wtorek, 26 lipca 2016

Miniaturka cz.1

Miniaturkę podzieliłam na kilka części, bo jest mega długa.
Zapraszam na pierwszą część ;)
***
Jacek nie jako policjant, a lekarz
Ola siedziała z kopertą w dłoni w salonie, na swojej skórzanej, kremowej sofie. W drugiej dłoni brunetka trzymała telefon. Zastanawiała się, czy otworzyć kopertę, czy jednak zadzwonić do ojca i poprosić go, żeby był przy niej, gdy ją otworzy. Ostatecznie zdecydowała się, że zadzwoni do ojca, żeby przyjechał.
-­Cześć tato, odebrałam wyniki-­ odparła smutno.
-­I co?­ spytał zdenerwowany.
-­Nie wiem, boję się tato otworzyć tej koperty. Przyjechałbyś do mnie? Proszę­- powiedziała błagalnym, łamiącym się głosem.
-­Oczywiście córeczko, tylko daj mi chwilę. Będę za jakiś kwadrans-­ odpowiedział.
-­Dzięki, to ja idę wstawić wodę na kawę.
-­Ok córeczko-­ odparł Wysocki i się rozłączył. Ola odłożyła telefon i kopertę na ławę i udała się do kuchni zrobić kawę sobie i ojcu. Po kwadransie ojciec kobiety zjawił się w jej mieszkaniu. Ola przywitała się z mężczyzną i udali się do kuchni, gdzie na stole stała już ciepła kawa. Ola zniknęła na chwilę w salonie, a potem wróciła z kopertą i podała ją ojcu. Ręce trzęsły jej się bardzo.
-­Możesz otworzyć?­- zapytała drżącym głosem.
­Oczywiście Oleńko­ odpowiedział i wziął od niej kopertę, po czym wziął nożyk leżący na
stole i otworzył ją. Zaczął czytać po cichu, aż w końcu rzucił kartkę na stół, zdjął okulary i podszedł do Oli.
-­Córciu, tak mi przykro-­ odparł ze łzami w oczach.
-­Mam raka?-­ spytała, a do jej oczu napłynęło mnóstwo łez.
-­Tak Olu. Ale dlaczego ty? Ty jesteś taka młoda, taka śliczna. Ja nie mogę ciebie stracić, ty musisz walczyć. Rozumiesz? Ja nie mogę cię stracić, nie mogę-­ powiedział przytulając Olę z całych sił.
-­Nie, ja nie wierzę. Ja nie mogę być chora. Ja chcę żyć, tato pomóż mi­- mówiła zalana łzami.
-­Pomogę, obiecuję, obiecuję ci córciu-­ rzekł-­ Zostać z tobą?
-­Tak, dziękuję ci­- odparła i poszli do salonu. Ola podeszła do komody, gdzie stało kilka zdjęć. Wzięła jedną ramkę do dłoni i usiadła obok swojego ojca. Zaczęli wpatrywać się w zdjęcie.
-­Ja nie chcę umrzeć tak jak mama. Ona była taka młoda, a ja jestem jeszcze młodsza.
-­Olu, ja ci nie pozwolę odejść, a jeśli umrzesz to ja się zabiję.
-­Ale o czym ty mówisz tato?
-­O tym, że sobie nie poradzę.
-­To ci teraz powiem już, jaka jest moja ostatnia wola. Proszę cię, nie zabijaj się z powodu tego, że ja nie żyję.
-­Nie mów tak nawet córciu, ale mam pomysł. Chodź, pojedziemy na zakupy i zrobimy pierogi. Co ty na to?
-­Z mamą zawsze robiliśmy pierogi-­ uśmiechnęła się na to wspomnienie.
-­No, to były dobre czasy, ale chodź, na te zakupy­- powiedział i tak też zrobili.

Wrócili około osiemnastej i wzięli się za robienie posiłku. Około dwudziestej siedzieli przy stole w kuchni i zabrali się za jedzenie. Gdy zjedli, sprzątnęli po sobie i Ola zaczęła ścielić tapczan ojcu. O dwudziestej pierwszej oboje leżeli w łóżkach i starali się zasnąć, co im niełatwo wychodziło.
Ola po godzinie wiercenia się, wstała do kuchni, żeby się napić wody. Starała się
zachowywać cicho, żeby nie obudzić ojca, który i tak mimo wszystko nie spał, ale jej nie wyszło. Ręce jej się tak trzęsły ze zdenerwowania, że gdy tylko podniosła szklankę, aby wziąć łyka, wyleciała jej z ręki, robiąc hałas. Wysocki natychmiast zjawił się przy córce.

-­Oluś, daj to. Ja to posprzątam-­ Wojciech zwrócił się do córki i wyjął szufelkę z szafki pod zlewem.
-­Tato, daj spokój. Jeszcze nie umieram i mam siłę, żeby po sobie posprzątać-­ odparła i zabrała ojcu szufelkę. Sama sprzątnęła bałagan, a Wysockiemu kazała iść się położyć spać, po czym sama udała się do sypialni, a tam zasnęła.
Na drugi dzień
Wysocki wstał rano, jeszcze przed swoją córką. Uszykował jej śniadanie i zostawił jej kartkę
“Córeczko, nie budziłem Cię, bo od dzisiaj nie będziesz pracować. Nie gniewaj się na mnie za tą decyzję, ale to dla Twojego dobra. Zostawiam Ci śniadanie.

Kocham Cię Oleńko,
Tatuś”
Ola wstała godzinę później po tym jak jej ojciec wyszedł do pracy. Zeszła z łóżka, założyła swoje kapcie z uszami króliczymi i leniwym krokiem poszła do kuchni. Tam znalazła kartkę i kanapki od ojca. Uśmiechnęła się pod nosem i wstawiła sobie wodę na kawę, a potem
zaczęła jeść kanapki, a właściwie to próbowała je w siebie wmusić, bo nie chciało jej się tego jeść, na samą myśl, że ma raka, to świństwo, co zabiło jej mamę.
KMP Wrocław
Wysocki tego dnia był strasznie rozkojarzony i wyżywał się na każdym. Na Mikołaja nakrzyczał, że ma niezawiązane buty, chociaż był jeszcze w biurze i czekał na odprawę. Czekał też na Olę, a gdy się nie pojawiła, spóźniony wszedł na odprawę.

-Białach, gdzie ty się podziewałeś? Odprawa trwa od dziesięciu minut!­- krzyknął komendant.
-­Przepraszam, ale ja czekałem na Olę, ale ona nie przyszła.
-­I nie przyjdzie. Przez co najmniej rok jej nie będzie. Od dzisiaj patrol zero pięć to
posterunkowy Pawlak i aspirant Białach.
-­Ale jak to?-­ zapytał zaskoczony policjant.
-­Chyba nie muszę tłumaczyć się z tego, dlaczego mojej podwładnej nie ma w pracy­- odparł zdenerwowany komendant, a Mikołaj zamilkł i do końca odprawy się nie odzywał. Dopiero po odprawie udał się do gabinetu Wysockiego, porozmawiać na osobności. Zapukał delikatnie i usłyszał donośne “Wejść".
-­O Mikołaj, dobrze, że jesteś-­ powiedział inspektor na widok podwładnego. ­Panie komendancie, wszystko w porządku? Nie wygląda pan najlepiej. W ogóle spał pan w
nocy?-­ zapytał Mikołaj, widząc stan, w jakim jest jego przełożony.

-­Może ze dwie godziny. W ogóle chcę cię przeprosić za ten mój wybuch.
-­Przeprosiny przyjęte, ale powie mi pan co z Olą? Czemu ma nie być jej przez rok?­- zapytał delikatnie Mikołaj-­ W ciąży jest?
-­Białach, nawet nie wiesz jak ja bym chciał, żeby to o ciążę chodziło-­ odparł i poczuł, jak mu łzy lecą do oczu.
-­To czemu ma za rok wrócić?
-­Może i wróci za rok albo nigdy już nie wróci, a teraz proszę cię Mikołaj, zostaw mnie samego-­ rzekł Wysocki i wstał od biurka oraz obrócił się w stronę okna. Mikołaj bez słowa wyszedł z gabinetu i udał się do radiowozu, gdzie czekał na niego posterunkowy Pawlak.
Mikołaj cały patrol myślał o Oli. Próbował się do niej dodzwonić kilka razy, ale nie odbierała, więc odpuścił i pomyślał, że jak będzie chciała to sama zadzwoni. Wysocki cały dzień zastanawiał się z kolei co dalej.
Kiedy Wojciech tak siedział w swoim gabinecie, wziął telefon do ręki i zaczął przeglądać kontakty. W końcu znalazł poszukiwany numer. Był to numer do jego koleżanki z liceum. Po skończeniu liceum się nie widzieli. Spotkali się pół roku temu na spotkaniu klasowym. Chciał się z nią skontaktować, bo gdy rozmawiali Grażyna powiedziała, że jej syn jest onkologiem.
Postanowił, że umówi swoją córkę z nim. Wykręcił numer i po dwóch sygnałach usłyszał głos swojej koleżanki.
-­Grażyna Nowak, słucham.
-­Cześć Grażyna, z tej strony Wojciech Wysocki.
-­Cześć, co u ciebie słychać.
-­A leci jakoś pomału. Słuchaj, ty mówiłaś, że twój syn jest onkologiem.
-­No tak, a co się stało?­- zapytała zaniepokojona.
­Bo chodzi o to, że moja córka zachorowała na raka piersi i czy twój syn, mógłby się spotkać z moją córką.
-­Wiesz co, Jacek teraz pojechał na szkolenie do Berlina i będzie jutro, a do pracy wraca dopiero w przyszłym tygodniu, ale jak chcesz, to wpadnij jutro wieczorem do nas na kolację z córką, tak około osiemnastej. Jacek też będzie.
-­Dziękuję i chyba skorzystam. Tak bardzo chcę jej pomóc.
-­Rozumiem. Jutro ci wyślę sms­ a z adresem. Do zobaczenia.
-­Do zobaczenia­- odparł Wysocki i się rozłączył. Potem wszedł w wiadomości i napisał sms-a do córki.

Wojciech: Córciu, załatwiłem Ci wizytę u onkologa.

Ola: Tato, sama bym sobie załatwiła.

Wojciech: Ale chociaż się z nim spotkań. To syn mojej koleżanki z liceum.

Ola: Ok, zrobię to dla Ciebie;) Miłego dnia :*

Po zakończonej konwersacji odłożył telefon i wziął się za pracę. Już później starał się być miły dla swoich podwładnych i nie wyładowywać złości na nich.
Gdy skończył pracę udał się do swojego domu.

3 komentarze: