czwartek, 10 grudnia 2015

35.1

Od razu mówię, że nikt nie zgadł, co się stało z Jackiem.
*****************************************
Po chwili wrócił z lekarzem.
-Pani Olu, chyba nie powiedziała nam pani całej prawdy? Pani nie jest żoną pana Jacka, prawda?- zapytał mnie lekarz.
-A co miałam powiedzieć? Gdybym powiedziała prawdę, nie udzielilibyście mi informacji o jego stanie- mówiłam ze łzami w oczach.
-Niech już pani nie płacze. Mimo, że nie powinienem, to powiem pani, że Jacek został przetransportowany do innego szpitala na prośbę jego rodziców. W tej chwili jest w szpitalu na Borowskiej- powiedział mi lekarz, a ja odetchnęłam z ulgą, że nic mu nie jest. Byłam tylko ciekawa, dlaczego rodzice Jacka zażyczyli sobie, żeby był właśnie w tym szpitalu. Podziękowaliśmy lekarzowi i udaliśmy się do wskazanego przez niego szpitala.
-Przepraszam, gdzie leży Jacek Nowak?- wpadłam do szpitala i pierwsze co zrobiłam to podeszłam do rejestracji.
-A przpraszam, kim pani jest?- zapytała mnie pielęgniarka.
-Nazywam się Aleksandra Wysocka- powiedziałam okropnie zdenerwona.
-Przepraszam, ale nie mogę pani udzielić informacji.
-Błagam- powiedziałam błagalnym głosem, a wtedy Mikołaj się za mną wstawił.
-Proszę pani, niech nam pani powie, gdzie chociaż leży. Niech pani zobaczy, w jakim ona jest stanie.
-Przykro mi- pielęgniarka była nieugięta.
Bezradna siadłam na krzśle i chciałam już dzwonić do mojej przyrodniej siostry, ale zobaczyłam jak wchodzi do szpitala, razem ze swoim mężem. Od razu wstałam i do niej podeszłam.
-Magda, możesz mi powiedzieć, co waso rodzice wyrabiają?- zapytałam lekko oburzona tym wszystkim i jeszcze fakt, że nie mogę nawet dowiedzieć się, w której sali leży Jacek.
-Ola, ja sama nie wiem. Pojechałam do szpitala, gdzie leżał wcześniej, a tam mi powiedziano, że jest tutaj- mówiła zdenerwowana. Najwyraźniej ich rodzice sami podjęli decyzję- Wiesz, gdzie on leży?- dodała.
-Niestety nie, wasi rodzice zastrzegli sobie, żeby mnie informowano.
-Dobra, ja pogadam- zwróciła się do mnie i podeszła do rejestracji. Całe szczęście ona się dowiedziała, gdzie jest jej brat, a mój narzeczony. Cała nasza czwórka, to znaczy ja, Mikołaj, Magda i jej mąż udaliśmy się pod wskazaną salę. Długo nie musieliśmy szukać. Gdy wysiedliśmy z windy, od razu zauważyliśmy małżeństwo, które stało przed szklanymi drzwiami. Niewysoka szatynka stała wtulona w blondyna. To byli właśnie rodzice Jacka. Podeszliśmy do nich bliżej.
-Cześć mamo, cześć tato- zwróciła się do nich Magda. Ona cały czas mówiła do żony swojego ojca "mama". Wcale jej się nie dziwiłam.
-Dzień dobry- przywitaliśmy się z Mikołajem.
-A ta tu czego?- zapytał chamsko ojciec Jacka- Przez ciebie możemy stracić kolejnego syna i to z tego samego powodu.
-To nie Oli wina, że ten koleż był pijany- w mojej obronie stanęła Magda. Jakby nie patrzeć, była moją siostrą i to starszą. Byłam jej wdzięczna.
-Ale to ona kazała mu wsiąść na ten cholerny motor- dopowiedziała jego matka, jakby mi musiała przypominać.
-Nawet pani nie wie, ile bym dała, żeby cofnąć czas. Mogłam zaprosić ojca na kawę, wyjechaliby później i do niczego by nie doszło- zwróciłam się do matki mojego narzeczonego, a do niej dopiero teraz zaczęło dochodzić, że tak musiało być.
-Przepraszam- wyszeptała, a ja myślałam, że się przesłyszałam. Jednak ona to powiedziała- Nie powinnam zganiać winy na ciebie, tylko na tego skurwiela, co jechał pijany- zwróciła się do mnie, a ja nie mając ochoty się z nią kłócić przyjęłam je. Rozumiałam ją, że bała się o Jacka. Już kiedyś w podobnych okolicznościach straciła syna, a Jacek był w podobnym stanie. Na zgodę się przytuliłyśmy i obie weszłyśmy na salę Jacka. Jednak długo sobie nie posiedziałyśmy, bo przyszli lekarze, aby zabrać Jacka na tomografię. Byłam ciekawa jak długo badanie będzie trwało. Jak się okazało, nie było to długo, bo dwadzieścia minut przyszedł do nas lekarz z wiadomością, która okazała się dla nas załamująca. Jacka czekała kolejna trepanacja, ponieważ krwiak, który usunęli tamci lekarze, nie został do końca usunięty i zrobił się duży. Oparłam się o ścianę i bezwładnie zjechałam na podłogę. Na długą chwilę straciłam świadomość. Kompletnie nie wiedziałam, co się wokół mnie dzieje. Słyszałam głos Mikołaja, mojej siostry oraz rodziców Jacka, ale i tak nie wiedziałam o czym mówią. Swój wzrok skupiłam na pierścionku zaręczynowym. Świadomość tego, co się wokół mnie dzieje odzyskałam dopiero, gdy zobaczyłam mojego brata z ojcem. Chciałam wstać i wtulić się w Krzyśka, ale on usiadł obok mnie i położył dłoń na moim ramieniu, a ja oparłam głowę o jego ramię. Siedzieliśmy tak we dwoje do samego rana, kiedy to operacja się nie skończyła. Dopiero o ósmej rano z sali wyszedł lekarz.
*****************************************
No i jak? Czy operacja się uda, a może Jacek jednak umrze na stole operacyjnym?

5 komentarzy:

  1. Operacja się uda, Jacek nie może umrzeć <3 :'(

    OdpowiedzUsuń
  2. Uda się, uda!!! Jacuś nie może umrzeć ;3
    Pozdrawiam
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
  3. Musi się udać!!! Jacek musi żyć!!!
    Pozdrawiam
    żabka

    OdpowiedzUsuń
  4. Operacja się uda, a Jacek będzie żył <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeżyje <3 Musi dla Oli kocha ją przecież. <3
    Ps. Zapraszam do mnie i czekam na next.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Gosia.

    OdpowiedzUsuń