sobota, 26 marca 2016

Miniaturka 100tys.

Dziękuję za 100tys wyświetleń. Powinnam napisać jakiś specjalny post, ale święta są i nie mam zbyt dużo czasu, więc podziękuje kilku osobom: Paulinie, S.t.o, Żabce, Żelkowi 220, Małej, Magdzie i Oldze (wiem, że nie komentujesz, ale Ci dziękuję, bo wiem, że czytasz) i wielu innym, którzy czytają moje opowiadania. A teraz zapraszam na miniaturkę :)
***

2004

Młoda dziewczyna w wieku szesnastu lat przebywała w ośrodku psychiatrycznym od roku. Została tam skierowana, gdy wpadła w depresję po śmierci swojej matki i próbowała popełnić samobójstwo. Od tego momentu nie powiedziała ani słowa. Ojciec jej sam nie wiedział, czemu tak się dzieje. Odwiedzał ją codziennie, ale i tak nigdy nie usłyszał od niej żadnego słowa.
Dziewczyna nazywała się Aleksandra Wysocka. Była wysoka, szczupła, miała długie brązowe włosy i błękitne jak ocean oczy.
Do ośrodka raz w tygodniu, zawsze w środę po zajęciach, jako wolontariusz przychodził pewien siedemnastolatek. Był to dosyć wysoki blondyn z niebieskimi oczami. Nazywał się Jacek Nowak. Przystojny, wysportowany, w szkole podobał się każdej dziewczynie, ale on na żadną nie zwracał uwagi, oprócz na jedną. Była to wspomniana wcześniej Aleksandra, córka policjanta Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.
Gdy zjawiał się w ośrodku, to właśnie jej poświęcał najwięcej uwagi. Uwielbiał spędzać z nią czas mimo tego, że ona nigdy nic nie mówiła. Widać było również, że szesnastolatka lubi jego towarzystwo. Czasem nawet się delikatnie uśmiechała, gdy widziała, że wchodzi do jej pokoju.
-Jak się ma moja ulubienica?- zapytał Jacek, wchodząc do pokoju dziewczyny. Ona jak zwykle siedziała na łóżku i coś malowała. Uwielbiała malować, do tego miała talent, ale jej rysunki czasem potrafiły wywołać nieprzyjemny dreszcz.
-Oj Ola, Ola- westchnął siedemnastolatek- Kiedy będę mógł poznać jaki jest twój głos, co?- starał się mówić normalnie, jak do każdego. Wiedział, że Ola go rozumie, chociaż z czasem zaczynał w to wątpić. Zachowywała się jak robot. Wykonywała każde polecenie, ale jakby bez pomyślunku. Jednak jednego nigdy nie robiła, nie odzywała się. Przychodził do niej nawet psychiatra, ale nic nie pomagało.
-W ogóle, to mieliśmy dzisiaj akcję w szkole. Chłopaki z mojej klasy rozlali przed klasą olej i nauczycielka od matmy się poślizgnęła- zaczął jej opowiadać o wydarzeniach w szkole. Ola kiwnęła tylko głową i się uśmiechnęła- A i jeszcze najważniejsze. Mój starszy brat nareszcie oświadczył się swojej dziewczynie. Zostanę szwagrem- kontynuował z entuzjazmem. Wtedy wydarzyła się rzecz, której chłopak się nie spodziewał. Ola podniosła się z łóżka i podeszła bliżej Jacka. Popatrzyła najpierw w jego błękitne tęczówki, a następnie pocałowała go. Nastolatek był zaskoczony, ale jednocześnie szczęśliwy. To nie był jednak koniec niespodzianek.
-Zakochałam się w tobie- powiedziała, a chłopak pomyślał, że się przesłyszał.
-Możesz powtórzyć?
-Zakochałam się w tobie- powtórzyła Ola. Jacek, nie patrząc pod nogi pobiegł po psychiatrę, który zajmował się Olą. Po chwili wrócił razem z nim.
-Jacek się prawie zabił, biegnąc do mnie- zaśmiał się lekarz- Słyszałem, że wreszcie się odezwałaś. To dobry znak.
-Panie doktorze, mogę zadzwonić do ojca?- zapytała.
-No jasne, że możesz, ale moglibyśmy najpierw porozmawiać?- posłał Jackowi spojrzenie, aby ten opuścił salę.
-Ok- zgodziła się nastolatka.
-To powiesz w końcu, dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego chciałaś się zabić?- zapytał dosyć delikatnie.
-Z początku gdy mama zmarła, tata poświęcał mi każdą wolną chwilę, ale z czasem zaczęliśmy się oddalać. W końcu on oddał się całkowicie pracy, a ja czułam się niepotrzebna. Dlatego to zrobiłam- odpowiedziała.
-Wiesz, że to nie był najlepszy pomysł? Czemu z kimś nie porozmawiałaś?
-Sama nie wiem. Wydawało mi się to prostsze. Zniknąć tacie z oczu. On w ogóle na mnie uwagi nie zwracał, więc myślałam, że nawet mnie nie będzie ratować.
-Ola, twój tata był bliski załamania nerwowego. Wiesz, że to było głupie?
-Wcześniej tego nie dostrzegałam, dopiero gdy Jacek zaczął do mnie przychodzić to zrozumiałam, bo się w nim zakochałam- spojrzała na chłopaka stojącego na korytarzu. On się do niej uśmiechnął. Ola porozmawiała jeszcze z psychiatrą, a potem nastolatka zadzwoniła do ojca, który jak tylko usłyszał jej głos w telefonie, ucieszył się bardzo. Przyjechał do niej najszybciej jak mógł. Ola go przepraszała, on ją również aż w końcu zrobiło się późno i musiał jechać do domu.

19 lat później

Aleksandra stała oparta o framugę w sypialni ze skrzyżowanymi rękami. Patrzyła na męża, który panował właśnie walizki.
-Będzie mi ciebie brakować Jacuś- powiedziała i podeszła, obejmując go od tyłu.
-Wiem skarbie, ale to tylko dwa tygodnie- odparł.
Mężczyzna właśnie się szykował do wyjazdu na szkolenie do Stanów Zjednoczonych, do FBI. Był policjantem od 10 lat. Po skończeniu liceum, Jacek Nowak ożenił się z Aleksandrą Wysocką. W wieku dwudziestu lat Ola zaszła w ciążę i mają córkę Joannę. Mieszkają w domu na przedmieściach Wrocławia.
-Tato, a pamiętasz, co mi obiecałeś?- do sypialni rodziców wpadła piętnastolatka.
-Oczywiście. Jak tylko wrócę, to pojedziemy na ten koncert do Berlina córeczko- odpowiedział, przytulając dziewczynę, już nastolatkę.
-Dziękuję- odparła. Jacek domknął walizkę i postawił ją przy ścianie.
-Kocham was moje skarby- powiedział, rzucając się na tapczan. Żona mężczyzny położyła się z jednej strony, a córka z drugiej i wszyscy się przytulili. Potem zeszli do kuchni na kolację, a następnie położyli się spać, bo na drugi dzień, wcześnie rano, musieli odwieź Jacka na lotnisko.

Nazajutrz

Rodzina Nowaków o szóstej trzydzieści była już na lotnisku. Ola razem z Joasią bardzo przeżywały fakt, że Jacek je zostawia same na dwa tygodnie. Myślał nawet, żeby je zabrać ze sobą, ale nie leciał sam. Gdyby jego kumple mieli brać rodziny, byłoby za dużo zamieszania.
-Będę za wami tęsknić księżniczki- powiedział ze łzami w oczach.
-My za tobą też. Dobrze, że nie lecisz tam na dłużej- rzekła brunetka i uroniła łezkę.
-Mamo, nie płacz. Tata nie jedzie na zawsze- Asia zwróciła się do matki. Ola otarła łzy.
-Ok, masz rację córcia- kobieta się uspokoiła. Ostatni raz przytuliła męża, potem uczyniła to Asia i Jacek udał się na odprawę. Aleksandra stała z córką i patrzyła jak jej małżonek znika wśród setki turystów i nie tylko. Kiedy zniknął im z oczu, udały się do auta i pojechały do domu.

Dwa tygodnie później
Ola właśnie się szykowała, żeby pojechać po Jacka na lotnisko. Jej córka była w szkole. Właśnie słuchała piosenek na swojej ulubionej stacji, aż w pewnym momencie przerwano i usłyszała, że nadawany jest komunikat. Podgłośniła nadajnik i zaczęła słuchać.
O godzinie dziesiątej trzydzieści siedem, samolot lecący ze Stanów Zjednoczonych do Polski rozbił się w odległości pięciu kilometrów od Szczecina, w pobliżu autostrady. Przyczyny oraz liczba ofiar katastrofy jest nieznana, ale prawdopodobnie zginęli wszyscy. Więcej informacji udzielimy w późniejszym czasie.
Ola po usłyszeniu wiadomości zamarła. Wiedziała, że w tym samolocie był jej mąż. Nie wierzyła, że to może być prawda. Miała już iść do sypialni, rzucić się na łóżko i wrzeszczeć, ale zadzwonił jej telefon. Wzięła go z kuchennego blatu i nie patrząc kto to, odebrała.
-Olka, widziałaś wiadomości?- zapytała nerwowo kobieta, po drugiej stronie słuchawki. Była to Emilia- przyjaciółka Oli, a za razem żona kolegi Jacka, z którym poleciał do USA.
-Tak- odpowiedziała i się rozłączyła. Nie chciała z nikim rozmawiać. Nie mogła uwierzyć, że właśnie prawdopodobnie straciła męża. Dziennikarz powiedział, że nie wiadomo, czy wszyscy zginęli, ale były nikłe szanse, że ktokolwiek przeżył. Kobieta podeszła do szafki z trunkami alkoholowymi i wyjęła wszystkie alkohole jakie miała. Zaczęła pić bez opamiętania. Po jakimś czasie straciła przytomność.

Około piętnastej do domu wróciła Asia. To, co zastała w domu przeraziło ją. Podbiegła do matki i zaczęła nią szarpać.
-Mamo, obudź się- krzyknęła spanikowana. W tym momencie w salonie stanął Jacek z walizkami. Rozejrzał się i zobaczył na podłodze mnóstwo butelek. Przeraził się.
-Aśka, co tutaj się dzieje- podbiegł do żony- Olcia, kochanie. Obudź się. Dzwoń na pogotowie- wrzasnął na córkę i ułożył Olę w bezpiecznej pozycji. Całe szczęście oddychała i było czuć puls. Asia wybrała numer na pogotowie, a gdy skończyła rozmawiać, pomogła ojcu.
-Wróciłam dosłownie chwilę przed tobą, a mama już była w takim stanie- powiedziała przerażona.
-Cholera, pewnie słyszała wiadomości- westchnął.
-Jakie wiadomości?- zapytała ciekawska córka?
-Pod Szczecinem była katastrofa lotnicza. Był to samolot, którym miałem lecieć, ale Krzysiek chciał jeszcze załatwić coś w Szczecinie i wróciliśmy pociągiem. Mama pewnie myślała, że ja zginąłem. Dobra, nieważne teraz. Mam nadzieję, że z mamą wszystko w porządku- powiedział córce i usłyszeli dzwonek do drzwi. Było to pogotowie. Od razu zabrali Olę do szpitala. Jacek pojechał z córką za karetką.
-Czemu nie zadzwoniłeś do mamy, gdy dowiedziałeś się o tej katastrofie?- zarzuciła mu nagle dziewczyna, siedząca obok na miejscu pasażera.
-Miała to być niespodzianka. Wsiedliśmy do samolotu, który leciał wcześniej. Chcieliśmy być szybciej.
-Jeden głupi telefon, a mama by pewnie tego nie zrobiła. Wiesz przecież jaka ona jest- kolejny zarzut ze strony Asi.
-Wiem, nie pomyślałem. Mogłem to przewidzieć- przyznał jej rację. Wiedział, że z kobietami się nie dyskutuje.
-Dobra, nieważne. Jedź do tego szpitala.
-Ok.
Po piętnastu minutach byli już na miejscu. Joanna jak poparzona wyskoczyła z auta i chwilę potem była już przy matce. Czekali kilka godzin aż się obudzi. Kiedy tylko odzyskała przytomność. Jacek musiał na chwilę wyjść, dlatego były same i Ola nie wiedziała jeszcze, że Jacek jest w szpitalu. Asia przytuliła kobietę.
-Mamo, czemu to zrobiłaś?
-A co ci do tego. Ojca i tak już z nami nie ma!- wrzasnęła. W tej chwili wszedł nie kto inny, jak jej mąż. Ona przetarła oczy i przypatrywała się mu.
-Witaj skarbie- mężczyzna podszedł i pocałował małżonkę.
-Jacek?
-Nie, święty Mikołaj- zironizował.
-Tato- córka go zmierzyła wzrokiem.
-Ola, ja nie leciałem tym samolotem. Polecieliśmy wcześniej i wróciliśmy pociągiem- wyjaśnił.
-Przepraszam- odparła skruszona kobieta.
-Dobra, nie rozmawiajmy o tym. Ważne, że jesteśmy wszyscy razem- odezwała się najmłodsza z rodziny i wszyscy się uśmiechnęli.

12 komentarzy:

  1. No przyznam, że narobiłaś mi niezłego stracha:) całe szczęście, że wszystko dobrze się skończyło. Świetna miniaturka
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miniaturka genialna przestraszyłam się jak przeczytałam o tej katastrofie myślałam że będzie smutne zakończenie A tu taka niespodzianka super
    Pozdrawiam i życzę weny Magda

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna miniaturka! I taka rada na przyszłość, NIE STRASZ MNIE TAK!!
    Pozdrawiam Regi

    OdpowiedzUsuń
  6. No ty to chyba kochasz nas straszyć czyż nie?
    Gratuluje wyświetleń :D
    Co do opowiadania jest genialne :p ale stracha to mi niezlego napędziłaś. Ufff naszczęście Jacek nim nie leciał.
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  7. Człowieku ja przez ciebie popadnę w depresje. Uwielbiasz nas straszyć.
    Gratuluję wyświetleń. :*
    A co do miniaturki to jest Boska. :*
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Mała. ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. super opowiadanie uwielbiam je czytac

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialna miniaturka, dobrze, że z happy andem :)
    Pozdrawiam i życzę weny
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
  10. Już myślałam, że Jacek zginął w tej katastrofie... na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
    Cuudowna miniaturka. Gratuluję wyświetleń.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Aż mnie dreszcze przeszły czytając :) opowiadanie jest genialne :) Pozdrawiam i życzę weny Domcia :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak zwykle super miniaturka.

    OdpowiedzUsuń