niedziela, 6 grudnia 2015

32.1

~Jacek~
Gdy tylko Krzysiek mi powiedział o tej kobiecie, pobiegłem szybko za Olą, bo widziałem, jak się zdenerwowała. Bałem się, że zrobi coś tej kobiecie. Gdy stałem pod drzwiami, słyszałem jak Ola krzyczy. W pewnym momencie uznałem, że powinienem wejść i dobrze zrobiłem, bo gdy tylko wszedłem, moja narzeczona była niebezpiecznie blisko partnerki mojego przyszłego teścia.
-Ola, odsuń się. Niewarto- złapałem swoją narzeczoną za rękę. Kobieta, która stała przy Wysockim wtuliła się w niego.
-Przecież ona jest młodsza ode mnie- Ola zaczęła krzyczeć i próbowała wyrwać się z moich objęć.
-Uspokój się- przycisnąłem ją do siebie, żeby mi się nie wyrwała i nie zabiła tej kobiety. Owszem, nie pochwalałem zachowania Wysockiego, ale ona nie była tak naprawdę niczemu winna, żeby zginąć z rąk córki swojego partnera.
-Już nie długo będę twoją mamusią- powiedziała z dumą do Oli. Teraz to już przegięła i bym chyba pomógł Oli ją zabić, gdyby nie wizyta Beaty w biurze, która stanęła jak wryta, widząc odgrywaną scenę. Z jej perspektywy musiało to wyglądać komicznie, ale nam wcale nie było do śmiechu. Poluzowałem trochę objęcie Oli, ale jej nie puściłem, bo się bałem, że narobi sobie kłopotu.
-To ja może przyjdę później- wycofała się z biura.
-Nie, chodź Beata. Oni właśnie wychodzą- ojciec Oli posłał nam spojrzenie z serii "gdyby wzrokiem można było zabić". Ja, Ola oraz dziewczyna naszego komendanta opuściliśmy jego biuro. Ola szła z mojej prawej strony, a z lewej ta cała Ewa, przez którą całe to zamieszanie. Trzymałem Olę z dala od niej, ale i tak skakały sobie do gardeł. Ola była gotowa wydrapać jej oczy. W końcu wyszliśmy z komendy i Ewa poszła do swojego auta, a my z Olą do swojego.
-Co za wywłoka- Ola całą drogę do mieszkania Białacha komentowała kobietę, ale pozwoliłem jej na to. Lepiej, żeby wyżyła się teraz słownie bez użycia agresji, niż potem używając broń służbową. Dotarliśmy na miejsce, a przed blokiem czekały już na nas córki Mikołaja. Wyszedłem po ich torby, a one wsiadły do auta.
-Ola~
-Ola, co ty taka zła?- zapytała mnie Dominika, gdy tylko zapięła pasy.
-A jak ty byś się zachowała, gdyby twój tata spotykał się z jakąś wywłoką w twoim wieku?- zapytałam bez pomyślunku, za co od razu Jacek mnie ochrzanił.
-Olka, nie wyżywaj się na każdym.
-Ocho, wyczuwam jakiś romans twojego taty Ola- powiedziała Dominika, a Jacek spojrzał na nią, piorunującym wzrokiem w lusterko i córka mojego przyjaciela zamilkła, widząc to.
-Po prostu tata Oli postanowil związać się z młodą kobietą- powiedział dosyć delikatnie Jacek.
-To się nazywa kryzys wieku średniego- zaśmiała się Ania.
-Niech sobie jeszcze motocykl kupi- wtrąciła Dominika, przypominając sobie swojego tatę.
-Nawet nic nie mów o tym motocyklu. Jeśli sobie kupi motocykl, to osobiście dopilnuje tego, żeby zabrano mu prawo jazdy.
-Dziewczyny, nie denerwujcie Olki, już ją przyszła mamusia zdenerwowała- Jacek w końcu również zaczął obracać tą sytuację w żart i po mału mnie również zaczęło to bawić. Ta sytuacja, rzeczywiście była komiczna.
-Ta, mamuśka. Córeczka da jej w kość i zostawi jej tatusia- zażartowałam. W dobrych humorach podjechaliśmy na osiedle. Dziewczyny w naszym towarzystwie również odzyskały humor, mimo że ich ojciec był w szpitalu. No ale z Mikołajem było co raz lepiej. Mieliśmy jeszcze do niego podjechać wieczorem, ale teraz musieliśmy zrobić coś na obiad. Postanowiliśmy, że zrobimy pierogi. Gdy się za to wzięliśmy, wszyscy byliśmy w mące. Tak samo jak i kuchnia. Gdy skończyliśmy lepić, ja wzięłam się za gotowanie ich, a Dominika z Anią zaczęły sprzątać. Fajnie, że się za to zabrały i nie zostawiły mnie z tym samej. Marzyły mi się dwie takie córki, ale na razie mogłam zapomnieć i nacieszyć się Dominiką i Anią. Kiedy już wszystko zrobione, cała nasza czwórka siadła przy stole i zaczęliśmy je jeść. Wcześniej odłożyłam kilka dla Mikołaja, bo wiedziałam, że uwielbiał pierogi. Moich chyba jeszcze nie miał okazji spróbować, ale miałam nadzieję, że mu posmakują. Około siedemnastej byliśmy już najedzeni i zaczęliśmy zbierać się, aby pojechać do Mikołaja. Przyjechaliśmy do niego jakoś około osiemnastej. Ucieszył się na nasz widok i pierogi, które dla niego zrobiliśmy.
-Dzięki ci Ola- zwrócił się do mnie.
-Te pierogi akurat lepiły Ania i Dominika.
-Na pewno będą pyszne- uśmiechnął się do nas.
Posiedzieliśmy u niego godzinę i udaliśmy się pod nasz blok. Jacek zaparkował, a chwilę później podjechał ktoś na motorze. Były to dwie osoby. Ściągnęły kask i zobaczyłam...
*****************************************
I tak wiem, że każdy domyśla się kto to, ale nie mogę dłuższego opowiadania napisać, a chciałam dać dzisiaj, bo już niewiele wyświetleń zostało do 50tys, a mam przygotowaną dla was miniaturkę ;)

5 komentarzy:

  1. Świetne jest !
    Kiedy next ? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadanie!
    Myślę, że to ojciec Oli i jego partnerką.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    żabka

    OdpowiedzUsuń
  3. Tez myślę że to ojciec Olki i jej nowa mamusia a tak na serio to chce juz przeczytać opowiadanie jak Ola da mamusi w kość :)
    To może być bardo śmieszne
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  4. Opowiadanie mega super (śmieszne)
    Pozdrawiam
    Magda

    OdpowiedzUsuń