wtorek, 3 lipca 2018

IV.03

Przybywam z kolejnymi opowiadaniem :)
***
-Ola, ty masz swoje problemy teraz, nie będę Cię jeszcze obarczał dodatkowo swoimi.
-Dobra, nie będę na ciebie naciskać, ale widzę, że mimo wszystko chcesz się wygadać- Olka wstała z ławki. Nowak złapał ją za rękę.
-Dobra, opowiem Ci, ale nie tutaj. Masz ochotę się przejść nad Odrę?- zaproponował. Wysocka przystała na jego propozycję. Zapaliła tylko znicze swoim rodzicom i Michałowi i udali się nad rzekę. Jacek miał jedno miejsce, do którego miał sentyment i tak jak Ola chodziła na cmentarz do rodziców ze swoimi problemami, tak on, gdy nie mógł sobie z czymś poradzić, szedł właśnie tam.
-Czemu akurat tutaj?- zapytała Aleksandra, siadając na kamieniu.
-Jak byłem młodszy, często przyjeżdżaliśmy tutaj z tatą i bratem na motocyklach. Pamiętam nasz ostatni wyjazd. Oprócz nas, był jeszcze kolega mojego brata, który chodził z nim do klasy. Byli w klasie maturalnej. Po maturze Wiktor planował iść na studia prawnicze. Był oczkiem w głowie rodziców, ale mimo to nie traktował mnie z góry. Był moim przyjacielem, zawsze wiedział, jak mi pomóc, gdy miałem problem. Nawet, gdy rodzice się na mnie wściekali, on był zawsze po mojej stronie. Nasz ostatni wyjazd był taki jak zwykle. Wyjechaliśmy o tej samej godzinie co zawsze, dotarliśmy o tej samej godzinie. Zjedliśmy kiełbaski z ogniska, pośpiewaliśmy, powygłupialiśmy się i o tej co zawsze wyruszyliśmy w drogę powrotną. Wpadłem na pomysł, żeby jechać dłuższą trasą. Dzień był wtedy długi. Było jeszcze widno, jak wracaliśmy. Jechaliśmy zgodnie z przepisami, bez żadnej brawury. Wtedy z naprzeciwka nadjechało auto z dużą prędkością. Ja i Kamil, ten kolega Wiktora zdążyliśmy zjechać. Mój tata i Wiktor już nie. Auto uderzyło w nich z dużą prędkością. Ojciec zginął na miejscu. Wiktor przeżył, ale jest w śpiączce od tamtego czasu. Przebywa w hospicjum. Często go odwiedzam, ale obwiniam siebie za ten wypadek. Gdyby nie mój pomysł, żeby jechać inną trasą, mój tata by żył, a Wiktor nie leżałby w śpiączce.
-No tak, ale ciebie nie porywają, nikt ci nie grozi, a mi? Non stop. Ja już nawet nie wiem, co mam robić. Jeszcze muszę się z pogrzebem Borysa uporać. Ja nie wiem, czy dam radę.
-Ola, spokojnie. Pomogę ci jakoś przez to przejść. Nie zostawię cię samej. Przyjaciół się nie zostawia na lodzie przecież. Jeśli tylko będziesz czegoś potrzebowała, wal śmiało. Dzwoń o każdej porze dnia. Możesz mnie nawet obudzić o trzeciej w nocy, a ja ci pomogę, jeśli będzie taka potrzeba- odparł Jacek.
-Dziękuję- wyszeptała Ola- Możemy wracać? Chłodno się robi.
-No pewnie- Jacek posłał jej uśmiech. Podał Oli swoją kurtkę, bo widział, jak się trzęsie z zimna i wrócili do domu mamy Jacka.
-Gdzie się podziewaliście? Martwiłam się, że się coś wam stało- zaczęła nawijać pani Nowak.
-Spokojnie mamo, Ola potrzebowała trochę odetchnąć. Nic nam nie jest- Jacek ucałował swoją mamę w czoło. Nagle telefon Jacka zawibrował. Policjant sięgnął po niego do kieszeni.
-Szymon napisał- odparł, odblokowując telefon i zaczął czytał treść -Aśka jest po operacji, lekarze mówią, że najbliższe godziny będą decydujące. Jej stan jest poważny.
-Masakra. Zapytaj się Szymona, jak on się trzyma.
-Ok.
Jacek napisał wiadomość i czekali na odpowiedź od kolegi. Odpisanie Szymonowi nie zajęło dużo czasu "Jakoś się trzymam. Gorzej z ojcem i bratem Aśki"
-Ja jestem zmęczona. Idę spać- odparła Wysocka i udała się do pokoju, gdzie spał Marek. Położyła się obok syna i szybko zasnęła.
-Ja też się mamo będę zbierał- powiedział Jacek.
-Zostań na noc. Na pewno jesteś zmęczony. Nie powinieneś prowadzić auta w takim stanie. Przygotuje ci sofę w salonie, bo w twoim pokoju śpi Ola i Marek.
-Kocham cię mamo- Jacek posłał uśmiech kobiecie. Dziesięć minut później leżał już na sofie, którą pościeliła mu jego mama.
Ola mimo tego, że szybko zasnęła, budziła się co chwilę. Miała koszmary związane z porwaniem jej i Marka. Musiała sprawdzać, czy aby na pewno obok niej śpi Marek i czy są w mieszkaniu mamy Nowaka. Noc była dla niej ciężka. Wstała pierwsza ze wszystkich. Postanowiła uszykować śniadanie. W ten sposób chciała się odwdzięczyć za przenocowanie. Poza tym musiała załatwić jedną rzecz tego dnia. Zorganizować pogrzeb Borysa. Wiedziała, że będzie to dla niej trudne, ale w końcu musiało to nastąpić. 
-No wiesz co?- w kuchni stanęła mama Jacka i skrzyżowała ręce -Pytałaś się w ogóle o pozwolenie?- zażartowała pani Nowak.
-Ja przepraszam- Ola nie odebrała tego, jako żartu. Nie miała ochoty na dowcipkowanie.
-Spokojnie, spokojnie, nie mam ci nic za złe.
Po śniadaniu Ola zostawiła Marka z mamą Jacka i pojechała załatwiać sprawy związane z pogrzebem Borysa. Było to dla niej ciężkie. Przy wszystkim wspierał ją Jacek. Była mu bardzo za to wdzięczna.
-Gdyby nie Twoja pomoc, nie wiem jakbym to sama ogarnęła- odparła, gdy jechali do szpitala do swojej koleżanki, która trafiła tam po wybuchu na komendzie.
-Przecież od tego są przyjaciele. Nie zostawiłbym Cię samej w takiej sytuacji.
-Naprawdę dziękuję. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. Przecież ja nawet bym nie była w stanie prowadzić auta. Tylko czuję się trochę podle- odparła.
-Czemu?- zdziwił się Nowak.
-No bo ja powinnam być teraz z Markiem, a nie to wszystko załatwiać.
-Marek to duży chłopak, na pewno wszystko zrozumie.
-Mam nadzieję, bo naprawdę mam wyrzuty sumienia z tego powodu. W ogóle chyba będę musiała z nim iść do psychologa.
Na tym rozmowa się skończyła, bo Ola i Jacek dojechali do szpitala, gdzie leżała Asia. Posiedzieli trochę z Szymonem, a następnie pojechali po Marka i udali się do mieszkania Oli. Wysocka się zastanawiała, czy jej mieszkanie stoi nienaruszone. Na szczęście było w takim stanie, w jakim je zostawiła. Ola pierwsze co zrobiła, to podeszła do komody, na której stała ramka ze zdjęciem jej i Borysa. Wzięła ją do ręki. Marek i Jacek obserwowali Wysocką. Z jej oczu zaczęły kapać łzy.
-Nie wierzę, że nie ma już ciebie z nami.
-Mamo, wszystko w porządku?- zapytał nastolatek i podszedł do kobiety.
-Nie, nic nie jest w porządku!- krzyknęła. Oparła się o ścianę i zjechała po niej. Dopiero teraz tak naprawdę do niej dotarło, co tak naprawdę się stało. Wcześniej nie myślała tak o tym, ale gdy zobaczyła Borysa na zdjęciu, uświadomiła sobie, że już nigdy nie przytuli się do niego, że nie zaśnie obok niego, że się nie obudzi u jego boku, że nie porozmawiają ze sobą, nie pośmieją się.
" w naszych marzeniach byliśmy tak szczęśliwi
a teraz nie wiem dokąd mam iść
chcę cofnąć czas; do siebie wrócimy
przecież na zawsze mieliśmy razem być"- w głowie Oli chodziły słowa piosenki Verby. Tak bardzo chciała mieć Borysa znowu przy sobie.
-Ola, powinnaś się położyć spać- oznajmił Jacek i podał jej dłoń, żeby się podniosła.
-Nie, zostaw mnie!- znowu podniosła głos.
-Mamo, Jacek ma rację. Powinnaś iść spać.
Ola w końcu dała się namówić i położyła się w swojej sypialni. Marek z Jackiem włączyli telewizor. Leciał jakiś program l motocyklach. Postanowili go obejrzeć. Po pół godzinie obaj spali na sofie.

1 komentarz:

  1. OMG! Jak miło widzieć tu kolejne rozdziały. Twój blog był pierwszym, który zaczęłam czytać. Mam nadzieję, że wkrótce będę mogła przeczytać kolejny rozdział tej historii :)
    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń