Postanowiłam dzisiaj dodać rozdział, bo nie idę do szkoły. Postanowiłam również, że zmienię narrację z trzecioosobowej na pierwszoosobową. Mam nadzieję, że spodoba wam się opowiadanie w tej formie
*****************************************
~Jacek~
-Bo chodzi o to, że pańska narzeczona poroniła- usłyszałem od lekarza. Domyśliłem się tego, jak tylko zobaczyłem moją Olę płaczącą. Mnie również to załamało. Straciliśmy nasz największy skarb. Za około 7-8 miesięcy mieliśmy zostać rodzicami, z czego bardzo się cieszyliśmy, a teraz znowu będziemy musieli się postarać od dziecko. Usiadłem na krześle i schowałem twarz w dłoniach. Nie mogłem w to uwierzyć. Tak bardzo chciałem, żeby ciąża przebiegła bez komplikacji, a teraz dziecka już nie ma. No cóż, musiałem wziąć się w garść i być teraz przy Oli. Wziąłem głeboki oddech i wróciłem do niej, gdzie pocieszał ją Krzysiek. Ona dalej była w szoku i nie mogła nic powiedzieć. Poprosiłem Krzysztofa, żeby zostawił nas samych. Chciałem z nią porozmawiać sam na sam.
Gdy już byliśmy sami rozpocząłem rozmowę.
-Ola, możesz już nie płakać?- zapytałem, ocierając jej łzy.
-Jacek, nasze dziecko- złapała się za brzuch. Widziałem, że to dla niej trauma. Przytuliłem ją do siebie mocno, ale łzy dalej jej leciały. Zastanawiałem się, jak Ola się po tym wszystkim pozbiera.
~Ola~
Tego teraz właśnie potrzebowałam- bliskości Jacka. To co mi powiedział lekarz, to dla mnie ogromny cios. Straciłam naszą kruszynkę, którą kochałam ponad wszystko. Nie chciało mi się o niczym teraz gadać. Nie obchodził mnie w ogóle fakt, że ojciec zataił przede mną to, że Krzysiek jest moim bratem albo, że siostra Jacka to również moja siostra. Liczyło się dla mnie tylko moje maleństwo, którego już nie ma. Czułam się fatalnie. Najchętniej, to skoczyłabym z mostu, ale nie mogłam zrobić przecież tego Jackowi. Siedzieliśmy w zupełnej ciszy. Nie potrzebowałam rozmowy. Wystarczyło, że Jacek przy mnie był. No był również Krzysiek, mój brat. Boże, jakie to dziwne, nie dawno myślałam, że to tylko kolega z pracy, a teraz nas łączy więcej niż mi się wydawało. Jednak on stał i obserwował mnie i Jacka. W sumie to dobrze, bo nie miałam ochoty teraz na obecność kogo innego.
~
Nie wiem ile już siedzieliśmy, ale cały ten czas Jacek był przy mnie. Krzysiek musiał jechać do syna, więc zostaliśmy sami. Niestety nie na długo, bo po jakimś czasie do mojej sali wszedł ojciec. No tak, pewnie ciocia mu powiedziała.
-Ola, nic ci nie jest? Co się stało? Jak się czujesz? Z moim wnukiem wszystko ok?- zaczął zasypywać mnie pytaniami. Nie zauważył w ogóle, że nie jestem w formie. Jeszcze to pytanie o wnuka. Przybiłyo mnie kompletnie. Rozpłakałam się, a Jacek przytulił mnie mocniej. Mój ojciec popatrzył na nas zdezorientowany.
-Powiedziałem coś nie tak?
-A jak myślisz?- wykrzyczałam przez łzy. Naprawdę nie raz ciężko mu się było domyślić i jeszcze to jego głupie pytanie. Skoro płaczę, to musi coś być nie tak. Czy to tak trudno odebrać?
-Chyba nie chcecie mi powiedzieć, że...- mój tata nie skończył, bo mu przerwałam.
-Tak, tato. Poroniłam- odpowiedziałam już nie co spokojniej. W sumie to nie jego wina. Chociaż jakby się tak zastanowić? Nie, jednak nie. On niczemu nie zawinił, to nie jego wina, że nie było nam dane zostać rodzicami w takim czasie jak planowaliśmy razem z Jackiem.
-Córeczko, zobaczysz, że jeszcze wszystko się ułoży- powiedział i pogłaskał mnie po głowie. Przypomniało mi się, gdy mnie głaskał jak byłam małym dzieckiem. Uwielbiałam to. Nie raz przychodziłam do sypialni rodziców o drugiej w nocy tylko po to, żeby mnie pogłaskał. Jak sobie to przypomniałam to znowu wzięło mnie na płacz. Też chciałabym, żeby moje dziecko przychodziło do mnie o drugiej w nocy, tylko po to, żeby je pogłaskać. Teraz musiałam odłożyć to w czasie, bo lekarz powiedział, że z wynikami nie jest najlepiej i każda kolejna ciąża może skończyć się tak jak ta. Powiedział, że najlepiej będzie jak odczekamy pół roku. Pół roku, to przecież dużo czasu, a gdybyśmy się teraz postarali to byłabym w szóstym miesiącu ciąży, a gdyby nie to poronienie, to w siódmym- ósmym miesiącu. To wszystko mnie co raz bardziej przytłaczało. Do tego słowa lekarza "Pani wyniki nie są najlepsze". Zastanawiałam się, w jakim znaczeniu to powiedział. Że co, że jestem bezpłodna, a ta ciąża to cud, czy że jestem na coś chora? Zastanawiało mnie to bardzo.
-Jacek, myślisz, że będziemy jeszcze kiedyś mieli dziecko? Ja się tak boję, że to mogła być jedyna szansa- powiedziałam i się znowu rozpłakałam na myśl o tej Istotce, której już nie ma.
-Ola, zrobimy wszystko, żeby mieć dziecko. Na pewno się nam kiedyś uda- pocieszał mnie Jacek. To mi się w nim podobało, że umiał dobrać słowa odpowiednie do sytuacji. Miałam już odpowiedzieć coś Jackowi, ale przerwał mi lekarz, który wszedł z papierami w ręku.
-Pani Olu, chciałbym porozmawiać z panią na osobności- szczerze mówiąc przestraszyłam się tych słów. Nie wiedziałam, czego się podziewać. Popatrzyłam na Jacka, tak bardzo chciałam, żeby został. Ojciec niekoniecznie.
-A może być mój narzeczony przy tej rozmowie?- zapytałam. Lekarz popatrzył na Jacka i kiwnął twierdząco głową. Ojciec zauważył, że nie chce jego obecności, dlatego się ulotnił. Gdy drzwi się zamknęły, lekarz się do mnie zwrócił.
-Zrobiliśmy kilka badań, żeby zobaczyć co się dzieje i jaki był powód poronienia. Otóż, ma pani torbiel macicy. To przez to doszło do poronienia, ale nie ma obaw. Jest ona niegroźna. Wytniemy ją i za pół roku będzie mogła się pani postarać o dziecko- przełknęłam głośno ślinę i zadałam lekarzowi pytanie. Musiałam znać na to odpowiedź.
-A czy istnieje szansa, że po operacji nie będę mogła zajść w ciążę?
-Taka szansa zawsze istnieje, ale nie sądzę, że to jakoś wpłynie- posmutniałam na twarzy, a lekarz dodał widząc moją minę- Pani Olu, niech się pani nie martwi. Jeszcze będę odbierał pani poród- uśmiechnął się do mnie. Dał mi płomyk nadziei, że będzie wszystko dobrze. Wymusiłam uśmiech. Lekarz się z nami pożegnał. Powiedział, że zajrzy do mnie potem i ustalimy termin operacji. Tylko, że ja nie byłam tego taka pewna. Bałam się powikłań i tego, że już może nigdy nie zostanę matką. Jacek wyczuł moje rozterki i od razu się odezwał.
-Ola, nie masz się czym przejmować. Słyszałaś lekarza? Masz duże szanse na zostanie matką- pocieszał mnie, ale ja i tak zdawałam sobie sprawę z tego, że zawsze jest jeden procent, który może zrujnować mi życie. Mogłam się założyć, że Jacek też tak myślał, ale nie okazywał tego, bo nie chciał pokazywać się ze strony słabeusza. Wolał dodać mi otuchy niż dołować. Ceniłam to bardzo w nim. Nieważne jak bardzo byłby załamany, nie okazywał tego, bo widział, że ja byłabym jeszcze bardziej załamana.
~
~Jacek~
Zbliżała się dosyć późna godzina, bo 24. Ola już spała. Była bardzo zmęczona. Jeden dzień, a tyle się wydarzyło. Ja nie zamierzałem jej opuścić. Chciałem, żeby nie obudziła się zawiedziona, że nikogo nie ma przy niej. Potrzebowała teraz mnie. Siedziałem na tyle cicho, żeby jej nie obudzić. Po jakimś czasie zadzwonił telefon. No tak, nie wyciszyłem go i pewnie obudził Olę. Wyszedłem na korytarz, ale i tak zobaczyłem, że Ola ma otwarte oczy. Były całe czerwone od płaczu. Nie lubiłem tego widoku. Zdecydowanie wolałem uśmiech na jej twarzy oraz ten błysk radości w jej oczach. Zamyśliłem się, ale na ziemię sprowadził mnie dzwonek telefonu. Postanowiłem odebrać, żeby nie obudzić reszty pacjentów.
-Halo, mamo?- to była moja matka.
-Jacek, gdzie ty jesteś. Jest już po północy. Martwimy się z ojcem- westchnąłem tylko. Moja mama nie rozumiała, że mam już skończone osiemnaście lat. W sumie to jej się nie dziwiłem, że tak się martwi. Po tym nieszczęsnym wypadku na motocyklu już tak ma, ale mogłaby się trochę ograniczyć.
-Jestem u Oli- skłamałem. W sumie to nie skłamałem, tylko nie powiedziałem całej prawdy, ale nie chciałem lub bardziej nie mogłem. Nie mogłem ze względu na Olę. Gdybym im powiedział, od razu by się tu zjawili, a to by tylko dołożyło zmartwień mojej Oleńce, a nie mogłem na to teraz pozowlić.
-A kiedy masz zamiar wrócić?- zastanawiało mnie jedno w słowach mamy. Nie mówiła w liczbie mnogiej, tylko pojedynczej.
-Nie wiem, kiedy wrócimy- powiedziałem z naciskiem na ostatnie słowo, żeby mama zrozumiała o co mi chodzi.
-No to kiedy wrócicie?- zapytała, odczytując dobrze moją wskazówkę.
-Nie mam pojęcia, ale na razie nie mamy ochoty wracać. Może jak wy już pojedziecie do domu- powiedziałem i się rozłączyłem. Nie miałem ochoty widzieć się wtedy z rodzicami. Nie chodziło już o to, że się pokłóciliśmy przy kolacji, tylko bardziej o kwestię mojego ojca i mamy Oli oraz Magdy- naszej siostry. Nigdy nie przypuszczałem, że ja i moja narzeczona będziemy mieli tą samą siostrę. Spojrzałem na ukochaną i wszedłem z powrotem do sali.
-Z kim rozmawiałeś?- zapytała, gdy tylko obok niej usiadłem.
-Z mamą. Pytała się gdzie jesteśmy i kiedy będziemy- Ola spojrzała na mnie i od razu wyczułem co chce mi powiedzieć. Wyprzedziłem ją.
-Nie powiedziałem nic o tym, że jesteśmy w szpitalu, więc się nie martw.
-Masz szczęście. Jacek, mógłbyś mi przynieść wodę. Pić mi się bardzo chce- oczywiście zgodziłem się. Po chwili wróciłem z plastikowym kubeczkiem z wodą. Ola wypiła duszkiem wodę, po czym podała mi kubek i się położyła.
-Powiedz, dlaczego ja ciągle mam pecha?- spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami.
~Ola~
Mogę się założyć, że nikogo nie spotkało tyle przykrości co mnie. Najpierw choroba mojej mamy, w wyniku której zmarła. Potem przez to wszystko popadłam w różne nałogi. Tak, nałogi. Pierwszego papierosa zapaliłam w wieku 12 lat. Następnie problemy z alkoholem i narkotykami. Cięłam się. To był dziwny czas, ale całe szczęście wszystko krótko trwało, bo się opamiętałam, po tym jak jeden ze znajomych zmarł w wyniku przedawkowania. Jeden ze znajomych? Nie, to był mój chłopak. To dlatego z tym wszystkim skończyłam. Nie chciałam skończyć tak jak on. Z resztą pamiętam jego ostatnie słowa. Skończ z tym kochanie, jeśli nie chcesz skończyć tak jak ja. W sumie dlatego się opamiętałam, a kilka lat później poszłam na studia, a potem do szkoły policyjnej. Nie obyło się bez terapii po tym wszystkim. Ale oprócz ojca nikt o tym nie wie. W między czasie zdażyło się też wiele innych sytuacji, które mi utkwią na zawsze w głowie, takie jak chłopak-stalker, to jak wylądowałam w szpitalu przez nierozwagę mojego brata (wtedy jeszcze kolegi), czy choćby to, jak mój ojciec walczył o życie i to przeze mnie, bo ja zamiast z nim zostać, wróciłam z koleżanką do radiowozu. No i jeszcze porwanie, a teraz na dodatek światło dzienne ujrzały różne tajemnice rodzinne. A i zapomniałam o poronieniu i operacji, która mnie czeka i istnieje szansa, że nigdy nie zostanę matką, chociaż lekarz mówi co innego.
Jacek złapał mnie za dłoń
-Ola, przecież doskonale wiesz, że takie coś spotkało o wiele więcej ludzi, niż tylko ciebie- powiedział do mnie, nieświadomy trochę tego, co się ze mną działo.
-Tak, ale to nie ty ćpałeś, ani nie piłeś, ani się nie ciąłeś- wyrzuciłam to z siebie w jednej chwili. Widziałam jego zaskoczenie, nigdy o tym nie wspominałam. Wolałam to zachować dla siebie, bo bałam się utraty pracy, a może po prostu wolałam zapomnieć. Teraz jednak on się o tym dowiedział, w sumie może to i dobrze. Przynajmniej nie będę musiała ukrywać prawdy przed nim.
-O...O....Ola, ty to naprawdę robiłaś?- zapytał z zakłopotaniem. W sumie to mu się nie dziwiłam. Nie każdy dowiaduje się, że jego dziewczyna była ćpunką w przeszłości. W sumie to bym się nie zdziwiła, gdyby wyszedł teraz bez słowa, ale on tego nie zrobił. Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej i nawet nie zapytał o powód. Byłam mu za to bardzo wdzięczna. Szepnęłam mu do ucha tylko "Dziękuję".
~
~Jacek~
1,5 tygodnia później
Operacja powiodła się bez jakich kolwiek powikłań i za pół roku będziemy mogli się starać o dziecko. Dwa dni temu odebrałem Olę ze szpitala. Ojciec Oli, moi rodzice i Magda dowiedzieli się o naszym odkryciu i przyznali mi rację, dlaczego nie chcieli, żebym spotykał się z Olą, ale jednak zaakceptowali ten związek. Nie powiedzieliśmy im jednak o tym, że poroniła, bo moja ukochana się jeszcze nie osowoiła z tą myślą. W ogóle zauważyłem, że jest jakaś inna. Mało się odzywa, odpowiada tylko półsłówkami. Zaproponowałem jej również wizytę u psychologa, ale powiedziała tylko, że nie będzie się zwierzać obcym ludziom, więc nawet jej nie namawiałem, bo bałem się, że się zezłości, a zależało mi, żebyśmy jak najszybciej mogli postarać się o dziecko.
Siedziałem w kuchni, jadłem śniadanie i słuchałem radia. Ola jeszcze spała, a ja musiałem niestety iść do pracy. Niestety zastępca ojca Oli nie miał serca i całej komendzie go brakowało. Gdy już kończyłem, moja narzeczona weszła do kuchni. Stanęła przy blacie i nalała sobie soku.
~Ola~
Stałam w kuchni i piłam sok. Jacek jak tylko skończył jeść śniadanie, wstał i objął mnie od tyłu. Ja jednak nie miałam ochoty na żadne pieszczoty i się wyswobodziłam z jego objęcia.
-Idź już do pracy, bo się spóźnisz- powiedziałam i popatrzyłam przez okno, jednak szybko się odwróciłam, bo zauważyłam jak rodzice prowadzą swoje dzieci do szkoły. Wiem, że miałam jeszcze szanse na zostanie matką, ale się bałam. Zwyczajnie się bałam, że znowu poronię i znowu będę musiała przechodzić przez to samo.
-Kochanie, wychodzę- usłyszałam z przedpokoju. Wyszłam do Jacka, żeby go pocałować. Gdy wyszedł, poszłam do salonu. Włączyłam telewizor, ale nie bylo nic ciekawego, więc go wyłączyłam i zamiast tego włączyłam laptopa. Sama nie wiedziałam po co. Zalogowałam się na Facebooka. Miałam kilka powiadomień, nowych zaproszeń i wiadomości, ale nie miałam do tego głowy. Zaczęłam przeglądać posty, ale nie mogłam. Za dużo znajomych dodawało zdjęcia z dziećmi. Oni byli szczęśliwi, a ja opłakiwałam stratę mojego dzidziusia. Już miałam się wylogować, ale zauważyłam, że dostępna jest Zuza. Moja stara znajoma, którą ostatni raz rozmawiałam na pogrzebie Kuby. W sumie to miałam ochotę z nią odnowić kontakt, ale nie dlatego, że mi jej brakowało. Miałam po prostu intetes. Napisałam "Hej", ale nie wysłałam. Enter nacisnęłam po chwili zawahania. Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.
Zuza: Hej Ola, co u ciebie słychać?
Ola: Ok, mam do ciebie prośbę. Czy mogłybyśmy się spotkać?
Z: A myślałam, że się stęskniłaś
Ta ironia, brakowało mi trochę tego.
O: Nawet nie wiesz jak, ale potrzebuję twojej pomocy. Przyszłabyś dzisiaj do mnie?
Z: Nie ma problemu. Będę za dwie godziny.
Wysłałam jej adres, po czym się wylogowałam. Ogarnęłam się, nie zjadłam śniadania i pojechałam na szybkie zakupy. Wróciłam po godzinie przez korki, ale miałam jeszcze czas na rozpakowanie siatek oraz posprzątanie. W końcu usłyszałam pukanie. Otworzyłam drzwi
-Hej- powiedziała Zuza.
-Hej, wejdź- zaprosiłam ją do środka. Ściągnęła buty i weszłyśmy do środka.
-Fajnie tu masz. Mieszkasz sama, czy z kimś?
-Z narzeczonym.
-A czemu w ogóle zaproponowałaś spotkanie u siebie?
-Bo tak- nie chciałam ciągnąć tematu i ona to zauważyła, bo zapytała po chwili.
-To co się stało, że sobie o mnie przypomniałaś Aleks- nie wierzę, ona naprawdę powiedziała do mnie Aleks. Od czasu kiedy zmarł Kuba, nie nawidziłam tego zdrobnienia, ale przeszłam do konkretów.
*****************************************
No i jak się podoba pierwsze opowiadanie w narracji 1-osobowej? Mam tak dalej pisać, czy powrócić do 3-osobowego?
A co do treści, to po co Ola spotkała się z Zuzą?
Nie mam pojęcia. Ale ciekawie się robi. Szkoda, że Ola poroniła :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Paulina
Bardzo ciekawy rozdział. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie.
żabka
Świetny rozdział. Nie szłaś do szkoły :) zazdroszczę...
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na next ;)
Alicja
To znaczy byłam, ale na konkursie, a do 14 siedziałam w domu
UsuńO a jaki konkurs jeśli można spytać?
UsuńAlicja
Chemiczny
UsuńJa nie chodzę od maja:S. Serio, nie ma czego zazdrościć.
UsuńSzkoda mi Oli...Poroniła :(
OdpowiedzUsuńOpowi. Super chyba wolałam narrację 3 osobową. Czekam na next i zapraszam do mnie.
Pozdrawiam i życzę weny.
Gosia.
Popłakałam się czytając :'( to takie smutne :( masz ty talent do pisania!
OdpowiedzUsuńWolę narrację trzecioosobową. Opowiadanie super. Tak myślałam, że poroni. Dalej poczytam jutro bo już późno, szkoda bo ciekawie się robi. Nie wiem jaki Ola ma interes ale mam nadzieję, że w desperacji nie chce kupić jakiś prochów.
OdpowiedzUsuń