czwartek, 4 lutego 2016

48.1

-Po prostu się nie wyspałam- odparła, a my z Jackiem uśmiechnęliśmy się do siebie, ale to nie był koniec zwierzeń Emilii- Dziewczyny w nocy co chwila się budziły, a Dominika dostawała znowu jakieś dziwne sms-y typu, że to nie koniec zemsty.
-Ja pierdziele, czemu to takie skomplikowane?- westchnęłam.
-A w ogóle wiecie skąd są wysyłane sms-y?- zapytał Jacek.
-Albo z rynku, albo z dworca, albo z galerii handlowej.
-Sprytnie, ale mam pomysł- odezwał się Jacek, a my obie z Emilką spojrzałyśmy na Jacka- Gdyby tak załatwić nagranie z monitoringu na dworcu, rynku i w tej galerii, a potem porównać te trzy w momencie kiedy Dominika dostała sms-y z poszczególnych miejsc- powiedział, a my z Emilką się zaśmiałyśmy.
-Myślisz Sherlocku, że nasi technicy tego nie zrobili?- zapytała Emilka, wkładając talerz po śniadaniu.
-No nie wiem.
-Jacek, to już dawno zostało zrobione- powiedziałam, a w tym czasie w kuchni zjawiła się Ania, która jak tylko mnie zobaczyła, rzuciła mi się w ramiona.
-Ola, nie zostawiaj mnie samej na noc, ja spać nie mogłam- powiedziała ze łzami w oczach.
-Ale dlaczego, przecież była Dominika, Emilka.
-Ale całą noc mi się śniły koszmary, a gdy śpię u ciebie mam ich mniej.
-Ok Aniu. To naprawdę wyjątkowa sytuacja, która mam nadzieję się nie powtórzy.
-O, cześć Olka- w kuchni pojawiła się Dominika- Jak Ewa?
-Ok. Niestety poroniła, ale trzyma się lepiej niż ja, gdy straciłam dziecko.
-A co z twoją matką?
-Dominika, tylko nie nazywaj ją moją mamą- spojrzałam na nastolatkę, która stała w drzwiach kuchni. Miała czerwone oczy od płaczu.
-Ok, w ogóle znowu dostawałam anonimy w nocy, Ania płakała z powodu koszmarów, potem budził się Tosiek i się nie wyspałam- zaczęła narzekać.
-A myślisz, że ja to nie?- westchnęła Emilia.
-Następnym razem wyłącze telefon jak będę u ciebie spała.
-Spoko Dominika, nic się nie stało.
-W ogóle fajnie cię widzieć Jacek. Jak się czujesz?
-W miarę dobrze- mój narzeczony uśmiechnął się do nastolatki.
-Zbierajcie się dziewczyny, wracamy do domu- oznajmiłam, a one poszły do pokoju. Emilia w tym czasie zaczęła robić im śniadanie.
-Ej, może ci pomogę?- zaproponowałam, ale Emilka kazała mi siedzieć. Po jakimś czasie dziewczyny wróciły ubrane i uczesane. Zjadły śniadanie, umyły zęby i ja, Jacek, Ania i Dominika udaliśmy się do domu. Tam przygotowałam dla wszystkich obiad. Po obiedzie usiedliśmy w salonie na kanapie. Włączyliy telewizor i zaczęliśmy oglądać jakiś film, ale znudził nam się po kilkunastu minutach, więc wyłączyliśmy go. Dziewczyny poszły do pokoju, w którym spała Ania, a ja chciałam pogadać z Jackiem.
-To co? Będziemy rozmawiać z Krzyśkiem o tym mieszkaniu?- zapytałam.
-A mamy jakieś inne wyjście?
-No nie bardzo, tylko co z meblami, jeśli chodzi o urządzenie pokoju Ani i Dominice? Trzeba jakoś w ich stylu to urządzić, a niedługo ma zostać wyznaczona nam wizyta.
-W ogóle jakim cudem one nie trafiły jeszcze do domu dziecka? Ty musisz mieć chyba jakieś wtyki- uśmiechnął się do mnie Jacek.
-Pani psycholog rozmawiała z tymi kobietami i je przekonała, że one powinny być teraz z kimś, kogo dobrze znają i z kim czują się dobrze.
-A posłuchaJ, no bo rodzice Mikołaja wiem, że nie żyją, no a rodzice Kamili?- zapytał Jacek.
-Po jej śmierci wyjechali za granicę. Nie ma z nimi żadnego kontaktu.
-Czyli nawet nie wiedzą, że Mikołaj nie żyje?
-Gdyby wiedzieli, to by już dawno tutaj przyjechali i walczyli o wnuczki.
-A może to oni go zabili- zainsunował Jacek, a ja spojrzałam na niego z podniesionymi brwiami. Pomyślałam, że ta śpiączka uszkodziła mu część mózgu odpowiedzialną za logiczne myślenie.
-Babcia albo dziadek wnuczce groźby karalne wysyła? To chyba najgłupsza wersja jaką słyszałam. Już rozumiem, że mnie ktoś może podejrzewać, ale dziadków? Odebraliby wnuką jedynego rodzica? To się nie trzyma całości.
-No w sumie. No ale to kto zabił Mikołaja?
-Nie wiem, ale tak bardzo się chcę tego dowiedzieć.
-Dowiemy się, zobaczysz- Jacek mnie przytulił- A słuchaj, pojechalibyśmy na cmentarz Ola. Chcę zobaczyć grób Mikołaja.
-Jeśli chcesz, to ok. Pójdę powiedzieć dziewczynką- wstałam z sofy i udałam się do pokoju, gdzie siostry o czymś dyskutowały. Chcą nie chcąc, podsłuchałam ich rozmowę. To o czym gadały, zmroziło mnie.
-Dominika, ale proszę. Strzel do mnie- powiedziała błagalnym głosem Ania. Ja weszłam do pokoju i ujrzałam jak młodsza z nich trzyma mój służbowy pistolet.
-Anka, oddaj to!- krzyknęłam na nią, wiedząc, że nie powinnam, ale przestraszyłam się wtedy bardzo- Skąd w ogóle to masz?
-Był u ciebie w szafce, w pudełku po butach- odpowiedziała.
-Pozwolił ci ktoś tam grzebać? Daj mi to, a potem sobie porozmawiamy. Teraz jedziemy na cmentarz- oznajmiłam. Ania oddała mi broń i zaczęła się szykować razem z siostrą. Ja wzięłam pistolet i wrzuciłam go sobie do torby, żeby odwieźć go do ojca. Wzięłam także pistolet Jacka. Zaczęliśmy się wszyscy szykować i po trzech kwadransach byliśmy na miejscu. Najpierw poszliśmy do cioci Luizy, a potem do Mikołaja. Stanęliśmy, pomodliliśmy się, a potem Ania zwróciła się do mnie ze łzami w oczach.
-Ola, przepraszam- powiedziała.
-Za co ty mnie przepraszasz?- spytałam, nie wiedząc o co jej chodzi, ale po chwili zrozumiałam.
-No wiesz, tylko mi brakuje rodziców.
-Ania, nie masz mnie za co przepraszać. Doskonale cię rozumiem, z resztą w domu ci coś pokażę.
-A co?
-Zobaczysz- powiedziałam. Jacek na mnie spojrzał dziwnym wzrokiem, ale ja nic nie powiedziałam.
Na cmentarzu byliśmy z dobrą godzinę. Potem zaczęło się ochładzać. W końcu mieliśmy październik. Udaliśmy się na parking, gdzie zostawiliśmy auto i ruszyliśmy w stronę domu.
W końcu po przebijaniu się przez korki, dotarliśmy na miejsce. Po drodze wstąpiliśmy do mojego ojca, żeby dać mu na przechowanie pistolety.
Gdy byliśmy już w mieszkaniu, Jacek poszedł zrobić nam herbatę wbrew mojej woli, bo uważałam, że powinien odpoczywać i do tego jeszcze te kule. No ale uparł się. Ja z kolei z dziewczynkami poszłam do salonu. Podeszłam do komody, gdzie trzymałam wszystkie papiery. Otworzyłam szufladę, gdzie znajdowały się wszystkie papiery z lat 2001-2006 i wyciągnęłam jedną z teczek. Siadłam na przeciwko dziewczyn i zaczęłam rozmowę.
-Ania, to co zrobiłaś, było bardzo nierozsądne. A gdyby ta broń wystrzeliła sama i trafiła, na przykład mnie albo Dominikę. Poza tym rodzice na pewno chcą, żebyś żyła. Nie chcą, żebyś zrobiła jakąś głupotę- tłumaczyłam jej spokojnie.
-Naprawdę przepraszam, ale to że nie ma ich z nami, to dla mnie trudne.
-Ja to doskonale rozumiem, ale miałam wam coś pokazać- odparłam i odsłoniłam bluzkę, pokazując na moje pokaleczone biodro- Zobacz, co sobie zrobiłam, gdy zmarła mi mama. Cięłam się, bo mi jej brakowało, ale żałuję tego i to bardzo. Blizny zostały, a moja matka jest w areszcie, bo okazało się, że żyje, a to moja ciocia zmarła. Co to mi dało? Nic mi nie dało, poza tym, że moje biodro wygląda tak, jak wygląda. Teraz, gdy jadę nad morze, muszę to zakrywać. Nie mogę sobie pozwolić na bikini. Zakładam albo jednoczęściowy strój, który to zasłania albo taki, który ma dłuższą górę i zakrywa mi te blizny. Poza tym jest jeszcze jedna rzecz- podałam dziewczyną teczkę. One ją wzięły i niepewnie otworzyły. Zaczęły to przeglądać. Po chwili odłożyły na stolik.
-Próba samobójcza?- zapytała z niedowierzaniem Dominika- Ty i samobójstwo?
-Mhm, lekarze mówili, że zostałam uratowana w ostatniej chwili, ale miałam wtedy pretensje do mojego ojca, że wezwał wtedy pomoc. Robiłam mu wyrzuty sumienia, czemu mi nie pozwolił odejść do mamy. Po tym wszystkim trafiłam do specjalnego ośrodka, gdzie przeszłam długą terapię. Gdy stamtąd wyszłam, byłam zupełnie inna, ale cieszę się, że ojciec mnie wtedy uratował. Gdyby nie on, nie byłoby mnie teraz tutaj, gdzie jestem.
-Czemu nam to opowiadasz?- spytała Ania.
-Bo chcę wam uzmysłowić, że nie warto. Wasza terapia z pewnością będzie trwała krócej, gdy nie będziecie robić tego, co ja.
-Ola ma rację Ania. Poza tym ja chcę za miesiąc wrócić do szkoły, a nie chcę opłakiwać dodatkowo twojej śmierci.
-Za miesiąc?- zdziwiłam się, gdy to usłyszałam. Ja pamiętam, że ja długo się zbierałam po śmierci "matki" i moja nauka przeciągnęła się aż o dwa lata.
-Nie chcę robić sobie zaległości. Poza tym rodzice pewnie nie chcieliby, żebym oblała szkołę.
-No skoro chcesz, to ja ci nie zabronię.
-Dzięki Ola.
-Ola!- usłyszałam głos Jacka z kuchni. Podniosłam się, bo wiedziałam, że skończył robić herbatę i potrzebuje, żeby je przynieść. Po chwili wszyscy już siedzieliśmy w salonie i popijaliśmy herbatę i włączyliśmy telewizję. Akurat leciał Titanic, więc go obejrzeliśmy.  Około dwudziestej pierwszej skończyliśmy go oglądać. Dziewczyny poszły się myć. Potem ja pomogłam Jackowi, a na samym końcu ja się umyłam. Kiedy skończyłam, poszłam do sypialni, gdzie czekał na mnie Jacek. Położyłam się obok niego, a on od razu mnie przytulił, ale ja czułam się niekomfortowo.
-Jak mi ciebie brakowało- powiedział, całując mnie w usta.
-Mi ciebie też- odparłam, starając zachować się naturalnie, ale mi to niezbyt wychodziło. Cały czas myślałam o tym, że zdradziłam Jacka. Bałam się mu powiedzieć. Nie wiedziałam jak zareaguje, dlatego starałam się dalej udawać kochającą narzeczoną, chociaż wiedziałam, że to strasznie dwulicowe. Dopiero, gdy Jacek zasnął, udało mi się wyjść do kuchni. Miałam wyrzuty sumienia i nie chciałam spać razem z Jackiem. Podeszłam do okna, nie zapalając światła. Stanęłam i patrzyłam się w dal. Po policzkach płynęły mi łzy. Po chwili usłyszałam kroki i w kuchni zapaliło się światło. Odwróciłam się i zobaczyłam Dominikę. Szybko otarłam łzy.
-Ola, nie śpisz?
-Nie mogłam zasnąć. A ty?
-Brzuch mnie boli. Przyszłam wziąć tabletkę. Ty płakałaś?- zapytała wyciągając szklankę z szafki i sięgając tabletki- Stało się coś?
-To nic takiego- skłamałam.
-Jak nic takiego?
-A wy co za nocne plotki urządzacie?- w kuchni pojawił się Jacek.
-Ja tylko po tabletkę przyszłam- odparła i połknęła, a potem wyszła z kuchni. Zostaliśmy z Jackiem sami.
-Słyszałem, że Dominika coś o płaczu mówiła. Stało się coś?- zapytał, a ja spojrzałam mu prosto w oczy. Nie chciałam przed nim tego ukrywać, ale bałam się jego reakcji. W końcu wzięłam głęboki oddech i zdobyłam się na odwagę, ale serce mi zaczęło mocno walić.
-Jacek, bo gdy ty byłeś w śpiączce to byłam zdruzgotana. Chciałam jakoś uciec od problemów. Spotkałam się ze starym kolegą, który nadal obraca się w świecie narkotyków i poprosiłam go o trochę amfy. Zażyłam ją, a potem poszliśmy do baru i wypiliśmy kilka piw. Oboje byliśmy tak wstawieni, że poszliśmy do jego mieszkania i nieświadomie wylądowaliśmy w łóżku- powiedziałam ze łzami w oczach. Teraz tylko czekałam na jego reakcję.
******************************************
No hej, przybywam z kolejnym rozdziałem. Jak wam się podoba? Jak myśicie, jaka będzie reakcja Jacka na wyznanie Oli? No i zapraszam do komentowania, bo smutno mi było, że ostatnio, pod opowiadaniem na konkurs był tylko jeden komentarz. Mam nadzieję, że teraz będzie więcej.

5 komentarzy:

  1. Opowiadanie genialne . Mam nadzieję ze Jacek wybaczy Oli zdradę . Czekam na next . Pozdrawiam i życzę weny Ela

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadanie
    Pozdrawiam i czekam na next Magda

    OdpowiedzUsuń
  3. Super opowiadanie. Myślę że Jacek wybaczy Oli. W końcu ją kocha :D
    Czekam z niecierpliwością na next.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    żabka

    OdpowiedzUsuń
  4. Z zasady nie komentuje rzeczy na konkurs... Ale opowiadanir bardzo mi sie podobalo.
    :)
    A to terazniejsze opow...bylo boskie mimowolnie polecialy mi lzy... a bardzi rzadko placze.
    Mysle ze Jacek wybaczy Oli wkoncu tak jakby nir zrobila tego z wlasnej woli :)
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, że jej wybaczy... Może o tym nie zapomni, ale niech Jacek Oli wybaczy. Wierzę w to. Opowiadanie na konkurs jest świetne, dopiero dzisiaj je przeczytałam.
    Pozdrawiam
    Paulina

    OdpowiedzUsuń