...i ujrzałam dwóch policjantów. Jednego z nich znałam bardzo dobrze, w końcu to był mój brat. Drugiego kojarzyłam tylko z widzenia i wiedziałam, że ma na imię Mieszko. Podeszli do nas. Zdenerwowałam się bardzo, chociaż wiedziałam, że skoro jest Krzysiek to nic nam nie zrobią, ale i tak nogi się pode mną uginały. Anka zachowywała jednak spokój.
-Cześć Ola- powiedział brat.
-Cześć brat- odpowiedziałam i zaczęłam uciekać wzrokiem od niego, co chyba najlepszym pomysłem nie było, bo on od razu wyczuł, że coś jest nie tak. W końcu był moim bratem i to bliźniakiem.
-Wszystko w porządku?
-Tak, tak- odpowiedziałam nerwowo.
-Na pewno?- zaczął dopytywać. Nie mogłam mu powiedzieć prawdy, bo byśmy miały krótko mówiąc przerąbane.
-No tak, a co ty taki dociekliwy?
-A ty co taka nieuprzejma?- odpowiedział mi pytaniem na pytanie. Nie nawidziłam tego, chociaż często sama to robiłam.
-Pytasz się, jakbyś nie wiedział.
-No wiem, sorry. A może byś dzisiaj do mnie przyszła?- zaproponował mi Krzysiek. Nie wiedziałam jednak, co mu odpowiedzieć. Nie chciałam do niego iść. On miał dziecko, a ja nie czułabym się komfortowo, patrząc na nich. Postanowiłam nie ukrywać przed nim prawdy, bo prędzej czy później by się domyślił.
-Przepraszam, ale nie chcę. Wiesz doskonale, że od tamtego czasu niechętnie...- nie musiałam kończyć, bo Krzysiek wiedział o co chodzi.
-Rozumiem siostra, jak już się z tym oswoisz, to zapraszam.
-Ok- uśmiechnęłam się, ale nieszczerze. On jednak chyba tego nie dostrzegł, bo się z nami pożegnał i wrócili na patrol. Ja usiadłam na trawie z ulgą. Zauważyłam, że Anka mi się dziwnie przygląda. Wiedziałam o co jej chodzi.
-Z tego co pamiętam nie masz brata.
-No to od tego czasu dużo się zmieniło. Krzysiek to mój brat bliźniak i mamy jeszcze przyrodnią siostrę- opowiedziałam jej całą historię. Zaskoczyłam ją tym.
Siedziałyśmy nad Odrą do siedemnastej. Potem ja niestety musiałam jechać do domu, bo Jacek miał wrócić do domu z pracy. Odwiozłam Anię do domu i miałam jechać do domu, ale stwierdziłam, że Jacek rano jechał tramwajem do pracy, to może go teraz odbiorę. Udałam się na komendę. Przed budynkiem zauważyłam jedną z moich koleżanek Emilię. Kłóciła się ze swoim ojcem. Postanowiłam zareagować, bo widziałam, że niewiele brakowało, a by ją uderzył.
-Panie Andrzeju, niech pan zostawi Emilkę w spokoju- powiedziałam spokojnie, ale on zaczął mną szarpać. Wytrącił mi torebkę i wysypały się wszystkie moje rzeczy. Po chwili przed komendą zjawił się Krzysiek z Mieszkiem, którzy go obezwładnili i zabrali na komendę. My z Emilią zaczęłyśmy zbierać zawartość mojej torebki. Nagle Emilka podniosła woreczek. Kompletnie zapomniałam o tym, że mam to w portfelu. Musiało się wysypać.
-Ola, czy to jest heroina?
-Oddaj, to moje- wyrwałam jej i dokończyłam pakować resztę sama. Podniosłam się, a Emilia dalej kucała i patrzyła na mnie.
-Olka, po co ci to?- zapytała ostrzej, jednak nie zrobiło to na mnie jakiegoś większego wrażenia.
-Nie twój interes. I lepiej dla ciebie będzie, jak udasz, że tego nie widziałaś- powiedziałam opryskliwie. W ogóle ostatnio dziwnie się zachowywałam i sama to zauważyłam, ale to wszystko przez stratę dziecka. Już miałam odejść do samochodu, kiedy poczułam, że Emilia złapała mnie za ręke.
-Olka, co się dzieje?- zapytała z troską w głosie. W końcu była moją przyjaciółką.
-Nieważne, mów lepiej co twój ojciec wymyślił- spróbowałam zmienić temat, ale na darmo. Emilia znała ten trik i nie dała się nabrać.
-Nie zmieniaj tematu. Nie rozmawiamy o mnie, tylko o tobie. Co ci strzeliło do głowy? Po co ci ta- Emilia rozejrzała się, czy nikt nas nie słucha- hera.
-Mam problem, z którym nie umiem sobie poradzić- powiedziałam to i się rozpłakałam. Emilia mnie mocno przytuliła.
-Ola, co się tobą dzieje?
-Ja...moje dziecko...- jąkałam się, ale Emilia domyśliła się, co jest grane.
-Nie kończ już.
Cały czas miałam w głowie moment, kiedy to lekarz mi powiedział o stracie dziecka, a potem o tej torbieli oraz operacji. To ciągle we mnie tkwiło, a ja byłam bezradna, nawet trochę zagubiona.
-Chodź Ola do mnie do samochodu- zaproponowała mi Emilia. Ja nie zaprzeczyłam i chwilę później obie siedziałyśmy w aucie. Tam mogłyśmy przynajmniej pogadać i nie bać się, że ktoś nas podsłucha.
-Wiesz, że cię nie wydam, ale ty nie możesz tego wziąć.
-To co ja mam zrobić?! Powiesz mi?!- wykrzyczałam to. Naprawdę byłam bezsilna.
-Na pewno nie brać tego. Pomyśl o czymś innym, a teraz daj mi tą herę- wyciągnęła dłoń, ale ja nie zamierzałam jej tego dać.
-No co ty Emilia, nie oddam ci tego.
-Mam iść do Jacka? Zostało mu chyba jeszcze 10 min- powiedziała i zaczęła wysiadać z auta, ale ja ją złapałam. Zaczynało do mnie docierać, że chyba źle robię, pakując się w te narkotyki, ale już załatwiłam sobie działkę i nie chciałam jej marnować.
-Zaczekaj, zawrzyjmy układ. To będzie mój ostatni raz.
-Rób jak chcesz Olka, ale zapamiętaj sobie moja słowa. Jeszcze będziesz błagała, żebyśmy cię z tego wyciągali- powiedziała, ale jakoś nie dotarły do mnie słowa Emilki. Chciałam jej jeszcze coś odpowiedzieć, ale w szybę zapukał Jacek.
~Jacek~
Gdy wyszedłem przed komendę byłem zaskoczony widokiem auta Oli pod komisariatem. Lekarz jej kazał odpoczywać po operacji, ale najwyraźniej nie mogła usiedzieć w domu, ale patrząc z drugiej strony, to dobrze, że nie chciała przesiedzieć tylko w domu. Po tym wszystkim Ola była bardzo małomówna i cieszyło mnie to, że ma odwagę rozmawiać z ludźmi. Zacząłem się za nią rozglądać i zauważyłem, że siedzi z Emilią w samochodzie. Podszedłem i zapukałem w szybę. Obie się na mnie spojrzały, jakby zobaczyła ducha. Emilia spuściła szybę od strony Oli.
-Już skończyłeś?- zapytała. To pytanie było bez sensu.
-No a nie widać? Fajnie, że po mnie przyjechałaś- powiedziałem. Ola wysiadła z auta, a ja dałem jej całusa na powitanie. Pożegnaliśmy się z Drawską i ruszyliśmy w stronę osiedla, na którym mieszkaliśmy. Podczas jazdy postanowiłem zapytać ją o jedną rzecz, która zaniepokoiła dzisiaj Krzyśka, gdy ją widział nad Odrą. Jednak nie chciałem pytać wprost, więc zacząłem od luźnych pytań.
-Jak ci minął dzień?
-A dobrze- znów to samo. Codziennie to samo, ale czego ja od niej oczekiwałem. Nie powiem, bo to w jakiś sposób na mnie też wpłynęło. Z resztą odbijało się to na pracy. Już miałem kilka pomyłek. Też mi było ciężko po stracie dziecka, bo to była też moja kruszynka. Owoc naszej miłości. No ale Ola mogła odpowiedzieć mi coś więcej, dlatego zacząłem ją delikatnie podpytywać.
-A słuchaj, co robiłaś dzisiaj nad Odrą? Krzysiek mi mówił, że byłaś z jakąś znajomą.
-Spotkałam się i co z tego?- odpowiedziała mi nieuprzejmie. Zaczynała mnie po mału denerwować.
-Olka, do jasnej cholery. Ja rozumiem, że ty to przeżywasz, ale chyba nie chcesz przez resztę życia odnosić się do mnie w taki sposób?!- pierwszy raz nakrzyczałem na Olkę. Moją Oleńkę. Może to nie był dobry pomysł, żeby tak reagować. Przecież to wszystko miało wpływ na jej zdrowie psychiczne. I może to dopiero tydzień, ale powinna była się wziąć w garść, bo zaczynała popadać w depresję i ja to widziałem. Nie chciałem tego bagatelizować i obiecałem sobie, że pójdziemy do psychologa bez pytania.
-Daj mi spokój Jacek.
-A z resztą nie chodziło mi o to spotkanie. Cieszę się, że się spotykasz ze znajomymi, ale Krzysiek mi powiedział, że zachowywałaś się jakoś nerwowo, gdy do was podszedł z Mieszkiem.
~Ola~
Czułam się jak na przesłuchaniu. Ta jego podejrzliwość mnie zaczynała wkurzać. Dopytywał mnie o wszystko. Nie chciałam mu mówić jednak tego, że potrzebowałam narkotyków. Bałam się, że mnie zostawi, a potem już nie pamiętam co się stało.
~
~Wojciech Wysocki~
Byłem na spacerze z Warsem. Co miałem innego do robienia? No jeszcze miałem do wyboru siedzenie w czterech ścianach sam. Wolałem jednak wziąć Warsa i udać się do mieszkania mojej córki i jej narzeczonego. Gdy znajdowaliśmy się zaledwie trzy ulice od osiedla, na którym mieszkała Ola, mój pies zaczął ujadać. Nie wiedziałem o co mu chodzi, ale jak doszliśmy do skrzyżowania, zauważyłem trzy karetki pogotowia, dwa radiowozy i nawet straż pożarną. Najwidoczniej doszło do jakiegoś zdarzenia drogowego. Jako, że ulica, na której był wypadek, prowadziła do osiedla, na które podążałem, postanowiłem się przyjrzeć bliżej. Podszedłem do jednego z policjantów, akurat z mojej komendy.
-Właśnie miałem do pana dzwonić- powiedział jakiś poddenerwowany.
-A co się stało?
-Zna pan numery DW *****?- jak to usłyszałem, to już domyśliłem się, że to moja córka miała wypadek. Nie potwierdzając tego od razu zapytałem.
-Gdzie jest Ola? Co z nią? Co z Jackiem?- zacząłem się denerwować. Z resztą niejeden ojciec by się zachował tak samo. Ona była po operacji.
-Z Olą i Jackiem nie jest tak źle, mimo że samochód wygląda jak wygląda. No w końcu samochód jadący z naprzeciwka musiał uderzyć z dużą siłą. Z kierowcą tego auta jest gorzej.
-Romek, oni są w karetkach?
-Tak, Ola jest w tej pierwszej, a Jacek w drugiej.
-Dzięki- poszedłem od razu, ale lekarze mi nie pozowolili do nich zajrzeć. Powiedzieli mi tylko, gdzie mam się udać. Zamówiłem taksówkę, która mnie odwiozła do domu, wziąłem kluczyki i swoim samochodem pojechałam do szpitala. Po 20 minutach byłem na miejscu. Pielęgniarka pokazała mi jak dojść do sali Oli. Wszedłem i zobaczyłem moją córkę oraz mojego przyszłego zięcia. Ola siedziała na krześle i trzymała go za rękę. Jacek był niestety nieprzytomny.
~Ola~
Siedziałam przy moim partnerze. Stan Jacka się pogorszył w trakcie transportu. Teraz czekał na operację. Ja nie mogłam powstrzymać łez. Nie dawno straciłam dziecko i nie chciałam stracić narzeczonego. Wtedy na pewno zaćpałabym się na śmierć.
-Córeczko- usłyszałam głos ojca- Nie powinnaś teraz leżeć?
-Jeśli on umrze, ja się zabiję.
-Nie mów tak nawet- objął mnie od tyłu- połóż się lepiej- posłuchałam się ojca i wróciłam na łóżko. Po pięciu minutach przyszli lekarze i zabrali go na salę operacyjną. Ja leżałam ze szklankami w oczach. Ojciec cały czas mnie głaskał i pocieszał, że wszystko będzie dobrze, chociaż ja wiedziałam, że nie. Zaczynałam siebie obwiniać za to wszystko. Gdybym pojechała do domu, a nie jechała po niego, to by do tego nie doszło. Nie wiedząc kiedy zasnęłam.
*****************************************
No i kolejny rozdział skończony. Jak myślicie, co będzie z Jackiem, a co z Olą. W ogóle co myślicie o zachowaniu Oli? No i ogólnie jak wrażenia po przeczytaniu?
środa, 18 listopada 2015
27.1
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mam nadzieje, że Jacek się obudzi. Zachowanie Oli jest głupie ale rozumiem ją taka tragedia strata dziecka. Rozdział super. Czekam na next. Zapraszam do mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
Gosia.
Super rozdział!!! Mam nadzieję, że Jacek wyjdzie z tego cało. Uważam, że Ola źle robi. Narkotyki??? Przecież raz już przez to przeszła i wie jakie to jest ciężkie. Po co znowu się w to pakuje. Straciła dziecko, rozumiem, że może być załamana, ale narkotyki nie są żadnym rozwiązaniem. Rozdział bardzo mi się podobał. Czekam na next. Zapraszam na mojego bloga.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.