-Ja miałam szkołę, maturę, ojciec pracował, bo ktoś musiał zarabiać, ale na utrzymanie takich niemowląt to nie starczało, dlatego oboje z ojcem uznaliśmy, że oddanie ich do adopcji będzie najbardziej rozsądną decyzją. Znaleźliśmy rodzinę, która dziewięć lat starała się o potomstwo. Oni je adoptowali. Z początku przychodziłam do nich jako opiekunka. Dzięki temu miałam trochę kasy, a do tego mogłam się spotykać. Z początku im to nie przeszkadzało, ale gdy zaczęły dorastać, nie byłam mile widzianym gościem w ich domu. Po jakimś czasie kontakt się urwał. To małżeństwo sprzedało dom i się gdzieś wyprowadziło. Potrzebowali pieniędzy na leczenie dla Damiana, bo jak się okazało, chorował na białaczkę. Byłam nawet dawcą szpiku dla niego, ale zmarł. Ostatni raz go widziałam w dniu jego śmierci, a Asię na jego pogrzebie- Ola opowiadała, a Jacek słuchał i uwierzyć nie mógł w tą historię. Był w szoku. Nie wiedział jak zareagować.
-Ola, ja...- chciał przeprosić swoją ukochaną, ale ona mu nie dała.
-Błagam, tylko nie przepraszaj, bo ja bez winy nie jestem. Mogłam ci powiedzieć na początku naszego związku. Swoją drogą, skąd wiesz o tym wszystkim? O moim narzeczonym, o ciąży?- zapytała Ola, powstrzymując ledwo łzy. Chciała zapomnieć o tym wszystkim, ale wiedziała, że będzie trudno.
-Szukałem coś ostatnio i przypadkiem trafiłem na sprawę sprzed dziewięciu lat, gdzie pojawiło się twoje nazwisko i stąd to wiem- skłamał i źle się z tym czuł, ale nie mógł wydać Mikołaja. Chcieli znaleźć zabójcę ojca Oli i nie mogli dać coś po sobie poznać. Kobiecie dalej leciały łzy i nie umiała ich opanować. Chciał ją jakoś pocieszyć dobrym słowem, ale wszystko wydawało mu się banalne.
-Powinnam była ci powiedzieć sama jak zaczęliśmy się spotykać, ale nie umiałam.
-Rozumiem. Nie mam ci tego za złe- powiedział Jacek i przytulił Olę.
-Ale tak wpadłeś tutaj i zacząłeś krzyczeć...
-Bo ja myślałem, że ty...
-Że ja dokonałam aborcji?- dokończyła- Nigdy w życiu bym nie zabiła własnych dzieci. Nawet do głowy mi to nie przyszło. Gdyby nie to, że byłam w ciąży, zabiłabym się pewnie.
-Nie mów tak Ola- Jacek jeszcze mocniej przytulił dziewczynę.
-Ale taka prawda.
-Nie rozmawiajmy już o tym. Zbieraj się Ola. Zabiorę cię gdzieś- oznajmił Jacek. Skoro on poznał tą historię z życia Oli, to doszedł do wniosku, że on też może podzielić się historią, o której najchętniej by zapomniał, ale nie umiał i musiał powiedzieć o tym Oli. Prędzej czy później musiałby powiedzieć jej o tym, a uznał, że to najwłaściwszy moment, skoro już doszło do takiej sytuacji.
-Gdzie chcesz mnie zabrać?- Ola otarła łzy.
-Zobaczysz, a teraz chodź.
-Chwila, daj mi się przebrać. Nie pojadę w piżamie- powiedziała i poszła do sypialni. Założyła spodnie, zarzuciła ciepły sweter, a następnie na przedpokoju założyła kozaki i kurtkę. Udali się do auta Jacka i pojechali w bardzo dobrze znane miejsce Oli, chociaż nie spodziewała się tego zupełnie.
-Po co przyjechaliśmy na cmentarz?- zapytała zdziwiona.
-Chciałem ci coś pokazać. Ty się ze mną podzieliłaś taką informacją, to uznałem, że ty też coś powinnaś o mnie wiedzieć, a to moim zdaniem jest istotne- oznajmił i pociągnął Olę za sobą. Najpierw kupili znicz, a potem weszli na teren cmentarza. Udali się na czyjś grób. Jacek stanął i łzy mu zaczęły lecieć.
-Ej, co się dzieje?- Ola przytuliła Jacka, a potem spojrzała na napis, który znajdował się na pomnikach, przy których stali. Na jednym było napisane Patrycja Nowak, a na drugim Zofia Nowak. Pomnik, gdzie znajdowało się imię Patrycja, należał do dwumiesięcznej dziewczynki, a drugi, gdzie było imię Zofia, należał do dwudziestotrzylatki.
-Oboje straciliśmy kogoś, kogo bardzo kochaliśmy- odezwał się w końcu- To moja żona i córka.
-Żona i córka? Dlaczego nie żyją?
-Byłem w pracy. Zosia była wtedy na macierzyńskim i któregoś dnia wybrały się po mnie do pracy z Patrysią, ale nie dotarły. Gdy siedziałem i kończyłem wypełnianie papierów, wpadł jeden z kolegów z drogówki i powiedział, że Mała nie żyje, a Zosia walczy o życie. Była w ciężkim stanie. Złamane biodro, dwa krwiaki, zmiażdżoną nogę. W pierwszej
dobie przeszła trzy operacje. Jedna to usunięcie krwiaków i amputację nogi. Potem krwawienia wewnętrzne. Musieli ją czwarty raz operować. Była w śpiączce, ale zmarła. Nie dało się jej uratować. Straciła za dużo krwi- opowiedział jej. To między innymi dlatego ojciec Jacka cieszył się, gdy ten zaczął spotykać się z Olą. Widział jak syn po tragedii stara się układać sobie życie na nowo.
-Tak mi przykro Jacek.
-Patrysia miałaby teraz pięć lat. Brakuje mi ich i wiedz, że jesteś moją pierwszą partnerką od śmierci Zosi, a skoro się z tobą wiążę, to znaczy, że darzę cię silnym uczuciem- powiedział.
-Ze mną jest podobnie Jacek. Cieszę się, że mnie rozumiesz.
-Ola, obiecaj mi jedno. Nie zostawisz mnie nigdy.
-Kocham cię i proszę cię, jedźmy już do domu. Zimno mi bardzo.
-A nie chcesz iść do rodziców?- Jacek zaproponował Oli.
-Skoro już tu jesteśmy, to czemu nie- zgodziła się i poszli na grób jej rodziców. Potem jeszcze zaszli na grób narzeczonego i syna Aleksandry. Gdy już skończyli obchód, wrócili do auta, Jacek odwiózł Olę do mieszkania i wrócił do siebie.
Gdy wrócił do domu, trwała jakaś awantura. Był zdziwiony, bo myślał, że jego siostra Ania razem ze swoim chłopakiem Mieszkiem, swoją drogą jego kolegą, byli w górach, a tu taka niespodzianka.
-Twoja matka jest nienormalna- zarzucił dziewczynie Mieszko.
-No co ty nie powiesz? Jakbym nie wiedziała, że jest rąbnięta psychicznie- odpowiedziała.
-Musiała nam rozwalić wyjazd, musiała?
-Najwidoczniej tak, ale proszę cię, nie obwiniaj za to mnie, bo ja nawet nie wiem skąd ona wie o naszym wyjeździe.
-A co tutaj się dzieje?- Jacek wkroczył do pokoju, zaniepokojony tymi krzykami.
-Wasza mamusia się dzieje.
-Co znowu wymyśliła?
-Przyjechała do nas do Karpacza.
-Skąd wiedziała, gdzie jesteście?
-A bo ja wiem? Pewnie poprosiła kogoś, żeby ustalił, gdzie jesteśmy. Rozumiesz, że zagroziła Mieszkowi, że go zwolni jak ze sobą nie zerwiemy?
-Ja pierdziele, jak ona tak będzie robić, to razem z Olką przenosimy się do innego komisariatu. Mieszko, przeniesz się z nami?
-Nie lepiej poprosić o zmianę szefa?- zasugerował młodszy z policjantów.
-No może i tak. Mniejsza o to, lepiej opowiedzcie, jak było za nim wam został popsuty wyjazd?- zapytał Jacek, chcąz zmienić temat. Miał nerwy na matkę i jak najszybciej chciał zakończyć tą rozmowę.
Mieszko z Anią spojrzeli na siebie i posłali sobie uśmiechy. Jacek na nich patrzył i nie mógł nic odczytać. Dopiero, gdy Ania specjalnie poprawiła grzywkę, na palcu ujrzał złoty pierścionek.
-Siostra, bierzesz ślub?- spytał, nie wierząc. Był szczęśliwy, że jego siostra wkrótce wyjdzie za mąż i to za takiego fajnego faceta jakim jest jego kolega z pracy, Mieszko.
Kobieta razem ze swoim narzeczonym kiwnęła głową na tak. Jacek nie wiele myśląc, podszedł do siostry, złapał ją w talii, uniósł lekko do góry i zakręcił się.
-Moje gratulacje Ania- powiedział, gdy już ją postawił na podłodze. Potem jeszcze ją mocno przytulił.
-Dusisz mnie- odparła jego siostra, dosyć niewyraźnie, bo Jacek ją mocno przytulał. Mężczyzna ją puścił i podszedł do Mieszka. Złapał jego dłoń i mocno potrząsnął.
-Gratuluję i ostrzegam. Raz ją skrzywdzisz, a do końca życia będziesz jadł przez rurkę. Masz jej nie skrzywdzić. To jest rozkaz.
-Tak jest- Mieszko zasalutował i oboje panowie się roześmiali.
-To może jakiś szampan albo wino za wasze zdrowie, co?- zaproponował Jacek i podszedł do barku.
-Daj szampana, bo nie zdążyliśmy wypić- odpowiedziała Anka. Jacek tak też zrobił i po chwili pili już za zdrowie narzeczonych. Panowie mieli ochotę na coś mocniejszego, ale Jacek musiał iść na drugi dzień do pracy, a na wolne nie miał co liczyć. Około 23:00 Jacek poszedł do swojej sypialni, a Ania zabrała Mieszka do swojej sypialni.
Tydzień później
Ola siedziała właśnie w biurze i trzymała w ręku kopertę. Wahała się, czy ją otworzyć, czy nie. W kopercie znajdowały się wyniki ekspertyzy listu, który znalazła razem z Jackiem w mieszkaniu ojca. Już miała otwierać, ale do pomieszczenia wszedł Mikołaj.
-Hej młoda- przywitał się z policjantką.
-Hej- odpowiedziała i spojrzała na kopertę, która teraz znajdowała się na biurku.
-Co tam masz?- zapytał, widząc zmartwioną Olę.
-Wynik ekspertyzy listu, który znaleźliśmy z Jackiem i ojca w mieszkaniu.
-Jeszcze nie otworzyłaś jej?
-Boję się, a jeśli się okaże, że to napisał tata? To będzie jednoznaczne, że popełnił samobójstwo.
-Niekoniecznie. Przecież ktoś mógł go zmusić też do napisania tego- starał się jakoś pocieszyć Olę. Dla Oli łatwiejsze do przyjęcia było to, że ktoś go zabił niż popełnił samobójstwo.
-Możesz ty otworzyć?- wyciągnęła rękę z koperta w jego stronę. Mikołaj wziął kopertę do ręki, a do drugiej wziął nożyczki. Już miał ją otworzyć, ale do ich biura wszedł Jacek.
-Dzisiaj nie idziecie na odprawę. Jedźcie na Zielińskiego 72/3. Dziewięciolatka dzwoniła zapłakana, że tata i mama są pijani i boi się wyjść ze swojego pokoju. Pojedziecie sprawdzić co się tam dzieje? Dziewczynka ma na imię Asia jakby co- powiedział Jacek.
-No ok- Ola wstała z krzesła i założyła kurtkę oraz kamizelkę. Mikołaj zrobił to samo. Wzięli pałki, pistolety i radiostacje, a następnie udali się do radiowozu. Włączyli koguty i pojechali na miejsce wezwania. Weszli do budynku i już na parterze było słychać krzyki. Chwilę potem znaleźli się pod mieszkaniem. Zapukali raz, drugi i po chwili zobaczyli dziewczynkę. Miała brązowe włosy do pasa i Mikołaj od razu zauważył uderzające podobieństwo między nią a Olą. Podobne rysy twarzy, ten sam kolor oczu.
-Ciocia Ola- dziewczynka rzuciła się na starszą posterunkową. Policjantka wiedziała już co to za rodzina. Nie musiała nawet pytać o nazwisko.
-Joasia, co tutaj się dzieje?- zapytała Ola. Już była zdenerwowana, ale starała się nie okazywać tego przed Mikołajem.
-To ten miły pan Jacek ci nie powiedział?
-Powiedział, powiedział Asia. Chcę jednak dowiedzieć się od ciebie o tym.
-Bo mama i tata są bardzo pijani.
-Ok, a byli na jakiejś imprezie może?- Ola wypytywała. Miała nadzieję, że to jakaś jednorazowa sytuacja.
-Ale oni bardzo często piją- skarżyła się, a Oli zrobiło się słabo, jak to usłyszała. Mikołaj stał i przyglądał się im, aż w końcu na przedpokoju pojawił się tata dziewczynki.
-Z kim gadasz smarkulo?- zapytał. Mała schowała się za kobietą.
-Dzień dobry, starszy aspirant Mikołaj Białach i starsza posterunkowa Aleksandra Wysocka- odezwał się Mikołaj.
-Słucham?- teraz wyszła matka dziewczynki- To ty dziwko?- kobieta rzuciła się na Olę i ją pchnęła. Posterunkowa poleciała na Asię, a dziewczynka zleciała ze schodów. Ola podniosła się z ziemi i natychmiast zjawiła się przy dziewczynce.
-Asia, słoneczko? Słyszysz mnie? Córeczko?- potrząsnęła Joasią- Białach wezwij karetkę- zwróciła się do kolegi, który zakładał kajdanki. Miała łzy w oczach. Nie chciała, aby jej córka zmarła. Była jedyną osobą, którą kochała i żyła, oprócz Jacka. Mikołaj wezwał karetkę i dwa dodatkowe radiowozy. Jacek się dziwił, czemu dwa, ale on powiedział, że chce, aby Olka się przebadała, bo uderzyła głową o ścianę. Skłamał, ale wiedział, że będzie chciała jechać do szpitala. Zauważył, że tą dziewczynkę i Olę coś łączy, a Ola i tak postanowiła, że zadzwoni do Jacka jak tylko będzie mogła i mu to wyjaśni.
-Olka, co z Asią?- Mikołaj stał i pilnował małżeństwo.
-Puls słabo wyczuwalny- odpowiedziała spanikowana Ola i jeszcze chwile trzymała palce na szyi dziewczynki, a zaraz potem przestała czuć puls i nie czuła oddechu- Mikołaj ratuj ją, zatrzymała mi się- krzyknęła spanikowana. Mikołaj zbiegł po schodach i przeszedł do reanimacji, a Olka podeszła do ludzi, którzy stali w kajdankach twarzą do ściany.
-Jeśli Aśce się coś stanie, to dopilnuje, żebyście oboje zgnili w pierdlu. Nie po to wam ją powierzyłam, żeby teraz cierpiała. Chciałam aby było im lepiej, ale najwyraźniej to był błąd mojego życia- wrzasnęła na kobietę i mężczyznę.
Mikołaj cały czas wykonywał dziewięciolatce masaż serca. Po pięciu minutach na miejscu była karetka i ratownicy medyczni przejęli Joasię od Białacha. Przełożyli ją na deskę i zanieśli do karetki. Razem z nimi poszła Aleksandra, która bardzo była tym wszystkim przejęta. Mikołaj poczekał na radiowozy, które miały zabrać mężczyznę i kobietę na wytrzeźwiałkę, a potem pojechał do szpitala. Zaparkował samochód jak najbliżej i poszedł do rejestracji.
-Dzień dobry, jakieś piętnaście minut przywieziono tu dziecko. Było razem z matką- rejestratorka spojrzała do papierów i pokazała Mikołajowi, gdzie ma iść. Szybko znalazł Olę. Siedziała pod salą operacyjną i miała twarz schowana w dłonie. Mężczyzna podszedł bliżej kobiety i siadł obok niej.
-Co z Asią?- zapytał po chwili milczenia.
***
No i jak kolejne opowiadanie? Zaskoczeni historią Oli i Jacka? Jak myślicie, co będzie z Asią? Czy Asia przeżyje? Czy trafi do Oli z powrotem?
sobota, 26 marca 2016
II.6
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jestem w ciągłym szoku :( Asia nie może umrzeć :( Mam ochotę się rozpłakać :( pozdrawiam i życzę weny Domcia
OdpowiedzUsuńOpowiadanie genialne mam nadzieję że Asia to przeżyje i wyjdzie z tego cało
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam z niecierpliwością na next Magda
ciekawe co dalej mam nadzieje ze Asia przezyje i ze trafi do Oli i Jacka czekam na dalsza czesc
OdpowiedzUsuńCzy ty kobieto chcesz, żebym wylądowała w pokoju bez klamek??
OdpowiedzUsuńNam nadzieję, że Asia wyjdzie z tego cało i zdrowo.
Opowiadanko zajebiste jak zawsze. *.* Czekam na next.
Pozdrawiam i życzę weny.
Mała. ♥
Świetne opowiadanie. Mam nadzieję, że Asia przeżyje, a Ola i Jacek nią się zajmą. Z niecierpliwością czekam na next.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
S.t.o.
Super opowiadanie!
OdpowiedzUsuńZarówno historia Oli jaki i Jacka bardzo mnie zaskoczyła. Po wcześniejszym opowiadaniu trochę się spodziewałam tego co Ola powie Jackowi, ale to że Jacek miał żonę i dziecko... ehh to takie smutne. A teraz jeszcze Asia... Mam nadzieję, że wyjdzie z tego cało, a potem Ola i Jacek będą mogli się nią zająć.
Czekam z niecierpliwością na next.
Pozdrawiam i życzę weny