-To był atak padaczki pourazowej- oznajmił nam lekarz, a gdy to usłyszałam, zrobiło mi się słabo- Pani Olu, wszystko w porządku?- zapytał mnie lekarz, a ja pokiwałam głową, że tak, gdy już otrząsnęłam się po usłyszeniu wiadomości.
-I co teraz?- zapytałam niepewnie.
-Teraz to pan Jacek będzie musiał brać leki i przez wiele lat atak może się nie powtórzyć. No ale niewolno zapominać oczywiście o tym, żeby je wziąć. Ja teraz pójdę wypisać receptę i może pan wracać do domu, bo to nie ma sensu, żeby pan tutaj był- zwrócił się do nas i wyszedł. Podeszłam do okna i popatrzyłam w dal. Zastanawiałam się, jak teraz to wszystko będzie wyglądać. Czy ja sobie dam radę z tym wszystkim? Czy Jacek będzie umiał z tym żyć? Zadawałam sobie te wszystkie pytania, aż w pewnym momencie z tego wszystkiego wyrwał mnie czyjś dotyk na biodrach.
-Olka, o czym tak myślisz?- spytał mnie Jacek, kładąc swoją brodę na moim ramieniu- Znam to twoje spojrzenie. Martwisz się czymś.
-No martwię się. Chory jesteś, jak mam się nie martwić?- odparłam, obracając się w jego stronę i spoglądając głęboko w jego błękitne oczy. Brakowało mi jeszcze tej jego blond czupryny, ale na nią musiałam poczekać. Musiała mi wystarczyć ta jego łysizna.
-Oj Ola, Ola- westchnął i mnie mocno do siebie przytulił- Z tym da się żyć. Sama słyszałaś, że atak może długo nie nastąpić. Poradzę sobie z tym- bardziej się przejmowałam tym wszystkim niż Jacek. Staliśmy tak dłuższą chwilę, aż przyszedł lekarz i wręczył Jackowi wypis, receptę oraz kartkę z tym, jak ma brać leki. Opuściliśmy szpital i wróciliśmy do domu.
Tydzień później, piątek
Od wczoraj mieszkamy z Jackiem w mieszkaniu Krzyśka. Jest o wiele lepiej nam w czteropokojowym mieszkaniu Krzyśka niż w trzypokojowym Jacka. Dzisiaj mamy mieć wizytę pań z mopsu w celu sprawdzenia, czy dziewczynki mają godne warunki do życia. Nasza prawniczka, polecona przez mojego brata już zaczęła działać i mam nadzieję, że nic się nie spieprzy.
Rano wstaliśmy wszyscy około 9 i jak tylko zjedliśmy śniadanie, wzięłam dziewczynki na zakupy. Jacek w tym czasie odpoczywał po ataku padaczki, który miał wczoraj. Jak go dostał, to wpadłam w taką panikę, ale udało mi się w końcu opanować i daliśmy radę. Gdy wróciłyśmy, zrobiłyśmy obiad, zjedliśmy go i zaczęliśmy ogarniać przed wizytą. Około szesnastej przyszły panie z mopsu. Staraliśmy się wypaść jak najlepiej i szło nam to całkiem dobrze, do czasu.
-A jak się wam mieszka z Olą i Jackiem?- zapytała dziewczynki jedna z kobiet.
-Bardzo fajnie. Uczymy się dużo od Oli, a poza tym jest też zabawnie. Często się wygłupiamy w czwórkę- wymieniała Ania.
-No i jak ją poprosimy, to zawsze nas zabierze na cmentarz- dodała Dominika.
-Dogadujecie się?
-Tak i to bardzo. Ola nas doskonale rozumie- odpowiedziała Dominika. Patrzyłam z Jackiem na to wszystko z uśmiechem. Jednak jak to w życiu bywa, gdy coś idzie po naszej myśli, druga rzecz zaczyna się walić i tak było w tym przypadku. Kiedy tak siedzieliśmy i rozmawialiśmy, ktoś zapukał do drzwi. Przeprosiłam wszystkich i poszłam otworzyć drzwi. Tam ujrzałam...
******************************************
Przepraszam, że opowiadanie takie krótkie, ale mam obowiązki szkolne.
Jak myślicie, kogo ujrzała Olka?
niedziela, 14 lutego 2016
50.1
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetny rozdział nie mam pojęcia kogo może zobaczyć Ola
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na next Magda
Super opowiadanie. Nie wiem kto to mógł być. Czekam z niecierpliwością na next. Oby był jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
żabka
Opowiadanie znakomite,
OdpowiedzUsuńNie mam pomysłu kto stał w drzwiach
Czekam na next
Pozdrawiam
Paulina
Świetne opowiadanie. Z niecierpliwością czekam na next.
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga.
Policjantkiipolicjanci-olaijacek.blogspot.com
Pozdrawiam i życzę weny.
S.t.o.
Świetne opowiadanie. Z niecierpliwością czekam na next.
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga.
Policjantkiipolicjanci-olaijacek.blogspot.com
Pozdrawiam i życzę weny.
S.t.o.