No to zaczynamy 😀😀😀 Jeśli ktoś nie oglądał co najmniej trzech ostatnich odcinków 8 serii serialu, to musi nadrobić, żeby wiedzieć o co mniej więcej chodzi.
***
Mikołaj po otrzymaniu telefonu od Oli udał się do archiwum po torbę z pieniędzmi, które trzymał zamknięte w szafie. Gdy ją zabrał, pobiegł do swojej czarnej Audi A8, która stała na parkingu przed komendą. Nie wiedział, że ktoś go obserwuje. Z piskiem opon odjechał i pokierował się w miejsce, które wskazała mu Wysocka. Jechał dosyć szybko. Nie patrzył na fotoradary. Nie zwrócił nawet uwagi na to, że ktoś go śledzi. Chciał jak najszybciej znaleźć się na miejscu. Bał się o swoją partnerkę z patrolu, z którą tak dużo przeżył.
-Olka, czy ty zawsze się musisz pakować w jakieś kłopoty?- szepnął sam do siebie. Już po raz kolejny musiał ją ratować. Po piętnastu minutach dotarł na miejsce.
-Masz pieniądze?- zapytał jeden z porywczy.
-Najpierw Ola i Marek.
-To my tu dyktujemy warunki. Forsa- odezwał się drugi mężczyzna i przyłożył Oli pistolet do głowy. W tym czasie na miejscu zjawił się Juliusz Poniatowski, który postanowił, że będzie wszystko obserwować z ukrycia. Mikołaj nie chciał ryzykować życia Oli i jej syna. Wyjął torbę z bagażnika i rzucił ją porywaczą kobiety i jej dziecka. Wolny porywacz wziął torbę i ją otworzył.
-Co ty ku**a? W kulki sobie lecisz.
-Ale o co chodzi?- zapytał zdezorientowany Białach, który był pewny, że w torbie są pieniądze. Wtedy porywacz wysypał z niej kawałki pociętej gazety. Juliusz widząc wszystko, załamał się, bo wiedział, że jeśli Ola i Marek zginą, to przez niego. Postanowił zadzwonić do Adama Kobielaka. To właśnie z nim wyjęli pieniądze z torby i podrzucili gazety.
-Adam, te pieniądze były Białacha. On miał je przekazać jako okup za Olkę. Teraz chcą zabić ją i Marka- wyszeptał. Adam słysząc to pobladł.
-Gdzie jesteście?
-Na wyjeździe w stronę Kątów Wrocławskich są takie pustostany.
-No dobra, idę do Jacka i coś razem wymyślimy, a ty ośle się im nie pokazuj, bo pogorszysz sytuację. Najlepiej odjedź stamtąd- odparł wściekły Kobielak. Wiedział, że z ich pomysłu będą kłopoty, ale nie myślał, że aż takie. Udał się do dyżurnego.
-Jacek, błagam, musisz mi pomóc- odparł Adam.
-Co się stało?- spytał Jacek. Młodszy aspirant spojrzał, czy po korytarzu nie kręci się nowa komendant Zuza Kowal. Zamknął drzwi.
-No bo Juliusz znalazł w archiwum torbę z pieniędzmi. Zabraliśmy pieniądze i podłożyliśmy pocięte gazety. Okazało się, że to miał być okup za Olkę. Teraz chcą ją zabić.
-Adam, czy wy zawsze musicie coś odwalić? Gdzie macie te pieniądze?
-U mnie w gabinecie- odpowiedział.
-Dorba, idź po nie i za dziesięć minut przy moim samochodzie.
W tym samym czasie niedaleko drogi prowadzącej do Kątów Wrocławskich.
-Spokojnie, dajcie mi jeszcze trochę czasu- odparł Mikołaj.
-Czasu na co? Żebyś poinformował czarnych, gdzie jesteśmy?
-Przecież, gdybym chciał, to już dawno bym ich poinformował, a oni dawno by tu byli- odparł spokojnym tonem Mikołaj, chociaż wiedział, że nad jego głową zbierają się ciemne chmury i jeśli zaraz czegoś nie wymyśli, to będzie za późno.
-Masz ten hajs?- zapytał Nowak.
-Tak.
-Dobra, czarni są poinformowani, jedziemy tam- wsiedli do auta Jacka. Jacek tak samo jak Białach odjechał z piskiem opon. Nagle razem z Kobielakiem usłyszeli huk.
-O ku**a- powiedzieli jednocześnie i zobaczyli jak komenda już płonie. Nie mieli jednak czasu na to, żeby wracać się. Kobielak powiadomił jedynie odpowiednie służby. Wiedzieli, że ludziom w środku i tak niewiele pomogą, ale mogli za to uratować Olę, Marka i Mikołaja. No i sumienie Juliusza.
-Kto był jeszcze na komendzie?- spytał Adam.
-Od nas na pewno Kowal i Rachwał. Nie wiem jak reszta. I jeszcze chyba Emilka, ale Emilka była na samym dole. Więc jak bomba była gdzieś wyżej, to może i zdążyła uciec.
-Kto mógł być takim idiotą, żeby podłożyć bombę?
-Ja chyba wiem, kto, ale teraz nie ma się czasu zastanawiać nad tym. Ciekawe, jak tam sytuacja wygląda u Białacha i Olki.
-Nie wiem, Juliuszowi kazałem się na oczy nie pokazywać- odparł Adam.
-Jasne, bo już uwierzę, że Juliusz się posłucha. Wgl po jaką cholerę braliście te pieniądze?
-Nie chcieliśmy, żeby Kowal się dowiedziała.
-A mi nie ufacie? A poza tym, gdyby to był dowód w jakiejś sprawie? Tak naprawdę wtedy pomoglibyście przestępcą.
-Dobra, nie pomyśleliśmy- przyznał ze skruchą Adam.
-Módl się, żeby im się nic nie stało. Niech im chociaż włos z głowy spadnie, to nie ręczę za siebie.
-No Białachowi to już raczej nie grozi- zażartował Kobielak. Jednak Jackowi wcale nie było do śmiechu -Chciałem tylko atmosferę rozluźnić.
-Następnym razem przemyś dziesięć razy coś i najlepiej skonsultuj to z kimś, za nim coś zrobisz. Ok?
-Ok- powiedział przygaszony Kobielak.
-Dobra, jesteśmy na miejscu- rzekł Jacek, parkując w bezpiecznej odległości -Atecy widzę, że też już są ustawieni. Ty zostajesz w aucie.
-Dobra, nie ma problemu.
-Ja myślę- odparł Nowak i wysiadł z auta. Wziął, torbę, którą miał w bagażniku i poszedł tam, gdzie mu pokazał dowódca jednostki AT.
-A ten tu czego? Mówiłeś, że nikogo nie informowałeś?- zwrócił się jeden z porywaczy Wysockiej i Marka do Mikołaja i przystawił mu pistolet do skroni.
-Spokojnie, ja mam pieniądze i to prawdziwe- Nowak położył torbę i się od niej odsunął- Spokojnie, nikt nic nie wie.
Kiedy mężczyzna, który mierzył do Wysockiej odszedł od niej po torbę, Jacek dał znać i do akcji wkroczyli czarni. Jednego z oprawców Wysockiej udało się obezwładnić. Jednak z drugim nie było tak łatwo. Cały czas mierzył on do Mikołaja. Antyterroryści nie chcieli ryzykować życia swojego kolegi. Wtedy mężczyzna pociągnął za spust i...
Brak komentarzy:
Prze艣lij komentarz