsze w ten dzień chodzili do knajpki, gdzie byli na pierwszej randce. Tego dnia miało być inaczej. Przynajmniej tak myślała. Kiedy wszyscy siedzieli rano w kuchni i jedli śniadanie, zadzwonił ktoś do drzwi. Jako że Ola siedziała na wylocie, to ona poszła otworzyć drzwi. Ujrzała wielki bukiet róż. Nagle mężczyzna, który się za nimi schował opuścił kwiaty i ukazał się Jacek.
-Nie jadę w Himalaje- oznajmił. Ola uradowana rzuciła się na niego.
-Co się tutaj dzieje?- w przedpokoju zjawiła się młodzież.
-Tato?
-Nie jadę w Himalaje- Jacek podszedł do  córek i je przytulił. Następnie podszedł do Arka i uścisnął jego dłoń- Gratuluję. Masz się opiekować moją córką i wnuczką lub wnukiem.
-Oczywiście. W ogóle to miałem to zrobić inaczej, ale skoro taka sytuacja już zaistniała, to Karolino Nowak, zostaniesz moją żoną?
-No pewnie- Karolina rzuciła się na swojego narzeczonego i go wycałowała. Wszyscy zaczęli im gratulować.

Roku później odbył się ślub Karoliny i Arkadiusza oraz chrzciny ich synka Wojtka.
Jacek nigdy nie wspomniał o wyprawie w Himalaje. Odpuścił po tym, jak jeden z jego kolegów zginął.

***
Wiem, miniaturka krótka, ale przynajmniej się coś pojawiło od dłuższego czasu. W tym tygodniu planuje jeszcze ze dwa opowiadania, gdyż nareszcie ferie i mam trochę czasu.