Zapraszam na pierwszą miniaturkę o Oli i Jacku
Ten dzień dla Oli i Jacka był bardzo ważny. To właśnie dzisiaj mieli wypowiedzieć sakramentalne 'Tak'. Ola, zarówno jak i Jacek denerwowali się tym wszystkim.
Posterunkowej od samego rana, towarzyszyła świadkowa, czyli Emilia. Około dwunastej miała być jeszcze Monika, która specjalnie przyjechała z Austrii na tą uroczystość. Oprócz przyjaciółek Aleksandrze towarzyszył również stres.
-Emilka, nie widziałaś moich kolczyków? Kładłam je na komodzie obok zdjęcia mamy- krzyknęła do koleżanki, która akurat prasowała welon, bo jak na złość musiał gdzieś spaść i Ola przez nieuwagę wrzuciła go do szafy razem z ubraniami.
-Spokojnie, zobacz jeszcze raz- odparła Emilka, wchodząc do salonu z wyprasowanym welonem, który położyła na sofie.
-Dobra, mam je. Leżały za zdjęciem. A masz ten łańcuszek?- zapytała Ola.
-O cholera! Zostawiłam w moim pokoju u rodziców. Zaraz zadzwonię do mamy, żeby go tutaj przywiozła- Emilka starała się opanować całą sytuację. Wiedziała jednak, że do jej mamy trudno jest się dodzwonić i jak nie odbierze, to albo będą musiały poprosić Monikę, że by zajechała w drodze do Oli albo same będą musiały pojechać. Całe szczęście odebrała i powiedziała, że za pół godziny się zjawi. Przyjaciółki w międzyczasie zrobiły sobie makijaże oraz śliczne fryzury. Nie potrzebowały makijażystki i fryzjerki. Obie świetnie sobie razem poradziły. Około 12 równo z Moniką, przyjechała mama Emilki, która przywiozła łańcuszek Oli. Kobieta szybko się ulotniła. Z kolei koleżanki przywitały się razem z Moniką, której nie widziały dwa miesiące.
-Cieszę się, że udało się wam przyjechać- powiedziała, przytulając Monikę.
-Przecież nie mogłam nie przyjechać. W taki ważny dzień?
-A jak tam Franek?
-No muszę powiedzieć, że robi postępy, ale pogadamy o tym w inny dzień, bo zostajemy do końca tygodnia w Polsce.
-To super- panna młoda się ucieszyła.
-Ok, a teraz tak. O której mają przyjechać chłopaki?- zapytała Monika.
-Msza jest na siedemnastą, więc umówliśmy się piętnasta trzydzieści. A gdzie masz Franka?
-Nie mógł się nacieszyć tym, że widzi Artura, że chciał jechać razem z nim do Jacka. W sumie to i dobrze, bo Tosiek tam jeszcze jest. A później Artur przyjedzie po mnie razem z chłopcami.
-Ok.
*W tym samym czasie u Jacka*
-Franek, Tosiek, bądźcie grzeczni- krzyknął Krzysiek, na syna swojej koleżanki i swojego. Obaj chłopcy rozrabiali. Nie wiele brakowało, a wazon z kwiatami dla Oli wylądowałby na ziemi.
-Ja mam pomysł. Chłopców zabiorę do siebie i zobaczymy się potem u Oli- zaproponował Artur.
-Wiesz co? Myślę, że to dobry pomysł- powiedział Krzysiek, podnosząc pudełko z obrączkami, które zleciało razem z obrusem, który zwalił Franek, zahaczając wózkiem. Artur zabrał chłopca do swojego mieszkania i zostawił pana młodego oraz świadka samych, aby mogli spokojnie przygotować się do uroczystości.
-I jak? Zdenerwowany?- zapytał Krzysiek kolegi.
-Nawet nie wiesz jak- powiedział.
-Uwierz mi, że wiem. Sam kilka lat temu przechodziłem przez to samo- zaśmiał się Krzysiek, ale po chwili posmutniał, jak tylko pomyślał o Dorocie. Nowak od razu to zauważył.
-Brakuje ci jej?
-Nawet nie wiesz, jak bardzo. Nie życzę nikomu tego, co mnie spotkało. No ale nie będę się nad sobą użalał. To nie jest czas teraz na to.
Panowie zamilkli. Mieli jeszcze jakąś godzinę, więc zaczęli się po mału zbierać. Jacek zaczął ubierać garnitur, a Krzysiek mu pomagał.
*Mieszkanie Oli*
-Ale ślicznie wyglądasz- powiedziała Monika, gdy wpięła jej welon. Ola podeszła do lustra i się przejrzała. Rzeczywiście wyglądała ślicznie.
-Jeszcze podwiązka- powiedziała Emilia i wyjęła ją z pudełka. Ola podeszła do świadkowej, a ona pomogła jej założyć podwiązkę. Po pięciu minutach usłyszały pukanie do drzwi. Ola poszła, żeby je otworzyć.
-Cześć tato- powiedziała, przytulając mężczyznę.
-Cześć córuś. Wyglądasz ślicznie- rzekł- Tak pięknie, jak twoja mama, gdy braliśmy ślub- dodał ze wzruszeniem.
-Szkoda, że nie dożyła tej chwili- powiedziała Ola, ze smutkiem na twarzy.
-Jestem pewien, że jest z ciebie dumna.
-Dzień dobry- Emilia i Monika jednocześnie przywitały się z Wysockim. Mężczyzna uśmiechnął się na ich widok, ale bardziej na widok Moniki, której nie widział dwa miesiące.
-Dzień dobry. Monika, a ty już na stałe przyjechałaś do Polski?
-Nie. Ja tylko na tydzień, ale za miesiąc mam nadzieje, że już wrócę na stałe- Monika uśmiechnęła się w stronę szefa.
Po chwili usłyszeli kolejne pukanie do drzwi. Tym razem poszła otworzyć Emilka, której w drzwiach pokazał się Artur z Frankim i Tośkiem oraz rodzice Jacka. Wpuściła ich do środka. Wszyscy się przywitali. Czekali już tylko na Jacka i Krzyśka. Kwadrans później rozległ się dźwięk syren. Ola wyjrzała przez okno i zobaczyła, jak cztery radiowozy eskortują białą limuzynę, przystrojoną kwiatami i wstążkami. Kobieta się uśmiechnęła. Minutę później usłyszała, że ktoś wchodzi do mieszkania. Wyszła na przedpokój i przytuliła się do niebieskookiego blondyna. Po chwili się oderwała i przeszli do salonu, gdzie była reszta. Ola i Jacek uklękli. Rodzice udzielili im błogosławieństwa, po czym wszyscy udali się do kościoła, również z udziałem radiowozów.
Przed kościołem czekała reszta gości. Para młoda ze świadkami poszła jeszcze do zakrystii podpisać akt małżeński, a inni w tym czasie weszli do kościoła. Gdy już papiery były podpisane, pan młody udał się ze świadkami zająć miejsca, a panna młoda razem ze swoim ojcem na tył kościoła.
*Ola*
Stałam w białej sukni, obok mnie mój kochany ojciec, a w drugim końcu kościoła, na przeciwko mnie mój ukochany. Zabrzmiały organy i ruszyliśmy w stronę ołtarza. Dzieliły mnie minuty od pozostania panią Nowak. Im byliśmy bliżej, tym bardziej się denerwowałam.
*Jacek*
Ola szła w białej sukni po mału ku mnie. Do ołtarza prowadził ją jej ojciec, a mój przyszły teściu. W kościele błyskało się co chwila od fleszy aparatów. Każdy patrzył na moją żonę. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie czułem się wtedy zazdrosny. Aleksandra zbliżyła się do mnie, pocałowałem ją i zwróciliśmy się w stronę ołtarza.
*Narrator*
Msza parze się bardzo dłużyła. Pierwsze czytanie, psalm, drugie czytanie, ewangelia, kazanie no i nareszcie najważniejsza chwila, której młodzi nie mogli się doczekać. Ksiądz poprosił ich, aby podeszli bliżej. Uczynili to. Następnie podali sobie prawe dłonie, a ksiądz owinął je stułą, po czym kazał powtórzyć słowa przysięgi małżeńskiej:
-Ja Jacek, biorę ciebie Aleksandro za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.
Po nim to samo powiedziała Ola:
-Ja Aleksandra, biorę ciebie Jacku za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.
Ola uśmiechnęła się do mężczyzny stojącego naprzeciwko niej. Następnie ksiądz pobłogasławił i poprosił o nałożenie obrączek. Jacek wziął obrączkę Oli, po czym powiedział:
-Aleksandro, przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Śwjętego.
Ola uczyniła to samo
-Jacku, przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
Kobieta wsunęła obrączkę na palec swojego męża. Ksiądz pozwolił się pocałować i wrócić na miejsce. Idąc, Ola zauważyła, jak jej ojciec wyciera łzy. Był bardzo dumny, że jego córka wychodzi za mąż, za takiego mężczyznę jakim jest Jacek.
Msza dobiegła końca. Ksiądz udzielił błogosławieństwa, a potem rozległ się Marsz Mendelsona. Ola z Jackiem, trzymając się za ręce, udali się w stronę wyjścia, a za nimi goście. Przed katedrą ustawieni byli policjanci w mundurach. Wszystko wyglądało pięknie. Każdy sypał ryżem i groszami. Para młoda oczywiście zbierała pieniądze. Następnie goście złożyli życzenia i wręczyli prezenty. Potem udali się na salę, gdzie odbyło się wesele do białego rana. Wszyscy dobrze się bawili. Ola i Jacek byli bardzo zadowoleni. Wesele się udało.
*Dwa tygodnie później*
Ola razem z Mikołajem właśnie skończyli patrol. Siedzieli w biurze i wypełniali jakieś papiery.
-Ja już skończyłem- odparł Mikołaj, odkładając długopis.
-Mi zostało ostatnie zdanie- rzekła Ola. Po chwili również odłożyła długopis.
-To co, pani Nowak? Zbieramy się?- zapytał aspirant.
-Ok, idę się przebrać- powiedziała Ola i wyszła z biura. Mikołaj uczynił to samo, ale na korytarzu został zaczepiony przez Jacka.
-Mikołaj, masz chwilę?
-No jasne, co tam Jacek?
-Mógłbym mieć do ciebie prośbę? Chodzi o Olę. Zająłbyś ją jakoś przez godzinę, a potem zawiózłbyś ją do Sadkowa, na Słoneczne Sady. Dom numer 54?
-Czyżby nasz dyżurny kupił dom?- powiedział Mikołaj, gwizdając.
-Tak, ale nie mów o tym Oli. To co? Zgadzasz się?
-Nie zostawię przyjaciela w potrzebie- poklepał Jacka.
-Dzięki. Dobra, ja lecę i jadę tam. Tylko ani słowa Oli.
-No dobra. Będę milczał. Pa.
*Przed komendą*
Ola stała przed komendą i rozglądała się za autem swojego męża, ale nie mogła dojrzeć. Próbowała się też jednocześnie dodzwonić do Jacka, ale nie mogła. Po chwili obok niej stanął jej partner z patrolu.
-Szukasz auta Jacka?- zapytał, żeby jego przyjaciółka nic nie podejrzewała.
-Tak. Próbuję się też do niego dodzwonić, ale nie odbiera- odpowiedziała lekko zdenerwowana.
-Spokojnie, Jacek mnie prosił, żebym cię podrzucił do domu. Musiał jechać na Grabiszynek. Wsiadaj- Mikołaj otworzył drzwi do swojego auta. Ola wsiadła, a zaraz po niej, jej kolega. Ruszyli. Mikołaj pojechał najpierw do swojego mieszkania, potem zajechał jeszcze do sklepu. Wszystko po to tylko, żeby zająć jakoś Olę. W końcu ruszyli w miejsce, gdzie był Jacek. Aleksandra się zorientowała, gdzie jadą i się dopytywała, po co. Mikołaj stwierdził, że jedzie po Dominikę do chłopaka. Ola nic nie podejrzewała, chociaż po jakimś czasie dopiero zaczęło jej coś świtać, ale postanowiła nie drążyć tematu, żeby nie wyjść na podejrzliwą.
Mikołaj stanął przed pięknym domem z ogródkiem. Wysiadł z auta, po czym poszedł z drugiej strony i otworzył drzwi posterunkowej.
-Wysiadka- powiedział. Ola popatrzyła na niego dziwnie, a po chwili ujrzała swojego męża, który wyszedł na zewnątrz. Wtedy Olka ułożyła sobie wszystko w głowie.
-Cześć skarbie- powiedział podchodząc do Oli i ją całując- Dzięki stary- zwrócił się do Mikołaja.
-Nie ma za co. Ja już wam nie przeszkadzam.
-A może wejdziesz?- zaproponował Jacek.
-Nie, dzięki. Lecę do córek. Do jutra.
Mikołaj wsiadł do samochodu i odjechał.
Ola skrzyżowała ręce i spojrzała spode łba na męża.
-Dlaczego nic nie powiedziałeś, że kupujesz dom? W ogóle skąd miałes kasę? Pewnie kosztował fortunę.
-Właściwie to ja tylko część zapłaciłem. Resztę zapłacili nasi rodzice.
-Żartujesz?- powiedziała z niedowierzaniem.
-Mówię najpoważniej na świecie. Nie będziemy już mieszkać w tym małym mieszkaniu, tylko w dużym domu z ogrodem.
-Mówiłam już, że mam najwspanialszego męża na świecie?
-Słyszę to codziennie. Ostatni raz dzisiaj rano.
-Tak wiem, kochanie.
-A co byś powiedziała, gdybyśmy wypróbowali łóżko?- zaproponował Jacek.
-Dobry pomysł. Chodź- Olka się zgodziła na pomysł męża, a on zaciągnął ją do sypialni, nie pozwalając na rozejrzenie się po domu swojej żonie. Zaczęli się całować, obściskiwać i w końcu wylądowali w łóżku. Kiedy się zmęczyli, wtuleni w siebie zasnęli.
Miesiąc później
-Olka, wychodź z tej łazienki. Spóźnimy się zaraz do pracy- powiedział Jacek, stojąc przy drzwiach. Ola wyszła blada na twarzy. Jej mąż od razu zauważył, że nie najlepiej ona wygląda.
-Kotku, zadzwonię do taty i poproszę o wolne?
-Nie, nie trzeba. Możemy już jechać?
-Nie, nigdzie nie pojedziesz. Połóż się, a ja zadzwonię do taty i poproszę o wolne dla nas obojga- powiedział, zatrzymując policnantkę.
-Daj sobie spokój. Jestem tylko niedotleniona. Wyjdę na dwór i od razu mi się polepszy. Idziemy?- posterunkowa wyrwała się z objęć aspiranta.
-Tak- odpowiedział zrezygnowany. Wiedział, że jego żona nie da się przekonać do zostania w domu. Oboje się ubrali i wyszli do samochodu. Pojechali do pracy.
Praca minęła im dosyć w przyjemnej atmosferze, chociaż Ola się wściekała, bo co pół godziny miała telefony na przemian, to od ojca, to od męża.
Po dziesięciu godzinach służba dobiegła końca i policjanci mogli się udać na zasłużony odpoczynek. Kiedy Mikołaj i Ola siedzieli jeszcze w biurze i rozmawiali o córkach aspiranta. W pewnym momencie, Olę zemdliło i pobiegła do łazienki. Jej przyjaciel poszedł jak najszybciej za nią. Poczekał, aż wyjdzie i zapytał.
-Wszystko w porządku?
-Tak, tylko ostatnio coś się nie najlepiej się czuję. Mam mdłości, ale też i większy apetyt- odpowiedziała. Mikołaj na nią popatrzył, jakby się domyślał co jest jego przyjaciółce, chociaż nie był kobietą.
-Ola? Ja chyba się domyślam, co jest grane. Chodź, zawiozę cię do domu.
Ola bez większych protestów się zgodziła. Zaszła jeszcze do Jacka, żeby mu powiedzieć, że Mikołaj ją odwozi i spotkają się w domu. Dała mu całusa na pożegnanie i poszła do auta Mikołaja. Po drodze zajechali jeszcze do apteki, bo Mikołaj potrzebował coś kupić. Po kilku minutach wrócił i mogli już jechać do domu Nowaków. Kiedy byli już pod domem, Ola podziękowała i już miała wysiadać, gdy Mikołaj ją złapał za rękę.
-Poczekaj, masz- powiedział i podał jej trzy pudełka.
-No ty chyba sobie żartujesz. Nie myślisz chyba, że ja?- zawiesiła się.
-Dokładnie. Moja była żona miała podobnie, gdy była w ciąży z Dominiką i Anią.
-No dobra, zrobię te testy. Ile ci jestem winna?
-Nie chcę nic za to. Idź i zrób ten test. A później zadzwoń i powiedz, czy trudne były pytania.
-Hahaha, bardzo śmieszne. Dobra, lecę zrobić ten test. Do jutra.
Olka podziękowała za podwózkę i za testy i poszła do domu. Pierwsze, co zrobiła, to się rozebrała i poszła do łazienki. Po piętnastu minutach wyszła z uśmiechem na twarzy i zaczęła szykować kolację. W międzyczasie zadzwoniła do przyjaciela i się pochwaliła wynikiem testów. Półtorej godziny później, przyjechał Jacek. Gdy tylko wszedł do domu, było czuć zapach kolacji.
-Co to za okazja?- zapytał, podchodząc do swojej ukochanej i obejmując ją w talii.
-Idź do łazienki i otwórz górną szafkę- powiedziała.
Jacek się posłuchał. Po chwili wybiegł z łazienki i wziął Olę na ręce.
-Będziemy mieli dziecko. Nawet nie wiesz jak się cieszę.
Oboje uradowani zjedli kolację, rozmawiając na temat tego, jak będzie wyglądał pokoik i jak będzie miało na imię. Po kolacji, szczęśliwi poszli spać.
10 miesięcy później
Ola i Jacek od miesiąca są rodzicami małej Joasi. Co noc się praktycznie nie wysypiają, jednak jednej nocy było zupełnie inaczej. Mała w ogóle nie płakała, albo oboje byli tak zmęczeni, że nie słyszeli płaczu. Jednak, gdy młoda matka poszła do pokoju dziecka, szybko z niego wybiegła ze łzami w oczach. Zaczęła budzić męża.
-Co się stało?- zapytał zaspany ojciec.
-Asia nie oddycha!- krzyknęła.
Mężczyzna szybko się poderwał i złapał za telefon, wykręcając numer 999. Ola była rozstrzęsiona i nie wiedziała co zrobić, za to Jacek starał się zachować zimną krew i poszedł ją reanimować. Po pięciu minutach przyjechała karetka, która zabrała matkę i dziecko do szpitala. Jacek się bardzo denerwował i chciał jak najszybciej dostać się do szpitala. Bał się jednak prowadzić samochód, dlatego zadzwonił po Krzyśka. On się zjawił najszybciej jak mógł i zabrał go do żony i córki. Udał się szybko na oddział dziecięcy. Od razu w oczy rzuciła mu się brunetka ze łzami w oczach. Podszedł do niej.
-Co z Małą?
-Nie wiem, nikt mi nie chce powiedzieć. Boję się, że możemy ją...
-Nie kończ nawet, wszystko będzie dobrze. Zobaczysz.
-Skąd to możesz wiedzieć? Skąd?
-Ola, Asia nie umrze.
-A jeśli?
-Wypluj te słowa. Ola, popatrz na mnie- podniósł jej podbródek- Asia nie umrze. Uratują ją- powiedział powoli.
-Pani Aleskandro, pani córka żyje, ale dłużej jak tydzień jej nie dajemy. Jej serduszko jest zbyt słabe.
Ola się rozpłakała. Jacek ją przytulił i razem podeszli do łóżeczka swojej córeczki. Miała podłączonych kabelków. Młoda matka nie mogła znieść tego widoku, więc znowu wtuliła się w męża.
Trzy dni później
Ola jak zwykle siedziała przy swojej córeczce. Była bardzo zmęczona, oczy miała podkrążone. Tego dnia przyszła do niej Monika i Emilia, chciały ją jakoś wesprzeć. Ola na chwilę wyszła, żeby porozmawiać z nimi. Kiedy weszły z powrotem do sali, stała się tragedia. Linia na monitorze była prosta. Aleksandra wpadła w histerię. Niestety małej nie udało się uratować. Rodzice się załamali. Ola po tych wszystkich zdarzeniach wpadła w depresje. Trafiła do specjalnego ośrodka, ale po opuszczeniu jego, z rozpaczy popełniła samobójstwo. Jacek nie pogodził się z odejściem córki i żony. Zrezygnował z pracy i zaczął pić. Każdy próbował mu pomóc. Rodzice, teściu, ale nikt nie dał rady. Jedynie rodzice pozbierali się jakoś po tych wydarzeniach, ale i tak uraz psychiczny został w ich głowach.
No i skończyłam miniaturkę. Dużo czasu spędziłam na napisaniu tego. Mam nadzieję, że się wam podoba.
Ps. Zapraszam na bloga mojej przyjaciółki Zuzi monikakrzysiek06.blogspot.com