Mam dla was miniaturkę z okazji 60.000 wyświetleń i jednocześnie świąt ;)
*****************************************
*Maj '95
Wrocław*
Ośmioletnia Ola wróciła ze szkoły razem ze swoim ojcem Wojciechem do domu. Tam czekała już na nich Joanna z obiadem.
Wojciech pracował na komendzie miejskiej we Wrocławiu, a Joanna zajmowała się domem. Razem tworzyli szczęśliwą rodzinę.
Ola pierwsze co zrobiła, to wpadła do kuchni, przywitać się z mamą.
-O, już jesteście- powiedziała Joanna, przytulając córkę- Jak tam w szkole?
-Było super mamo. Dostałam pochwałę od pani- odparła dumna dziewczynka.
-Cieszę się Olu, a teraz leć szybko umyć ręce- powiedziała mama ośmiolatki, która wykonała jej polecenie. Chwilę potem siedziała już na krześle przy stole i czekała, aż jej mama nałoży obiad. Chwilę później wszyscy siedzieli już przy stole i w rodzinnej, ciepłej atmosferze zjedli posiłek. Następnie Ola udała się do swojego pokoju odrabiać lekcje, a małżeństwo Wysockich udało się do salonu.
-Wojtek, chciałam z tobą porozmawiać o jednej rzeczy- zaczęła Joanna.
-No mów Asiu- zachęcił ją mąż, dając jej całusa.
-A może by tak postarać się o jakieś rodzeństwo dla Oli? Całymi dniami chodzi i mówi mi o tym, że chciałaby mieć rodzeństwo. Co byś powiedział na to Wojtuś?
-To jest całkiem dobry pomysł kochanie- Wojciech uśmiechnął się do żony i ją przytulił- To co? W weekend zawozimy Olę do dziadków i jedziemy nad jezioro?
-Dobry plan kochanie- Joanna złożyła gorący pocałunek na ustach Wojciecha.
-A może dzisiaj byśmy poszli na spacer?
-Ok, to ja idę pomóc Oli w pracy domowej- Asia się podniosła i udała do pokoju córki, który znajdował się na piętrze.
-No i jak tam Olu? Radzisz sobie?- zapytała kobieta, stając w drzwiach do pokoju córki.
-Skończyłam już mamo- odpowiedziała jej Ola, chowając zeszyty do plecaka.
-O, to super. To może pójdziemy na spacer Oleńko?
-O tak, super. Idę się ubierać- powiedziała Ola i zbiegła na przedpokój, żeby założyć buty. Jej mama zeszła z góry i również zaczęła się ubierać.
-Wojtek, idziesz, czy zostajesz?
-Idę, idę- powiedział, odkładając gazetę na stół. Uszykowali się i wyszli na spacer.
Spacerowali do około godziny 20. Był maj i było bardzo ciepło. Byli na lodach, Ola bawiła się na placu zabaw z chłopcem w mniej więcej jej wieku, który miał na imię Jacek. Był z Trzebnicy i przyjechał z rodzicami do dziadków. Poszli również nad Odrę.
Po spacerze, gdy byli w domu, zjedli kolację, każdy po kolei wziął prysznic i poszli spać.
Wreszcie nastał weekend. Wysoccy mieli już zaplanowane te dwa dni. W sobotę rano zawieźli Olę do rodziców Joanny i udali się nad jezioro, gdzie mieli swój domek letniskowy. Mieli ze sobą tylko jedną torbę w sumie, żeby mieć ubrania na przebranie. Po drodze również zajechali do sklepu po drobne zakupy.
Gdy tylko dotarli i się ogarnęli, Wojciech zaczął rozpinać koszulę swojej małżonki. Zaczął ją całować, pieścić i powoli udali się do łóżka.
Po godzinie postanowili odpocząć.
-To co moja Asieńka chce zjeść?
-W sumie, to nie jestem głodna. Napiłabym się czegoś.
-To może białego wina?- zaproponował Wojciech.
-Z miłą chęcią kochanie- Joanna zgodziła się na propozycję męża i poszli do niewielkiej kuchni. Znajdowały się tam raptem dwie szafki, zlew i kuchenka elektryczna. Joanna wyciągnęła z szafki dwie lampki i postawiła na kredensie. Wojciech nalał im wina i zaczęli je pić. Gdy wypili, wrócili do sypialni i zaczęli kontynuować to, co robili przed przerwą.
*Trzebnica*
-Jacek, szykuj się spać- powiedziała mama ośmioletniego chłopca, który siedział na podłodze w swoim pokoju i układał klocki lego.
-Już?- zapytał zawiedziony chłopiec.
-No tak synku. A i jutro jedziemy do babci do Wrocławia- rzekła kobieta.
-Jedziemy do babci? Ale super, może spotkam Olę- powiedział ucieszony chłopiec.
-Fajna jest, co nie?- zapytała Bogusława, swojego syna, który chował klocki do kartonu.
-Ma śliczne oczy i ładne, długie włosy- rozmarzył się chłopiec. Mama chłopca uśmiechnęła się pod nosem.
-No dobra, idź się myj, a ja pościelam ci tapczan- rzekła kobieta. Jacek udał się do łazienki, a Bogusława wzięła się za ścielanie. Po piętnastu minutach chłopiec wrócił do swojego pokoju i wskoczył pod kołdrę. Zasnął, myśląc o niedawno poznanej koleżance.
*Grudzień '95
Wrocław*
Zbliżały się święta. Joanna była już w siódmym miesiącu ciąży. Badanie USG wykazało, że będzie to chłopiec. Ola bardzo się cieszyła, że w końcu zostanie starszą siostrą. Całymi dniami chodziła w skowronkach. Podśpiewywała sobie pod nosem, tańczyła z radości.
W końcu przyszedł dzień wigilii. Od rana w domu Wysockich było zamieszanie, jednak gdy obowiązki zostały przydzielone i każdy zajął się swoim przydzielonym zadaniem, zaczął panować ład i porządek. Ola z ojcem ubierała choinkę, Joanna lepiła pierogi, jej mama gotowała barszcz, a jej teściowa nakrywała do stołu. Całe szczęście ciasta były upieczone już wcześniej. Z kolei ojciec Wojciecha i ojciec Joanny chodzili i wyjadali potrawy świąteczne. W końcu damska część rodziny się zdenerwowała i kazała mężczyzną odśnieżyć przed domem.
W końcu nadszedł wieczór. Zjechali się wszyscy zaproszeni goście, to znaczy rodzeństwo Wysockich wraz ze swoimi dziećmi. Gdy byli już wszyscy, odmówili modlitwę, zaśpiewali kolędę "Cicha noc", został przeczytany fragment ewangelii i każdy z każdym podzielił się opłatkiem, składając sobie życzenia. Następnie wszyscy zasiedli do stołu i zaczęli próbować wigilijnych potraw, każdej po trochu. Dzieciaki zjadły tylko pierogi z barszczem, a potem zaczęły się dopytywać, kiedy czas na prezenty. Dorośli odpowiadali im, że kiedy pojawi się pierwsza gwiazdka. Ola razem ze swoim kuzynostwem siedziała w oknie i wypatrywała pierwszej gwiazdki. Każdy pomyślał, co chciałby dostać, a potem wpadli do salonu, gdzie byli dorośli. Wojciech usiadł przy choince i zaczął wyczytywać imiona. Specjalnie wyczytał najpierw dorosłych, a na końcu dzieci. Gdy każde dziecko miało już swoje prezenty, udali się do pokoju Oli, gdzie je rozpakowały i zaczęły się nimi bawić. Dorośli siedzieli i rozmawiali przy stole. W pewnym momencie zadzwonił telefon Wojciecha z pracy. Mężczyzna przeprosił gości i wyszedł odebrać telefon do sypialni. Po kilku minutach wrócił z niezbyt zadowoloną miną. Poprosił swoją żonę na słówko.
-Asiu, muszę jechać na komendę- oznajmił.
-No ty chyba żartujsz, przecież jest wigilia- oburzyła się jego żona.
-Ja wiem skarbie, ale to pilne. Muszę jechać- powiedział, zakładając buty.
-No dobrze, ale uważaj na siebie.
-Oczywiście kochanie- dał Asi buziaka i wyszedł z domu, zapinając kurtkę. Joanna wróciła przygaszona do gości. Każdy wiedział co jest grane, dlatego postanowili odciągnąć Joannę od zamartwiania się o męża i zaczęli ją zagadywać. Następnie zaczęło się przechwalanie, czyje dziecko lepsze. W końcu po jakimś czasie, zaczęły się kończyć tematy i goście zaczęli się po mału zbierać do domu. Zostali tylko rodzice Wojciecha, którzy nocowali u młodych Wysockich. Zaczęli sprzątać w salonie. Gdy tylko skończyli, każdy po kolei poszedł się myć. W momencie, kiedy Joanna miała wchodzić do łazienki, usłyszała dzwonek do drzwi. Myślała, że to jej mąż, bo zapomniał kluczy. Jednak bardzo się myliła. Otworzyła drzwi i ujrzała dwójkę policjantów.
-Sierżant Nowicki, aspirant Kowalski, komenda miejska. Pani Joanna Wysocka?- zapytał jeden z policjantów.
-Tak, stało się coś?
-Tak, możemy wejść i porozmawiać?
-Oczywiście, zapraszam- powiedziała dosyć niepewnie Joanna i zaprowadziła ich do salonu.
-Mogę wiedzieć o co chodzi?- zapytała, gdy już siedzieli przy stole. Policjanci spojrzeli na siebie.
-Jakby to powiedzieć- zaczął jeden z nich.
-Chodzi o to, że podczas akcji zginął jeden z policjantów i to był pani mąż- dokończył drugi. Joanna jak to usłyszała, rozpłakała się. Nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Straciła jedną z najważniejszych osób w jej życiu. Ból był nie do opisania.
-Babciu, poprosisz mamę, żeby przyszła do mnie na chwilę?- zapytała Ola, sprzątając zabawki.
-Oczywiście, zaraz po nią pójdę- powiedziała babcia dziewczynki i udała się do swojej synowej. Gdy zeszła, zauważyła dwóch policjantów i zapłakaną Joannę. Nie była pewna, co się stało, ale wiedziała, że to na pewno chodzi o jej syna.
-Asia, co się dzieje?- starsza kobieta podeszła do ciężarnej.
-Wojtek, on- mówiła, szlochając- on nie żyje.
Gdy mama mężczyzny to usłyszała, siadła na krześle obok synowej i w jej oczach również pojawiły się łzy.
-Jak ja sobie poradzę z dwójką dzieci?- powiedziała Joanna, wstając od stołu i podchodząc do okna.
-Babcia, przecież cię prosiłam- krzyknęła ośmiolotka, zbiegając ze schodów i podbiegając do mamy.
-Mamusiu, czemu płaczesz? Kiedy tata wróci?- zapytała Ola, widząc łzy w jej oczach. Joanna spojrzała na córkę, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
-Olu, bo tatuś do nas nie wróci- zaczęła Joanna.
-Nie kocha nas już?- zapytała nieświadoma niczego Ola. Nie zdawała sobie powagi z sytuacji.
-Nie, tatuś nas bardzo kocha i zawsze będzie w twoim serduszku, ale już go nigdy nie zobaczysz- Ola wsłuchiwała się w słowa mamy, a po krótkiej analizie tego spytała.
-Czy tata umarł?
-Tak Oleńko- odpowiedziała Joanna i mocno przytuliła do siebie córkę.
-Ale dlaczego?
-Bo taki nie dobry pan, jak strzelał to źle wycelował- odpowiedziała jej. Nie powiedziałaby prosto z mostu, że ktoś zabił jej ojca. Ola się rozpłakała, a Joanna nie była w stanie jej uspokoić. Nie było co się jej dziwić, bo sama nie potrafiła się uspokoić.
Kilka dni później odbył się pogrzeb Wojciecha. Zjawiła się na nim najbliższa rodzina oraz prawie cała komenda, na której pracował Wysocki. Każdy bardzo przeżył śmierć mężczyzny. Ola mało się odzywała, nie chodziła do szkoły. Joanna uczęszczała z nią do psychologa. Dwa miesiące później Joanna urodziła syna, któremu dała na imię Wojtuś, po jego ojcu.
*Marzec '96*
Któregoś dnia Joanna poszła z dziećmi na cmentarz do swojego męża.
-Mamo, a spotkam jeszcze kiedyś tatę?- spytała Ola, która stała i wpatrywała się w zdjęcie swojego taty na pomniku?
-Olu, na pewno jeszcze kiedyś spotkasz tatę, a teraz chodź, bo zimno się robi- rzekła Joanna do córki.
-Mamo, idź. Zaraz cię dogonię- powiedziała dziewczynka i wyciągnęła z torebki kartkę. Była narysowana cała rodzina Wysockich na spacerze.
-Kocham cię tato- szepnęła dziewczynka i odeszła. Odchodząc, Ola nie zauważyła chłopca i się oboje przewrócili.
-Jacek, nic ci nie jest?- zapytała kobieta.
-Nie mamo- powiedział wstając, a następnie pomógł wstać swojej rówieśniczce- Ola?- zapytał chłopiec, widząc dziewczynkę.
-Tak, a ty jesteś Jacek?- dziewczynka zwróciła się do chłopca.
-Tak, to ja.
-Przepraszam, ale muszę iść do mamy- rzekła dziewczynka i poszła do Joanny.
*19 lat później
Lipiec 2015*
To był pierwszy dzień pracy Jacka Nowaka na komendzie miejskiej we Wrocławiu, który przeniósł się z komisariatu w swoim rodzinnym mieście. Tego samego dnia, na tej samej komendzie, pracę miała rozpocząć Ola Wysocka, która poszła w ślady swojego ojca.
Kobieta wstała na tyle wcześnie, żeby zdążyć na ósmą do pracy.
Jacek wstał około 7 i o 7.30 był już gotowy.
Oboje wyszli o tej samej godzinie z domów i udali się w kierunku miejsca pracy. Na miejsce dotarli chwile przed ósmą, ze względu na korki w mieście. Wpadli na siebie przed wejściem.
-Oj, przepraszam- powiedział blondyn, schylając się, żeby pozbierać rzeczy Oli, które wysypały się jej z torby.
-Nic się nie stało- powiedziała brunetka, odgarniając grzywkę z oczu. Mężczyzna podał jej torbę.
-Jacek jestem- przedstawił się.
-A ja Ola- kobieta uśmiechnęła się do mężczyny. Jacek otworzył drzwi i wpuścił ją do środka i udali się szybko na górę. Każdy poszedł w swoją stronę z myślą o drugiej osobie. Jacek myślał o uroczej pani posterunkowej, a Ola o przystojnym panu aspirancie.
Kiedy byli już w mundurach, udali się na odprawę, wpadając znowu na siebie w drzwiach. Oboje zaczęli się śmiać.
-Ile razy jeszcze na siebie dzisiaj wpadniemy?- zapytał Jacek.
-Nie wiem- odpowiedziała Ola, chociaż w głebi duszy liczyła, że jeszcze kilka razy na pewno. Spodobał jej się nowy kolega z pracy.
Uśmiechnęła się do mężczyny i weszli do pokoju odpraw. Tam komendant przedstawił nowych policjsntów i każdemu przydzielił zadania. Aleksandra, jako policjantka wydziału prewencji, została zapoznana ze swoim partnerem. Był to dobrze zbudowany mężczyzna z ala irokezem na głowie. Przedstawił się posterunkowej jako aspirant Mikołaj Białach. Po odprawie wszyscy udali się wykonać wszystkie przydzielone im zadania.
Ola świetnie się dogadywała z Mikołajem. Z kolei Jacek świetnie sobie radził jako nowy dyżurny na komendzie. Po skończonej służbie Mikołaj z Olą zjechali na bazę, zdać raporty. Gdy siedzieli już przebrani w biurze, Mikołaj postanowił zaprosić Olę na piwo, żeby lepiej się poznali.
-Ola, co byś powiedziała, gdybyśmy wyskoczyli razem na piwo? Tu niedaleko jest całkiem dobry bar.
-To miło z twojej strony, ale mam inne plany na dzisiaj. Muszę jechać jeszcze do taty, a potem do mamy- odpowiedziała Ola.
-Ok, to może innym razem- rzekł Mikołaj. W tym momencie do biura wszedł Jacek i Mikołaj postanowił, że zaproponuje mu to samo co Oli.
-Jacek, masz ochotę na piwo dzisiaj?- spytał Mikołaj.
-Ok, nie problemu. Ale może być trochę później. Tak około dwudziestej? Muszę jeszcze podjechać w jedno miejsce.
-No dobra. Nie ma problemu.
Ola jak usłyszała to, że Jacek też będzie, szybko zmieniła zdanie.
-Wiecie co? O dwudziestej to i też mi pasuje Mikołaj.
-O, to super. Czyli jesteśmy umówieni. Później wyślę wam adres baru. Tylko dajcie mi do siebie numery telefonu- rzekł z uśmiechem Mikołaj, a Ola z Jackiem zapisali mu na kartce numery telefonów. Następnie każdy udał się w swoją stronę. Mikołaj pojechał do swojego domu, Ola do ojca, a Jacek do brata. Jednak ta ostatnia dwójka nie spodziewała się takiego obrotu spraw.
Ola dojechała na cemntarz i zaparkowała niedaleko bramy. Kupiła znicze i udała się na grób ojca. Stanęła, zrobiła znak krzyża, pomodliła się, a następnie zaczęła odgarniać liście. Sprzątnęła znicze, które już się nie paliły i postawiła nowe. Stała i patrzyła się w pomnik, a dokładniej w napis na nim "Zginął śmiercią tragiczną w wieku 35 lat". Oli poleciały łzy. Zawsze płakała na myśl o ojcu. Zastanawiała się, jakby to było, gdyby nie pojechał wtedy na tą akcję, tylko został w domu na wigilii. Może pracowaliby razem na komendzie. Siedziała tak dłuższą chwilę. Kiedy spojrzała na telefon, zobaczyła dwa sms-y od Mikołaja. Pierwszy był z adresem baru, a drugi że przeprasza i nie może się jednak zjawić. Ola ze spuszczoną głową zaczęła się kierować w stronę swojego auta. W pewnym momencie wpadła na jakiegoś mężczyznę i oboje się wywrócili. Kiedy Ola ujrzała blondyna z błękitnymi tęczówkami, uśmiechnęła się.
-Znowu dzisiaj na siebie wpadamy- zażartowała.
-Masz rację- odparł Jacek- Przypomina mi się, jak w dzieciństwie byłem tutaj z rodzicami i wpadłem na jakąś dziewczynkę. Z tego co pamiętam, też miała na imię Ola. Pamiętam też, że kilka miesięcy wcześniej, bawiliśmy się razem na placu zabaw. Jak to moja mama opowiadała, byłem w niej bardzo zakochany- zaśmiał się. Ola popatrzyła na blondyna z przymróżonymi oczami, jakby próbowała sobie coś przypomnieć.
-Czekaj, czekaj. Ja też pamiętam taką sytuację ze swojego dzieciństwa. Miałam wtedy jakoś dziewięć lat.
-Czy wtedy jak byłaś, to byłaś z mamą i z małym dzieckiem?
-Tak- potwierdziła Ola.
-Czyli to musiałaś być ty- uśmiechnął się Jacek, na samą myśl, że spotkał osobę, w której się kiedyś kochał.
-Życie to jednak pisze różne scenariusze.
-Ola, to może skoro Mikołaj nie może, yo we dwoje gdzieś pójdziemy?- zaproponował Jacek.
-Czemu by nie- zgodziła się Ola.
-Ok, tylko pójdę postawić znicz bratu- rzekł Jacek i na samą myśl o nim posmutniał. Podszedł do grobu i się przeżegnał. Ola stanęła obok Jacka. Widziała jak ociera łzy. Po chwili milczenia zapytała.
-Jacek, a mogę wiedzieć, dlaczego twój brat nie żyje?
-Ja miałem wtedy sześć, a on trzy lata. Wykryto u niego białaczkę. Walczył z nią dwa lata, ale był co raz słabszy i niestety przegrał walkę w wieku pięciu lat- mówił ze łzami w oczach, ale po chwili je otarł i zwrócił się do Oli.
-A ty do kogo tu przyjechałaś?
-Do mojego taty- wskazała na grób, kilka alejek dalej.
-A co się stało?
-To była wigilia. Zadzwonili po tatę, że musi jechać na komendę. Kilka godzin później zjawiło się dwóch policjantów i powiedzieli, że mój tata nie żyje. Zginął na akcji. Kula trafiła w mózg- tym razem to Ola płakała, opowiadając swoją historię.
-Tak mi przykro- rzekł Jacek i otarł Oli łzy. Postali tak jeszcze chwilę, a potem opuścili to przygnębiające miejsce. Stanęli przy aucie posterunkowej.
-To co robimy?- zapytał Jacek.
-Jesteś samochodem?
-Nie, tramwajem przyjechałem, a co?
-To wsiadaj- rzekła Ola i otworzyła auto- Pojedziemy do mojego domu odstawić auto i pójdziemy nad Odrę, co ty na to?
-Świetny pomysł Ola- Jacek wsiadł do auta. Ola uczyniła to samo. Odpaliła auto i ruszyła w stronę osiedla, na którym mieszkała. Zaparkowała auto przed blokiem i oboje z niego wysiedli.
-Jacek, ja szybko odniosę zakupy do mieszkania, a ty tutaj na mnie zaczekaj- rzekła, wyjmując reklamówki z bagażnika. Jacek, widząc ilość zakupów, postanowił nie stać bezczynnie i podszedł do Oli.
-Daj to, pomogę ci- powiedział i wziął od Oli najcięższe reklamówki.
-Dzięki- Ola zamknęła auto i udali się do mieszkania posterunkowej. Było ono niewielkie. Sypialnka, salon, łazienka i kuchnia z jadalnią. W sam raz jak na jej potrzeby. Mieszkanie było urządzone w biało-czarnych barwach, bardzo nowocześnie.
-Tam jest kuchnia- Ola wskazała ręką na pomieszczenie. Jacek zaniósł zakupy. Ola zmieniła szybko pantofle na wygodne tenisówki i mogli iść na spacer. Ola zamknęła mieszkanie i udali się w stronę Odry.
Idąc, każdy opowiadał o sobie. Ola opowiadała o swojej rodzinie trochę. Potem opowiedziała Jackowi, że studiowała polonistykę, ale że chciała być jak ojciec i wstąpiła do policji. Jacek z kolei opowiedział o swojej poprzedniej pracy, o tym że studiował germanistykę i również o swojej rodzinie.
W miłej atmosferze dotarli nad Odrę. Mogli sobie długo posiedzieć, ponieważ pogoda im sprzyjała. W końcu było lato. Siedzieli w zupełnej ciszy, ale Ola postanowiła ją przerwać.
-Uwielbiam tutaj przychodzić- westchnęła- Można tutaj uciec od problemów, przemyśleć sobie pewne sprawy.
-Masz coś konkretnego na myśli?- zapytał Jacek, słuchając koleżanki.
-Gdy zmarł mój ojciec, byłam za mała, żeby rozumieć co to znaczy śmierć. Dopiero później to zrozumiałam. Będąc nastolatką brakowało mi go bardzo. Mimo, że mama dawała mi dużo luzu, to patrząc na moje koleżanki, było mi przykro, że nie ma przy mnie ojca, który dałby mi ochrzan, gdy się spóźnię do domu, albo będzie próbował odgonić jakiego kolwiek chłopaka. Czasami żałowałam niektórych znajomości i myślałam sobie, że szkoda, że go nie ma. Może by któregoś odgonił.
-Wiesz, ja też nie miałem łatwego dzieciństwa. Gdy się urodził Kacper, byłem z początku zazdrosny, ale potem go pokochałem, jednak gdy zachorował, rodzice mi nie poświęcali w ogóle uwagi. Skupiali się na nim. Czasami nawet myślałem, że chciałbym, żeby go nie było, ale gdy zmarł, żałowałem swoich myśli. Brakowało mi go i to bardzo.
-Ja się zastanawiam, dlaczego niektórzy mają w życiu z górki, a niektórzy pod górkę.
-Wyjaśnię ci to Ola. Wyobraź sobie drogę, taką, po której jeździsz samochodem. To nie od ciebie zależy jak one wyglądają. W niektórych miejscach masz cały czas pod górę, ale dojeżdżasz do pewnego momentu i potem masz już z górki. Tak samo jest z życiem. Najpierw masz pod górkę, ale przychodzi taki moment w życiu, że masz z górki- gdy Jacek to mówił, Ola wpatrywała się w błękit jego oczu. Znali się dopiero od kilku godzin, a ona już miała wyrobione zdanie o nim. Pogodny mężczyna, który pomimo przykrych wspomnień ma w sobie mnóstwo energii. Poza tym jest bardzo mądry.
-Ty na pewno studiowałeś germanistykę?- zapytała Ola, po chwili namysłu.
-Ja, naturlich- zaśmiał się Jacek.
-Gdy to mówiłeś, myślałam, że filozofię- zaśmiała się Ola.
-Ja i filozofia? Dobre sobie.
-No co?
-Nic Olu.
Oboje zaczęli się śmiać. Gdy zbliżyła się północ, postanowili wrócić do domu. Jacek odprowadził Aleksandrę na jej osiedle, a sobie zamówił taksówkę, bo jednak mieszkał dobre trzy kilometry dalej.
*Grudzień 2015*
Oli i Jackowi dobrze się pracuje na komendzie. Świetnie się z każdym dogadują, ale najbardziej to ze sobą nawzajem. Zostali nawet parą, po miesiącu znajomości.
Nadeszła wigilia. Ola miała dla Jacka niespodziankę, tak samo jak Jacek dla Oli. Tego dnia mieli wolne. Całe szczęście. Wigilię organizowali u siebie w mieszkaniu. Zaprosili na nią rodziców Jacka, mamę Oli oraz jej brata z dziewczyną. Goście przybyli o siedemnastej. Tradycyjnie odśpiewali kolędę, odmówili modlitwę i podzielili się opłatkiem. Następnie zaczęli wręczać sobie prezenty. Prezent dla Oli od Jacka i dla Jacka od Oli był szczególny. Te prezenty odmieniły ich życie zupełnie. Pierwsza prezent otworzyła Ola. Zobaczyła złoty pierścionek, z diamentem. Zaniemówiła. Do pierścionka była przyczepiona karteczka. Jeśli zgodzisz zostać moją żoną, załóż pierścionek i daj mi całusa.
Ola zrobiła to, co było napisane na karteczce. Następnie swój prezent otworzył Jacek. Zobaczył pudełeczko i kopertę. Najpierw otworzył pudełeczko, które było owinięte w papier. Zobaczył test ciążowy, na którym były dwie kreski. Następnie otworzył kopertę i ujrzał zdjęcie USG. Było napisane, że to siódmy tydzień ciąży. Jacek widząc to, uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na ukochaną. Do Jacka podeszła jego mama i spojrzała na prezent.
-Gratuluję wam dzieci- rzekła Bogusława, widząc prezent swojego syna.
-Ola, to jest najcudowniejszy prezent, jaki mogłem dostać- powiedział i przytulił swoją narzeczoną.
-Jacek, twój prezent również jest najcudowniejszy- rzekła Ola ze łzami w oczach. Ale łzami wzruszenia.
-To co dzieci- rzekł ojciec Jacka- Pijemy za wasze zdrowie.
-Chwila, chwila- powiedziała Ola- Moglibyśmy na chwilę was zostawić samych? Chciałam z Jackiem podjechać w jedno miejsce- odparła.
-Ależ oczywiście.
Młodzi się zebrali i pojechali w miejsce, gdzie Ola planowała pojechać od samego rana. Był to cmentarz. Tego dnia była dziewiętnasta rocznica śmierci ojca Oli. Stanęli przy grobie Wojciecha. Było mroźno i Jacek obejmował swoją narzeczoną.
-To już dwadzieścia lat, jak mój tata nie żyje- westchnęła Ola i uroniła łzę- Nawet się wnuków nie doczekał- kobieta popatrzyła na swój brzuch.
-Oleńko, nie płacz. Twój tata jest z tobą i czuwa nad tobą.
-Ja wiem to kochanie. Szkoda, że nie doczekał się ani wnucząt, ani mojego ślubu, ale wiem jedno. To na pewno jego sprawka, że stoimy dzisiaj tutaj wspólnie nad jego grobem jako narzeczeni.
-Coś tak czuję, że to też dzięki Kacprowi- Jacek się uśmiechnął- Wracamy do domu? Zimno się robi, jeszcze mi się zaziębisz.
-Już chwila- Ola się przeżegnała. Poszli jeszcze na chwile do brata Jacka, a potem wrócili do gości.
*Maj 2016
Międzyzdroje*
Najpiękniejszy prezent od córki dla ojca to wyjście za mąż.
21 maja 2016- data ślubu Aleksandry i Jacka. Jest to również dzień urodzin ojca Oli, którego niestety nie ma z nią w najważniejszym dniu w jej życiu, za to ma przy sobie swoją mamę i brata, który jest świadkiem na jej ślubie. Świadkową została wspólna przyjaciółka pary- Emilia.
-No to jak, gotowa?- zapytała Emilia, wpinając welon pannie młodej.
-Wydaje mi się, że tak- na twarzy Oli malował się smutek.
-Chyba nie chcesz teraz zrezygnować?
-To nie o to chodzi- powiedziała Ola, próbując się nie rozpłakać.
-Chodzi ci o tatę?
-Tak bym chciała, żeby poprowadził mnie do ołtarza.
-No ej, nie smuć się. To wesele, a nie stypa- powiedziała do Oli Emilka.
-Ok, postaram się, ale nie oczekuj ode mnie zbyt dużo.
-Spoko Ola. A tak w ogóle to ślicznie wyglądasz. Ten brzuszek dodaje ci urody, chociaż bardziej słodko wyglądałabyś z dzieckiem na rękach niż w brzuchu.
-Dzięki- Ola uśmiechnęła się do przyjaciółki.
-To jak, już można wołać Jacka- do pokoju Aleksandry wszedł jej brat bez pukania.
-Pukać nie nauczyli- Ola rzuciła w swojego brata poduszką.
-Gdyby nie to, że jesteś w ciąży, przywaliłbym ci teraz- uśmiechnął się do siostry.
-Wiem o tym, a tak na poważnie, to możecie już tutaj przyjść. Tylko najpierw zawołaj mamę- poprosiła Ola. Wojtek tak też uczynił. Gdy Joanna weszła do pokoju córki, ujrzała śliczną kobietę, w białej sukni z odznczającym się brzuchem.
-Widzę, że ciąża ci służy córeczko- uśmiechnęła się kobieta na widok córki- poprawiłaś się trochę.
-Nie musisz mi przypominać, że wyglądam jak bombka.
-Oj tam. Ślicznie wyglądasz.
-Dzięki mamo. Jak się trzymasz? Tata miałby dzisiaj swoje pięćdziesiąte szóste urodziny.
-Staram się jakoś o tym nie myśleć. Cieszę się, że moja pierworodna córka wychodzi za mąż- Joanna przytuliła Olę. Po chwili do pokoju weszli rodzice Jacka, brat Oli, a na końcu sam Jacek. Podszedł do Oli i wręczył jej kwiaty.
-Witam moje skarby- zwrócił się do Oli, całując ją i kładąc rękę na jej brzuch.
-Cześć kochanie, gotowy na najważniejszy dzień w naszym życiu?- spytała Ola.
-No jasne- Jacek się uśmiechnął.
Następnie rodzice państwa młodych udzielili błogosławieństwa i udali się do kościoła, gdzie czekali już zaproszeni goście. Do ołtarza Ola szła razem ze swoim narzeczonym. Uśmiechała się do kamery, która nagrywała ten ważny dzień. Msza się zaczęła. Do przysięgi małżeńskiej czas im płynął długo, ale w końcu nadszedł ten moment. Ksiądz poprosił ich przed ołtarz. Podeszli i stanęli na przeciwko siebie. Podali sobie prawe dłonie i zaczęli powtarzać słowa przysięgi małżeńskiej. Pierwszy był Jacek:
-Ja Jacek, biorę ciebie Aleksandro za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy Święci.
Następnie te same słowa wypowiedziała Ola.
-Ja Aleksandra, biorę ciebie Jacku za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy Święci.
Jacek puścił Oli oczko. Ola się uśmiechnęła.
-Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Na znak małżenśtwa nałóżcie sobie obrączki.
Do młodych podszedł ministrant i podał im obrączki. Pierwszy obrączkę wziął Jacek.
-Aleksandro, przyjmij tą obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
Następnie Ola uczyniła to samo.
-Jacku, przyjmij tą obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
-Możecie się pocałować- powiedział ksiądz, a młodzi to uczynili. Goście zaczęli bić brawo.
Gdy skończyła się msza, przy Marszu Mendelsona opuścili kościół i na zewnątrz zaczęli składać życzenia. Następnie udali się do hotelu, gdzie odbyło się wesele. Pierwszy taniec tradycyjnie zatańczyli młodzi do piosenki "Wielka miłość". Potem bawili się wszyscy. O północy odbyły się oczepiny. Welon złapała Emilia, a muszkę Krzysiek, kolega z pracy Oli i Jacka. Był to znak, że pobiorą się w ciągu najbliższego roku. Potem zaczęły się podziękowania dla rodziców. Głos zabrała Ola.
-Drodzy Rodzice, razem z Jackiem chcielibyśmy wam bardzo podziękować. Gdyby nie wy, nie byłoby nas dzisiaj tutaj. To dzięki wam jesteśmy na tym świecie. To dzięki wam odbyło się to wesele. Bez waszego wsparcia, nie dalibyśmy sami rady. Dziękujemy wam również, za wiedzę nam przekazaną i za wszystko co dzięki wam mamy- Ola mówiąc to, płakała, ale po policzkach jej mamy oraz teściów również spływały łzy. Następnie wręczyli im kwiaty i zaczęli tańczyć do piosenki "Cudownych rodziców mam". Gdy zabawa się skończyła, młode małżeństwo udało się do swojego apartamentu gdzie odpoczęli po zabawie. Dla Oli była to wyczerpująca noc, ze względu na jej stan. Na drugi dzień udali się na plażę robić zdjęcia.
*Lipiec 2016
Wrocław*
-Jacek, gdzie jest moja torba- krzyknęła Ola, zwijając się z bólu.
-Pod łóżkiem, już ją biorę- powiedział Jacek. Następnie wziął swoją żonę na ręce i poszli jak najszybciej do auta. Jacek jechał tak szybko i łamał wszystkie przepisy. Dobrze, że był wieczór i nie było tyle ludzi na mieście. W końcu dotarli do szpitala i Olę wzięli na salę porodową. Jacek był cały czas przy Oli i trzymał ją za rękę. Po kilku godzinach porodu usłyszeli płacz dziecka i podali Oli jej dziecko. Była to dziewczynka.
-Ale ona śliczna. Czysta mamusia- powiedział Jacek ze łzami w oczach.
-Ale blond włosy to ma po tatusiu- uśmiechnęła się do męża.
-Mogę ją na ręce?- zapytał Jacek.
-No pewnie- Ola podała córeczkę mężowi.
-To jak jej damy na imię?
-A może Ala?- zaproponowała szczęśliwa mama.
-A mi się podoba Olga- rzekł Jacek.
-No to niech będzie Alicja Olga Nowak- odparła dumnie Ola.
-Ok, może być- zgodził się Jacek.
Gdy już przewieźli Olę na salę poporodową, w szpitalu zjawili się teście Oli oraz jej mama. Ola leżała z małą.
-To pokażcie mi moją wnusię- rzekła Bogusława do synowej i wzięła małą na ręce. Uśmiechnęła się do wnusi, a potem podała ją drugiej babci. Były bardzo dumne ze swojej wnuczki.
-To jak ma na imię?- zapytał dziadek dziewczynki.
-Alicja Olga, bo nie mogliśmy się zdecydować.
-Alutka- uśmiechnęła się Joanna.
**
Ola z Jackiem zamieszkali na przedmieściach Wrocławia razem ze swoją córeczką. Kilka lat później urodził się Ali braciszek, któremu dali na imię Kacper. Ala i Kacper pokończyli dobre szkoły i córka Nowaków została prawniczką, a ich syn lekarzem w austriackiej klinice, a Ola i Jacek żyli długo i szczęśliwie.
*****************************************
Przepraszam, że miniaturka tak późno, ale święta i w ogóle. Mam nadzieję, że wam się podoba. No ale życzę wszystkim wesołych świąt i szczęśliwego Nowego Roku. Może na Sylwestra napiszę kolejną miniaturkę.
Cudowna miniaturka.
OdpowiedzUsuńTo takie przeznazenie, że spotkali się najpierw jako dzieci, a potem już jako dorośli i wzięli razem ślub :)
Zapraszam również do mnie.
Czekam na next.
Wesołych świąt
żabka
O jej ale długa i wzruszająca miniaturka...
OdpowiedzUsuńaż się popłakałam :'(
Alicja
Ale przynajmniej z happy endem
UsuńNo całe szczęście ;)
UsuńA.
Śliczna miniaturka i bardzo wzruszająca. Dziękuje za happy end.
OdpowiedzUsuńCzeka na next i zapraszam do mnie.
Pozdrawiam i życzę weny.
Wesołych świąt.
Mała. ♥
Tak sobie myślę, jak się chce, to można napisać opowiadanie ze szczęśliwą końcówką
UsuńWszystko się da tylko trzeba chcieć. Czekam na next i zapraszam do mnie.
UsuńPozdrawiam i życzę weny.
Wesołych świąt.
Mała. ♥
Miniaturka genialna
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Magda
Miniaturka mega zajebista.
OdpowiedzUsuńWesołych świąt 🎄
Pozdrawiam ;)<3
Miniaturka świąteczna cudo taka wzruszająca . Dziękuję serdecznie Pozdrawiam i życzę weny Ela.
OdpowiedzUsuńKiedy następne opowiadanie????
OdpowiedzUsuńJak będę miała czas
UsuńSuper miniaturka
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Paulina
Cudowna! Talent masz ogromny kobieto!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę Szczęśliwego nowego roku
Regina