Ona- brunetka o niebieskich oczach, szczupła, wysoka. Wrażliwa,ciepła, sympatyczna kobieta, której życie nie raz dało w kość.
On- blondyn o niebieskich oczach, przystojny. Mężczyzna o jakim marzy każda kobieta, kochający, troskliwy, ale nie "ciepłe kluchy".
Oboje znali się z pracy. Pracowali na Komendzie Miejskiej Policji we Wrocławiu. Ona jako policjantka w pionie patrolowo- interwencyjnym, on jako oficer dyżurny.
Kobieta miała na imię Aleksandra, a mężczyzna Jacek.
Wszystko zaczęło się od tego, że młody aspirant zaprosił młodą policjantkę do teatru. Posterunkowa, chcąc się odwdzięczyć zaprosiła go do siebie na kolację. Wtedy pierwszy raz poszli ze sobą do łóżka i od tego czasu zostali parą. Oczywiście znalazła się osoba, która była przeciwna temu związkowi. Był to ojciec młodej kobiety, ale w końcu przekonał się do być może przyszłego zięcia.
Ich związek rozkwitał. Oczywiście były wzloty i upadki, ale mimo to, oni byli ze sobą na dobre i na złe, aż do pewnego dnia, który zmienił ich życie na zawsze.
Ola i Jacek jak zwykle przyjechali razem do pracy. Weszli na komendę, poszli się przebrać i udali się na odprawę, którą po piętnastu minutach zakończyli z uśmiechami na twarzy. Ola i jej partner z patrolu aspirant Mikołaj Białach poszli do biura po swoje kamizelki.
-Co tam młoda u ciebie słychać?- zagadał Mikołaj.
-Wszystko dobrze. Planujemy z Jackiem kupić dom, gdzieś na obrzeżach miasta. Już nawet mamy kilka na oku. A co tam u ciebie?
Jak tam Ania i Dominika?- zapytała Ola.
-Jak to nastolatki. Non stop się kłócą. Czasami mam ochotę zakleić im buzię taśmą.
-Groźny pan aspiarant nie może sobie poradzić z dwójką nastolatek- zaśmiała się Ola.
-Poczekaj, aż będziesz miała swoje dzieci. Jeszcze będziesz przychodziła do wujka Mikołaja po rady.
-Ta, to jeszcze ty będziesz przychodził do mnie- Ola zaczęła się drażnić z kolegą.
-Zobaczymy, a teraz lepiej chodźmy, bo jeszcze dostaniemy ochrzan.
Mikołaj i Ola wzięli swoje radiostacje i udali się do radiowou. Po drodze Ola zajrzała do swojego chłopaka, żeby dać mu buziaka.
Ola i Mikołaj siedzieli już w radiowozie. Zgłosili oficerowi dyżurnemu, żeby ich wpisał na patrol i ruszyli. Tego dnia na ulicach Wrocławia panowała szarówka. Do tego ulewny deszcz i burza. Na drodze nie było bezpiecznie. Sam patrol 05 przekonał się o tym po jakimś czasie.
-05 dla 00 zgłoś się- wywołał ich dyżurny.
-Piątka zgłaszam się- odebrała Ola.
-Włączcie bomby i udajcie się na cmentarz świętego Wawrzyńca. Jakiś dwóch mężczyzn się bije. Jest to alejka B, rząd siódmy- powiedział dyżurny.
-Przyjęłam. Włączamy bomby. Bez odbioru- powiedziała Ola i odłożyła radiostację. Mikołaj włączył górę i ruszyli w stronę cmentarza. Niestety kilkaset metrów dalej samochód wpadł w poślizg i uderzył z mocną siłą w drzewo.
Tym czasem na komendzie
Jacek właśnie kończył rozmawiać z kolegami z pionu kryminalnego, którzy przekazywali mu informacje odnośnie jednej ze spraw. W pewnym momencie zadzwonił telefon. Jacek przeprosił kolegów i odebrał.
-Oficer dyżurny komendy miejskiej słucham.
-Dzień dobry, Bogusława Piotrowska. Na ulicy Grunwaldzkiej doszło do wypadku- Jackowi jak to usłyszał zrobiło się słabo, bo właśnie ta ulica znajdowała się nie daleko cmentarza, ale miał nadzieję, że Ola i Mikołaj jechali zupełnie inną drogą. Niestety zgłaszająca utwierdziła go w przekonaniu, że chodzi właśnie o jego ukochaną.
-Radiowóz wpadł w poślizg i uderzył w drzewo- Jacek kompletnie się załamał, bo wiedział, że chodzi właśnie o auto, którym jeżdżą Mikołaj i Ola. Dla potwierdzenia, Jacek poprosił o numery tablic rejestracyjnych jeśli widać. Była to ostatnia nadzieja, że może to nie oni, ale numery się zgadzały. Jacek się załamał kompletnie, bo nie wiedział jaki jest stan Oli i Mikołaja. Od razu połączył się z dyżurnym pogotowia ratunkowego oraz straży pożarnej. Potem jednak nie wiedział co robić, więc poszedł do komendanta. Zapukał do drzwi i na słowo "Wejść" je otworzył.
-Dzień dobry panie komendancie, można na chwile?- zapytał. Wysocki od razu zauważył, że z jego podwładnym jest coś nie tak.
-Jasne, stało się coś Jacek?
Aspirant przełknął ślinę i chciał mówić, ale coś mu nie pozwalało. Strach go paraliżował. Nie tylko strach przed tym, co ma powiedzieć przełożonemu, ale najbardziej bał się o Olę.
-Jeden z naszych patroli na Grunwaldzkiej wpadł w poślizg i uderzył w drzewo. Najgorsze jest jednak to, że to piątka.
-Cholera, wiedziałem, że kiedyś się to tak skończy, a co z Olą i Mikołajem?
-Czekam na wieści od załogi karetki albo chociaż drogówki. Mam nadzieję, że im się nic nie stało, że mają jakieś lekkie obtarcia i stłuczenia- powiedział Jacek.
-A wiadomo, do którego szpitala jadą?- zapytał zdenerwowany Wysocki.
-Zupełnie nic nie wiem. Jak coś będzie wiadomo, dam panu znać- rzekł Jacek i już miał wychodzić, ale zadzwonił jego telefon. To był jeden z ratowników medycznych. Odebrał telefon i dał na głośnomówiący. Jackowi serce mocno waliło. Miał nadzieję, że nie usłyszy od kolegi o śmierci Oli i Mikołaja.
-Cześć Jacek. Mamy dla was dwie wieści. Jedną złą, druga jest mniej zła.
-Dawaj od mniej złej.
-Wysocka żyje, ale prawdopodobnie ma złamany kręgosłup. Jest nawet przytomna, ale zwija się z bólu i będziemy musieli ją uśpić farmakologicznie. A ta druga wiadomość jest taka, że Białach doznał takiego urazu, że prawdopodobnie nie przeżyje najbliższych godzin, ale zrobimy wszystko, żeby go uratować. Ich oboje zabieramy do szpitala obok cmentarza Wawrzyńca.
-Dzięki. To my tam jedziemy- Jacek się rozłączył i wykręcił numer do Marka, żeby przyjechał i ogarnął wszystko. Gdy Dorosz był na miejscu, Wojciecha Wysockiego i Jacka Nowaka, zawiózł patrol 06, w składzie sierżant sztabowy Monika Kownacka i starszy posterunkowy Krzysztof Zapała. Całą drogę starali się uspokajać
zdenerwowanych mężczyzn. W końcu dotarli na miejsce. Wysocki dowiedział się, gdzie jest jego córka i szybko razem z Jackiem poszli do Oli.
Stanęli przed szklanymi drzwiami. Niestety nie mogli tam wejść. Ola była cała w zadrapaniach. Leżała wśród mnóstwa maszyn. Jacek nie bał się już tak bardzo o Olę. Wiedział, że jego ukochana przeżyje, jeśli nic się nie wydarzy. To, że była w śpiączce, to dla jej dobra, żeby nie cierpiała aż tak bardzo. Z kolei z ich kolegą było o wiele gorzej. Miał zdecydowanie poważniejsze obrażenia. Był właśnie operowany, ale lekarze nie ukrywali, że może nie przeżyć operacji.
Jacek dalej wpatrywał się w drobną kobietę, które spała.
-Kurwa, to wszystko moja wina- wrzasnął i kopnął w drzwi.
-Jacek, to nie jest twoja wina. Przecież nikt nie mógł tego przewidzieć- powiedział Krzysiek, który stał obok Jacka i cały czas go pocieszał.
-Tak, ale gdybym wysłał inny patrol, to nic by im się nie stało, a teraz przeze mnie Ola nie będzie chodzić.
-Jacek, to nie jest niczyja wina- powiedziała Monika, która podniosła się i przytuliła Jacka, który był we łzach- A z resztą jeszcze niewiadomo, czy rzeczywiście ma złamany kręgosłup.
Gdy Monika to powiedziała przyszedł akurat lekarz, ze zdjęciem rentgenowskim.
-Czy jest ktoś z rodziny pani Wysockiej?
-Ja jestem jej ojcem- podniósł się Wysocki.
-Proszę ze mną.
-Niech pan mówi tutaj- powiedział Wojciech, który chciał, aby wszyscy wiedzieli.
-Pani córka ma złamany kręgosłup i będzie miała niedowład nóg. Ma duże szczęście, że do złamania nie doszło kilka centymetrów wyżej, to byłoby gorzej.
-Kiedy będziecie ją wybudzać?- zapytał Jacek.
-Za dwa trzy dni.
-A co z Mikołajem Białachem- zapytała sierżant sztabowa.
-Jakby to powiedzieć- zaczął lekarz tak, jakby nie chciał nic powiedzieć- Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby go uratować, ale obrażenia były zbyt poważne i organizm nie wytrzymał. Wasz przyjaciel nie żyje. Powiadomicie kogoś z rodziny?
-Jasne- powiedziała przygnębiona Kownacka.
Lekarz odszedł i zostawił ich samych, żeby oswoili się z myślą. To był dla nich cios, stracić nie tylko dobrego policjanta, ale świetnego przyjaciela. Po chwili ciszy Monika zadzwoniła do byłej żony Mikołaja i ją powiadomiła. Kamila była w szoku. Dopiero po chwili do niej doszło, że straciła kogoś z kim przeżyła najpiękniejsze chwile swojego życia. Może i im się nie układało, ale zrozumiała jak go kochała. Teraz było przed nią najtrudniejsze, bo musiała o tym powiedzieć córkom.
-Pani Kamilo, jest pani?- zapytała Monika zaniepokojona ciszą w słuchawce.
-Tak jestem, dziękuję za informację. Do widzenia- powiedziała i odłożyła słuchawkę.
-Cholera, dlaczego ja byłem taki głupi?- Jacek po raz kolejny zadał sobie to pytanie, tym razem na głos- To wszystko moja wina.
-Jacek, uspokój się- powiedziała blondynka i kolejny raz tego dnia go przytuliła.
-Nie obwiniaj się za to.
Jacek się nie co uspokoił w objęciach Moniki, chociaż wolałby, żeby to była jego Ola.
Kilka godzin później
Dochodziła już dziewiętnasta. Monika i Krzysiek już dawno pojechali do domu. Zostali tylko Nowak i Wysocki. Teraz już siedzieli przy Oli w sali, bo lekarz wyraził zgodę na wejście. Obaj siedzieli w ciszy. Żaden nic nie mówił. Byli nadal wstrząśnięci śmiercią przyjaciela.
W końcu zrobiło się późno. Wojciech był zmęczony, dlatego zamówił taksówkę. Chciał, żeby Jacek jechał z nim, ale się uparł, że musi być przy Oli. Inspektor się nawet nie kłócił, bo wiedział, że nie wygra. Pożegnał się tylko z chłopakiem córki i wyszedł.
Jacek był wpatrzony Olę. Leżała taka bezbronna wśród tych wszystkich aparatur. W końcu zasnął na podłodze z głową opartą o łóżko.
Trzy dni później
To właśnie dzisiaj mieli wybudzać Olę. Dzisiaj miał odbyć się również pogrzeb Mikołaja.
Na pogrzebie była cała komenda oprócz Oli, która była w szpitalu i Jacka, który chciał być przy jej wybudzaniu.
Siedział tam od samego rana. Nie mógł się doczekać, kiedy będzie mógł nareszcie porozmawiać ze swoją dziewczyną. Około dziewiątej przyszło dwóch lekarzy. Wyprosili Jacka z sali i zaczęli wybudzać Olę. Po pół godzinie wyszli lekarze i pokazali, że może znowu wejść. Jacek wbiegł do sali szczęśliwy i przytulił Olę.
-Jak ja się o ciebie bałem- powiedział ze łzami szczęścia w oczach.
-Ale żyję, jestem tu. Lepiej powiedz mi co z Mikołajem.
-Ola, możemy pogadać później? Chcę się tobą nacieszyć- Jacek chciał zboczyć z tematu. Nie wiedział jak jej powiedzieć, że właśnie teraz trwa jego pogrzeb.
-Chcę wiedzieć co z nim? Czy on- Olka przełknęła głośno ślinę- nie żyje?
Jacek posmutniał i pokiwał twierdząco głową.
-Właśnie trwa jego pogrzeb.
-Cholera- powiedziała Ola i zaczęła płakać.
Jacek ją rozumiał, w końcu straciła przyjaciela.Do tego nie mogła być na jego pogrzebie. Bardzo to przeżywała. Jacek przytulił ją z całych sił. Po chwili Ola poczuła mocny ból w kręgosłupie. Złapała się za niego.
-Jacek, proszę zawołaj lekarza. Bardzo mnie boli- powiedziała.
-Słuchaj, a możesz poruszać nogami?
Ola spróbowała, ale nie mogła. Zaczęła co raz bardziej cierpieć. Jacek pobiegł szybko po lekarza i chwilę później wrócił już z nim. Lekarz kazał podciągnąć Oli bluzkę do góry i obejrzał miejsce, w którym było złamanie.
-Podam pani leki przeciwbólowe. Jeszcze jedno. Pani chłopak tego chyba pani nie powiedział. Ma pani złamany kręgosłup, co oznacza, że jest pani sparaliżowana od pasa w dół.
Aleksandrze poleciał kolejny strumień łez. Lekarz zostawił ich samych.
-Oleńko, nie płacz- zaczął pocieszać i przytulił ją do siebie.
-Przecież to brzmi jak wyrok- Olka nie mogła się z tym pogodzić. Cały czas zastanawiała się, czy dadzą sobie radę.
-Przejdziemy przez to razem- pogłaskał Olę po brązowych włosach.
Kobieta zaczęła robić się śpiąca, dlatego Jacek już nie poruszał już tego tematu. Zaczął głaskać ją po głowie, dopóki nie zasnęła. Postanowił jednak jej nie opuszczać. Chciał być przy niej, gdy się obudzi.
Miesiąc później
Ola miała tego dnia wyjść ze szpitala. Odebrać miał ją Jacek. Przyjechał po nią punktualnie. Udali się po wypis, po czym poszli do samochodu. Właściwie tylko Jacek. Ola przez wypadek straciła władzę w nogach i jest skazana na wózek. Gdy oboje już siedzieli Jacek ruszył w nieznanym dla Oli kierunki. Po pół godzinie znaleźli się na przedmieściach. Jacek zatrzymał się przed pięknym domem z dużym ogrodem.
-Niespodzianka- powiedział.
Ola zaniemówiła z wrażenia.
-Chodź, pokażę ci nasz nowy dom.
Jacek wysiadł z auta, wyjął z bagażnika wózek i pomógł Oli. Po chwili oboje byli już w środku. Jacek pokazał Oli wszystko. Aleksandra była zachwycona. Dom był przystosowany dla osoby poruszającej się na wózku. Zaczął od pokazywania łazienki, potem poszli do sypialni, kuchni, salonu, a na koniec zostawił ogród, bo tam czekała na nią niespodzianka. Gdy doszli, nagle mnóstwo osób krzyknęło "Niespodzianka". Ola zaniemówiła. Nie spodziewała się tego w ogóle. Wszyscy zaczęli ją witać, przytulać. Każdy się cieszył, że Ola opuściła szpital. Chociaż z drugiej strony każdemu robiło się przykro, bo nie będą już nigdy z nią pracować. Wieczór minął ogólnie w dobrej atmosferze. Jedynie co temat Mikołaja trochę ich poruszył, ale szybko od niego odeszli. Oprócz Oli, która cały czas myślała o przyjacielu, którego straciła. Wieczorem, gdy już goście się rozeszli, Ola siedziała w ogrodzie i popijała piwo, które jej jeszcze zostało. Jacek w tym czasie sprzątał.
-Jacek, a moglibyśmy jutro jechać na cmentarz do Mikołaja?
-No pewnie, że tak- powiedział i uśmiechnął się.
Gdy już ogarnął wszystko, poszli do łazienki. Tam Jacek pomógł Oli w umyciu się, bo sama nie dała sobie rady, a potem sam się umył i poszli spać.
Na następny dzień wstali dosyć późno, bo o 11.30. Jacek obiecał jej, że pojadą na cmentarz, dlatego jak tylko zjedli i się uszykowali, pojechali tam we dwoje. Kiedy kierowali się w stronę grobu, Ola miała dziwne wrażenie, że ludzię się na nią gapią. W końcu znaleźli się w miejscu, gdzie był pochowany Mikołaj. Ola gdy się tak wpatrywała, popłakała się jak małe dziecko, któremu zabrano cukierka. Jacek ukucnął przy Oli i złapał ją za dłoń.
-Co się stało kochanie?
-Nie wierzę po prostu w to, co się stało. Mikołaj był dla mnie jak starszy brat, a teraz już go nie ma. Pamiętam naszą ostatnią rozmowę, jak się przedrzeźniałam z nim, że będzie przychodził do mnie po rady, a teraz, ani on nie przyjdzie do mnie, ani ja do niego- powiedziała, ocierając łzę.
-To nie była niczyja wina kochanie- Jacek przytulił swoją dziewczynę- Zapalmy mu znicz i jedziemy do domu.
Ola zapaliła lampkę, przeżegnała się i udali się do auta. Jacek zaczął jechać stronę w domu, ale potem skręcił w jakąś uliczkę i zatrzymał się przed parkiem.
-Co ty robisz?- zapytała zaskoczona kobieta.
-Jest lato, ciepło, możemy sobie pospacerować- zaproponował.
Ola na wieść o spacerze posmutniała.
-Co to za spacer, jak ja chodzić nie mogę?
-No chyba nie chcesz powiedzieć, że będziesz całymi dniami siedziała w domu.
-Nie chcę i już, jedziemy do domu- powiedziała obrażona.
-No dobra Ola, ale obiecaj, że jutro pójdziemy na spacer.
-I ludzie będą mi się dziwnie przyglądać? Nie, dziękuję- zamknęła drzwi od auta. Jacek bezradny usiadł za kierownicę i ruszył w stronę domu. Przyjechali do domu naburmuszeni. Nie odzywali się do siebie praktycznie. Z jednej strony rozumiał ukochaną, ale z drugiej strony nie będzie mogła siedzieć w domu całymi dniami. Miał nadzieję, że to tylko przez ten czas, dopóki się nie pogodzi. Dotarli do domu i cały dzień przesiedzieli.
Trzy miesiące później
Oli i Jackowi od miesiąca się nie układało. Kłócili się codziennie o wszystko. Najczęstszym powodem były pieniądze oraz niepełnosprawność Oli. Kobieta codziennie płakała. Z nikim nie chciała się spotykać. Chwilę, gdy Jacek był w pracy, były dla niej najlepsze. Pewnego dnia siedziała w domu, Jacek był w pracy. Niestety, gdy wrócił, spokój się skończył.
-Zrobiłaś coś na obiad?
-Jak miałam coś zrobić, gdy po pierwsze nic nie było, a po drugie, jak ty to sobie wyobrażasz?- wrzasnęła.
-Dobra wymówka. Ja mam pracować, robić zakupy, jeszcze gotować.
-Skoro ci przeszkadza, że jestem niepełnosprawna, to może lepiej będzie jak się rozstaniemy.
-Wiesz co? Masz rację. W ogóle to się wyprowadzę do Trzebnicy, albo lepiej. Wyjeżdżam za granicę- Jacek krzyknął i poszedł się pakować. Kwadrans później zamówił taksówkę, która po niego przyjechała i udał się na dworzec autobusowy, skąd odjeżdżał autobus do jego rodzinnego miasta.
Aleksandra została sama. Odechciało jej się wszystkiego. Położyła się w salonie spać. Kilka godzin później obudził ją czyjś głos. Przetarła oczy i ujrzała swoją przyjaciółkę Monikę.
-Co ty tu robisz?
-Twój ojciec nie mógł się do ciebie ani do Jacka dodzwonić. Do tego Jacek złożył wypowiedzenie. Poprosił mnie, żebym podjechała do niego po klucze i pojechała do ciebie. W ogóle gdzie jest Jacek?
-Jacka już nie ma- powiedziała i się rozpłakała.
-Ola nie płacz. Zobaczysz, wszystko się ułoży- przytuliła przyjaciółkę Monika.
-Co ma się ułożyć? Jestem przykuta do tego cholerstwa, jaki facet mnie ze chce?
-Ola, jesteś piękną kobietą. Nie martw się, na pewno ktoś cię pokocha.
-Może masz rację- powiedziała i wtuliła się w koleżankę.
-A teraz mam coś dla ciebie- Monika się podniosła i poszła na przedpokój. Po chwili wróciła z filmami, czekoladą, chipsami i winem. Włączyły film i zaczęły oglądać. Oli natychmiast humor się poprawił.
W domu rodziców Jacka
-Jacek, powiesz co się stało czy nie- matka Jacka stała przy drzwiach i próbowała wyciągnąć od syna co się stało. On od przyjazdu nic nie powiedział. Zamknął się w swoim pokoju. Ojciec próbował z nim też rozmawiać i nawet jego siostra.
-Nie wasz interes!- wrzasnął.
Jacek siedział na łóżku i przeglądał zdjęcia w telefonie, jeszcze sprzed wypadku. Ich życie wyglądało wtedy zupełnie inaczej. Byli bardzo szczęśliwi, a ten wypadek zmienił całe ich życie. Z początku byli blisko siebie, ale z czasem oddalili się od siebie. Po chwili postanowił wpuścić mamę.
-Jacek, co się stało? Możesz mi powiedzieć?- zapytała, siadając na łóżku obok syna.
-Mamo, mnie to przerasta. Ja nie daję już rady. Fakt, że muszę zajmować niepełnosprawną. To dla mnie za dużo- powiedział załamany.
-Zerwaliście ze sobą?
-No tak.
-Może to nie moja sprawa, ale powinnieneś okazać jej zrozumienie. Jej też nie jest łatwo. Zastanów się nad tym- powiedziała i zostawiła syna, żeby sobie wszystko przemyślał. Jacek położył się i zaczął rozmyślać, czy dobrze zrobił, zostawiając Olę. W końcu wziął laptopa i zaczął przeglądać strony, żeby kupić bilet na lot do Berlina. Miał tam mieszkanie, które rodzice mu kiedyś kupili. Postanowił tam pojechać. Kupił sobie bilet na jutro rano. Schował wszystkie rzeczy i poszedł spać.
Wstał na drugi dzień wcześnie, żeby wymknąć się zanim kto kolwiek wstanie. Napisał list, że wyjeżdża i nie wie kiedy wróci. Zamówił taksówkę na lotnisko, która przyjechała po 15 minutach. Godzinę później był juz na lotnsiku. Za nim przeszedł przez oprawę zawahał się, ale przeszedł i chwilę potem siedział już w samolocie.
Tym czasem we Wrocławiu
Monika i Ola spały w salonie na sofie. Telewizor grał cały czas, jednak ich nie obudził. Dopiero gdy zaczął dzwonić telefon, obudził Monikę. Była to komórka Oli. Ola spała jak kamień, więc postanowiła ją odebrać. Spojrzała na wyświetlacz. Była to pani Nowak.
-Ola?
-Nie, przyjaciółka Oli, Monika- powiedziała Kownacka.
-Chciałam przekazać Oli, że Jacek wyjechał do Niemiec i zostawił list dla niej. I jeszcze jedno, mogłabym przyjechać dzisiaj do Wrocławia? Chciałam z Olą pogadać.
-Nie wiem, czy ona będzie chciała- spojrzała na śpiącą brunetkę.
-Proszę- powiedziała błagalnym głosem mama Jacka.
-No dobrze- Monika się zgodziła, ale postanowiła, że będzie przy tym, gdyby doszło do wymiany zdań. Rozłączyły się, a Monika poszła robić śniadanie.
Dwie godziny później, Berlin
Jacek wszedł właśnie do swojego mieszkania. Wyciągnął rzeczy z walizki i poukładał je w szafkach. Potem stanął przy oknie i spojrzał na Berlin. Z okna było widać Reistag i wieżę telewizyjną. Nie wierzył w to co zrobił. Dopiero teraz do niego dotarło, jakim jest dupkiem. Zostawił niepełnosprawną kobietę samą sobie. Postanowił coś zaradzić. Poszedł do sklepu jubilerskiego, gdzie pracuje jego przyjaciel. Gdy tylko wszedł rozczarował się odrobinę, bo go nie było, ale cóż, tak bywa. Postanowił załatwić to z tym mężczyzną, który był aktualnie na sklepie. Kupił piękny złoty pierścionek z diamemtowymi oczkami. Miał nadzieję, że spodoba się Oli. Gdy wyszedł od jubilera, poszedł do swojego ulubionego baru.
W tym samym czasie, Wrocław
-Dziękuję ci Monika, że przy mnie jesteś- powiedziała Ola i wzięła łyka kawy- Nie wiem czy sama dałabym sobie radę. Przez ten wózek jestem tak ograniczona.
-Przecież wiesz, że możesz na mnie liczyć Ola, a i jeszcze jedno moja przyjaciółko. Mama Jacka tutaj przyjeżdża.
-Co proszę?- powiedziała i wypluła kawę, bo akurat brała łyka.
-No chciała pogadać- powiedziała, trochę zła na siebie, że się zgodziła na to i że w ogóle odebrała rano telefon- Sorki.
-Nic się nie stało, ale nie rób więcej takich rzeczy, że umawiasz się z kimś za moimi plecami.
Gdy tak rozmawiały, przerwał im dzwonek do drzwi. To była mama Jacka, która miała w ręku dwie torby, pełne zakupów. Monika ją wpuściła i zaprosiła do kuchni.
-Pomyślałam, że zrobię zakupy- powiedziała i postawiła siatki na stole.
-Dziękuję. Monika, rozpakujesz? I czy mogłabyś zrobić nam coś do picia?- zapytała Ola. Monika się zgodziła, a ona z mamą Jacka poszły pogadać do salonu. Pani Nowak opowiedziała Oli wszystko, a ona jej. Ola również się zwierzyła, że od wczoraj się nie widzieli, a już jej go brakuje. Monika po czasie również dołączyła do rozmowy. Rozmowa trwała półtorej godziny. Z mamą Jacka koleżanki dogadywały się świetnie. Potem postanowiły wyjść na zakupy. Olę było trudno przekonać, ale w końcu uległa im namową. Do domu wróciły dosyć późno. Bardzo się zdziwiły, bo światło było zapalone. Weszły ostrożnie i na twarzy całej trójki pojawił się wyraz zaskoczenia. Stół był udekorowany, na podłodze leżały płatki róż, a na środku salonu stał Jacek. Podszedł do Oli, uklęknął przed nią i zaczął przemowę
-Wiem, że to spieprzyłem, ale przemyślałem to wszystko i dochodzę do wniosku, że moje życie jest bez ciebie nic nie warte. Jesteś moim tlenem, moją energią. Zachowałem się jak ostatni drań, ale chciałem cię przeprosić za to wszystko. Dla mnie nie ma znaczenia, czy chodzisz, czy nie. Dla mnie liczy się, to co masz tutaj- pokazał na jej serce- W związku z tym, czy zostałabyś moją żoną?- powiedział i wyjął pierścionek.
Aleksandra zaniemówiła jeszcze bardziej. Z jednej strony była szczęśliwa, że zrozumiał swój błąd, ale z drugiej, piekło jakie jej zgotował rodziło uczucie niepewności. Długo się zastanawiała, ale w końcu zaczęła.
-Tak mi ciebie brakowało. Oczywiście, że się zgadzam.
Jacek założył pierścionek i się pocałowali. Z kolei Monika i mama Jacka zaczęły bić brawa.
Trzy miesiące później
Jacek wrócił do pracy, znowu mieszka z Olą i jest szczęśliwym narzeczonym, a Ola narzeczoną. Mają już zaplanowaną datę ślubu.
Dwa miesiące później
Ola i Jacek są już po skromnym ślubie cywilnym w gronie najbliższych i są szczęśliwym małżeństwem. Jacek wspiera niepełnosprawną żonę, co dodaje jej wiary, że będzie dobrze.
Rok później
Przez wypadek Ola i Jacek nie mogli mieć własnego dziecka, dlatego adoptowali dwie siostry- Alę i Olgę którym stworzyli ciepły, rodzinny dom. Są szczęsliwi, mimo tego, że nie mają własnego dziecka, to ośmiolatki traktują jak swoje własne. Przyjaciele i rodzice bardzo im pomagają. Ola nie martwi się już tym, że jest niepełnosprawna i radzi sobie co raz lepiej. Zainwestowali nawet w specjalnie dostosowane auto do jej potrzeb. Podsumowując, życie im się w końcu ułożyło.
No to miniaturka na 30000 wyświetleń jest. Jak wam się podoba? Macie jakieś refleksje po przeczytaniu? Proszę o komentarze.
No i dziękuję za to, że to już ponad 30000 wyświetleń.
Świetne! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Paulina
Super! Ale, ten niedowład nóg... Przykre, że Ola złamała kręgosłup.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Regi
Zawsze mogłam uśmiercić Olę, ale chciałam opowiadanie z happy endem, więc nie zrobiłam tego.
OdpowiedzUsuńGenialna, wspaniała historia! Materiał na film Oscarowy. Nie ukrywam także, że jest mi bardzo miło z faktu, iż jedna z córek Oli i Jacka ma tak blisko związane ze mną imię :)
OdpowiedzUsuńPodsumowując-świetne!
A te imiona to specjalnie Olga :* Film Oscarowy powiadasz? Nieskromnie powiem, mam talent i się zastanowię xd
UsuńUwielbiam Cię :).
UsuńRyczę jak dziecko...To jest cudowne.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na blog :)
Pozdrawiam.
Gosia.
Cudowna miniaturka... masz prawdziwy talent dziewczyno :) nie mogę się doczekać następnego rozdziału bądź miniaturki ;-)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam :)
Olka ♥ ♥ ♥
Miniaturki jutro na spokojnie poczytam:)
OdpowiedzUsuńże?co?! uśmierciłaś Mikołaja?!a Ola nie będzie chodzić ???!!!!!!!!!ja cię normalnie zabiję!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
UsuńMiniaturka super. Z jednej strony rozumiem Olę bo ja też jestem niepełnosprawna i ostatnio w dodatku na jakiś czas też nie mogę chodzić więc muszę jeździć na wózku albo po kolanach, i w pierwszy dzień kiedy się okazało, że nie mogę chodzić też nie chciałam nigdzie jechać bo mama mi proponowała pójść po siostrę do szkoły a ja nie miałam ochoty z drugiej stroni ja już po kilku dniach się przyzwyczaiłam do wózka i już byłam na pierwszym spacerze a poza tym mnie rzadko kiedy obchodzi co kto o mnie myśli. Jak się podoba- fajnie jak nie- masz problem. Ale miniaturka super. tylko szkoda mi Mikiego.
OdpowiedzUsuńOlivka