czwartek, 19 maja 2016

II.16

Tydzień później
-Każdy wie, co ma robić?- zapytała Ola, skończywszy odprawę. Na prośbę Jaskowskiej, to ona właśnie ją przeprowadziła.
-Tak jest pani komendant- odparł Mieszko i wszyscy w pokoju się roześmiali.
-No, to do roboty- oznajmiła, chowając wszystkie papiery do teczki, przygotowanej przez młodszą inspektor. Każdy udał się wykonywać swoje obowiązki. Ola udała się na piętro, gdzie znajdował się wydział, w którym obecnie pracowała.
-Już po odprawie?- zapytała Marysia, która uzupełniała jakieś papiery.
-Tak- powiedziała, siadając na fotelu.
-Zaparzyć ci kawy?
-Nie, dzięki Marysia. W ogóle zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam, zgadzając się na przeniesienie do was- westchnęła Ola.
-A to czemu? Źle ci u nas?- kobieta teraz stała i przygotowywała sobie kawę.
-Nie, bardzo fajnie tutaj u was jest, ale brakuje mi patroli z Mikołajem, tej atmosfery, nieraz docinek z Jackiem na radiu- starsza posterunkowa zaczęła się żalić.
-Ale przecież ty jesteś na komendzie, Jacek jest na komendzie i w każdej chwili możesz iść do niego.
-A Mikołaj? Przecież on głównie jest na patrolu, nawet się z nim nie widuje. Czasem tylko na korytarzu się mijamy, a tak to nie mamy czasu nawet porozmawiać. Po pracy każdy idzie do swoich rodzin. Dzisiaj na odprawie się jedynie dłużej widzieliśmy, ale o sprawach prywatnych nie było jak pogadać.
-Czyli mam rozumieć, że jak wrócisz po macierzyńskim, to znowu zaczniesz zasilać kadry patroli?- zapytała trochę zawiedziona. Marysia zdążyła polubić Olę i świetnie się dogadywały. Dobrze się z nią pracowało, mimo że była trochę zielona w tej robocie.
-O ile Jaskowska mi w ogóle pozwoli wrócić do pracy w policji.
-A co ona ma dogadania?
-Oj ma i to dużo- Ola uśmiechnęła się pod nosem na myśl o przyszłej teściowej.
-Jaskowska to jakaś twoja rodzina?- spytała, patrząc na nią spode łba.
-Na razie nie.
-Z Jackiem jest rodziną?- dopytywała dalej, ale Ola nic nie powiedziała- Z resztą, co ja się ciebie pytam- Marysia wystukała na klawiaturze Renata Jaskowska i Jacek Nowak.
-Ale numer!- Przybylska zatkała ręką usta- Ona będzie twoją teściową- prawie krzyknęła.
-Ciszej- skarciła ją Ola- Nawet nie próbuj się wygadać.
-Przecież każdy musi wiedzieć, że na komendzie pracuje przyszła synowa pani komendant- odparła i chciała wybiec z gabinetu, ale Oli udało się ją złapać.
-No przecież żartowałam młoda- zaśmiała się i wróciła do swojego biurka. Ola posłała jej groźne spojrzenie i wróciła do pracy.
Potem policjantki zostały poproszone, aby porozmawiały z kobietą, którą ktoś usiłował zabić. Jak się okazało był to jej mąż. Po całej akcji wróciły na komendę, na której panował jakiś dziwny nastrój. Marysia poszła do ich biura, a Ola postanowiła zajrzeć do Jacka, ale okazało się, że nie ma go w jego gabinecie. Postanowiła do niego zadzwonić, ale on niestety nie odbierał, dlatego kolejnym miejscem, gdzie mógłby być to stołówka. Gdy chciała już tam iść, zaczepiła ją Emilka. Widać było, że jest bardzo zdenerwowana.
-Ola, chodź ze mną- powiedziała i zaciągnęła ją do pokoju przesłuchań. Był tam też Krzysiek oraz Jacek. Ola popatrzyła zdziwiona najpierw na kolegę, a potem na narzeczonego. Obaj mieli poważne miny, które nie wróżyły nic dobrego.
-Co się tutaj dzieje?- spytała.
-Może najpierw usiądź- zwróciła się do niej starsza sierżant. Ola zaczęła być niespokojna.
-Powiecie, co się dzieje?
-Tak, ale proszę cię o jedno Oluś. Nie denerwuj się, bo zaszkodzisz dzieciom. Kiedy ostatni raz sprawdzałaś maila?
-Nie wiem, ale o co chodzi?
-Krzysiek, pokaż nagranie- rozkazała Drawska, a Krzysiek przekręcił tak laptopa, żeby Olka widziała ekran. Zamarła, gdy zobaczyła na nim postać swojej córki.
-Co, co to jest?- spytała zdenerwowana.
-Oglądaj- odparł Krzysiek i wcisnął play. Na nagraniu była Joasia, która była przywiązana do krzesełka i czytała z kartki żądania porywaczy. Po obejrzeniu Aleksandra wpadła w histerię i rzuciła się na Emilkę. Jacek szybko zareagował i obezwładnił kobietę.
-Ola, nie denerwuj się.
-Jak mam się nie denerwować? Możesz mi powiedzieć?- krzyknęła Ola- Jak w ogóle do tego doszło?
-Asia czekała na Anię. Podjechało auto i ją do niego wpakowali. Tablice zdjęte, więc nie ma co liczyć, żeby ustalić właściciela auta. Maila wysłali z internetu na kartę SIM, ostatnie logowanie było w okolicach dworca, więc są marne szanse na namierzenie- wyjaśnił Jacek, starając się nie okazać swojego zdenerwowania, co było trudne. Bardzo kochał Asię, przywiązał się do niej. Była dla niego jak prawdziwa córka. Bał się ją stracić. Już jedno dziecko stracił.
-Macie jakiś pomysł, kto to mógł zrobić?- spytał Krzysiek.
-Nie wiem, może Damian, ojciec Asi- zasugerował Nowak, a w tym momencie jak na zawołanie w pokoju pojawił się Buźka ze wspomnianym mężczyznom.
-Ten pan bardzo chciał rozmawiać z Olą i Jackiem, więc go do was przyprowadziłem- powiedział i wyszedł z pomieszczenia.
-Też dostałaś tego maila?- zapytał Olę, która stała wtulona w Jacka. Ona potwierdziła kiwnięciem głowy.
-Pan jest ojcem Joanny?- zwróciła się do niego Emilia.
-Biologicznym- sprecyzował, mierząc Jacka od głowy do stóp. Ola nagle zrobiła coś, czego chyba nikt się nie spodziewał. Odeszła od Jacka i wtuliła się w Damiana.
-Nasza Asia. Powiedz mi, że ją jeszcze kiedyś zobaczę- wyszeptała, mocząc jego koszulę.
-Postaram się zrobić wszystko Olu, żeby odzyskać Asię całą i zdrową. Ja jestem w stanie nawet zapłacić im- Damian zaczął jeździć powoli ręką dół góra dół po plecach Oli. Jacek patrzył na to z zazdrością, ale w tej chwili to był najmniejszy problem. Ważniejsza była Joanna.
-Macie jakiś plan?- spytał po chwili Jacka.
-Czemu się mnie o to pytasz?- zwrócił się do niego zaskoczony.
-No nie wiem, bo może jesteś policjantem?
-Dajcie sobie spokój- Ola otarła łzy i odsunęła się od Damiana- To nie czas na przekomarzanie się. Asia jest w niebezpieczeństwie.
-Ola ma rację. Musimy coś wymyślić. Ja idę po Maryśkę- oznajmiła Emilia i wyszła z pokoju.
-Może wy pojedziecie do domu?- zaproponował Krzysiek Oli, Jackowi i Damianowi.
-Ale przecież miałem zająć się komendą- zaprotestował Jacek. Tak naprawdę nie miał ochoty na pracę, ale musiał się czymś zająć. Taki już był.
-To może ja zabiorę Olkę do siebie?- podrzucił pomysł Damian- Na pewno nie jest w stanie teraz pracować- Jacek słysząc to, posłał mu zabójcze spojrzenie.
-Nie będzie to żaden kłopot?- zapytała nie pewnie Ola i Jacek swoje spojrzenie przeniósł na narzeczoną. Można było dostrzec w nich zazdrość.
-W ogóle.
-Wiesz co? Myślę jednak, że może zostanę na komendzie. Chcę wiedzieć, co się dzieje- stwierdziła i wyszła z pokoju. Udała się do biura, w którym pracuje. Siadła wściekła na krześle typowo biurowym, wyjęła z kieszeni telefon i spojrzała na tapetę, gdzie była Asia, Jacek i ona, a po chwili z jej oczu pociekło kilka łez, a po chwili całe morze.
-Ola- nagle się uchyliły drzwi i stanął w nich Jacek- Asia się odnajdzie, zobaczysz- odparł, kładąc swoją dłoń na jej ramieniu.
-Nie mogę jej stracić, rozumiesz? Nie mogę- powiedziała rozgoryczona policjantka.
-Rozumiem Ola, ale proszę cię, nie płacz- Jacek zaczął bawić się jej włosami.
-Łatwo ci powiedzieć- kobieta gwałtownie odsunęła się od mężczyzny i wstała z krzesła, a potem wyszła z biura, trzaskając drzwiami. Policjant zajął jej poprzednie miejsce i założył ręce na kark, głęboko wzdychając.
Ola, nie patrząc na to, że nie wzięła swoich rzeczy, postanowiła udać się na cmentarz, na groby swoich rodziców. Z komendy nie było daleko, dlatego była tam już po piętnastu minutach spaceru. Szybko doszła do alejki, gdzie pochowani byli jej rodzice. Stanęła przed pomnikiem i przeżegnała się. Zaczęła się modlić, a gdy już skończyła, siadła na ławce, która stała obok.
-Mamo, tato, powiedzcie mi, czemu mnie spotyka tyle nieszczęść w życiu? Czym ja sobie na to zasłużyłam? Byłam dla ciebie zła mamo? A może tobie tato coś zrobiłam, czego nie jesteś w stanie mi wybaczyć?- Ola zadała pytanie i nagle zawiał nieprzyjemny wiatr, który po chwili się uspokoił. Młoda Wysocka posiedziała jeszcze z pół godziny, a potem wstała i skierowała się do bramy. Na jej nieszczęście potknęła się o wystający konar z drzewa i się przewróciła.
-Cholera- zaklnęła pod nosem i wtedy pojawił się przy niej ni stąd ni zowąd Jacek.
-Nic ci nie jest Ola? Martwiliśmy się o ciebie, czemu nie powiedziałaś, gdzie idziesz?
-Chciałam pobyć sama. I nie mogę w ogóle ruszyć prawą nogą- odparła. Jacek bez dłuższego zastanowienia się, wziął Olę na ręce. Syknęła z bólu, ale po chwili wtuliła się mocno w Jacka i zaczęła płakać. Mężczyzna doniósł ją do samochodu i zawiózł na SOR.
Godzinę później Ola była już po badaniach. Okazało się, że z nogą nic poważnego się nie stało i tylko ma skręconą kostkę. Z uwagi na to, że była w ciąży, ginekolog wykonał kontrolne badania, które również wyszło w porządku, dlatego wypuścili ją do domu. Razem z Jackiem pojechali do siebie.
Kiedy podjechali pod garaż, bardzo zdziwili się, bo w oknie kuchni było widać zapalone światło.
-Kiedy miała wrócić twoja mama?- zapytała niepewnym głosem Ola.
-Za trzy dni wraca- odpowiedział Jacek, który również w tej chwili siedział przerażony.
-To co? Wchodzimy, czy dzwonimy do Jacka, żeby kogoś wysłał do nas?
-Ty zostań w aucie, a ja pójdę zobaczyć, co się dzieje- oświadczył Jacek i wysiadł z auta. Wszedł po cichu do domu i pierwsze, co zrobił, to wyjął ze schowka swój pistolet. Zaczął się ostrożnie rozglądać. Zaczął od sprawdzenia kuchni, ale była pusta. Następny był salon, ale tam też nikogo nie było. Kiedy wchodził na piętro, usłyszał trzask drzwi wyjściowych. Od razu wybiegł przed dom i zobaczył, jak ktoś szarpie Olę. Podbiegł do tej osoby i natychmiast ją walnął w taki sposób, aby nie zabić, ale żeby straciła przytomność. Niestety Ola również była nieprzytomna. Leżała bezwładnie nogami w aucie, a głową na trawniku. Jacek wykręcił numer pogotowia i poprosił o przysłanie karetki. Następnie wyjął Aleksandrę całkowicie z samochodu i ułożył w bezpiecznej pozycji.
-Ola, błagam, obudź się- powiedział, a raczej wyszeptał Jacek. Wtedy się zorientował, że nie sprawdził oddechu i pulsu. Wykonał to i się przeraził, bo nie było ani jednego, ani drugiego. Od razu przeszedł do czynności, które miały przywrócić funkcje życiowe organizmowi Oli. Zapomniał już nawet o człowieku, który leżał nieprzytomny przez niego. Teraz liczyła się tylko ona. Pragnął ją uratować.
-Olcia, błagam, nie odchodź- powtarzał co chwila podobnie brzmiące zdanie. Jednak oddech, ani bicie serca nie wracały. Do tego karetka wciąż nie nadjeżdżała. Dopiero po pół godzinie usłyszał dźwięk syren, który z każdą sekundą był głośniejszy. Po chwili pojazd wjechał na podjazd. Wyskoczyli z niego dwóch ratowników i jeden lekarz.
-Ile pan już ją reanimuję?- zapytał jeden z mężczyzn.
-Około pół godziny- Jacek dalej uciskał klatkę piersiową narzeczonej. Lekarz, słysząc to położył dłoń na ramieniu policjanta.
-Niech pan ją zostawi, to już nie ma sensu. Jeśli nie zaczęła oddychać choć na chwilę, to nastąpiła już dawno śmierć mózgu- odparł facet. Jacek jednak tego nie usłyszał. Dlatego dwaj ratownicy postanowili odciągnąć go od ciała Wysockiej na siłę i zaprowadzili do karetki, żeby dać Jackowi coś na uspokojenie. Lekarz przykrył ciało kobiety, a potem zajął się człowiekiem, który to wszystko spowodował. Zaczął się on akurat budzić. Jacek ujrzawszy, kim jest sprawca, wyrwał podłączonom kroplówkę i rzucił się na niego.
-Jak mogłaś, jak mogłaś odebrać mi Olę?- wrzasnął. Ratownicy znowu musieli go odciągać.
-Jeśli chcesz wiedzieć, porwanie Asi też upozorowałam.
-Wezwijcie policję, to ona ją zabiła. Błagam- zwrócił się do dwóch mężczyzn, którzy na nowo podłączali mu kroplówkę. Jeden z nich skontaktował się dyspozytornią i po piętnastu minutach przyjechał patrol, który za zgodą lekarza, zabrał kobietę na komisariat. Jacka zaś zabrano do szpitala na obserwację.
***
Przepraszam za długą nieobecność, ale miałam bardzo dużo obowiązków i do tego byłam na wycieczce. Ale mam nadzieję, że się nie gniewacie.
-Jak myślicie, kim jest kobieta, która przyczyniła się do śmierci Oli i porwania Asi?
-Czy Jackowi uda się odzyskać chociaż Asię?
-Jak potoczy się życie Jacka po śmierci Oli?

czwartek, 12 maja 2016

II.15

Około piątej rano w sypialni Oli i Jacka zaczął dzwonić telefon kobiety. Ola przetarła oczy i spojrzała na wyświetlacz, który wskazywał, że dzwoni jej koleżanka Marysia z wydziału. Kobieta od razu odebrała telefon.
-Cześć Ola, jest sprawa- przywitała się, ale w jej głosie można było usłyszeć jakiś dziwny niepokój.
-Stało się coś Marysia?- zapytała jeszcze zaspanym głosem i w tym samym czasie obudził się Jacek.
-Tak. Trzeba jechać do Mikołaja- oznajmiła, a na Olę ta informacja podziałała lepiej niż poranna kawa.
-Ale co się dzieje?
-Jakąś godzinę temu dostaliśmy wezwanie, że w Parku Szczytnickim znaleziono jakąś kobietę około czterdziestki. Gdy tam dotarliśmy razem z Kapslem była już karetka pogotowia. Lekarz stwierdził zgon. Poprosiłam, żeby nam pokazali ciało. Jak je zobaczyłam, to zamarłam. Dokumentów przy sobie nie miała, ale to Kamila. Poznałam ją, bo chodziłyśmy razem do klasy. Teraz trzeba jechać i przekazać to Mikołajowi, no i pomyślałam sobie, że może ty byś to zrobiła. W końcu to twój przyjaciel- powiedziała kobieta, po drugiej stronie słuchawki.
-No jasne, że do niego pojadę. Mam kogoś wziąć jeszcze, czy mogę sama?- oczywiście Ola chciała jechać sama, ale musiała się o to zapytać. Całe szczęście Marysia zgodziła się na to, żeby Ola pojechała sama i dwadzieścia minut później Ola jechała do domu Mikołaja. Po godzinie od telefonu była na miejscu. Zaparkowała samochód niedaleko wejścia do klatki i poszła do mieszkania Białacha. Wzięła głęboki oddech i zapukała do drzwi. Po chwili ujrzała partnerkę Mikołaja. Była cała blada.
-Mam nadzieję, że cię nie obudziłam- powiedziała Ola.
-Skądże znowu. Od dwóch tygodni śpię najpóźniej do szóstej, bo co chwila męczą mnie wymioty. Co cię w ogóle tu sprowadza?
-Mikołaj, to jeszcze śpi?- zapytała Ola.
-Tak.
-A dziewczynki to u was są?- spytała i jak na zawołanie, z jednego z pokoi wyszła Dominika, która nie miała już mdłości spowodowanych ciążą, ale co chwile chodziła do łazienki. Do tego miała już dość widoczny brzuch, bardziej niż Oli.
-Masz odpowiedź- Ania wskazała na krótko ścięto czarnowłosą- Ale co tu robisz tak wcześnie?
-Właściwie to ja jestem w sprawach służbowych- odparła Ola i pokierowała się za Anią do kuchni- Mogłabyś obudzić Mikołaja?
-Jasne, poczekaj chwilę- Ania wyszła z pomieszczenia, a weszła Dominika.
-Jak się czujesz?- zapytała Ola, widząc dziewczynę całą bladą.
-Ty chyba wiesz najlepiej- spojrzała na brzuch Aleksandry, który był już lekko widoczny, a tym bardziej, że Ola miała dopasowaną bluzkę.
-A mówiłaś matce o ciąży?- zapytała Ola, ale nie uzyskała odpowiedzi, bo do kuchni weszli Ania, Mikołaj i młodsza córka Mikołaja, również Ania, która została obudzona.
-Olka, co ty robisz u nas o tak wczesnej porze?- Mikołaj przetarł oczy, żeby lepiej widzieć. Wciąż był zaspany.
-Może najlepiej będzie jak wszyscy usiądziecie- odparła Ola i tak też zrobili.
-Co się takiego pilnego stało, że Anka musiała mnie straszyć, że moje auto ukradli?
-Trochę ponad godzinę temu dzwoniła do mnie Przybylska.
-Ta z twojego wydziału?- przerwał jej Mikołaj.
-Tak, Marysia- Ola starała się być spokojna, ale głos jej drżał. To nie był pierwszy raz, kiedy była w takiej sytuacji, ale ta była wyjątkowa, bo miała powiedzieć to przyjacielowi. Poza tym znała Kamilę i mimo ich nie ciekawych relacji, wiadomość o jej śmierci nią wstrząsnęła.
-Chodzi o to, że dzisiaj znaleziono w Parku Szczytnickim twoją byłą żonę Mikołaj.
-Mama jest w szpitalu?- spytała Ania i zaszkliły się jej oczy.
-Nie, nie jest w szpitalu- odpowiedziała Ola.
-Chyba nie chcesz powiedzieć, że mama nie żyje?- uniosła się Dominika, a policjantka tylko spuściła wzrok.
-Tak mi przykro.
-Jak to Kamila nie żyje?- zapytał Mikołaj.
-Nie wiem dokładnie, co jest przyczyną zgonu, bo Marysia mi nie powiedziała nic więcej- odpowiedziała Ola- Czekają za pewne na raport od lekarza medycyny sądowej.
-Czekaj, czekaj Ola, chcesz nam powiedzieć, że jej ciało znaleziono tutaj we Wrocławiu?- zdziwiła się Dominika i się podniosła z krzesła. Wyszła na chwilę do swojego pokoju i wróciła z telefon. Włączyła aplikację Facebook' a i zaczęła czegoś szukać, a następnie pokazała telefon przyjaciółce swojego ojca.
-To nie możliwe, żeby to była mama. Jakieś pół godziny temu dodała zdjęcie. Jest w Sydney, ze swoim partnerem.
-No właśnie, przecież dlatego dziewczynki nocują u mnie- powiedział Mikołaj z wyraźną ulgą. Ale jeśli to nie była Kamila, to pojawiało się pytanie, kto to.
-Czyli mamie nic się nie stało?- zapytała Ania, córka Mikołaja.
-Nie, nic się mamie nie stało- odparła Ola- A wasza mama nie ma żadnej siostry?
-Tylko kuzynki- powiedziała Dominika.
-Mikołaj, mógłbyś ze mną podjechać, żeby dla formalności potwierdzić, że to nie jest Kamila?
-No jasne, zaraz będę gotowy.
-Ok, a powiedz mi tylko, czy Kamila ma jakieś charakterystyczne znamię, może jakąś bliznę?
-Na lewej nodze ma bliznę po oparzeniu. Przypomina ona trochę liść kasztanowca- odpowiedział i poszedł się szykować. Dziewczynki wysłali do swoich pokoi i w kuchni została tylko Ania z Olą.
-Przepraszam, ale muszę wykonać jeden telefon- Ola wyjęła z torebki komórkę i wykręciła numer do Marysi. Policjantka odebrała po pierwszym sygnale.
-Hej Ola, już byłaś u Mikołaja? Miałam właśnie do ciebie dzwonić.
-Właśnie u niego jestem.
-I jak przyjął tą wiadomość?- zapytała z wyraźną troską. Znała Mikołaja jeszcze z liceum. Nie chodzili do tej samej klasy, ale byli z tego samego rocznika.
-Słuchaj, czy ta kobieta, którą znaleźliście, ma na lewej nodze bliznę po oparzeniu?
-Bliznę?- zdziwiła się rozmówczyni Oli.
-Tak, w kształcie liścia kasztanowca. Bo to nie możliwe, żeby to była Kamila. Ona jest właśnie w Sydney, ze swoim partnerem.
-Czyli to nie Kamila?
-No nie. Dla pewności z Mikołajem pojedziemy zidentyfikować, czy to rzeczywiście nie jest ona.
-No ok, dzięki za informację. My tą sprawą się już odpowiednio zajmiemy. A i jak się dogadasz z komendantową, to nie musisz dzisiaj się zjawiać w pracy. Mamy dość wystarczająco ludzi.
-Ale ja i tak w domu nie usiedzę. Muszę coś robić. Widzimy się w pracy. Na razie- Ola się rozłączyła, a w kuchni pojawił się Mikołaj. Był gotowy, więc pojechali do prosektorium, gdzie potwierdzili, że to nie Kamila, chociaż była bardzo do niej podobna. Potem policjanci pojechali na komendę.
-Dziwnie mi się pracuje z myślą, że zasilasz teraz kadry kryminalnych- powiedział Mikołaj, gdy wchodzili do budynku komisariatu.
-Szczerze? Mi też brakuje patrolówki, ale to niebezpieczne- dłoń Oli powędrowała na brzuch- A w administracji bym się chyba zanudziła. Dlatego wydział kryminalny wydaje się mi najlepszy.
-Czy ja wiem, czy jest bezpieczniejszy od prewencyjnego. Przecież tam się spotyka ludzi, którzy są bardziej niebezpieczni.
-Przecież ja i tak większość czasu na komendzie spędzam. Ostatnio, jak chciałam jechać do tej sprawy, co wy interwencje najpierw mieliście, a potem okazało się, że gdzieś są przetrzymywane kobiety, to chcieli mnie związać, żebym tam nie jechała- Ola się poskarżyła na kolegów z wydziału, robiąc przy tym smutną minę. Mikołaj się tylko zaczął śmiać.
-Oj Ola, Ola. Dobra, ja muszę lecieć, bo się zaraz na odprawę spóźnię- powiedział i po przyjacielsku przytulił Olę na pożegnanie.
Ola skończyła pracę tak, jak planowała. Asia była już u Ani, ponieważ poprosiła ją, żeby odebrać jej córkę tego dnia ze szkoły. Ola pojechała do domu przyszykować się na spotkanie z Damianem. Sama nie wiedziała, czemu to robi, ale chciała się z nim spotkać. Do tego nie miała jakiś uprzedzeń do niego, mimo tego, że tak zrobił.
Chwilę przed dwudziestą podjechała pod klub. Damian już na nią czekał. Przywitali się i weszli do środka. Ola zamówiła sobie sok, a Damian piwo. Potańczyli trochę, pogadali, miło spędzili czas w swoim towarzystwie. Dogadali się również w sprawie Asi. Umówili się, że Ola najpierw pójdzie z nią do psychologa, a potem się umówią i przedstawi Asi Damiana. Około dwudziestej drugiej wyszli z klubu.
-Może cię odwieść?- zaproponowała, kiedy stali przy aucie Oli.
-No nie odmówię. Takim ślicznotką jak ty się nie odmawia.
Ola otworzyła auto i do niego wsiedli. Powiedział, gdzie ma go zawieźć i ruszyli Całą drogę Damian wpatrywał się w Olę.  Po jakimś czasie kobietę zaczęło to denerwować.
-Nie gap się tak na mnie. Nie mogę się skupić na drodze- odparła zirytowana.
-Przepraszam, zastanawiam się po prostu, jak ja mogłem być tak głupi i cię zostawić.
-Damian, było, minęło. Nas już nie ma- odparła Ola, kończąc temat. Po chwili zaparkowała we wskazanym miejscu przez Damiana.

Jacek tego dnia wyjątkowo był na patrolu. Zabrakło policjantów i kogoś musieli wysłać, a że na komendzie większość to żółtodzioby, pani komendant razem na patrol wysłała syna i przyszłego zięcia, a ona się poświęciła i przejęła obowiązki dyżurnego.
Mężczyźni właśnie skończyli interwencję, która dotyczyła zakłucania ciszy nocnej. Wsiedli do radiowozu i postanowili ruszyć w stronę parku. Mieli zamiar zostawić radiowóz i udać się na patrol pieszy. Nagle Jacek mocno przyhamował.
-Co się dzieje?- zapytał zaniepokojony Mieszko.
-Przecież to auto Olki- wskazał na Fiata, który stał po drugiej stronie ulicy- Tylko kurwa, co ona tu robi?
-Może jakiejś koleżance pożyczyła- zasugerował przyszły szwagier mężczyzny.
-Ona mi nie chce dać swojego auta.
-Myślisz, że ktoś jest w aucie?
-Nie wiem, ale wiem jak to sprawdzić, chodź- Jacek wysiadł z auta i podeszli od tyłu samochodu Oli, aby ich nie widzieli. Chciał już zapukać w szybę, ale odjęło mu mowę. Zobaczył Olę całującą się z Damianem. Zagotowało się w nim. Podszedł od strony pasażera, otworzył drzwi i wyciągnął z niego Damiana. Zaczął się z nim szarpać, aż w końcu Jacek pchnął go mocno na maskę samochodu, że ten uderzył się w głowę i stracił przytomność.
-Jacek, co ty zrobiłeś?- zapytała szeptem, podbiegając do Damiana. Dopiero po tych słowach uzmysłowił sobie, co tak naprawdę zrobił. Będąc na służbie, pobił byłego swojej narzeczonej do nieprzytomności. Chciał coś powiedzieć, ale zakręciło mu się w głowie. Oparł się o samochód.
-Wszystko dobrze?- zapytała Ola, podchodząc do niego. On się od niej bez słowa odsuną, a potem osunął się na ziemię.
-Mieszko, wezwij dwie karetki- krzyknęła Olka. Była przerażona widokiem nieprzytomnych mężczyzn, którzy byli ojcami jej dzieci.
-Już dzwonię do mamy- Mieszko wyjął telefon i wykręcił numer do Jaskowskiej, która w tym momencie dowodziła komendą.
-Stało się coś, że dzwonisz na telefon?- spytała zaskoczona pani komendant.
-Tak. Posłuchaj, potrzebuję pilnie dwie karetki na Wietelną, w okolicach numeru 10. Jeden mężczyzna utrata przytomności z powodu urazu głowy, a drugi z niewiadomych przyczyn.
-Ale co się stało?
-Jacek pobił byłego Olki do nieprzytomności, a potem z niewiadomych przyczyn, sam stracił przytomność.
-No dobra. Wietelna 10, już dzwonię do dyspozytorni karetki pogotowia- powiedziała przejęta i się rozłączyła.
-U obu puls wyczuwalny, oddech również.
-Mama już wezwała karetkę.
-Ok.
Poczekali dziesięć minut na karetki, cały czas upewniając się, czy oddychają. Kiedy zabrali już Jacka i Damiana, Ola wsiadła do swojego auta i pojechała za karetkami. Mieszko z kolei udał się na komendę, aby przekazać Jaskowskiej, co się stało.

-Dzień dobry, przed chwilą przywieziono tutaj dwóch mężczyzn. Jacek Nowak i Damian Oleksiak. Gdzie ich mogę znaleźć?- Ola zapytała kobiety, która stała w rejestracji.
-Pan Oleksiak jest w tej chwili na sali operacyjnej, a pan Nowak na sali segregacji.
-Dziękuję- Ola natychmiast pobiegła do Jacka. Zauważyła, że mężczyzna jest już przytomny i rozmawia z lekarzem. Kiedy doktor odszedł, ona podeszła do blondyna. Siadła obok i złapała go za dłoń.
-Przepraszam cię Jacek- powiedziała ze łzami w oczach. Jacek wolną dłoń otarł bezbarwną ciecz z twarzy Oli.
-Ja cię naprawdę muszę kochać, żeby się na ciebie nie gniewać- uśmiechnął się do brunetki. Ola się do niego wtuliła, ale tę chwilę przerwała im pielęgniarka.
-Przepraszam, ale muszę pobrać panu krew do badania- odparła. Oderwali się od siebie, żeby pielęgniarka mogła mu pobrać krew i gdy już to zrobiła, poszła oddać ją do laboratorium.
-Myślisz, że będę miał przerąbane w pracy?- spytał po chwili Jacek.
-Damian jest w tej chwili operowany, więc wydaje mi się, że i tak już masz przerąbane, ale będzie wszystko dobrze, zobaczysz. A w ogóle jak się czujesz?
-W miarę dobrze. To na pewno było związane ze stresem. Z resztą lekarz to samo powiedział. Wiesz, pierwszy mój patrol pod dowództwem mojej mamy, do tego Mieszko taki nieupierzony i jeszcze ta sytuacja z Damianem- zaczął tłumaczyć Jacek. Olka się tylko uśmiechnęła.
-Przenieś się do kryminalnych. Tam to jest dopiero stres. Dzisiaj na przykład musiałam przekazać Mikołajowi i jego córką, że Kamila nie żyje. W ostateczności okazało się, że Kamila jest w Sydney.
-Wiem, Mikołaj mówił.
-No właśnie, a ty tu się patrolem z Mieszkiem stresujesz.
-No w sumie. A tak w ogóle, to nie chcę roztrząsać, czemu się pocałowaliście, ale jakim cudem on się znalazł u ciebie w aucie?- zapytał Jacek.
-Chcieliśmy się dogadać w sprawie Asi. Spotkaliśmy się w klubie. On wypił piwo i zaproponowałam, że go odwiozę.
-No dobra, ale obiecaj. Nigdy więcej takich numerów. To jest rozkaz- odparł Jacek, grożąc palcem Oli. Oboje się roześmiali. Potem Ola zrobiła się śpiąca i pojechała do domu. Obiecała Jackowi, że rano do niego przyjedzie. Tak też zrobiła. Jako, że była sobota, Ola miała wolne i już od ósmej była u Jacka. Dowiedziała się też, że życiu Damiana nic nie zagraża o jest przytomny. On uznał, że nie zgłosi pobicia, bo nie chce dzieciom odbierać ojca.
Ola siedziała z Jackiem na sali obserwacji i czekali aż lekarz przyjdzie z wynikami Jacka. Powiedzieli mu, że jeszcze tego samego dnia wypuszczą go do domu. Około dziesiątej przyszedł lekarz. Miał bardzo poważną minę. Ola z Jackiem się zaniepokoili.
-Doktorze, co jest?- zapytał Jacek.
-Musimy poszerzyć diagnostykę. Ta utrata przytomności niekoniecznie wskazuje na stres. Zaniepokoiło nas to, że ma pan bardzo obniżoną liczbę leukocytów oraz krwinek czerwonych- Olka nagle zbladła, bo wiedziała już, co na na myśli lekarz. Jacek nie dokońca, bo przyglądał się uważnie lekarzowi.
-On nie może mieć białaczki- odparła Ola i w jej oczach pojawiły się łzy.
-Spokojnie. Wykonamy jeszcze jedno pobranie krwi, bo równie dobrze mogło dojść do pomyłki i dla pewności wykonamy biopsję szpiku. Mam pytanie, czy czuł się pan ostatnio jakoś osłabiony, leciała panu krew z nosa albo zauważył pan jakieś zmiany na skórze?
-Nie, nic z tych rzeczy- odpowiedział, a lekarz coś zanotował.
-Ok, rozumiem. Zaraz przyjdzie pielęgniarka i panu pobierze krew, a potem przygotujemy pana do zabiegu- Ola słysząc to, rozpłakała się.
-Skarbie, nie płacz- Jacek próbował ją jakąś pocieszyć, ale ona nie mogła opanować łez.
-Ale jeśli się to potwierdzi, to przecież- Oli się głos załamał i jej dłoń powędrowała na brzuch. Jacek swoją dłoń położył również na jej brzuchu.
-Obiecuję, że nasze maleństwa poznają tatę- odparł i uśmiechnął się do swojej narzeczonej.
-Mam taką nadzieję- kobieta wymusiła uśmiech.
Siedzieli w ciszy kwadrans. Potem przyszedł lekarz z jakimiś papierami.
-Przepraszam panie Jacku, ale kiedy się pan urodził?- spytał.
-Piętnastego sierpnia tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego ósmego roku- odpowiedział. Lekarz popatrzył na parę z uśmiechem.
-To za godzinę przyniosę wypis.
-Ale jak to?- Ola z Jackiem się zdziwili.
-Na oddziale mamy jeszcze jednego Jacka Nowaka, tyle że tamten urodził się kiedy indziej i tamte wyniki należały do niego. Jest pan zupełnie zdrowy, a ta utrata przytomności to na pewno stres- wyjaśnił lekarz, a Jacek z Olą odetchnęli z ulgą.
-Dziękujemy doktorze.
-Jak już wcześniej wspomniałem, za godzinę przyniosę wypis.
-Ok.
Lekarz wyszedł, a Ola mocno wtuliła się w Jacka.
-Jesteś zdrowy- odparła z uśmiechem.
-Tak, jestem.
-A ja się już tak bałam.
-Ale już nie masz czego, wyniki to była pomyłka.
-Na szczęście. Mam pomysł, może ja pojadę po Asię i przyjedziemy po ciebie obie? Co ty na to?- zaproponowała Ola, a Jacek się zgodził. Po czterdziestu pięciu minutach była spowrotem. Asia się ucieszyła na widok Jacka. Piętnaście minut później przyszedł lekarz, dał Jackowi papiery i wrócił do swoich obowiązków.
-To co, może pojedziemy na basen?- zaproponował Jacek, kiedy siedzieli już w aucie.
-Super pomysł tato- Asia się ucieszyła.
-Mi też się to podoba- odparła Ola z uśmiechem. Pojechali do domu, wzięli wszystkie potrzebne rzeczy i pojechali na pływalnie, a po udanej zabawie pojechali na kebaba. Gdy wrócili do domu, panowała w nim dziwna atmosfera. Andżelika siedziała zapłakana na sofie, a Renata panowała walizki. W jej oczach również były łzy.
-Mamo, co się stało?- zapytała Aleksandra, podchodząc do swojej przyszłej teściowej.
-Musimy jechać z Andżeliką do Stanów. Jej ojciec zmarł- oznajmiła, a potem zamknęła walizkę.
-Tak mi przykro- powiedziała Ola i przytuliła Renatę.
-Jacek, Ola, zajmiecie się komendą?- matka mężczyzny siadła na sofie i przetarła oczy.
-Oczywiście, a w ogóle wizę, to ty masz?
-Nie potrzebuję, mam obywatelstwo amerykańskie.
-Ok, damy sobie jakoś radę we dwójkę- Ola spojrzała w stronę Jacka.
-No jasne- przytaknął blondyn i przytulia matkę.
-Andżelika, a ty jak się czujesz?- zapytała Ola.
-Na pewno mnie nie zrozumiesz- powiedziała i ruszyła w stronę drzwi wyjściowych. Ola postanowiła iść za nią. Trochę zajęło jej dogonienie dziewczyny, bo szła dosyć szybko, a Ola miała trochę mniejszą kondycję przez ciążę.
-Andżelika, poczekaj na mnie- w końcu wyrównała do niej.
-Czego ode mnie chcesz?- warknęła.
-Porozmawiać. Wiem, co czujesz.
-Niby skąd?
-Straciłam oboje rodziców. Mamę jak miałam dziesięć lat, a tatę kilka miesięcy temu- Ola zwróciła się do nastolatki- Mama zmarła na raka, a tatę zabiła moja kuzynka.
-Nie wiedziałam- nagle podeszła do Oli i ją przytuliła.
-Chodź, pójdziemy do domu. Musisz się wyspać przed podróżą.
Dziewczyny udały się do domu.
Gdy wróciły, Jacek siedział z Asią u niej w pokoju, a Renata już spała. Andżelika również szybko poszła spać. Kiedy Asia zasnęła, Jacek z Olą również poszli spać.

wtorek, 3 maja 2016

Miniaturka

*Ola*
Jak to jest stracić matkę, mając dziesięć lat i ojca, mając dwadzieścia siedem? Jak to jest patrzeć na własne, jedyne dziecko, które umiera? Może można spotkać osoby, które przeżyły coś podobnego, ale zdecydowanie więcej jest osób, które nie doświadczyły tego, co ja. Osoby, które tego nie doznały, nie wiedzą jak ja cierpię.
Mam 34 lata, męża Jacka i sześcioletniego syna Kacpra. Jestem policjantką tak samo jak mój mąż. W chwili obecnej nie pracuje. Jacek z kolei jest komendantem na Komendzie Miejskiej Policji we Wrocławiu. Mój syn jest ciężko chory. Od półtora roku choruje na nowotwór. Walczymy te półtora roku z najgorszą postacią glejaka, ale nie daje on za wygraną. Kacperek każdy dzień spędza w szpitalu. Lekarze nie dają mu więcej jak trzy miesiące życia. I mimo, że to tylko trzy miesiące, to odradzają nam zabrania Kacpra do domu. Nie jest on w stanie samodzielnie oddychać, nerki po chemioterapii nie pracują tak jak należy i do tego milion innych przeciwwskazań. A my chcemy zabrać go chociaż na dwa dni.
*
-Chodź Ola, pojedziemy do domu- usłyszałam głos swojego męża, a po chwili poczułam, jak masuje mi kark. 
-Ale ja muszę być przy nim. Nie zostawię go samego- powiedziałam, a z oczu zaczęły lecieć mi łzy.
-Jedyne, co ty teraz musisz, to położyć się spać kochanie-zwrócił się do mnie ze słyszalną w głosie troską. Wstałam z krzesła,  pocałowałam Kacpra w czoło, obiecałam, że przyjdę na drugi dzień i wyszłam razem z mężem z jego sali, zostawiając go pod opieką lekarzy i pielęgniarek. Poszliśmy do auta, po czym pojechaliśmy do domu. Gdy po piętnastu minutach byliśmy na miejscu, pierwsze, co zrobiłam po wejściu, to skierowała. się do pokoju Kacpra. Siadłam na jego łóżku i wzięłam do ręki misia, którgo dostał od nas, gdy się urodził. Łzy mi poleciały mimo tego, że nie chciałam płakać. Po chwili zauważyłam, jak do pokoju wchodzi mój mąż i siada obok mnie. 
-Rozmawiałem z lekarzem. Powiedział, żebyśmy pomyśleli o odłączeniu- nie dałam mu skończyć, bo się wściekłam.
-Nie, nawet nie zaczynaj tego tematu. Nie dam zabić własnego dziecka- wrzasnęłam. Jacek podszedł i mnie przytulił. Ja się wyrwłam i pobiegłam do sypialni. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam histeryzować.
-Olka- poczułam, jak Jacek mnie zaczyna głaskać po głowie- Przecież oboje wiemy, że już lepiej nie będzie. Kacper już nawet nie wie, że jesteśmy jego rodzicami. Nowotwór aż tak wyniszczył jego mózg, że on jest roślinką.
-Ale to nadal nasze dziecko- powiedziałam z rozpaczą w głosie. 
-Ja to wiem, ale on cierpi. Chemia już nie pomaga. Radioterapia tak samo- Jacek próbował do mnie jakoś przemówić. 
-Myślisz, że ja tego nie wiem? Tylko niełatwo jest podjąć decyzję o pozbawieniu dziecka życia.
-Dla mnie to też nie jest łatwe. Kocham Kacpra tak samo jak ty, ale pomyśl o tym, że mu będzie lepiej. Oczywiście nie zrobię nic bez twojej zgody, ale proszę, zastanów się- odparł, a potem mnie przytulił.
-Pamiętasz, jak Kacper miał trzy lata i chciał spać u Moniki, bo u niej akurat była kuzynka z córką w jego wieku, a potem musieliśmy jechać o drugiej w nocy po niego, bo strasznie płakał- zaczęłam wspominać.
-A pamiętasz jak pół roku przed tym, jak zdiagnozowali u niego chorobę, pojechaliśmy nad morze i schował nam się pod łóżkiem w nocy? Myślałem, że w tym hotelu straszy, a jak zajrzeliśmy pod łóżko, okazało się, że to Kacper- dodał Jacek. Ja też chciałam coś jeszcze dodać, ale usłyszałam, że dzwoni mój telefon. Podniosłam się z łóżka i poszłam na przedpokój. Znalazłam telefon i odbebrałam. 
-Przepraszam, że o tej godzinie dzwonie, ale musicie państwo przyjechać do szpitala- oznajmił mi głos w słuchawce. 
-Zaraz będziemy- rzekłam i się rozłączyłam. Przeczuwałam najgorsze. Wróciłam do sypialni i oświadczyłam Jackowi, że musimy jechać do szpitala. Zebraliśmy się i po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Pobiegliśmy do sali Kacpra. Pielęgniarka nie pozwoliła nam nawet tam wejść. Wpadłam w histerie. 
-Co z Kacprem, co z moim synem?- krzyknęłam. 
-Tak nam przykro. Państwa syn nie żyje. Już przy aparaturze nawet nie dał rady- wyjaśnił mi lekarz, a ja opierłam się o ścianę, zjechałam po niej i zaczęłam płakać. Nie wierzyłam w to, co się stało. Słyszałam, że Jacek krzyczy na lekarza, ale nie docierało do mnie, co dokładnie, bo byłam w szoku. Mój syn, jedyny syn zmarł. Kiedy odzyskałam świadomość, próbowałam się podnieść, ale zemdlałam. Obudziłam się po jakimś czasie. Jacek miał zapuchnięte oczy od płaczu. 
-Co się stało?- zapytałam.
-Zemdlałaś- oznajmił mi. 
-Czemu, my? Za jakie grzechy?
-Sam się zastanawiam. Podpisałem już wszystkie papiery jakby co. Pojutrze możemy zabrać jego ciało- starał się być opanowany, ale widziałam w jego oczach smutek. W końcu straciliśmy owoc naszej miłości. Naszego syna. Jedynego syna.
Cztery dni później odbył się pogrzeb Kacperka. Było to dla mnie i Jacka bardzo trudne. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę musiała żegnać własne dziecko. Jaki ten świat jest okropny. 
Trumna z ciałem naszego synka została właśnie zasypana ziemią. Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Już nigdy nie zobaczę mojego syna, nie powiem mu, że go kocham, nie przytulę go, nie odprowadzę do szkoły. Jego życie się już skończyło.
Po zakończonej uroczystości wszyscy rozeszli się do domów. Zostaliśmy tylko my i moi teście. Staliśmy długo w ciszy, a potem również i my pojechaliśmy do domu. 
*
*Jacek*
Wczoraj minęły dwa miesiące od pogrzebu Kacperka. Ja już po tygodniu wróciłem do pracy, ale moja żona popadła w depresję. Jest z nią co raz gorzej. Całymi dniami przesiaduje w pokoju Kacpra, bardzo schudła, do tego zauważyłem, że ostatnimi czasy nadużywa alkoholu. Bardzo się oddaliliśmy od siebie przez to. Ja z kolei stałem się pracocholikiem. Całe dnie przesiaduje na komendzie. 
*
Tego dnia siedziałem w pracy i wypełniałem papiery. Kiedy zamierzałem zrobić sobie przerwę, do mojego gabinetu weszła dwójka moich podwładnych i za razem dobrych znajomych.
-Jacek, w czasie przerwy podjechaliśmy do Olki, jak nas prosiłeś i znalazłam ją z podciętymi żyłami- powiedziała Emilka, a mi przez głowę przeleciał najgorszy scenariusz.
-Zabrało ją pogotowie. Straciła dużo krwi. Lekarz powiedział, że znaleźliśmy ją w porę. Kilka minut i by nie żyła- wyjaśnił Krzysiek. 
-Gdzie ona jest- podrerwałem się z miejsca.
-W wojewódzkim- odpowiedziała Emilia. Wybiegłem z gabinetu i udałem się do dyżurnego. Poprosiłem go, aby wszystko ogarnął, następnie poszedłem się przebrać. Kiedy byłem gotowy, wyszedłem z komendy i pojechałem do szpitala. Jak tylko dotarłem, pobiegłem do rejestracji. Dowiedziałem się, gdzie jest Ola. W mgnieniu oka znalazłem się przy mojej żonie. Leżała taka bezbronna wśród tych wszystkich aparatur. Chcąc, nie chcąc uroniłem łzy. Przed oczami stanął mi obraz Kacpra, gdy umarł. Bałem się o Olę, że może mnie zostawić. Nie przeżyłbym tego. 
(...)
Siedziałem u Oli do dwudziestej drugiej, potem przyjechała mnie zmienić jej kuzynka. Ja wróciłem do domu, ale nie miałem zamiaru iść spać. Wyjąłem z szafy płytę, na której było nagranie z ślubu i wesela mojego i Oli.
*
Gosia, kuzynka Oli, która szykuje Olę do ślubu, zakłada jej welon. Następnie pomaga jej założyć podwiązkę. Wygląda tak ślicznie. Jeszcze ten brzuszek, gdzie jest nasz Kacperek, dodaje jej uroku. 
Ja i Krzysztof, mój przyjaciel. On mi zakłada muszkę. Następnie wyciągam kwiaty z wazonu, biorę obrączki i kierujemy się do wyjścia. Na przedpokoju jeszcze moja mama ze łzami w oczach poprawia mi marynarkę. Wychodzimy z domu i idziemy do przystrojonego auta. Wsiadamy i ruszamy w stronę osiedla, gdzie mieszka Ola. 
Kiedy jesteśmy na miejscu, wysiadamy z samochodu i idziemy do mieszkania Oli. Wchodzimy, a mi odbiera mowę. Podchodzę do niej, całuje ją i wręczam jej bukiet. Chwilę potem docierają moi rodzice i udzielają nam błogosławieństwa. Następnie wychodzimy i jedziemy do kościoła. Eskortuje nas sześć radiowozów. Potem wysiadamy z czarnego BMW i kierujemy się do zakrystii aby podpisać akt małżeński. Następnie idziemy do kościoła i stajemy z tyłu. Kiedy rozbrzmiewają organy i idziemy w stronę ołtarza. Dochodzimy i rozpoczyna się msza. 
*
Przewinąłem do momentu przysięgi małżeńskiej.
*
-Ja Jacek, biorę ciebie Aleksandro za żonę i ślubuję ci miłość wierność i uczciwość małżeńską i że nie opuszczę cię aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy Święci- mówię i uśmiecham się do Oli. 
-Ja Aleksandra, biorę ciebie Jacku za męża i ślubuję ci miłość wierność i uczciwość małżeńską i że nie opuszczę cię aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy Święci- tym razem to Ola składa przysięgę. Następnie ja biorę obrączkę i zakładam na palec Oli, mówiąc
-Aleksandro, przyjmij tę obrączkę, na znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
Ola zrobiła to samo
-Jacku, przyjmij tę obrączkę, na znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
*
Nie chciało mi się oglądać reszty mszy i wręczenia prezentów oraz obiadu, więc przewinąłem do momentu pierwszego tańca.
*
Tańczymy do piosenki "Pierwszy taniec" zespołu Cliver. Ola jest delikatna jak motyl, a ja robię wszystko, żeby tego nie popsuć. Jest zbliżenie na moich rodziców. Mama co chwila ociera łzy. 
Po pierwszym tańcu z Olą wychodzimy z sali. Idziemy do auta i kierowca zawozi nas na cmentarz, gdzie pochowani są rodzice Oli. Dla niej jest to dosyć ciężkie, bo jej rodziców nie ma przy niej w najważniejszym dniu w jej życiu. Ociera łzę, zapalany znicze i wracamy do auta, które nas odwozi na salę weselną. 
*
Wyłączyłem nagranie. Nie chciałem dalej oglądać, ale postnowiłem jedno. Nie pozwolę Oli się stoczyć i zapiszę ją na terapię. Podniosłem się i poszedłem do sypialni się położyć spać. Co prawda długo się kręciłem, ale w końcu udało mi się zasnąć. 
*
Minął tydzień od nieudanej próby samobójczej Oli. Po dwóch dniach się obudziła, a po kolejnych trzech została wypisana do domu. Jej depresja się pogłębiła. Wcześniej jeszcze się odzywała, po przyjściu z pracy miałem ciepły obiad i spędzaliśmy razem jakoś ten wspólny czas. A teraz? Od jej obudzenia się, nie słyszałem, aby chociaż powiedziała jedno słowo. O ciepłym posiłku po ciężkim dniu pracy mogę zapomnieć. Czasu też nie spędzamy razem, chociaż staram się być częściej w domu. Przyjeżdżam rano na odprawę. Jestem na komendzie dwie godziny. Potem mogę spokojnie wrócić do domu, bo wiem, że mam zgrany zespół i mogę na nich liczyć. Poza tym są bardzo wyrozumiali. Następnie na komendzie pojawiam się podczas zmian i to wystarcza.
A co robi Ola? Albo pije, albo płacze, albo przegląda zdjęcia Kacperka. I tak w kółko. Czasami mnie naprawdę irytuje jej zachowanie. Chcę aby było jak dawniej, dlatego mam już pomysł, co zrobić. 
*
-Ola, tu masz czyste ubrania, które ci wyprasowałem. Weź się ogarnij jakoś i jak przyjadę z odprawy, masz być gotowa do wyjścia- oświadczyłem jej. Ona tylko potwierdziła kiwnięciem głowy. Ja wyszedłem z sypialni, zarzciłem na siebie kurtkę, założyłem buty i pojechałem na komendę. Przeprowadziłem odprawę i wróciłem do domu. Miałem nadzieję, że Ola wykonała moje polecenie, ale niestety się myliłem. Gdy tylko wszedłem do sypialni, zastałem ją w takim samym stanie jak przed wyjściem.
-Oj Ola, Ola- westchnąłem- Wstawaj- odparłem. Ona nie zrobiła tego, dlatego złapałem ją pod rękę i podniosłem do pozycji siedzącej. Następnie zmusiłem ją do wstania. Zaprowadziłem ją do łazienki, gdzie pomogłem wziąć jej prysznic. Następnie ubrałem jak małe dziecko i poszliśmy do auta. Posadziłem ją na fotelu pasażera i poszedłem po jej torbę z rzeczami, którą spakowałem wczoraj. Kiedy wróciłem, odpaliłem samochód i ruszyłem w stronę ośrodka, gdzie miała odbyć się terapia mojej żony. Nie chciałem jej tam zostawiać, ale po rozmowie z psychiatrą Oleńki uznałem, że to najlepsze rozwiązanie. 
Podjechałem pod ośrodek. Wysiadłem z auta, otworzyłem drzwi Oli, ona po mału wysiadła z auta, wyciągnąłem z bagażnika jej torbę i udaliśmy się do wielkiego budynku, który był w białym kolorze, a przy każdym oknie były kraty. Za pewne było to zabezpieczenie przed osobami, które próbowałyby skoczyć przez okno. Weszliśmy do budynku, a tam były wszędzie białe ściany. Ta biel była rażąca, ale to nie ja miałem tam spędzić najbliższy okres czasu, tylko Ola. Z trudem ją tam zostawiłem i nie chcąc siedzieć w domu, pojechałem na komendę. Zająłem się pracą i do domu wróciłem jakoś około północy. Bez przebierania się w piżamy, położyłem się spać. Około drugiej rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu. Zerwałem się natychmiast i odebrałem.
-Dzień dobry, ja nazywam się Anna Nowicka i jestem pielęgniarką w szpitalu wojewódzkim we Wrocławiu. Czy mam przyjemność rozmawiać z panem Jackiem Nowakiem?- usłyszałem głos w słuchawce.
-Tak, to ja. Stało się coś?- zapytałem niepewny. Zacząłem się bać, że stało się coś Oli, że próbowała popełnić samobójstwo.
-Nic poważnego. Pana żona trafiła na oddział ginekologiczny. Jest w tej chwili na badaniach- oznajmiła mi kobieta typowo sympatycznym głosem. 
-Dobrze, zaraz tam będę- oznajmiłem i się rozłączyłem. Dobrze, że byłem ubrany, więc przynajmniej nie musiałem tracić czasu na to. Złapałem tylko klucze od auta i wyszedłem z domu. Wsiadłem do pojazdu i ruszyłem w stronę szpitala. O tej godzinie na drodze było niewiele samochodów, dlatego dotarłem na miejsce. Wbiegłem do budynku i po rozmowie z pielęgiarką, która wskazała mi, gdzie jest moja żona, poszedłem do niej. Lekarz jej robił USG. Moja pierwsza myśl to to, że jest w ciąży. Gdyby to był trzeci miesiąc, to by się akurat zgadzało, ponieważ miesiąc przed śmiercią Kacpra zaczęliśmy starania o kolejne dziecko. Wszedłem do sali.
-A pan, to mąż pani Oli?- zapytał doktor, który wykonywał badanie. Potwierdziłem skinieniem głowy i podszedłem bliżej. Na monitorze ukazał mi się dobrze znany obraz. Dla pewności zapytałem lekarza
-Czy Ola jest w ciąży?
-Tak- odpowiedział z uśmiechem- Gratuluję państwu.
-Oleńko, słyszałaś? Będziemy mieli dziecko- z tej radości pocałowałem Olę w czoło. Ona jednak nie zareagowała na to, ale pierwszy raz od tego incydentu z samobójstwem usłyszałem jej głos. Jednak słowa, które padły z jej ust były przerażające.
-Ile kosztowałaby aborcja?
-Słucham- oboje z lekarzem spojrzeliśmy na nią z przerażeniem.
-Olka, czy ty siebie słyszysz? Chcesz zabić własne dziecko?
-Dziecko i może siebie- odparła. Złapała za kawałek papieru i wytarła żel z brzucha. Wstała z łóżka pokierowała się do drzwi. 
-A pani co robi?- zapytał lekarz.
-Nie widać, wychodzę stąd- odparła i wyszła. Lekarz ruchem głowy wskazał mi, żebym za nią poszedł. Uczyniłem to. Kiedy wyszedłem z sali, Oli już nigdzie nie było. Najpierw sprawdziłem łazienkę, ale jej tam nie było, dlatego wyszedłem przed szpital. Było ciemno i trudno było mi zlokalizować Olę. W końcu dojrzałem, że ktoś siedzi skulony pod autem. To była Ola. Podszedłem do niej bliżej i siadłem obok. A ona? Ona się do mnie przytuliła pierwszy raz od jakiegoś czasu. 
-Przepraszam- odparła i zaczęła płakać.
*Ola*
Siedzieliśmy z Jackiem dosyć długo pod samochodem. Łzy nie przestawały mi lecieć, a Jacek głaskał mnie. W końcu zrobiło się zimno i wstaliśmy z ziemi.
-Przepaszam- powiedziałam jeszcze raz, a Jacek mnie zamknął w szczelnym uścisku- Nie chce już wracać do ośrodka- oznajmiłam. On mnie jeszcze bardziej ścisnął.
-Ok, nie musisz. Pojedziemy tam tylko po twoje rzeczy i obiecuje, że nie wrócisz tam. A teraz wsiadajmy do auta- powiedział i tak też zrobiliśmy.
*
10 miesięcy później
Od czterech miesięcy jesteśmy szczęśliwymi rodzicami małej Agatki. Staramy się, aby niczego jej nie zabrakło. Po śmierci Kacperka jestem bardziej troskliwa wobec naszej córeczki i co miesiąc chodzę z nią do lekarza. Jacek uważa, że przesadzam, ale ostrożności nigdy za wiele. 
O naszym synku i moich rodzicach też pamiętamy. Co tydzień w niedzielę chodzimy całą rodziną na cmentarz i wspominany ich z Jackiem. 
Mam nadzieję, że więcej przykrości w naszej rodzinie nas nie spotka.
*18 lat później*
*Agata*
Dzień moich osiemnastych urodzin. Jeszcze trzy-cztery lata temu wyobrażałam sobie go, jako huczną imprezę w gronie rodziny i najbliższych znajomych. Niestety nie jestem w stanie świętować tego dnia. Moja rodzina również. Dokładnie trzy lata temu moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Jakiś idiota po pijaku wsiadł do ciężarówki. Wjechał w nich z prędkością 130km/h. Żadne z nich nie miało szans. Długo nie mogłam się pozbierać po tym, ale miałam babcię i dziadka oraz wspaniałych przyjaciół. 
Teraz stoimy razem z moimi dziadkami i moim chłopakiem nad ich grobem. Mi łzy lecą mimowolnie. Po pół godzinie wracamy do domu. Tam czeka na mnie mała impreza urodzinowa. 
Cztery lata później
Jestem szczęśliwą mężatką z trójką maluchów na głowie: Oleńką, Jacusiem i Kacperkiem. Moim mężem został ten sam chłopak, z którym byłam od kąd skończyłam szesnaście lat. Jesteśmy naprawdę szczęśliwą rodziną.












niedziela, 1 maja 2016

II.14

-Paulina to siostra Zosi, jeśli chcesz wiedzieć- powiedział Jacek, a Olka zaniemówiła. Teraz dojrzała podobieństwo pomiędzy nią, a dziewczyną ze zdjęcia na pomniku, gdzie kiedyś zabrał ją Jacek.
-Przepraszam, trochę nerwowo zareagowałam- odparła zawstydzona Wysocka, a Jacek ją pocałował. Tym razem się nie broniła.
-Spokojnie, nic się nie stało- Paulina posłała Oli przyjazny uśmiech.
-Nic się nie stało? Przecież Olka podejrzewała mnie o zdradę. Teraz musi ponieść karę za swoje zachowanie- powiedział z udawaną powagą Jacek- Na kolację ma być dzisiaj ryba po grecku.
-Ryba po grecku?- Ola się skrzywiła. Może i lubiła to danie, ale jakoś będąc w ciąży stała się strasznie wybredna.
-No dobra, wymyśl coś co zjesz, tylko chcę cię ostrzec, że zaprosiłem dzisiaj Paulinę do nas.
-A nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli zaproszę Monikę z rodziną?- zapytała, robiąc maślane oczka.
-No dobra, to narazie skarbie- Jacek pocałował Olę i poszedł razem z Pauliną dalej, zapominając, że miał kogoś ze sobą jeszcze na zakupach. Przypomniał sobie, gdy odeszli kawałek. Zaczął szukać wzrokiem Moniki. W końcu dojrzał Olę razem z koleżanką i Asią przy sklepie jubilerskim. Podszedł do nich, zabrał Asię i wrócił do Pauliny, która stała i się śmiała.
-I kto to jest?- zapytała zaciekawiona Monika.
-Paulina jest siostrą Zosi- odpowiedziała, a Monika przyjrzała się jej uważnie pytającym wzrokiem.
-A Zosia to...?
-Ach. Zosia była żoną Jacka, ale zmarła. Jak szła z ich córką po Jacka do pracy, potrącił je samochód. Patrycja, ich córka,  zginęła na miejscu, a Zosia walczyła o życie. Niestety, ale zmarła- wyjaśniła Ola, a Monika kiwnęła głową na znak, że rozumie.
-To co teraz robimy?- zapytała Monika, chcąc zmienić temat.
-Nie wiem, muszę kupić coś na kolację, bo ma przyjść Paulina. A, no i ciebie z Frankiem i Arturem również zapraszam- odparła Ola z uśmiechem.
-Oczywiście, że będziemy.
Koleżanki pokierowały się do supermarketu, mieszczącego się w galerii. Ola zrobiła zakupy, następnie odwiozła Monikę do domu i wróciła do siebie. Tam czekała na nią dosyć miła niespodzianka. Weszła do domu i poczuła zapach. Najwidoczniej Jacek postanowił przygotować obiad. Gdy weszła do kuchni, była kompletnie zaskoczona. Na stole stały trzy talerze, a na każdym z nich była nałożona zapiekanka. Do tego trzy kieliszki do wina, a w każdym sok pomarańczowy. Po chwili poczuła, jak ktoś ją obejmuje w pasie. Obróciła się i ujrzała Jacka uśmiechniętego od ucha do ucha. Obok niego, na swoim wózku, z taką samą miną jak jej partner znajdowała się jej córla. Jak by się tak przyjrzeć, to Asia nawet trochę była podobna do Jacka, mimo tego, że to nie on był jej biologicznym ojcem.
-A co to za okazja?- zapytała Ola, całując Jacka, a następnie Asię.
-No bo tata- zaczęła dziewczynka, ale wystarczyło spojrzenie Jacka, aby zamilkła.
-Tata chciał zrobić mamie niespodziankę. Ostatnio masz ciężkie dni, dlatego dzisiaj sobie odpoczniesz i mimo tego, że ty miałaś robić kolację, to ja to zrobię.
-Kochany jesteś- odparła i zasiedli do stołu. Gdy jedli, Asia cały czas wyczekująco patrzyła na Jacka. Kiedy Jacek przełknął ostatni kęs, wyjął z kieszeni spodni pudełeczko, to samo, co dzień wcześniej.
-Wiem, że mogę ci się wydawać nachalny, ale ja cię naprawdę bardzo kocham i bardzo bym chciał, abyś została moją żoną- odparł. Ola patrzyła na Jacka i zastanawiała się nad odpowiedzią. Chciała powiedzieć tak, ale w jej głowie wciąż gdzieś tkwił Damian. Przypomniała sobie jednak rozmowę z koleżanką, gdy się jej spytała, czy gdyby naprawdę kochała Damiana, byłaby z Jackiem. Odpowiedź na to brzmiała nie. Więc na pytanie, czy kocha Jacka, odpowiedź musiała brzmieć tak.
-Oczywiście, że nią zostanę- odparła Ola z uśmiechem i rzuciła się Jackowi na ramiona. Wyściskała go, a potem on założył śliczny złoty pierścionek na jej palec. Asia zaczęła bić brawo.
-No to, co? Toast?- zaproponował Jacek. Wszyscy chwycili za kieliszki z sokiem i wypili do dna. Potem Jacek wysłał Olę i Asię do salonu, a sam to wszystko posprzątał i wziął się za szykowanie kolacji dla gości. Ola z córką w tym czasie oglądały telewizję. Chwilę przed osiemnastą z pracy przyjechała Jaskowska, która została poinformowana o przyjęciu. Oprócz Pauliny i Kownackich, zjawił się także ojciec Jacka i jego macochą, oraz siostra Jacka z Mieszkiem. Jacek zataił przed Olą, że będzie aż tyle gości. Na dodatek chwilę spóźniony przyjechał Mikołaj ze swoją partnerką Anią i córkami, a potem Emilka z Krzyśkiem i Tośkiem. Ola nie była przygotowana aż na tyle gości, ale całe szczęście Jacek o wszystko zadbał. Kiedy każdy był już po posiłku, dzieciaki poszły do pokoju Asi, a Jacek z Olą stanęli i poprosili wszystkich o chwilę uwagi.
-A więc, mamy dla was dwie wiadomości- powiedział Jacek i pierwszą z nich pozwolił przekazać Oli.
-Spodziewamy się z Jackiem bliźniaków.
-I od dzisiaj razem z Olą jesteśmy narzeczonymi- dodał mężczyzna. Wszyscy zaczęli bić brawo.
-Czyli mam rozumieć, że zostanę babcią?- odezwała się macocha Jacka, a on się zmieszał. Przy stole siedziała przecież jego matka.
-Jaką babcią? O czym ty kobieto mówisz? To będą moje wnuki- wtrąciła się Renata. Jackowi i Oli zszedł uśmiech z buzi. Wiedzieli, że zaraz wybuchnie nie zła awantura.
-Uspokoicie się obie?- szybko zareagował ojciec Jacka.
-Nie wtrącaj się- rzuciła krótko Ewelina.
Jacek czuł jak zapada się pod ziemię. Jednak zapraszanie jego matki i macochy na kolację nie było dobrym pomysłem. Mogli pojechać do nich osobiście, a jemu zachciało się kolacji. Olka stała i nie wiedziała, co zrobić. Wtedy do Jacka podeszła Ania i szepnęła mu coś na ucho. On się uśmiechnął i postanowił zrealizować pomysł swojej siostry.
-Idziecie z nami, obie- powiedział stanowczo. Ola spojrzała na niego zaskoczona. Zaczęła się zastanawiać co knuł Jacek z Anią. Kobiety na prośbę mężczyzny wstały i poszli za nim i kobietą. Ola siadła na miejscu bez komentarza i zaczęła dyskutować ze znajomymi. Po jakichś pięciu minutach do salonu weszli Ania i Jacek, ale nigdzie nie było ani Renaty, ani Eweliny.
-A gdzie...?- Ola nie dokończyła, bo usłyszeli z góry jakieś hałasy- Nie mówcie tylko, że zamknęliście je razem w pokoju? Przecież one się pozabijają- odparła i po chwili znowu usłyszeli jakiś huk na górze. Brunetka się poderwała i pobiegła jak najszybciej do pokoju, z którego dobiegały niepokojące dźwięki. Otworzyła drzwi i zobaczyła trochę przerażającą, a za razem zabawną scenę. Ewelina stała przytrzymana przez Renatę przy ścienie.
-Puść ją- zareagowała. Kiedy biologiczna matka Jacka to wykonała, Ola podeszła do jego macochy i zapytała się, czy nic jej nie jest. Po upewnieniu się, stanęła z groźną miną i założonymi ręcami.
-Musiałyście nam popsuć wieczór? Musiałyście?- odparła Ola, zawiedziona zachowaniem kobiet- Ja myślałam, że wy jesteście dorosłe, a tu gorzej niż dzieci się zachowujecie.
-Ale- Renata chciała coś powiedzieć, ale Ola jej nie dała.
-Nie ma żadnego ale. Zachowałyście się żałośnie i to obie. Myślałam, że się ze wstydu spale. Ile wy macie lat? Zachowujecie się jak dziesięciolatki. Błagam was.
-Przepraszam- odpowiedziały obie z rumieńcami na twarzy.
-Nie wiem, co wam odwaliło. O taką błachostkę się kłócić?- odparła zażenowana ich zachowaniem i wyszła z pokoju. Kobiety zrobiły to samo. Wszyscy w salonie spojrzeli na nie, gdy tylko weszły do niego. Zasiadły czerwone ze wstydu na swoich miejscach i do końca kolacji postarały się nie skakać sobie do gardeł. Po zakończonej kolacji wszyscy rozeszli się do swoich domów, a Renata z Jackiem wzięli się za sprzątanie. Ola w tym czasie pomogła umyć się Asi i położyć się spać. Potem ona wzięła długą, relaksacyjną kąpiel. Po niej szybki prysznic wziął Jacek i dołączył do niej, do sypialni.
-Ale nam siary przyniosły, co?- skomentował Jacek zachowanie swojej matki i macochy.
-Nam? Chyba tobie. W końcu żadna z nich nie jest moją matką- obroniła się Ola.
-A jak powiem, że chodziło mi o mnie i Anię? Swoją drogą, Ania też chciała coś powiedzieć, ale stwierdziła chyba, że oni z Mieszkiem każdemu osobno przekażą to, że Ania jest w ciąży, bo by się jeszcze pozabijały.
-My też tak mogliśmy zrobić, tym bardziej, że Renata już wiedziała- powiedziała Ola, wtulając się w Jacka mocno.
-Aaaahhh- ziewnął Jacek- Chyba pora już iść spać.
-Aaaahhh. Rzeczywiście. Dobranoc skarbie.
-Dobranoc Oleńko- Jacek ucałował ją jeszcze i oboje wtuleni w siebie, zasnęli.

Dwa miesiące później
Biegli psychiatrzy uznali, że Agata Wysocka, podczas dokonywania zbrodni była poczytalna, a sąd skazał ją na karę dożywotniego pozbawienia wolności.
Ola zaczęła pracę w wydziale kryminalnym i bardzo jej się to podoba. Asia poszła do szkoły i jest zadowolona. Narzeczeni zaczęli przygotowania do ślubu. Chcą się jeszcze pobrać za nim jeszcze Ola urodzi. Ich dzieci rozwijają się prawidłowo. Asia jest szczęśliwa, że będzie miała rodzeństwo.

Ten dzień dla Oli był szczególny. Od rana chodziła jakaś nieobecna. Nawet na pracy nie mogła się skupić, co zauważyła jej koleżanka z wydziału, Maria Przybylska.
-Co się z tobą dzisiaj dzieje Ola? Wyglądasz dzisiaj na taką jakąś- Marysia zaczęła szukać odpowiedniego słowa w głowie.
-Nieobecną?
-No dokładnie.
-Taki dzień- Ola wstała od biurka i wyszła z biura. Udała się piętro niżej, do swojego narzeczonego.
-Cześć Ola- Jacek rozpromienił się na widok kobiety.
-Cześć, pamiętasz, że dzisiaj mamy jechać na cmentarz?- zapytała, siadając na przeciwko Jacka.
-No pewnie, że tak. Rano się chyba dopytywałaś co pięć minut o to.
-Ja wiem, ale mi naprawdę zależy na tym.
-Ola, wiem to. Pamiętam o tym. Nie martw się o to. Ty o siedemnastej kończysz pracę, jedziesz po Asię do Pauliny, a potem przyjeżdżacie po mnie i jedziemy na cmentarz- wyliczył- A jak ty się w ogóle czujesz?
-Normalnie- odparła, a do gabinetu Nowaka wparowała jakaś zdenerwowana nastolatka, mająca na oko tyle lat, co córka ich kolegi Mikołaja, Dominika. Miała ona długie blond włosy do pasa i była ubrana jak to dzisiejsza młodzież. Superstary, top, do tego skórzana torba.
-Dzień dobry, szukam pana starszego aspiranta Jacka Nowaka. Dobrze trafiłam?- zapytała.
-Tak- odpowiedział.
-Czy moglibyśmy porozmawiać sami?- dziewczyna spojrzała na Olę, która znajdowała się w pokoju. Brunetka nic nie odpowiedziała, tylko wyszła, zostawiając ich samych. Blondynka zajęła miejsce Oli i wyciągnęła z torby białą kopertę.
-Pan jest synem Renaty Jaskowskiej, prawda?- tym pytaniem dziewczyna zaskoczyła Jacka.
-No, tak- potwierdził nie pewnie, przyglądając się co raz bardziej dziewczynie- A mógłbym wiedzieć, jak ty się nazywasz?
-Andżelika Jaskowska-Brown- odparła, a to go jeszcze bardziej zaskoczyło. Nie bardzo wiedział co powiedzieć.
-To musi być jakaś po...- do jego gabinetu nagle weszła jego matka. Stanęła jak wryta, widząc dziewczynę.
-Dobrze, że jesteś mamo.
-Mama- dziewczyna rzuciła się Renacie na szyję. Jaskowska stała jak słup soli i nie wiedziała, co powiedzieć. Myślała, że ten rozdział ma już za sobą, a tu nagle pojawia się ona.
-Mamo, wytłumacz mi, o co chodzi- w Jacku aż się gotował w środku. Miał wrażenie, że zaraz wybuchnie.
-Em... no bo Andżelika... no tego- Jaskowska nie wiedziała, jak to przedstawić swojemu synowi.
-Jestem twoją przyrodnią siostrą- dziewczyna wyręczyła Renatę, a Jacek patrzył to na jedną, to na drugą z niedowierzaniem.
-Będąc w Stanach, zaszłam w ciążę. Ojciec Andżeliki postanowił, że zostanie ona z nim w Ameryce. Ja się zgodziłam na to- powiedziała młodsza inspektor, niezbyt zaskoczona wizytą córki.
-Ale, czemu nic mi nie powiedziałaś?- spytał Jacek. Nie był zły na matkę, ale bardziej zawiedziony jej zachowaniem. Po raz kolejny już z resztą.
-Bałam się twojej reakcji. Z resztą porozmawiamy o tym w domu Jacek, a ty chodź ze mną- odparła i wyszła z jego gabinetu. Jacek opadł na krzesło i splótł dłonie na karku. W drzwiach stanęła najpiękniejsza brunetka z niebieskimi jak ocean oczami.
-Co tam kochanie?- zapytała Aleksandra.
-Mama- westchnął.
-Co tym razem wymyśliła moja genialna przyszła teściowa?
-Opowiem ci później- odparł. Ola nie zdążyła nic powiedzieć, bo zadzwonił jej telefon, że muszą jechać, bo znaleziono jakieś zwłoki. Przeprosiła męża i poszła do pracy.
Oli udało się skończyć pracę o czasie, dlatego pojechała po córkę do Pauliny, z którą się zaprzyjaźniła. Potem Ola wróciła na komendę, po swojego narzeczonego i pojechali na cmentarz. Kiedy szli, Ola dostrzegła, jak przy grobie Damianka stoi jej były. Jacek też go zauważył i zagotowało się w nim. Jego partnerka to zauważyła.
-Jacek, błagam. Nie dzisiaj- odparła i podeszli bliżej. Stanęli w ciszy i zaczęli się modlić. Następnie zapalili znicz.
-Ola, moglibyśmy pogadać sami?- zapytał nagle Damian. Ola się spojrzała na niego, a potem na Jacka.
-Możecie iść do moich rodziców? Ja do was potem dołączę- zaproponowała Ola. Jacek z Asią udali się na grób Wysockich, a oni zostali przy grobie Damianka.
-Tylko proszę, nie kłóćmy się dzisiaj, ale chciałbym, żeby Asia wiedziała, że jestem jej biologicznym ojcem.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł- odparła Ola.
-A to dlaczego? Przecież mam takie same prawa do niej, co ty- mówił spokojnie, aby nie wywołać kłótni.
-Wydaje mi się, że dla niej to jeszcze za wcześnie.
-Nie mówię, że dzisiaj, czy jutro jej masz o tym mówić, ale zastanów się nad tym. A w ogóle, jak to się stało, że ona mieszka z tobą? Z tego, co słyszałem od rodziców, oddałaś dzieciaki do adopcji kilka miesięcy po narodzinach.
-Tak, ale jej adopcyjna matka po śmierci Damiana wpadła w nałóg alkoholowy i jakiś czas temu zostaliśmy wezwani do awantury domowej. Asia się za mną schowała, ta Anka mnie pchnęła, poleciałam na Asię, a Asia spadła ze schodów. No i odkąd ona wyszła ze szpitala, mieszka ze mną i Jackiem- powiedziała Ola, ale nie miała jakoś za złe Damianowi tej propozycji. Też myślała o tym, ale bała się.
-Mam pomysł Damian, pogadam z psychologiem Asi i zobaczę, co on powie.
-Dziękuję ci Ola. W ogóle tak sobie pomyślałem, może byśmy zmienili pomnik?
-Damian Wysocki- Oleksiak?- powiedzieli prawie jednocześnie i się uśmiechnęli do siebie.
-Ola, to co zrobiłem, to była głupota. Nie powinienem był tego robić. Wiem, że dla nas nie ma już żadnej szansy. Poza tym jest jeszcze Danka, z którą się rozwodzę swoją drogą, ale są dziewczyny, Lena i Hania. No i jeszcze Dominika, która też jest w ciąży ze mną. Ale chcę mieć jakiś udział w wychowaniu naszej córki. Miej to na uwadze- Damian odszedł. Ola stała ze spuszczoną głową. Nie wiedziała jak się w takiej sytuacji zachować. Nagle ruszyła za Damianem.
-Poczekaj. Spotkalibyśmy się jutro o dwudziestej w tym klubie, do którego zawsze razem chodziliśmy? Wiem, że jeszcze istnieje, bo ostatnio zatrzymaliśmy jednego z pracowników tego klubu. Jacek ma na drugą zmianę, a Asią zajmie się siostra Jacka. Tylko ostrzegam, zero alkoholu, bo jestem w ciąży.
-W sumie, to nie mam nic przeciwko.
-To do jutra- Ola się pożegnała i udała się do swojego narzeczonego i córki. Postali chwilę przy grobie Wysockich i wrócili do domu. Tam czekała już na nich kolacja, przygotowana przez mamę Jacka i jego przyrodnią siostrę. Zasiedli do stołu i zaczęli rozmowę. Andżelika była naprawdę sympatyczną dziewczyną i Jacek ją bardzo polubił. Tak samo jak Ola i Asia. Ola dowiedziała się, kim dla Jacka i Renaty jest osiemnastolatka. Było im tylko szkoda, że jej biologiczny ojciec jest ciężko chory. Guz mózgu, nieoperacyjny. Nawet w Stanach nie mają takiego doświadczenia. Jacek mile zaskoczył Jaskowską, że tak ciepło przyjął Andżelikę i ją przede wszystkim zaakceptował. Nie robił nawet żadnej awantury o to, że nic mu nie powiedziała.
-Mamo, a będę mogła polecieć z babcią i Andżeliką? Nigdy nie leciałam samolotem, a bardzo bym chciała- zapytała najmłodsza, gdy starsi rozmawiali o tym, że Renata musi lecieć aż do Nowego Jorku.
-Asia, ale ty masz szkołę- zaczęła Ola. Chciała przekonać córkę, że nie, ale przyszła teściowa nie pomogła jej w tym za bardzo. Narzeczony z resztą też.
-Moglibyśmy wszyscy polecieć do Stanów.
-Mama ma rację. A ty jeszcze mówiłaś, że masz jakąś koleżankę, która pracuje w jakiejś klinice i mogłaby nam załatwić konsultację z lekarzem- zwrócił się do Renaty. Olka wściekła, że nikt jej nie słucha, odeszła od stołu i udała się do sypialni. Po chwili w pokoju zjawiła się również Andżelika, co zdziwiło Olę.
-Pani Olu, czemu się pani wściekła o to, że Asia chciała jechać razem z nami?- spytała, siadając na łóżku. Ola poczuła, jak ugina się ono pod ciężarem dziewczyny.
-Mówiłam, żebyś mi mówiła po imieniu- upomniała ją Ola.
-Zapomniałam.
-Stało się coś, że tak nerwowo zareagowałaś?
-W sumie to nie. Po prostu hormony mi buzują przez te maluchy w moim brzuchu- zażartowała Ola i obie zaczęły się śmiać.
-Wiem coś o tym- powiedziała nagle dziewczyna, a Ola na nią popatrzyła zdziwiona- Byłam w ciąży, ale poroniłam. Mój narzeczony został w Ameryce. Nie jestem jeszcze gotowa, żeby matce o tym powiedzieć- wytłumaczyła się natychmiastowo.
-Też byłam w twoim wieku zaręczona. Byłam wtedy w ciąży. I mój chłopak zginął w wypadku. Przynajmniej wtedy tak myślałam. Teraz wiem, że żyje, ale to już nie jest to samo, co kiedyś. Kocham twojego brata i nic tego nie zmieni- oświadczyła Ola.
-Znam go niecały dzień, ale od razu muszę stwierdzić, że Jacka nie da się nie lubić.
-Ja go znam długo. Praktycznie odkąd do nas dołączył. Byłam z nim jakiś czas, potem z nim zerwałam, ale potem zdarzył się wypadek, wylądowałam w śpiączce w szpitalu, a jak się obudziłam, dowiedziałam się, że mój tata nie żyje. To między innymi dzięki niemu nie wpadłam w depresję.
-I wróciłaś do niego?
-No raczej. Jeszcze jak patrzę na to, jaki ma stosunek do Asi, to aż go podziwiam.
Ola z Andżeliką jeszcze długo rozmawiały, a potem przerwał im Jacek, który był zmęczony. Wygonił Andżelikę od siebie z pokoju. Ola poszła wziąć szybki prysznic i wróciła do Jacka, który leżał już w piżamach.
-A ty się nie myjesz?
-Jutro rano to zrobię.
-No dobra, dobranoc- Ola się odwróciła plecami, chcąc się trochę podroczyć z Jackiem.
-A buzi?- Ola z uśmiechem odwróciła się znowu w jego stronę i się wtuliła. Oboje szybko zasnęli.