Ola noc spędziła u Jacka. Rano wstali dosyć późno. Szybko się uszykowali i pojechali do pracy. Myśleli, że się spóźnią i się nie mylili. Nie sądzili jednak jaka niespodzianka czeka ich na komendzie. Pod komisariatem byli około 8.15. Wiedzieli, że zaraz dostaną od komendanta za spóźnienie, ale nie. Szybko poszli przebrać się w mundur i udali się na odprawę. Weszli do sali, gdzie miała się odbywać odprawa. Już Olka miała przeprosić ojca za spóźnienie, gdy zorientowała się, że nie ma go. Zdziwiła się. Jeszcze bardziej zaskoczyło ją, że nie ma Mikołaja.
-Olka, próbowaliśmy się dodzwonić do twojego taty, ale nie odbiera. Nie wiesz co się stało?- zapytała Monika.
-Nie rozmawiałam z nim, a Mikołaja też nie ma?
-No właśnie nie. A ty nic nie wiesz?
-Nie, nic nie wiem. Mam pomysł. Monika, ty pojedziesz ze mną, a Emilia z Krzyśkiem dzisiaj- powiedziała pewnie.
-A dlaczego to ty masz decydować?- zapytała Emilka, która nie przepadała za Olą.
-A masz lepszy pomysł? Wiesz doskonale, że z Krzyśkiem nie mogę pojechać. Jeszcze jakieś pytania?
-Co z rewirami?- zapytał Krzysiek.
-Ja biorę z Moniką rewir, gdzie mieszka mój ojciec, a Jacek rozdzieli resztę. Mam nadzieję, że nie macie jakich kolwiek zastrzeżeń i że damy radę ten jeden dzień- Olka czuła się dziwnie przydzielając zadania, ale nie miała innego wyboru- Ja jadę z Moniką do ojca, zobaczyć co się stało. Jeszcze jakieś pytania?- zapytała zdenerwowana Olka tą sytuacją.
Każdy się na siebie spojrzał, ale nikt nie miał pytań, więc Ola z Moniką pojechały do mieszkania Wysockiego.
W radiowozie
-Olka, naprawdę nie wiesz co mogło się stać?- zapytała Monika, widząc niepokój na twarzy Oli.
-Nie mam pojęcia, ale coś tak czuję, że to nie przypadek, że Mikołaja i ojca nie ma dzisiaj w pracy.
-Dlaczego tak sądzisz?- Monika próbowała wyciągnąć z Oli wszystko, co się dało.
-Wczoraj odkryłam, że Mikołaj śledził Jacka na prośbę ojca.
-Chyba nie mówisz poważnie?
-Tak i jestem na nich bardzo wściekła za to, ale teraz to się o nich martwię- powiedziała Olka i spojrzała przez okno.
Po kilku minutach były już pod blokiem, gdzie mieszkał Wysocki.
-Monika, proszę, chodź ze mną.
-Ale nie powinnaś załatwić tego sama?- Monika wolała się nie wtrącać w prywatne sprawy Oli.
-Monika, ja nie wiem, czego się tam spodziewać. Proszę, pójdź ze mną.
Monika w końcu uległa i poszła razem z koleżanką. Olka zaczęła pukać.
-Tato, otwórz!- krzyknęła Olka, ale nikt nie otworzyła.
-Policja, otwierać!- Monika walnęła w drzwi mocniej i głośniej też krzyknęła.
Poskutkowało, do drzwi podszedł mężczyzna i otworzył drzwi.
-Ola, Monika, wejdźcie- powiedział mocno wstawiony Mikołaj.
Monika i Ola spojrzały się na siebie. Obie zaczęły się zastanawiać co się tu stało. Weszły do mieszkania, a potem Olka poprowadziła do salonu. Na podłodze zobaczyła mnóstwo butelek, a na tapczanie swojego ojca. W całym mieszkaniu śmierdziało jak w gorzelni. Monika otworzyła okna w salonie, żeby przewietrzyć.
-Tato, tato- Ola potrząsnęła ojcem.
-Córuś, jak miło cię widzieć.
-Tato, co to ma znaczyć? Cała komenda się o ciebie martwiła.
-Zabalowaliśmy z Mikołajem. Nie mogliśmy?- zapytał Wysocki również wstawiony jak jego towarzysz.
-Tak, żeby nie przyjść do pracy?
-Oj tam, napijesz się?- Wojciech postawił kieliszek przy Oli.
-Tato, nie denerwuj mnie.
Tym czasem w kuchni Monika rozmawiała z Mikołajem.
-Mikołaj, co wam strzeliło do głowy.
-Kobieta, którą kocham i tak ma innego.
-Mikołaj, ty kochasz Olę?
-No może i tak, ale co z tego jak ona kocha Jacka.
-Przepraszam, nie widziałam, ale żeby się upijać i to z Wysockim?- Monika tego nie rozumiała.
-On też nie umie tego zaakceptować. Tak? A teraz daj mi spokój- powiedział wkurzony. Monice zaczęło się wszystko układać w całość. Postanowiła nie drążyć tematu i wyjść z kuchni. Poczekała jeszcze chwilę na koleżankę, która rozmawiała z ojcem, po czym obie wyszły z mieszkania. Nie zauważyły jednak, że Wysocki próbuje je dogonić i coś im jeszcze powiedzieć. Usłyszały tylko huk i jak ktoś stacza się po schodach. Olka szybko podbiegła do swojego ojca, a Monika zdenerwowana tym wszystkim wezwała karetkę. Policjantki ułożyło go w pozycji bezpiecznej. Olka jak najszybciej pobiegła do domu po bandaże, ale była tak zdenerwowana, że zapomniała, gdzie jej tata trzyma takie rzeczy. Monika sprawdziła, czy puls jest wyczuwalny. Niestety nie wyczuła go, więc przeszła do reanimacji. Reanimowała go z 15 minut do przyjazdu karetki, a potem ratownicy medyczni przejęli Wysockiego, a potem zabrali go do szpitala. Monika zgłosiła wszystko dyżurnemu, a później same pojechały do szpitala.
Ola w szpitalu nie mogła usiedzieć. Chodziła z jednego końca korytarza do drugiego, pod czas, gdy jej ojciec był operowany. Modliła się, żeby przeżył. Nie mogła go stracić. Jak miała dziesięć lat zmarła jej matka, a teraz jeszcze ojciec? Oli nawet przyszła myśl do głowy, że się zabije, jeśli jej tata umrze. Monika starała się dodać jakoś jej otuchy. Ola chciała, żeby Jacek przy niej teraz był, ale gdyby nie on, to komenda nie dałaby sobie rady. Musiała jej starczyć koleżanka. Po kilku godzinach operacji, do policjantek wyszedł lekarz.
-Czy powiadomiły panie kogoś z rodziny?- zapytał nieświadomy tego, że stoi przed nim córka.
-To jest mój ojciec. Co z nim?- Olka spodziewała się najgorszego.
-Pan Wojciech stracił bardzo dużo krwi. Ma złamaną nogę i żebra. Narządy wewnętrzne też nie są w najlepszym stanie, ale jesteśmy dobrej myśli. Tylko muszę pani powiedzieć, że pani ojciec jest teraz w śpiączce i nie wiemy kiedy się wybudzi.
-Jak, jak to w śpiączce?- zapytała Ola i się rozpłakała. Monika przytuliła swoją koleżankę i zadzwoniła po Jacka, żeby tu przyjechał, bo Ola go bardzo potrzebuje.
-Gdzie jest mój ojciec teraz?- zapytała ocierając łzy.
-Znajduje się teraz na OIOM. To jest prosto i w prawo, tylko proszę tam nie wchodzić.
Monika zaprowadziła Olę. Posterunkowa stanęła przed szklanymi drzwiami i wpatrywała się w ojca, do którego podpiętych było mnóstwo rurek i kabelków. Ola bardzo chciała tam wejść, ale lekarz jej na to nie pozwalał, więc nie pozostało jej nic innego, jak tylko stać. Makijaż, który zrobiła sobie rano, dawno został zmyty przez jej łzy.
Dwie godziny później przyjechał Jacek, który przekazał władzę nad komendą Markowi. Ola rzuciła się Jackowi w ramiona.
-Jacek, nie mogę go stracić.
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Nie stracisz go.
Jacek pocałował Olę w czoło i mocno ją przytulił. Monika zostawiła ich samych i pojechała odstawić radiowóz i udała się do domu.
Ola z Jackiem zostali. W końcu lekarz widząc stan Oli, pozwolił jej wejść do ojca, ale tylko jej i to na kilka minut. Założyła fartuch i weszła do niego. Przysunęła krzesełko do łóżka, usiadła i złapała ojca za rękę.
-Tato, tak bardzo przepraszam. To wszystko moja wina- powiedziała, ocierając jedną dłonią łzy.
Ola zaczęła siebie obwiniać za ten wypadek. Nie mogła się pogodzić z tym, że może go stracić. Zastanawiała się, co by było, gdyby na przykład nie odebrała tego telefonu Mikołaja wtedy albo została razem z ojcem. Na pewno nie doszłoby do tego wypadku. Oli przerwał dźwięk jej telefonu. Na wyświetlaczu było napisane Miki. Postanowiła odebrać telefon. Wyszła na korytarz.
-Cześć Ola, ogarnąłem mieszkanie twojego ojca. Co z nim jest?
-Jest w śpiączce- powiedziała zasmucona.
-Przyjechać do szpitala?
-Nie, Jacek jest ze mną.
Mikołaj trochę posmutniał, że Ola woli być z Jackiem, ale nie mógł nic na to poradzić.
-A co z kluczami od mieszkania?
Mikołaj próbował zrobić wszystko, żeby być przy Oli.
-Jedź do domu, jutro wpadnę po nie.
-To do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
Ola się rozłączała.
-Jacek, zawieziesz mnie do domu? Jestem zmęczona.- zwróciła się do swojego partnera. Chciała zostać, ale zdawała sobie sprawę, że jej tata dzisiaj się nie obudzi i nie było sensu dłużej siedzieć.
-Ola, nie zostawię cię samej. Pojedziesz do mnie.
Jacek objął Olę, Ola spojrzała ostatni raz na swojego ojca, a potem poszli do samochodu. Po drodze zajechali do mieszkania posterunkowej, gdzie przebrała się z munduru w coś wygodniejszego, zabrała potrzebne rzeczy i pojechali do Jacka.
Jacek u siebie przygotował kolację i zjedli ją razem. Po kolacji wzięli prysznic, a potem położyli się w łóżku. Ola nie mogła zasnąć. Jacek czując, że jego partnerka nie śpi, również nie mógł spać.
-Ola, co się dzieje?- powiedział, odgarniając jej grzywkę na bok.
-Cały czas myślę o tym co się stało. To wszystko moja wina. Gdybym nie wygadała się, że wiem o tym śledzeniu albo gdybym chociaż została z ojcem i Mikołajem- powiedziała i znowu miała łzy w oczach.
-Oluś, to nie twoja wina. Zobaczysz, wszystko się ułoży.
-A jeśli tata się nie obudzi?
-Nawet tak nie myśl, wszystko będzie ok. Twój tata na pewno się obudzi.
Jacek głaksał Olę po głowie.
-Jacek, jutro nie idziemy do pracy. Podjechalibyśmy na cmentarz do mojej mamy?
-No jasne, możemy jechać z samego rana. Zaraz jak tylko wstaniemy.
-Dziękuję- szepnęła Ola i przytuliła się do swojego ukochanego. Udało jej się zasnąć.
Rano Ola wstała bardzo wcześnie, bo miała koszmar, że dostała telefon ze szpitala i lekarz poinformował ją, że jej ojciec nie żyje. Starała się nie obudzić śpiącego jeszcze Jacka, ale jak tylko poszła do kuchni, żeby się napić i wyciągnęła szklankę upuściła ją i się potłukła. Jacka obudził hałas. Zjawił się od razu w kuchni.
-Przepraszam.
-Nic się nie stało Ola.
Jacek wyciągnął z szafki drugą szklankę i nadał Oli soku, a potem posprzątał szkło. Gdy skończył, zaczął przygotowywać śniadanie. Zjedli je, a potem udali się na cmentarz, na grób mamy Oli. Przed cmentarzem kupili kwiaty oraz znicz.
Podeszli do miejsca, gdzie pochowana była mama Oli. Ola się przeżegnała i pomodliła. Odgranęła liście, które leżały na pomniku, a potem położyła bukiecik i zapaliła znicz.
-Ola, nie było okazji, żeby o tym porozmawiać. Jak w ogóle zmarła twoja mama?
-Miała raka, bardzo cierpiała, aż w końcu nadszedł ten dzień. Pamiętam, że to był dla mnie i ojca trudny czas. Jakby miał jeszcze ojciec umrzeć, to ja bym się chyba zabiła- Ola się rozpłakała.
-Ola, nie płacz- powiedział Jacek, przytulając ją do siebie- Twój tata nie umrze.
-Nie możesz przecież tego wiedzieć.
-Ola, zobaczysz, twój tata wyjdzie z tego. Przeżył postrzał i to też na pewno przeżyje- powiedział i pocałował ją.
-Możesz zostawić mnie samą?
-No jasne, czekam przy aucie.
Jacek poszedł do samochodu, a Ola jeszcze chwilę została.
-Mamo nie mogę stracić taty- powiedziała i zamknęła oczy. Zobaczyła siebie razem z mamą i tatą na spacerze. To wspomnienie ją wzruszyło. Była taka szczęśliwa. Miała oboje rodziców. Później rak zabrał jej matkę, a teraz może stracić ojca. Nie mogła do siebie dopuścić myśli, że jedna jej decyzja może tak wiele zmienić w jej życiu. Otworzyła oczy i dotknęła zdjęcia matki, które było na pomniku.
Przygnębiona wróciła do auta.
-To co, gdzie jedziemy?- zapytał Jacek, gdy Ola zamknęła drzwi i zapięła pasy.
-Jedź do Mikołaja, wezmę klucze, a potem pojedziemy do mojego ojca.
Jacek zrobił tak jak poprosiła go o to jego ukochana. Zadzwoniła do Mikołaja, że będą za kilkanaście minut.
Kiedy podjechali pod blok, Mikołaj już na nich czekał. Ola wysiadła z auta i podeszła do Mikołaja.
-Jak się czujesz młoda?- zapytał z troską przyjaciel.
-Tak jak wyglądam- odpowiedziała.
-To wszystko moja wina- rzekł Mikołaj. On również się obwiniał za ten wypadek.
-Mikołaj, jedyną osobą, która jest winna tego wypadku, to jestem ja.
-Nie mów tak Ola.
-To jest tylko moja wina. Daj mi te klucze, bo chcę jeszcze zajęchać do ojca.
Mikołaj dał Oli klucze od mieszkania jej ojca i pożegnali się. Olka wsiadła do samochodu i odjechali. Po dobrej godzinie przebijania się przez miasto dotarli do szpitala. Ola poszła w miejsce, gdzie leżał jej ojciec, ale zdziwiła się, gdy zobaczyła przez szklane drzwi, że nie ma jej ojca. Poszła szukać lekarza, ale od pielęgniarki dowiedziała się, że jest na sali operacyjnej i operują jej ojca. Olka załamała się zupełnie. Usiadła i zaczęła płakać. Jacek po chwili dołączył do Oli. Jak tylko zobaczył, że płacze, wiedział, że to nie wróży nic dobrego. Usiadł przy niej i chciał ją przytulić, ale ona się odsunęła. Po chwili jednak przytuliła się do Jacka. Po kilku godzinach kolejnej operacji wyszedł lekarz w zakrwawionym fartuchu.
-Panie doktorze, co z moim ojcem.
-Pani Aleksandro....
No i znowu koniec w takim momencie.
Jak myślicie co lekarz powie Oli? Czy Wysocki wyjdzie z tego cało? A może umrze? Jak Ola sobie z tym wszystkim poradzi?
Następny rozdział będzie najpóźniej w niedzielę.
Wooow !!
OdpowiedzUsuńjaki dlugi rozdzial.. chyba najdluzszy jak dotychczas . I dobrze ! :)
Mimo iz nie palam wielka sympatia do Wysockiego po tym co zrobil Oli i Jackowi to jednak zle mu nie zycze i mam nadzieje ze przezyje. Jak on umrze to Ola przeciez zostanie sama. Ona sobie z tym nie poradzi. Kto wie moze nawet targnie sie na swoje zycie. Mam nadzieje ze lekarz powie Oli ze wszystko w porzadku i Wysocki powinien sie wybudzic w ciagu kilku dni.
Rodzial rewelka i czekam na next ! : )
sandle
Takie długie rozdziały to zawsze mile widziane!
OdpowiedzUsuńMimo,że w poprzednim rozdziale zachowanie Wysockiego i Mikołaja nieźle mnie wkurzyło,to teraz wrobiło mi się ich zwyczajnie żal.Mikołaj chciał przecież tylko chronić osobę na której mu zależy,tak samo Wysocki,tyle,że on zapłacił za to wysoką cenę...mam ogromną nadzieję,że jednak wyjdzie z tego cało,a jeśli nie,to Ola z pewnością się załamie,a tego bardzo bym nie chciała.Ogromny plus za to jak opisujesz relacje pomiędzy Jackiem i Olą.Widać,że mu na niej zależy.
Rozdział jak zwykle świetny,pozdrawiam i życzę weny ;)
Proszę Cię powiedz że nie umrze :( mam nadzieję że przeżyję, przemyśli sobie wszystko i odpuści :( mam nadzieję że Miki też odpuści
OdpowiedzUsuńRozdział rewelacyjny :-D
Pozdrawiam
Olka<3<3<3
Rozdział rewelka. Mam nadzieję, że wysocki przeżyje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
Olivka.
UU szkoda jak by Wojtek umarł bardzo go lubię, szkoda też mi jest Oli.. rozdział superowy.. Czekam na next..
OdpowiedzUsuńWysocki*
OdpowiedzUsuńOlivka