Aleksandra spała do godziny trzynastej. Godzinę przed nią wstał Jacek, który przygotował im coś do jedzenia. Ola już w sypialni poczuła, że mężczyzna coś gotuje. Zeszła na dół i siadła przy kuchennym stole.
-Nie wyspałam się- ziewnęła i wzięła łyk kawy, którą Jacek postawił obok niej.
-A myślisz, że ja tak? Daj spokój, to jakaś porażka- blondyn siadł przy niej ze swoją kawą.
-Powiedz mi Jacuś, że to jakiś koszmar.
-Bardzo bym chciał, ale niestety. To rzeczywistość. W ogóle o 15 umówiłem się, że odbierzemy Asię od Ani i Mieszka- oznajmił i upił kolejnego łyka kawy.
-No ok. A mógłbyś sam po nią pojechać? Mi się tak chce spać jeszcze- zapytała Ola, potwierdzając to ziewnięciem.
-Jak dla mnie nie ma problemu- w tym momencie zadzwonił telefon Olki. Spojrzała na wyświetlacz. Był to Mikołaj. Odebrała natychmiast.
-No cześć Ola. Mam nadzieję, że nie obudziłem was?- przywitał się ze swoją koleżanką.
-Nie, akurat dziesięć minut temu wstałam.
-Aha, więc mam ci przekazać, że mamy zabójcę twojego ojca. Agata pkawę?-nała się do wszystkiego. To Damian mówił prawdę.
-Ale jak to? Dlaczego?- zapytała kompletnie zaskoczona Ola.
-Jeśli chcesz z nią pogadać, to do piętnastej będzie jeszcze u nas, a potem ją zabierają.
-Będę za jakieś pół godziny do czterdziestu pięciu minut- oznajmiła i się rozłączyła, a następnie łzy jej same zaczęły lecieć. Nie wyobrażała sobie, że jej najbliższa rodzina będzie zdolna do takiego czynu.
-Co się stało?- zapytał z troską Jacek, wstając od stołu, a potem podszedł do Oli i ją przytulił.
-Agata, to ona zabiła tatę- powiedziała i wtuliła się mocno w Jacka. Po pięciu minutach jednak się ogarnęła i poszła się szykować.
-A ty gdzie się wybierasz?- Jacek stanął w drzwiach od łazienki.
-Jadę na komendę. Mikołaj mi nie powiedział nic więcej, dlatego muszę się dowiedzieć, czym sobie zasłużyłam na taką karę.
-Jechać z tobą?- w głosie Jacka było słychać troskę.
-Wolałabym sama pojechać. Potem podjadę po Asię- oznajmiła.
-Jak chcesz- Jacek poszedł do salonu i włączył telewizję. Olka w tym czasie się uszykowała i pojechała na komendę.
Kiedy wchodziła na posterunek, przez przypadek wpadła na Jaskowską.
-Cześć Ola- przywitała się pani komendant.
-Przepraszam cię Renata, jestem rozkojarzona- odparła Ola.
-Nic się nie stało. Przyjechałaś w sprawie swojego ojca?- zapytała zaciekawiona.
-Tak, nie wierzę, że to moja kuzynka. Właśnie idę z nią porozmawiać- powiedziała i wyminęła Renatę.
-Olka, jak skończysz, to przyjdź do mojego gabinetu. Chcę z tobą pogadać- odparła i poszła do swojego gabinetu. Olka udała się do pokoju przesłuchań. Czekała już tam na nią Agata, którą pilnował Szybki.
Ola weszła do pomieszczenia i zajęła miejsce na przeciwko Agaty. Starała się nie rozpłakać, chociaż było jej trudno.
-Szybki, zostaw nas samych. To są rodzinne sprawy- powiedziała, a kolega wyszedł. Ola następnie zwróciła się do Agaty.
-Dlaczego mi to zrobiłaś? Dlaczego odebrałaś mi ojca? Możesz mi to wytłumaczyć?- zapytała, ledwo powstrzymując łzy.
-Odebrałam mu życie tak, jak on odebrał kiedyś je mojemu ojcu- wysyczała przez zęby. Aleksandra domyśliła się już, do czego zmierza jej kuzynka.
-Przecież to był wypadek. Nikt nie miał na to wpływu- odparła Ola.
*Wspomnienie*
*Agata*
Zdążyłam wrócić do domu ze szkoły. Miałam wtedy dziesięć lat, a Ola siedem. Przywitałyśmy się.
-Cześć Ola.
-Cześć Agata. Chodź pogadamy z naszymi mamami. Obie płaczą i nie wiem dlaczego- powiedziała i obie udałyśmy się do salonu. Rzeczywiście nasze mamy płakały, ale jednak ciocia Asia starała się jakoś pocieszyć moją matką.
-Mamo, ciociu, co się stało?- zapytałam. Moja mama jednak nic nie odpowiedziała, tylko wyszła z salonu i poszła do sypialni. Ciocia była załamana, ale jednak starała się trzymać fason.
Cztery dni później odbył się pogrzeb ojca. Okazało się, że jak wracał z wujkiem Wojtkiem do domu, jakiś facet jechał z naprzeciwka ich pasem. Wujek zjechał na pobocze, ale wpadł w poślizg i uderzył w drzewo. Wujek Wojtek wyszedł z tego tylko z kilkoma zadrapaniami, a tata? On zginął na miejscu.
*Teraźniejszość*
*Narrator*
-Ty masz normalne życie- rzuciła nagle Agata, nie wiedząc, że sprawiła Oli tym ból.
-Normalne życie? Ty moje życie nazywasz normalnym? To nie twój ojciec latał wokół chorej matki i nie miał dla ciebie czasu. To nie ty nie przespałaś mnóstwa nocy, chcąc spędzić ze swoją mamą jak najwięcej czasu. To nie ty patrzyłaś, jak twoja matka gaśnie w oczach i to nie ty widziałaś na własne oczy śmierć matki. To nie twój ojciec stał się pracocholikiem, to nie ty potem wpadłaś w złe towarzystwo. To nie ty zaszłaś w ciążę tak wcześnie, to nie twój narzeczony odszedł bez słowa. Mam dalej wymieniać?
-To nie twoja matka przepłakała tyle nocy, to nie ty patrzyłaś, jak twoja matka się stacza. To nie ty patrzyłaś na śmierć własnego dziecka- powiedziała nagle i mimo że Ola planowała nie płakać, uroniła łzy.
-A właśnie, że widziałam śmierć swojego syna. Z resztą, ta rozmowa do niczego nie prowadzi. Mam nadzieję, że zgnijesz w pierdlu. Jakoś nie jest mi ciebie szkoda! Ja zdecydowanie więcej w życiu przeszłam- wrzasnęła, wstała z krzesła i wyszła z pokoju przesłuchań. Buźka z kolei wszedł tam i zabrał Agatę na dołek. Ola potrzebowała się komuś wyżalić, pogadać z kimś, dlatego pierwsza osoba, jaka jej przyszła do głowy, to Jaskowska. Poszła do jej gabinetu, weszła bez pukania i po zamknięciu drzwi, oparła się o nie, a następnie osunęła się po nich.
-Olka, co się stało?- komendantka natychmiast podeszła do niej, bojąc się o jej stan.
-Mam dosyć tego życia. Najchętniej rzuciłabym się wprost pod jadący pociąg.
-Co ty wygadujesz, nie mów tak nawet. Powiedz mi lepiej, co się stało- w głosie Jaskowskiej było słychać troskę, jak nigdy.
-Chciałam się dowiedzieć, czemu Agata zabiła mojego ojca. Wiesz, co mi odpowiedziała? Że to wina mojego ojca, bo uważa, że to on zabił jej ojca, a to był wypadek. Zarzuciła mi do tego, że to ja mam normalne życie, a to nieprawda.
-Uspokój się. Ile razy mamy ci mówić, żebyś się nie denerwowała, bo to źle wpływa na maleństwa.
-Ok, postaram się- odparła Ola i wstała z podłogi. Przeszła na krzesło, a Jaskowska podała jej szklankę wody. Po pięciu minutach była już spokojna.
-O czym chciałaś w ogóle ze mną porozmawiać?- zapytała Ola, przypominając sobie zderzenie z Renatą.
-Mam dla ciebie propozycję. Chcę twojego powrotu do służby. Nie mówię, że już teraz, tylko na przykład jak już Asia będzie do szkoły chodzić.
-Poważnie? Mogę wrócić do pracy?- spytała zaskoczona Ola. Humor poprawił się jej natychmiast.
-Tak, ale nie chcę ciebie ani na patrolu, ani w administracji. Mam dla ciebie lepszą propozycję. Co byś powiedziała, aby dołączyć do wydziału dochodzeniowo-śledczego?
-Naprawdę? Mogłabym?
-No pewnie. A i jest jeszcze jeden warunek- odparła po chwili namysłu.
-Jaki?- przeraziła się Aleksandra, bo na twarzy Jaskowskiej pojawiła się powaga.
-Pracujesz, dopóki nie poznacie płci dzieci. Potem bez protestu musisz zrezygnować z pracy- Ola uśmiechnęła się do Renaty.
-No niech będzie. Poznamy płeć dziecka i z pracą koniec. Umowa stoi- odparła Ola. Była zadowolona, że może wrócić do pracy. Przynajmniej mogła zapomnieć o tych wszystkich przykrych wydarzeniach, które się ostatnio wydarzyły.
-Kiedy Asia idzie pierwszy raz do szkoły?
-W przyszły poniedziałek.
-No to w przyszły poniedziałek zaczynasz pracę.
-Dziękuję- Olka rzuciła się Renacie na szyję. Niespodziewanie do gabinetu ktoś wszedł. Olka odsunęła się i ujrzała w drzwiach znajomą blondynkę.
-To może ja przyjdę później- odparła kobieta.
-Monika?!- Olka rzuciła się Kownackiej na szyję, jak by była małym dzieckiem.
-Nie widać? Aż tak się postarzałam?- zażartowała Monika.
-Nie no, tego to ja nie powiedziałam. Cieszę się, że cię widzę. To co? Może załatwisz, to co masz do załatwienia i idziemy na kawę?- zaproponowała młodsza koleżanka. Jeszcze kilkanaście minut temu ryczała, a teraz była w skowronkach. No ale co się jej dziwić? W końcu była w ciąży i hormony buzowały.
-Ok, to za kwadrans będę pod komendą.
-Spoko- Olka wyszła pełna energii z gabinetu Jaskowskiej.
-Pani inspektor, mam dla pani wszystkie dokumenty- Monika położyła wszystkie papiery na biurku.
-Ok, dziękuję. To jak pani zakończy szkolenie, to niech się pani do mnie zgłosi- Jaskowska wszystko przejrzała i oznajmiła, że Monika może już iść. Kobieta wyszła z gabinetu i udała się do wyjścia, po drodze witając się ze starymi znajomymi. Następnie wyszła przed komendę, gdzie ujrzała Olę, która siedziała na ławce. Podeszła do niej od tyłu i wrzasnęła jej nad uchem.
-Bo cię okradną- Olka aż podskoczyła i spojrzała się do tyłu. Zobaczyła, że jej koleżanka się z niej śmieje.
-Weź mnie nie strasz, bo zawału dostanę.
-Przepraszam. Ola, a ty jesteś samochodem? Bo ja przyjechałam tramwajem- zapytała Monika, siadając obok niej.
-Tak, muszę jeszcze po córkę do siostry Jacka podjechać- powiedziała Ola.
-Córkę?- zdziwiła się Monika.
-No tak, chodź do auta, to opowiem ci po drodze- Olka złapała Monikę za rękę i zaciągnęła do swojego auta. Wsiadły i ruszyły w stronę osiedla, gdzie mieszkają Mieszko z Anią. Po drodze Ola streściła Monice całą historię. Nie pomijając żadnego szczegółu.
-A jak ty się w ogóle trzymasz po śmierci ojca?
-Jakoś się trzymam. Nie będę ściemniać, że jest dobrze, ale staram się wrócić do porządku dziennego. Mam Jacka, Asię, dzieciaki w drodze. Zabójca taty czeka na wyrok.
-Czyli wszystko ku dobremu zmierza?
-Nie do końca- wyznała Ola, co zaskoczyło Monikę.
-Jak to?
-No bo chodzi o to, że ja nie jestem pewna uczuć do Jacka.
-Czemu? Przecież Jacek to porządny facet- oznajmiła Monika.
-Ja wiem, ale dzisiaj jak gadałam z Damianem po jego zatrzymaniu, to miałam wrażenie, że nadal go kocham. Owszem, zranił mnie, ale to uczucie gdzieś nadal we mnie tkwi.
-Olka, powiedz mi jedną rzecz. Czy gdybyś naprawdę darzyła Damiana uczuciem, to czy byłabyś w stanie spotykać się z Jackiem i jeszcze zachodzić z nim w ciążę? Bo ja nie wiem, czy gdyby umarł Artur, umiałabym się z kimś jeszcze związać. Prędzej bym w wariatkowie wylądowała- oznajmiła Monika. Chciała w ten sposób pokazać, że myślenie Oli jest błędne, że tak naprawdę do Damiana nie czuje tego, co do Jacka. Do Jacka czuje zdecydowanie więcej.
-Może masz rację. Może rzeczywiście do Damiana nic nie czuję- westchnęła Ola.
Była bardzo pogubiona w tym wszystkim. -A w ogóle, słyszałam, że Mikołaj zostanie dziadkiem- Monika nagle zmieniła temat, bo widziała, że Oli jest ciężko. Jednak nie wiedziała, że ciąża Dominiki to dla Oli również nieprzyjemny temat.
-Tak- odpowiedziała bez entuzjazmu.
-A i jeszcze jedno się miałam ciebie spytać. Czemu jak weszłam dzisiaj do gabinetu Jaskowskiej, to ty jej zwisałaś na szyi?- zapytała, przyglądając się koleżance.
-Renata mi zaproponowała, żebym do czasu, kiedy nie poznam płci dziecka, pracowała w dochodzeniówce.
-Renata?- zdziwiła się Monika. Ola co raz bardziej tego dnia zaskakiwała kobietę.
-Sama zaproponowała, skoro ma zostać babcią moich dzieci.
-Ilu rzeczy ja jeszcze nie wiem?
-Jaskowska to mama Jacka- wyjaśniła Ola, parkując na osiedlu, gdzie kiedyś mieszkał Jacek. Przed blokiem czekał już na nich Mieszko. Wtedy Ola sobie uzmysłowiła, że o jeszcze jednej rzeczy nie powiedziała koleżance, widząc zdziwione spojrzenie Moniki.
-No tak, a Mieszko to narzeczony siostry Jacka- odparła Aleksandra i wysiadła z auta. Podeszła do córki i Mieszka.
-Cześć mamo- odparła z uśmiechem Asia.
-Cześć, jak było u cioci i wujka? Byłaś grzeczna?- zapytała się dziewczynki, przytulając ją.
-Asia była niegrzeczna. To okropnie nieusłuchane dziecko. Doprowadziła ciocię Anię do płaczu- powiedział Mieszko, a Ola zmierzyła córkę wzrokiem.
-Byłam grzeczna, a wujek kłamie- odparła i cofnęła się wózkiem do tyłu tak, że najechała Mieszkowi na nogę.
-Dobra, kłamałem. Była bardzo grzeczna- Mieszko się uśmiechnął.
-Oj, to chyba wujek zasługuje na karę. Co o tym myślisz Asia?- zapytała Ola z podłym uśmiechem.
-Zdecydowanie- Asia się uśmiechnęła, a następnie zwróciła się do Mieszka- Weź mnie na ręce i zanieś do auta.
-No dobra- Mieszko złapał Asię jak pannę młodą i zaniósł do auta. Ola wzięła torbę córki i zaczęła pchać wózek w stronę auta. Włożyła rzeczy do bagażnika, a Mieszko w tym czasie upiął Asię w foteliku.
-Dzięki za przypilnowanie Asi- rzekła Ola.
-Spoko, to fajna dziewczynka. Szkoda, że tak pokrzywdzona przez los.
-Gdyby Damian nie zrobił tak jak zrobił, to by przez to nie przechodziła no i może by mój syn żył, ale dobra, to nie temat na dziś.
-Spoko, a w ogóle, słyszałem, że znaleźli zabójcę twojego ojca. Kto to?
-Agata Wysocka, moja kuzynka- odpowiedziała Ola i jak najszybciej wsiadła do auta, żeby się nie rozkleić. Odpaliła silnik i odjechała spod bloku.
-Mamo, a co to za pani?- zapytała córka Oli.
-A właśnie. To moja koleżanka Monika. Monika, to moja córka Asia.
-Mów mi Monika- Kownacaka spojrzała na brunetkę siedzącą z tyłu.
-A mogę mówić ciocia?
-No pewnie- odparła Monika.
-Asia, jedziesz do domu, do taty, czy jedziesz z nami?
-Do domu chcę. Tata mi obiecał, że jak wrócę, to pojedziemy do sklepu po nowy telefon i laptopa- odpowiedziała, a Olka się w środku zagotowała. Jacek nic z nią nie konsultował, a Asia wyskakuje jej z takim tekstem.
-No dobra- odparła Ola.
Pół godziny później były na miejscu. Jacek wyszedł po Asię i jej rzeczy. Gdy zabrał to, co miał zabrać kobiety ruszyły w stronę galerii handlowej.
-Jak wrócę do domu, to nie wiem, co ja temu Jackowi zrobię- skomentowała Ola. -Uspokój się, przecież on chce dla niej dobrze.
-No tak, ale żeby od razu z takimi drogimi prezentami wyskakiwać?- oburzyła się, ale po chwili chyba zrozumiała czym to może być spowodowane. Miał córkę, która zmarła i nie zdążył nacieszyć się byciem ojcem, a teraz mógł się spełnić w tej roli- Dobra, może trochę przesadzam- wyznała przed koleżanką i skupiła się na jeździe.
Gdy dojechały do galerii, Ola zaparkowała na parkingu podziemnym należącym do galerii i udały się na zakupy. Po dwóch godzinach buszowania po sklepie, koleżanki udały się do kawiarni. Zamówiły sobie desery lodowe i zaczęły się delektować. Ola odstresowała się po tej ciężkiej nocy. Gdy tak siedziały, Olka ujrzała swoją córkę z Jackiem i jakąś kobietą.
-Monika, trzymaj mnie, bo go zabiję- wycedziła przez zęby.
-Co się...- Monika się spojrzała w miejsce, gdzie patrzyła się Ola i sama miała ochotę podejść do mężczyzny i go uderzyć. Olka się poderwała i chciała do nich podejść, ale Monika jej zabroniła.
-Daj sobie spokój. Może to tylko jego koleżanka- odparła.
-A ja jestem Samantha Fox.
-Daj sobie spokój.
-Ja tam idę i nie próbuj mnie zatrzymywać- Olka wstała od stołu i podeszła do Jacka.
-O, mama- uśmiechnęła się dziewięcolatka.
-Hej Oleńka- Jacek chciał pocałować kobietę, ale ona się odsunęła.
-Czekam na wyjaśnienia- powiedziała stanowczo.
-Paulina, możesz zabrać Asię na chwilę.
-Nie, Aśka zostaje, a ty się tłumacz- powiedziała stanowczo. Wtedy przy nich pojawiła się Monika, która zapłaciła za zamówienie.
-Może ja zabiorę gdzieś Asię- zaproponowała, a Olka się zgodziła.
-Gadaj, kim ona jest?- powiedziała wściekła.
-Paulina to...
***
No i jak opowiadanie? Spodziewaliście się, że to jednak Agata zabiła Wysockiego? Jak myślicie, kim jest Paulina? A i co myślicieli o mieszanych uczuciach Oli? Czy wybierze Jacka, czy jednak będzie próbowała odbudować na nowo związek z Damianem? I jeszcze, czy powrót Oli do pracy coś zmieni w ich życiu?
***
Mam jeszcze jedne info. Zaczęłam pisać opowiadania o Dominice Białach na wattpadzie, ale zorientowałam się, że bez konta nie można czytać całości, dlatego przeniosłam to na bloggera.
http://historiamilosna1978.blogspot.com/
Zapraszam ;)
poniedziałek, 25 kwietnia 2016
II.13
niedziela, 17 kwietnia 2016
II.12
Następnie uklęknął przed Olą i wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko.
-Aleksandro Wysocka, czy zostaniesz moją żoną?- zapytał, a na twarzy Oli pojawiła się niepewność. Tak bardzo chciała powiedzieć "Tak", ale jakiś głosik w głowie podpowiadał jej, aby powiedziała "Nie". Zaczęła się wewnętrzna walka. Zgodzić się i potem cierpieć, czy zranić Jacka. Sama nie wiedziała. W końcu stało się coś, co wywołało zdziwienie u Jacka. Ola odwróciła się, skierowała w stronę przedpokoju, zarzuciła kurtkę i botki, a potem wyszła z domu. Jacek pozostawał w tej samej pozycji chyba przez pięć minut i dopiero po tym czasie się otrząsnął.
Ola w tym czasie zdążyła dotrzeć do celu, który sobie założyła. Był to park oddalony o jakieś trzy minuty od ich domu. Siadła na jednej z ławek i schowała swoją twarz w dłoń. Zaczęła się zastanawiać, czy zachowała się odpowiednio.
Siedziała tak z dobry kwadrans. Wtem usłyszała jakiś szelest. Miała nadzieję, że to nie Jacek, który ją szuka, a jakiś ptak, czy coś w tym stylu. Jednak nie było to ani to, ani to. Usłyszała jakieś kroki, zaczęła się rozglądać, ale nie mogła nic zobaczyć. Jakby tego było mało, latarnie nie działały. Drgnęła jak tylko usłyszała, że ktoś jest co raz bliżej.
-Ola?- zapytał męski głos. Z początku nie wiedziała czyj to głos, ale gdy dojrzała sylwetkę mężczyny, kobieta odetchnęła z ulgą.
-Możesz mnie tak więcej nie straszyć?- zapytała.
-Przepraszam, nie chciałem, żeby tak wyszło. Właściwie, co ty robisz sama w parku o tej godzinie?
-Mogłabym ciebie o to samo zapytać- powiedziała kobieta.
-Pierwszy pytałem.
-A ja nie wiem, czy chcę odpowiadać.
-Wiesz, że jestem twoim przyjacielem i powinnaś mieć do mnie zaufanie, a jak mi powiesz, to zobaczysz, że zrobi ci się lżej na sercu- odparł mężczyzna, kładąc rękę na Oli ramieniu.
-Może masz rację Mikołaj- Ola zrobiła przerwę, wzięła głęboki wdech i kontynuowała- Jacek mi się oświadczył.
-I pewnie mi powiesz, że zwiałaś mu?- Ola była ciekawa, skąd to wiedziała.
-Aż tak dobrze mnie znasz?
-Jak widać, ale czemu to zrobiłaś?
-Bo, bo- zająknęła się- bo ja się boję z nim zaręczać- wyrzuciła z siebie i po jej policzkach spłynęło kilka łez. Mikołaj nic nie powiedział, tylko przytulił młodszą koleżankę. Domyślał się, ale tylko po części, co było powodem płaczu Oli, ale z drugiej strony nie bardzo też ją rozumiał, czemu tak postąpiła. Możliwe, że to dlatego, że znał tylko jedną część historii o Damianie, tą sprzed dziesięciu lat, a nie wiedział nic o tym, co wydarzyło się dzisiaj.
-Wiesz czego się dzisiaj dowiedziałam?- Olka zadała pytanie Mikołajowi, który za pewne nie znał odpowiedzi.
-Nie wiem.
-A więc pomyśl jaka to ironia losu, że córka mojego najlepszego przyjaciela urodzi mojej córce przyrodnie rodzeństwo- zaśmiała się ironicznie. Powiedziała to Mikołajowi, chociaż Damianowi powiedziała, że on się nie dowie, ale to było pewne, że prędzej czy później wygada się swojemu przyjacielowi.
-Czekaj, czekaj. Czy ty chcesz mi powiedzieć, że to ten sam Damian, co?- Mikołaj nie skończył, bo Ola mu przerwała.
-Tak, o ten Damian. I nie wiem ile dzieci już spłodził, ale twoja córka będzie jeszcze przez niego płakać.
-Jak go w szpitalu zobaczyłam, to wiedziałem, że go kojarzę. Że ja wcześniej się nie zorientowałem- Mikołaj walnął się wolną ręką w czoło- Niech ja go tylko- Mikołaj już się podnosił, ale Ola złapała go za rękę.
-To nic ci nie da, a poza tym nie chesz chyba, żeby twoje córki odwiedzały cię w więzieniu?
-No nie- siadł zrezygnowany na swoje miejsce i między dwójką zapanowała cisza.
W czasie, gdy Ola siedziała i rozmawiała w parku z Mikołajem, Jacek prowadził jej poszukiwania. Dzwonienie w tym momencie do niej zdałoby się na nic, bo telefon jej leżał w domu. Próbował skontaktować się z Mikołajem, ale on nie odbierał. Dopiero za czwartym razem ktoś odebrał, ale tym kimś była młodsza córka policjanta. Nowak zdążył już objechać wszystkie możliwe miejsca. Został mu jeszcze tylko cmentarz. Kiedy znalazł się na miejscu, zaparkował swoje auto blisko bramy i pokierował się na grób rodziców Oli. Już z daleka dostrzegł szczupłą sylwetkę kobiety. Podszedł do niej bliżej, aby jej nie przestraszyć, jednak będąc bliżej, zgłupiał. Kobieta która siedziała na ławce przy pomniku miała długie do pasa włosy, a Ola miała krótkie.
Nieznajoma, usłyszawszy kroki, spojrzała do tyłu i ujrzała postać Jacka.
-Przepraszam, wystraszyłem panią?
-Nie- odpowiedziała i wzięła do ręki torbę leżącą obok niej. Wstała z ławki i odeszła od grobu. Jacek z początku chciał ją gonić, ale odpuścił. Wiedział, że nawet gdyby zaczął ją wypytywać, co tu robi, to nie uzyskałby żadnej odpowiedzi, bo w końcu kobieta go nie znała, a on nie znał jej. Blondyn rozejrzał się jeszcze dookoła, czy Oli gdzieś nie ma w pobliżu i wrócił zrezygnowany do domu.
Gdy dotarł na miejsce, światła się paliły, więc na pewno Ola musiała być już w domu. Jacek wprowadził auto do garażu i po zamknięciu go dobrze, udał się do domu, gdzie była już Ola. Na widok swojego partnera uśmiechnęła się znikomo.
-Szukałem cię prawie wszędzie, a ciebie nigdzie nie było. Martwiłem się bardzo- odparł, przytulając siedzącą na tapczanie brunetkę.
-Byłam w parku z Mikołajem, bo akurat spotkałam go przypadkowo. Przepraszam, że tak wyszłam bez słowa.
-Nic się nie stało Ola. A wiesz co?- powiedział Jacek i zaczął toczyć wewnętrzną ze soboą walkę. Z jednej strony chciał powiedzieć Oli o kobiecie spotkanej na cmentarzu, a z drugiej bał się. Nie wiedział nawet co to, za kobieta. Z drugiej strony mogła być kimś, kto wniesie jakiś postęp w śledztwie. W końcu podjął decyzję. Wiedział, że jak już zaczął, to musiał mówić, ale nie miał na myśli wcale tego.
-Może byśmy tak poszli na spacer nad Odrą? Wiem, że najcieplej nie jest, ale moglibyśmy sobie dziś na to pozwolić. W ogóle musimy korzystać z okazji, póki nie będziesz wyglądała jak słoń- odparł i się uśmiechnął pod nosem.
-No wiesz co? Mam focha- Ola udała obrażenie i zaczęła knuć plan zemsty. Wzięła do ręki pierwszą lepszą poduszkę, aby nią następnie rzucić w Jacka. Niebieskooki nie został jej dłużny i po chwili zastanowienia zaczął ją łaskotać. Ola zwijała się ze śmiechu, co chwilę prosząc, aby wreszcie zakończył te tortury. Gdy się tak bawili jak dzieci, zapomnieli już o tych nieudanych zaręczynach, a przynajmniej żadne z nich nie poruszało tematu. Gdy zbliżyła się północ, postanowili, że pójdą spać. Niestety ktoś im w tym przeszkodził, bo w momencie, kiedy leżeli już w łóżku ktoś zadzwonił do drzwi. Ola wstała, założyła pluszowe kapcie na wzór kota, z których Jacek lubił się nabijać i zarzuciła szlafrok. Mimo sprzeciwu Jacka, zeszła otworzyć. Jacek, bojąc się, że ten ktoś może zrobić krzywdę jego Oleńce, podążył za nią. Stanął jak wryty, gdy ujrzał Olę, do której przytulała się ta sama kobieta, którą spotkał na cmentarzu. Ola usłyszawszy kroki Jacka, oderwała się od kobiety.
-Przepraszam, że was tak nachodzę bez uprzedzenia i to o tej porze- zaczęła brunetka. Jacek mógł sobie dać rękę uciąć, że to jakaś rodzina. Miały podobne rysy twarzy i nawet ten sam kolor oczu.
-To ciebie widziałem na cmentarzu, co nie?- zwróciła się do Jacka.
-Tak- odpowiedział. Ola spojrzała się na kobietę stojącą obok niej, a następnie na Jacka, ale nie skomentowała tego, tylko przedstawiła ich sobie.
-To jest moja starsza kuzynka Agata. To mój partner Jacek.
-Ola, mogłabym z tobą pogadać w cztery oczy?- zapytała Agata, a młodsza z nich posłała mężczyźnie porozumiewawcze spojrzenie, po którym zrozumiał, że ma iść do sypialni. Gdy już go nie było, obie udały się do kuchni.
-Napijesz się czegoś?- zapytała pani domu.
-A masz coś mocniejszego?
-Wino może być?- zaproponowała Ola.
-Ok- Ola poszła po butelkę trunku alkoholowego do salonu i po chwili wróciła. Nalała kuzynce wina, a sobie soku. Siadły przy stole i nastała cisza. Agata delektowała się winem. Jednak po chwili odstawiła kieliszek i spojrzała się na swoją młodszą kuzynkę.
-Emm, bo ja nie wiem od czego zacząć.
-Może najlepiej od początku.
-Żeby to było takie łatwe. Bo, bo ja chyba wiem, kto mógł zabić twojego ojca- wyszeptała ledwo słyszalnie, ale Ola ją doskonale zrozumiała. Patrzyła na nią wyczekująco.
-Skąd to wiesz?
-Ja wtedy byłam pod blokiem twojego ojca. Przyjechałam go odwiedzić, żeby zobaczyć jak się czuje po tych wszystkich wydarzeniach. Weszłam na klatkę schodową, ale kiedy chciałam nacisnąć dzwonek, usłyszałam strzał. Szybko wyszłam z bloku, ale udało mi się dojrzeć, kto to i myślałam, że się przewidziałam, ale to był Damian- oznajmiła Agata, a Ola, która doznała szoku, wypuściła szklankę, którą trzymała w ręku. Szklanka spadła i narobiła hałasu. Jacek, który leżał w sypialni, usłyszawszy dźwięk tłuczonego szkła od razu znalazł się w kuchni.
-Co się stało?- spytał kobiety, które zbierały kawałki po szklance. Ola spojrzała się na Jacka, wypuściła kawałki, które miała w ręku i podeszła do Jacka. Wtuliła się w niego i zaczęła płakać.
-Damian zabił mojego ojca, przynajmniej tak twierdzi Agata.
-Że co?
-No tak, tylko nie chciałam ci mówić wcześniej, bo bałam się jak zareagujesz na sam fakt, że Damian żyje. Pamiętam jak przeżyłaś jego, jak się okazało rzekomą śmierć- zaczęła się tłumaczyć- Dopiero jak byłam dzisiaj, a właściwie to już wczoraj w szpitalu u koleżanki, widziałam ciebie z nim jak gadaliście.
-Dzwonię do Kapsla- oznajmił Jacek i podniósł się po telefon. Wykręcił numer do kolegi i poprosił go o przyjazd do ich domu.
-Dominika!- krzyknęła nagle Olka.
-Co?- siostra cioteczna kobiety spojrzała się na nią zdziwiona.
-Dominika, córka mojego partnera z patrolu. Ona jest w ciąży. Z Damianem. Przecież jeśli to rzeczywiście Damian zabił ojca, może zrobić coś Białachom.
-Spokojnie Ola. Uspokój się, bo zaszkodzisz dzieciom. Wątpię, żeby tak szybko zaatakował- Nowak starał uspokoić się partnerkę.
-W sumie, to masz rację.
Pół godziny później siedzieli już w salonie i rozmawiali ze swoimi kolegami z pionu kryminalnego. Opowiedzieli im całą historię i bez zastanowienia postanowili, żeby areszatować Damiana. Przesłanki były na tyle mocne, że mieli prawo do tego.
Około trzeciej dom mężczyzny został obstawiony w taki sposób, że nie było możliwości ucieczki. Ola siedziała z Jackiem, Agatą i Mikołajem, po którego zadzwoniła kobieta, w aucie i obserwowali antyterrorystów, którzy szykowali się do szturmu na dom.
-Długo będą jeszcze czekać z tym wszystkim?- Ola zapytała zniecierpliwiona tym wszystkim.
-Spokojnie Olka. Nasi atecy wiedzą, co robić- powiedział Mikołaj.
-W to nie wątpię, ale to już trwa tak długo, a ja jestem zmęczona.
-Dobra, słuchajcie. My wchodzimy do mieszkania i go zgarniamy, a wy w tym czasie macie siedzieć w aucie- usłyszeli w radiu głos dowódcy akcji.
-Ok, przyjąłem- odpowiedział Mikołaj. Wszyscy siedzieli jak na szpilkach, czekając aż wyprowadzą podejrzewanego o przestępstwo Damiana Potockiego.
Po dziesięciu minutach od komunikatu ujrzeli jak policjanci wyprowadzają skutego Damiana w kajdankach. Mikołaj wiedział, że to oznacza, że mają ruszyć w stronę komendy. Dotarli tam po jakiś dwudziestu minutach. Chwilę po nich dotarł oddział AT z zatrzymanym.
Ola udała się do pokoju przesłuchań. Udało jej się namówić dowódcę akcji, żeby mogła chwilę porozmawiać z Damianem.
Kobieta stała i patrzyła się przez okno. W oczach miała łzy. Nie mogła uwierzyć w to, co się stało.
-Ola, przyprowadziłem go- usłyszała głos swojego przyjaciela.
-Zostaw nas- powiedziała bez odwracania się.
-Ale- Mikołaj chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował- W razie co, będę obok- dodał i wyszedł. Ola obróciła się i teraz stała twarzą w twarz ze swoim byłym narzeczonym. Patrzyła na niego przez chwilę, a potem siadła na przeciwko niego.
-Możesz mi wytłumaczyć dlaczego? Po co to wszystko?- spytała łamiącym się głosem. Damian jednak nic nie odpowiadał- Czyli mi nie wytłumaczysz? Przecież wiesz, że byłam w ciąży, kochałam cię, planowaliśmy ślub, a ty ode mnie odszedłeś. W ogóle zastanawia mnie jak to było z tym wypadkiem, co wydarzył się dziesięć lat temu- Ola mówiła ze łzami w oczach. Nie otrzymała jednak odpowiedzi na swoje pytanie, dlatego nie chciała się męczyć i skierowała się po Mikołaja.
-Zaczekaj chwilę- powstrzymał ją Damian. Ola wróciła na swoje miejsce- Ja ci wytłumaczę jak to było. Z tym wypadkiem to nie było tak. To Adrian wtedy zginął.
-Ale jak to?- zdziwiła się Ola.
-Wpakowałem się w kłopoty. Chciałem was chronić, a że Adrian miał guza mózgu, nieoperacyjnego, zaproponował, że upozorujemy moją śmierć. Wziął moje dokumenty, wsiadł na mój motocykl i się zabił.
-Ale dlaczego? Dlaczego nie dałeś znaku życia. Twój syn zmarł na białaczkę, a twoja córka jest sparaliżowana. I wiesz co ci powiem? To twoja wina. A Dominikę to świadomie przeleciałeś, czy mi będziesz próbował wmówić, że nie wiedziałeś, że to córka mojego przyjaciela?
-Nie będę, przecież oboje o tym, wiemy, że wiem, kim jest Dominika dla ciebie.
-A mam jeszcze jedno pytanie- Oli na samą myśl o ojcu pojawiło się jeszcze więcej łez.
-O nie, w zabójstwo twojego ojca mnie nie wrobicie. Nie zabiłbym mężczyzny, który miał być moim teściem i był dziadkiem moich dzieci- zaczął się bronić.
-Wiesz, że nasza rozmowa nie będzie nigdzie odnotowana, dlatego mi powiedz prawdę. Na oficjalnym przesłuchaniu możesz kłamać, ile chcesz, ale błagam, powiedz mi, co robiłeś w dzień jego śmierci u niego w mieszkaniu- odparła błagalnie- To zostanie między nami.
-Chcesz wiedzieć, co tam robiłem? Dowiedziałem się, że zostałaś porwana, a potem zapadłaś w śpiączkę. Chciałem zobaczyć, co u niego i dowiedzieć się więcej o twoim stanie zdrowia. Gdy dotarłem do mieszkania twojego taty i chciałem nacisnąć na dzwonek, ale usłyszałem strzał i przerażony wyszedłem stamtąd- opowiedział jej mężczyzna swoją wersję wydarzeń.
-Nie chce mi się w to wierzyć.
-Chcesz wiedzieć, kto to zrobił? To była twoja kuzyneczka. Kiedy siedziałem w aucie, zobaczyłem jak wychodzi z bloku- Olka spojrzała zaskoczona na Damiana. Podobną wersję słyszała już tego dnia, gdy rozmawiała ze swoją kuzynką, tylko role były pozamieniane. Zwątpiła już, komu wierzyć. Zbliżyła się do Damiana i spojrzała mu głębiej w oczy. Nagle zaczęła mieć wrażenie, że zakochuje się w nim od nowa. Olka, ogarnij się. Zostawił cię samą z dwójką dzieci. Jedno przez niego nie żyje, a drugie nie może chodzić.- kobieta skarciła samą siebie w myślach. Jednak potem znowu wpatrywała się w jego brązowe oczy, które ją już kiedyś uwiodły. Do tego te zmierzwione ciemne włosy. Weź się kobieto ogarnij.- szepnął jej jakiś głosik w głowie. Ona go jednak nie słuchała. Wpatrywała się w niego jak w obrazek kilka lat temu. Damian również patrzył prosto w niebieskie tęczówki Olki. Ona jednak długo tego nie wytrzymała i wstała od biurka. Nie mogła pozwolić sobie na słabość. Miała Jacka, Asię, dzieciaki w drodze.
Ola podeszła do drzwi, otworzyła je i poprosiła, żeby zabrali Damiana, a ona udała się do swojej kuzynki. Rozmowa z jej byłym spowodowała, że była między młotem, a kowadłem. Z jednej strony Agata była jej siostrą cioteczną, z którą była bardzo zżyta, z drugiej strony Damian, z którym też ją wiele łączyło. Uwierz Damianowi.- usłyszała ten denerwujący głosik. Albo nie. To jednak Agata mówi prawdę.- kolejny raz ten głosik. Chciała też uchronić Damiana przed więzieniem. Nie chciała dziecku Dominiki odbierać ojca, a Agata była moją rodziną.
-Dlaczego to jest takie skomplikowane?- Olka walnęła dłonią w ścianę.
-Spokojnie Oluś. Uspokój się. Przecież wiesz, że nie możesz się denerwować- Jacek zamknął Olę w szczelnym uścisku.
-Łatwo ci powiedzieć. Damian zgania całą winę na Agatę i komu ja mam wierzyć?
-Przecież to nie kwestia wiary.
-Wersja Agaty jest sprzeczna z wersją Damiana. Agata to moja kuzynka i to bliska, ale Damian z kolei...
-Chwila, jak to Damian zgania winę na Agatę?- wtrącił się Mikołaj.
-Od Damiana usłyszałam tą wersję, co od Agaty, ale z zamienionymi rolami.
-To co, Agatę też aresztujemy?- zaproponował Mikołaj. Ola popatrzyła na niego jak na idiotę, ale tak naprawdę nie miała pewności, że to ona mówi prawdę. Pewne jednak było to, że zrobiło to któreś z nich, albo zrobili to razem i teraz każde z nich chce być czyste.
-Gdzie ona jest?
-Kryminalni ją przesłuchują.
-No to skoro Damiana aresztowaliśmy to ją chyba też musimy- westchnęła kobieta. -To ja idę pogadać z Kapslem- odrzekł Mikołaj i wyszedł z pokoju. Udał się pi3tro wyżej, do wydziału dochodzeniówki, a Ola z Jackiem postanowili wrócić do domu. Gdy tylko weszli do domu, Olka bez przebierania się, poszła do łóżka położyć się spać. Jacek ściągnął tylko koszulę i po chwili leżał obok Oli, która od razu się w niego wtuliła. On zasnął szybko. Ona z kolei długos się kręciła z boku na bok, nie mogąc zasnąć. W końcu około ósmej jej się to udało.
***
No i mamy podejrzanych w sprawie zabójstwa Wysockiego. Teraz pytanie tylko, które z nich mówi prawdę. Damian czy Agata. A Wy jak myślicie?
Zapraszam na kolejne opowiadanie, które mam nadzieję pojawi się za niedługo. Niby już po testach, ale czekają mnie jeszcze dwa konkursy, więc nie wiem jak to będzie.
niedziela, 10 kwietnia 2016
II.11
-Przecież ten raport...- Olka zaniemówiła, widząc podpis na papierach. Nie chodziło już jej nawet o to, że ojciec Jaskowskiej również został zabity.
-Co ten raport?- spytał Jacek, bo jeszcze nie zdążył przeczytać tych akt do końca.
-Sam patrz- Ola wskazała na prawy dolny róg kartki. Jacek wziął i spojrzał na kartkę.
-Wojciech Wysocki?- zdziwił się tak samo jak Ola.
-Mój tata prowadził tą sprawę. Czyli ten sam gościu, co zabił twojego dziadka mógł...
-Zabić twojego ojca- dokończył Jacek za Olę.
-A jak długo powinien siedzieć w tym więzieniu?
-Dwadzieścia pięć lat, czyli jeszcze mu zostało pięć lat, ale mogło być tak, że za dobre sprawowanie został wypuszczony, ale jeszcze tego nie sprawdziłem- odparł Jacek.
-Ok, ale nie możemy sprawy śmierci ojca łączyć tylko z zabójstwem twojego dziadka. Owszem, związek jakiś może być, ale trzeba też sprawdzić ludzi z mojej przeszłości- powiedziała Ola i chwilę zaczęła się zastanawiać, a potem ją olśniło- Dominika!
-Co Dominika?- Jacek spojrzał na nią jak na wariatkę.
-Za nim ją zabrało pogotowie, widziałam ją w towarzystwie moich rówieśników. Ludzi, których dobrze znam- oznajmiła.
-Może przypadek- zasugerował mężczyzna.
-Wierzysz w przypadki? Aż tak naiwny jesteś? No pomyśl, siedemnastolatka wśród ludzi, którzy mają prawie po trzydzieści lat? I to córka policjanta, który jest przyjacielem ich koleżanki?
-No masz rację. Czyli musimy uważać na siebie i Mikołaj musi pilnować córek i żony.
-Z tym drugim będzie trochę gorzej- wtrąciła Ola. Miała na myśli żonę Mikołaja, bo się nie dogadywali i mógł być problem.
-Będą musieli się dogadać- powiedział Jacek jakby czytał Oli w myślach- W ogóle co z Dominiką?
-Nie wiem, Mikołaj miał zadzwonić jak się coś dowie na temat Dominiki, ale nie dzwoni.
-A co dokładniej się stało?
-Dominika straciła przytomność i na śniegu pojawiła się krew. Wydaje mi się, że to było poronienie- odparła Ola. Jacek chciał coś powiedzieć, ale zadzwonił telefon Oli. Kobieta wyciągnęła przedmiot z torebki i zobaczyła napis "Wujek Białach". Mikołaja miała zapisanego tak samo jak Jacek. Bez zastanowienia odebrała i dała na głośnomówiący, żeby Jacek też słyszał.
-No cześć Mikołaj, co z Dominiką?- zapytała wyczekująco Ola.
-Nie wiem czy mam skakać z radości i dumy, czy płakać, że nie wychowałem córki tak jak chciałem, ale zostanę dziadkiem- odparł Mikołaj, a Ola z Jackiem popatrzyli na siebie porozumiewawczo.
-No to gratulujemy ci z Jackiem- odparła Ola.
-Czyli chrzciny wyprawiamy razem z Dominika?- zażartował Jacek.
-Jacek, proszę. Nie teraz. Olka, mogłabyś przyjechać? Dominika jak się dowiedziała o ciąży, nie chce ze mną rozmawiać i powiedziała, że usunie to dziecko- odparł Mikołaj.
-Dobra, zaraz tam będę, tylko załatwię opiekę Asi.
-Dzięki. Jesteś wielka. Wolę, żebyś ty pogadała z nią niż Kamila, bo ona pewnie będzie trzymać jej stronę, a ty na pewno nie- powiedział Mikołaj. Ola chciała rozpocząć przekomarzanie się, ale uznała to za nietaktowne.
-Przecież wiesz, że zawsze na mnie możesz liczyć i wybijemy jej z głowy to usunięcie dziecka- odparła Ola- Do zobaczenia- Ola się rozłączyła i schowała telefon do torby. Spojrzała na Jacka i oboje wybuchli śmiechem. Może było to niezbyt stosowne, ale wizja Mikołaja z wnukiem lub wnuczką była dla nich przezabawna. Groźny, umięśniony policjant z małym dzieckiem lub pchający wózek.
Kiedy już opanowali śmiech, Ola wstała z krzesła, pożegnała się z Jackiem i poszła do Jaskowskiej po córkę. Zapukała do gabinetu i po usłyszeniu zezwolenia weszła. Rozejrzała się po pomieszczeniu, ale Asi nie było.
-A gdzie Joasia?- zapytała Ola zaskoczona.
-Jako że Mieszko na chwilę obecną nie ma partnera, dostał wolne i zabrał Asię do siebie i Ani. Mają ją gdzieś zabrać, ale się nie martw. O dwudziestej z powrotem będzie w domu- oznajmiła Jaskowska. Ola się uśmiechnęła.
-Czyli mam problem z głowy, jeśli chodzi o załatwienie opieki Asi. Mam nadzieję, że będzie się dobrze bawić- odparła brunetka, zaczesując dłonią opadającą jej grzywkę na oczy- O której będziesz w domu?- spytała po chwili Ola.
-Ale przecież...- zająknęła się Renata, bo myślała, że będzie musiała szukać nowego miejsca do nocowania.
-Jesteś mamą mojego faceta, babcią moich dzieci i jak się dobrze Jacek postara, to być może i moją teściową. Chyba nie myślałaś, że pozwolę ci się włóczyć po mieście?- odparła Ola, wymieniając wszystkie 'za' mieszkania w ich domu Jaskowskiej- Poza tym dobre naleśniki smażysz- dodała Ola z uśmiechem.
-Dzięki. Będę o dwudziestej- Renata odwzajemniła gest Oli.
-Ok. A teraz jadę ratować Mikołaja z opresji- powiedziała Ola i wyszła z gabinetu Jaskowskiej. Udała się do swojego samochodu, który stał na parkingu pod komendą w miejscu, gdzie kiedyś parkował jej ojciec. Wcześniej Ola bardziej przywiązywała uwagę, ale z czasem się przyzwyczaiła. Poza tym to miejsce zawsze było puste jak przyjeżdżała, bo inni policjanci czy pracownicy KMP za bardzo cenili sobie Wysockiego, żeby móc stawać na jego miejscu.
Kobieta wsiadła do auta i ruszyła w stronę szpitala, gdzie była Dominika.
Ola na miejsce dotarła jakiś kwadrans później. Przed budynkiem stał już wysoki, łysy, dobrze zbudowany mężczyzna. Ola po zaparkowaniu auta, od razu do niego podeszła i razem udali się do jego córki, na oddział ginekologii. Podeszli do sali, gdzie leżała Dominika. Do prawej ręki miała przypięty wenflon, a do niego rurkę, w której płynęły jakieś lekarstwa, które miały za zadanie wzmocnić Dominikę. Dziewczyna leżała i wzrok miała skierowany w sufit. Lewą ręką nerwowo ściskała pościel. Ola otworzyła delikatnie drzwi i weszła na salę. Siedemnastolatka nawet nie zwróciła uwagi, że ktoś się pojawił. Dopiero, gdy Ola podeszła bliżej i siadła obok niej, nastolatka się na nią spojrzała.
-Czego tu chcesz? Ojciec cię przysłał, bo myśli, że mnie przekonasz, żebym tego nie robiła?- spytała sucho Dominika.
-Chcesz zabić własne dziecko?- Ola przeszła do próby wykonania zadania, wyznaczonego przez przyjaciela od razu.
-Co ci do tego?- dziewczyna warknęła na Olę. Kobieta nic nie odpowiedziała tylko wzięła rękę Dominiki i położyła ją na jej brzuchu.
-Po pierwsze, to aborcja w Polsce jest nielegalna. Oczywiście są wyjątki od reguły, ale to naprawdę szczególne wypadki i ty raczej się do tego nie wliczasz. Po drugie, jeśli zrobisz to u kogoś, kto nie będzie miał warunków, możesz zaszkodzić sobie jeszcze bardziej. Po trzecie, to jest jednak twoje dziecko. Ty mu dałaś życie i nie możesz teraz jemu tego zabrać. Po czwarte, wiesz ile kobiet chce zostać matkami, a nie może? One przeżywają koszmar, a ty od tak chcesz się pozbyć własnego dziecka? Po piąte, zawsze możesz oddać je do adopcji po urodzeniu- Ola wymieniała argumenty za argumentami i nawet nie spostrzegła się, że Dominika płacze- Co się dzieje?- zapytała Ola.
-Ale facet, z którym mam to dziecko, jest w twoim wieku i ma żonę- odparła Dominika.
-Spotykasz się z żonatym facetem? Dominika, czy tobie już kompletnie odbiło?- zapytała Ola. Nie wierzyła, że taka fajna dziewczyna jak ona jest na tyle głupia.
-Czyli teraz będziesz po mojej stronie?- w głosie Dominiki można było usłyszeć nutkę nadziei. Ola jednak nie miała zamiaru jej dawać.
-Nie, nie możesz. Urodzisz to dziecko, mimo wszystko. Twój tata jest wściekły na ciebie, ale w głębi duszy się cieszy. W końcu zostanie dziadkiem. Poza tym masz rodziców, młodszą siostrę. Oni na pewno cię wesprą.
-A ty?
-Co ja?
-Ty też mnie wesprzesz?
-Oczywiście.
-To mam prośbę. Pojedź do domu Damiana i go tutaj przywieź. Nie mogę się dodzwonić do niego.
-No dobra, a gdzie on mieszka?
Dominika podała Oli wszystkie potrzebne informacje i kobieta po dwudziestu minutach stała pod domem ojca dziecka Dominiki. Ola chwilę obserwowała dom, bo bała się iść do niego. W końcu się odważyła i udała się pod bramkę. Nacisnęła guzik od domofonu i zaczęła się modlić, żeby to właśnie otworzył ten facet, a nie jego żona. Jej modlitwa została wysłuchana, bo po chwili ujrzała męską, dobrze zbudowaną sylwetkę. Z daleka nie mogła dostrzec twarzy, ale gdy mężczyzna podszedł do niej bliżej, Ola pomyślała sobie, że ma jakieś zwidy.
-D...D...Damian? Ty...ty...żyjesz?- wyjąkąła, lustrując swojego rozmówcę wzrokiem. On zrobił to samo z Olą.
-Em...no...tego...Jak widać tak- zmieszał się Damian.
-Ale...ale jak to możliwe. Przecież byłam na twoim pogrzebie.
-Ja ci Ola to wszystko wytłumaczę.
-Co mi wytłumaczysz? Jak można wytłumaczyć fakt, że zostawiłeś mnie w ciąży, dwa tygodnie przed ślubem. Wiesz ile mam przepłakanych nocy? I to przez ciebie. Poza tym jesteś ojcem moich dzieci i nie tylko- krzyknęła Ola i gdyby nie dzieląca ich bramka, rzuciłaby się na niego.
-Czyim ojcem niby jeszcze jestem?
-Domninika Białach, mówi ci to coś?
-Dominika jest w ciąży?- spytał się zszokowany. Tym sposobem wydał się, a mógł jej naściemniać, że jej w ogóle nie zna.
-Tak, jest w ciąży i jest pewna, że z tobą.
-A czy ja się wypieram tego dziecka?
-No nie, a co do dzieci. To nie myśl, że wymigasz się od płacenia alimentów na Aśkę- ostrzegła Ola i skierowała się w stronę. Mężczyzna stał przy furtce i przyglądał się brunetce. Ona się odwróciła i spojrzała na Damiana.
-Jedziesz do Dominiki, czy stchórzysz?- zapytała wściekła Aleksandra.
-Chwilę, tylko kurtkę wezmę- odparł i wrócił się do domu. Ola stała i cały czas gapiła się w dom. Nie mogła uwierzyć, że jej były narzeczony, którego uważała za zmarłego, tak jak ją potraktował. Ona go kochała, a on ją zostawił. Była wściekła, ale teraz nie chodziło o przeszłość, tylko teraźniejszość. Chodziło o Dominikę, która miała w planach zrobić coś, czego żałowałaby do końca życia.
Po dwóch minutach Damian wyszedł z domu w kurtce i podszedł do auta Aleksandry. Oboje do niego wsiedli i ruszyli w stronę szpitala. Droga zajęła im kwadrans. Gdy Ola znalazła miejsce parkingowe, udali się na salę, gdzie leżała Dominika. Z jednej strony łóżka siedział Mikołaj, a z drugiej jej siostra Ania. Damian, widząc Mikołaja, stanął przy ścianie tak, żeby ten go nie dostrzegł.
-No co jest? Idź i z nią pogadaj- warknęła Ola.
-Kto z nią jest?- zapytał Damian.
-Siostra i ojciec Dominiki.
-Przecież on mi spuści manto. Ja tam nie wejdę- odparł mężczyzna- Nie mogę poczekać aż pójdą?
-Jak chcesz, ale wtedy Mikołaj dowie się, kim ty jesteś dla mnie i Asi. On jest moim przyjacielem, więc wtedy jeszcze bardziej ci się oberwie. Możliwe, że powiem też coś twojej żonie- Ola spojrzała na obrączkę Damiana- Ale jeżeli teraz tam pójdziesz, to nikt się nie dowie o moim odkryciu. No ale alimenty cię nie ominą, bo skądś muszę mieć kasę na rehabilitację NASZEJ córki- zaczęła go szantażować. I tak Mikołaj by się dowiedział, ale w tamtej chwili liczyła się dla niej Dominika.
-Nasza córka jest niepełnosprawna?- spytał Damian, chcąc w ten sposób odwlec moment konfrontacji z Mikołajem.
-Tak, a twój syn zmarł na białaczkę, ale nie zmieniaj tematu. Idziesz tam, czy nie?
-No idę, idę- odparł niechętnie i nacisnął klamkę od drzwi. Otworzył je i wszedł do środka. Ola wolała zostać na korytarzu. Siadła na krześle i schowała twarz w dłoniach. Nie wiedziała co robić. Na pewno musiała powiedzieć o tym Jackowi. Do tego ten fakt zmieniał wiele w sprawie śledztwa śmierci jej ojca. Przyszło jej do głowy, że zabójcą może być również i Damian, skoro on żyje. Ola podniosła głowę i spojrzała na to, co dzieje się na sali siedemnastolatki. Mikołaj stał przy oknie, patrząc przez nie, a Damian przytulał Dominikę. Przypomniała sobie jak to ona leżała w szpitalu, bo zemdlała, a potem dowiedziała się, że jest w ciąży. Też ją tak przytulał. Chciało jej się płakać, dlatego wyszła ze szpitala, wsiadła do auta i pojechała do domu. Gdy dotarła na miejsce, miała ochotę się upić, ale nie mogła, bo nosiła w sobie dziecko, dlatego poszła do sypialni i zaczęła płakać. Nie mogła powstrzymać łez. Do tego burza hormonów, spowodowana ciążą.
Po dwóch godzinach zasnęła na mokrej poduszce. Obudziła się dopiero o dziewiętnastej, a właściwie obudził ją Jacek, który wszedł do sypialni z tacą, na której były kanapki i herbata. Kobieta przetarła oczy i z przymróżonymi oczami popatrzyła na mężczyznę.
-Masz Ola kolację- Jacek siadł na brzegu łóżka i położył obok niej tacę.
-Dziękuję Jacuś. Kochany jesteś- odparła i dała mu całusa.
-Mamy wolny wieczór. Aśka nocuje u Ani i Mieszka. Co porobimy?- zapytał Jacek, smerając Olę po szyi.
-A twoja mama?
-Mama? Mama poszła na randkę i ma nocować u swojego kolegi.
-Kolegi?
-No tak.
-W sumie to nie mam ochoty na nic- powiedziała Ola i na jej twarzy zagościł smutek. Jacek wyczuł, że jest coś nie tak.
-Ola, stało się coś?- spytał, a Ola się rozpłakała i wtuliła do Jacka. Z początku pomyślał, że to burza hormonów, ale nie o to chodziło.
-Asia będzie miała przyrodnie rodzeństwo- oznajmiła, a Jacek spojrzał na nią jak na wariatkę. To było logiczne, skoro Ola była w ciąży, ale mężczyzna nie wiedział, że ona ma co innego na myśli.
-Wiem to- przytaknął, a brunetka pokręciła przecząco głową.
-Ale oprócz tego, że ja urodzę jej rodzeństwo przyrodnie, to Dominika również.
-Jak to?- Jacek odsunął delikatnie ją od siebie i spojrzał w jej zaszklone oczy.
-Damian, on żyje i zrobił dziecko Dominice- oświadczyła Aleksandra i się wtuliła znowu do Jacka.
-Słucham?
-To co słyszysz. Wciąż w to nie wierzę. Jak on mógł to zrobić? Ja go tak kochałam, a on mnie zostawił- Ola zaczęła się żalić, a Jackowi zrobiło się przykro.
-Niech ja no tylko namierzę tego skurwiela- uniósł się Jacek.
-Proszę, nie rób niczego głupiego. Kocham cię i nie mam zamiaru odwiedzać cię z dzieciakami w więzieniu. To już przeszłość i jedyną rzecz jaką chcę od niego, to alimenty na Asię. Nic więcej. Tylko jest jeszcze jedna rzecz. Trzeba zbadać, czy to nie on zabił mojego ojca, bo jeśli tak, to sama się z nim policzę.
-Ola, nie denerwuj się proszę, bo możesz zaszkodzić dziecku.
-Ok, postaram się uspokoić- Ola otarła łzy i wzięła kilka głębszych oddechów- Ale ja się zastanawiam, czemu on mi to zrobił?
-Ja ci nie odpowiem, ale nie myśl proszę o tym, bo mamy całą chatę dla siebie i możemy zaszaleć.
-A co chcesz robić?
-Zjedz i zejdziemy na dół. Mam coś dla ciebie- odparł Jacek i dał Oli całusa w czoło- To jest rozkaz.
-Tak jest- Ola się uśmiechnęła i wzięła się za jedzenie. Gdy skończyła, oboje zeszli do salonu, a tam do telewizora był podłączony laptop i otwarta była strona z karaoke.
-Będziemy śpiewać- oznajmił Jacek i zaczęli zabawę. Bawili się świetnie i Ola zapomniała o wydarzeniach z tego dnia. Trzeba było przyznać, że oboje mieli talent wokalny. Śpiewali głównie disco polo i tańczyli do tego. Jednak, gdy się zmęczyli, Jacek włączył wolną piosenkę, już nie karaoke, ale bardzo romantyczną. Objął Olę w talii i zaczęli kołysać się w rytm muzyki. Kiedy piosenka się skończyła, Jacek wyszedł z salonu i wrócił po chwili z powrotem.
***
Jak opowiadanie? Zaskoczeni tym, że Damian żyje? Jak się potoczy to wszystko? Co zaplanował Jacek dla Oli?
środa, 6 kwietnia 2016
II.10
Jackek obudził się o szóstej, a raczej został obudzony przez hałasy dochodzące z kuchni. I tak miał zaraz wstawać, ale te piętnaście minut, które miał jeszcze przeznaczone na sen, zostało mu odebrane. Wstał delikatnie z łóżka, żeby nie obudzić Oli. Spojrzał na słodko śpiącą brunetkę i się uśmiechnął, a następnie najciszej jak umiał, wyszedł z sypialni. Zszedł do kuchni, gdzie zastał swoją mamę, która robiła naleśniki z czekoladą. Na stole stały dwa kubki z gorącą kawą.
-Dzień dobry Jacek- odezwała się Renata, widząc swojego syna.
-Hej mamo- Jacek siadł przy stole i wziął łyka kawy. Jaskowska postawiła na stole talerz.
-Smacznego. Jedziemy razem do pracy dzisiaj?- zaproponowała, ale Jackowi się niezbyt spodobał ten pomysł.
-Nie zrozum mnie źle, ale nie chce, żeby na komendzie gadali, że jestem synem komendantki.
-Wstydzisz się własnej matki?- rozmowa zaczęła zmierzać w stronę kłótni.
-Przecież wiesz o co mi chodzi.
-No właśnie nie. Możesz mi to wytłumaczyć?!- kobieta podniosła głos na syna, nie zwracając uwagi na to, że w domu są jeszcze osoby, które śpią.
-Sama wiesz doskonale jak to jest, gdy twoim dowódcą jest rodzic- wyskoczył nagle Jacek, doprowadzając matkę do płaczu.
-Jesteś podły- Renata wstała od stołu ze łzami w oczach i poszła do pokoju, w którym spała, a w kuchni pojawiła się Ola.
-Co to za krzyki?- zapytała zaspanym głosem.
-Powiedziałem coś, co nie powinienem- oświadczył Jacek i wstał od stołu. Następnie udał się do łazienki, zostawiając Olę bez bardziej szczegółowych wyjaśnień. Wysocka siadła na krześle i wzięła jednego naleśnika.
Kiedy Jacek skończył to, co miał zrobić w łazience, udał się do swojej mamy, aby z nią porozmawiać i przeprosić za zachowanie w kuchni. Gdy wszedł do starej sypialni swojej siostry, ujrzał Renatę jak siedziała na łóżku i płakała. Blondyn siadł obok niej i objął ją.
-Przepraszam mamo, ja nie chciałem, żebyś przeze mnie płakała.
-Wiem, że nie chciałeś, tylko po prostu minęło już dwadzieścia lat od tego wszystkiego, a ja wciąż w to nie wierzę- oznajmiła spokojnie.
*Wspomnienie*
*Renata*
Siedziałam właśnie i wypełniałam papiery dotyczące prowadzonej przeze mnie sprawy w ten dzień. Mój partner z patrolu musiał się urwać wcześniej, ponieważ musiał jechać do żony, która zaczęła rodzić. Do biura wszedł mój ojciec.
-Cześć córeczko, jak tam dzień?- zapytał mnie, kładąc na moim ramieniu dłoń.
-Zdecydowanie jeden z cięższych, ale skończę to tylko i jadę do domu odpocząć- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się na samą myśl o mężu i dzieciakach, które na mnie czekają w domu.
-A może wpadlibyście do mnie i do matki na kolacje?- zaproponował mi, ale ja zmęczona służbą wpadłam na kompromis i w ostateczności umówiliśmy się, że w najbliższą sobotę przyjdziemy do moich rodziców na obiad. Tato się zgodził, pożegnał się ze mną i poszedł do siebie. Jeszcze z pół godziny posiedziałam nad raportami, a potem udałam się przebrać w prywatne ubrania, odniosłam ojcu wszystkie raporty i udałam się do swojego domu. Przywitały mnie uradowane dzieciaki oraz mąż. Ani mi, ani mojemu mężowi nie chciało się nic robić, więc zamówiliśmy jedzenie na wynos. Po jakiś dwudziestu minutach od złożenia zamówienia, usłyszałam dzwonek do drzwi, więc poszłam otworzyć. Jednak nie zobaczyłam dostawcy, a moje dwie koleżanki z pracy, które miały grobową minę.
-Wejdźcie do środka- przepuściłam je w drzwiach, a one udały się do salonu. Ruszyłam za nimi, jednocześnie myśląc, o co im chodzi.
-Bogdan, mógłbyś zabrać stąd dzieci?- zapytała Grażyna, jedna z moich koleżanek- Sądzę, że nie powinny być przy tej rozmowie.
-Możecie powiedzieć, o co chodzi?- niemal zaczęłam błagać. Niepewność to najgorsze, co może być.
-Może lepiej będzie, jak usiądziesz- tym razem to była Paulina. Zrobiłam, tak jak radziły. One siadły na skórzanej sofie, a ja siedziałam na fotelu wykonanym z tego samego materiału.
-Powiecie, o co chodzi wreszcie?- moje koleżanki wymieniły spojrzenia, a dalej nic nie mówiły.
-Twój ojciec został zabity- usłyszałam i zamarłam. Nie wierzyłam w to, co słyszę.
-Ale...ale...jak to...jak to możliwe?- wydukałam i się rozpłakałam. W salonie pojawił się mój mąż i mnie przytulił.
-Wyszedł z komendy i został postrzelony. Dwa strzały. Jeden w głowę a drugi w serce. Wykrwawił się za nim dotarła karetka. Nikt nie był w stanie go uratować. Tak mi przykro Renata- powiedziała, ale jakoś nie bardzo do mnie to dotarło. Jednym uchem wleciało i drugim wyleciało. Resztę wieczoru spędziłam płacząc w sypialni. Z mężem nie chciałam rozmawiać. Dzieciaki, które przyszły zapytać co się stało, wygoniłam z pokoju. Mąż musiał pójść spać do salonu, bo nie chciałam, żeby ktokolwiek teraz przy mnie siedział.
Na drugi dzień wstałam z zapuchniętymi, czerwonymi oczami. Na brzegu łóżka siedział mój mąż i patrzył na mnie ze współczuciem.
-Jak się czujesz Renatko?- spytał mnie z troską w głosie. Ja nic nie odpowiadałam, tylko patrzyłam tępo przed siebie- Dzwoniła twoja mama. Ma do nas przyjechać popołudniu- ja nadal nic nie mówiłam- Renata słyszysz mnie?- Bogdan tym razem złapał mnie lekko za podbródek i skierował moją twarz tak, że patrzyłam mu prosto w oczy.
-Straciłam ojca. Jak mam się czuć?- krzyknęłam i wyszłam z sypialni.
Udałam się na spacer, żeby się przewietrzyć i przemyśleć to wszystko. Przechodząc obok niektórych kiosków, widziałam gazety, które na pierwszej stronie miały zdjęcie mogego ojca i nagłówek "Komendant KMP we Wrocławiu nie żyje". Szybko wróciłam do domu.
Resztę dnia spędziłam w łóżku płacząc. Nie zrobiłam nawet obiadu dzieciom i mężowi.
Z kolejnymi dniami było mi co raz trudniej. Zrezygnowałam na jakiś czas z pracy, a smutki topiłam w imprezach. Zaczęłam zdradzać męża. Potem on mnie przyłapał. Rozwiedliśmy się, a ja w końcu wyjechałam do Stanów.
*Rzeczywistość*
*Narrator*
-Mamo, nikt nie mógł tego przewidzieć- powiedział Jacek, który jak dorósł, poznał historię, dlaczego jego dziadek nie żyje, bo z początku było tłumaczone jemu i jego siostrze, że dziadek miał zawał.
-A może to ten sam człowiek, co zabił mojego ojca, zabił Wysockiego- oświeciło Renatę.
-Ale przecież on siedzi w więzieniu. Nie był skazany na dwadzieścia pięć lat?
-Sprawdzisz to dzisiaj, jak będziesz miał chwilę?
-Sprawdzić mogę, ale nie obiecuję, że coś znajdę, a teraz zbierajmy się do pracy. To, co jedziemy razem?- zaproponował Jacek. Mama Jacka kiwnęła głową twierdząco i poszła do łazienki się ogarnąć, a Jacek zaczął się zastanawiać, czy jego mama może mieć rację. Musiał to sprawdzić, dlatego jak tylko dotarł z mamą na komendę, jeszcze przed odprawą odwiedził chłopaków z kryminalnego.
-Jacek, co cię do nas sprowadza?- zapytał Kapsel i spojrzał na Jacka.
-Chcę abyś udostępnił mi akta sprawy zabójstwa podinspektora Witolda Jaskowskiego- oznajmił Jacek bez owijania w bawełnę.
-To rodzina naszej pani komendant?
-Tak.
-Po co ci to w ogóle?
-Po prostu doszliśmy do wniosku, że te sprawy mogą się łączyć- odpowiedział Jacek.
-My, to znaczy kto?
-Możesz nie dopytywać, tylko mi dać te papiery.
-A co na to pani komendant?
-Ona o wszystkim wie. Sama mnie tu przysłała- Jacek trochę naciągnął prawdę, ale był zbyt pewny siebie i wiedział, że nie oberwie mu się od komendantki.
-Ok, jak tylko znajdę to ci to przyniosę.
-Dzięki- odparł Jacek i poszedł się przebrać. Postanowił na razie o tej sprawie nic nie mówić Mikołajowi. Wolał to załatwić sam razem z matką, aby nie narazić rodziny Białacha na niebezpieczeństwo.
Gdy był w mundurze, udał się na odprawę, a po jej zakończeniu do siebie do gabinetu, a razem z nim jego matka.
-Masz coś?- zapytała zamknąwszy drzwi.
-Wierzbicki ma mi podrzucić akta jak tylko coś znajdzie.
-Ok, a w ogóle Jacek, tak sobie myślałam i może byś namówił Olkę, żeby wróciła do pracy? Oczywiście nie na patrol, bo bym jej na to nie pozwoliła, ale chociaż za biurko.
-To znaczy ona coś ostatnio mówiła o powrocie do policji, ale najpierw chce znaleźć Asi jakąś szkołę, odpowiednią dla niej.
-Czyli zasili nasze kadry?
-Ola wspominała coś jeszcze, że chce zmienić wydział z prewencji na kryminalny- dodał po chwili.
-Nie wiem, czy na to jej pozwolę.
-A to dlaczego?- zdziwił się Jacek.
-Sama nie wiem.
-Moim zdaniem Ola marnuje się w prewencji. Mogłaby spróbować.
-Dobra, pogadamy o tym później, a teraz idę do siebie. Jakbyś coś miał, to do mnie przyjdź albo zadzwoń- młodsza inspektor opuściła gabinet syna i udała się do siebie.
Ola w tym czasie kończyła wkładać naczynia do zmywarki. Tego dnia miała dużo do zrobienia. Musiała zawieźć Asię na rehabilitację, a następnie pojechać zapisać ją do szkoły. Niestety powrót do starej szkoły był niemożliwy, bo nie była ona przystosowana dla uczniów na wózkach inwalidzkich. Około ósmej Ola zaczęła budzić córkę.
-Asiu, wstawaj- mówiła delikatnie, lekko nią ruszając. Dziewczynka po mału otworzyła oczy.
-Cześć mamusiu- uśmiechnęła się do Oli słodko. Gdy kobieta tak na nią patrzyła, to jakby widziała siebie sprzed osiemnastu lat.
-Wyspałaś się Słońce?
-Nie, bo ktoś mi przeszkodził- powiedziała z udawaną złością dziewczynka. Ola się uśmiechnęła do niej, a ona skrzyżowała ręce i obróciła głowę w drugą stronę.
-Asieńko, wstawaj. Dzisiaj idziemy zapisać cię do nowej szkoły- Olka zaczęła łaskotać dziewięciolatkę, a ona zaczęła się śmiać w niebogłosy.
-Mamo. Przestań- błagała Joasia.
-Co zjesz na śniadanie?- zapytała kobieta po chwilowej zabawie.
-Płatki z mlekiem.
-To chodź- Ola przysunęła bliżej wózek dziewczynki i pomogła jej usiąść, a potem obie udały się do kuchni. Asia zjadła śniadanie i obie uszykowały się do ośrodka rehabilitacyjnego.
Dziewczynka tam została poddana różnym ćwiczeniom, które już praktycznie znała na pamięć. Po tym wszystkim pojechały do szkoły, którą Ola wybrała dla córki, a potem postanowiły odwiedzić Jacka w pracy. Gdy przejeżdżały jedną z ulic, Ola zwróciła uwagę na pewną grupkę ludzi przy budynku, gdzie najczęściej spotykają się bezdomni i narkomani. Normalnie Ola przejechała by obok, nie zwracając uwagi na to. Mimo, że była policjantką, nigdy się nie czepiała jeżeli nie była na służbie. I pewnie tym razem byłoby tak samo, gdyby nie to, że rozpoznała kilka twarzy. Jedną z osób w tej grupce była Dominika, córka jej najlepszego przyjaciela, Mikołaja. Kolejnymi osobami rozpoznanymi przez Olę byli jej dawni znajomi. Była zdziwiona, że szesnastolatka obraca się w takim towarzystwie. Postanowiła niezwłocznie powiadomić o tym Białacha. Zaparkowała auto w takim miejscu, aby nikt jej nie zauważył.
-Mamo, czemu tutaj stajemy?- zapytała Asia, rozglądając się po okolicy.
-Muszę zadzwonić do wujka Mikołaja- odparła Ola i wykonała to. Po pięciu minutach na miejscu zjawił się Białach razem z Pawlakiem. Ola stała oparta o swoje auto. Mikołaj zaparkował tuż przed brunetką.
-Gdzie ona jest?- wyskoczył z auta jak poparzony. Widać było, że puściły mu nerwy.
-Tam- Ola pokazała zaułek- Tylko Mikołaj, błagam cię, bądź opanowany.
-Ta, łatwo ci mówić, bo to nie twoja córka- skomentował. Ola nie odpowiedziała, tylko podała Mieszkowi klucze od swojego auta.
-Posiedź chwilę z Asią- odparła i pociągnęła Mikołaja ze sobą- Tylko na nią nie krzycz. Masz być opanowany zrozumiałeś?- Olka pouczyła Mikołaja, tak jakby to ona była starsza stopniem i doświadczeniem w wychowywaniu nastolatków.
-Tak- kiwnął głową na potwierdzenie swoich słów i weszli w uliczkę, gdzie stała banda. Nie zauważyli, że w ich stronę się ktoś zbliża. Dopiero, gdy jeden z nich krzyknął "Gliniarze", zaczęli uciekać. Dominika również, dlatego Ola i Mikołaj zaczęli ich gonić. Skupili się najbardziej na córce Białacha. W końcu Olka ją dorwała.
-I po co uciekasz?- zapytała brunetka, patrząc w oczy blondynce.
-Ty chyba nie pracujesz już w policji? Nie masz prawa mnie zatrzymać!- Dominika zaczęła się szarpać, jednak Ola okazała się być silniejsza od nastolatki.
-Uspokój się Dominika- powiedziała opanowanym głosem. Mikołaj gonił jeszcze za ludźmi, którzy byli z dziewczyną, ale żadnego z nich nie dogonił, więc po odsapnięciu wrócił do Oli i Dominiki.
-Skąd ich znasz?- zapytała Ola, gdy Mikołaj stał już obok nich i patrzył gniewnym wzrokiem na Dominikę.
-Poznaliśmy się na imprezie u kumpeli.
-Dominika, ci ludzie są w moim wieku. Poza tym są bardzo niebezpieczni.
-Ty ich znasz?- zdziwiła się Dominika z Mikołajem jednocześnie.
-Nie rozmawiamy o mnie, a o tobie Dominika- Ola zwróciła się do siedemnastolatki. Jednak Dominika nie zareagowała. Zaczęła być nieobecna, a po chwili poleciała na ziemię. Gdyby nie szybki refleks Mikołaja, nadziałaby się na wystający z siatki drut. Ola wyjęła natychmiast telefon i wybrała numer pogotowia ratunkowego. Gdy skończyła rozmawiać z dyżurnym, który wysyłał karetki, zauważyła na śniegu czerwoną plamę.
-Cholera, Mikołaj. Ona krwawi- powiedziała- Ona jest w ciąży?- Mikołaj spojrzał na Olę, jak na wariatkę.
-Ona ma siedemnaście lat. O jakiej ty ciąży pierdolisz?
-To może być poronienie- oznajmiła Ola.
-Skąd to wiesz?
-Bo może kurwa jestem kobietą i znam się na takich rzeczach- wrzasnęła na Mikołaja, ale niepotrzebnie. On się martwił o córkę, a ona mu wyskakiwała z takim tekstem- Sorry Mikołaj.
-Dobra, nieważne Olka. Pomóż mi ją ułożyć w bezpiecznej pozycji- Olka wykonała polecenie. Dziesięć minut potem zjawiła się karetka. Mikołaj wsiadł do karetki i pojechał z Dominika do szpitala. Ola wróciła do Mieszka, który siedział z Asią w radiowozie i z nią rozmawiał. Olka siadła na miejscu kierowcy i wzięła do ręki radiostacje.
-Zero zero, zgłoś się do zero pięć- powiedziała.
-Olka?- spytał zdziwiony Jacek słysząc głos swojej partnerki.
-Normalnie bym coś powiedziała, ale nie mam nastroju. Słuchaj, jest taka sytuacja. Mikołaj musiał jechać ze swoją córką do szpitala.
-I?
-I co mamy teraz zrobić?
-Powiedz Mieszkowi, niech wraca na bazę- odparł Jacek- Coś wymyślimy.
-Ok, przyjęłam. Bez odbioru- Ola odłożyła szczekaczkę na miejsce.
-Słyszałeś Mieszko?- zapytała Olka.
-Tak.
-Mamo, a mogę jechać z wujkiem?- zapytała Asia, która siedziała z tyłu na siedzeniu.
-Może z tobą jechać?- spytała Ola.
-No jasne- Mieszko się uśmiechnął do dziewczynki.
-To ja idę do swojego auta. Spotkamy się na komendzie- powiedziała Ola i wysiadła z auta. Mieszko się przesiadł na miejsce kierowcy i pojechał na komendę. Ola ruszyła zaraz za nim. Długo udało jej się jechać za nim, ale na światłach stała dwa razy i Mieszko dotarł szybciej na komendę.
-Wujek, mój wózek został u mamy w samochodzie- powiedziała Asia. Mieszko spojrzał się na dziewczynkę i westchnął.
-Trudno, wezmę cię na ręce i zaniosę do taty- odparł i wysiadł z auta. Wziął na ręce Asię i udali się do środka komendy. Szybko się znaleźli w biurze Jacka.
-Asia? A co ty tutaj robisz?- zapytał Jacek, widząc córkę na rękach przyszłego szwagra- I gdzie masz mamę?
-Mama jechała za nami, bo ja chciałam jechać radiowozem. Zgubiła się gdzieś na skrzyżowaniu- oświadczyła Asia.
-Posadź ją na krześle- Jacek poprosił Mieszka, a on to zrobił. Dziewięciolatka zaczęła z nudów coś klikać w komputerze i nagle krzyknęła. Jacek momentalnie podszedł do biurka i widząc w co weszła Asia, zablokował komputer.
-Chciałam tylko pograć- zaczęła się tłumaczyć.
-Dobra, nie grzeb mi tutaj, bo babcia będzie krzyczała- Jacek chciał postraszyć Asię Jaskowską, ale ona się nie bała.
-Tato, daj sobie spokój. Mam dziewięć lat. Nie popsułabym ci nic. Niechcąco na to kliknęłam.
-No ok- Jacek się zlitował i odblokował jej komputer. Piętnaście minut później zjawiła się Ola z wózkiem Asi.
-Możesz wyjaśnić mi, co się stało?- spytał Jacek, gdy pocałował Olę na przywitanie.
-Asia, zawiozę cię do babci, bo chce z twoim tatą pogadać- odparła i pomogła przesiąść się jej na wózek. Zaprowadziła ją do Jaskowskiej, a potem wróciła do Jacka, który rozmawiał z Kapslem, który przyniósł mu akta sprawy, o które prosił. Ich kolega szybko się ulotnił i zostawił ich samych.
-Co tam masz?- zapytała Ola, zaglądając. Jacek szybko schował to.
-Nic takiego.
-Jak nic takiego? Pokaż mi.
-Ale Ola...- nie udało mu się jej powstrzymać. Po chwili Ola siedziała po drugiej stronie biurka i przeglądała papiery. Czytała je bardzo uważnie, skończywszy, spojrzała na Jacka.
-...
***
No hej! I jak kolejne opowiadanie? W tym opowiadaniu było trochę o Jaskowskiej. Jak myślicie, jak Ola zareaguje na przeczytane akta? Czy rozwiązanie sprawy Wysockiego jest co raz bliżej? I jak myślicie, co stało się Dominice?
niedziela, 3 kwietnia 2016
II.9
-No więc pani Aleksandro, wyniki wskazują na to, że jest pani w ciąży- oznajmił im doktor, a na twarzach pary pojawił się szeroki uśmieh- Zaraz przyjdzie pani ginekolog i wykona pani USG ciążowe- dodał i odszedł. Jacek mocna przytulił Olę i odruchowo położył dłoń na brzuchu Oli.
-Czy ty to słyszałaś? Będziemy mieli dziecko- powiedział uradowany Jacek. Ola jednak nie bardzo podzielała jego entuzjazmu. Oczywiście sam fakt, że jest w ciąży był dla niej dobrą wiadomością, bo to nie nowotwór, ale ją trapiło jednak co innego. Bała się o swoje jeszcze nienarodzone dziecko, tak samo jak o Jacka i Asię, bo cały czas nie wiedziała, kto zabił jej ojca. Jeszcze do czasu, kiedy wszystko wskazywało na samobójstwo, nie bała się aż tak. Teraz wiedziała, że jej ojciec został zamordowany i morderca może dokonać kolejnego zabójstwa. Od czasu listu, który dostał się w ręce Mikołaja, nic nie dostała, ale była pewna, że wkrótce znowu się coś wydarzy, co zakłóci jej spokojne życie, bo zawsze gdy coś szło po jej myśli, inne rzeczy legły w gruzach.
-Olka, wszystko w porządku?- zapytał Jacek, widząc zamyśloną ukochaną.
-Tak, jak najbardziej- odpowiedziała, chociaż to nie była prawda. Nie chciała jednak martwić Jacka. Po chwili na sali segregacji pojawiła się pani ginekolog, która kazała Oli usiąść na wózek i razem z Jackiem udali się do jej gabinetu, aby po raz pierwszy ujrzeć swoje Małe Szczęście. Ola położyła się na kozetce przystosowanej do ciążowego USG, a następnie lekarka kazała podwinąć jej bluzkę i na jej brzuch nałożyła zimny żel. Następnie zaczęła jeździć po jej brzuchu specjalnym urządzeniem.
-Czwarty tydzień, zagnieżdżenie prawidłowe, posłuchamy jeszcze bicia serduszek- oświadczyła ginekolog i po kilku kliknięciach na komputerze było słychać serduszko dziecka- To pani pierwsza ciąża?- zapytała po chwili lekarka. Ola była jednak zapatrzona w monitor, do tego jak usłyszała serduszek wyłączyła się kompletnie.
-Ola, pani się ciebie coś pytała?- szturchnął ją Jacek i dopiero wtedy kobieta się ocknęła.
-Może pani powtórzyć?- poprosiła Ola. Lekarka się uśmiechnęła do kobiety.
-Pytałam, czy to pierwsza pani ciąża?- powtórzyła.
-Tak, dziewięć, a właściwie już prawie dziesięć lat temu urodziłam bliźniaki- oświadczyła.
-No to tym razem pani również trafiło się podwójne szczęście- uśmiechnęła się do Oli i Jacka, a oni patrzyli na siebie zaskoczeni. W oczach Oli można było dostrzec jednak niepewność.
-Proszę pani, a jeśli jedno z moich pierwszych dzieci chorowało na białaczkę, to te dzieci też mogą zachorować?- zapytała po chwili Aleksandra. Lekarka spojrzała na nią i zaczęła się zastanawiać nad odpowiedzią.
-Nie wiem. Zawsze jest jakaś szansa, ale zobaczy pani. Wszystko będzie dobrze. Niech się pani nie martwi na zapas, a teraz proszę się wytrzeć- pani ginekolog pocieszyła Olę i podała jej ręcznik papierowy. Ola wykonała prośbę.
Dwie godziny później
Lekarz uznał, że nie ma co trzymać Olki w szpitalu i ją wypuścili. Ginekolog ostrzegła tylko, żeby na siebie uważać. Do domu wracali w ciszy. Gdy dotarli na miejsce, mama Jacka siedziała na kanapie w piżamach i oglądała telewizję.
-Wróciliśmy- krzyknął mężczyzna, rozbierając się. W przedpokoju natychmiast zjawiła się Renata.
-Ciszej, Asia już śpi. I jak się czujesz Ola?- zapytała z troską w głosie jak nigdy.
-Dobrze, ale zjadłabym lody z truskawkami i bitą śmietaną- wypaliła, a mama Jaskowska spojrzała się na nią podejrzanie.
-Po pierwsze jest dwudziesta pierwsza, a po drugie mamy środek zimy- oznajmiła być może przyszła teściowa Oli- Co ci w ogóle powiedział lekarz?
-Mam na siebie uważać i tyle- powiedziała obojętnie. Nie chciała na razie się chwalić ciążą, jednak nie zdążyli ustalić tego faktu z Jackiem.
-Będziemy mieli bliźniaki- powiedział radośnie, a Ola go skarciła wzrokiem. Na twarzy Renaty pojawił się ogromny uśmiech.
-Gratuluję wam dzieci- oświadczyła i przytuliła najpierw syna, a potem być może przyszłą synową- Który to tydzień?
-Dopiero czwarty- odpowiedziała zarumieniona Ola.
-Jacek, jestem z ciebie dumna- rzekła Jaskowska i na twarzy Jacka również pojawiły się rumieńce- To jak to uczcimy? Ola szklanka soku, a my lampka szampana?- zaproponowała im kobieta.
-Może być- odparła Ola i poszli w trójkę do salonu. Jacek wyjął szampana oraz lampki, a Ola poszła sobie po sok do kuchni. Kiedy już wypili za ich zdrowie, Ola poszła przygotować Renacie łóżko w starym pokoju Ani, który stał nietknięty, odkąd kobieta się wyprowadziła, a Jacek poszedł się myć. Gdy Ola zakładała pościel na kołdrę, do pokoju weszła matka jej partnera.
-Ola, mogłabym się ciebie o coś zapytać?- kobieta siadła na krześle stojącym przy starym biurku Ani. Ola, która skończyła akurat ścielać łóżko, siadła na nim.
-Może pani zapytać, ale nie obiecuję, że odpowiem.
-Ola, po pierwsze to mów mi Renata, bo staro się czuję, a po drugie, to mogłabyś mi opowiedzieć jak to było? Chodzi mi o Asię- powiedziała delikatnie, aby nie urazić Oli.
-Zaszłam w ciążę, mając osiemnaście lat. Miałam narzeczonego, który zginął w wypadku. Urodziłam bliźniaki. Chłopca i dziewczynkę. Pierwsze miesiące dawałam radę, ale potem już nie...- Ola opowiedziała dokładnie to samo, co Jackowi. Jaskowska siedziała i słuchała Oli. Nie przerywała jej. Gdy już wysłuchała do końca, zabrała głos.
-Moją synową potrącił samochód, gdy była z dzieckiem na spacerze.
-Wiem. Jacek opowiadał.
-Podziwiam was Ola. Mimo takiej tragedii ułożyliście sobie życie. W ogóle planujecie ślub?- zapytała Renata, ale od odpowiedzi wybawił ją Jacek, który wszedł do pokoju.
-Idziesz się myć Ola?
-Tak Jacek, już idę- Ola wstała z łóżka o z rumieńcami na policzkach wyszła z pokoju.
-A ona co taka speszona?- mężczyzna zwrócił się do mamy.
-Pytałam się, czy planujecie ślub. Chyba nie chcecie czekać do czasu, gdy się wam dziecko urodzi.
-To skomplikowane. Widzisz jak teraz wygląda nasza sytuacja. Asia wylądowała na wózku, rehabilitacja kosztuje. Do tego wydaje mi się, że dla Oli to jednak za wcześnie.
-A propo Asi. Mam znajomą w Stanach Zjednoczonych. Ona pracuje tam w klinice neurologii w Los Angeles, która szczyci się najlepszymi osiągnięciami.
-Do czego ty zmierzasz?- wtrącił jej syn.
-Chodzi o to, że możnaby było pogadać o przypadku Asi. Może jest dla niej szansa, że jeszcze stanie na nogi. Ona ma dopiero dziewięć lat. Całe życie ma spędzić przyklejona do wózka? To urocza dziewczynka z wielkimi ambicjami jak na swój wiek.
-Ale mamo, to Stany. Nas nie stać na taką podróż. Utrzymujemy się z jednej pensji. To nie takie łatwe. Lot samolotem, zakwaterowanie, do tego koszty jakie pewnie trzeba pokryć w klinice. Poza tym spodziewamy się dzieci- Jacek zaczął wyliczać minusy tego pomysłu.
-A ktoś powiedział, że to ma być teraz? Najpierw uzbieramy pieniądze, a potem się zobaczy. A co do zakwaterowania, to moje mieszkanie stoi puste- oznajmiła.
-Zobaczymy mamo, a teraz idę do Oli- powiedział usłyszawszy otwieranie się drzwi jednego z pomieszczeń na piętrze- Dobranoc.
-Dobranoc- powiedziała Renata i się położyła, a Jacek udał się do swojej ukochanej. Ola leżała już w łóżku. Jacek położył się obok niej i jego ręka powędrowała od razu na jeszcze nie widoczny brzuszek.
-Jak myślisz będą dziewczynki, chłopcy, czy chłopak i dziewczyna?- zapytała Ola, kładąc się na lewym boku, tak, że leżała twarzą twarz z Jackiem.
-Nie ważne jaka będzie płeć dzieci i tak będę szczęśliwy. Najważniejsze, żeby urodziły się zdrowe i piękne jak ich mama.
-Czyli jednak dziewczynki byś chciał? A może będą przystojni jak ich tatuś?
-Czyli widzę, że tobie chłopcy?
-Córkę już mamy, ale z kolejnych również będę szczęśliwa.
-A ja będę szczęśliwy jak będą również chłopcy, bo mężczyzna ma w życiu trzy...- Ola się zaczęła śmiać.
-Tak, tak, trzy cele. Zasadzi drzewo, zbudować dom oraz spłodzić syna. Znam to Jacek- Olka przejechała dłonią po klatce mężczyzny.
-Kocham cię- szepnął kobiecie do ucha i ją pocałował.
-Ja ciebie też Jacuś- wtuliła się w niego i oboje poszli spać.
***
Przepraszam, że takie krótkie, ale nie chciałam Was trzymać w niepewności. Jak wam się podoba? Zadowoleni, że Ola w ciąży? A i chcę abyście napisali w komentarzu jaką każde z dzieci ma mieć płeć. Niech decyzja należy do was.