...oraz moją mamę. Spojrzałam na nią wzrokiem nienawiści, a potem wyjęłam swój telefon i zadzwoniłam po pogotowie. Z zawiadomienia o tym policji zrezygnowałam. Następnie zaczęłam układać Ewę w bezpiecznej pozycji. Następnie wybrałam numer do ojca. Moja matka stała w bezruchu i przyglądała się czynnością wykonywanym przeze mnie.
-Tato, wyjdź proszę przed blok- powiedziałam i się rozłączyłam- Co ty zrobiłaś?- zapytałam zawiedziona zachowaniem matki- Jeśli mojemu rodzeństwu się coś stanie, możesz zapomnieć, że masz córkę, a już miałam ci wybaczyć.
-Olka, co się dzieje?- na dworzu pojawił się ojciec w towarzystwie mojego brata, a po chwili przeniósł wzrok na matkę- Coś ty jej zrobiła?- zapytał i zaczął się niebezpiecznie zbliżać do mojej matki, jednak Krzysiek szybko zareagował i odciągnął go na bok.
-Tato, odpuść. Olka, wezwałaś już pogotowie?
-Tak- odpowiedziałam, a po chwili podjechała karetka pogotowia. Położyli Ewę na noszach, powiadomili nas do jakiego szpitala ją zabierają i odjechali. Teraz staliśmy w czwórkę przed blokiem. Ja, Krzysiek i ojciec mierzyliśmy matkę wzrokiem. Po chwili tata wyciągnął telefon i odszedł na bok. Wrócił gdy skończył z kimś rozmawiać.
-Zawiadomiłem policję- oznajmił, a mnie to zaskoczyło. Jednak tata postanowił nie być tak łaskawy jak ja. W sumie to i dobrze, bo życie Ewy i mojego rodzeństwa było zagrożone. Po kilkunastu minutach przyjechał patrol, którego skład stanowili Beata i Mieszko. Szczerze to śmiać mi się chciało, bo za każdym razem, kiedy sprawa dotyczy w jakiś sposób mnie, przyjeżdżają oni.
-Dobry wieczór panie komendancie, co się stało?- zapytała moja przyjaciółka z liceum, podchodząc do nas.
-Może ja powiem, bo to ja widziałam całe zajście- zgłosiłam się. Sama nie wiem czemu. Może dlatego, że polubiłam Ewę, a matkę zaczęłam nie nawidzić- To było tak, że byłam z partnerką ojca na zakupach. Przyjechałyśmy pod blok, zaparkowałam, wzięłyśmy torby i poszłyśmy w stronę klatki. W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że nie mam telefonu, więc się wróciłam, a Ewa szła dalej. Gdy stałam przy aucie, zobaczyłam, że ktoś do niej podszedł. Z daleka było mi trudno poznać kto to. Myślałam, że to jakaś sąsiadka. Potem zobaczyłam jak się szarpały i Ewa upadła na ziemię. Podbiegłam do nich szybko i ujrzałam tą kobietę- wskazałam na matkę. Przez usta mi nawet słowo "mama" nie przeszło.
-Ewa mam rozumieć została zabrabana przez karetkę?- zapytał Mieszko.
-Tak- odpowiedziałam.
-Poproszę od pani dowód tożsamości- zwróciła się do matki. Matka wyciągnęła dowód i podała go Beacie. Ona na niego spojrzała i się zdziwiła.
-Wysocka?
-No tak. Wojciech to mój mąż, a Krzysiek i Ola to dzieci- powiedziała pewna siebie.
-Sprawdź mi ją, a ty Ola chodź ze mną- Beata zwróciła się do Mieszka i podała mu dokument matki, a następnie do mnie. On odszedł na bok, tak samo jak ja i Beti.
-Olka, możesz wyjaśnić mi, o co tu chodzi? Przecież twoja matka nie żyje. Nie raz byłam z tobą na jej grobie- powiedziała zdezorientowana przyjaciółka.
-To nie moja matka nie żyje, tylko ciocia. Jej siostra bliźniaczka, ale nie chce mi się teraz tłumaczyć.
-Ona jest poszukiwana przez policję w Warszawie- oznajmił posterunkowy, a ja czułam jak zapadam się pod ziemię. Że też oni musieli przyjechać, jakby nie mogli z innego komisariatu dać patrolu.
-Poszukiwana?- zapytałam z niedowierzaniem.
-Tak. Potrącenie pieszego bez udzielenia mu pomocy. Facet zmarł na miejscu- odparł, a ja popatrzyłam na kobietę, którą kiedyś uważałam za wzór do naśladowania. Była zabójcą. To wszystko to była jakaś paranoja. Marzyłam o tym, aby wszystko od czasu poronienia okazało się zwykłym koszmarem, ale niestety to była rzeczywistość. Zastanawiałam się, dlaczego wszystko działo się tak szybko.
-Zabierzcie ją, nie chcę jej widzieć- powiedziałam i podeszłam do ojca, którego pocieszał Krzysiek- Chodź, pojedziemy do szpitala tato. Krzysiek, jedziesz z nami?
-Tak, tylko pójdę do Emilii na chwilę poprosić, żeby zajęła się Tośkiem- Krzysiek wszedł do klatki, a ja z ojcem poszłam do auta. Widziałam jeszcze jak Beata i Mieszko zakładają mojej matce kajdanki, a ona się szarpie. Pomyślałam sobie, że jest chora psychicznie. Po chwili zjawił się Krzysiek i ruszyliśmy w stronę ulicy Borowskiej. Ewa została zabrana do tego samego szpitala co Jacek. Mi to było na rękę, bo przynajmniej mogłam go odwiedzić. Na miejscu byliśmy po piętnastu minutach. Wysiedliśmy z auta i udaliśmy się do budynku szpitalnego. Podeszłam do rejestracji, żeby zapytać się o Ewę.
-Przepraszam, szukam Ewy Wasilewskiej- powiedziałam.
-A pani jest kimś z rodziny?
-To partnerka mojego ojca- odpowiedziałam.
-Jest na sali operacyjnej.
-Dziękuję- powiedziałam i udałam się w to miejsce. Pielęgniarka nie musiała mi nawet tłumaczyć, gdzie mam się udać, bo wiedziałam doskonale, w którym miejscu jest sala operacyjna. Udaliśmy się we wskazane miejsce i siedliśmy ns krzesłach. Akurat z ostatnich badań wracał Jacek.
-Cześć Oluś- powiedział zaskoczony naszym widokiem.
-Cześć- odburknęłam. Nie byłam w humorze.
-Co się stało?- zapytał.
-Moja mama pobiła Ewę- odpowiedziałam.
-Jak to?
-No tak, do tego jest poszukiwana przez policję w stolicy. Ona zabiła człowieka- powiedziałam i się rozpłakałam. Nie byłam pewna, czym było to spowodowane, czy strachem o rodzeństwo i Ewę, czy załamaniem spowodowanym zachowaniem mamy.
-Proszę pani, może nas pani zostawić samych?- Jacek zwrócił się do pielęgniarki. Ona się zgodziła i odeszła od nas.
-Jak to zabiła człowieka?- zapytał zaskoczony tym wyznaniem.
-Ojciec zadzwonił na policję. Przyjechała Beata z Mieszkiem. Mieszko wziął od niej dowód i ją sprawdził, no i wtedy to wyszło- odpowiedziałam.
-Poczekaj, coś mi się nie zgadza. Jakim cudem ona istnieje w ewidencji? Przecież to wszystko do urzędu szło. W miejscu twojej matki powinna być twoja ciocia- zauważył Jacek, jednak ja miałam na to wytłumaczenie. Przypomniałam sobie, kto zajmował się wszystkimi sprawami urzędowymi po śmierci cioci Luizy.
-Mama- oznajmiłam.
-Co mama?
-No to ona zajmowała się wszystkimi sprawami związanyni z pogrzebem. Ojciec wybrał tylko trumnę i nagrobek.
-Ty to pamiętasz Ola?- rzekł ojciec, zaskoczony, że pamięć Oli tak daleko sięga.
-Pamiętam, no pomyśl. Do urzędu mogła dostarczyć prawdziwe papiery, że to ciocia zmarła, a jak poszła do zakładu pogrzebowego to podrobione czy coś. Kiedyś mieliśmy podobną sprawę pamiętam. To jakaś paranoja- westchnęłam i siadłam na krześle, odgarniając grzywkę do tyłu- Tak chcę, żeby to wszystko się skończyło. Żeby odnalazł się zabójca Mikołaja, żeby z Ewą było wszystko w porządku i żeby matka zniknęła na zawsze z mojego życia. Dobrze, że ty jutro wychodzisz.
-Ola, uspokój się. Wszystko się ułoży.
-Mam taką nadzieję, odprowadzić cię do sali?- zaproponowałam, bo nie chciałam siedzieć bezczynnie i czekać na lekarza, a że przy ojcu był Krzysiek, nie miałam wyrzutów sumienie, że idę z Jackiem. Podeszłam do mojego narzeczonego i zaczęłam pchać wózek, na którym siedział. Dotarliśmy do jego sali i pomogłam mu się położyć. Przez śpiączkę ma mniejszą siłę w mięśniach i potrzebował rehabilitacji. W szpitalu jeździł na wózku, ale lekarz uznał, że po wypisie będzie korzystał z kul.
-Olu, nie martw się. Wszystko będzie dobrze- powiedział do mnie, któryś raz z kolei- A w ogóle, co u Ani i Dominiki?
-W poniedziałek jesteśmy umówione do psychologa i jeszcze trzeba będzie załatwić sprawę co do opieki nad nimi. Czytałam w internecie trochę o tym, no i możemy mieć kłopot z uzyskaniem praw do nich. Po pierwsze nie jesteśmy małżeństwem, po drugie to nie jesteśmy nawet dla nich rodziną, a po trzecie to na razie tylko ja pracuje- zaczęłam wymieniać.
-A opinia psychologa?- przerwał mi Jacek.
-Też będzie musiała być, ale z tym to akurat nie sądzę, żeby był problem. One obie nas lubią. Jeszcze jak Ania wyskoczyła z tą mamą- rzekłam, a po moim policzku spłynęła łza, gdy tylko przypomniałam sobie wizytę na grobie Mikołaja i naszą rozmowę.
-To chyba najważniejsze, że dobrze się im u nas mieszka.
-I tak, i nie. Przecież to mieszkanie ma tylko trzy pokoje.
-A gdybyśmy tak się przeprowadzili?- zasugerował Jacek, a ja po chwili namysłu powiedziałam mu, co sądzę na ten temat.
-Pomysł wydaje się być ok, ale skąd kasę. Przecież ty na zwolnieniu, jeszcze rehabilitacja, do tego koszty związane z pogrzebem. Ty myślisz, że z jednej pensji jest łatwo utrzymać czworo ludzi? Jeszcze w takim trudnym okresie?
-Mam oszczędności, chciałem żebyśmy pojechali do Hiszpanii, ale w takiej sytuacji możemy kupić za tą kasę jakieś fajne mieszkanie czteropokojowe. Moi rodzice na pewno dołożą się do interesu.
-Jakbym pogadała z ojcem, to on może też by się dołożył, tylko ile on będzie mi mógł teraz dać? Chciał się oświadczyć Ewie, ale matka mu wszystko spieprzyła, pewnie zaczną planować ślub. My też musimy to przemyśleć. Przecież nie skołujemy teraz kasy na mieszkanie.
-A co z mieszkaniem Białachów?- zapytał, a ja zaczęłam przemyślać wszystkie za i przeciw.
-No stoi puste. W ogóle będę musiała się dowiedzieć co z nim będzie, ale najpierw to trzeba znaleźć prawnika. Tylko jak ty to sobie wyobrażasz? Myślisz, że to dobry pomysł? Przecież dziewczynom tam wszystko będzie przypominać o rodzicach. Z resztą ja też nie byłabym w stanie tam przebywać, na samą myśl, że tam został zabity Mikołaj, zbiera się na płacz- otarłam łzę, która spłynęła mi na samą myśl o moim przyjacielu, którego już z nami nie ma.
-A Krzysiek ilu pokojowe ma mieszkanie?- zapytał, po chwili namysłu.
-Cztero, ale co ty kombinujesz?
-On mieszka tam sam z Tośkiem, więc gdybyśmy na przykład zamienili się mieszkaniami na czas, kiedy będą miały odwiedzić nas te kobiety?- zasugerował. W sumie to był całkiem rozsądny pomysł.
-Mogę pogadać z Krzyśkiem, co on na ten pomysł. Tylko to i tak trzeba mieć z co najmniej dwa tysiące, żeby im jakoś pokoje urządzić w ich stylu.
-Mam odłożone dziesięć tysięcy, więc możemy skorzystać z tej kasy.
-Ja mam jakieś sześć tysięcy oszczędności. Może jakoś uda się nam to ogarnąć. Z wyjazdem i ślubem możemy poczekać.
-Ja garnitur mam, bierzmowanie też. Obrączki skołuje w pięć minut i myk myk- zażartował. Nawet tak beznadziejną sytuację umiał obrócić w żarty, ale na myśl o ślubie, przypomniałam sobie jedną rzecz, którą musiałam zrobić za nim się pobierzemy i uśmiech, który na chwilę pojawił się na mojej twarzy od razu zniknął. Uświadomiłam sobie, że muszę jeszcze mu powiedzieć, co stało się po wypadku, a to nie było łatwe. Bałam się jak zareaguje, ale postanowiłam na razie o tym nie myśleć.
-Ale ja sukni nie skołuje w pięć minut- odpowiedziała mu również żartem, żeby niczego nie podejrzewał.
-Olka- nagle do sali wpadł Krzysiek- Nie mogę znaleźć ojca.
-Jak nie możesz go znaleźć?- zapytałam zaniepokojona oznajmieniem brata i się podniosłam.
-No wyszedł lekarz, powiedział, że Ewę udało się uratować i wszystko będzie z nią ok, ale dziecka już nie uratowali. Tata powiedział, że idzie się przewietrzyć, ale jak wyszedłem na dwór to go nie było nigdzie- mój brat powiedział to wszystko na jednym wdechu.
-Cholera, żeby nic mu się nie stało.
Razem z Krzyśkiem wyszliśmy z sali i zaczęliśmy szukać ojca.
Poszukiwania trwały już chyba z kwadrans, a ja miałam wrażenie, że minęły dwia godziny. Zmęczona bieganiem po szpitalu, oparłam się o ścianę, żeby chwilę odsapnąć, a po chwili zsunęłam się po niej. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy jedna po drugiej. Tak się bałam, że tata sobie coś zrobi. Poza tym wiedziałam, co teraz czuł z autopsji. Po chwili dołączył do mnie Krzysiek i siadł obok mnie.
-Nigdzie go nie ma- oznajmił mi, jakbym nie wiedziała.
-Ale my musimy go znaleźć. Wiem do czego są zdolne osoby, które straciły dziecko. Zrób coś!- prawie krzyknęłam.
-Spokojnie, pokazałem ochroniarzowi zdjęcie i zostawiłem mu do mnie numer telefonu. Jak go zauważy gdzieś na monitoringu to da mi znać- uspokoił mnie trochę. Oparłam głowę na jego ramieniu, a on położył swoją rękę na moim.
*****************************************
No i proszę opowiadanie. Czy uda się odnaleźć Wysockiego na czas? I co w ogóle myślicie o tej całej sytucji?
Ps. W tym tygodniu dodam max 3 opowiadania i od przyszłego poniedziałku, tj. 11.01 robię sobie przerwę tak z tydzień lub dwa tygodnie.
sobota, 2 stycznia 2016
45.1
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie.
UsuńCoś czuję, że Wysocki chce popełnić samobójstwo. Oby szybko go znaleźli.
Czekam na next i zapraszam do mnie.
Pozdrawiam i życzę weny.
żabka
Super opowiadanie.
OdpowiedzUsuńRobisz sobie przerwe? Jak ja to wytrzymam?
Alicja
Coś ty zrobiła??? Jak Ola sobie z tym wszystkim poradzi??? No chociaż tyle że chociaż Jacek wychodzi. Kiedy to wszystko się w końcu skończy? Kiedy to się wszystko wyjaśni??? No i coś ty zrobiła? Kolejny problem? Jak Ola sobie z tym wszystkim poradzi??? Coooo???
OdpowiedzUsuńKiedy next???
UsuńPozdrawiam <3
Opowiadanie rewelacyjne tylko żeby Wysocki się nie zabił , a może Wysocki chce zemścić się na Joannie . Pozdrawiam i życzę weny Ela .
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam z niecierpliwością na next
Magda