-Ta Asia, to...?- nie dokończył, bo Ola wiedziała o co chodzi.
-Tak, to moja córka. Mam nadzieję, że jej nie stracę, a jak tylko wyjdzie ze szpitala, to dopilnuję, żeby nie trafiła do Lucińskich.
-Jacek wie?
-Tak, z tydzień temu o tym gadaliśmy- powiedziała i po chwili zadzwonił jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz i zobaczyła zdjęcie roześmianego Jacka. Nacisnęła na zieloną słuchawkę i przyłożyła do ucha.
-Olka, nic ci nie jest?- zapytał zdenerwowany mężczyzna.
-Nie, mi nie, ale ta Asia, co wzywała policję, to moja córka. Ma operację- rzekła.
-Co się tam wydarzyło?
-Jej matka, to znaczy ta cała Lucińska, która ją adoptowała, pchnęła mnie, ja poleciałam do tyłu na Małą i spadła ze schodów- opowiedziała w wielkim skrócie, co wydarzyło się na interwencji, chociaż Jacek dobrze wiedział, ponieważ Mikołaj mu powiedział.
-Mikołaj mówił. Olka, a kiedy zamierzacie wrócić na komendę? Nie mogę was kryć do końca służby. Matka mi głowę urwie.
-Nie wiem, ale ja muszę być przy Asi. Jak się obudzi, to musi być przy niej ktoś, kogo dobrze zna.
-Ja rozumiem Ola, ale naprawdę musicie wracać na komendę. Zadzwonię do mamy, ale w sensie mamy Eweliny i ją poproszę, żeby przyjechała do tego szpitala. Zostawisz jej swój numer i gdyby coś się działo, to będzie dzwonić, a wtedy ja was jakoś będę krył przed Jaskowską.
-No dobra, niech będzie, ale nie ruszam się stąd, dopóki ona nie przyjedzie tutaj- ostrzegła.
-Dobra, dobra. Na razie jesteście wypisani z działań, bo wpisałem, że jesteś na badaniach. Ja dzwonię do mamy- powiedział i się rozłączył. Ola schowała telefon i wtuliła się w Mikołaja. Dwadzieścia minut później zjawiła się macocha Jacka i patrol 05 mógł wrócić na komendę. Olka od razu pobiegła do dyżurnego i się na niego rzuciła. Zaczęła płakać i nie mogła pohamować łez.
-Olcia, wszystko będzie dobrze. Asia z tego wyjdzie- Jacek zaczął próbę pocieszenia zrozpaczonej kobiety.
-Jak ma być dobrze, jak resztę życia spędzi na wózku inwalidzkim?- spytała przez łzy.
-Ułoży się wszystko kochanie. Do tych Lucińskich już nie wróci. Obiecuję ci to. Proces zanim odzyskasz do niej prawa, trochę potrwa, ale wróci do ciebie. W wolnej chwili zadzwoniłem do koleżanki Krzyśka i powiedziała, że się z tobą spotka. Będzie dobrze Ola, twoja córka wróci do ciebie- odparł, a do gabinetu wszedł starszy aspirant Mikołaj Białach. W ręku trzymał jeszcze nieotwartą kopertę z ekspertyzą tego listu, co go znaleziono u Wysockiego.
-Młoda, wiem że to nie najlepszy moment, ale jeszcze nie sprawdziłaś...?- policjant nie dokończył, bo Ola podeszła do niego i mu wyrwała kopertę. Rozerwała ją, a potem przeczytała, co napisali technicy i wściekła zgniotła kartkę, a następnie rzuciła nią w ścianę.
-Jaki wynik?- zapytał Jacek.
-Nie on napisał ten list.
-Jak nie on, to kto?- tym razem głos zabrał Mikołaj.
-Nie wiem i gówno mnie to narazie obchodzi. Teraz martwię się o moją córkę. Teraz rozumiem, co przeżywał mój ojciec, gdy leżałam na OIOM-ie- westchnęła Ola i siadła Jackowi na kolana. Mikołaj z kolei oparł się o biurko dyżurnego.
-Olka, z Aśką będzie wszystko w porządku. Nie ma innej opcji- Białach zwrócił się do Oli.
-Nie będzie, bo lekarz mi powiedział, że Asia nie będzie chodziła.
-Olka, a czy to wszystko przekreśla?- Mikołaja zaczynała trochę denerwować postawa przyjaciółki- Kochasz Asię?
-No tak- przytaknęła.
-To weź się w garść i uwierz, że z Asią będzie wszystko w porządku. Jeśli ja kochasz, to nie będzie się liczyło dla ciebie, czy chodzi, czy nie- starszy z mężczyzn przeszedł do szantażu emocjonalnego.
-Mikołaj ma rację, przecież...- Jacek nie skończył, bo do gabinetu weszła Jaskowska. Olka zeszła z Jacka jak poparzona. Jacek wstał z fotela i każdy stanął na baczność.
-A co się tutaj wyprawia? Wysocka i Nowak, rozmawialiśmy na temat okazywania uczuć na komendzie?- odezwała się. Ola z Jackiem i Mikołajem nie drgnęli. Jacek chciał już się odezwać, ale nie chciał, żeby ktoś, kto będzie przechodził na korytarzu to usłyszał, a poza tym ktoś mógł w każdej chwili tam wejść- Wysocka, ja rozumiem, że cię ojciec rozpieścił, ale już go nie ma i mam nadzieję, że dostosujesz się do zasad panujących na mojej komendzie.
-Pani komendant, niech pani uważa na słowa- w obronie młodszej koleżanki stanął Mikołaj.
-Białach, nie ładnie wtrącać się w czyjeś rozmowy- zwróciła się do podwładnego, on się jednak jej nie bał.
-Nie będzie pani w taki sposób traktować mojej partnerki z patrolu- zaczął dyskusję, a Ola go zmierzyła wzrokiem. Nie chciała aby Mikołaj skłócił się z szefową.
-Ale to ja będę decydować, jak traktuję moich policjantów.
-Ale nie może pani sprawiać im przykrości. Jeśli pani nadal będzie robiła, to obiecuję pani, że zostanie sama na tej komendzie- powiedział ostro. Zaczynało się robić gorąco, więc do akcji postanowiła wkroczyć Ola.
-Mikołaj, błagam, uspokój się.
-Starsza posterunkowa ma rację. Lepiej będzie jak pan się powstrzyma od zbędnych komentarzy. A teraz piątka wracajcie na patrol- zarządziła i wyszła. Na odchodne dodała jeszcze, że po służbie chce widzieć całą trójkę u siebie w gabinecie.
-Dobra, jedźcie na ten patrol. Będę strarał się unikać tego, żeby was wysysłać do interwencji- odrzekł Jacek i się uśmiechnął. Oli i Mikołajowi nie pozostało nic innego jak opuścić komendę. Pojechali na patrol. Zgodnie z obietnicą Jacka, nie pojechali na żadną z interwencji. Ola cały czas spoglądała na telefon. Czekała niecierpliwie na telefon od pani Eweliny. Nie zadzwoniła ani razu i policjantka się martwiła. Mikołaj w końcu to zauważył.
-Może ją jeszcze operują?- zasugerował partner Aleksandry.
-To już osiem godzin- Ola spojrzała na zegarek, który wskazywał szesnastą piętnaście.
-Ola, sam jestem ojcem i wiem, co przeżywasz. W ogóle to jestem pod wrażeniem, że jesteś aż tak opanowana. Pamiętam jak panikowałem, gdy Dominice migdałki usuwali. Musieli mi podać tabletki na uspokojenie- Mikołaj chciał pocieszyć jakoś Olę historią z serii "Białach i jego córki", ale to nic nie dało. Ola dalej siedziała smutna i łzy cały czas spływały jej po policzkach. Patrzyła się przez okno w dal i nagle poczuła jak ją zemdliło.
-Mikołaj, zatrzymaj się- powiedziała. Mikołaj natychmiast zjechał na pobliski parking.
-Wszystko dobrze?- spytał ze zmartwieniem w głosie. Ola wysiadła z radiowozu, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Wzięła kilka głębokich oddechów i zrobiło jej się lepiej. Mikołaj również wysiadł z auta i podszedł do koleżanki.
-Dobrze się czujesz? Jesteś taka blada.
-To tylko z nerwów- usprawiedliwiła się, poza tym nie widziała innej przyczyny swojego złego samopoczucia. To było jedyne rozsądne wytłumaczenie.
-No dobra, a już lepiej się czujesz?
-Tak, możemy jechać- odparła Ola i wsiedli z powrotem do radiowozu. Pokręcili się jeszcze z godzinę, a potem wrócili na komendę uzupełnić papiery. Około osiemnastej zdali broń i poszli się przebrać. Potem siedzieli w biurze i czekali na Jacka, który jeszcze musiał przekazać wszystko swojemu zmiennikowi. Olka cały czas trzymała w ręku telefon i czekała aż dostanie telefon, co z jej córką.
-Nie martw się, wszystko będzie dobrze.
-Ja od ponad dziewięciu godzin nie mam informacji o Asi- Olka odchyliła się do tyłu i odgarnęła grzywkę do tyłu. Wzięła głęboki oddech i walnęła dłonią w biurko. Do biura wszedł akurat Jacek.
-Ola, wszystko w porządku?- zapytał, gdy zobaczył zachowanie swojej dziewczyny.
-Nic nie jest w porządku- wrzasnęła i wyszła z biura. Po chwili poczuła jak ktoś ją ściska za nadgarstek.
-Co ty robisz?- wyrwała się z uścisku Jacka.
-Chodź. Pójdziemy do Jaskowskiej jak nas prosiła, a potem pojedziemy do szpitala. Ok?
-Ok- przytaknęła. Jacek zawołał Mikołaja i cała trójka udała się do gabinetu szefowej. Powiedziała to, co myśli. Gdy kończyła swoje kazanie, zadzwonił telefon Oli. Odruchowo sprawdziła, kto dzwoni. Widząc, że to macocha Jacka, nic nie mówiąc wyszła. Po chwili wróciła z minimalnym uśmiechem na buzi i przeprosiła panią komendant. Jaskowska oczywiście skomentowała zachowanie Oli, ale nic sobie z tego nie zrobiła. Gdy wyszli od szefowej, szybko udali się do auta i pojechali do szpitala, gdzie przebywała córka młodej policjantki.
-Olka- po jakimś czasie drogi odezwał się mężczyzna.
-Nom?- spojrzała na Jacka.
-Bo jak wy pojechaliście na patrol, to trochę poszperałem i to nie było pierwsze wezwanie do tego domu. Asia dzwoniła do nas kilka razy. Zeznała, że codziennie są pijani, ale dzwoni wtedy, gdy zaczynają na nią krzyczeć. Kilka razy był u nich mops, ale wtedy było idealnie.
-Nie wierzę, że moje dziecko się w takich warunkach wychowuje- westchnęła Ola.
-Wychowywało- poprawił ją Jacek- Jako matka biologiczna masz prawo do odzyskania praw, jeśli to była adopcja ze wskazaniem.
-No była.
-To teraz wystarczy założyć do sądu rodzinnego sprawę o przywrócenie ci praw rodzicielskich.
-A chcesz zostać ojcem dla Asi?- zaproponowała.
-To trochę brzmi jak oświadczyny- Jacek uśmiechnął się pod nosem.
-A chciałbyś być moim mężem?- Olka na chwilę przestała myśleć o córce.
-Pod warunkiem, że ty chcesz być moją żoną.
-No przecież cię kocham i to bardzo- Ola się uśmiechała, a Jacek się zaśmiał- Co tak zęby suszysz?
-Po prostu nie myślałem, że tak życiową decyzję podejmiemy w aucie.
-No ja w sumie też.
-Ale obiecuję ci, że jak Asia wyjdzie ze szpitala, to zabiorę was w góry albo nad morze do SPA- powiedział z uśmiechem.
-Tylko czekam na to.
-Ok, a teraz wysiadka- Jacek zgasił auto, bo właśnie zaparkował pod szpitalem. Przy rejestracji czekała już na nich Ewelina Nowak. Jacek się z nią przywitał i poszli pod salę, gdzie leżała Asia podpięta do różnych urządzeń. Właśnie badał ją lekarz. Gdy zobaczył przez szklane drzwi Olę, wyszedł do niej.
-Najgorsze już za nami. Na razie będziemy ją monitorować i po dwunastu godzinach, jeśli się nic nie wydarzy wykonamy kolejną operację, pod warunkiem, że się pani zgodzi.
-A wystarczy, że będzie to matka biologiczna? Nie musi być prawny opiekun?- zapytała Ola niepewnie. Lekarz spojrzał na nią podejrzanie, a potem popatrzył zdezorientowany na Jacka. On tylko wzruszył ramionami.
-Czy ja o czymś nie wiem?
-Asia to moja biologiczna córka, a jej prawni opiekunowie siedzą w areszcie. To przez nich tutaj leży.
-No to pani zgoda będzie musiała mi wystarczyć w takim przypadku- Ola odetchnęła na tą informację.
-Dziękuję.
-To ja pójdę po papiery, jeżeli pani chce to może pani wejść do córki- lekarz odszedł od Wysockiej i Nowaków, a Ola weszła do sali, gdzie leżała Asia. Siadła przy niej i wzięła jej drobną dłoń w swoje. Zaczęła cicho szlochać. Jacek również wszedł do sali i prztytulił Olę od tyłu.
-Cróreczko, przepraszam- wyszeptała- Tak bardzo cię kocham. Jak tylko będzie wszystko w porządku, to zamieszkasz ze mną i Jackiem. Pojedziemy wszyscy nad morze albo w góry- mówiła dalej łamiącym się głosem. Nagle urządzenia zaczęły głośno pikać, a na monitorze, który wskazywał pracę serduszka Joasi, pojawiła się prosta linia. Olka zaczęła panikować. Lekarze przybiegli i wyprosili parę z sali. Wyszli, a Ola zaczęła płakać. Jacek nie mógł jej uspokoić. Po dziesięciu minutach na korytarzu pojawił się lekarz, że z dziewczynką już wszystko w porządku i mogą znowu do niej wejść.
-Nie strasz mnie tak Asia- zwróciła się do dziewczynki. Jacek stał za Olą i trzymał swoją dłoń na jej ramieniu. Patrzył na dziewczynkę i tak bardzo przypominała mu Olę.
-Ale jest do ciebie podobna- skomentował.
-Wiem, a Damianek był podobny do ojca- przypomniała sobie Ola.
-Patrysia była podobna do Zosi- Jacek posmutniał na myśl o zmarłej żonie i córce, ale nie chciał się popłakać i szybko się ogarnął. Posiedzieli jeszcze z godzinę u dziewczynki, a potem lekarz poprosił o numer telefonu do Oli i zgodę na kolejną operację. Następnie pojechali po kilka rzeczy do mieszkania Jacka, a potem pojechali do Oli, bo kobieta nie chciała siedzieć sama. Gdy tylko przyjechali, każdy wziął szybki prysznic i położyli się spać.
***
No i podoba się wam opowiadanie? Miałam skończyć w momencie, kiedy zaczęli reanimację Asi, ale uznałam, że nie będę was trzymała w niepewności.
No i jest jedna rzecz. Zawieszam na miesiąc bloga. Tak mi przykro, ale to nie ode mnie zależy.