"Moja wizja powrotu Oli i Jacka do siebie"
Jacek jak zwykle wstał o szóstej i uszykował się do pracy. Wyjechał o siódmej spod domu, bo nie chciał się spóźnić, a ostatnimi czasy zdażało się to mu dosyć często. Tylko, że zazwyczaj jeździł do Oli, aby sprawdzić jak się czuję po śmierci Michała, jej sąsiada, który zajął szczególne miejsce w jej sercu, a potem odwoził jego syna, który mieszkał z nią. Tego dnia nie było takiej potrzeby, ponieważ Ola miała wrócić do pracy po miesięcznej przerwie.
Mężczyzna na komendzie zjawił się o w pół do ósmej. Poszedł się przebrać w mundur, a następnie udał się do biura, gdzie był Krzysiek.
-Jest już Olka?- spytał, opierając się o komodę, stojącą zaraz przy wejściu.
-Nie, jeszcze nie- odpowiedział Zapała, a Nowak bez słowa opuścił pomieszczenie i udał się do sali odpraw, gdzie siedział już patrol 07. Piętnaście minut później zjawił się też Krzysiek, patrol 08 i komendantka. Na odprawie nadal jednak nie było Oli. Jacek zaczął się nie pokoić. Jaskowska pierwsze, co zrobiła, to zapytała się, czy ktoś nie wie, co się dzieje z Olą. Wszyscy pokręcili przecząco głowami.
-W takim razie patrol zero sześć dzisiaj to sierżant Zapała i starszy aspirant Nowak. Jacek, po odprawie pójdziesz się przebrać w mundur patrolowy, a ja po Dorosza zadzwonię.
-Tak jest pani komendant- odpowiedział Jacek. Cały czas martwił się o Olę. Gdy tylko zmienił mundur, udał się do Jaskowskiej.
-Jacek, co cię do mnie sprowadza?- zapytała, oderwawszy się od czytania raportów.
-Proszę pani, martwię się o Olę. Czy byłaby szansa, żebyśmy z Krzyśkiem podjechali do jej mieszkania, a jak jej tam nie zostaniemy, to na cmentarz?
-Owszem, ale bądźcie cały czas na radiu, gdyby się coś działo- ostrzegła inspektor. Jacek podziękował i poszedł do radiowozu, gdzie czekał już na niego Krzysiek.
-Wiesz, gdzie mieszka Ola?- zapytał. Krzysiek pokiwał głową i bez słowa ruszył w stronę osiedla, gdzie mieszkała ich koleżanka. Jacek jak najszybciej znalazł się przy drzwiach od mieszkania, jednak nikt nie otworzył. Wrócił do radiowozu i policjanci pojechali na cmentarz, gdzie pochowany był Michał. Dotarli po pięciu minutach. Już na parkingu zwrócili uwagę, że zaparkowany jest tu samochód Wysockiej. Jacek wysiadł z samochodu i od razu się skierował na alejkę, gdzie leżał mężczyzna. Z daleka dostrzegł drobną sylwetkę, która należała do Aleksandry. Stała, a w ręku trzymała znicz. Jacek podszedł delikatnie tak, aby jej nie wystraszyć. Zauważył, że jest strasznie zziębnięta. Nic dziwnego, gdyż na dworzu panował mróz, do tego sypał śnieg, a Ola miała na sobie tylko cienki płaszczyk. Po jej policzkach spływały łzy. Nowak położył dłoń na jej ramieniu. Kobieta się odwróciła i spojrzała w błękitne tęczówki blondyna.
-Brakuje mi go bardzo- wyszeptała i wtuliła się w mężczyznę.
-Wiesz, że nie możesz być bezsilna. Marek potrzebuje teraz tego, że mu pokażesz, że nie wolno się załamywać.
-To nie miało być tak. On miał żyć. Lekarze mówili, że serce się przyjęło.
-Chodź, jesteś przemarznięta. Pojadę z tobą twoim samochodem, poproszę Jaskowską o wolne i pojedziemy do mnie- Jacek objął Olę ramieniem i tak też zrobili. Pół godziny później dotarli na osiedle, gdzie mieszkał Nowak. Wcześniej jednak zajechał do mieszkania kobiety i zabrali kilka potrzebnych rzeczy jej i Markowi, a potem pojechali na drobne zakupy.
Gdy tylko znaleźli się w mieszkaniu aspiranta, Ola rzuciła się na sofę, która stała w salonie. Salon był połączony z niewielką kuchnią.
-Marek o której kończy?- zapytał Jacek, układając rzeczy do szafek.
-O piętnastej- odpowiedziała i zmieniła pozycję na leżącą. Jak tylko mężczyzna ogarnął kuchnię, wrócił do Oli. Delikatnie uniósł jej głowę i usiadł. Ona również chciała usiąść, ale Jacek powiedział, żeby leżała. Zaczął głaskać ją po głowie. Wtedy Ola sobie coś uświadomiła. Ułożyła się tak, żeby widzieć twarz Jacka. -Dziękuję, że jesteś- wyszeptała- I przepraszam, że wtedy ciebie tak skrzywdziłam, ale chyba musiało dojść do takiej sytuacji, żebym to sobie uświadomiła jak jesteś dla mnie ważny.
-Poważnie?- Jacek w duchu ucieszył się, słysząc te słowa.
-Michał też był dla mnie ważny, ale poprosił mnie o trzy rzeczy. Opiekę nad Markiem, o to, żebym długo nie rozpaczała po jego śmierci i o to, żebym sobie jeszcze z kimś życie ułożyła. Z kimś kto zaakceptuje mnie i jego syna. A przez ten miesiąc zauważyłam, że takim mężczyzną jesteś ty- Ola podniosła się i pocałowała Jacka. Skończyło się jednak tylko na tym. Ani ona, a ani on nie mieli ochoty na miłosne uniesienia. Wystarczyło im tylko, że siedzieli wtuleni w siebie.
Przed piętnastą oboje pojechali odebrać Marka ze szkoły, a następnie Jacek zaprosił ich na łyżwy. Następnie pojechali na pizzę. Po miło spędzonym czasie wrócili do Jacka, gdzie razem z Olą mieli mu powiedzieć o czymś ważnym.
-Chcecie mnie oddać do domu dziecka?- zapytał, za nim cokolwiek jeszcze padło z ust kobiety i mężczyzny- Wiedziałem, że prędzej czy później to nastąpi.
-Marek, nie wyciągaj pochopnych wniosków. Właściwie to chcielibyśmy się ciebie zapytać, czy nie miałbyś nic przeciwko temu, żebyś mieszkał ze mną i Jackiem. Nie chcemy cię oddawać do domu dziecka pod żadnym pozorem- Ola przytuliła chłopaka- Kocham cię jak własnego syna- wyszeptała i pocałowała go w czoło.
-A ja zdaję sobie sprawę z tego, że ojca ci nie zastąpię i nie oczekuje od ciebie, że ty mnie tak zaczniesz traktować, ale wiedz, że jeśli będziesz potrzebował porozmawiać o męskich sprawach, to na mnie zawsze możesz liczyć- Jacek stanął za Markiem tak, że ten znajdował się po środku. Objął Olę i teraz całą trójką się przytulali.
Trzy lata później
Ola, Jacek, Marek i półtoraroczna Olga spacerowali po parku. Córka Nowaków zaciągnęła swojego ukochanego braciszka na plac zabaw, a małżeństwo siadło na ławce.
-Miło patrzeć jak Marek tak zajmuje się Olgą- odparła dumnie Ola.
-Szczerze? Myślałem, że ją odrzuci, że będzie robił nam awantury, że pewnie będziemy chcieli go oddać do domu dziecka, a on ją kocha jak rodzoną siostrę i jest bardzo chętny do zabawy- powiedział Jacek i objął swoją ukochaną. Ona położyła głowę na ramieniu ukochanego i wpatrywali się jak dzieciaki się bawią.
-Pomyśl, że za jakieś dwa lata tu przyjdziemy jeszcze z Gosią- stwierdziła Ola. Jacek postanowił się z nią podroczyć.
-A co jeśli będzie Filipek?
-Już bym wolała Konrada.
-A ja chciałbym Alę- ni stąd ni z owąd przy dorosłych pojawiły się dzieciaki.
-Ja tes Ale- zawołała mała Olga. Małżeństwo się do siebie uśmiechnęło.
-Idźcie się jeszcze pobawić, bo będziemy szli do domu zaraz- oznajmił Nowak. Olga i Marek pobiegli na plac, a małżeństwo jeszcze chwilę wpatrywało się w ten radosny obrazek, po czym w dobrych humorach wrócili do domu.
***
Opowiadanie może w piątek. Mam je zaczęte, ale skończyć nie mogę
***
Mam jeszcze kilka pytanek odnośnie przyszłych odcinków serialu
1) Myślicie, że Michałowi uda się wyzdrowieć?
2) Co sądzicie o pobiciu Mieszka?
3) Myślicie, że Pawlak wyjdzie z tego cało?
4) Co sądzicie o Mikołaju na miejscu Kobielaka? Dlaczego była taka decyzja Jaskowskiej?
5) Czy tylko ja mam takie nerwy na tego psychologa, że widząc jego gębę, mam ochotę go rozszarpać? Co sądzicie o zamieszaniu jego w pobicie Mieszka?