-Czy moglibyśmy porozmawiać o moim ojcu?
-No jasne, wejdź do środka- Jacek wpuścił córkę znajomego do mieszkania. Zdjęli buty i weszli do salonu.
-Napijesz się czegoś?- zapytał Jacek z grzeczności.
-Białach?!- powiedziała zdziwiona Monika, widokiem kolegi.
-Nie, święty Mikołaj- odpowiedział opryskliwie.
-Z kim się szarpałeś?- zapytał Krzysiek, starając się opanować emocje, bo i tak znał odpowiedź.
-Z ojcem Olki.
-Z Wysockim? Czy ty kompletnie zwariowałeś? Co ci strzeliło do głowy?
-Przepraszam, czy ja mogę wracać do swoich obowiązków?- przerwał ochroniarz.
-Tak, oczywiście- rzekła sierżant sztabowa.
Ochroniarz odszedł, a Monika kontynuowała rozmowa z Mikołajem.
-To powiesz co się stało?
-Zakochałem się, to się stało, ale co mi po tym, jak kobieta, w której zakochałem się na zabój ma faceta?- Mikołaj zaczął się unosić i już miał złapać Monikę za kamizelkę, ale Krzysiek stanął przed nią, żeby ją obronić.
-Dobra, ja idę pogadać z Wysockim, a ty zaprowadź Mikołaja do radiowozu.
Tak jak Monika zarządziła, tak też zrobili.
Na dworcu w Szczecinie.
-Nareszcie na miejscu- odetchnęła Ola, wysiadając z pociągu.
-Jestem wykończona tą podróżą- powiedziała Emilia.
-Ja również. Widzisz gdzieś swoją siostrę?
-Tak, tam stoi- Emilka wskazała blondynkę, ubraną całą na czarno. Stała przy wejściu na peron. Podeszły do niej. Emilia przytuliła się mocno do siostry, której dawno nie widziała. Po chwili przestały się przytulać i Emilia przedstawiła Olę swojej siostry.
-Natalia, poznaj Olę. Moją przyjaciółkę.
Kobiety się przywitały, a potem poszły do samochodu i pojechały do mieszkania Natalii.
Wrocław, KMP
-Monika, ale zrozum, ja ją kocham i nie pozwolę, żeby była z Jackiem!
-Ale doszło do szarpaniny, a Wysocki złożył zeznania i nie ma zamiaru ich wycofywać, a ja nie mam zamiaru go namawiać do wycofania. Zasłużyłeś sobie- rzekła Monika.
-A nie możesz przymknąć oko na tą sprawę? Ja ci zapłacę- Mikołaj sięgnął po portfel.
-Czy ty proponujesz mi łapówkę? Chyba się zapędziłeś- Monika traciła już do niego cierpliwość- Wstawaj, idziemy do Kobielaka. Może jak posiedzisz na dołku to sobie wszystko przemyślisz.
Sierżant sztabowa zaprowadziła kolegę do ich profosa. Jego mina była bezcenna jak zobaczył aspiranta, którego przyprowadziła policjantka. Zostawiła go pod opieką Adama i poszła do Jacka, który poprosił ją o zdanie relacji po przesłuchaniu.
-No i co z nim?- zapytał Jacek, jak tylko zobaczył koleżankę.
-Daj spokój. Masakra. Nic do niego nie dociera. Cały czas powtarza, że kocha Olę, jakby się zaciął- powiedziała, siadając na przeciwko kolegi.
-Ma szczęście, że jestem opanowanym człowiekiem, bo inaczej źle to dla niego by się skończyło. Przecież to jest chore. On nie rozumie, że ona jest ze mną?
-No jakoś mu trudno się z tym pogodzić, ale ja nie wnikam w wasze sprawy prywatne. Idę lepiej do Krzyśka.
Monika już wychodziła z gabinetu, ale Jacek ją jeszcze zatrzymał.
-Monika, poczekaj. Możemy chwilę porozmawiać?- zapytał dyżurny.
-O co chodzi?
-Chodzi o Olę, ale obiecaj, że nikomu o tym nie powiesz, a już w szczególności Oli, że wiesz o tym- powiedział Jacek. Monikę trochę to zdziwiło i zaczęła coś podejrzewać.
-Zdradziłeś Olę?
-Nie, nigdy w życiu. Ola prosiła mnie, żeby nikomu nie mówić, ale muszę to powiedzieć, bo nie wiadomo co Mikołajowi przyjdzie do głowy. Chodzi o to, że Ola jest w ciąży.
Monika się uśmiechnęła.
-No to moje gratulacje- uścisnęła kolegę. - Dziękuję, ale ja się boję, że on będzie mógł coś zrobić Oli.
-Oczywiście nikomu nie powiem, ale będę miała to na uwadze. A słuchaj, pani Zosia kazała ci przypomnieć, że masz do niej przyjść po pracy.
-Pamiętam. Dobra, idź do Krzyśka. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
Monika wyszła z pokoju Jacka, a on westchnął tylko. Zastanawiał się, do czego zdolny jest jeszcze Mikołaj. Najpierw ta akcja ze śledzeniem, potem rozwalił mu nos, teraz ta szarpanina z Wysockim. Miał nadzieję, że Oli nic nie zrobi. Z tych zamyśleń wyrwała go awantura na korytarzu. Wyszedł, żeby zobaczyć co się dzieje.
Szczecin, dom Natalii
Natalia właśnie pokazała, gdzie Emilia i Ola będą spały. Zeszły do kuchni, żeby coś zjeść i napić się kawy. Gdy Natalia zalewała kawę, zadzwonił domofon. Emilia postanowiła, że pójdzie i otworzy. Przed bramą zobaczyła swojego ojca. Wyszła do niego się przywitać.
-Cześć tato- powiedziała, przytulając się do niego. Dawno go nie widziała.
-Cześć Emilka. Co u ciebie? Jak się czujesz po tym wszystkim?
-Fatalnie. Jeszcze miałam problem z komendantem.
-A mówiłem córciu, pojedź ze mną...- Emilia nie dała mu skończyć i wyrwała się z jego objęć.
-Nawet w takiej sytuacji musisz mi docinać z powodu mojej pracy. Jak zwykle masz tym problem.
Emilia odwróciła się na pięcie i poszła do domu, zotawiając ojca samego w ogrodzie. Poszła do pokoju, w którym miała spać i rzuciła się na łóżko. Ola i Natalia popatrzyły na siebie zdziwione, ale siostra Emilii wiedziała co jest grane.
-Ola, idź do Emilki, a ja pójdę pogadać z ojcem- zaproponowała Natalia.
Natalia wyszła przed dom, a Ola poszła do koleżanki.
-Musiałeś, oczywiście musiałeś- zaczęła narzekać na ojca- Jak zwykle musisz się czegoś przyczepić.
-Natalia, ale o co ci chodzi?- Roman udawał zdziwionego.
-Emilia teraz zamknęła się w pokoju i płacze przez ciebie. Znowu się przyczepiłeś jej pracy? Prawda?
-Ale ona powiedziała, że miała problem z komendantem.
-Wiesz co? Chociaż teraz mógłbyś odpuścić. Zastanów się nad tym, a jak już sobie wszystko przemyślisz to z nią pogadaj.
-Może masz rację. Dobra, idę z nią pogadać.
Ojciec kobiet wszedł do domu i udał się do pokoju Emilii. Zapukał delikatnie. Drzwi otworzyła Ola.
-Czy mogła by nas pani zostawić samych?- zapytał.
-Nie wiem, czy Emilia chce z panem rozmawiać- spojrzała na koleżankę.
-Zostaw nas samych- poprosiła Emilia.
Ola opuściła pokój koleżanki i poszła do siebie. Wzięła swój telefon do ręki i wykręciła numer do Jacka. Po kilku sygnałach odezwał się głos w słuchawce.
-Cześć Oleńka. Jesteście już w Szczecinie?
-Tak, a co u ciebie?
-Daj spokój- powiedział załamany.
-Co jest grane?
-Mikołaj pojechał do szpitala, do twojego ojca i się pokłócili. Mikołaj zaczął szarpać ojca, no i w końcu wylądował na dołku.
-A co z ojcem?- zapytała Ola zszokowana tym wszystkim.
-Z twoim ojcem wszystko w porządku, z tego co Krzysiek powiedział. Za pół godziny jadę do niego, to z nim pogadam. A w ogóle jeszcze przyszła tutaj Dominika i zaczęła się awanturować, ale Monika ją uspokoiła.
-Ale co mu strzeliło do głowy? Czy on się kiedyś opamięta?
-Nie wiem skarbie, ale wiem jedno, muszę kończyć. Jak wrócę od twojego ojca, od razu do ciebie zadzwonię. Buziaczki, papa.
-Papa Jacuś- powiedziała i się rozłączyła. Zaczęła płakać. Zastanawiała się jak Mikołaj mógł pojechać do szpitala, do jej ojca i zrobić awanturę. Porażka. Z tego zamysłu wyrwała ją Natalia. Chciała powiedzieć jej tylko, że jadą załatwić sprawy związane z pogrzebem i czy chce jechać z nimi.
-A Emilia się dogadała z ojcem?- zapytała Ola.
-Tak, pogodzili się, ale znając ich nie na długo. Jestem pewna, że wieczorem znów się pokłócą, ale nieważne. Dobra, my jedziemy. Jak będziesz, głodna to sobie coś zrób do jedzenia. A i jakby co, to jeszcze jedna para kluczy jest w pierwszej szufladzie komody, na której stoi telewizor.
-I tak nie mam zamiaru nigdzie iść. Muszę się przespać.
-Dobra, to my jedziemy. Będziemy za godzinę.
Emilia, Natalia i ich ojciec pojechali na miasto załatwiać sprawy, a Ola w tym czasie poszła spać.
Wrocław, szpital, w którym leży Wysocki
-Dzień dobry panie komendancie- Jacek podał rękę Wysockiemu, a potem postawił na stoliku reklamówkę od pani Zosi.
-Cześć Jacek. Co tam przyniósłeś?
-Pani Zosia przygotowała dla pana pierogi, rosół, gołąbki- zaczął wymieniać Jacek.
-Dzięki.
-Niech pan podziękuję pani Zosi. A w ogóle jak się pan czuje po tej sprawie z Mikołajem?- zapytał swojego szefa i za razem ojca swojej partnerki.
-W miarę, ale on wpadł w taką furię, że trzech ochroniarzy musiało go obezwładniać. Dobrze, że siedzi teraz w areszcie. Mam nadzieje, że nic nie zrobi Oli po wyjściu.
-Niech no tylko spróbuje, to mnie popamięta.
-Jacek, dziękuję ci, że się opiekujesz moją córką. W ogóle myśleliście o dzieciach, ślubie?
Wysocki trochę zawstydził tym pytaniem Jacka.
-Jeszcze nie rozmawialiśmy. Chcemy sobie dać czas. Nie bardzo jesteśmy jeszcze na to gotowi.
-Przepraszam za to pytanie- powiedział, widząc zakłopotanie partnera swojej córki.
-Nic się nie stało. Przepraszam, ale muszę się zbierać. Jeszcze muszę jechać do sklepu i zadzwonić do Oli. Do widzenia.
-Do widzenia Jacek.
Jacek wyszedł ze szpitala, pojechał do sklepu, a potem do domu. Gdy doszedł już do swojego mieszkania, zobaczył, że ktoś na niego czeka. Był bardzo zdziwiony.
Nareszcie skończyłam. Jak myślicie, kto odwiedził Jacka?
Była 5 rano.
Olę i Jacka obudził budzik. Wstali i zaczęli się szykować. O 6 musieli być po Emilkę, żeby zdążyli na pociąg. Zjedli szybkie śniadanie, Ola zrobiła lekki makijaż i się ubrali. Aleksandra sprawdziła jeszcze, czy ma wszystko i Jacek wziął jej walizkę i zniósł do samochodu. Ola pogasiła światło w mieszkaniu, zamknęła je i zeszła do samochodu. Ruszyli w stronę osiedla, gdzie mieszka Emilia. Dostrzegli ją jak czekała na nich pod blokiem. Podjechali bliżej. Jacek wysiadł z auta i wziął od Emilii jej bagaże, a Emilka wsiadła do auta. Kierowca zatrzasnął bagażnik i wrócił na miejsce. Odpalił samochód i ruszyli w stronę dworca. Po 15 minutach byli już na miejscu. Wysiedli z samochodu, Jacek podał paniom walizki i odprowadził je na peron, z którego odjeżdżał pociąg.
-Tylko uważaj na siebie Oluś- powiedział z troską Jacek.
-Oczywiście skarbie, że będę uważać na siebie. I pojedź dzisiaj do mojego ojca. A i jeszcze jedno, nie mów nic mu wiesz o czym. Nikomu o tym nie mów- powiedziała Ola przytulając się do Jacka.
-Dobrze kochanie, dzisiaj pojadę do twojego ojca. Mam mu coś zawieźć?
-Po pracy idź na stołówkę do pani Zosi, ma coś zrobić do taty. A i zabierz z domu mój wniosek o urlop. Leży na komodzie.
-Ok, nie zapomnę. Będę za tobą tęsknić- powiedział całując Olę.
-Ja za tobą też. Ale za kilka dni się zobaczymy- Ola przytuliła się mocno do Jacka i w tej chwili nadjechał pociąg. Pożegnali się i Emilia z Olą wsiadły do pociągu. Kiedy pociąg ruszył Ola wypatrywała jeszcze, czy Jacek stoi. Mężczyzna stał, Ola pomachała mu, a zaraz potem zniknął jej z oczu. Usiadła na miejscu i wyjęła z torby książkę. Emilia spojrzała na Olę, która się uśmiechała.
-Ale ci zazdroszczę- westchnęła Emilka.
-Czego?
-No bo masz faceta, który cię kocha. Mi jakoś nie jest pisane mieć chłopaka. Za każdym razem trafiam na drani- westchnęła Emilka, przypominając sobie jakie piekło przechodziła.
-Ty nawet nie wiesz co ja przez facetów przechodziłam. Jeden to mnie prześladował tak, że dostał od Mikołaja. Ale ty też znajdziesz swojego amanta- powiedziała, obejmując przyjacielsko koleżankę. Emilka się uśmiechnęła. Już miała coś powiedzieć, ale przerwał im dzwoniący telefon Oli. Aleksandra zaczęła szperać w torebce i po chwili go wyciągnęła. Dzwonił Mikołaj, ale ona nie odebrała, bo nie miała ochoty z nim rozmawiać, za to co zrobił Jackowi.
-Czemu nie odebrałaś?- zapytała Emilka z ciekawości, widząc, że humor jej się popsuł.
-Nie ważne- odpowiedziała i wróciła do czytania książki, ale Mikołaj nie odpuścił i znowu próbował się do niej dodzwonić. Ola w końcu odebrała.
-Pilne to?- zapytała nie witając się w ogóle.
-Ola musimy pogadać. Moglibyśmy się spotkać?
-Nie, bo nie ma mnie we Wrocławiu. O czym chciałeś pogadać?
-Ola, bo ja wcale nie chciałem rozwalić mu tego nosa. Chciałem tylko, żeby się od ciebie odczepił- zaczął Mikołaj.
-Ale się ode mnie nie odczepi i to na wiele lat. Nie możesz zrozumieć tego, że my się kochamy nawzajem?- Olę zaczynało już irytować zachowanie Mikołaja. Zachowywał się gorzej niż licealista.
-Ale ty powinnaś być ze mną- Mikołaj dalej próbował namówić Olę, do zerwania z Jackiem.
-Nie, nie powinnam. Czy to już wszystko?- zapytała.
-Co on ma takiego, czego ja nie mam? Co? Możesz mi powiedzieć?
-Zrozum, ja go kocham i nikt nie stanie na drodze do naszego szczęścia.
-Tak, a ja? Zdziwisz się. Przekonasz się. Pożałujecie tego oboje- powiedział pewny siebie Mikołaj.
-Przesadziłeś. Nie dzwoń do mnie więcej- Ola rozłączała się. Schowała telefon do torby i popatrzyła przez okno. Emilia wyczuła, że jest coś nie tak.
-Kto to dzwonił?- zapytała Emilka.
-Nie ważne- odpowiedziała przygnębiona Ola.
-Mamy ze sobą spędzić kilka godzin w tym pociągu. Może warto, żebyśmy zaczęły ze sobą rozmawiać.
-Ale ty masz swoje problemy, a ja nie chce ci zaprzątać głowy głupotami.
-Ola, widzę, że coś się dzieje. Co jest grane? Kto do ciebie dzwonił? Jak mi powiesz, na pewno będzie ci lżej.
-Mikołaj, chciał, żebym zostawiła Jacka w spokoju i że powinnam być z nim, a jak nie to, tego pożałujemy. Zaczynam się bać Mikołaja. Ostatnio nawet mu nos rozwalił. Nie wiem co robić- Ola się rozpłakała i przytuliła do koleżanki, która siedziała obok. Bała się o swojego ukochanego, że może mu się coś stać, że Mikołaj może mu coś zrobić i zostanie sama z dzieckiem. Zastanawiała się, co może zrobić w tej sprawie, żeby uchronić Jacka przed Mikołajem. Gdyby nie to, że jej ojciec leży w szpitalu, sprawa byłaby o wiele prostsza, ale z Kwiecińskim nic nie uda jej się załatwić.
-Ola, nie płacz. Mikołaj to rozsądny facet i pewnie powiedział tak tylko dlatego, że jest zazdrosny, a tak naprawdę nic nie zrobi ani tobie, ani Jackowi- Emila próbowała pocieszyć koleżankę, ale bez skutku. Ola cały czas płakała i myślami była przy Jacku i ojcu. Bała się, że Mikołaj może coś im zrobić, ale z drugiej strony Emilia ma rację. To nie byłoby do niego podobne, gdyby coś zrobił Jackowi albo jej ojcu. Ola rozmyślając o tym wszystkim zasnęła w końcu z głową opartą o Emilię.
*Wrocław, KMP*
Jacek właśnie rozpoczął swoją pracę. Cały czas myślał Oli przez co nie mógł skupić się na pracy. Po chwili zadzwonił telefon, który sprowadził go na ziemię. Odebrał go.
-Dzień dobry. Nazywam się Wiktoria Sukiennik i jestem pielęgniarką ze szpitala na ulicy Traugutta. Chciałam prosić o interwencję. Jest tutaj awantura- powiedziała kobieta.
-Dobrze, zaraz wyślę tam patrol.
Jacek się rozłączył i połączył się przez radiostację z Moniką i Krzyśkiem.
-06 dla 00 zgłoś się.
-Szóstka, zgłaszam się- na wezwanie odpowiedział Krzysiek.
-Włączcie bomby i jedźcie do szpitala na Traugutta. Pielęgniarka dzwoniła, że jest jakaś awantura.
-Coś jeszcze?- zapytał Krzysiek, żeby mieć jak najwięcej szczegółów.
-Nic więcej nie wiem. Po zakończeniu interwencji dajcie znać co i jak. Bez odbioru.
Krzysiek i Monika włączyli sygnał i udali się na interwencję. Jako że nie znajdowali się daleko, dojazd zajął im dwie minuty. Monika zaparkowała na pierwszym lepszym miejscu, nie patrząc, na to, że stanęła na miejscu dla niepełnosprawnych. Szybko wysiedli z auta i udali się do budynku, w którym znajdował się szpital. Pielęgniarka, która ich wezwała, czekała na nich przy wejściu.
-Sierżant sztabowy Monika Kownacka, straży posterunkowy Krzysztof Zapała. Co się stało?- zapytała Monika.
-Wiktoria Sukiennik. Do jednego z naszych pacjentów przyszedł mężczyzna, który twierdził, że jest jego zięciem, więc go wpuściłam. Rozmawiali normalnie i nic nie podejrzewałam, ale po chwili zaczął szarpać pacjenta i na niego krzyczeć, więc ochroniarz szybko przybiegł i go obezwładnił, a ja zadzwoniłam na policję- pielęgniarka opowiedziała wszystko na spokojnie.
-Gdzie jest teraz ten mężczyzna?- zapytał Krzysiek.
-Siedzi razem z ochroniarzem na korytarzu. Zaprowadzę państwa- powiedziała i ruszyła w stronę, gdzie siedział ochroniarz. Monika i Krzysiek poszli za nią. Gdy doszli do ochroniarza i zobaczyli kto siedzi razem z ochroniarzem, zaniemówili.
Przepraszam, że tak długo czekaliście ma kolejny rozdział, ale w poniedziałek źle się czułam, a od wtorku aż do wczoraj nie było mnie w domu i nie miałam czasu na pisanie opowiadania, no ale skończyłam.
Jak wam się podoba? Jak myślicie, czy Mikołaj rzeczywiście będzie w stanie się zemścić, czy tak jak stwierdziła Emilia, Mikołaj jest rozsądny? No i dlaczego Monika z Krzyśkiem zaniemówili na widok mężczyzny, który siedział z ochroniarzem? Kto to był i kogo odwiedził?
-Ola, Oleńko, zaczekaj- krzyczał Jacek, biegnąc za brunetką, ale ona przyspieszała kroku, żeby jej nie dogonił. Kobieta wybiegła przed budynek, schowała się za nim i usiadła na chodniku. Schowała głowę i zaczęła płakać. Jacek wyszedł z komendy i zaczął się rozglądać za Olą. Obszedł wokół komisariat i w pewnym momencie zauważył płaczącą kobietę. Podszedł do niej i usiadł obok.
-Ola, co się stało?- zapytał delikatnie.
-Idź do Emilki! - krzyknęła.
-Ola, ale to ona mnie pocałowała. Ja nie chciałem jej pocałować. Ona chciała zaprosić mnie do teatru, ale ja jej odmówiłem. Nie miałem ochoty z nią iść. Wolałbym pójść z tobą do teatru. Ale ona zauważyła, że mnie nie interesuje i w odwecie mnie pocałowała. Ona mnie w ogóle nie kręci. To pusta panna, która myśli tylko o sobie, a ty jesteś zupełnie inna- Jacek popatrzył Oli prosto w oczy, a potem ją namiętnie pocałował. Ola poczuła motylki w brzuchu.
-Ola, wybaczysz mi?
-No pewnie- Aleksandra przytuliła mocno Jacka i wrócili na komendę.
Aspirant poszedł do swojego gabinetu, a posterunkowa do biura. Miała powiedzieć swojej koleżance, co o niej myśli, ale zastała Emilię, która płakała. Na podłodze leżały papiery, które przed przerwą jeszcze były na biurku oraz telefon sierżant. W jednej chwili przeszła jej złość na koleżankę. Ola podniosła telefon i papiery. Ułożyła je na biurku i usiadła na nim.
-Emilka, co się stało?- zapytała swoim delikatnym głosem, który wzbudzał zaufanie w każdym, nawet w Emilce, bo po chwili otarła łzy.
-Dzwonił mój ojciec. Zadzwoniła do niego moja siostra, że mama miała poważny wypadek i nie żyje- powiedziała i się rozpłakała.
Oli zrobiło się przykro, chociaż jeszcze kilka minut wcześniej jej nie nawidziła za to co zrobiło.
-Tak mi przykro- Ola spuściła wzrok- Chcesz wolne na resztę dnia?
-A mogłabyś mi załatwić?
-Wiesz, Kwieciński nie należy do tych ludzi, co mają sumienie, ale mogę iść i z nim pogadać. Jak chcesz, będę mogła cię odwieść do domu, jeśli uda mi się coś z Kwiecińskim załatwić- zaproponowała.
-Dziękuję i przepraszam- szepnęła Emilka. Zrobiło jej się trochę głupio z powodu tego, co zrobiła na stołówce, więc postanowiła okazać skruchę.
-Zapomnijmy o tym Emilia. Ja idę do Kwiecińskiego- Ola się domyśliła z jakiego powodu sierżant ją przeprasza, ale nie miała ochoty tego rozpamiętywać. Emilia miała teraz o wiele więcej zmartwień w tym niż zaprzątanie sobie głowy pocałunkiem z kolegą z pracy, który ma dziewczynę- śmierć matki.
Ola poszła do gabinetu podinspektora. Zapukała i za jego przyzwoleniem weszła do pomieszczenia, które jeszcze nie tak dawno należało do jej ojca.
-Co was do mnie sprowadza?
-Mam do pana sprawę. Dość delikatną- powiedziała niepewnie. Nie wiedziała jakiej reakcji się spodziewać.
-O co chodzi?
-Chodzi o Emilię. Przyszłam do pana z prośbą, żeby dał jej pan wolne na resztę dnia i jeśli byłoby to możliwe mi też.
-No wy chyba sobie żartujecie- powiedział unosząc głos.
-Nie, Emilia otrzymała kilkanaście minut temu telefon od ojca, że jej matka nie żyje.
Ola popatrzyła na Kwiecińskiego błagalnym wzrokiem, żeby zrozumiał całą sytuację.
-Nie ma mowy- odpowiedział stanowczo podinspektor.
-No niech pan będzie człowiekiem- Ola dalej próbowała go nakłonić do tego, by się zgodził.
-Posterunkowa Wysocka, czy nie wyraziłem się jasno?!- Kwieciński nie dawał za wygraną.
-No ale panie komendancie, czy nie rusza pana w ogóle to, że Emilia straciła matkę?- Ola cały czas próbowała sprawić, żeby zastępcę jej taty ruszyło sumienie.
-Nie ma mowy o żadnym wolnym dla sierżant Drawskiej, a tym bardziej dla ciebie- Kwieciński wrzasnął, a Ola wyszła, trzaskając drzwiami od gabinetu. Nie udało się jej wpłynąć na komendanta, dlatego poszła pogadać z Jackiem. Jeśli nie wolne, to swojego chłopaka mogła chociaż poprosić o to, żeby nie dawał im jakiś skomplikowanych interwencji.
Doszła do pokoju Jacka, zapukała i weszła do środka.
-Co sprowadza do mnie najpiękniejszą policjantkę?
-Jacek, mam prośbę. Mógłbyś nam nie dawać jakichś skomplikowanych interwencji?
-A to dlaczego? Czyżbyś miała jakieś plany wobec mnie?
-Chodzi o Emilię. Nie dawno dostała telefon z wiadomością, że jej mama nie żyje, a ten Kwieciński nie ma w ogóle zrozumienia. Poszłam go poprosić, żeby dał jej wolne, a on oczywiście miał coś do powiedzenia.
-Ooo, nie wiedziałem. No dobra, jak tylko to będzie możliwe, to nie będę dawał wam skomplikowanych spraw. A jak ona się czuje?
-Nie najlepiej. Z resztą doskonale ją rozumiem. Wiem jak to jest stracić mamę.
-Ok, Ola. Idź na służbę, bo jeszcze się wam oberwie.
-Dzięki. Pa.
Ola wyszła z pokoju dyżurnego i poszła do biura. Emilia siedziała przy biurko, a na nim było mnóstwo chusteczek.
-I co, załatwiłaś?- zapytała z nadzieją, że nie będzie musiała się męczyć na służbie.
-Niestety, Kwieciński był nieugięty, ale poprosiłam Jacka, żeby nie dawał nam skomplikowanych interwencji.
-Chociaż tyle. Dziękuję. A w ogóle, dlaczego chciałaś za mnie to załatwić?- zapytała zaintrygowana zachowaniem koleżanki, bo ona z pół godziny temu chciała odbić jej faceta.
-Bo wiem przez co przechodzisz- powiedziała Ola.
-Ale jak to?
-Sama coś takiego przeżyłam. Moja mama mając 31 lat zmarła na raka. Ja miałam wtedy dziesięć lat. Doskonale cię Emilia rozumiem.
Emilia popatrzyła na koleżankę ze zdziwieniem. Nie wiedziała nic o tym, że Oli mama nie żyje.
-Twoja mama nie żyje?
-Nie, ale wiem, że czuwa nade mną i moim ojcem i twoja mama z pewnością też- Ola tłumaczyła to Emilii jak małemu dziecku, ale udało jej się znaleźć wspólny język.
-Nie wiedziałam. Ola, a mogłabym mieć prośbę?- Emilia zapytała i już miała usłyszeć odpowiedź, kiedy do gabinetu wszedł Kwieciński.
-Wysocka, Drawska, macie wolne na resztę dnia- powiedział i wyszedł nim policjantki zdążyły się zapytać skąd ta nagła zmiana. Popatrzyły na siebie ze zdziwieniem. Poszły się przebrać. Ola, wychodząc z komendy zaszła jeszcze do Jacka po klucze od auta.
-A ty gdzie się wybierasz?- zapytał, udając zdziwionego, bo tak naprawdę wiedział o co chodzi.
-Nie gadałeś z Kwiecińskim?
-Może.
-Nie wiem jak go przekonałeś, ale dzięki- powiedziała i pocałowała go- Dasz mi klucze od auta i mieszkania?
-A ja jak wrócę?
-Przyjadę po ciebie, spokojnie. A teraz idę do Emilii, bo chyba potrzebuje teraz wsparcia. Zadzwoń jak skończysz.
Ola się pożegnała i poszła do Emilii, która czekała już na nią przed budynkiem komendy. Miała w ręku chusteczkę, którą ocierała łzy, spływające po jej policzkach. Podeszły do auta Jacka, Ola otworzyła drzwi i wsiadły do niego. Aleksandra ruszyła w stronę domu jej koleżanki. Emilka cały czas patrzyła przez szybę. Na dworze było pochmurno. Szare chmury sprawiały, że Emilia była jeszcze bardziej przygnębiona. Po piętnastu minutach były na miejscu.
-Wejdziesz? Nie chcę być teraz sama- zapytała Emilka.
-Oczywiście Emilia.
Dziewczyny weszły do mieszkania starszej z nich. Ola się rozejrzała. Było bardzo przytulnie. Na półkach stały zdjęcia, na których była Emilia ze swoją siostrą i jej rodzice. Emilka zauważyła, że Ola przygląda się zdjęciom. Wzięła do ręki zdjęcie, na którym była sama z mamą. Rozpłakała się bardzo. Ola ją przytuliła. Usiadły na tapczanie.
-Ola, pojedziesz ze mną do Szczecina? Nie chcę jechać sama?
-No jasne Emilia. Nie ma problemu.
-Dzięki
Emilka się położyła na sofie zmęczona tym wszystkim, a Ola ją przykryła kocem. Po godzinie Emilka zasnęła.
Dochodziła 20. Emilka dalej spała, a Ola musiała jechać po Jacka. Zostawiła swojej koleżance list, że nie mogła zostać dłużej no i że to ona zamówi bilety u siebie w domu.
Pojechała do Jacka, a potem udali się do domu. Rozebrali się i Jacek poszedł do kuchni szykować kolację. Ola z kolei właczyła laptopa i zaczęła przeglądać stronę, gdzie można zamówić bilety na pociąg. W czasie szukania, zajadała bez zastanowienia cukierki, które były w miseczce stojącej na stole. Jacek postanowił zajrzeć do Oli co robi.
-Dwa bilety do Szczecina?- zapytał zaskoczony.
-Tak, jadę z Emilią. Poprosiła mnie o to. Nie chce jechać sama. Chyba nie masz nic przeciwko?
-I to mi się w tobie podoba Ola. Jasne, że możesz jechać, ale jak powiesz mi gdzie się podziały cukierki- Jacek pokazał na papierki, leżące obok laptopa.
-Nawet nie zauważyłam, kiedy zjadłam wszystkie cukierki. Odkupię ci je.
-No nie przesadzaj. A kolację to jeszcze zmieścisz?- zapytał śmiejąc się z brunetki.
-A wiesz, że tak? Nie wiem czemu, ale jestem głodna mimo zjedzenia tylu cukierków.
-Masz apetyt jak moja siostra, kiedy była w ciąży- Jacek zaczął się zastanawiać, czy w przypadku Oli to to samo- Ola, a może ty też jesteś w ciąży?- popatrzył w błękit oczu swojej ukochanej, które zalśniły się na samą myśl o tym, że w jej łonie rozwija się mała kruszyna.
-Nie wiem, ale chętnie to sprawdzę. Tylko, że nie mam testów ciążowych.
-Żaden problem. Ty przypilnuj kolację, a ja pójdę do najbliższej apteki po testy.
Jacek podniósł się i zaczął ubierać. Ola poszła pilnować kolacji.
Mężczyzna wrócił po dwudziestu minutach. Kobieta właśnie nakładała na talerze kolację.
-Ale aptekarka się na mnie patrzyła jak ją poprosiłem o testy ciążowe- zaśmiał się, podając jej pudełka. Ola nie patrząc na to, że jedzenie jej wystygnie poszła do łazienki. Jacek stał pod drzwiami i czekał na jakiś znak od Oli. Po kilkunastu minutach oczekiwania usłyszał krzyk. Krzyk radości. Ola wybiegła z łazienki, rzucając się ukochanemu w ramiona. Ten gest oznaczał jedno, że zostaną rodzicami. Jacek wziął Olę na ręce i zaniósł do kuchni, sadzając ją na krześle w jadalni. Miło spędzili wieczór, ciesząc się tym, że za dziewięć miesięcy w ich życiu pojawi się mały dzidziuś i nie będzie takich spokojnych wieczorów. Gdy skończyli jeść oboje, poszli się myć. Najpierw Ola, a potem Jacek. Kiedy Jacek się mył, Ola pakowała walizki. W międzyczasie dostała sms-a od Emilii, że jej dziękuje. Ola jej odpisała, że przyjadą po nią z Jackiem rano.
Jak tylko Jacek wyszedł z łazienki, a Ola skończyła się pakować położyli się w łóżku i szczęśliwi, wtuleni w siebie zasnęli.
Czytałam komentarze i nie chcieliście, żeby Emilka była tą złą, dlatego proszę. A w ogóle co sądzicie o zachowaniu Oli wobec Emilii? Jak oceniacie ich relacje? Piszcie w komentarzach :)
-Pani Aleksandro, wystąpiły pewne komplikacje po poprzedniej operacji, ale już jest wszystko w porządku- lekarz uspokoił Olę.
-Panie doktorze, proszę mi powiedzieć. Kiedy mój tata się obudzi. Tylko szczerze- Ola spojrzała lekarzowi prosto w oczy.
-Może być tak, że wybudzi się jutro, za miesiąc, za rok lub nigdy.
-Nigdy?- Ola się rozpłakała jak to usłyszała. Jacek ją mocno przytulił i pozwolił się jej wypłakać. Ola cały czas myślała o tym, że już nigdy nie będzie mogła porozmawiać ze swoim ojcem i będzie patrzyła tylko na niego jak śpi.
-Jeśli pani chce wejść do swojego taty, to bardzo proszę. Jest tam gdzie ostatnio- powiedział doktor i poszedł do swojego gabinetu.
Ola cały czas płakała wtulona w Jacka. Jacek nie wiedział co jej powiedzieć, bo wszystko wydawało mu się banalne.
-Oleńka, zobaczysz, wszystko się ułoży. Za kilka tygodni się obudzi.
-A jeśli się nie obudzi? Jeśli do końca życia będzie leżał w śpiączce?
-Na pewno tak nie będzie- Jacek otarł łzy Oli- Idziemy do twojego taty?
-Tak, chodźmy.
Ola z Jackiem poszli do sali, gdzie leżał Wysocki. Weszli do niej i usiedli przy Wojciechu. Olka jednak długo nie wysiedziała, bo nie mogła patrzeć. Jacek zaproponował, żeby wrócili do domu. Ola się zgodziła. Jacek zawiózł ją do siebie, a potem pojechał na zakupy. Kiedy kupił, to co miał kupić wrócił do domu. Gdy wyciągał torby z bagażnika, podszedł do niego facet.
-Cześć Mikołaj, co tu robisz?- zapytał zaskoczony Jacek.
-Cześć, musimy pogadać. Jak facet z facetem- powiedział Mikołaj.
-A o czym?
-O Oli. Słuchaj gościu, odczep się od niej, bo to nie jest kobieta dla ciebie.
-Ona kocha mnie, a nie ciebie. I ja też ją kocham. Ona będzie ze mną, a nie z tobą. -Na pewno Jacuś? Jeszcze będzie ci głupio, jak ona będzie ze mną.
-Wiesz co, jesteś żałosny.
Mikołaj jak to usłyszał, nie wytrzymał i walnął Jacka z pięści w nos, po czym odszedł. Jacek dotknął nos i zobaczył na swojej dłoni krew. Zostawił torby w bagażniku, zamknął auto i poszedł do domu.
-Jacek, kto ci to zrobił?- zapytała Ola, gdy zobaczyła Jacka z rozwalonym nosem.
-Mikołaj- powiedział pod nosem.
-Mikołaj?! Dlaczego?
-Bo mu puściły nerwy- Jacek próbował ukryć, że to chodziło o Olę.
-No mów Jacek, bo wyjdę i nie wrócę.
-No dobra, o ciebie poszło. Mikołaj przyjechał pod blok i kazał mi ciebie zostawić. Ja powiedziałem, że jest żałosny to mi przyłożył.
-Pokaż mi ten nos. Boli?- zapytała, chociaż i tak znała odpowiedź.
-Jak cholera.
-Dobra, jedziemy na izbę, ktoś musi to zobaczyć.
-Ale po co?- Jacek próbował protestować.
-Po to, że masz rozwalony nos i ktoś musi to zobaczyć. Ja ci tego nie opatrzę jak lekarz.
Olka nie czekając na odpowiedź Jacka, założyła buty i poszli do auta. Jacek niechętnie dał jej klucze i pojechali na SOR.
Gdy dojechali pod szpital, Ola musiała znaleźć najpierw miejsce na parkingu. Ola poszła razem z Jackiem do rejestracji i stanęli w kolejce. Jak przyszła ich kolej, Ola wypełniła za Jacka papiery, on je tylko podpisał i poszli na salę segregacji.
Kiedy lekarz opatrzył nos Jacka, wrócili do domu. Ola przygotowała obiad, a potem go wspólnie zjedli.
Po obiedzie para siedziała w salonie i piła kawę. Ola cały czas myślała o jednej osobie. O swoim ojcu, który leżał w śpiączce w szpitalu. Zastanawiała się jak to będzie, jeśli się nigdy nie obudzi. Położyła się na kolanach Jacka i zasnęła. Jacek, nie chciał jej budzić, dlatego siedział i oglądał telewizję. W końcu zrobiło się późno i zasnął.
Dwa dni później
Niestety Ola z Jackiem nie mieli w poniedziałek wolnego i musieli iść do pracy. Wstali bardzo wcześnie. Nie chcieli się spóźnić, bo dzisiaj mieli dowiedzieć się, kto zostanie im przydzielony jako komendant. Ola miała nadzieję, że to nie będzie Kwieciński tak jak ostatnim razem. Podjechali pod komendę i mina jej zrzedła jak zobaczyli tam podinspektora Kwiecińskiego.
-No to mamy przerąbane- powiedziała Ola.
-Skąd wiesz?- zapytał Jacek, który nie wiedział co tu się działo, gdy Kwieciński rządził.
-Już był tutaj na zastępstwie jak mój tata został postrzelony. Mieliśmy piekło przez niego- Olka mu wyjaśniła- Teraz czuję, że będzie jeszcze gorzej.
-Nie przejmuj się. Jakoś przetrwamy- powiedział Jacek, pocieszając swoją dziewczynę.
-Ty go nie znasz. Dobra, chodźmy, bo nie mam ochoty słuchać jego gadania.
Ola z Jackiem wysiedli z auta i udali się w stronę drzwi.
-Dzień dobry posterunkowej Wysockiej- powiedział Przemysław jako pierwszy. Olka się zdziwiła, że to on się pierwszy się przywitał.
-Dzień dobry- odpowiedziała Ola.
-Dzień dobry- Jacek również się przywitał.
-A my to się chyba nie znamy. Pan tutaj pracuje?- zwrócił się do Nowaka.
-Tak, aspirant Jacek Nowak. Jestem dyżurnym od jakiegoś czasu.
-Przepraszam panie inspektorze, ale musimy się jeszcze przebrać, dlatego niech pan pozwoli, pójdziemy na komendę.
Ola nie patrząc na zastępcę swojego ojca weszła do budynku, ciągnąc za sobą Jacka.
-Nie jest taki zły ten Kwieciński- powiedział Jacek.
-Nie wiesz co mówisz. Zobaczysz na odprawie- powiedziała Ola.
Ola miała rację, jak tylko się przebrali, udali się na odprawę. W sali odpraw byli 5 minut przed czasem, a podinspektor stwierdził, że się spóźnili. Jacek puścił oko do Oli, że chyba już wie o co chodzi.
Po odprawie, poprowadzonej przez Kwiecińskiego wszyscy udali się do swoich zajęć. Tego dnia Ola miała patrol z Emilią. Od samego początku sierżant próbowała udowodnić posterunkowej, że jest lepsza, ale Ola nie dała się wyprowadzić z równowagi i przetrwała do końca służby. Pół godziny przed końcem służby policjantki zjechały na bazę, żeby wypełnić raporty. Gdy szły do biura natknęły się na Jacka. Jacek nie patrząc na to, że jest w miejscu pracy, pocałował Olę.
-Jak tam na patrolu kochanie?- zapytał.
-Dosyć spokojnie, a u ciebie jak?
-Masa zgłoszeń. Nie długo stracę słuch- zażartował.
-Nie chce mieć głuchego faceta- powiedziała Olka również z żartem- Dobra, lecę wypełniać raporty, bo jak nas Kwieciński złapie na czułościach, to jeszcze nas zwolni.
-Nie mów, że się go boisz.
-Ja? Wcale. Dobra, spadamy. A pojedziemy do szpitala po pracy?
-No jasne Olu. Widzimy się po służbie. Pa- Jacek pocałował Olę jak na przywitanie.
Policjantki weszły do biura i usiadły do wypełniania raportów.
-Ola, mogę się ciebie o coś zapytać?- powiedziała niepewnie Emilka.
-Tak?- posterunkowa oderwała się na chwilę od papierów.
-Od kiedy jesteś z Jackiem?
-Jakieś dwa tygodnie. A dlaczego pytasz?
-A ty myślisz, że to związek na dłużej?- Emila dalej dopytywała. Ola zaczęła się zastanawiać po co jej to wiedzieć.
-Emilka, a ty nie masz swojego życia, że się tak interesujesz moim?
-No bo wiesz, jak nie wyjdzie ci z nim... - Emilka nie dokończyła, bo do biura weszła Monika z Krzyśkiem. Ola była im bardzo wdzięczna, bo chyba by jej przyłożyła za takie głupie pytania.
-Ola, mogę cię prosić na słówko?- zapytała Monika.
-Jasne- Ola wstała od biurka i wyszły z Moniką na korytarz.
-Dzięki Monika- powiedziała Ola.
-Za co?- Monikę zaskoczyły te słowa.
-Bo mało brakowało, a przyłożyłabym Emilii.
-Spoko. A co z twoim ojcem?
-Lekarz mówi, że może się wybudzić w każdej chwili albo nie wybudzić się wcale.
-Ola, zobaczysz, twój ojciec się obudzi. Wszystko będzie dobrze.
-Też chcę w to wierzyć, ale boję się, że go stracę- Oli znowu poleciały łzy jak za każdym razem, gdy myślała o ojcu.
-Ola nie myśl tak nawet- Monika przytuliła swoją koleżankę. Chwilę później zadzwonił telefon Wysockiej. Spojrzała na wyświetlacz. Dobrze znała ten numer. Dzwonił do niej lekarz. Zaczęła się zastanawiać, o czym może jej powiedzieć doktor. Chciała odebrać, ale się bała, że usłyszy, że jej ojciec nie żyje. Monika zauważyła numer i domyśliła się o czym myśli Ola, dlatego wzięła telefon z jej ręki i odebrała za nią.
-Pani Aleksandra?- zapytał lekarz.
-Nie, Monika Kownacka, koleżanka Oli. Ola nie może teraz rozmawiać. Przekazać coś jej?
-Proszę jej powiedzieć, że jej ojciec...
No i co lekarz mógł powiedzieć Monice? Jak myślicie?
O tym co powiedział lekarz Monice, dowiecie się najpóźniej we wtorek, chociaż postaram się napisać coś w szkole i jutro dodać, ale nie obiecuję.
Ola noc spędziła u Jacka. Rano wstali dosyć późno. Szybko się uszykowali i pojechali do pracy. Myśleli, że się spóźnią i się nie mylili. Nie sądzili jednak jaka niespodzianka czeka ich na komendzie. Pod komisariatem byli około 8.15. Wiedzieli, że zaraz dostaną od komendanta za spóźnienie, ale nie. Szybko poszli przebrać się w mundur i udali się na odprawę. Weszli do sali, gdzie miała się odbywać odprawa. Już Olka miała przeprosić ojca za spóźnienie, gdy zorientowała się, że nie ma go. Zdziwiła się. Jeszcze bardziej zaskoczyło ją, że nie ma Mikołaja.
-Olka, próbowaliśmy się dodzwonić do twojego taty, ale nie odbiera. Nie wiesz co się stało?- zapytała Monika.
-Nie rozmawiałam z nim, a Mikołaja też nie ma?
-No właśnie nie. A ty nic nie wiesz?
-Nie, nic nie wiem. Mam pomysł. Monika, ty pojedziesz ze mną, a Emilia z Krzyśkiem dzisiaj- powiedziała pewnie.
-A dlaczego to ty masz decydować?- zapytała Emilka, która nie przepadała za Olą.
-A masz lepszy pomysł? Wiesz doskonale, że z Krzyśkiem nie mogę pojechać. Jeszcze jakieś pytania?
-Co z rewirami?- zapytał Krzysiek.
-Ja biorę z Moniką rewir, gdzie mieszka mój ojciec, a Jacek rozdzieli resztę. Mam nadzieję, że nie macie jakich kolwiek zastrzeżeń i że damy radę ten jeden dzień- Olka czuła się dziwnie przydzielając zadania, ale nie miała innego wyboru- Ja jadę z Moniką do ojca, zobaczyć co się stało. Jeszcze jakieś pytania?- zapytała zdenerwowana Olka tą sytuacją.
Każdy się na siebie spojrzał, ale nikt nie miał pytań, więc Ola z Moniką pojechały do mieszkania Wysockiego.
W radiowozie
-Olka, naprawdę nie wiesz co mogło się stać?- zapytała Monika, widząc niepokój na twarzy Oli.
-Nie mam pojęcia, ale coś tak czuję, że to nie przypadek, że Mikołaja i ojca nie ma dzisiaj w pracy.
-Dlaczego tak sądzisz?- Monika próbowała wyciągnąć z Oli wszystko, co się dało.
-Wczoraj odkryłam, że Mikołaj śledził Jacka na prośbę ojca.
-Chyba nie mówisz poważnie?
-Tak i jestem na nich bardzo wściekła za to, ale teraz to się o nich martwię- powiedziała Olka i spojrzała przez okno.
Po kilku minutach były już pod blokiem, gdzie mieszkał Wysocki.
-Monika, proszę, chodź ze mną.
-Ale nie powinnaś załatwić tego sama?- Monika wolała się nie wtrącać w prywatne sprawy Oli.
-Monika, ja nie wiem, czego się tam spodziewać. Proszę, pójdź ze mną.
Monika w końcu uległa i poszła razem z koleżanką. Olka zaczęła pukać.
-Tato, otwórz!- krzyknęła Olka, ale nikt nie otworzyła.
-Policja, otwierać!- Monika walnęła w drzwi mocniej i głośniej też krzyknęła.
Poskutkowało, do drzwi podszedł mężczyzna i otworzył drzwi.
-Ola, Monika, wejdźcie- powiedział mocno wstawiony Mikołaj.
Monika i Ola spojrzały się na siebie. Obie zaczęły się zastanawiać co się tu stało. Weszły do mieszkania, a potem Olka poprowadziła do salonu. Na podłodze zobaczyła mnóstwo butelek, a na tapczanie swojego ojca. W całym mieszkaniu śmierdziało jak w gorzelni. Monika otworzyła okna w salonie, żeby przewietrzyć.
-Tato, tato- Ola potrząsnęła ojcem.
-Córuś, jak miło cię widzieć.
-Tato, co to ma znaczyć? Cała komenda się o ciebie martwiła.
-Zabalowaliśmy z Mikołajem. Nie mogliśmy?- zapytał Wysocki również wstawiony jak jego towarzysz.
-Tak, żeby nie przyjść do pracy?
-Oj tam, napijesz się?- Wojciech postawił kieliszek przy Oli.
-Tato, nie denerwuj mnie.
Tym czasem w kuchni Monika rozmawiała z Mikołajem.
-Mikołaj, co wam strzeliło do głowy.
-Kobieta, którą kocham i tak ma innego.
-Mikołaj, ty kochasz Olę?
-No może i tak, ale co z tego jak ona kocha Jacka.
-Przepraszam, nie widziałam, ale żeby się upijać i to z Wysockim?- Monika tego nie rozumiała.
-On też nie umie tego zaakceptować. Tak? A teraz daj mi spokój- powiedział wkurzony. Monice zaczęło się wszystko układać w całość. Postanowiła nie drążyć tematu i wyjść z kuchni. Poczekała jeszcze chwilę na koleżankę, która rozmawiała z ojcem, po czym obie wyszły z mieszkania. Nie zauważyły jednak, że Wysocki próbuje je dogonić i coś im jeszcze powiedzieć. Usłyszały tylko huk i jak ktoś stacza się po schodach. Olka szybko podbiegła do swojego ojca, a Monika zdenerwowana tym wszystkim wezwała karetkę. Policjantki ułożyło go w pozycji bezpiecznej. Olka jak najszybciej pobiegła do domu po bandaże, ale była tak zdenerwowana, że zapomniała, gdzie jej tata trzyma takie rzeczy. Monika sprawdziła, czy puls jest wyczuwalny. Niestety nie wyczuła go, więc przeszła do reanimacji. Reanimowała go z 15 minut do przyjazdu karetki, a potem ratownicy medyczni przejęli Wysockiego, a potem zabrali go do szpitala. Monika zgłosiła wszystko dyżurnemu, a później same pojechały do szpitala.
Ola w szpitalu nie mogła usiedzieć. Chodziła z jednego końca korytarza do drugiego, pod czas, gdy jej ojciec był operowany. Modliła się, żeby przeżył. Nie mogła go stracić. Jak miała dziesięć lat zmarła jej matka, a teraz jeszcze ojciec? Oli nawet przyszła myśl do głowy, że się zabije, jeśli jej tata umrze. Monika starała się dodać jakoś jej otuchy. Ola chciała, żeby Jacek przy niej teraz był, ale gdyby nie on, to komenda nie dałaby sobie rady. Musiała jej starczyć koleżanka. Po kilku godzinach operacji, do policjantek wyszedł lekarz.
-Czy powiadomiły panie kogoś z rodziny?- zapytał nieświadomy tego, że stoi przed nim córka.
-To jest mój ojciec. Co z nim?- Olka spodziewała się najgorszego.
-Pan Wojciech stracił bardzo dużo krwi. Ma złamaną nogę i żebra. Narządy wewnętrzne też nie są w najlepszym stanie, ale jesteśmy dobrej myśli. Tylko muszę pani powiedzieć, że pani ojciec jest teraz w śpiączce i nie wiemy kiedy się wybudzi.
-Jak, jak to w śpiączce?- zapytała Ola i się rozpłakała. Monika przytuliła swoją koleżankę i zadzwoniła po Jacka, żeby tu przyjechał, bo Ola go bardzo potrzebuje.
-Gdzie jest mój ojciec teraz?- zapytała ocierając łzy.
-Znajduje się teraz na OIOM. To jest prosto i w prawo, tylko proszę tam nie wchodzić.
Monika zaprowadziła Olę. Posterunkowa stanęła przed szklanymi drzwiami i wpatrywała się w ojca, do którego podpiętych było mnóstwo rurek i kabelków. Ola bardzo chciała tam wejść, ale lekarz jej na to nie pozwalał, więc nie pozostało jej nic innego, jak tylko stać. Makijaż, który zrobiła sobie rano, dawno został zmyty przez jej łzy.
Dwie godziny później przyjechał Jacek, który przekazał władzę nad komendą Markowi. Ola rzuciła się Jackowi w ramiona.
-Jacek, nie mogę go stracić.
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Nie stracisz go.
Jacek pocałował Olę w czoło i mocno ją przytulił. Monika zostawiła ich samych i pojechała odstawić radiowóz i udała się do domu.
Ola z Jackiem zostali. W końcu lekarz widząc stan Oli, pozwolił jej wejść do ojca, ale tylko jej i to na kilka minut. Założyła fartuch i weszła do niego. Przysunęła krzesełko do łóżka, usiadła i złapała ojca za rękę.
-Tato, tak bardzo przepraszam. To wszystko moja wina- powiedziała, ocierając jedną dłonią łzy.
Ola zaczęła siebie obwiniać za ten wypadek. Nie mogła się pogodzić z tym, że może go stracić. Zastanawiała się, co by było, gdyby na przykład nie odebrała tego telefonu Mikołaja wtedy albo została razem z ojcem. Na pewno nie doszłoby do tego wypadku. Oli przerwał dźwięk jej telefonu. Na wyświetlaczu było napisane Miki. Postanowiła odebrać telefon. Wyszła na korytarz.
-Cześć Ola, ogarnąłem mieszkanie twojego ojca. Co z nim jest?
-Jest w śpiączce- powiedziała zasmucona.
-Przyjechać do szpitala?
-Nie, Jacek jest ze mną.
Mikołaj trochę posmutniał, że Ola woli być z Jackiem, ale nie mógł nic na to poradzić.
-A co z kluczami od mieszkania?
Mikołaj próbował zrobić wszystko, żeby być przy Oli.
-Jedź do domu, jutro wpadnę po nie.
-To do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
Ola się rozłączała.
-Jacek, zawieziesz mnie do domu? Jestem zmęczona.- zwróciła się do swojego partnera. Chciała zostać, ale zdawała sobie sprawę, że jej tata dzisiaj się nie obudzi i nie było sensu dłużej siedzieć.
-Ola, nie zostawię cię samej. Pojedziesz do mnie.
Jacek objął Olę, Ola spojrzała ostatni raz na swojego ojca, a potem poszli do samochodu. Po drodze zajechali do mieszkania posterunkowej, gdzie przebrała się z munduru w coś wygodniejszego, zabrała potrzebne rzeczy i pojechali do Jacka.
Jacek u siebie przygotował kolację i zjedli ją razem. Po kolacji wzięli prysznic, a potem położyli się w łóżku. Ola nie mogła zasnąć. Jacek czując, że jego partnerka nie śpi, również nie mógł spać.
-Ola, co się dzieje?- powiedział, odgarniając jej grzywkę na bok.
-Cały czas myślę o tym co się stało. To wszystko moja wina. Gdybym nie wygadała się, że wiem o tym śledzeniu albo gdybym chociaż została z ojcem i Mikołajem- powiedziała i znowu miała łzy w oczach.
-Oluś, to nie twoja wina. Zobaczysz, wszystko się ułoży.
-A jeśli tata się nie obudzi?
-Nawet tak nie myśl, wszystko będzie ok. Twój tata na pewno się obudzi.
Jacek głaksał Olę po głowie.
-Jacek, jutro nie idziemy do pracy. Podjechalibyśmy na cmentarz do mojej mamy?
-No jasne, możemy jechać z samego rana. Zaraz jak tylko wstaniemy.
-Dziękuję- szepnęła Ola i przytuliła się do swojego ukochanego. Udało jej się zasnąć.
Rano Ola wstała bardzo wcześnie, bo miała koszmar, że dostała telefon ze szpitala i lekarz poinformował ją, że jej ojciec nie żyje. Starała się nie obudzić śpiącego jeszcze Jacka, ale jak tylko poszła do kuchni, żeby się napić i wyciągnęła szklankę upuściła ją i się potłukła. Jacka obudził hałas. Zjawił się od razu w kuchni.
-Przepraszam.
-Nic się nie stało Ola.
Jacek wyciągnął z szafki drugą szklankę i nadał Oli soku, a potem posprzątał szkło. Gdy skończył, zaczął przygotowywać śniadanie. Zjedli je, a potem udali się na cmentarz, na grób mamy Oli. Przed cmentarzem kupili kwiaty oraz znicz.
Podeszli do miejsca, gdzie pochowana była mama Oli. Ola się przeżegnała i pomodliła. Odgranęła liście, które leżały na pomniku, a potem położyła bukiecik i zapaliła znicz.
-Ola, nie było okazji, żeby o tym porozmawiać. Jak w ogóle zmarła twoja mama?
-Miała raka, bardzo cierpiała, aż w końcu nadszedł ten dzień. Pamiętam, że to był dla mnie i ojca trudny czas. Jakby miał jeszcze ojciec umrzeć, to ja bym się chyba zabiła- Ola się rozpłakała.
-Ola, nie płacz- powiedział Jacek, przytulając ją do siebie- Twój tata nie umrze.
-Nie możesz przecież tego wiedzieć.
-Ola, zobaczysz, twój tata wyjdzie z tego. Przeżył postrzał i to też na pewno przeżyje- powiedział i pocałował ją.
-Możesz zostawić mnie samą?
-No jasne, czekam przy aucie.
Jacek poszedł do samochodu, a Ola jeszcze chwilę została.
-Mamo nie mogę stracić taty- powiedziała i zamknęła oczy. Zobaczyła siebie razem z mamą i tatą na spacerze. To wspomnienie ją wzruszyło. Była taka szczęśliwa. Miała oboje rodziców. Później rak zabrał jej matkę, a teraz może stracić ojca. Nie mogła do siebie dopuścić myśli, że jedna jej decyzja może tak wiele zmienić w jej życiu. Otworzyła oczy i dotknęła zdjęcia matki, które było na pomniku.
Przygnębiona wróciła do auta.
-To co, gdzie jedziemy?- zapytał Jacek, gdy Ola zamknęła drzwi i zapięła pasy.
-Jedź do Mikołaja, wezmę klucze, a potem pojedziemy do mojego ojca.
Jacek zrobił tak jak poprosiła go o to jego ukochana. Zadzwoniła do Mikołaja, że będą za kilkanaście minut.
Kiedy podjechali pod blok, Mikołaj już na nich czekał. Ola wysiadła z auta i podeszła do Mikołaja.
-Jak się czujesz młoda?- zapytał z troską przyjaciel.
-Tak jak wyglądam- odpowiedziała.
-To wszystko moja wina- rzekł Mikołaj. On również się obwiniał za ten wypadek.
-Mikołaj, jedyną osobą, która jest winna tego wypadku, to jestem ja.
-Nie mów tak Ola.
-To jest tylko moja wina. Daj mi te klucze, bo chcę jeszcze zajęchać do ojca.
Mikołaj dał Oli klucze od mieszkania jej ojca i pożegnali się. Olka wsiadła do samochodu i odjechali. Po dobrej godzinie przebijania się przez miasto dotarli do szpitala. Ola poszła w miejsce, gdzie leżał jej ojciec, ale zdziwiła się, gdy zobaczyła przez szklane drzwi, że nie ma jej ojca. Poszła szukać lekarza, ale od pielęgniarki dowiedziała się, że jest na sali operacyjnej i operują jej ojca. Olka załamała się zupełnie. Usiadła i zaczęła płakać. Jacek po chwili dołączył do Oli. Jak tylko zobaczył, że płacze, wiedział, że to nie wróży nic dobrego. Usiadł przy niej i chciał ją przytulić, ale ona się odsunęła. Po chwili jednak przytuliła się do Jacka. Po kilku godzinach kolejnej operacji wyszedł lekarz w zakrwawionym fartuchu.
-Panie doktorze, co z moim ojcem.
-Pani Aleksandro....
No i znowu koniec w takim momencie.
Jak myślicie co lekarz powie Oli? Czy Wysocki wyjdzie z tego cało? A może umrze? Jak Ola sobie z tym wszystkim poradzi?
Następny rozdział będzie najpóźniej w niedzielę.
Wysocki wysiadł szybko z auta, zadzwonił po pogotowie i podszedł do aut, które się zderzyły. Nie wyglądało to za ciekawie. Karetka, policja i straż zjawili się po kilku minutach. Jak spisali wszystko Wysocki udał się do domu.
Dwa tygodnie później
Ola była z Jackiem. Cały czas była zła na swojego ojca, że zrobił jej wtedy taką awanturę i nawet nie przeprosił. Kontaktowała się z nim tylko w sprawach służbowych, ale i tak za każdym razem Wysocki próbował ją przekonać do zerwania z nim i związania się z Mikołajem. Każda rozmowa kończyła się tak samo, czyli Olka ze wściekłości rzucała telefonem. Dziwne, że jej jeszcze działał.
Mikołaj śledził Jacka od czasu, kiedy poprosił go o to komendant.
Była środa, tego dnia Ola miała wrócić do pracy. Udało jej się dogadać z ojcem, że będzie miała na tą samą zmianę co jej chłopak. Nie obyło się baz kazań, ale w końcu się zgodził. Jacek przyjechał po posterunkową o 7.30 i razem pojechali do pracy. Przed komendą czekał na nią jej partner z patrolu. Mikołaj patrzył na zakochanych z zazdrością.
-Cześć Mikołaj- przywitała się Ola, wysiadając z auta.
-Cześć Olka, od kiedy jeździsz do pracy z Jackiem- zapytał, udając zaskoczonego.
-To widzę, że wiadomość o tym, że jestem z Jackiem jeszcze się nie rozniosła. Chodzimy ze sobą już dwa tygodnie- odpowiedziała dumna Aleksandra.
-To gratuluję- wcale tak nie myślał, ale nie wiedział co powiedzieć. Nie powiedziałby jej przecież, żeby z nim zerwała.
Ola, Jacek i Mikołaj weszli na komendę. Gdy szli po swoje rzeczy, wpadli na komendanta. Inspektor poprosił do siebie Mikołaja na rozmowę, a Ola z Jackiem poszli się przebrać.
W gabinecie dowódcy jednostki
-Mikołaj, powiedz mi. Jak tam śledztwo? Udało ci się coś znaleźć na niego?- zapytał ciekawy. Chciał wiedzieć, ile jeszcze będzie musiał patrzeć na nich.
-Na chwilę obecną wiem, że od czasu do czasu jeździ do kogoś po pracy na Pułaskiego, ale nie siedzi tam długą, potem jedzie do Oli, a w końcu wraca do siebie.
-Nie wiesz kto tam mieszka?
-Udało mi się dowiedzieć, że mieszka tam Magda Kunecka. Mam nawet jej zdjęcia z Jackiem. Wczoraj ich widziałem razem.
Mikołaj wyjął swój telefon i pokazał to komendantowi.
-O cholera- powiedział Wojciech widząc zdjęcia- Jak to możliwe?
-Nie wiem, ale się dowiem.
-No dobra Mikołaj. Dzięki, a teraz idź się przebrać, bo zaraz odprawa.
Mikołaj poszedł się przebrać, a Wysocki zaczął się zastanawiać, kto to może być dla Jacka.
Piętnaście minut później odbyła się odprawa. Wysocki nie był w humorze i każdy starał się uważać, żeby mu nie podpaść.
Po odprawie wszyscy udali się na służbę. Mikołaj próbował się skupić na jeździe, ale cały czas myślał o tej kobiecie, z którą zobaczył wczoraj Jacka. Nie wiedział, czy zapytać Olę, czy zna Magdę Kunecką, czy nie. Postanowił jednak przemilczeć.
-Mikołaj- Olka powtórzyła już któryś raz z kolei.
-Co?- Mikołaj się ocknął.
-Pytałam się ciebie, czy wpadłbyś dzisiaj do mnie? Od jakiego czasu mało się spotykamy.
Mikołaj chwilę pomyślał.
-A co byś powiedziała, gdybyśmy poszli we dwoje na piwo, tak jak kiedyś?- zaproponował Mikołaj.
-Nie głupi pomysł. Może być. Tam gdzie zawsze?
-No raczej.
Atmosfera w radiowozie się poprawiła. Mikołaj się ucieszył, że Ola znalazła dla niego czas. Myślał, że znowu będzie chciała się spotkać z Jackiem, a jednak nie, sama zaproponowała wyjście na piwo. Od tego momentu Mikołaj zapomniał o tej kobiecie, z którą widział Jacka.
Służba minęła im spokojnie. Nie mieli tego dnia jakiś skomplikowanych interwencji, więc pracę skończyli normalnie.
Gdy wychodzili już przed komendę, wpadli na Wysockiego, który jak tylko zobaczył ich razem, uśmiechnął się.
Mikołaj odwiózł Olę do domu, żeby się przebrała, a on pojechał do siebie.
Około 19 spotkali się w ich ulubionym barze. Zamówili sobie po piwie i zaczęli rozmawiać. Tematy im się nie kończyły. No cóż, dawno ze sobą nie rozmawiali. Po którymś piwie Mikołaj musiał iść do toalety. Nie zauważył jednak, że zostawił na stoliku telefon. W czasie gdy go nie było, jego komórka zadzwoniła. Ola z ciekawości spojrzała, kto do niego dzwoni. Na wyświetlaczu widniał napis "Komendant Wysocki". Postanowiła odebrać. Myślała, że Mikołaj nie powinien mieć jej za złe. W końcu to jej ojciec. A z resztą była ciekawa, co jej ojciec chce przekazać Mikołajowi.
-Białach, jestem na Pułaskiego i obserwuje Jacka. Jest z tą kobietą, której zdjęcie mi pokazałeś.
Ola nie uwierzyła w to co słyszy. Rozłączyła się. Rozejrzała się czy nie idzie i sprawdziła Mikołajowi galerię. To co tam zobaczyła rozbawiło ją, ale i tak była wściekła na ojca, że kazał mu śledzić Jacka, a na Mikołaja za to, że się zgodził. Olka zobaczyła, że jej kolega idzie i szybko odłożyła jego telefon.
Mikołaj podszedł do stolika i jego telefon znowu zadzwonił. Mężczyzna odszedł na bok i odebrał. Gdy skończył rozmawiać, wrócił do Oli. Siedzieli jeszcze chwile, dopóki Mikołaj nie dostał sms-a od Wysockiego, że Jacek jest teraz w parku nie daleko baru, w którym była Ola z Mikołajem. Mikołaj postanowił pod pretekstem spaceru przejść się tam. Zapłacił za wszystko i wyszli.
Olka całą drogę próbowała się dowiedzieć o co chodzi, chociaż i tak wiedziała.
W parku udawała, że nic nie wie, szła i gadała z Mikołajem. Wtedy zobaczyła Jacka ze swoją siostrą. Jej obawy zaczęły się potwierdzać. Postanowiła, że jak tylko się spotkają, powie Mikołajowi o wszystkim, a przynajmniej da mu do zrozumienia, że o wszystkim wiedziała.
W końcu doszli do siebie
-Cześć- powiedziała Ola i uśmiechnęła się do rodzeństwa.
-Cześć- odpowiedzieli jednocześnie.
-Mikołaj, przedstawiam ci Magdę. Nie jest żadną żoną Jacka, czy dziewczyną, ale jego siostrą. A teraz posłuchaj, jeszcze raz dowiem się, że śledziłeś Jacka na zlecenie mojego ojca, to obaj tego pożałujecie- powiedziała i walnęła go z liścia.
Mikołaj się tylko złapał za policzek, a Ola poszła z Jackiem i jego siostrą.
Wysocki, który obserwował to zdarzenie z bezpiecznej odległości, podszedł szybko do Mikołaja i zaczął przemowę, pt. "Dlaczego nie byłeś bardziej ostrożny". Wygarnął mu, Mikołaj potem wszystko mu opowiedział. Wojciech przeprosił za swój wybuch, a potem zaprosił go do siebie na whisky.
Przepraszam, że wczoraj nie było opowiadania. I teraz pytania do Was.
1) Czy Ola słusznie zachowała się w tej sytuacji?
2) Czy Ola wybaczy Mikołajowi i ojcu tą akcję ze śledzeniem?