czwartek, 12 maja 2016

II.15

Około piątej rano w sypialni Oli i Jacka zaczął dzwonić telefon kobiety. Ola przetarła oczy i spojrzała na wyświetlacz, który wskazywał, że dzwoni jej koleżanka Marysia z wydziału. Kobieta od razu odebrała telefon.
-Cześć Ola, jest sprawa- przywitała się, ale w jej głosie można było usłyszeć jakiś dziwny niepokój.
-Stało się coś Marysia?- zapytała jeszcze zaspanym głosem i w tym samym czasie obudził się Jacek.
-Tak. Trzeba jechać do Mikołaja- oznajmiła, a na Olę ta informacja podziałała lepiej niż poranna kawa.
-Ale co się dzieje?
-Jakąś godzinę temu dostaliśmy wezwanie, że w Parku Szczytnickim znaleziono jakąś kobietę około czterdziestki. Gdy tam dotarliśmy razem z Kapslem była już karetka pogotowia. Lekarz stwierdził zgon. Poprosiłam, żeby nam pokazali ciało. Jak je zobaczyłam, to zamarłam. Dokumentów przy sobie nie miała, ale to Kamila. Poznałam ją, bo chodziłyśmy razem do klasy. Teraz trzeba jechać i przekazać to Mikołajowi, no i pomyślałam sobie, że może ty byś to zrobiła. W końcu to twój przyjaciel- powiedziała kobieta, po drugiej stronie słuchawki.
-No jasne, że do niego pojadę. Mam kogoś wziąć jeszcze, czy mogę sama?- oczywiście Ola chciała jechać sama, ale musiała się o to zapytać. Całe szczęście Marysia zgodziła się na to, żeby Ola pojechała sama i dwadzieścia minut później Ola jechała do domu Mikołaja. Po godzinie od telefonu była na miejscu. Zaparkowała samochód niedaleko wejścia do klatki i poszła do mieszkania Białacha. Wzięła głęboki oddech i zapukała do drzwi. Po chwili ujrzała partnerkę Mikołaja. Była cała blada.
-Mam nadzieję, że cię nie obudziłam- powiedziała Ola.
-Skądże znowu. Od dwóch tygodni śpię najpóźniej do szóstej, bo co chwila męczą mnie wymioty. Co cię w ogóle tu sprowadza?
-Mikołaj, to jeszcze śpi?- zapytała Ola.
-Tak.
-A dziewczynki to u was są?- spytała i jak na zawołanie, z jednego z pokoi wyszła Dominika, która nie miała już mdłości spowodowanych ciążą, ale co chwile chodziła do łazienki. Do tego miała już dość widoczny brzuch, bardziej niż Oli.
-Masz odpowiedź- Ania wskazała na krótko ścięto czarnowłosą- Ale co tu robisz tak wcześnie?
-Właściwie to ja jestem w sprawach służbowych- odparła Ola i pokierowała się za Anią do kuchni- Mogłabyś obudzić Mikołaja?
-Jasne, poczekaj chwilę- Ania wyszła z pomieszczenia, a weszła Dominika.
-Jak się czujesz?- zapytała Ola, widząc dziewczynę całą bladą.
-Ty chyba wiesz najlepiej- spojrzała na brzuch Aleksandry, który był już lekko widoczny, a tym bardziej, że Ola miała dopasowaną bluzkę.
-A mówiłaś matce o ciąży?- zapytała Ola, ale nie uzyskała odpowiedzi, bo do kuchni weszli Ania, Mikołaj i młodsza córka Mikołaja, również Ania, która została obudzona.
-Olka, co ty robisz u nas o tak wczesnej porze?- Mikołaj przetarł oczy, żeby lepiej widzieć. Wciąż był zaspany.
-Może najlepiej będzie jak wszyscy usiądziecie- odparła Ola i tak też zrobili.
-Co się takiego pilnego stało, że Anka musiała mnie straszyć, że moje auto ukradli?
-Trochę ponad godzinę temu dzwoniła do mnie Przybylska.
-Ta z twojego wydziału?- przerwał jej Mikołaj.
-Tak, Marysia- Ola starała się być spokojna, ale głos jej drżał. To nie był pierwszy raz, kiedy była w takiej sytuacji, ale ta była wyjątkowa, bo miała powiedzieć to przyjacielowi. Poza tym znała Kamilę i mimo ich nie ciekawych relacji, wiadomość o jej śmierci nią wstrząsnęła.
-Chodzi o to, że dzisiaj znaleziono w Parku Szczytnickim twoją byłą żonę Mikołaj.
-Mama jest w szpitalu?- spytała Ania i zaszkliły się jej oczy.
-Nie, nie jest w szpitalu- odpowiedziała Ola.
-Chyba nie chcesz powiedzieć, że mama nie żyje?- uniosła się Dominika, a policjantka tylko spuściła wzrok.
-Tak mi przykro.
-Jak to Kamila nie żyje?- zapytał Mikołaj.
-Nie wiem dokładnie, co jest przyczyną zgonu, bo Marysia mi nie powiedziała nic więcej- odpowiedziała Ola- Czekają za pewne na raport od lekarza medycyny sądowej.
-Czekaj, czekaj Ola, chcesz nam powiedzieć, że jej ciało znaleziono tutaj we Wrocławiu?- zdziwiła się Dominika i się podniosła z krzesła. Wyszła na chwilę do swojego pokoju i wróciła z telefon. Włączyła aplikację Facebook' a i zaczęła czegoś szukać, a następnie pokazała telefon przyjaciółce swojego ojca.
-To nie możliwe, żeby to była mama. Jakieś pół godziny temu dodała zdjęcie. Jest w Sydney, ze swoim partnerem.
-No właśnie, przecież dlatego dziewczynki nocują u mnie- powiedział Mikołaj z wyraźną ulgą. Ale jeśli to nie była Kamila, to pojawiało się pytanie, kto to.
-Czyli mamie nic się nie stało?- zapytała Ania, córka Mikołaja.
-Nie, nic się mamie nie stało- odparła Ola- A wasza mama nie ma żadnej siostry?
-Tylko kuzynki- powiedziała Dominika.
-Mikołaj, mógłbyś ze mną podjechać, żeby dla formalności potwierdzić, że to nie jest Kamila?
-No jasne, zaraz będę gotowy.
-Ok, a powiedz mi tylko, czy Kamila ma jakieś charakterystyczne znamię, może jakąś bliznę?
-Na lewej nodze ma bliznę po oparzeniu. Przypomina ona trochę liść kasztanowca- odpowiedział i poszedł się szykować. Dziewczynki wysłali do swoich pokoi i w kuchni została tylko Ania z Olą.
-Przepraszam, ale muszę wykonać jeden telefon- Ola wyjęła z torebki komórkę i wykręciła numer do Marysi. Policjantka odebrała po pierwszym sygnale.
-Hej Ola, już byłaś u Mikołaja? Miałam właśnie do ciebie dzwonić.
-Właśnie u niego jestem.
-I jak przyjął tą wiadomość?- zapytała z wyraźną troską. Znała Mikołaja jeszcze z liceum. Nie chodzili do tej samej klasy, ale byli z tego samego rocznika.
-Słuchaj, czy ta kobieta, którą znaleźliście, ma na lewej nodze bliznę po oparzeniu?
-Bliznę?- zdziwiła się rozmówczyni Oli.
-Tak, w kształcie liścia kasztanowca. Bo to nie możliwe, żeby to była Kamila. Ona jest właśnie w Sydney, ze swoim partnerem.
-Czyli to nie Kamila?
-No nie. Dla pewności z Mikołajem pojedziemy zidentyfikować, czy to rzeczywiście nie jest ona.
-No ok, dzięki za informację. My tą sprawą się już odpowiednio zajmiemy. A i jak się dogadasz z komendantową, to nie musisz dzisiaj się zjawiać w pracy. Mamy dość wystarczająco ludzi.
-Ale ja i tak w domu nie usiedzę. Muszę coś robić. Widzimy się w pracy. Na razie- Ola się rozłączyła, a w kuchni pojawił się Mikołaj. Był gotowy, więc pojechali do prosektorium, gdzie potwierdzili, że to nie Kamila, chociaż była bardzo do niej podobna. Potem policjanci pojechali na komendę.
-Dziwnie mi się pracuje z myślą, że zasilasz teraz kadry kryminalnych- powiedział Mikołaj, gdy wchodzili do budynku komisariatu.
-Szczerze? Mi też brakuje patrolówki, ale to niebezpieczne- dłoń Oli powędrowała na brzuch- A w administracji bym się chyba zanudziła. Dlatego wydział kryminalny wydaje się mi najlepszy.
-Czy ja wiem, czy jest bezpieczniejszy od prewencyjnego. Przecież tam się spotyka ludzi, którzy są bardziej niebezpieczni.
-Przecież ja i tak większość czasu na komendzie spędzam. Ostatnio, jak chciałam jechać do tej sprawy, co wy interwencje najpierw mieliście, a potem okazało się, że gdzieś są przetrzymywane kobiety, to chcieli mnie związać, żebym tam nie jechała- Ola się poskarżyła na kolegów z wydziału, robiąc przy tym smutną minę. Mikołaj się tylko zaczął śmiać.
-Oj Ola, Ola. Dobra, ja muszę lecieć, bo się zaraz na odprawę spóźnię- powiedział i po przyjacielsku przytulił Olę na pożegnanie.
Ola skończyła pracę tak, jak planowała. Asia była już u Ani, ponieważ poprosiła ją, żeby odebrać jej córkę tego dnia ze szkoły. Ola pojechała do domu przyszykować się na spotkanie z Damianem. Sama nie wiedziała, czemu to robi, ale chciała się z nim spotkać. Do tego nie miała jakiś uprzedzeń do niego, mimo tego, że tak zrobił.
Chwilę przed dwudziestą podjechała pod klub. Damian już na nią czekał. Przywitali się i weszli do środka. Ola zamówiła sobie sok, a Damian piwo. Potańczyli trochę, pogadali, miło spędzili czas w swoim towarzystwie. Dogadali się również w sprawie Asi. Umówili się, że Ola najpierw pójdzie z nią do psychologa, a potem się umówią i przedstawi Asi Damiana. Około dwudziestej drugiej wyszli z klubu.
-Może cię odwieść?- zaproponowała, kiedy stali przy aucie Oli.
-No nie odmówię. Takim ślicznotką jak ty się nie odmawia.
Ola otworzyła auto i do niego wsiedli. Powiedział, gdzie ma go zawieźć i ruszyli Całą drogę Damian wpatrywał się w Olę.  Po jakimś czasie kobietę zaczęło to denerwować.
-Nie gap się tak na mnie. Nie mogę się skupić na drodze- odparła zirytowana.
-Przepraszam, zastanawiam się po prostu, jak ja mogłem być tak głupi i cię zostawić.
-Damian, było, minęło. Nas już nie ma- odparła Ola, kończąc temat. Po chwili zaparkowała we wskazanym miejscu przez Damiana.

Jacek tego dnia wyjątkowo był na patrolu. Zabrakło policjantów i kogoś musieli wysłać, a że na komendzie większość to żółtodzioby, pani komendant razem na patrol wysłała syna i przyszłego zięcia, a ona się poświęciła i przejęła obowiązki dyżurnego.
Mężczyźni właśnie skończyli interwencję, która dotyczyła zakłucania ciszy nocnej. Wsiedli do radiowozu i postanowili ruszyć w stronę parku. Mieli zamiar zostawić radiowóz i udać się na patrol pieszy. Nagle Jacek mocno przyhamował.
-Co się dzieje?- zapytał zaniepokojony Mieszko.
-Przecież to auto Olki- wskazał na Fiata, który stał po drugiej stronie ulicy- Tylko kurwa, co ona tu robi?
-Może jakiejś koleżance pożyczyła- zasugerował przyszły szwagier mężczyzny.
-Ona mi nie chce dać swojego auta.
-Myślisz, że ktoś jest w aucie?
-Nie wiem, ale wiem jak to sprawdzić, chodź- Jacek wysiadł z auta i podeszli od tyłu samochodu Oli, aby ich nie widzieli. Chciał już zapukać w szybę, ale odjęło mu mowę. Zobaczył Olę całującą się z Damianem. Zagotowało się w nim. Podszedł od strony pasażera, otworzył drzwi i wyciągnął z niego Damiana. Zaczął się z nim szarpać, aż w końcu Jacek pchnął go mocno na maskę samochodu, że ten uderzył się w głowę i stracił przytomność.
-Jacek, co ty zrobiłeś?- zapytała szeptem, podbiegając do Damiana. Dopiero po tych słowach uzmysłowił sobie, co tak naprawdę zrobił. Będąc na służbie, pobił byłego swojej narzeczonej do nieprzytomności. Chciał coś powiedzieć, ale zakręciło mu się w głowie. Oparł się o samochód.
-Wszystko dobrze?- zapytała Ola, podchodząc do niego. On się od niej bez słowa odsuną, a potem osunął się na ziemię.
-Mieszko, wezwij dwie karetki- krzyknęła Olka. Była przerażona widokiem nieprzytomnych mężczyzn, którzy byli ojcami jej dzieci.
-Już dzwonię do mamy- Mieszko wyjął telefon i wykręcił numer do Jaskowskiej, która w tym momencie dowodziła komendą.
-Stało się coś, że dzwonisz na telefon?- spytała zaskoczona pani komendant.
-Tak. Posłuchaj, potrzebuję pilnie dwie karetki na Wietelną, w okolicach numeru 10. Jeden mężczyzna utrata przytomności z powodu urazu głowy, a drugi z niewiadomych przyczyn.
-Ale co się stało?
-Jacek pobił byłego Olki do nieprzytomności, a potem z niewiadomych przyczyn, sam stracił przytomność.
-No dobra. Wietelna 10, już dzwonię do dyspozytorni karetki pogotowia- powiedziała przejęta i się rozłączyła.
-U obu puls wyczuwalny, oddech również.
-Mama już wezwała karetkę.
-Ok.
Poczekali dziesięć minut na karetki, cały czas upewniając się, czy oddychają. Kiedy zabrali już Jacka i Damiana, Ola wsiadła do swojego auta i pojechała za karetkami. Mieszko z kolei udał się na komendę, aby przekazać Jaskowskiej, co się stało.

-Dzień dobry, przed chwilą przywieziono tutaj dwóch mężczyzn. Jacek Nowak i Damian Oleksiak. Gdzie ich mogę znaleźć?- Ola zapytała kobiety, która stała w rejestracji.
-Pan Oleksiak jest w tej chwili na sali operacyjnej, a pan Nowak na sali segregacji.
-Dziękuję- Ola natychmiast pobiegła do Jacka. Zauważyła, że mężczyzna jest już przytomny i rozmawia z lekarzem. Kiedy doktor odszedł, ona podeszła do blondyna. Siadła obok i złapała go za dłoń.
-Przepraszam cię Jacek- powiedziała ze łzami w oczach. Jacek wolną dłoń otarł bezbarwną ciecz z twarzy Oli.
-Ja cię naprawdę muszę kochać, żeby się na ciebie nie gniewać- uśmiechnął się do brunetki. Ola się do niego wtuliła, ale tę chwilę przerwała im pielęgniarka.
-Przepraszam, ale muszę pobrać panu krew do badania- odparła. Oderwali się od siebie, żeby pielęgniarka mogła mu pobrać krew i gdy już to zrobiła, poszła oddać ją do laboratorium.
-Myślisz, że będę miał przerąbane w pracy?- spytał po chwili Jacek.
-Damian jest w tej chwili operowany, więc wydaje mi się, że i tak już masz przerąbane, ale będzie wszystko dobrze, zobaczysz. A w ogóle jak się czujesz?
-W miarę dobrze. To na pewno było związane ze stresem. Z resztą lekarz to samo powiedział. Wiesz, pierwszy mój patrol pod dowództwem mojej mamy, do tego Mieszko taki nieupierzony i jeszcze ta sytuacja z Damianem- zaczął tłumaczyć Jacek. Olka się tylko uśmiechnęła.
-Przenieś się do kryminalnych. Tam to jest dopiero stres. Dzisiaj na przykład musiałam przekazać Mikołajowi i jego córką, że Kamila nie żyje. W ostateczności okazało się, że Kamila jest w Sydney.
-Wiem, Mikołaj mówił.
-No właśnie, a ty tu się patrolem z Mieszkiem stresujesz.
-No w sumie. A tak w ogóle, to nie chcę roztrząsać, czemu się pocałowaliście, ale jakim cudem on się znalazł u ciebie w aucie?- zapytał Jacek.
-Chcieliśmy się dogadać w sprawie Asi. Spotkaliśmy się w klubie. On wypił piwo i zaproponowałam, że go odwiozę.
-No dobra, ale obiecaj. Nigdy więcej takich numerów. To jest rozkaz- odparł Jacek, grożąc palcem Oli. Oboje się roześmiali. Potem Ola zrobiła się śpiąca i pojechała do domu. Obiecała Jackowi, że rano do niego przyjedzie. Tak też zrobiła. Jako, że była sobota, Ola miała wolne i już od ósmej była u Jacka. Dowiedziała się też, że życiu Damiana nic nie zagraża o jest przytomny. On uznał, że nie zgłosi pobicia, bo nie chce dzieciom odbierać ojca.
Ola siedziała z Jackiem na sali obserwacji i czekali aż lekarz przyjdzie z wynikami Jacka. Powiedzieli mu, że jeszcze tego samego dnia wypuszczą go do domu. Około dziesiątej przyszedł lekarz. Miał bardzo poważną minę. Ola z Jackiem się zaniepokoili.
-Doktorze, co jest?- zapytał Jacek.
-Musimy poszerzyć diagnostykę. Ta utrata przytomności niekoniecznie wskazuje na stres. Zaniepokoiło nas to, że ma pan bardzo obniżoną liczbę leukocytów oraz krwinek czerwonych- Olka nagle zbladła, bo wiedziała już, co na na myśli lekarz. Jacek nie dokońca, bo przyglądał się uważnie lekarzowi.
-On nie może mieć białaczki- odparła Ola i w jej oczach pojawiły się łzy.
-Spokojnie. Wykonamy jeszcze jedno pobranie krwi, bo równie dobrze mogło dojść do pomyłki i dla pewności wykonamy biopsję szpiku. Mam pytanie, czy czuł się pan ostatnio jakoś osłabiony, leciała panu krew z nosa albo zauważył pan jakieś zmiany na skórze?
-Nie, nic z tych rzeczy- odpowiedział, a lekarz coś zanotował.
-Ok, rozumiem. Zaraz przyjdzie pielęgniarka i panu pobierze krew, a potem przygotujemy pana do zabiegu- Ola słysząc to, rozpłakała się.
-Skarbie, nie płacz- Jacek próbował ją jakąś pocieszyć, ale ona nie mogła opanować łez.
-Ale jeśli się to potwierdzi, to przecież- Oli się głos załamał i jej dłoń powędrowała na brzuch. Jacek swoją dłoń położył również na jej brzuchu.
-Obiecuję, że nasze maleństwa poznają tatę- odparł i uśmiechnął się do swojej narzeczonej.
-Mam taką nadzieję- kobieta wymusiła uśmiech.
Siedzieli w ciszy kwadrans. Potem przyszedł lekarz z jakimiś papierami.
-Przepraszam panie Jacku, ale kiedy się pan urodził?- spytał.
-Piętnastego sierpnia tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego ósmego roku- odpowiedział. Lekarz popatrzył na parę z uśmiechem.
-To za godzinę przyniosę wypis.
-Ale jak to?- Ola z Jackiem się zdziwili.
-Na oddziale mamy jeszcze jednego Jacka Nowaka, tyle że tamten urodził się kiedy indziej i tamte wyniki należały do niego. Jest pan zupełnie zdrowy, a ta utrata przytomności to na pewno stres- wyjaśnił lekarz, a Jacek z Olą odetchnęli z ulgą.
-Dziękujemy doktorze.
-Jak już wcześniej wspomniałem, za godzinę przyniosę wypis.
-Ok.
Lekarz wyszedł, a Ola mocno wtuliła się w Jacka.
-Jesteś zdrowy- odparła z uśmiechem.
-Tak, jestem.
-A ja się już tak bałam.
-Ale już nie masz czego, wyniki to była pomyłka.
-Na szczęście. Mam pomysł, może ja pojadę po Asię i przyjedziemy po ciebie obie? Co ty na to?- zaproponowała Ola, a Jacek się zgodził. Po czterdziestu pięciu minutach była spowrotem. Asia się ucieszyła na widok Jacka. Piętnaście minut później przyszedł lekarz, dał Jackowi papiery i wrócił do swoich obowiązków.
-To co, może pojedziemy na basen?- zaproponował Jacek, kiedy siedzieli już w aucie.
-Super pomysł tato- Asia się ucieszyła.
-Mi też się to podoba- odparła Ola z uśmiechem. Pojechali do domu, wzięli wszystkie potrzebne rzeczy i pojechali na pływalnie, a po udanej zabawie pojechali na kebaba. Gdy wrócili do domu, panowała w nim dziwna atmosfera. Andżelika siedziała zapłakana na sofie, a Renata panowała walizki. W jej oczach również były łzy.
-Mamo, co się stało?- zapytała Aleksandra, podchodząc do swojej przyszłej teściowej.
-Musimy jechać z Andżeliką do Stanów. Jej ojciec zmarł- oznajmiła, a potem zamknęła walizkę.
-Tak mi przykro- powiedziała Ola i przytuliła Renatę.
-Jacek, Ola, zajmiecie się komendą?- matka mężczyzny siadła na sofie i przetarła oczy.
-Oczywiście, a w ogóle wizę, to ty masz?
-Nie potrzebuję, mam obywatelstwo amerykańskie.
-Ok, damy sobie jakoś radę we dwójkę- Ola spojrzała w stronę Jacka.
-No jasne- przytaknął blondyn i przytulia matkę.
-Andżelika, a ty jak się czujesz?- zapytała Ola.
-Na pewno mnie nie zrozumiesz- powiedziała i ruszyła w stronę drzwi wyjściowych. Ola postanowiła iść za nią. Trochę zajęło jej dogonienie dziewczyny, bo szła dosyć szybko, a Ola miała trochę mniejszą kondycję przez ciążę.
-Andżelika, poczekaj na mnie- w końcu wyrównała do niej.
-Czego ode mnie chcesz?- warknęła.
-Porozmawiać. Wiem, co czujesz.
-Niby skąd?
-Straciłam oboje rodziców. Mamę jak miałam dziesięć lat, a tatę kilka miesięcy temu- Ola zwróciła się do nastolatki- Mama zmarła na raka, a tatę zabiła moja kuzynka.
-Nie wiedziałam- nagle podeszła do Oli i ją przytuliła.
-Chodź, pójdziemy do domu. Musisz się wyspać przed podróżą.
Dziewczyny udały się do domu.
Gdy wróciły, Jacek siedział z Asią u niej w pokoju, a Renata już spała. Andżelika również szybko poszła spać. Kiedy Asia zasnęła, Jacek z Olą również poszli spać.

6 komentarzy:

  1. Świetne i długie =)

    Pozdrawiam i czekam na next
    ToJa

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajne opowiadanie.
    Podobało mi się i to bardzo.
    Myślę że Damian zginie z to co zrobił Oli I Asi.
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne opowiadanie. Już nie mogę się doczekać następnego.
    Pozdrawiam
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejne świetne i pełne emocji opowiadanie. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam i życzę weny Domcia

    OdpowiedzUsuń
  5. Super opowiadanie. Pozdrawiam i czekam na next.
    Życzę weny.
    Devil

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy następne opowiadanie?

    OdpowiedzUsuń