czwartek, 10 grudnia 2015

36.1

-Co z Jackiem?- poderwałam się pierwsza, jak tylko zobaczyłam lekarza.
-Podczas operacji doszło do zawału mózgu, ale...- powiedział lekarz, a ja zaczęłam panikować.
-Spokojnie, ale jest już wszystko w porządku. Teraz trzeba czekać tylko, jak się obudzi, a niestety nie wiemy, kiedy to nastąpi- dopowiedział lekarz, a ja z ulgą usiadłam na krzesło obok Magdy, która mnie przytuliła. Tak się cieszyłam, że operacja się udała. Chociaż wolałabym, żeby się obudził, jednak wiedziałam, że w najbliższym czasie to jest niemożliwe. Gdy tylko lekarz od niego wyszedł, ja i mama Jacka weszliśmy do sali. Ja usiadłam z jednej, a ona z drugiej strony łóżka. Złapałam jego prawą dłoń i zaczęłam mówić.
-Jacek, nie możesz mnie zostawić, nie możesz zostawić rodziców. Rozumiesz? Jeśli ty umrzesz, ja się zabiję. Ty musisz się obudzić, musisz- powiedziałam ze łzami w oczach. Te wszystkie rurki, urządzenia, kabelki dobijały mnie jeszcze bardziej. W pewnym momencie do sali wszedł Krzysiek.
-Ola, chodź. Pojedziemy do domu- zwrócił się do mnie. Ja nie miałam ochoty na opuszczenie Jacka. Bałam się, że jeśli ja pojadę do domu, on w tym czasie umrze.
-Nie ma mowy. Zostaję tutaj- powiedziałam stanowczo.
-Ola, ale musisz się przespać, zjeść coś- namawiał mnie dalej.
-Nie chce i już. Zrozum to.
-Ola, twój brat ma rację. Ty musisz jechać do domu, musisz odpocząć. Oczy masz spuchnięte, podkrążone, na pewno spać ci się chce- do namawiania włączyła się moja przyszła teściowa, o ile Jacek nie umrze. Niechętnie, ale się zgodziłam i razem z Krzyśkiem udaliśmy się do jego mieszkanka. Po drodze wstąpiliśmy do Mikołaja, po moje rzeczy. Przy okazji przeprosiłam Dominikę za to, że ją uderzyłam.
W mieszkaniu Krzyśka byliśmy jakoś o dziesiątej. Tosiek jeszcze najwyraźniej spał, bo było dosyć cicho. Rozebrałam się i weszłam do kuchni, żeby się czegoś napić.
-Co z Jackiem?- zapytała mnie Emilka, gdy tylko weszłam do pomieszczenia. Siedziała przy stole i popijała kawę.
-Były komplikacje, ale suma sumarum jest ok- powiedziałam, nalewając sobie soku. Wzięłam szklankę i siadłam na przeciwko Emilii.
-Ok?- popatrzyła na mnie pytająco.
-A co mam ci powiedzieć? Świetnie nie jest przecież.
-Ola, wolisz koc, czy kołdrę?- zapytał się mnie Krzysiek, wchodząc do kuchni z kocem i kołdrą.
-Daj spokój, nie będę spała- nie miałam zamiaru spać. Chciałam coś zjeść, to znaczy twierdzili, że powinnam coś zjeść i odpocząć. Wcale nie było mowy o spaniu.
-Ola- Emilia kucnęła przede mną- Musisz się przespać- powiedziała wolno i wyraźnie, akcentując wyraz "musisz".
-Chodź Ola- Krzysiek wziął mnie za rękę i oboje udaliśmy się do pokoju gościnnego. Położyłam się, a on mnie przykrył kocem. Chwilę później zasnęłam.
-Pan Jacek nie żyje- takie słowa usłyszałam od lekarza. Ja się kompletnie rozpłakałam i pobiegłam do łazienki. Wyjęłam z torebki moje tabletki uspokajające i połknęłam wszystkie na raz.
~Krzysiek~
Siedziałem razem z Emilią w salonie i rozmawialiśmy o tej całej sytuacji. Tosiek w swoim pokoju bawił się klockami. W pewnym momencie usłyszeliśmy z pokoju, w którym Ola spała krzyk. Zaniepokojony poszedłem sprawdzić, co się stało. Gdy wszedłem do pokoju, zobaczyłem Olę, która siedziała na tapczanie i płakała. W ręku trzymała telefon. Podszedłem do niej i zauważyłem, że ogląda zdjęcia swoje i Jacka. Zabrałem jej telefon i usiadłem obok niej.
-Ola, nie płacz- otarłem jej łzy z polików.
-Łatwo ci powiedzieć- obróciła się ode mnie, wyrywając mi telefon.
-Ale twój płacz nic nie da. Jacek się przez to nie obudzi.
-Krzysiek, nie wiesz jak to jest- zaczęła, ale jej przerwałem, bo wiedziałem co chciała powiedzieć.
-Jesteś w wielkim błędzie Ola. Może nie wiem, jak to wyglądało, gdy nasza mama umierała, ale wiem jak to jest stracić bliskie osoby- Ola w pewnym momencie się znowu zwróciła w moja stronę.
-Mówisz o Dorocie?- zapytała, a ja kiwnąłem głową, że to właśnie o to chodzi- Zapomniałam Krzysiek.
-Nic się nie stało, ale chce, żebyś wiedziała, że nie ważne co się stanie, ty nie możesz się załamać Ola. Masz dwadzieścia siedem lat, całe życie przed tobą- próbowałem jakoś podnieść moją siostrę na duchu.
-Masz może piwo?- zapytała po chwili milczenia.
-Ty żartujesz?
-No chyba jestem dorosła.
-Nie ma mowy- powiedziałem stanowczo- Nie po tym, co zrobiłaś Dominice ostatnio.
-Nie to nie- podniosła się z łóżka i poszła na przedpokój. Zaczęła zakładać buty.
-Gdzie idziesz?- zapytałem.
-Na spacer, nie mogę?- powiedziała i wróciła się po telefon do pokoju, po czym wyszła.
                                   ~
~Ola~
Wyszłam dosyć zdenerwowna z mieszkania Krzyśka i zadzwoniłam po Oskara, że potrzebuje działkę. Spotkaliśmy się nad Odrą, tam gdzie zawsze. Gdy się spotkaliśmy, przekazał mi trochę amfy i natychmiast ją zażyłam. Ulżyło mi jak nigdy. Dawno nie brałam tego, ale było mi dobrze. Nareszcie czułam się wyluzowana. Potem razem z Oskarwm poszliśmy do pubu i zaczęliśmy pić piwo, jedno drugie, a potem zaproponował mi, żebym poszła do niego. Byłam w kompletnym transie i nie widziałam w tym żadnego problemu. U Oskara zrobiłam coś, czego nigdy bym nie zrobiła na trzeźwo. Obudziłam się rano w łóżku z Oskarem. Natychmiast się od niego odsunęłam i zaczęłam go budzić.
-Oskar, czy my to zrobiliśmy?- zapytałam go z paniką. Nie wierzyłam sama w to, co zrobiłam.
-Olka? Co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony. Najwyraźniej on też nie był świadomy tego, co zrobiliśmy- Kurwa, Anka mnie zabije.
-A co ja mam powiedzieć?- zapytałam załamana tym, co zrobiłam. Zastanawiałam się, co ja powiem Jackowi. Że jak był w śpiączce to pod wpływem poszłam do łóżko z kolegą. Przecież to jakiś absurd. Spojrzałam na telefon, który znajdował się w kieszeni od spodni. Miałam kilka nieodebranych połączeń od Krzyśka, Emilki, ojca i Magdy. Zaczęłam się szybko ubierać.
-Olka- zatrzymał mnie jeszcze- Niech to zostanie między nami.
-Też chciałam o to poprosić. Byłam naćpana i nie wiedziałam co robię.
-Dzięki Olka- posłał mi uśmiech, a ja wyszłam i udałam się do mieszkania Krzyśka. Zapukałam niepwnie, bo nie wiedziałam co sobie pomyśli. Po chwili usłyszałam, jak przekręcany jest klucz. Krzysiek przywitał mnie tak, jak przypuszczałam.
-Kurwa Ola, ile do ciebie można dzwonić? Czemu nie odbierałaś, co robiłaś w nocy?!
-Możemy wejść do środka? Nie róbmy przedstawienia na klatce- zaproponowałam. Gdy weszliśmy, w salonie zobaczyłam ojca z Ewą.
-Oleńko, czemu nie odbierałaś?- zapytał z troską i chciał mnie przytulić, ale ja się odsunęłam i powiedziałam, że byłam u koleżanki, a potem poszłam do pokoju gościnnego. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam po cichu płakać. Byłam zła na siebie za tą sytuację.
~Emilia~
Zaniepokojona zachowaniem Oli, postanowiłam się dowiedzieć, co się stało.
-Ola, a mi powiesz, co się stało?- zapytałam, a ona usiadła na tapczanie.
-Co byś pomyślała o kobiecie, która idzie naćpana i napita do łóżka ze swoim przyjacielem, a za razem chłopakiem swojej przyjaciółki, podczas gdy jej narzeczony leży w szpitalu i jest w śpiączce?- zadała to pytanie, a ja wiedziałam, że za tym kryje się coś więcej.
-Wiesz co bym pomyślała? Że jest załamana, nie wie co ze sobą robić i chce przestać o tym myśleć, bo to bardzo ją dobija. Chce uciec myślami od tego wszystkiego i swoje smutki topi w alkoholu i narkotykach, w wyniku czego robi to co potem robi. Oznacza to, że kocha swojego narzeczonego i cały czas o nim myśli. Doprowadza ją to do płaczu, dlatego szuka pocieszenia właśnie w alkoholu, narkotykach i u innych mężczyzn- powiedziałam, to co myślałam. Nie wiem czy dało to Oli satysfakcję, ale to było moje zdanie. Nie chciałam jej usprawiedliwiać, bo domyśliłam się, że to zrobiła. Postanowiłam swoją myśl kontynuować dalej, żeby uzmysłowić jej pewną rzecz- Potem budzi się w ramionach mężczyzny, z którym zdradziłam narzeczonego i wychodzi, prosząc aby o tym zapomnieć. Przychodzi do jednej z bliskich jej osób i zwierza jej się, a ona obiecuje, że ci pomoże. Chcę ci przez to powiedzieć, że nieważne co zrobiłaś z rozpaczy, masz bliskie osoby, które ci pomogą- widziałam, jak do Oli zaczynają docierać moje słowa, bo po chwili otarła łzy i wtuliła się we mnie, jak w siostrę.
-Dziękuję- szepnęła. Reszta dnia nam jakoś zleciała. Gdy Ola już była w miarę spokojna, zabrałam ją razem z Magdą do galerii handlowej. Byliśmy na chwilę u Jacka. Ola podczas zakupów trochę się rozpromieniła, ale po wizycie w szpitalu znowu była przybita, jak zobaczyła, że stan Jacka się nie zmienił. Po wizycie w szpitalu wróciliśmy do domu. Nie chciałam Oli zostawiać samej, dlatego została u nas. Wieczorem wpadł jeszcze Mikołaj, żeby zobaczyć co u Oli, a potem poszliśmy spać.
                                   ~
~Ola~
Minęły już cztery tygodnie od drugiej operacji Jacka. Przez ten czas wokół mnie były najbliższe mi osoby, oprócz ojca, któremu postawiłam ultimatum, że jak chce się ze mną spotykać, ma zerwać z Ewą. Nie trawiłam tej kobiety totalnie. Dzięki bliskim odzyskałam chociaż w małym stopniu chęć do życia. Wróciłam również do pracy, bo wariowałam już po mału w domu. Nikt oprócz Emilki nie dowiedział się o mojej nocy z Oskarem i miałam nadzieję, że nikt się o tym więcej nie dowie. Kilka razy próbowałam się od tego czasu upić i naćpać, ale bliscy mi nie pozwalali i motywowali mnie.
W międzyczasie Jacka już kilkukrotnie próbowano wybudzać, ale każda próba kończyła się ponownym zaintubowaniem go. Tak chciałam, żeby się już obudził. Tak mi brakowało jego dotyku, czułych słówek, żartów. Za każdym razem w pracy, gdy z Beatą odwiedzałyśmy biuro dyżurnego, chciało mi się płakać, bo miałam przed oczami Jacka, szeroko uśkiechniętego.
To był czwartek. Szykowałam się właśnie do pracy. Miałam na ósmą i pracowałam do osiemnastej. Jakoś piętnaście minut przed ósmą wyszłam i samochodem pojechałam na komendę. O ósmej piętnaście zaczęła się odprawa. Bałam się jej trochę, z resztą jak każdej odprawy ze względu na ojca. Każdą zawsze jakoś dałam przetrwać, ale nie tego dnia. Co chwilę czułam jak mi telefon wibruje w kieszeni.
-Czyj to telefon dzwoni?- zapytał zirytowany ojciec, ale nikt się nie przyznał- Wysocka, a może to twój- ta uwaga mnie trochę zabolała. Wszystko wszystkim, ale zaczynał mieszać życie prywatne z zawodowym. Ja pokręciłam przecząco głową. Gdy tylko wyszliśmy z sali odpraw, pobiegłam do biura, nie czekając na Beatę. Chciałam jak najszybciej dowiedzieć co się stało. Nikt by do mnie tyle razy bez powodu nie dzwonił. Zobaczyłam, że to mama Jacka. Od razu zrobiło mi się gorąco. Mogła dzwonić albo mi powiedzieć, że Jacek się obudził, albo że umarł. Oddzwoniłam do niej nie pewnie. Beata weszła do biura i chciała pewnie mnie zapytać, czemu tak szybko wyszłam, ale ja jej pokazałam, żeby była cicho.
-Cholera, poczta głosowa- powiedziałam, rzucając telefon na biurko.
-Ola, co się stało?- zapytała mnie Beata. Już chciałam odpowiedzieć, ale zauważyłam, że mama Jacka do mnie dzwoni. Odebrałam natychmiast. Pani Bogusia mówiła coś chaotycznie i niewyraźnie, ale ostatnie słowa zrozumiałam bardzo dobrze. W oczach pojawiły mi się łzy i wypuściłam z lekkim niedowierzaniem telefon. Wiedziałam, że to wszystko się tak skończy. To musiało się tak skończyć.
*****************************************
Postaram się kolejne opowiadanie dać dzisiaj, więc nie zabijajcie ;) Co myślicie o końcówce? Co teraz zrobi Ola?

         

6 komentarzy:

  1. Super opowiadanie. Czekam na next.
    Zapraszam również do mnie.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    żabka

    OdpowiedzUsuń
  2. Musiałaś w taki momencie skończyć, co dalej? Co z Jackiem? Mam nadzieję że Jacek nie umrze, on nie może umrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie może umrzec!!! Nie nie nie!!! czekam na końcówkę ! ;)
    Pozdrawiam
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
  4. Co ty zrobiłaś ja się pytam? Zdrada, kłótnia z ojcem i jeszcze ten koniec.. ja się pytam co zrobiłaś??? Jak mogłaś?
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział
    Pozdrawiam
    Magda

    OdpowiedzUsuń