150 000 wyświetleń, nie wierzę, że już tyle. Bardzo serdecznie Wam dziękuję za to, że odwiedzacie mojego bloga. Nie mam pomysłu na jakąś przemowę, więc zapraszam na opowiadanie
***
-Olu, może pojedziesz do domu, odpoczniesz trochę?- zaproponował Wysocki, kładąc rękę na ramieniu córki.
-Tato, ale ja muszę przy nim być jak się wybudzi- zwróciła się do ojca osiemnastolatka, która siedziała przy szpitalnym łóżku swojego chłopaka Jacka, który w wyniku poważnego wypadku motocyklowego w stanie ciężkim trafił do szpitala. Brał udział w wyścigu. Chciał wygrać pieniądze, które miały iść na leczenie jego starszej siostry, Nikoli, która od roku chorowała na nowotwór mózgu. Glejak nieoperacyjny w najgorszym stadium. Znalazł klinikę, która była w stanie pomóc dwudziestotrzylatce, ale na to było potrzebne sto tysięcy złotych. Dowiedział się od kolegi, że są wyścigi i można wygrać takie pieniądze, a nawet i więcej. Zapisał się na nie. Podczas jazdy zaczął padać deszcz. Jacek na jednym z ostrzejszych zakrętów wpadł w poślizg i z dużą siłą uderzył w drzewo. Jak się okazało, jego obrażenia były poważne. Złamany kręgosłup, krwiak w mózgu i do tego trzeba było usunąć śledzionę. Groziła mu nawet amputacja prawej ręki, ale lekarzom udało się ją uratować. Teraz przebywał w śpiączce. Ola pamiętała, gdy zadzwoniła zapłakana Nikola do niej, że Jacek miał wypadek i walczy o życie. Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć, a gdy zobaczyła swojego ukochanego, gdy lekarze zawozili go na OIOM wpadła w histerię i nikt nie był w stanie jej uspokoić. Siedziała przy nim całymi dniami i żadna siła nie była w stanie jej od Jacka odciągnąć.
-Ola, twój tata ma rację. Ty nie możesz tutaj siedzieć całymi dniami. Musisz kiedyś spać- odparła Nikola, która siedziała z drugiej strony łóżka na wózku- Ja i tak się nie ruszam ze szpitala, będę przy Jacku, a jeśli jego stan ulegnie poprawie bądź nie daj Boże pogorszy się, to na pewno do ciebie zadzwonię. Jedź razem z tatą.
-Przyjdę jutro rano- szepnęła i pocałowała go w czoło. Ruszyła do wyjścia. Ostatni raz spojrzała tego dnia na ukochanego i opuścili z ojcem jego salę, a następnie szpital. Pojechali do domu. Ola całą drogę nie odzywała się do Wysockiego, a gdy tylko dotarli do domu, nastolatka pobiegła do swojego pokoju. Wzięła do ręki zdjęcie, na którym była ona i Jacek na jego motocyklu. Przejechała palcem po sylwetce Jacka, po czym rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać. W końcu udało się jej zasnąć, ale nie na długo, bo po dwóch godzinach obudziła się z krzykiem. Wysocki, gdy tylko usłyszał, od razu wpadł do pokoju swojej córki. Ola siedziała na łóżku, a w oczach miała łzy. Wojciech usiadł obok osiemnastolatki.
-Co się stało kochanie?
-Śniło mi się, że Jacek zmarł- odpowiedziała i się wtuliła mocno w ojca.
-Spokojnie Olu, to tylko zły sen. Jakby się coś z Jackiem działo, to jego mama albo siostra dzwoniłyby do ciebie. W ogóle przydałoby się, żebyś wreszcie do szkoły wróciła.
-Tato, ale jak ty to sobie wyobrażasz? Ja mam tak po prostu iść do szkoły, kiedy Jacek leży nieprzytomny w szpitalu- wrzasnęła.
-Słońce, nie denerwuj się proszę- odparł Wysocki, a Olę nagle zemdliło i pobiegła do łazienki. Wojciech bez zastanowienia poszedł za córką- Co jest córcia?
-Chyba się zatrułam tym jedzeniem ze szpitalnego bufetu.
-Jesteś pewna?
-Tato, ty chyba nie myślisz, że…- Ola nie dokończyła, bo zaczęła się śmiać- Nie no, ty serio pomyślałeś, że jestem w ciąży? Przecież mam dopiero osiemnaście lat. Nie jestem taka głupia, jak niektóre dziewczyny w moim wieku- powiedziała, ale dopiero po chwili zaczęła kalkulować, że w tym i zeszłym miesiącu nie miała okresu. W jej oczach pojawiły się łzy. Nie wierzyła, że to mogłaby być prawda, a zwłaszcza teraz.
-Olu, co się dzieje?
-A co by było, gdyby się okazało, że jednak jestem w ciąży i jeszcze się okaże, że Jacek nie przeżyje tego. A poza tym jeśli nawet będzie żył to wiesz, że będzie jeździł na wózku. Jak ty to sobie wszystko wyobrażasz?
-Córeńko, nawet nie wiadomo, czy to ciąża, a nawet jeśli, to przecież nie jesteście sami. Jestem ja, są rodzice Jacka, jakoś sobie damy radę.
-Pójdziesz mi po test ciążowy do apteki? Wiem jak to będzie wyglądać, ale proszę, tato- poprosiła Ola.
-No dobra- mężczyzna się zgodził. Ubrał się i udał do pobliskiej apteki. Do domu wrócił po kwadransie.
-Masz Olu- krzyknął jak tylko wszedł do domu. Ola zbiegła i wzięła pudełko od ojca. Bez zastanowienia poszła do łazienki. Wyjęła test i ulotkę. Przeczytała wszystko uważnie i przystąpiła po kolei do czynności. Po piętnastu minutach miała już wynik. Wyszła z łazienki zalana łzami. Sama nie wiedziała, czy to łzy bezsilności, czy radości. Z jednej strony cieszyła się, że nosi w sobie nowe życie, ale wizja tego, że Jacek będzie jeździł na wózku inwalidzkim, przerażała ją.
-Będę dziadkiem?- zapytał Wojciech, widząc córce. Ona kiwnęła twierdząco głową.
-Tato, ja sobie nie poradzę.
-Przecież ci pomożemy z rodzicami Jacka.
-A gdybym chciała wyjechać do mamy, do Niemiec?
-No cóż, jesteś już pełnoletnia i ja ci nie mogę zabronić. Na pewno chcesz to zrobić? Przecież Jacek będzie cię teraz potrzebował.
-Ja wiem. Dalej go kocham, ale ja chcę jechać do mamy.
-Jak już powiedziałem, to twoje życie. Zrobisz to, co będziesz uważała za słuszne.
-To ja idę się pakować- odparła i ruszyła do swojego pokoju.
Na następny dzień, Ola pojechała do szpitala z samego rana, aby ostatni raz pożegnać się z Jackiem. Jego rodzicom oraz Nikoli nie powiedziała, dlaczego tak postanowiła zrobić. Skłamała tylko, że matka potrzebuje jej pomocy. Po wizycie w szpitalu pojechała do domu po walizki, a następnie ojciec zawiózł ją na lotnisko, z którego samolotem udała się do Berlina. Tam przywitała ją matka.
-Cześć córeczko- Joanna powitała się z Olą. Ola mocno się w nią wtuliła.
-Jak dobrze cię mamo widzieć- wyszeptała dziewczyna.
-Rozmawiałam z Wojtkiem przez internet. Powiedział mi o wszystkim.
-A możemy porozmawiać o tym wszystkim w domu, a nie tutaj?
-No pewnie, chodź Olu- Wysocka objęła córkę i ruszyły w stronę auta kobiety, które stało na parkingu przy wyjściu z lotniska. Po godzinie przebijania się na drugą stronę Berlina znalazły się pod blokiem Joanny. Wyjęły z bagażnika walizki Oli i ruszyli do mieszkania.
-Napijesz się czegoś?
-Zrób mi kawę- poprosiła, a mama spojrzała na nią spode łba- No dobra, herbatę.
-Nie byłaś jeszcze u lekarza, prawda?- krzyknęła Asia z kuchni.
-Nie. Znasz jakiegoś dobrego ginekologa?
-No pewnie. Umówię cię z nim córeńko. Jak się w ogóle czujesz?
-Cały czas mnie mdli. Jakaś masakra, ale jak mam być szczera, to cieszę się, że zostanę mamą. Wiem, że jestem jeszcze na to za młoda trochę, ale stało się i jestem z tym pogodzona.
-A co z Jackiem?
-Sama nie wiem mamo, ale przerasta mnie to wszystko. Ja już nie będę umiała żyć z Jackiem tak, jak kiedyś.
-Olka, ja ci nic nie będę doradzać. Ty sama zdecydujesz, co z tym wszystkim zrobisz. To twoje życie córeńko- Joasia siadła obok Oli na sofie z kubkami gorącej herbaty. Jeden podała córce.
-Mamo, ja nie wrócę do Polski i nie powiem Jackowi o tym dziecku.
-A czy ktoś ci każe? Wiesz, że do niczego cię z tatą nie zmusimy, ale zastanów się, czy nie chcesz aby twoje dziecko miało pełną rodzinę?
-Mówi to kobieta, która zostawiła rodzinę dla pracy w Niemczech.
-Ale ty jesteś starsza i wszystko rozumiesz, a co powiesz swojemu dziecku, gdy zapyta o tatę?
-A co powiem dziecku, gdy zapyta się ojca, czy pójdzie z nim na rower. Z resztą ja sama nie wiem, czy chcę na to wszystko patrzeć. Ja jestem za mało dojrzała na to wszystko.
-Dobrze, że chociaż sama do tego doszłaś- westchnęła Wysocka- Nieważne jaką decyzję podejmiesz i tak będę cię wspierać.
-Dziękuję mamo- Ola się mocno wtuliła w rodzicielkę.
13 lat później
Sierżant Aleksandra Wysocka razem ze swoim partnerem starszym aspirantem Mikołajem Białachem po dosyć trudnej interwencji postanowili udać się na przerwę. Gdy szli w stronę biura, żeby zostawić kamizelki, policjantów zaczepił ojciec Wysockiej, który był komendantem KMP we Wrocławiu.
-Ola, możesz pozwolić na chwilę do mnie?
-A co się dzieje tato?- Ola się zaniepokoiła.
-Chodź ze mną.
-Czekam na stołówce- odparł Mikołaj i zostawił ojca z córką samych. Oni udali się do gabinetu inspektora. Weszli do środka. Tam czekał na nich mężczyzna. Był to blondyn o błękitnych oczach. Był ubrany w mundur. Miał stopień aspiranta.
-Cześć- policjant wyciągnął rękę w stronę sierżant.
-Cześć- Ola niepewnie podała swoją dłoń- Jak mniemam, jesteś nowym dyżurnym?
-Ola, serio mnie nie poznajesz?
-Nie, jakoś nie- kobieta przyglądała się uważnie nowemu koledze z pracy, ale nie widziała w nim nikogo znajomego. Mężczyzna wtedy wyciągnął swoją legitymację i podał ją Oli. Ona otworzyła ją i aż zaniemówiła.
-Jacek?
-Tak.
-Ale, ale co ty robisz w policji?
-Co, myślałaś, że do końca życia będę zdany na wózek. Myliłaś się- Jacek wyminął Olę i skierował się do drzwi. Ola złapała Jacka za rękaw.
-Zaczekaj. Moglibyśmy się spotkać dzisiaj po pracy?- zaproponowała kobieta- Ja ci to wszystko wytłumaczę.
-Dobra, o dwudziestej w szczytnickim- Jacek się zgodził. Oboje opuścili gabinet Wysockiego. Na nieszczęście Oli na korytarzu siedziała Paulina, córka Aleksandry.
Ola przeklęła w duchu dzień, w którym przyszła na ten świat.
-Cześć mamo- Paulina podeszła do matki i ją przytuliła.
-Paula, a co ty tu robisz?
-Po klucze przyjechałam- odpowiedziała. Jacek postanowił zostawić Olę samą z córką i udał się do swojego gabinetu. Wciąż jednak nie dawało mu spokoju uderzające podobieństwo Pauliny do niego. Niestety z zamyślenia wyrwał go głos jednego z patroli i musiał zająć się swoimi obowiązkami.
-Nie rozumiem, jak można było zatrzasnąć klucze w piwnicy- skomentowała Ola.
-To twoja wina, przecież ci mówiłam, żebyś inną kłódkę kupiła.
-Dobra, nie ważne. Pomyślimy w domu, co z tym fantem zrobić. Chodź, odwieziemy cię do domu- Ola objęła córkę i ruszyły w stronę radiowozu. Ola jeszcze weszła po klucze od mieszkania do biura i udali się na osiedle, gdzie mieszkały Wysockie. Policjantka cały czas myślała o tym, kogo spotkała w biurze ojca. Jej partner zauważył, że dzieje się z nią coś niedobrego, ale nie chciał wypytywać przy trzynastolatce. Dopiero, gdy odstawili ją do domu i byli sami, Mikołaj poruszył temat, który nie dawał mu spokoju.
-Ola, tylko bez ściemniania, co się dzieje?- zapytał.
-Nasz nowy dyżur to ojciec Pauliny- wymamrotała kobieta.
-Poważnie mówisz?
-Nie, tak sobie dla jaj to powiedziałam. Chcę po prostu wrobić Nowaka w ojcostwo- odparła z ironią w głosie, którą dało się "wyczuć na kilometr".
-Ale jak to możliwe, że przyjęli go do pracy w policji, skoro mówiłaś, że jest niepełnosprawny?
-Pewnie przeszedł jakąś rehabitację. Ale mam się w ogóle z nim dzisiaj spotkać po pracy. Chcę z nim pogadać o tym wszystkim. Wytłumaczyć mu moje postępowanie wtedy i może przyznać się do tego, że Paula to jego córka.
-Może? Czyli nie jesteś pewna, co do tego?
-No nie, wolę tak jak jest. Paulina myśli, że jej ojciec nie żyje, a ja sobie wiodę spokojne życie. Mamy Michała, Marka i to nam zdecydowanie wystarcza.
-Wiesz, nie żeby coś, ale Jacek sam może się domyślić, że Paula jest jego córką. W końcu widać i to bardzo ich podobieństwo. Nie wiem, czy uda ci się to ukryć.
-Sama nie wiem, zobaczę, a teraz błagam, zmieńmy temat.
-Okej, to co? Jak mamy już przerwę, to jedziemy na kawę?
-Mi pasuje.
Policjanci udali się do pobliskiej kawiarni na małą kawę, a potem wrócili do swoich obowiązków. O 19.30 Ola skończyła pracę, uprzedziła córkę, że wróci później i udała się do Parku Szczytnickiego. Sama nie wiedziała, ale pokierowała się w miejsce, gdzie często przesiadywali z Jackiem. Jak się okazało, mężczyzna już na nią czekał. Siedział na kamieniu i palił papierosa. Gdy tylko zobaczył Olę, od razu go zgasił.
-Ile razu ci powtarzałam, żebyś rzucił to świństwo?- spytała Ola. Jacek tylko pokręcił głową.
-O, a od kiedy to cię tak interesuje moje zdrowie?- odparł dość opryskliwym tonem- Jakoś wtedy, gdy cię najbardziej potrzebowałem, nie było cię.
-Przecież wiesz, że musiałam jechać do Niemiec, do mamy.
-Tak nagle? A to dziwne.
-Stchórzyłam, okej?- Ola przyznała się do błędu.
-Bałaś się życia z inwalidą? Wiesz, że to żałosne?- Jacek już miał odejść, ale kobieta złapała go za rękę.
-Tak, wiem i żałuję tego, a nawet bardzo- Ola spojrzała głęboko w niebieskie tęczówki mężczyzny. On zrobił to samo. W pewnym momencie ich usta zbliżyły się i pocałowali się.
-Olu, mimo tylu lat i tego, co mi zrobiłaś, wiedz, że nadal cię kocham, ale to chyba nie możliwe, żebyśmy byli razem- Jacek przypomniał sobie o Paulinie.
-Jeśli chodzi o Paulę, to ma trzynaście lat. Jest twoją córką.
-Ja mam córkę?
-Tak, nie mów mi, że nie zauważyłeś podobieństwa.
-Może trochę- wzruszył ramionami i ruszyli powolnym spacerem w stronę bloku Oli.
20 lat później
-Mamo, kocham cię- powiedziała dziesięcioletnia dziewczynka, kładąc białą różę na trumnie i wróciła do swojego taty oraz dziadków. Wszyscy bardzo płakali. Właśnie pożegnali najukochańszą żonę, mamę i córkę. Nikt nie umiał pogodzić się z tym, że tak młoda osoba, jaką była Paulina, odeszła. Wciąż do nich nie docierało to, co się stało, a najbardziej do Aleksandry, która kochała swoją córkę ponad wszystko. To przy niej stawiała pierwsze kroki, przy niej powiedziała pierwsze swoje słowo, to ona patrzyła jak z małego niemowlaka robi się duża pannica, a potem kobieta. Doskonale pamięta dzień, w którym dowiedziała się o chorobie córki. Rzuciła pracę na policji, aby opiekować się nią i wnuczką. Patrzyła jak z dnia na dzień Paulina słabnie. Jacek razem z Adamem, jej mężem, musieli z kolei ciężko pracować, gdyż leczenie Pauli było bardzo kosztowne. Starali się jednak być jak najwięcej przy kobiecie. Gosia zaczęła się buntować, bo nie chciała chodzić do szkoły, tylko do mamy, a Adam nie umiał jej odmówić. Zdawał sobie sprawę, że jego żona wkrótce odejdzie i chciał aby jego córka spędziła z mamą jak najwięcej czasu. W końcu nadszedł dzień, w którym Paulina od nich odeszła, a oni się zebrali na cmentarzu, żeby ją pożegnać.
***
Koniec